Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 6

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Moja mama jest bardzo nerwowa, nie możemy się dogadać - co robić?

Witam, jestem młoda... mam 17 lat i wątpię, by przyczyną braku porozumienia z mamą był "okres dojrzewania". Moja mama jest bardzo nerwowa i nigdy nie potrafi przyznać się do błędu. Według niej każdy powinien się wszystkiego domyślać (nie chodzi o...

Witam, jestem młoda... mam 17 lat i wątpię, by przyczyną braku porozumienia z mamą był "okres dojrzewania". Moja mama jest bardzo nerwowa i nigdy nie potrafi przyznać się do błędu. Według niej każdy powinien się wszystkiego domyślać (nie chodzi o porządki domowe, tylko o jej samopoczucie). Nie potrafię się z nią w ogóle dogadać... Czasami jest naprawdę fajnie, nie kłócimy się ani nie obrażamy na siebie, ale wystarczy mały szczegół, żeby zaraz w domu wybuchła wojna. Mój tato pracuje za granicą, jest kierowcą i mama wychowywała mnie i mojego brata praktycznie sama, i rozumiem, że może być tym już wszystkim zmęczona, ale robi z igły widły. Kłócę się z nią odkąd pamiętam, od najmłodszych lat, zawsze do mnie o coś miała pretensje, a kiedy przychodził mój brat, specjalnie dla niego była miła. Rozmawiałyśmy o tym, co nam się w sobie nie podoba, ale to nic nie dało. Mama chce, żebym się do niej przytulała, ale ja nie potrafię, stworzyła między nami barierę, której nie mogę przekroczyć... Mówią, że mama jest najlepszą przyjaciółką, ale ja szczerze wątpię w to stwierdzenie. Jak mogę jeszcze próbować dojść do porozumienia z mamą? To naprawdę boli... Powinnam mamę kochać, darzyć szacunkiem i zaufaniem, a jest wręcz odwrotnie... Czuję nienawiść... Co mogę na to poradzić? Jak jej pomóc z nerwicą? Może trochę chaotyczna jest moja wypowiedź, ale naprawdę potrzebuję pomocy...

Czym są te objawy?

Witam. Mam 17 lat i jestem dziewczyną. Nie wiem już, co mam robić. Nie wiem, dlaczego tu piszę. Możliwe, że jestem przewrażliwiona. Możliwe, że wszystko, co się wokoło mnie dzieje, to tylko moja wyobraźnia. Już sama nie wiem, co o...

Witam. Mam 17 lat i jestem dziewczyną. Nie wiem już, co mam robić. Nie wiem, dlaczego tu piszę. Możliwe, że jestem przewrażliwiona. Możliwe, że wszystko, co się wokoło mnie dzieje, to tylko moja wyobraźnia. Już sama nie wiem, co o tym myśleć. Kiedy miałam 14 lat, zaczęłam widzieć różne dziwne rzeczy, słyszeć, a zdarzało mi się nawet czuć (czym najbardziej byłam zmartwiona). Często, a praktycznie cały czas byłam sama w domu. Czułam dotyk na swoich plecach, oddech na twarzy, słyszałam dziwne dźwięki, czasami jakieś słowa, moje imię. Panicznie bałam się zamknąć oczy pod prysznicem. Bałam się zamknąć oczy w nocy. Widziałam zniekształcone twarze zbyt blisko mojej. Wszystko naokoło było moim wrogiem. Czułam się osaczona. Coś ciągle mnie ścigało. Nie wiem, kiedy konkretnie się to zaczęło. Na pewno nie było to skutkiem jakiegoś konkretnego wydarzenia. Któregoś dnia przyznałam się do tego mojej mamie. Zaprowadziła mnie do psychologa. Niewiele mi pomógł, jednak udawałam, że wszystko jest w porządku. Psycholog stwierdził szczęśliwe zakończenie i tyle go widziałam. Po jakimś czasie moje objawy zaczęły zanikać. Stopniowo ich częstotliwość malała, aż w końcu zniknęła. Miałam nadzieje, że to koniec i wmawiałam sobie, że wszystko jest w porządku. Później rozpoczęłam naukę w liceum, w Krakowie (dodam, że mieszkam w okolicach Krakowa), przez co byłam ciągle zabiegana. Od niedawna moje objawy znów się pojawiły, co gorsza, zaczynają się powiększać. Siedząc na lekcji, odniosłam wrażenie, że ktoś lub coś wbija mi swoje półmetrowe metalowe paznokcie w ramię, przebijając je na wylot. Ból był chwilowy, ale niesamowicie mocny, przez co wydałam z siebie okrzyk, po czym zaczęłam płakać, nie będąc w stanie się kontrolować. Ktoś mnie dotyka, łazi za mną, śmieje się szyderczo ze mnie. Nie wiem, jak to mogę opisać. Coś jest ciągle ze mną. Chciałabym się dowiedzieć, z czym mam do czynienia, czy jest to choroba i jeżeli tak, jak się ją leczy. Boję się wizyty u psychiatry, bo nie wiem, co może zdiagnozować. Chciałabym być choć w najmniejszym stopniu przygotowana.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Choruję na depresję, mam zaburzenia hormonalne i myśli samobójcze... Czy mam też nerwicę? Co dalej?

Witam! Choruję na depresję od września. Mam 21 lat. Przez miesiąc brałam lek przeciwdepresyjny, jednakże musiałam przestać go przyjmować ze względu na pobyt na oddziale endokrynologii. Od tego czasu nie pojawiłam się u psychiatry. To, co jest moją codziennością,...

Witam! Choruję na depresję od września. Mam 21 lat. Przez miesiąc brałam lek przeciwdepresyjny, jednakże musiałam przestać go przyjmować ze względu na pobyt na oddziale endokrynologii. Od tego czasu nie pojawiłam się u psychiatry. To, co jest moją codziennością, to: apatia, zmęczenie, drżenie rąk, niskie poczucie wartości, poczucie bezsensu i beznadziejności, ciągły smutek, nie jestem w stanie czytać ani oglądać czegokolwiek. Nie potrafię wstać z łóżka, nie mówiąc już o wyjściu poza cztery ściany, przez co zawalam studia. Dodatkowo bezsenność i tachykardia od momentu zachorowania na depresję. Mam również zaburzenia hormonalne, torbiele na piersi i niedoczynność tarczycy. Jednocześnie jestem strzępkiem nerwów, obgryzam nieustannie skórki u palców, jestem płaczliwa i drażliwa, wszystko mi przeszkadza. Czy można mieć depresję równocześnie z nerwicą? Plus myśli samobójcze, nieraz obmyślam już cały plan skończenia ze sobą, gdyż ten ból jest nie do zniesienia. Wyjechałam na studia daleko od domu. Jednakże teraz zastanawiam się, czy nie zostawić wszystkiego i nie wrócić do domu, gdyż tutaj nie ma nikogo, kto przypilnowałby, czy rzeczywiście uczęszczam na psychoterapię. Moje pytanie brzmi: czy powrót do domu nie będzie formą cofania się? Dodam, że z rodzicami i rodzeństwem mam bardzo dobre relacje. Do tej pory decydowałam się od czasu do czasu na pierwsze wizyty, po czym na kolejne już nie chodziłam. Mam taki mętlik w głowie, że nie jestem w stanie podjąć żadnej decyzji, co dopiero tak poważnej jak powrót na czas leczenia do domu. Na co zresztą nalegają rodzice. Cały czas też szukam przyczyn mojej depresji, gdyż nie wydarzyło się nic, co zmieniłoby mnie tak diametralnie. Zawsze byłam twarda, odporna, skupiona na pracy. Podejmuję od czasu do czasu działania, mające zmienić mój stan ze względu na rodzinę, jednakże za każdym razem zaprzestaję ich realizacji, gdyż w nie nie wierzę, nie mam na nie siły. Z góry dziękuję za odpowiedź!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Nie potrafię żyć bez lęku

Ciągle wynajduję sobie nowe powody do BANIA SIĘ. Najróżniejsze - to może być nieuzasadniona ciąża, lęk przed napadem, wypadkiem drogowym, każdy ból jest dla mnie symptomem raka lub innej ciężkiej choroby, czasem boję się, że po prostu zrobię coś...

Ciągle wynajduję sobie nowe powody do BANIA SIĘ. Najróżniejsze - to może być nieuzasadniona ciąża, lęk przed napadem, wypadkiem drogowym, każdy ból jest dla mnie symptomem raka lub innej ciężkiej choroby, czasem boję się, że po prostu zrobię coś głupiego. Jeżeli coś już sobie wytłumaczę, to natychmiast znajduję sobie nowe zagrożenie.... Takie lęki pojawiły się u mnie około 3-4 lat temu. Miewam od tego czasu "kłucia serca", co zdiagnozowano u mnie jako objaw stresu. Nie potrafię radzić sobie ze stresem, dużo palę, drapię się po całym ciele, nerwowo przeczesuję włosy, stale muszę coś robić z rękoma. Nie potrafię podejść do niczego na luzie, są dni, kiedy te lęki uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Ostatnio miewam jakby ataki paniki, "ściska" mnie wtedy całą w środku, mam ochotę płakać, nie wiem co robić... Kiedyś taka nie byłam, byłam przebojowa i nie zważałam na nic. Nie wiem, jak się tego pozbyć. Męczy mnie to zarówno psychicznie, jak i fizycznie...

Lęk przed obrona pracy magisterskiej

Niedługo czeka mnie egzamin obrony pracy magisterskiej i strasznie się boję. Z tego, co pamiętam, każdy egzamin bardzo przeżywałam. Nie obeszło się bez dodatkowych leków wspomagających, jak np. Persen czy Kalms. Oprócz nich biorę już leki psychotropowe, antydepresyjne i...

Niedługo czeka mnie egzamin obrony pracy magisterskiej i strasznie się boję. Z tego, co pamiętam, każdy egzamin bardzo przeżywałam. Nie obeszło się bez dodatkowych leków wspomagających, jak np. Persen czy Kalms. Oprócz nich biorę już leki psychotropowe, antydepresyjne i uspokajające. Ale przed egzaminem to za mało. Stres jest tak ogromny, że biegam co chwile do toalety. Serce wali mi jak zwariowane. Słabo mi! A w trakcie egzaminu ciężko mi myśleć i wydobyć z siebie zdobytą wiedzę! Jestem jakby bardzo "ograniczona" przez stres! Pozdrawiam!

Pogorszenie się stanu psychicznego

Od kilku tygodni mój stan psychiczny zaczął się pogarszać. Nie mam powodów do zmartwień - mam wpaniałego męża, pracę, udane życie. Mimo wszystko coraz mniej się uśmiecham bez powodu, mało rzeczy mnie cieszy, nie jestem taka spontaniczna, jak zawsze byłam,...

Od kilku tygodni mój stan psychiczny zaczął się pogarszać. Nie mam powodów do zmartwień - mam wpaniałego męża, pracę, udane życie. Mimo wszystko coraz mniej się uśmiecham bez powodu, mało rzeczy mnie cieszy, nie jestem taka spontaniczna, jak zawsze byłam, sama dziwię się sobie, że jestem taka okropnie wybuchowa, nerwowa. Nie podoba mi się własne odbicie w lustrze, czuję się brzydka, tłusta, mimo że tak naprawdę nie jest aż tak tragicznie... wszystko to ma chyba podłoże zdrowotne. W minionym roku przeszłam dwie poważne operacje, w tym jedną pozamaciczną ciążę, która zagrażała mojemu życiu. Staramy się z mężem o dzidzię już przeszło 3 lata. Leki, zabiegi, trudne rozmowy i wizyty lekarskie, drogie badanie, bezowocne cykle, pomiary, testy, igły, gabinety... kolejne porażki i kolejne zawody. Życie z testem w ręku, bez czasu dla siebie. Trochę mnie to przygniotło. Mąż namawia mnie na wizytę u lekarza psychiatry lub psychologa, ale nie jestem przekonana. Powiedzieliśmy sobie, że nie będziemy wracać do tego, co się stało, ale nie da się tak. Wieczorami płaczę w poduchę, kiedy wyobrażę sobie, że byłby to już 5 miesiąc, czy byłby to chłopak, czy diewczynka, jaki duży byłby już brzuszek... Na widok dzieci płaczę i nie mogę wytrzymać, gdy widzę matkę z dzieckiem. Zobojętniałam na wszystko. Nie daję z siebie w pracy tyle co zawsze, nie chce mi się umalować tak jak zwykle, w jednym sweterku przechodzę tydzień, a dawniej było to nie do pomyślenia. Czy dopadła mnie depresja? Proszę o radę i szczerą odpowiedź, co zrobić, gdzie się udać i czy jeszcze kiedyś będę taką szaloną dziewczyną, spontaniczną i uśmiechniętą? Proszę o pomoc. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Jak poradzić sobie z wszechogarniającym odczuciem, że jest się do niczego?

Witam. Sama nie wiem, jak zacząć, bo dokładnie nie wiem, kiedy to się zaczęło. Nie potrafię określić właściwie, co mi jest, bo wysłuchałam już wielu najróżniejszych opinii. Aktualnie mam 18 lat. Pierwszy raz pocięłam się 2 lata temu... Nie potrafię...

Witam. Sama nie wiem, jak zacząć, bo dokładnie nie wiem, kiedy to się zaczęło. Nie potrafię określić właściwie, co mi jest, bo wysłuchałam już wielu najróżniejszych opinii. Aktualnie mam 18 lat. Pierwszy raz pocięłam się 2 lata temu... Nie potrafię opisać tego, co się wtedy ze mną działo. Po pewnym czasie, milionach rozmów, które przeprowadziłam i wielu nieprzespanych nocach, mój stan zaczął się poprawiać. Sądziłam, że się od tego uwolniłam. Lecz niestety powróciło i to ze zdwojoną siłą, i to w dzień wigilii. Podczas gdy moja rodzina poszła na pasterkę, ja, leżąc w łóżku i dosłownie wyjąc z bólu, nie wytrzymałam i wstałam. Ciąć się - myślałam tylko o tym, żeby ból, który zadaje mi stalowe ostrze noża, zagłuszył ten okropny... No właśnie, nie potrafię tego nazwać. To zupełnie coś innego niż ból brzucha. Coś o wiele gorszego. Zawsze kiedy mam ,,ataki", zwijam się, obejmując za brzuch, wbijam paznokcie w skórę, zaciskam mocno powieki i wstrzymuję oddech... Kiedy minie pierwsza fala, zanoszę się płaczem. Jeżeli miałam dobry dzień, to wyczerpana płaczem zasypiam, a jeżeli nie, to zawsze znajdę jakiś sposób, żeby się ukarać. Rozmawiając z przyjaciółmi, żartobliwie mówię, że ,,siedzi we mnie taki mały potworek, który rozrywa mnie od środka", bo tak właśnie momentami czuję. Przyjaciele mówią, weź się w garść, będzie lepiej, a ja głupia chcę im wierzyć, a potem karzę się, że miałam nadzieję, bo znów mi się nie udało i tak w kółko. Cały czas chodzę rozdrażniona. Miewam lepsze i gorsze dni. Jak każdy. Czasami, gdy jestem poza domem i dopadają mnie ,,czarne myśli", nie mam siły iść dalej. Mam niesamowitą ochotę położyć się w tym miejscu, w którym właśnie się znajduję, i ryczeć. Raz, kiedy pokłóciłam się z przyjacielem, wybiegłam z domu, na oślep. Nogi same powiodły mnie na jakieś odludzie. Nie wytrzymałam. Położyłam się na drodze, w śniegu i zaczęłam krzyczeć, wrzeszczeć i szlochać. Bezsilna położyłam się na śniegu i otępiała patrzyłam w gwiazdy. Wiem, że nie powinnam tak reagować. To nie jest normalne. Nie wiem, co z sobą zrobić. Praktycznie codziennie dopadają mnie myśli w stylu: ,,gdyby mnie nie było, innym żyłoby się lepiej", codziennie walczę sama ze sobą o każdą chwilę szczęścia. Z pozoru jestem pogodna, w środku panuje we mnie potężna burza. Byle błahostka sprawia, że mój humor zmienia się radykalnie. Potrafię zaśmiewać się do rozpuku z jakiegoś dennego kawału, a za chwilę ryczeć, ,,bo jestem beznadziejna...". Sama nie wiem, co ze sobą zrobić. Potrzebuję pomocy. Ale nie wiem, gdzie ją uzyskać. Rodzice??? Próbowałam. Z marnym skutkiem. Zostałam wyzwana od wariatek, usłyszałam, że mam nie wymyślać i lepiej wziąć się za coś pożytecznego, niż tylko użalanie się nad sobą. Przyjaciele? ,,Weź się w garść!". Nauczyciele? Szkoła??? Nie chcę. Nasz szkolny psycholog widzi tylko to, co chce. Chciałabym znów spojrzeć na świat przez różowe okulary, tylko nie wiem od czego zacząć???

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

W jaki sposób odnaleźć siebie?

Witam! Mam 32 lata i od 2005 roku korzystam z pomocy lekarzy psychiatrów i terapeutów. Moje pierwsze objawy choroby pojawiły się jednak dużo wcześniej. Czułam się coraz słabsza, miałam różne dolegliwości bólowe, częste bóle brzucha, głowy, później dołączyły się zawroty,...

Witam! Mam 32 lata i od 2005 roku korzystam z pomocy lekarzy psychiatrów i terapeutów. Moje pierwsze objawy choroby pojawiły się jednak dużo wcześniej. Czułam się coraz słabsza, miałam różne dolegliwości bólowe, częste bóle brzucha, głowy, później dołączyły się zawroty, kołatania serca, spadek apetytu, problemy ze snem, poczucie beznadziejności. Szukałam pomocy u różnych specjalistów, zrobiłam sporo badań. Po kilku omdleniach trafiłam na oddział neurologiczny, potem wewnętrzy i kardiologiczny. Po wykluczeniu chorób, które mogłyby dawać takie objawy, skierowano mnie do psychiatry. Po pierwszej rozmowie z lekarzem, do którego poszłam w strachu, wróciłam do domu i zastanawiałam się jak to możliwe, że moje samopoczucie może mieć inne podłoże. Nie dopuszczałam tej myśli do siebie!!! Pan doktor powiedział mi, że jeśli objawy się nasilą, to mam do niego przyjść, ja jednak nie dopuszczałam tej myśli do siebie i za wszelką cenę starałam się sobie radzić sama. Trwało to jeszcze pół roku. Wszystkie objawy się nasiliły oraz doszły nowe, niepokój, lęki, koszmary, rozdrażnienie, smutek, totalna bezsilność. To był jakiś totalny chaos, koszmar... strach, złe samopoczucie... leżałam na kanapie z nogami do góry przy włączonym wentylatorze, myślałam, że zaraz umrę. Popijałam herbatki z melisy i wpadałam w płacz! Bałam się, okropnie się bałam! Miałam chęć dzwonić po pogotowie, ale wiedziałam, że skończy się zastrzykiem usokajającym i to wszystko. No i myśli, że to straszny wstyd taka nerwica! Czułam się bezsilna, nie umiałam już sobie z tym radzić, mąż też był bezsilny i do tego już tym faktem zmęczony, a do tego małe dziecko, które miało dopiero cztery latka. Horror!!! Poszłam więc po raz kolejny do lekarza i dostałam skierowanie na oddział dzienny. Zaczęłam terapię! To było bardzo trudne, musiałam wziąć zwolnienie z pracy na tak długo i to z pieczątką z zakładu psychiatrycznego. Na terapii strasznie się męczyłam, byłam momentami nieobecna, nie miałam siły i energii, żeby współpracować. Zamknęłam się w sobie i chyba nie chciałam z nikim rozmawiać. Ciągle towarzyszyły mi moje objawy i nie pozwalały mi normalnie myśleć. Miałam już wszystkiego dosyć!!! I tej terapii i tego samopoczucia! Przez ponad tydzień nic już nie jadłam, miałam wstrę do jedzenia i nie mogłam spać. Skierowano mnie na oddział zamknięty. Pamietam, że leżałam, z nikim nie chciało mi się gadać, czułam straszliwy lęk, chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Przed moimi oczami ciągle przewalało się moje życie, dzieciństwo, różne przykre wydarzenia, te myśli mnie zabijały, a ból psychiczny rozrywał od środka!!! No i jeszcze ogromne poczucie winy, że nie dałam rady!!! Minął jakiś czas, podleczyłam się i wyszłam ze szpitala. Rozp. zaburzenia depresyjno - lękowe. Po pierwszym wypise brałam leki oraz dodatkowo coś na sen. Jednak to już nie było to samo co kiedyś, moje samopoczucie oczywiście się poprawiło, ale nie tak do końca, jak oczekiwałam. OK, pomyślałam, trzeba mi czasu! No i trochę czasu minęło, ok. roku, gdy nastąpił nawrót objawów. Oczywiście trochę w tym było mojej winy - odstawiłam samowolnie leki. Znowu dół, zwolnienie, leki. Tym razem brałam rano jakiś lek przeciwdepresyjny, a na wieczór inny. Lepiej sypiałam, wyciszyłam się, wrócił apetyt, poprawił się nastrój. Minął jakiś czas, nawet nie rok i znów czułam się podle. Po leku przytyłam i postanowiłam sobie poleprzyć przemiane materii, zmniejszając dawkę. Na początku było OK, ale później wrócił niepokój, bezsenność po raz kolejny się rozkleiłam. Tylko że tym razem to już miałam konkretnie dość!!! Myślałam o sobie jako o niewolniku leków. Miałam siebie dość, znowu dałam "ciała". Nie wytrzymałam tempa! Chciałam umrzeć!!! Itd... I tak to się toczy już te kilka lat. Nie umiem sobie pomóc, mimo wielu starań, czytanie publikacji, rozmowy z psychologami, próby autosugestii, świetne książki itp. Straciłam już wiarę w to, że kiedyś będę wolna, bez zaburzeń, że sobię poradzę i uwolnię się od lęków i niepokoju. Czy są jeszcze jakieś sposoby na walkę z tym piekłem za życia? Czy można odnaleźć siebie? Obecnie - zab. F34. Proszę o kilka słów, które wróciłyby mi jeszcze nadzieję, że coś może się zmienić, że coś pominęłam lub czegoś nie spróbowałam! Pozdrawiam i z góry dziękuję!

Czy dreszcze, duszności i strach to nerwica?

Witam, mam dziwne nagłe objawy. Ni z tego, ni z owego zaczynam się dziwnie czuć, robi mi się gorąco, w głowie nie wiadomo co, drętwienie pośladków, dreszcze, do tego strach, że zaraz umrę albo zemdleję w kościele. Mam różne napady. Czy to na pewno nerwica?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Strach przed straceniem kontroli nad sobą

A czy strach, że mogę stracić nad sobą kontrolę i zrobić sobie krzywdę, jest objawem nerwicy? Mam zaburzenia lękowe z napadami lęku.

Jak sobie poradzić ze strachem przed przyszłością?

Witam. Nie potrafię rozmawiać i nie wiem, jak zacząć. Może od tego, że chcę żyć normalnie. Przeżywam kryzys życiowy, nie radzę sobie w życiu i w społeczeństwie, nie radzę sobie ze stresem. Jestem człowiekiem bardzo wrażliwym, uczuciowym, jestem romantykiem,...

Witam. Nie potrafię rozmawiać i nie wiem, jak zacząć. Może od tego, że chcę żyć normalnie. Przeżywam kryzys życiowy, nie radzę sobie w życiu i w społeczeństwie, nie radzę sobie ze stresem. Jestem człowiekiem bardzo wrażliwym, uczuciowym, jestem romantykiem, ale staram się mocno chodzić po ziemi, choć mam też marzenia, myślę, by skończyć szkołę, by założyć rodzinę, o własnym ślubie i o dziecku, myślę, by mieć dziewczynę. Ostatnio męczy mnie takie życie - wielka wegetacja - co to za życie. Rano wychodzę do pracy, po pracy wracam do domu, tak codziennie. Taka monotonia i rutyna. Jestem nieśmiały i nie potrafię nawiązać znajomości i kontaktu z innymi ludźmi, a tym bardziej z rówieśnikami. Dziwnie się moje życie potoczyło, czuję samotność i pustkę. I zastanawiam się, co jest nie tak, dlaczego nic mi się w życiu nie udaje, zastanawiam się dlaczego tak jest, że jestem samotny. Czuję potrzebę miłości i bliskości, a nie mam nic. Czuję brak dziewczyny, a chciałbym mieć dziewczynę. Lubię spacery, uwielbiam pocałunki i wspólne chwile - tego mi brak. Brak mi rodziny, ponieważ sam nie mam rodziny. Tata się mną nie interesuje, inna rodzina nie ma dla mnie czasu, a rodzina od strony wujka nie chce mnie znać, bo jestem biedny, a nie bogaty. Podobno z rodziną dobrze się wychodzi tylko na zdjęciu. Brak mi przyjaciela. Nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela, któremu mogę się zwierzyć, takiego od serca, choć też jest takie przysłowie, że dobrych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nie mam kolegów i koleżanek, żyję jak pustelnik. Nie cieszę się z życia, nie daje mi ono satysfakcji, nie jestem szczęśliwy, choć jeden dzień tryskam optymizmem, a na drugi - pełny pesymizm, ale ogólnie jestem pesymistą. Nie widzę sensu życia, myślałem o samobójstwie, o tym, że jestem niepotrzebny. Chciałem się nawet zabić, no ale bezskutecznie. Myślałem o stałym związku, nawet dawałem ogłoszenia typu chłopak pozna dziewczynę. Poznałem dziewczynę właśnie przez Internet, byłem z nią prawie pół roku, ale nic z tego nie wyszło i zawsze mi nie wychodzi. Może jestem do niczego. Dziewczyna mnie oszukiwała, okłamała mnie kilka razy - że była w Stanach, a jej tam nie było, okłamała mnie, że ślub jej brata był odwołany. Później napisała do mnie SMS-a, że to nie ma sensu, że powinniśmy się rozstać, że zasługuję na lepszą i się miłość zakończyła. Kochałem ją i pragnąłem jej. Poznałem też wiele innych dziewczyn. Z jedną się spotykałem, a i tak nic z tego nie było. Napisała do mnie, że byłem cudowny, że słodko całuję i miło podrywam, ale dzięki mnie zrozumiała, że ktoś inny nią się zainteresuje. O innych dziewczynach szkoda już pisać, bo czasu za mało, żeby opowiadać, aż brak mi słów, zawiodłem się. Jak już doszliśmy do związków, powinienem dodać, że jestem uzależniony od seksu i też jestem uzależniony od masturbacji. Ostatnio się zastanawiam, co jestem wart, co ja mogę zaoferować dziewczynie, czy mogę być dobrym partnerem, czy mogę być dobrym tatą. Zastanawiam się też nad sensem swojego życia, czy coś w życiu osiągnę, czy sobie w życiu poradzę. Zastanawiam się, czy znajdę dziewczynę. Nie jestem przystojny i bogaty, a i wykształcony też nie jestem. Czy dziewczyna będzie mnie chciała? Zastanawiam się nad tym, że żadna dziewczyna nie chce mnie na jedną noc, a co mówić o całym życiu. Ja szukam dziewczyny na stałe, nie interesują mnie przelotne znajomości. Nie mam szczęścia i powodzenia u dziewczyn. Jestem nudziarz - przecież dziewczyna przy mnie się będzie nudziła, nie potrafię z dziewczynami rozmawiać. Miałem tylko jedną dziewczynę i nie jestem za bardzo doświadczony. Boję się odrzucenia. Nie mam szczęścia w miłości. Praca nie daje mi satysfakcji i szczęścia, bo pracuję w serwisie sprzątającym. Z czego mam być dumny? Nie potrafię znaleźć innej pracy, może się boję, że gdzieś w innej pracy nie dam rady. W szkole też za bardzo mi nie idzie, nie jestem asem. Moim jedynym przyjacielem jest komputer, cały dzień siedzę przed nim, nie wychodzę nigdzie z domu, chyba że do pracy. W przeszłości inni się ze mnie śmiali i mnie wyzywali od Mongoł, Goryl, Królik, Małpa itp., itd. Nie panuję nad swoimi uczuciami i nie panuję nad swoimi emocjami. Często się denerwuję i często wybucham, kiedyś potrafiłem uderzyć mamę, choć teraz z tym walczę, mam problem z nerwami, nie panuję nad nimi. Ostatnio nawet mam problemy ze zdrowiem. Mam niską samoocenę, mało doświadczenia w relacjach międzyludzkich, jestem osobą bardzo wrażliwą oraz bardzo uczuciową i emocjonalną. W moim życiu emocje odgrywają główną rolę. Nie jestem zadowolony ze swojego wyglądu, w pracy doświadczam wielu stresów, mam nawyki, których nie potrafię zmienić, czuję się sfrustrowany, gdy sprawy nie idą po mojej myśli, mam trudności z kontrolowaniem swojej złości, nie kontroluję swoich uczuć, gdy popełnię błąd, potrafię się z siebie śmiać, nienawidzę popełniać błędów. Mam skłonności do porównywania siebie z innymi, do złego nastroju, do pozostawania w tyle. Mam trudności z powiedzeniem nie, nie oceniam zbyt wysoko siebie, ale raczej krytycznie, zamartwiam się, jestem niespokojny, niecierpliwy, nie czuję się tak szczęśliwy i spełniony, jak chciałbym się czuć. Chcę znaleźć dziewczynę, chcę znaleźć przyjaciół. Cały czas myślę o przeszłości i boję się przyszłości. Mam mętlik w głowie. Dziś znów siedzę w tych czterech ścianach, z których chciałbym się uwolnić, jestem niewolnikiem własnego domu. Już tak dłużej nie mogę, duszę się w nim. Chcę gdzieś iść, a nie mam gdzie. Tak dłużej nie mogę, mam tego wszystkiego dość, chciałbym się nie obudzić i się nie męczyć. Sam nie potrafię się zabić. Co to życie jest warte? Jest mi ciężko i nie wiem jak to wszystko zmienić. Chcę znów zacząć żyć, chcę się zmienić i chcę zmienić swoje życie. Ale się rozpisałem. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Silne lęki mimo brania leków - co robić?

Witam, choruję na nerwicę lękową już ponad 6 lat z przerwami (poród). Leczę się lekiem przeciwlękowym i lekiem z grupy benzodiazepin doraźnie na dzień i na noc. Mam jednak problem, bo lęki wciąż ze mną są, codziennie, raz...

Witam, choruję na nerwicę lękową już ponad 6 lat z przerwami (poród). Leczę się lekiem przeciwlękowym i lekiem z grupy benzodiazepin doraźnie na dzień i na noc. Mam jednak problem, bo lęki wciąż ze mną są, codziennie, raz mniejsze, raz bardziej nasilone, z objawami somatycznymi. Nie da się w ten sposób żyć!!! Mimo brania tylu leków, nadal nie czuję się dobrze. Dlaczego tak jest? Dodam, iż lek biorę już prawie drugi rok i jestem pewnie uzależniona. Jak mam go odstawić? Męczarnia straszna...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Duszności, szybsze bicie serca, lęk o zdrowie. Czy to nerwica?

Od pewnego czasu, konkretnie od świąt Bożego Narodzenia, zdarzają mi się napady duszności, szybsze bicie serca - szczególnie wieczorami, kiedy kładę się spać, wprawdzie w nocy (jak już uda mi się zasnąć) śpię spokojnie i się nie budzę, ale ostatnio...

Od pewnego czasu, konkretnie od świąt Bożego Narodzenia, zdarzają mi się napady duszności, szybsze bicie serca - szczególnie wieczorami, kiedy kładę się spać, wprawdzie w nocy (jak już uda mi się zasnąć) śpię spokojnie i się nie budzę, ale ostatnio jeszcze doszły do tego lęki, że umrę, że jestem ciężko chora itp. Czy to może być nerwica? Od kilku dni piję melisę i magnez. Duszności jakby chwilowo ustały, ale reszta objawów nie. Czy coś jeszcze mogę zrobić we własnym zakresie? Czy niezbędna jest wizyta u lekarza?

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Jak pokonać lęk?

Mam 15 lat. Z moim problemem borykam się już od paru lat. Wszystko zaczęło się w podstawówce, kiedy moi rówieśnicy zaczęli zauważać między mną a nimi różnicę. Miałam jeszcze nie do końca wyleczonego zeza i lekką nadwagę, wytykali mi...

Mam 15 lat. Z moim problemem borykam się już od paru lat. Wszystko zaczęło się w podstawówce, kiedy moi rówieśnicy zaczęli zauważać między mną a nimi różnicę. Miałam jeszcze nie do końca wyleczonego zeza i lekką nadwagę, wytykali mi to, a ja sama jestem osobą, która jest wrazliwa i bierze wszystko do siebie, zresztą rodzice ciągle mi to powtarzają. Ale to nie było jeszcze na tyle przykre, żebym mogła się załamać. Po paru latach podstawówki zmieniłam szkołę, a tam trafiłam na nauczyciela wf., który robił wszystko, żeby upokorzyć mnie przed całą szkołą. Wyśmiewał, kazał robić ćwiczenia, których robić nie potrafiłam. Nigdy nie byłam dobra z tego przedmiotu, bałam się przebierać w szatni przy wszystkich, bałam się upokorzenia. Codziennie w nocy czułam lęk i niepokój przed kolejną lekcją wyśmiewania mnie. Zaczęłam cierpieć na bezsenność, zaczęły wypadać mi włosy (te objawy mam też do dzisiaj). Najgorsze jest to, że moim ratunkiem na to była masturbacja, z którą także mam problem do dzisiaj ... To mój sposób na stres... Teraz jestem w gimnazjum, lecz mój problem nadal pozostał. Boję się wyśmiania mnie na wf. Próbuję załatwiać zwolnienia i inne rzeczy, ale to już mnie przerasta. Na początku pierwszej klasy zaczęłam się ciąć. To zastępowało onanizowanie się. Jednak skończyłam z tym, a teraz tamto znowu wróciło ;( z jeszcze gorszą mocą, bo czuję, że źle robię, że to jest grzechem. Proszę o pomoc, bo już nie wiem, jak mam sobie z tym radzić. Dodam, że jak od czasu do czasu zasnę, to budzę się ok. 3 w nocy i dalej nie śpię. Chodzę jak cień człowieka... Proszę z całego serca o pomoc... ;(

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Agresywność i ciągły, napięty stan nerwowy

Witam. Jestem kobietą. Mam 24 lata. Moim problemem jest moja agresywność, ciągły, napięty stan nerwowy, zwiększona potliwość, nadpobudliwość, a zarazem wyczerpanie, bardzo szybko się meczę (co przy wadze 42 kg i 159 cm wzostu jest nad wyraz dziwne), brak koncentracji,...

Witam. Jestem kobietą. Mam 24 lata. Moim problemem jest moja agresywność, ciągły, napięty stan nerwowy, zwiększona potliwość, nadpobudliwość, a zarazem wyczerpanie, bardzo szybko się meczę (co przy wadze 42 kg i 159 cm wzostu jest nad wyraz dziwne), brak koncentracji, wysokie tętno, czasami straszne łomotanie serca. Zaczęłam szukać przyczyny. Ponieważ mam 1,5-roczne dziecko, obawiam się, że w którymś momencie nerwy puszczą mi do tego stopnia, że stanie się tragedia. Lekarz rodzinny dał mi skierownie na morfologię i TSH. Wyniki przedstawię poniżej: WBC - 6.4 [4...10], LYMPH - 41.6 [20...40], MXD - 8.5 [1...6], HGB - 14.2 [11.5...14], MCV - 96.4 [82...96], RDW-CV - 12.1%, PDW - 12.9 fL, MPV - 9.9 fL, P-LCR - 25.4%; NEUT, RBC, HCT, MCH, MCHC mieszczą się w normie; sód, potas, mocznik również w normie; TSH - 3,740 Czy jeśli wyniki są w miarę w porządku, mogę podejrzewać nerwicę? Czy z tą chorobą idzie się do psychoterapeuty? Czy może jest jakaś choroba mająca tego typu objawy, dająca możliwość wyleczenia jej środkami farmakologicznymi? Bardzo proszę o odpowiedź. Serdecznie pozdrawiam. Z poważaniem Agnieszka

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Zazdrość o partnera zawładnęła moim życiem - co robić?

Mam 35 lat, jestem matką 10-letniej dziewczynki. Od ponad 5 lat jestem w stałym związku i tu jest problem. Jestem chorobliwie zazdrosna o partnera. Chcę być przy nim całą dobę, czuję się okropnie, mam dziwny ścisk w żołądku, nie...

Mam 35 lat, jestem matką 10-letniej dziewczynki. Od ponad 5 lat jestem w stałym związku i tu jest problem. Jestem chorobliwie zazdrosna o partnera. Chcę być przy nim całą dobę, czuję się okropnie, mam dziwny ścisk w żołądku, nie mogę jeść, zrobiłam się bardzo wrażliwa, płaczę bez powodu, nie śpię od lat, kładę się zmęczona, wstaję zmęczona, kilkanaście razy budzę się w nocy, mam koszmary. Schudłam 15 kilo, wyglądam jak wrak człowieka. Kontroluję go na każdym kroku. Idzie do sklepu, patrzę na zegarek, jak nie ma go parę minut dłużej, odchodzę od zmysłów. Mam paranoję, że mnie zdradza, ja to widzę w myślach, myślę na okrągło, co bardzo mnie męczy. Nie potrafię zapanować nad myślami - są one na okrągło, opętały mnie. Nie interesują mnie koleżanki, zaniedbuję córkę, liczy się tylko on. Doszły mi problemy z pamięcią. Nieraz nie pamiętam, co robiłam wczoraj, zapominam o posiłku na gazie, czuję się, jakby mnie coś opętało. Mam myśli samobójcze, ale wiem, że mam córkę i muszę żyć. Mam chore myśli, żeby partnera uwięzić, ale co dalej? Jak wychodzi z bratem na miasto, proszę Boga, by brat umarł, ktokolwiek mi go zabiera choć na chwilę, jest przeze mnie wyklinany, życzę i proszę Boga o śmierć dla tej osoby, nawet dla jego matki. Wiem, że źle robię, walczę z tym, wmawiam sobie, że jest dobrze, ale to działa tylko na chwilę. Nie radzę sobie już z tym, pisząc to, też płaczę. Wiem, że mogę przez to stracić partnera, ale nie umiem z tym walczyć. Zaniedbuję dziecko, rodzinę i znajomych, nic mi się nie chce, dla mnie jest już koniec świata. Rozumiem swoje błędy, ale co z tego? Wiem, że jestem chora, leczyłam się u 3 psychiatrów i psychologa, uczęszczałam na terapię dzienną - nic nie pomogło, jest coraz gorzej. Jestem kobietą atrakcyjną i nie mam niskiej samooceny, jestem inteligentną osobą, a raczej byłam, bo mam coraz większe problemy np. z wysławianiem się, wydaje mi się, że głupieję. Nie potrafię sobie zorganizować czasu, wszystko co chcę robić, to tylko z nim, bez niego nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Błagam o pomoc, bo już nie mam siły.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy lęk się kiedyś skończy?

Rok i 2 miesiące temu straciłam matkę, miesiąc później ojca. Zmarli tak szybko, oboje byli alkoholikami, ale kochałam ich całym sercem. Dopiero kilka miesięcy przed śmiercią mamy nie poznawałam jej. Kiedyś przyjaciółki, potem się tylko kłóciłyśmy. Od tego czasu...

Rok i 2 miesiące temu straciłam matkę, miesiąc później ojca. Zmarli tak szybko, oboje byli alkoholikami, ale kochałam ich całym sercem. Dopiero kilka miesięcy przed śmiercią mamy nie poznawałam jej. Kiedyś przyjaciółki, potem się tylko kłóciłyśmy. Od tego czasu zaczęłam mieć lęki, że też umrę, wszystko mnie nagle bolało, ciągle mi się wydawało, że zaraz zemdleję, aż po miesiącu takiego stanu trafiłam do psychiatry. Zaczęłam brać lek, trochę ulżyło, przynajmniej później mogłam zacząć zajmować się córką, mężem i domem, zaczęłam szukać pracy, by uciec z tego dołka. Biorę lek już rok i czasem dokucza mi znajomy lęk. Chcę wiedzieć, czy kiedykolwiek mi przejdzie? Chciałabym również skorzystać z pomocy psychoterapeuty, porozmiawać z kimś, kto mnie zrozumie. Proszę o pomoc i odpowiedź, czy i kiedy wyjdę z tego stanu?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Paniczny strach przed ciążą, który nie pozwala funkcjonować

Witam! Mam 29 lat i paniczny strach przed ciążą. Wszystko zaczęło się już w liceum, kiedy to na jednej z imprez koleżanka wmówiła mi, że przespałam się z jakimś chłopakiem. Początkowo nie chciałam w to wierzyć, ale powiedziała, że...

Witam! Mam 29 lat i paniczny strach przed ciążą. Wszystko zaczęło się już w liceum, kiedy to na jednej z imprez koleżanka wmówiła mi, że przespałam się z jakimś chłopakiem. Początkowo nie chciałam w to wierzyć, ale powiedziała, że strasznie się upiłam i pewnie nic nie pamiętam. Wtedy wmówiłam sobie, że z pewnością tak się stało i że jestem z nim w ciąży, że zmarnuję sobie życie... Do pierwszego razu czekałam do 25 roku życia. Zanim jednak to nastąpiło, "uzbroiłam" się przed ciążą (tabletki, globulki i prezerwatywa). Ale właściwie po każdym stosunku myślę, że wszystko zawiodło, że jestem w ciąży. Dziś jestem zaręczona, od października nie uprawiamy seksu... ze względu na moje lęki (ciągle płaczę, histeria). Doszło do tego, że boję się, że przez petting zajdę w ciążę... W tym miesiącu spóźnia mi się okres... już tydzień... w tym czasie zdążyłam zrobić dwa badania na obecność hcg i pójść do lekarza na usg... Najgorsze jest to, że ja już sobie wmówiłam, że jestem w ciąży i nawet ujemny wynik hcg i zapewnienia lekarza, że to na bank nie ciąża mi nie wystarczają.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Czy mam schizofrenię?

Witam. Jąkam się od dzieciństwa i wiem, że objawem schizofrenii może być wada wymowy. Mam także stwierdzoną dysleksję i dysgrafię. Jest możliwe, że mam schizofrenię? Do kogo powinienem się zgłosić? Proszę o pomoc. Mam 18 lat.

Czy ja jestem chory psychicznie?

Witam, mam 28 lat, może napiszę na początku, jaki jestem, przynajmniej moim zdaniem. Na pewno szybko się denerwuję!!! Można powiedzieć, że w ciągu 2 sekund można mnie wyprowadzić z równowagi. Wtedy się zachowuję strasznie - krzyczę, mam chęć w coś...

Witam, mam 28 lat, może napiszę na początku, jaki jestem, przynajmniej moim zdaniem. Na pewno szybko się denerwuję!!! Można powiedzieć, że w ciągu 2 sekund można mnie wyprowadzić z równowagi. Wtedy się zachowuję strasznie - krzyczę, mam chęć w coś uderzyć, w jakąś rzecz, ale nigdy tego nie robię. Moja żona nazywa to białą gorączką. W sumie plus tego, że szybko mi to przechodzi. Co mnie wkurza? Można powiedzieć, że prawie wszystko i wszyscy, nawet moja żona, która jest dobrą osobą dla mnie. Akceptuję tylko moich 3 kolegów, których znam już kilkanaście lat. Resztę ludzi ciężko do mnie dopuścić, od razu ich skreślam, wyłapuję jakieś słowa, jeśli coś mówią, co mi się nie spodoba i nara. Nie ufam nikomu oprócz wyżej wymienionych kolegów i mojej matki. Jestem mało tolerancyjny, wkurzają mnie pedofile, geje, kolesie, którzy modelują się, tzn. żele na główkę, golenia pach i innych części ciała. To jest dla mnie nie do przyjęcia, powybijałbym ich. Policjantów, księży 99% nienawidzę za pedofilię, polityków za to jak traktują ludzi, nienawidzę ludzi, którzy się nie szanują i by się sprzedali za każdą cenę. Jest jeszcze wiele innych rzeczy, ale to już szkoda pisać. Ogólnie to już jest troszkę gorzej z tym, jak mam myśli samobójcze. Mówię sobie: człowieku, po co ty żyjesz, zobacz co się dzieje na tym świecie, z tymi ludźmi itp. Najgorzej jest, gdy mam kłótnie z żoną lub jestem wkurzony, wtedy jakieś dziwne głosy w mojej głowie mówią: zabij się, ale wtedy myślę o mojej matce, że nie mógłbym jej tego zrobić, że ona beze mnie nie wiem jakby żyła, bo dla niej zawsze byłem dobry i grzeczny, bo swoje zachowania negatywnego nigdy jej nie okazałem, ale obawiam się, że kiedyś nie wytrzymam i to zrobię. Według ludzi jestem, hmmm, jedni mówią, że jestem spokojny, fajny gość. Może dlatego, że nie mieszkają ze mną. Wtedy by widzieli, jaki jestem. Drudzy mówią, że jestem dziwny i walnięty, że powinienem się leczyć. Aha, jeszcze jedno mnie martwi, nieraz słyszę od znajomych, którzy opuszczają nasz świat i najgorsze, że mnie to w ogóle nie rusza, żadnych uczuć, że szkoda człowieka itd., mimo że lubiłem tę osobę. Dużo osób mówi, że ja to mam życie – żona, praca za granicą, bo tam pracuję, że jestem szczęśliwym człowiekiem, ale ja się nim w ogóle nie czuję. Chciałbym się nieraz uwolnić od tego świata!!! Czy to, co napisałem, uważacie za normalne? Czekam na odpowiedź.

Patronaty