Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 4 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Nienawidzę szkoły. Co robić? Dłużej już nie wytrzymam

Mam 16 lat, chodzę do 1 kl. LO - nienawidzę szkoły. Codziennie rano kiedy mam do niej iść jest mi niedobrze, a wieczorami kiedy siedzę sama w pokoju myślę tylko o szkole i o upokorzeniach, które mnie jutro spotkają....

Mam 16 lat, chodzę do 1 kl. LO - nienawidzę szkoły. Codziennie rano kiedy mam do niej iść jest mi niedobrze, a wieczorami kiedy siedzę sama w pokoju myślę tylko o szkole i o upokorzeniach, które mnie jutro spotkają. Obiecuję sobie to, że się zabiję, a od dwóch dni zabieram ze sobą nóż do pokoju i próbuję kaleczyć się w żyły i szyję. Bardzo się boję i już dłużej tego nie wytrzymam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co mi jest? Chciałabym jeszcze kiedyś normalnie żyć...

Witam, mam19 lat. Od 3lat nie potrafię się uśmiechać jak kiedyś, a jak się uśmiechnę to po chwili łapię doła, zaczynam płakać, słuchać muzyki dołującej czytać smutne blogi. To się zaczęło jak mama zaczęła pić, a od 3 miesięcy jej...

Witam, mam19 lat. Od 3lat nie potrafię się uśmiechać jak kiedyś, a jak się uśmiechnę to po chwili łapię doła, zaczynam płakać, słuchać muzyki dołującej czytać smutne blogi. To się zaczęło jak mama zaczęła pić, a od 3 miesięcy jej nie ma w domu i ciągle płaczę, zamartwiam się o nią. Tata mówi, że ona już nie wróci, bo sama sobie wybrała takie życie i nas już nie chce, ale dlaczego tak jest? Piszę, płaczę, ręce mi się trzęsą, ciągle krzyczę bez powodu, aby się wyżyć, ale nic nie pomaga. Co robić? Ja chcę jak kiedyś żyć, już nie wiem co to jest uśmiech, szczęśliwe życie... :(

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Czy życie to kara dla osoby bez pomocy?

Ile bym nie dala, pomogła, to i tak zero wdzięczności. Brak mi sił - czy bliscy nie potrafią zrozumieć, że ciężko mi na tym świecie samej, bez zrozumienia i pomocy? Jak dać do zrozumienia bliskim, że muszą niebawem zrozumieć,...

Ile bym nie dala, pomogła, to i tak zero wdzięczności. Brak mi sił - czy bliscy nie potrafią zrozumieć, że ciężko mi na tym świecie samej, bez zrozumienia i pomocy? Jak dać do zrozumienia bliskim, że muszą niebawem zrozumieć, że moje życie niedługo się skończy i by zrozumieli, że męczyłam się na tym świecie?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy powinnam skontaktować się z psychiatrą?

Jestem w wieku licealnym. Od ponad roku jestem smutna, zgorzkniała, odczuwam wstręt do swojej osoby, odczuwam nieuzasadniony lęk, mam niekontrolowane napady gniewu (nie jest to agresja, po prostu czuję złość). Czasem czuję nieodpartą chęć zadania sobie bólu,...

Jestem w wieku licealnym. Od ponad roku jestem smutna, zgorzkniała, odczuwam wstręt do swojej osoby, odczuwam nieuzasadniony lęk, mam niekontrolowane napady gniewu (nie jest to agresja, po prostu czuję złość). Czasem czuję nieodpartą chęć zadania sobie bólu, co robię, kiedy wpadam w histerię - głównie drapanie po szyi. Występuje to, kiedy np. mama stwierdza, że nie muszę osiągać dużo - mam wysokie ambicje. Twardo stoję przy swoich racjach, argumentuję je tak, aby nikt nie mógł ich negować. Mam wrażenie, jakby moje myśli były poplątane, a wnętrze rozbite na kawałki. Jest to stan męczący, więc proszę o rychłą odpowiedź. Jest mi ciężko, nie potrafię sobie pomóc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Nerwica, depresja czy normalne zachowanie?

Witam! Mam 16 lat, niedługo 17. Żeby się nie rozpisywać po prostu opisze moje niepokojące dolegliwości. Zawsze byłam osobą wrażliwą, z niską samooceną, każde złe słowo skierowane do mnie, najmniejsza kłótnia kończy się łzami w oczach. Często się wszystkim przejmuję,...

Witam! Mam 16 lat, niedługo 17. Żeby się nie rozpisywać po prostu opisze moje niepokojące dolegliwości. Zawsze byłam osobą wrażliwą, z niską samooceną, każde złe słowo skierowane do mnie, najmniejsza kłótnia kończy się łzami w oczach. Często się wszystkim przejmuję, nie mogłabym kogoś obrazić, bo później przez 3 dni o tym myślę.

Denerwuje mnie wiele błahych rzeczy i to bez powodu ( np. to że mój chłopak był u kolegi, gdy ktoś nawet mama wejdzie do mojego pokoju, jak pojawi się jakaś reklama na stronie internetowej) - wtedy mam ochotę powyzywać tego kogoś, wykrzyczeć się, ale się powstrzymuję, bo po co później mam myśleć o tym jak ktoś to odebrał.

Nieraz siedzę ze znajomymi, jest wszystko OK, nagle z nikim nie rozmawiam wszystko wydaje mi się beznadziejne, nudne, bez sensu, mam ochotę się popłakać. Gdy rano wstanę i mam dobry humor, to nawet rozlanie herbaty czy rozsypanie cukru potrafi mi go zepsuć na cały dzień.

W szkole idzie mi nawet dobrze, ale nie ma dnia kiedy bym się nie przejmowała, że dostanę złą ocenę (chociaż wszystkiego się nauczyłam). Nieraz też rano wstaje i sobie myślę "jak zwykle będzie zły dzień". Mam wielu przyjaciół, chociaż im ufam to nigdy nikomu się nie zwierzam, nie ma takiej osoby, której bym wszystko mówiła.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Pierwszoklasista a szkoła - jak pomóc synowi przetrwać?

Witam. Problem dotyczy mojego synka, który ma 7 lat i w tym roku poszedł do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Do zerówki również chodził do tej samej szkoły, więc większość dzieci zna doskonale i zawsze opowiada jak fajnie jest w szkole....

Witam. Problem dotyczy mojego synka, który ma 7 lat i w tym roku poszedł do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Do zerówki również chodził do tej samej szkoły, więc większość dzieci zna doskonale i zawsze opowiada jak fajnie jest w szkole. Ostatnio jednak opowiada coraz mniej miłe sytuacje.

Jest w klasie jeden chłopiec, który jest w pewnym stopniu agresywny i ewidentnie się go "czepia", czasem nawet uderzy. Ja uczę syna aby nie bił dzieci tylko poinformował wychowawczynię jeśli dzieję się coś złego. On tak właśnie robi. Niestety sytuacje podobne powtarzają się prawie codziennie i syn zaczyna mnie prosić, abym nie posyłała go do szkoły. Zgłosiłam sprawę wychowawczyni oraz rozmawiałam z Panią ze świetlicy, ale obawiam się, że to nie wiele zmieni. Rozmawiałam nawet z tym niegrzecznym chłopcem. Nie chodzi tylko o tego jednego chłopca z klasy bo zdarzało się, że inne dzieci też zaczepiały mojego synka.

Zastanawiam się czy dobrze robię mówiąc mu aby nie oddawał jak go ktoś uderzy tylko powiedział Pani. Mój mąż mówi, że syn musi oddać aby inne dzieci wiedziały, że on się nie boi. Nie wiem co mam robić, jak umocnić syna w przekonaniu, że nie musi się nikogo bać, jak dodać mu odwagi? Jak dzieci mówią mu coś przykrego albo się z niego śmieją to on od razu płacze. Tłumaczę mu, że dzieci takie są i że on też czasami się śmieję z innych, powtarzam, aby obracał to w żarty to dzieci przestaną się śmiać, gdy zobaczą, że ich głupie żarty nie robią na nim wrażenia.

Dziwi mnie zachowanie mojego syna ponieważ w domu, jak i z kolegami z podwórka zachowuje się zupełnie inaczej, jest odważny, a nawet często przemądrzały, ma mnóstwo pomysłów na zabawy, jest pomocny i bardzo mądry. Dlaczego w szkole jego pewność siebie znika i pojawia się obawa i lęk. W zerówce nie miał takich problemów mimo, że chodził do tej samej szkoły i do tej samej świetlicy.

Co mogę zrobić aby dodać synkowi odwagi i aby wywołać w nim ponownie radość z chodzenia do szkoły? Myślę, że na psychologa jest za wcześnie. Zaznaczę, że mam bardzo dobry kontakt z synem więc wiem, że mnie zawsze posłucha. Jeśli jednak mu powiem aby był odważniejszy, to nie zadziała, bo przecież to nie jest prośba np. o odrobienie lekcji, sprawa odwagi i zachowania leży przecież w jego psychice. Proszę o poradę, ewentualnie podpowiedź w kwestii jakiejś literatury, która pomoże mi odpowiednio się zachować i pomóc synkowi. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak poradzić sobie z tym, że moja była dziewczyna chciała się zabić?

Moja była dziewczyna chciała popełnić samobójstwo… Była pijana. Podeszła do mamy i się z nią pożegnała. Brat ją znalazł w komórce jak wisiała na sznurku, mama ją szybko odcięła… Przeżyła, jest na OIOM-ie. Co mam zrobić? Źle mi z tym, nie radzę sobie. To wszystko się działo 11 października.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Nie mogę już tak dłużej... Czy poradzę sobie sama ze swoimi emocjami?

Karolina, 16 lat. Nie potrafię się uporać z przeszłością. O moim dzieciństwie staram się jak najmniej pamiętać, bo kojarzy mi się z alkoholizmem ojca, krzykiem matki i klepaniem biedy... Łatwo wpadam w gniew i ranię moich bliskich, ostatnimi czasy zdarza...

Karolina, 16 lat. Nie potrafię się uporać z przeszłością. O moim dzieciństwie staram się jak najmniej pamiętać, bo kojarzy mi się z alkoholizmem ojca, krzykiem matki i klepaniem biedy... Łatwo wpadam w gniew i ranię moich bliskich, ostatnimi czasy zdarza mi się to coraz częściej. Nie chcę tego, nie zniosę... Przecież mam nowe, lepsze życie!

Kilka lat temu wraz z matką porzuciłyśmy ojca i miejsce, do którego się przywiązałam. Niedługo potem ojciec zmarł, a ja nawet nie zatęskniłam. Niedawno moja mama wzięła po raz drugi ślub z facetem, który naprawdę jest dla niej dobry. To, co było złe jest już za mną, a ja nadal zawodzę na każdym kroku...

Jestem beznadziejna. Jestem podła. Złośliwa. Impulsywna. Za to przed klasą mam problem się odezwać, nie jestem w stanie podnieść ręki i pochwalić się swoją wiedzą, mam ochotę zapaść się pod ziemię kiedy nauczyciel mnie o coś zapyta. Jestem uosobieniem porażki. Mam pełno lęków. Kiedy moje życie wreszcie zaczęło się układać znów to psuję. Obawiam się, że moje możliwości autodestrukcyjne sięgają zenitu. Czuję się, jakbym zasługiwała na najgorsze.

Mam dwie przyjaciółki, przed którymi nie umiałabym wydukać słowa, gdyby przyszło mi się zwierzyć z tego o czym tu piszę, przed jakimkolwiek psychologiem face to face było tak samo, dlatego piszę tutaj... Postanowiłam, że nigdy się z nikim nie zwiążę, nie chcę żadnych dzieci ani związku. Nie chcę już nikogo więcej ranić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co się ze mną dzieje? Czy wahania nastroju mogą być aż tak silne i częste?

To zaczęło się już od września. Zachowuję się tak jakbym miała jakąś nerwicę, tzw. krzyczę na wszystkich, oskarżam ich o swoje niepowodzenia, płaczę i zachowuje się egoistycznie. Często po takich krzykach, płaczu przychodzi czas wybuchu śmiechem, euforią, nawet jak...

To zaczęło się już od września. Zachowuję się tak jakbym miała jakąś nerwicę, tzw. krzyczę na wszystkich, oskarżam ich o swoje niepowodzenia, płaczę i zachowuje się egoistycznie. Często po takich krzykach, płaczu przychodzi czas wybuchu śmiechem, euforią, nawet jak z tą osobą się uprzednio kłóciłam, to potem mówię do niej miłe słowa i przepraszam. Nie panuję nad swoją agresją. Nienawidzę siebie, swojego wyglądu i zachowania, które często ulega wahaniom. Mam 17 lat, być może to wynik burzy hormonalnej, ale czy by aż tak to miało wpływ na ponad 10-krotne wahania nastroju w ciągu dnia?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jestem już na skraju moich sił. Co robić?

OK, miejmy te moje marne wypociny z głowy. Wiec mam 15 lat. Od kilku miesięcy (a może nawet i dłużej) jestem na zmianę albo bardzo smutna albo po prostu… Nie. Nie mogę powiedzieć szczęśliwa. Ale albo mam świadomość (albo sobie...

OK, miejmy te moje marne wypociny z głowy. Wiec mam 15 lat. Od kilku miesięcy (a może nawet i dłużej) jestem na zmianę albo bardzo smutna albo po prostu… Nie. Nie mogę powiedzieć szczęśliwa. Ale albo mam świadomość (albo sobie tak wmawiam), że jest OK, że będzie lepiej, że wszystko się ułoży. Tylko trzeba czekać. Bo już na pewno za miesiąc, tydzień, po świętach będzie lepiej. I czuję taki powiedzmy - przedsmak szczęśliwości. Choć czasem i to dziwne, złudne uczucie, że jest OK, że się wszystko ułoży. I mijają te wszystkie terminy, a wcale lepiej nie jest, wcale nic się nie układa i nie zmienia.  

Mieszkam w raczej małym mieście. I to też mi doskwiera. Czuję, że tu nie ma żadnych możliwości, ŻADNYCH. Dusi mnie to, że w ciągu 1,5 godziny jestem w stanie przejść się od początku do końca. Mam tylko jedną przyjaciółkę, o!i tu tez mam wątpliwości, bo np. mam dwie koleżanki w klasie, z którymi czuję bardziej się koleguje. I one mnie tak bardziej traktują pod przyjaźń. A ja nie. Nie chcę. Jakoś nie czuję, że mogłoby coś z tego być. Kilka miesięcy temu bardzo się w taką jedną przyjaźń zaangażowałam, a zostałam potraktowana jak zużyta zabawka. Nagle nastąpił koniec. I to jaki. Na poziomie przedszkola, ale wiem, że gdyby to była prawdziwa przyjaźń to tak by nie było. Bo wątpię czy prawdziwa przyjaźń polega na stwierdzeniu, że coś nam jednak w tej osobie nie pasuje i po 2 latach znajomości zostawieniu bez słowa, olewaniu całkowitym, a z początku ze złośliwościami.

Może jestem trochę aspołeczna? Nie doceniam ludzi, których mogę mieć? Tylko chcę innych? A z tym też mam problem? Bo jak mam niby się z kimś kto dla mnie wyda się interesujący zapoznać? Znając moje zdolności konwersacji takie zapoznania byłoby jedna wielką farsą! A za swoją klasą naprawdę nie przepadam. Nie że mi dokuczają czy coś w tym rodzaju. Nie. Po prostu banda dzieciarni. Naprawdę. Wchodzę i czuję się jakbym wracała do lat przedszkolnych. Czuję czasem ogromną, ale to ogromną potrzebę samotności. Nie czasem. Dość często. Zamknąć się w pokoju z czekoladą i A. Christie i odpłynąć.

Nie mam chłopaka, co też mi coraz bardziej doskwiera. Tak wiem, że przyspieszyć miłości nie można. Tak. Tyle, że ja naprawdę marzę, żeby się w kogoś wtulić i wypłakać. Żeby się ktoś mną opiekował. Dbał. Kochał. Po raz enty podkochuję się w kimś nieszczęśliwie, chociaż akurat co do tego problemu to zauważyłam, że zawsze wybieram osoby, z którymi być bym nie mogła. Zajęte, starsze. Tak jakbym sama się domagała nieszczęśliwego zakochania. Chociaż parę miesięcy temu stwierdziłam, że to bez sensu. I póki co na razie serce (umysł?)nie robi mi takich wybryków.

A na dokładkę mój ojciec ma problemy z alkoholem. Duże problemy.Relacje rodzinne też dość dziwne, skomplikowane. Z mamą są naprawdę dobre. Wiadomo, zdarzają się kłótnie i gorsze dni, ale ogółem jest naprawdę dobrze. A z ojcem? Dziwne uczucie nie przepadać za własnym ojcem. Choć nie. Gdy z miesiąc nie pije to nawet go lubię. Ale kochać to go kochałam jakieś 3, 4 lata temu. Teraz już ani nie chcę, ani nie potrafię. Zdecydowanie nie chcę. Nie ma honoru, jest egoistą i myśli tylko i wyłącznie o sobie. Wiem, że brzmi to trochę jak mamrotanie humorzastej nastolatki, ale to nie tylko mój pogląd. To po prostu widać – jest dwulicowy, humorzasty i obrzydliwy. I teoretycznie rzecz biorąc to aż dziw, że nie mam wstrętu do mężczyzn. Jednego dnia miły - drugiego skończony cham.

Są takie dni kiedy myślę, że najlepiej byłoby to skończyć. I tu pojawia się moja bezradność, bo nie chcę się zabić. Ale nie chcę też żyć. Zresztą uważam samobójstwo za cholerny egoizm, na który raczej nie potrafiłabym się zdobyć. A! Znów biorę lek (Deprim). Kiedyś brałam go sporadycznie i wydawało mi się mi pomagał. Teraz znowu (jakiś tydzień?10 dni?) temu zaczęłam i o ile na początku może minimalnie mi coś dawał, to teraz nic. Pocieszenia „inni mają gorzej” jest jednym, które na mnie działa i które wzbudza we mnie poczucie niewdzięczności. Ale ile można się pocieszać, że ktoś ma większe nieszczęścia? I nie chcę rady w stylu idź do psychologa. Moja mam ma wystarczająco dużo problemów (chora babcia, ojciec, kredyt) żeby jej jeszcze dorzucić. Zapewne żałosne i durne te wypociny. Ale cóż. Ja już naprawdę jestem na skraju moich sił i nie mam pojęcia ile jeszcze wytrzymam. Ach! Życzę miłego dnia.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co mam zrobić, żeby mnie polubili?

Witam. Staram się rozmawiać z moimi rówieśnikami z klasy, jednak oni mnie lekceważą. Czuję się przy nich jak jakaś ściana. Nie mogę sobie dać rady. Śmieją się ze mnie. Czasami kolega prosi mnie, żebym zanim poszedł i zaprowadzi mnie do...

Witam. Staram się rozmawiać z moimi rówieśnikami z klasy, jednak oni mnie lekceważą. Czuję się przy nich jak jakaś ściana. Nie mogę sobie dać rady. Śmieją się ze mnie. Czasami kolega prosi mnie, żebym zanim poszedł i zaprowadzi mnie do swojej dziewczyny i mnie przed nią ośmiesza, że ją kocham i takie tam. Postanowiłem się uczyć, że ich zatka. Wyszło mi, bo zdobywam 4 i 5 lecz oni jeszcze bardziej. Nie rozumiem. Chcę się zabić, pomóżcie proszę. Co mam zrobić, żeby mnie polubili?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Nie potrafię uporządkować swojego życia, czuję się strasznie bezradny. Co robić?

Witam. Jestem 20 letnim mężczyzną i ciekawi mnie to czy mam problem. Zacznę może od tego: od 12 roku życia do 17 roku trenowałem hokej, na który zostałem zapisany silą przez ojca. Przez pierwsze całe 5 lat nie sprawiało mi...

Witam. Jestem 20 letnim mężczyzną i ciekawi mnie to czy mam problem. Zacznę może od tego: od 12 roku życia do 17 roku trenowałem hokej, na który zostałem zapisany silą przez ojca. Przez pierwsze całe 5 lat nie sprawiało mi to żadnej przyjemności, czułem się odludkiem wśród kolegów z klubu, miałem tego dość, ale kiedy zrezygnowałem z tego sportu żeby ratować sytuacje w szkole, która była coraz gorsza, zrozumiałem, że była to chyba jedyna pożyteczna rzecz, jaką w życiu robiłem. Myliłem się co do tego, że nie sprawiało mi to przyjemności, a możne nie sprawiało, tylko po prostu miałem cały czas jakieś zajęcie? Teraz nie mam niczego. Ledwie zdałem do drugiej klasy liceum, ale problemy się dopiero zaczynały.

Przez prawie cały drugi rok w liceum nie było mnie w szkole, ale udało się wszystko nadrobić tak, że mógłbym zdać do następnej klasy, gdyby, no właśnie - nie wiem czemu po prostu to olałem. Miałem dość nauczycieli, ludzi w tej szkole, swojej klasy, z wyjątkiem przyjaciela, którego tam poznałem. Od 2 lat jestem bez szkoły i bez pracy. Miałem 2 dziewczyny przez ten czas i tylko one się dla mnie liczyły i nic więcej, poświęcałem cały swój czas jaki miałem tylko im i czekałem tylko na to żeby się z nimi spotkać. Obie mnie zostawiły. Przez jedną z nich zacząłem się ciąć, ale kolega mnie uratował.

Ciągle siedzę w domu. Pracowałem w kilku miejscach, ale zaledwie po 2-3 tygodniach rezygnowałem, bo ludzie mi tam tez nie pasowali, alienowałem się od wszystkich. Próbowałem znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie, hobby, ale znowu po na prawdę krótkim czasie nudziło mnie to i nie sprawiało żadnej satysfakcji. Obecnie mam znowu dziewczynę, ale znowu ten sam problem. Liczy się tylko ona, ale chyba dlatego, że tylko ona mnie uszczęśliwia. Często płaczę, myślę nad tym czemu postąpiłem kiedyś tak, a nie inaczej i robię sobie z tego powodu wyrzuty sumienia. Jestem ciągle poddenerwowany, często podnoszę głos bez potrzeby, czuję się nieszczęśliwy, wszystko mnie przytłacza… Najchętniej bym ciągle spał, bo po prostu mam święty spokój.

Teraz zaczynają się również problemy z ostatnią osobą, która mnie uszczęśliwia, czyli z moją dziewczyną. Czepiam się o byle co i zaczynamy się coraz częściej kłócić, a było kiedyś tak fajnie. Po prostu zaczynam mieć często chwile kiedy od niej też chcę mieć spokój. Straciłem kontakt z prawie wszystkimi moimi znajomymi i to z mojej winy, bo nie chciało mi się z nimi widzieć, nie oddzwaniałem, nie odpisywałem - chciałem mieć spokój. Nie potrafię uporządkować swojego życia, wziąć się do kupy, nie wiem od czego zacząć i czuję się strasznie bezradny. Straciłem prawie kompletnie apetyt. Jeszcze 2 lata temu jadłem bardzo dużo, teraz potrafię nie jeść przez kilka dni żyjąc na kawie i papierosach.

Kiedyś nie zwracałem uwagi na to jak wyglądam. Teraz czuję, że wyglądam coraz gorzej chociaż wg wielu osób jestem bardzo przystojny, potrafię zawsze znaleźć coś co mi nie pasuje, nie czuję się dobrze sam ze sobą. Moje zainteresowanie seksem bywa bardzo chwiejne. Czasami jest normalnie, ale o wiele częściej tak, że po prostu mógłby seks dla mnie nie istnieć, chyba najdłużej trwający taki okres kiedy seks nie był mi w ogóle potrzebny trwał ze 3 miesiące. Wiem, że napisałem to bardzo chaotycznie i niespójnie, ale nie wiedziałem też jak to napisać i jak opisać to, co czuję - naprawdę to ciężkie. Pozdrawiam i mam nadzieję, że dostanę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego nikt nie chce mnie zaakceptować?

Dlaczego nikt nie chce mnie zaakceptować? Od przedszkola jestem nielubiany :(, nie wiem dlaczego - mam 14 lat i nadal nie jestem akceptowany. Od 1 klasy do 6 podstawowej tez byłem nieakceptowany. Jestem normalny, ale zadaję sobie tylko takie pytanie:...

Dlaczego nikt nie chce mnie zaakceptować? Od przedszkola jestem nielubiany :(, nie wiem dlaczego - mam 14 lat i nadal nie jestem akceptowany. Od 1 klasy do 6 podstawowej tez byłem nieakceptowany. Jestem normalny, ale zadaję sobie tylko takie pytanie: „Dlaczego nikt nie chce mnie zaakceptować?”. Czasami mam chęć zabić tych, którzy mnie nie akceptują. Czasami to tak serce mi mocno bije, tak jakby chciało mi pęknąć z bólu.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Ratunku! Jak mam przetrwać w szkole?

Już nie mam siły znowu tam jutro pójść, do tej szkoły, nie mam siły znosić tych ciągłych upokorzeń i poczucia, że jestem najgorsza w klasie. Czasami na lekcjach nie mogę się opanować i napływają mi łzy do oczu i...

Już nie mam siły znowu tam jutro pójść, do tej szkoły, nie mam siły znosić tych ciągłych upokorzeń i poczucia, że jestem najgorsza w klasie. Czasami na lekcjach nie mogę się opanować i napływają mi łzy do oczu i wtedy obiecuje sobie, że to mój ostatni dzień w szkole. Dzisiaj wieczorem znów mam w ręce nóż i obiecuję sobie, że się zabiję, nie wiem czy to wytrzymam do jutra. Proszę o szybki ratunek.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co mam ze sobą zrobić, jak sobie pomóc?

Już od dłuższego czasu zastanawiam się co mi jest. Tnę się od 5 klasy podstawówki, na początku były to drobne ranki robione agrafką, ale teraz to dużo i żyletką. Gdy tylko zdarzy mi się jakaś mała wpadka, zasmucę się lekko,...

Już od dłuższego czasu zastanawiam się co mi jest. Tnę się od 5 klasy podstawówki, na początku były to drobne ranki robione agrafką, ale teraz to dużo i żyletką. Gdy tylko zdarzy mi się jakaś mała wpadka, zasmucę się lekko, od razu myślę o żyletce.

Cały dzień niczym jakąś mantrę powtarzam sobie, że się nienawidzę, myślę już tak automatycznie jak nakręcona lalka. Jestem okropnie wrażliwa wystarczy, że ktoś mi powie jakąś drobną obelgę biorę to sobie okropnie do serca, ktoś sobie ze mnie zażartuje, powie coś nie przyjemnego - ja zapamiętuję to, myślę nad tym cały dzień i wpisuje to sobie gdzieś w głowie jako kolejną wadę. Gdy ktoś mnie odrzuci lub powie coś niemiłego ja po prostu czuję takie okropne ukłucie w sercu, nie radzę sobie z tym, a najgorsze jest to, że ja nigdy tej osobie o tym nie powiem, nie upomnę jej, że mnie to obraża lub smuci, nawet jak to jakaś bliska mi osoba przypadkowo to zrobi - ja milczę udaję, że nic takiego nie miało miejsca. Dopiero w domu lub gdy nikogo nie ma przy mnie płacze, smucę się i tnę.

Najdziwniejsze w moim charakterze jest to, że w szkole przy znajomych, rodzinie uśmiecham się, udaje szczęśliwą, zabawną, radosną. Moja jedyna dobra koleżanka mówi, że jestem towarzyska, zawsze uśmiechnięta itp. Gdy jestem sama w domu pokazuje swój prawdziwy charakter, emocje. Nie mogę spojrzeć w lustro, nienawidzę się, mam tysiące wad i kompleksów jeszcze więcej, noszę byle jakie męskie ubrania, które mają zakryć te wady. Całymi dniami przesiaduję na krześle lub leżę w łóżku i słucham muzyki, takiej bardzo smutnej, i rozmyślam o wszystkim i o niczym, a najczęściej o tym, że nie mam nikogo, że jestem tak okropnie sama i że nawet nie mam komu o tym powiedzieć.

Mam jedną dobrą koleżankę, ale boje się jej powiedzieć jak się czuje, zwierzyć jej się, boje się, że mnie wyśmieje, że powie, że jestem głupia... Ostatnio miewam myśli samobójcze. Co ja mam z sobą zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Wszystko mnie denerwuje - jaka może być tego przyczyna?

Mam 17 lat. Od dłuższego czasu wszystko mnie drażni ;( Nawet głupie pytanie rodziców "jak tam w szkole". Bez powodu się denerwuję i naskakuję na wszystkich. Czy może to być spowodowane nadczynnością tarczycy? A jak nie to jakie są tego przyczyny? I jak zapanować nad sobą?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Izolacja, niechęć, apatia - jak zwalczyć to wszystko?

Witam! Jestem kobieta, mam 22 lata. Właściwie trudno mi od czegokolwiek zacząć, bo ja tak naprawdę nie mam pojęcia co możne być przyczyna stanu/samopoczucia, w którym się znajduje. Z jednej strony uważam, że nie powinno być żadnego powodu dlaczego czuje...

Witam! Jestem kobieta, mam 22 lata. Właściwie trudno mi od czegokolwiek zacząć, bo ja tak naprawdę nie mam pojęcia co możne być przyczyna stanu/samopoczucia, w którym się znajduje. Z jednej strony uważam, że nie powinno być żadnego powodu dlaczego czuje się, tak jak się czuje. Jednak z drugiej strony mam wrażenie, że chyba nie jest dobrze, a przynajmniej powinno być lepiej.

Może powinnam zacząć od kilku zdań o sobie. Uważam się za osobę relatywnie silną psychicznie, nie mam problemów z samooceną, nie jestem zakompleksioną szarą myszką, potrafię bronić swoich racji, itd. Mimo, że niejednokrotnie usłyszałam, że jestem cyniczna i sarkastyczna (często również apodyktyczna) a moje wypowiedzi ociekają ironią, to z powodu jakichś innych cech mojego charakteru ludzie do mnie lgną, lubią mi się zwierzać, ufają mi. Mam trojkę rodzeństwa, z czego tylko nasza najmłodsza siostra mieszka z rodzicami, a ja oraz starsi brat i siostra żyjemy w rożnych krajach. Całą moją rodzinę kocham do bólu i wiem, że jeśli tylko będę kogokolwiek potrzebowała, to oni będą przy mnie. Wiem, że jestem młoda i mogę wszystko, bo jak nie teraz, to kiedy?

Właśnie skończyłam studia i mogę zacząć karierę, mogę też wyjechać gdzieś na koniec świata albo po prostu kontynuować obecną pracę, która nie sprawia mi jakiejś wielkiej przyjemności, ale też nie czuję, że jest mi w niej źle. I tu właśnie zaczynają się schody, bo ja czuję się tak neutralnie, jakbym była zawieszona w czasie i przestrzeni i nie potrzebuję żadnych zmian. Jest mi obojętne co będzie się ze mną działo, najlepiej czuję się gdy jestem sama, bo nie muszę niczego udawać, nie muszę udawać, że kogoś lubię, nie muszę nikogo tolerować. Zazwyczaj czytam książki, coś piszę, oglądam filmy, przeszukuję internet w poszukiwaniu do niczego niepotrzebnych mi informacji lub wyciszam się słuchając muzyki. Uciekam w mój mały, bezpieczny świat. Tylko, co jakiś czas mam uczucie, że to nie jest pełnia życia i żeby być szczęśliwą muszę być z ludźmi.

Wydaje mi się jednak, że nauczyłam się być sama, wytrenowałam się do samotności i samowystarczalności do tego stopnia, że moje kontakty z innymi ograniczają się do koniecznych codziennych rozmów, grzecznościowych pozdrowień, itd. i na tym koniec, nie interesuje mnie co robią inni po pracy, czy jak spędzili dzień wolny - takie codzienne sprawy wydaja się przyziemne i monotonne. Moja praca czy krąg znajomych (który de facto zmienia się bardzo często) wymagają ode mnie jakiejś dozy socjalizacji. Zazwyczaj jest jakieś wspólne wyjście i oczywiście, aby rozmowy o całej tej rutynie dnia codziennego nie były takie nudne, leję w siebie alkohol. Nie pamiętam już takiego wyjścia, po którym wróciłabym do domu w miarę trzeźwa. Najczęściej kończy się przysłowiowym urwanym filmem i tylko drobnymi przebłyskami z poprzedniego wieczoru. Tak jest mi łatwiej, bo w ten sposób też nie muszę udawać, alkohol usprawiedliwia każde głupie zachowanie a im więcej wypiję, tym życie wydaje się mniej gorzkie.Dodatkowo nie ufam ludziom, w takim sensie, że nie potrafię się otworzyć, rozmawiać. Wychodzę również z założenia, że każdy ma jakieś swoje bolączki i nikt nie będzie chciał wnikać w moje problemy czy rozważania, wiec rozmyślam o wszystkim sama.

Dawno temu straciłam też wiarę w to, że kiedykolwiek stworzę szczęśliwy i udany związek, bo niestety po każdym dotychczasowym zostawałam cała w rozsypce i z głęboko zranionym sercem. Mój ostatni partner tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Szczęśliwie ze sobą trwaliśmy aż do momentu, kiedy mnie zostawił, kompletnie się odciął, a ja do tej pory nie wiem dlaczego. I jeszcze jest mnóstwo innych rzeczy, które mogły lub mogą mieć wpływ na mnie, burzliwa przeszłość i niemniej zawarowani teraźniejszość, ale chyba delikatnie i pokrótce opisałam siebie.

Jak powiedziałam, czuję, że coś jest nie tak, wiec zabrałam się za sztuczną reanimację mojego życia, bo przecież kiedyś byłam inna, a bynajmniej inaczej się czułam. Zapisałam się na kurs norweskiego, będę wśród ludzi, ale nie będzie tak przyziemnie, odstawiłam całkowicie alkohol i przy wspólnych wyjściach zamiast lądować w pubie chodzimy do restauracji, kina czy na kawę itd. Jeszcze tylko wyreguluje swoje godziny snu i zacznę spać więcej niż 3-4 godziny dziennie, a zamiast przez cały dzień podjadać rożne ciastka i ciasteczka zacznę odżywiać się zdrowo, to może coś się zmieni. Kto wie? Są chęci, potrzebny jeszcze motor do działania. Lorelai

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak poradzić sobie z wybuchami złości?

Od dwóch tygodni kumuluje się we mnie złość. Nie wiem o co chodzi, bo zawsze byłam osobą radosną i pełną energii. Zawsze też starałam sienie ranić uczuć innych, a teraz mam to gdzieś i mogę wszystkim powiedzieć nawet niemiłe...

Od dwóch tygodni kumuluje się we mnie złość. Nie wiem o co chodzi, bo zawsze byłam osobą radosną i pełną energii. Zawsze też starałam sienie ranić uczuć innych, a teraz mam to gdzieś i mogę wszystkim powiedzieć nawet niemiłe rzeczy. I często to robię nie myśląc o tym co powiedziałam. Cały czas jestem zła i zdenerwowana. Trzęsą mi się ręce i ciężko mi się oddycha. Mam ochotę wyżyć się na czymś, w coś uderzyć, coś rozwalić. Są chwile, gdy jestem tak zdenerwowana że che mi się płakać. Próbowałam już głębokich oddechów, liczenia do 10, a nawet medytacji, ale nic mi nie pomaga! Czy ze mną coś się dzieje?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Straciłam siedem lat mojego życia. Co dalej?

Mam 31 lat, jestem matka wspaniałego chłopca i mężatka. Od siedmiu lat mieszkam w Niemczech i od siedmiu lat moje życie przypomina jedną wielką pomyłkę. Każdego dnia, budząc się rano, zastanawiam się jaki cel sobie postawić, żeby tylko się nie...

Mam 31 lat, jestem matka wspaniałego chłopca i mężatka. Od siedmiu lat mieszkam w Niemczech i od siedmiu lat moje życie przypomina jedną wielką pomyłkę. Każdego dnia, budząc się rano, zastanawiam się jaki cel sobie postawić, żeby tylko się nie załamać.

Mówię sobie, że jest dobrze, mam kochającego męża, zdrowego synka, ładne mieszkanie i nie cierpię głodu, ale jestem oderwana od świata, w którym byłam szczęśliwa, od rodziny, od Polski. Każdy mi mówił "minie dwa lata, przejdzie ci", minęło siedem i jest coraz gorzej. Najgorsze, że nikt mnie nie rozumie i wręcz dziwią się, że chcę wracać do Polski, mój mąż na początku chciał wrócić, ale teraz, będąc tu już 15 lat, stwierdził, że nie jest w stanie w Polsce zapewnić nam takiego bytu jak tutaj, no i służba zdrowia w Polsce jest skandaliczna. Ale dla mnie najważniejsze jest tylko być tam, mogę być biedniejsza, ale szczęśliwa.

Tutaj poznałam ludzi od najgorszej strony, przestałam wierzyć właśnie tutaj w dobroć ludzką. Każdego dnia coś mi przypomina mój dom w Polsce, będąc na spacerze szukam w drzewach podobieństwa do polskich drzew... Tęsknota zmieniła mnie - nie śmieję się już jak kiedyś, w ogóle się nie śmieję, a najgorsze, że straciłam sens życia, a wiem, że muszę żyć dla mojego synka, ale nie mam już siły walczyć o każdy dzień.

Straciłam siedem lat mojego życia - siedem lat łez, tęsknoty - nie wiem co robić, nie chcę zniszczyć mojej rodziny, sama wychowywałam się bez ojca (umarł jak miałam 2 latka), więc chcę żeby mój synek miał pełną rodzinę, ale dłużej nie zniosę tego życia.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Jak poradzić sobie z problemami uczuciowymi?

Witam! Nie wiem od czego zacząć, możne zacznę od początku. Z tym problemem już nie wiem co zrobić, dlatego szukam na razie porady w internecie, jeżeli to nie będzie skutkować jak nazbieram pieniądze udam się do psychologa. Otóż chodzi o...

Witam! Nie wiem od czego zacząć, możne zacznę od początku. Z tym problemem już nie wiem co zrobić, dlatego szukam na razie porady w internecie, jeżeli to nie będzie skutkować jak nazbieram pieniądze udam się do psychologa.

Otóż chodzi o to, że byłem kiedyś u psychologa, bo miałem kilka problemów. Jednym z nich były myśli obrazy jakie stawiały mi przed oczami z kiedyś poznaną dziewczyną, były to obrazy kontaktów fizycznych itp., często kiedy np. byłem ze swoją dziewczyną. Następnym problemem było wyzywanie mojej partnerki, a jeszcze jednym problemem było to, że nie potrafiłem określić czy ją kocham. Otóż psycholog stwierdził, że działa to na zasadzie nakręcania się, że raz pomyślę i zaraz się nakręcam i tak cały czas, poradził mi co mam robić i kazał zgłosić się na wizytę. Lecz mi te "obrazy"i wyzwiska ustały i finanse za bardzo mi na to nie pozwalają żeby udać się tam ponownie.

Zostaje problem z "kochaniem". Jestem z dziewczyna dwa lata i cztery miesiące, na 1 rocznicę wytatuowałem sobie jej imię. Potem jakoś zaczęło się walić wszystko, jakieś kłótnie itp. Lecz z tym "kochaniem" to było tak, że nie potrafiłem tego określić, po wizycie doszedłem do wniosku, że kocham. Ale to chyba nie w tym jest problem. Zauważyłem od pewnego czasu ze mam problem ogólny chyba z emocjami w stosunku do partnerki. Zakładając, że spotkam się z nią, jak zadam sobie pytanie po co chce się spotkać nie potrafię sobie odpowiedzieć. Kolejnym przykładem jest to, że kiedy zadam pytanie sobie czy ją kocham też nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Jeżeli coś mówię jej, to nie mówię tego stanowczo. Nie wiem czym to jest spowodowane, w ogóle zero uczuć, nie wiem co jest grane. Bylem i jestem z nią szczery, mówiłem jej o rzeczach jakich nikt nie wie.

Zaufałem na 100% i ufam dalej i wiem, że nie powie. Powiedziałem o rzeczach takich, że jeżeli by ktoś się dowiedział, to bym chyba musiał się zabić, żeby mieć spokój. Wracając do tematu: nie potrafię się określić dlaczego tak zrobiłem, czy kocham, co czuję. Mam ogólny problem z uczuciami. Mam 20 lat, nie wychodzę na dwór do znajomych, bo przeprowadzając się do nowego miasta po jakimś czasie poznałem dziewczynę, z która jestem do tej pory i tylko z nią spędzałem czas. Brak jakichkolwiek zainteresowań. Nie jestem pogodny i wesoły, jestem raczej osobą taką smutną, choć w towarzystwie nie do końca.

Nie wiem co jest ze mną, czy to problem z uczuciami? Z emocjami? Nie mam pojęcia, dlatego proszę o radę co robić. Dodam, że nasz związek wisi na włosku przez to wszystko. Proszę o szybką odpowiedź. W razie jakichkolwiek pytań chętnie odpowiem, by móc wspólnie rozwiązać ten problem. Dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty