Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 4 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Czy mam szansę na normalne, szczęśliwe życie?

No raz już tutaj pisałem, ale mniejsza o to. Ostatnio szukałem źródła moich problemów (aspołeczność, nieśmiałość, kompleks niższości, fobia społeczna, stany depresyjne od 4 lat, poczucie beznadziejności i bezsensu egzystencji, brak przyjaciół, pomimo ponad 18 lat brak jakichkolwiek miłości w...

No raz już tutaj pisałem, ale mniejsza o to. Ostatnio szukałem źródła moich problemów (aspołeczność, nieśmiałość, kompleks niższości, fobia społeczna, stany depresyjne od 4 lat, poczucie beznadziejności i bezsensu egzystencji, brak przyjaciół, pomimo ponad 18 lat brak jakichkolwiek miłości w życiu) doszedłem do kilku wniosków.

Ogólnie jestem introwertykiem, na enneagramie mój typ osobowości to 5w4 (introwertyk myśliciel, obserwator dystansujących ludzi i tłumiący emocje). Mój problem polega na tym, że nie potrafię się skupić na teraźniejszości, myślę cały czas o przyszłości lub przeszłości, "tu i teraz" dla mnie nie istnieje. Zacząłem się zastanawiać czy kiedykolwiek wyjdę do ludzi, nie będę aż tak przeżywał każdej znajomości, zaufam ludziom i w ogóle znajdę miłość i powiem "jestem szczęśliwy" - wychodzi na to, że czeka mnie czarna przyszłość. Nawet psychiatrzy i psychoterapia mi chyba nie pomogą.

Rozmawiałem z pewną znajomą (jedną z bardzo nielicznych osób z którymi trzymam kontakt), w ogóle poznaliśmy się dlatego, bo miała stany depresyjne i wydawało mi się, że też jest domatorką i introwertyczką i dobrze będziemy się dogadywać, a tutaj mega zaskoczenie, bo wyszło że pomiędzy jej stanami depresji jest imprezowiczką (stwierdzona osobowość histeryczna). W ogóle ona nie wyobraża sobie weekendu bez imprezy i twierdzi, że na takich imprezach poznaje się najlepiej ludzi (nie zależy jej na trwałych relacjach z ludźmi).

Ja siebie nie potrafię wyobrazić jako imprezowicza, takie zachowanie w ogóle nie jjest w moim typie. A wyszło na to, że wszyscy ludzie chcący poznawać innych chodzą na imprezy, a introwertycy mają przesrane w życiu towarzyskim. Stwierdziła, że jak miała by sobie wyobrazić mnie z kimś to widzi mnie, że nie odstępuje drugiej połówki na krok, będę jak kula o nogi i taka osoba ucieknie przed moją chorobliwą zazdrością (z jednej strony też tak o sobie myślałem, ale miałem nadzieje że to przez moją zaniżoną samoocenę), a ta osoba zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny więc te słowa nie są wzięte z księżyca.

Trochę mnie to zabolało, ale dało też do myślenia, poza tym cenie sobie prawdę, nieważne jakby była bolesna. I wychodzi na to, że wszyscy ludzie to imprezowicze szukający mocnych wrażeń na jedną noc, a mnie taka opcja bardzo nie pasuje i dlatego nigdy nikogo nie poznam i nigdy nie będę szczęśliwy. I tak jak trzymała mnie na tym świecie tylko nadzieja na lepsze jutro, to teraz ta nadzieja, że tak powiem poszła się chędożyć. I nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić :/.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak sobie radzić z psychiką?

Witam, jestem 22 - letnią dziewczyną, mam uciążliwy charakter, który mi przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu między ludźmi. Drażni mnie odmienne zdanie na jakiś temat, jeśli jest ono inne niż moje. Rzadko kiedy się uśmiecham, coraz częściej chce mi się płakać....

Witam, jestem 22 - letnią dziewczyną, mam uciążliwy charakter, który mi przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu między ludźmi.

Drażni mnie odmienne zdanie na jakiś temat, jeśli jest ono inne niż moje. Rzadko kiedy się uśmiecham, coraz częściej chce mi się płakać. Czuje się mało dowartościowana, nie potrafię sobie poradzić z tym, że znajomi mówią mi nie miłe rzeczy... Jakaś mała odzywka niemiłym tonem do mnie może spowodować u mnie niechęć. Bardzo często się kłócę i awanturuję. Dodam, że moja matka (z którą się nie wychowywałam), ma zaburzenia emocjonalne, depresję... brała jakieś leki, często robiła awantury po alkoholu, nie potrafi sobie poradzić sama ze sobą. Boję się, że z wiekiem pojawiają się u mnie coraz silniejsze objawy i że będę taka sama jak ona.Jak mam temu zapobiec?

Naprawdę jest mi coraz bardziej ciężko. Wszystko mnie drażni. Czuję się gorsza od innych, nie potrafię sobie znaleźć własnego miejsca na ziemi. Również przestało mnie cokolwiek cieszyć. Do tego wszystkiego dochodzi wstydliwość... lęk przed pojawieniem się w jakiejś ogólnej sytuacji publicznej, gdzie uwaga będzie skoncentrowana na mnie. Unikam chodzenia w miejsca, gdzie ktoś mógłby mnie obserwować, gdy np. uprawiam sport, pływam lub biegam. Boję się negatywnych opinii na swój temat, a z drugiej strony myślę, że zawsze mam rację. Boje się, że ktoś może mnie źle postrzegać, wystarczy, że spojrzy na mnie. Nie potrafię się pogodzić, że np. mój chłopak jest w towarzystwie i dobrze się bawi, a ja nie. Mam dużo różnych dziwnych i sprzecznych myśli. Często płaczę i spotykam się z niezrozumieniem u najbliższych. Jestem nadwrażliwa.

JAK MAM SOBIE POMÓC? Nie chcę skończyć jak moja matka, histeryczka i wariatka, która przez to, jaka jest narobiła sobie wiele złego w życiu. Wszyscy mówią o niej jak o nienormalnej. Jak mam sobie z tym poradzić? Nie znoszę kiedy ktoś porównuje mnie do niej, nie znoszę krytyki. Nie umiem się śmiać. Ostatnio sama siebie usprawiedliwiam, że mam depresję, bądź zaburzenia emocjonalne, nie wiem tak naprawdę co to jest, ale wiem, że nie jest wszystko w porządku!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak podejmować właściwe decyzje?

Witam. Jestem młoda, bo mam zaledwie 25 lat, w tym wieku przychodzi czas na bycie odpowiedzialnym. Obecnie kończę studia, jestem na ostatnim roku, a narzeczony, z którym jestem już od 8 lat ma już od 3 lat stałą pracę i...

Witam. Jestem młoda, bo mam zaledwie 25 lat, w tym wieku przychodzi czas na bycie odpowiedzialnym. Obecnie kończę studia, jestem na ostatnim roku, a narzeczony, z którym jestem już od 8 lat ma już od 3 lat stałą pracę i oboje mieszkamy u swoich rodziców. Wiemy, że to już czas na usamodzielnienie się.

Moja rodzina (tata i mama) jest dysfunkcyjna, gdyż tata od czasu kiedy byłam mała pracuję za granicą i do dziś są tego skutki, gdyż mama nie ma żadnego wsparcia w swoim mężu, z wszystkimi problemami zostawała zawsze sama. Mój o rok starszy brat nie ma nawet matury i to zawsze bolało zwłaszcza mamę, więc ja jako córka chciałam ulżyć rodzicom poszłam na studia, żeby mieli choć we mnie jakąś uciechę, dumę. Na dzień dzisiejszy brat wyjechał do Warszawy, usamodzielnił się i spełnia się zawodowo mimo braku wykształcenia. Mama od 6 lat znalazła ukojenie w piwie i do dziś ukrywa się z piciem (jak sama mówi nie ma problemu z piciem, bo nie pije wódki), rodzina nas odizolowała od siebie, kontakt jest sporadyczny.

Żałuję decyzji pójścia na studia dzienne, gdyż wolałabym mieć już stałą pracę i swoje życie. Teraz nie umiem pomóc ani mamie ani sobie. Powtarzałam już rok na studiach, gdyż miałam problemy z koncentracją, zaczęły się nerwobóle i rozwinęło się u mnie reumatoidalne zapalenie stawów i jestem na tabletkach sterydowych. Nie mam znajomych, mój kontakt z rówieśnikami mam tylko na uczelni, poza nią mam obowiązki domowe (mama zaniedbuję samą siebie i dom, jedynie w pracy jako tako daję rade). Moja rodzina sądzi, że jestem nieodpowiedzialna, gdyż powinnam już dawno skończyć studia lub iść na zaoczne i sama na wszystko zarabiać i już mieszkać z narzeczonym. Pewnie mają mnie za lenia...

Problem w tym, że przyszedł czas aby zaplanować wspólną przyszłość. Pierwsze kroki, zapoznanie się z rynkiem nieruchomości i realiami. Został mi rok studiów i na tej końcówce przyjdzie podjąć decyzję co do ślubu, mieszkania i pracy. Bycie odpowiedzialnym to bycie dorosłym. Każdy kiedyś musi znaleźć moment na podjęcie właściwych decyzji. Czy teraz jest ten moment? Życie pokaże. Ten moment to rozsypana układanka, którą trzeba skrupulatnie układać w jedną całość, a to czy nas coś przerasta to już inna sprawa. Rodzina narzeczonego mówi abym zaczęła szukać pracy na 1/2 etatu i aby wsiąść szybki ślub cywilny i kupić mieszkanie. A ja czuję, że nie jestem emocjonalnie na to gotowa, zaczęłam się bać ludzi, unikać sytuacji stresujących.

Nie wiem co mam robić, zależny mi by ułożyć sobie życie z narzeczonym, ale nie rozumie moich lęków, on mówi, że muszę przestać być nieśmiała i kiedyś dojrzeć, a nie zadręczać się... Nie mam z kim o tym porozmawiać.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Tak tęsknię, że mam już myśli samobójcze. Jak sobie poradzić z tęsknotą?

Mam dziewczynę i spotykamy się co tydzień, bo jej rodzice uważają, że jak będziemy częściej to się sobą znudzimy. A ja już tego nie wytrzymuję, tej tęsknoty. I czasami nie wiem co z sobą robić, czy się zabić i nie cierpieć.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Nie chcę dalej być taka nerwowa. Co mogę zrobić, by się zmienić?

  Mam 14 lat, wychowuję się w domu, gdzie ojczym ma nerwicę. Często denerwuje się na mnie i robi mi awantury z byle powodu, np. że sprzątam w nowych spodniach lub zaspałam do szkoły i on musiał wyjść za...

  Mam 14 lat, wychowuję się w domu, gdzie ojczym ma nerwicę. Często denerwuje się na mnie i robi mi awantury z byle powodu, np. że sprzątam w nowych spodniach lub zaspałam do szkoły i on musiał wyjść za mnie z psem. Ostatnio wiele znajomych wypomina mi to, że można wyprowadzić mnie z byle powodu z równowagi. Potrafię zdenerwować się przez to, że mama poprosi mnie o wykonanie jakiejś czynności w domu, albo na korytarzu w szkole zobaczę osobę, której nie lubię. Często nie umiem opanować emocji i w nerwach mówię innym przykre rzeczy albo rzucam przedmiotami. Zdarza mi się samookaleczać, by stłumić emocje. Jest to chwila ulgi, następnie mam wyrzuty sumienia i obniżoną samoocenę. Rodzice zauważyli to, lecz zamiast mi pomóc jeszcze bardziej się zdenerwowali na mnie. Nie chcę dalej być taka, co mogę zrobić, by się zmienić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy powinnam udać się do psychologa?

Witam, mam 17 lat i od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie powinnam udać się do psychologa. Kiedyś (około rok temu) mama sama mi to proponowała, ponieważ twierdziła, że potrzebuję pomocy po ich rozwodzie z tatą. Mnie nie było...

Witam, mam 17 lat i od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie powinnam udać się do psychologa. Kiedyś (około rok temu) mama sama mi to proponowała, ponieważ twierdziła, że potrzebuję pomocy po ich rozwodzie z tatą. Mnie nie było to potrzebne, więc odmówiłam. Ostatnio w rozmowie z dość bliskim kolegą, ten stwierdził, że moje życie nie ma w sumie sensu. Nie bardzo zrozumiałam, co ma na myśli, ale wyjaśnił mi, że nie mam żadnej pasji, zainteresowania, niczego, co wypełniałoby moje życie. Nie do końca mogę się z nim zgodzić, ponieważ lubię czytać, uczyć się, czasem rysuję, interesuję się muzyką, a także muzykami, więc to chyba nie o to chodzi. Kolejnym powodem, dla którego mam wątpliwości jest fakt, że nie potrafię do końca poradzić sobie z życiem moim, a także innych. Chodzi o to, że tak bardzo czasem boli i dotyka mnie to, jak zachowują się ludzie, że nie potrafię zrozumieć niesprawiedliwości, przemocy, agresji. Nie potrafię zrozumieć świata. Wiem, że to nie dotyczy jedynie mnie, tylko to są takie "podstawowe" problemy nastolatka. Tylko, że zazwyczaj jak rozmawiam z rówieśnikami, twierdzą, że to świat ich nie rozumie. Ja natomiast mam troszkę odwrotnie. Kolejnym (i ostatnim już) argumentem jest moja wiara - a raczej jej brak. Doszłam ostatnio do wniosku, że twierdzę, że nie wierzę w Boga, bo tak mi łatwiej. Bo wiarę trzeba pielęgnować, trzeba ją w sobie rozwijać. Ja jestem słaba, dlatego nie potrafię wierzyć. A przynajmniej tak mi się wydaję. Tak więc, bardzo proszę o poradę i ewentualne zasugerowanie, co mogłabym przedstawić lekarzowi, jako swój problem. Czy po prostu miałabym tam pójść i opowiedzieć to, co tu napisałam? Czy może to jest całkiem normalne i nie muszę nic robić, poza samodzielnym poradzeniem sobie z życiem? Z góry dziękuję za odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Skąd ten dziwny stan i dlaczego trwa tak długo?

Od miesiąca, mam zaburzenia snu, huśtawkę nastrojów i dziwny apetyt, znaczy się raz go mam, a raz nie. Nawet od małego drobiazgu płaczę i jestem strasznie niespokojna. Zero skupienia. Mam 15 lat i tłumaczę to hormonami, ale dlaczego to tak długo trwa?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Nie radzę sobie w życiu. Gdzie szukać pomocy?

Witam wszystkich. Mam 22 lata, mieszkam w średniej wielkości mieście i jako nastolatek miałem dobre życie w normalnej rodzinie, w szkole odnosiłem sukcesy, byłem osobą rozpoznawalną i lubianą. Teraz mam problem, z którym sam nie potrafię sobie poradzić. Od jakiegoś...

Witam wszystkich. Mam 22 lata, mieszkam w średniej wielkości mieście i jako nastolatek miałem dobre życie w normalnej rodzinie, w szkole odnosiłem sukcesy, byłem osobą rozpoznawalną i lubianą.

Teraz mam problem, z którym sam nie potrafię sobie poradzić. Od jakiegoś czasu czuję się coraz gorzej ze sobą samym. Dobija mnie myśl o tym, że mogę sobie nie poradzić w życiu. Że te studia nic nie dadzą, że brakuje na wszystko czasu, pieniążków. Że nie będę potrafił dać szczęścia moim najbliższym. Obecnie mieszkam z moja dziewczyną, z którą również wspólnie studiujemy. Nie mam osoby, przed którą mógł bym się otworzyć. Wiem, że powinna to być moja partnerka, rodzina czy przyjaciele, ale nie chcę tego.

Pracuję w nocy, więc moja dziewczyna bała się sama spać i poprosiła o szczeniaka. Wtedy, kiedy przyjechał do domu wszystko się zmieniło. Wszystko, co ukrywałem gdzieś w sobie wyszło na zewnątrz. Dostaje szału kiedy go widzę, zaczynam płakać. Wiem, że jest słodki, że trzeba o niego dbać, a jednocześnie odczuwam do niego tak ogromną niechęć. Nie mogę w ogóle spać, jestem przybity i zmęczony. Tak bardzo chciałbym zasnąć tak, żeby nie było niczego, tak po prostu odpocząć. Nie mam ochoty nic jeść, pomimo że zawsze byłem obżartuchem, nawet na piwo choć tak bardzo je lubiłem. Nie mam ochoty na sex, po prostu nie odczuwam już tej potrzeby, nawet na moją partnerkę patrzę jakoś inaczej. Mieszkanie zrobiło się takie ciasne. Czuję jak ogranicza mnie ta przestrzeń, jak się w niej duszę i czuję, że nie będę mógł z niej już wyjść.

Od 3 dni mam niekontrolowane napady płaczu. Biorę H*** 2 x dziennie po 25 mg. Wtedy na jakiś czas się uspokajam, ale brzuch dalej mnie boli, wciąż nie chce mi się jeść, nie potrafię się śmiać. Cieszę się tylko wtedy, kiedy idę do pracy. Kiedy wiem, że będę musiał coś robić i nie będę miał czasu myśleć o innych rzeczach. Tam jest tak spokojnie, mogę odpocząć. Za to kiedy mam wracać do domu staję się ponownie powolny. Przeciągam moment wyjścia do domu. Ciągle czuje lęk i strach. Zawsze byłem nerwowy, potrafiłem wybuchnąć z byle powodu, szybko się denerwowałem - teraz wszystko jest mi obojętne. Krzyczę tylko kiedy już nie wytrzymuję piszczenia tego psa. Zresztą zewsząd słyszę te popiskiwania, z za ściany gdzieś w tle w tv i radiu.

Wiem, że coś jest nie tak ze mną i chcę znaleźć pomoc. Co powinienem zrobić na początku? Powinienem iść do psychiatry czy do psychologa, co powinienem mu powiedzieć?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Czuję się źle, obawiam się, że już nie dam rady. Co robić?

Witam. Mam 14 lat i wiele problemów. W domu rodzice strasznie na mnie naciskają na naukę, chociaż nie mam złych ocen to 3 to dla nich beznadziejnie, a na koniec roku muszą mieć pasek. Jeśli chodzi o towarzystwo... mam...

Witam. Mam 14 lat i wiele problemów. W domu rodzice strasznie na mnie naciskają na naukę, chociaż nie mam złych ocen to 3 to dla nich beznadziejnie, a na koniec roku muszą mieć pasek. Jeśli chodzi o towarzystwo... mam koleżanki, ale nie potrafię się przed nimi otworzyć. Nikomu nie ufam.

Mam dość tego życia. Często płaczę z byle powodu, mam napady złości. Czasami miewam myśli samobójcze. Moja matka do wszystkiego mnie zmusza. Nie mogę nawet zrezygnować z religii, mimo że nie jestem wierząca. W szkole już też nie daję rady. Czasami czuję, że moja głowa eksploduje. Nie mam odwagi pójść z tym do kogoś. W moim miasteczku wszyscy się znają, więc jak coś się zrobi od razu wszyscy wiedzą. Mnie nie obchodzi opinia innych, ale rodziców bardziej obchodzi to od mojego zdania. Jak mówię, że źle się czuję co nie da się potwierdzić objawami widocznymi gołym okiem rodzice mi nie potrafią uwierzyć.

Nie spotykam się z przyjaciółmi. Wolę samotność. Jedyne co mnie ratuje to to, że mam komputer i mogę odejść w świat mangi i anime. To trwa już chyba od roku,  ale przy początku roku nasiliło się. Czasami obawiam się że nie dam już rady... Moje marzenia także są rujnowane. Wpierali mi cały czas, że nie mogę pójść do szkoły plastycznej, że to nie ma przyszłości. Teraz już odechciało mi się malować. Nie kończę żadnego obrazu i nawet potrafią mieć o to pretensje lub naśmiewać się.

Czasami już myślę że ja już nie żyję, że utknęłam w tej beznadziejnej codzienności i męczarniach. Właśnie dlatego jak tylko będę miała okazję nie zawaham się przeprowadzić. Ale co mogę zrobić, żeby do tamtej pory nie zwariować?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Skąd wziąć pomysł na życie?

Witam. Mam 19 lat i jestem mężczyzną. Pierwszy raz w swoim życiu jestem na jego wielkim "zakręcie". Chciałem zostać strażakiem, niestety do szkoły, u której ubiegałem się o przyjęcie nie dostałem się. W tym momencie mieszkam z tatą, na studia...

Witam. Mam 19 lat i jestem mężczyzną. Pierwszy raz w swoim życiu jestem na jego wielkim "zakręcie". Chciałem zostać strażakiem, niestety do szkoły, u której ubiegałem się o przyjęcie nie dostałem się. W tym momencie mieszkam z tatą, na studia nie poszedłem ponieważ budżet mojej rodziny na to nie pozwala. Chciałbym się usamodzielnić, chciałbym mieszkać sam. Niestety nie mam pomysłów jak mogę zrealizować swój cel, nie mam pracy i pozostaje na utrzymaniu taty. Do tego dochodzi rozstanie z bliską osobą. Cały czas jestem przybity, teraz nic mnie nie cieszy. Czuje że potrzebuje zmian w swoim życiu, pewnej świeżości po prostu czegoś nowego. Niestety brak mi jakichkolwiek pomysłów. Pomocy;)

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Jak radzić sobie z wybuchami złości?

Witam, mój chłopak ma dość częste problemy z wybuchami złości. Wystarczy, że się nie wyśpi, jest głodny, coś jest nie po jego myśli albo gdy jestem niecierpliwa lub przypominam mu o obowiązkach typu sprzątanie/nauka/praca (oboje studiujemy) on krzyczy, ma o... Witam, mój chłopak ma dość częste problemy z wybuchami złości. Wystarczy, że się nie wyśpi, jest głodny, coś jest nie po jego myśli albo gdy jestem niecierpliwa lub przypominam mu o obowiązkach typu sprzątanie/nauka/praca (oboje studiujemy) on krzyczy, ma o wszystko pretensje, chce, żebym spełniała każdą jego zachciankę, w ogóle plecie bzdury (kilka razy po alkoholu mnie wyzwał) a potem przeprasza i się tego wstydzi, bo jak sam przyznaje, w takich sytuacjach się nie kontroluje. Mówi też, że często się powstrzymuje, ale to nie przechodzi, prędzej czy później musi wybuchnąć. Nie jest to codziennie, ale dość często i bywa to męczące. Kiedyś mnie to bardzo raniło, teraz już rozumiem, że to nie moja wina, ale chciałabym mu pomóc. Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam.
odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Jak pokonać samotność, brak wiary w siebie i klątwę sumienności?

Mam prawie 18 lat i jestem kobietą. Z góry przepraszam za objętość mojej wypowiedzi. Mój problem rozpoczął się już w szkole podstawowej. Gdy miałam 11 lat w moim życiu zaszły diametralne zmiany. Wszystko rozpoczęło się od rozwodu rodziców. Rodzina się...

Mam prawie 18 lat i jestem kobietą. Z góry przepraszam za objętość mojej wypowiedzi. Mój problem rozpoczął się już w szkole podstawowej. Gdy miałam 11 lat w moim życiu zaszły diametralne zmiany. Wszystko rozpoczęło się od rozwodu rodziców. Rodzina się odwróciła. Została tylko babcia, która starała się pomagać mamie jak najwięcej, jednak obie doszły do wniosku, że mnie ten temat całkowicie nie dotknął. Zamknęłam się w sobie i zostałam z całym tym ciężarem sama.

Tata początkowo starał się kontaktować ze mną jak najwięcej, jednak z czasem nasz kontakt ograniczył się do kilku sms-ów na rok. Próbowałam to naprawić, jednak tato zaczął mnie obwiniać, że to ja nie chcę się z nim widywać, że nie dzwonię, że robię to umyślnie. Ilekroć próbowałam z nim rozpocząć rozmowę to zawsze słyszałam to samo, próbował wzbudzić u mnie wyrzuty sumienia (ciągle obwiniając mnie o to, że mu się nie wiedzie za dobrze). Z czasem sobie z tym poradziłam. Zrozumiałam, że muszę poradzić sobie sama i doszłam do wniosku, że po prostu tak musiało być.W ciągu roku próbowałam sobie uświadomić, że dostałam najpiękniejszy prezent na I Komunię Świętą- z dnia na dzień musiałam dorosnąć (i w to wierzę, chociaż nie wiem czy tak powinno być). Jednak później było jeszcze gorzej.

Gdy miałam 13 lat mama się tak jak i ja zmieniła. Co raz więcej wychodziła z domu (myślałam okay, jeśli Tobie to pomaga to idź), jednak zostawiała mnie samą w domu na noc. Nigdy nic mi nie brakowało, dbała o mnie. Jednak dla 13-latki był to kolejny duży krok w życiu. Znowu zostałam sama z pozoru błahymi problemami (typowymi dla dziecka - strach przed ciemnością, oglądanie horrorów itp.) z tym też sobie poradziłam. Nie dość, że wychodziła sobie to jeszcze tak, aby babcia się nie dowiedziała (prawdopodobnie dlatego, że się jej boi) i dzięki temu do dzisiaj muszę ją okłamywać, kiedy dzwoni pod wieczór ja muszę mówić, że mama już śpi lub cokolwiek innego.Jednak nie minął miesiąc, a ona sprowadziła do domu „przyjaciela”. Ciężko było, ale się przyzwyczaiłam i go polubiłam. Ale nie, mamie było mało. Zerwała z nim. I zaczęła sprowadzać przynajmniej raz w tygodniu kogoś nowego do domu. Starała się zastąpić mi przyjaciółkę, która w pewnych momentach przypominała mi panią lekkich obyczajów. Potrzebowałam matki.

Myślałam, że poradziłam sobie z tymi problemami, ale to wszystko przełożyło się na szkołę. Musiałam i chciałam udowodnić wszystkim, że dam sobie radę, że coś osiągnę w życiu. Musiałam być najlepsza, zaczęłam zarywać noce, aby wykuć najmniejszy szczegół. W gimnazjum otrzymałam miano typowego kujona. Klasa zaczęła mnie gnębić, wyzywać, molestować psychicznie. Próbowałam rozmawiać o tym z mamą, otwarcie mówiłam, że muszę iść do psychologa. Ona stwierdziła, że przesadzam i wymyślam sobie problemy. To było dla mnie za dużo. Początkowo zaczęłam się okaleczać. Do dzisiaj mam blizny. Później przerastał mnie najmniejszy problem jak 4 na sprawdzianie. Miałam przez to myśli samobójcze, płakałam po nocach, wmawiałam sobie, że nic w życiu nie osiągnę. Musiałam mieć pasek. Brak jego na świadectwie byłby dla mnie końcem świata.

Dopiero teraz zrozumiałam, że muszę doceniać wszystko co mam. Nie miałam wśród rówieśników przyjaciół, ba, nawet koleżanek. Pod koniec gimnazjum zaprzyjaźniłam się z pewną osobą, która (jak wtedy myślałam) była podobna do mnie. Prawdopodobnie to ja spieprzyłam sprawę. Miała problemy typowej nastolatki, np. takiego typu, że nie ma chłopka. Co to jest za problem? Ja tego nie rozumiałam i do dzisiaj nie rozumiem, tłumaczyłam jej, że przyjdzie czas na wszystko, ale ona uznała, że jej nie rozumiem. I tak zakończyła się nasza przyjaźń. Dopiero po zalogowaniu się na kilku stronach, w których mogłam udzielać porad innym ludziom poczułam się (pierwszy raz w życiu) potrzebna. Wiele osób nie potrafiło uwierzyć, że mam 15 lat i udzielam tak 'dorosłych odpowiedzi'. To mnie podbudowało. Szczególnie wypowiedź pewnej studentki psychologii:), która powiedziała mi, że nie mam przejmować się brakiem koleżanek wśród moich rówieśników, bo taki tok myślenia zdobędą oni po dwudziestce, albo i jeszcze później.

W liceum też nie jest najlepiej, ale uświadomiłam sobie, że mam prawo popełnić błąd. Jednak nadal krąży nade mną klątwa sumienności. Przeżywam każdą oceną.Chociaż, dzisiaj, pasek na świadectwie jest dla mnie nie istotny (próbuję oddać się przedmiotom maturalnym). Przez pół roku musiałam sobie uświadomić, że liczy się tylko matura, chociaż było to napisane czarno na białym, ja w to nie wierzyłam. Przejmuję się wszystkim. Boję się, że nie zdołam napisać matury i dostać się na wymarzone studia. Ludzie odbierali mi wiarę we własne możliwości. Nie wierzę w siebie. Mimo że mam 5 i 4- wmawiam sobie, że nie zdam. Ostatnio też zawaliłam kartkówkę (kolejny powód, aby sobie wmawiam toksyczne rzeczy).

Odzyskiwanie tej wiary jest dla mnie syzyfową pracą (zapomniałam wspomnieć też, że mama ciągle wmawia mi, że jestem za gruba, chociaż według pielęgniarki mam niedowagę). Teraz, siedzę i piszę o moich odczuciach, które przybierają formę eseju (za co najmocniej przepraszam) i mam wyrzuty sumienia, że nie idę jutro do szkoły na sprawdzian z angielskiego. Nie idę, bo taka jest siła wyższa - choruję. Nie potrafię zrozumieć co się ze mną dzieje. Nie wiem jak uwierzyć w siebie. I jak pokonać klątwę sumienności. Dziękuję za pomoc:)

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Paniczne ataki, płacz - co to jest?

Mam 16 lat, ostatnio, gdy jestem zła czy z jakiegoś powodu jest mi smutno dostaję ataku. To nie pojawia się często, ale właśnie przed chwilą doświadczyłam tego. Skończyłam oglądać film („Koszmar z ulicy wiązów”) - nie wiem czy to ma...

Mam 16 lat, ostatnio, gdy jestem zła czy z jakiegoś powodu jest mi smutno dostaję ataku. To nie pojawia się często, ale właśnie przed chwilą doświadczyłam tego. Skończyłam oglądać film („Koszmar z ulicy wiązów”) - nie wiem czy to ma coś z tym wspólnego, zaczęłam się bać, utożsamiałam się z bohaterami, zaczęłam płakać, serce mi biło i nie mogłam oddychać, złapać tchu. Pojawia się to również, gdy jestem na coś zła lub smutna. Wtedy ogarnia mnie lęk, łzy mi lecą oraz dostaje ataków duszności. Nie wiem co to jest, proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Myśli samobójcze, napady szału - co się ze mną dzieje?

Witam, mam 16 lat. Nie wiem co się dzieje czy mam jakaś depresję czy coś. W moim domu nie jest dobrze, rodzice mnie wyzywają, za wszystko krzyczą, za to co zrobią siostry też ja obrywam i tata czasem uderzy po...

Witam, mam 16 lat. Nie wiem co się dzieje czy mam jakaś depresję czy coś. W moim domu nie jest dobrze, rodzice mnie wyzywają, za wszystko krzyczą, za to co zrobią siostry też ja obrywam i tata czasem uderzy po twarzy itp. Codziennie płaczę, wpadam w histerię, obrywam tapetę, ze ściany, kaleczę się, próbowałam się nawet powiesić. Mam praktycznie ciągłe myśli samobójcze, które nie dają mi spokoju, nigdy się nie uśmiecham, nienawidzę siebie, uważam, że jestem beznadziejna, czuję się poniżana i czuję pustkę w środku, taką nicość, mam wrażenie, że życie nie ma sensu... Nie mam wielu znajomych gdyż rzadko wychodzę z domu, praktycznie w ogóle. Gdy wpadam w histerię zaczynam się cala trząść i wychodzę tak jakby spod kontroli, gdyż oberwane ściany i nacięcia na ciele - orientuję się, że zrobiłam je dopiero po fakcie. Często mam bóle w klatce piersiowej i jestem ciągle senna. Nie mam pojęcia co robić nic, mnie nie cieszy.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co mam zrobić ze swoim życiem, by było lepsze?

Witam serdecznie, nazywam się Nina, mam pewien problem: nie potrafię się cieszyć życiem. Mój ojciec jest dosyć nerwowy, kocham go jest najlepszy i ogólnie spoko, ale od dłuższego czasu moja matka ma ojca gdzieś, robi co się jej podoba...

Witam serdecznie, nazywam się Nina, mam pewien problem: nie potrafię się cieszyć życiem.

Mój ojciec jest dosyć nerwowy, kocham go jest najlepszy i ogólnie spoko, ale od dłuższego czasu moja matka ma ojca gdzieś, robi co się jej podoba i gdy się kłócą rzuca się do niego i wtedy się szarpią. Boję się, wtedy nie wytrzymam kolejnej awantury, nie mogę się wysypiać do szkoły, boję się modlę się do Boga o to, by wszystko było w porządku.

Moja siostra starsza nie skończyła szkoły, jest wredna, ma pracę za grosze, jest strasznie uparta, mam dość jej zachowania - dlaczego nie mogę mieć z nią dobrych kontaktów jak w każdym normalnym domu?W szkole nie radzę sobie, jestem cienka z matmy i historii, nie daję już rady, mam kompleksy, nie dbam o siebie, przytyłam z jakieś 6 kg! Okaleczam się, nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę - co się dzieje? Ja już sobie nie radzę! Chcę być szczęśliwa, chcę, żeby rodzice się zmienili. Co mam zrobić aby moje kontakty z siostrą były lepsze? Rozmawiałam z nią, ale nie wiem czy to coś daje?

Chcę abym się zmieniłam, nie była wredna, nadrobiła zaległości w szkole, żebym w końcu schudła, wyładniała. Chcę być szczęśliwa, chcę uszczęśliwić rodzinę - nie chcę żadnych terapeutów rodzinnych, chcę sama to załatwić. Jak mogę zmienić siebie, swoje i rodziny życie na lepsze? Błagam o pomoc nie wiem czy dalej to zniosę ;[.

Jestem już tym zmęczona, błagam o pomoc, jestem zdesperowana. Proszę o pomoc. Nina.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak odzyskać radość życia?

Mam 23 lata i jestem kobietą. To jak się obecnie czuję kompletnie mnie przeraża. Jest to stan, który trwa od ponad dwóch miesięcy. Czuję taką czarną i głuchą pustkę w środku. Czuję się niechciana, zapomniana. Mam wrażenie, że zawiodłam moją...

Mam 23 lata i jestem kobietą. To jak się obecnie czuję kompletnie mnie przeraża. Jest to stan, który trwa od ponad dwóch miesięcy. Czuję taką czarną i głuchą pustkę w środku. Czuję się niechciana, zapomniana. Mam wrażenie, że zawiodłam moją rodzinę, bo nie jestem taka jakby oni wszyscy oczekiwali. Żyję w kłamstwie.

Jak jestem w pracy to udaję, że wszystko jest w porządku. Nie chcę aby ktokolwiek dowiedział się jak się czuję, bo nie chcę ich udawanego żalu i kłamliwych słów otuchy. Każdy ma swoje problemy i każdego obchodzi tylko własna sytuacja i własne problemy, a nie czyjeś, cudze. Zawsze jakoś potrafiłam się podnieść i zmobilizować do działania. Jednak obecnie czuję się tak, że mimo wszystko co zrobię to i tak to nic nie zmieni. Czuję się beznadziejnie. Mam wrażenie, że wszystkie moje starania do niczego nie prowadzą.

Pochodzę z ubogiej rodziny i na wszystko muszę zapracować sama. Zawsze o tym wiedziałam i pogodziłam się z sytuacją. Tylko, że ostatnio doszłam do wniosku, że moje wysiłki i ciężka praca nie gwarantują mi sukcesu. Nie chcę całe życie ciężko pracować i zmarnować zdrowia na to, aby żyć tylko od wypłaty do wypłaty na stopie minimalnej życia. Nikt mi nie da tej pewności, że pewnego dnia będę żyć ze spokojem i radością sumienia; iż będę mogła cieszyć się życiem i żyć pełnią życia; że moje życie będzie takie, jakie sobie wymarzyłam.

Czuję, że ja nie żyje - tylko prowadzę marną wegetację. Mam ochotę wrócić do czasów dzieciństwa, kiedy to nie musiałam się przejmować tym co będzie jutro, a życie wydawało się dużo prostsze.Czuję się źle fizycznie i psychicznie. Nie śpię dobrze. Budzę się często wyrwana ze snu ze stanem niepokoju. Nie potrafię się odnaleźć. Ludzie i ich codzienne problemy wydaja mi się głupie i kompletnie absurdalne. Nic nie jest w stanie doprowadzić mnie do stanu równowagi wewnętrznej. Czasem mam ochotę się porządnie wypłakać i wylać tę całą złość na zewnątrz, bo myślę, iż możne to mi pomoże. Jednak ostatnio nie potrafię płakać. Nie chcę tak żyć.

Myślałam o samobójstwie, ale mam wrażenie, że jak je popełnię to już potem nie będzie większego wyboru. Chcę dożyc spokojnej i szczęśliwej starości. Życie mi ucieka przez palce, a ja mam wrażenie, że tkwię w próżni i nic większego nie robię. Ostatnio wrzuciłam się w wir pracy, aby za dużo nie myśleć. Jednak teraz jestem dodatkowo zmęczona, przepracowana i rozdrażniona. Mam wrażenie, że z łatwością zaadaptowałabym się do sytuacji bezdomnego na ulicy, czy żula w parku. Mam dość wszystkiego i jest mi źle. Nie wiem co zrobić, aby sobie pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Skąd się bierze moje dziwne zachowanie?

Witam. Jestem kobietą i mam 19 lat. Od pewnego momentu swojego życia zauważyłam, że coś ze mną nie tak - mam bardzo często zmiany nastroju, są już dla mnie uciążliwe, potrafię raz śmiać się z byle czego (nawet w...

Witam. Jestem kobietą i mam 19 lat. Od pewnego momentu swojego życia zauważyłam, że coś ze mną nie tak - mam bardzo często zmiany nastroju, są już dla mnie uciążliwe, potrafię raz śmiać się z byle czego (nawet w najmniej odpowiednim momencie), a za chwile mam zły nastrój (wszyscy mnie irytują) i mam ochotę płakać albo jestem obrażona na cały świat, lub śmieję się, bo nie wiem co zrobić, co powiedzieć. Widzę, że to nie tylko mnie denerwuje, ale i osoby, które ze mną przebywają. Najgorsze jest to, że nie potrafię nad tym w ogóle panować, czuję się przez to zupełnie inna od wszystkich. Zauważyłam też, że od niedawna jestem bardziej nerwowa niż wcześniej. Histeryzuję z byle powodu, albo jestem tak obojętna, że nic mi się nie chce (mam wtedy ochotę wszystko olać, dać sobie z tym spokój). Takie zachowanie towarzyszy mi niemalże codziennie. Nie wiem już jak sobie z tym radzić, bo przez to zrażam do siebie bliskich. Bardzo mnie to niepokoi, bo wcześniej nie zachowywałam się tak - może to przez dzieciństwo? Nie wspominam go dobrze. Bardzo proszę o jakąś radę...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak się odnaleźć w Polsce?

Wróciłam do kraju po 6 letnim pobycie w UK. Jestem tu od 2,5 miesiąca, mąż został w Anglii. Mam dwoje dzieci: 6,5 i 3,5 roku. One tęsknią za Anglią, nie za tatą, ja nie mogę znaleźć pracy, opanować dzieci i...

Wróciłam do kraju po 6 letnim pobycie w UK. Jestem tu od 2,5 miesiąca, mąż został w Anglii. Mam dwoje dzieci: 6,5 i 3,5 roku. One tęsknią za Anglią, nie za tatą, ja nie mogę znaleźć pracy, opanować dzieci i nie mogę liczyć na wsparcie męża ani rodziny. Powoli zaczynam wariować i jest mi wszystko jedno. Póki co nie mogę się skupić na szukaniu pracy w pełnym tego słowa znaczeniu, starszy syn popłakuje często i rozmawia ze mną otwarcie o tym, za czym tęskni. Ja nie chcę podejmować pochopnie decyzji o powrocie do UK, ale i on i córka, która totalnie mnie nie słucha, sprawiają, że odchodzę od zmysłów. Boję się własnej reakcji na dzieci, bo mam w sobie coraz więcej agresji. Syn nazywa Polskę najgorszym krajem i tutejszą szkołę również. A jak ja mam im i sobie pomóc?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Straciłam wszystko co miałam - co mam robić?

Mam 16 lat i jestem dziewczyną. Straciłam wszystko co miałam i teraz nie wiem co mam robić. W 2006 roku umarła mi matka, a tydzień temu dziadek. Tnę się już od kilku lat. Teraz jest co raz gorzej. Już raz...

Mam 16 lat i jestem dziewczyną. Straciłam wszystko co miałam i teraz nie wiem co mam robić.

W 2006 roku umarła mi matka, a tydzień temu dziadek. Tnę się już od kilku lat. Teraz jest co raz gorzej. Już raz wylądowałam w szpitalu - próba samobójcza. Mój ojciec nic sobie z tego nie robi. Nie mieszkam w Polsce, więc nie widuję się z babcią, która została sama, nie wiem czy sobie poradzi… Mój ojciec nawet nie pozwolił mi jechać na pogrzeb dziadka. Nie czuję się w stanie uśmiechać się. Kiedy podchodzi do mnie znajomy lub znajoma wyćwiczyłam sztuczny uśmiech. Nie wiem jak długo jeszcze pociągnę. Nie chce mi się żyć. Szkoła to jedyne miejsce mojej ucieczki, nie muszę patrzeć na to, jak mój ojciec się cieszy z życia. Boję się nawet coś do niego powiedzieć, żeby mnie nie uderzył. Rozmawiam z nim tylko kiedy naprawdę muszę. Od dawna piszę wiersze, bo na papierze można napisać wszystko. Papier się nie odezwie. Nikogo nie zbeszta. Łzy kołyszą mnie do snu każdego wieczora.

Nie umiem już sobie poradzić. Mam znajomych, którzy chcą mi pomóc, ale ja nie wiem jak mam tę pomoc przyjąć. Chciałam już iść do psychologa, ale boję się, że mój ojciec się o tym dowie, a wtedy to się źle dla mnie skończy. Pomocy.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to tylko egoizm i próba przejścia przez życie po najmniejszej linii oporu czy może jestem nienormalna?

Nie odczuwam takich uczuć jak miłość czy tęsknota i nie chodzi mi tylko o miłość do osoby odmiennej płci.Mój problem wiąże się z tym, że nie potrafię się określić w kontaktach z mężczyznami, na początku tłumaczyłam to sobie w ten...

Nie odczuwam takich uczuć jak miłość czy tęsknota i nie chodzi mi tylko o miłość do osoby odmiennej płci.Mój problem wiąże się z tym, że nie potrafię się określić w kontaktach z mężczyznami, na początku tłumaczyłam to sobie w ten sposób, że może jeszcze nie trafiłam na tego jedynego (w końcu jestem młodą osobą) i z nadzieją czekam dalej, ale jakiś czas temu zrozumiałam, że nie tylko o mężczyzn chodzi, zauważyłam, że nie darze żadnymi uczuciami przyjaciół, rodzeństwa, rodziców...

Bardzo źle się z tym czuję, ale nie potrafię w żaden sposób wpłynąć na zmianę mojego podejścia do ludzi. Często kieruje mną niewytłumaczalny gniew i wstręt do teoretycznie bliskiej mi osoby (np. przyjaciółki czy mamy) mówię wtedy okropne rzeczy, które nie rzadko są bolesną prawdą - problem polega na tym, że mówię to w okrutny sposób i po pewnym czasie bardzo tego żałuję. Zdaję sobie wtedy sprawę, że to we mnie tkwi problem, a nie w nich, żal mi się siebie robi jak pomyślę, że rodzice, przyjaciele kochają mnie, innych ludzi, potrafią dzielić uczucia na innych. Ja nie potrafię nic poczuć. Myślę czasem, że muszę być straszną egoistką albo mieć serce z kamienia.

Nie chcę się nad sobą użalać - po prostu męczy mnie stan rzeczy, który utrzymuje się już bardzo długo, w sumie to od kiedy pamiętam tak jest. Nie potrafię określić moich planów na przyszłość, nie mam żadnych celów w życiu. Czasem po prostu nie mam ochoty otwierać ust, żeby odpowiadać na jakieś bezsensowne pytania zadawane przez rodziców czy znajomych. Kiedy problemy mnie przerastają, myślę, że lepiej było by umrzeć i nie przejmować się niczym. Moja egzystencja opiera się głównie na tym, że godzę się ze stanem rzeczy na który i tak nie mam żadnego wpływu, a moje życie upływa gdzieś obok. Mam wrażenie, że jestem tylko biernym obserwatorem.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty