Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Zbyt często oddaję się marzeniom - jak skupić się na realnych sprawach?

Witam, chciałabym prosić o opinię, czy potrzebuję pomocy specjalisty w temacie, który mnie martwi. Ostatnio mnóstwo czasu poświęcam na marzenia. Mam swój wyimaginowany świat, o którym często myślę, głównie polega to na tym, że dotwarzam w swojej głowie jakieś scenariusze....

Witam, chciałabym prosić o opinię, czy potrzebuję pomocy specjalisty w temacie, który mnie martwi. Ostatnio mnóstwo czasu poświęcam na marzenia. Mam swój wyimaginowany świat, o którym często myślę, głównie polega to na tym, że dotwarzam w swojej głowie jakieś scenariusze. Nie jest to nic nierealistycznego, ale raczej niewiele ma wspólnego z moją obecną sytuacją. Martwię się tym, bo marnuję na to mnóstwo czasu w pracy i poza nią. Próbuję się pilnować, przywoływać do porządku, bo wolę bardziej poświęcić się realnym rzeczom, ale czasami mimowolnie do tego wracam. Chcę skupić się na realnym życiu i nie wiem, jak pozbyć się tych myśli z mojej głowy. Zastanawiałam się, dlaczego tak mocno do tego wracam? Próbowałam ustalić jakąś przyczynę. Generalnie jestem zadowoloną osobą z życia. Jest kilka rzeczy, które chciałabym zmienić, ale ogólnie rzecz biorąc nie mogę narzekać. Jakie kroki powinnam poczynić, żeby zacząć z tym walczyć? Silna wola nie zawsze mi niestety wystarcza. Z góry dziękuję za odpowiedź.

Bo ję się wychodzić z domu i rozmawiać z ludźmi - czy jestem wariatką?

Witam, mam 21 lat od 16 roku życia boję się dosłownie wszystkiego, nie potrafię załatwić żadnych spraw, ponieważ się wstydzę i boję, że mnie ktoś skrzyczy, krzywo się na mnie popatrzy, wstydzę się iść sama do sklepu itp. Gdy jestem...

Witam, mam 21 lat od 16 roku życia boję się dosłownie wszystkiego, nie potrafię załatwić żadnych spraw, ponieważ się wstydzę i boję, że mnie ktoś skrzyczy, krzywo się na mnie popatrzy, wstydzę się iść sama do sklepu itp. Gdy jestem zmuszona kogoś o coś zapytać to mam ochotę płakać i uciec. Prawdopodobnie obleję drugi rok studiów, bo nie wyobrażam sobie iść do wykładowców po brakujące wpisy (bo się boję, że przychodzę po terminie), gdy trzeba gdzieś zadzwonić proszę siostrę, żeby się za mnie podszyła i zadzwoniła, bo ja się wstydzę i boję. Rzadko wychodzę z domu, bo tam czuję się bezpiecznie, nie cierpię miejsc, gdzie są tłumy, nigdy nie poszłabym sama do restauracji czy kina. Rodzina zmusza mnie, żebym sama coś załatwiła a ja wtedy czuję panikę i strach. Gdy ktoś powie mi coś nieprzyjemnego, mam ochotę umrzeć i myślę o tym zdarzeniu całymi tygodniami, wtedy czuję się nikim. Ciągle tylko analizuje, co ktoś sobie pomyśli o mnie, co ktoś miał na myśli, itp. Ponadto odczuwam nieustanne zmęczenie, senność, apatię. Nie mam na nic ochoty (bo i tak wszystkiego się boję), nie mam pasji, chęci,woli. Czuję strach i wielki niepokój ale nie wiem przed czym, nie mam myśli samobójczych, chcę żyć, ale nic mi się nie chce. Wydaje mi się, że nikt mnie nie rozumie, świat w moich oczach jest okrutny i czuję się bezsilna. Jeżeli chodzi o fizyczne dolegliwości to często się czerwienie, oblewa mnie zimny pot, drży mi prawa dłoń, gdy jestem zdenerwowana na klatce piersiowej, twarzy i ramionach, czasami na udach pojawiają mi się wielkie czerwone plamy, choć nawet, gdy się nie denerwuje też mi wyskakują i czuję się wtedy bardzo spięta. W nerwowych sytuacjach zawsze cała się trzesę. Chce mi się płakać ale nie mam powodu, jednak mam pragnienie płakać i krzyczeć, czy mam jakąś fobię?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy stan psychiczny ma wpływ na postęp choroby?

Witam, mam 31 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie nefrokalcynozę. Rok temu urodziłam córeczkę i okazało się, że wyniki pogorszyły się. Od 3 miesięcy nie funkcjonuję normalnie, mam bardzo obniżony nastrój, często płaczę bo nie mam sił by... Witam, mam 31 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie nefrokalcynozę. Rok temu urodziłam córeczkę i okazało się, że wyniki pogorszyły się. Od 3 miesięcy nie funkcjonuję normalnie, mam bardzo obniżony nastrój, często płaczę bo nie mam sił by zajmować się dzieckiem. załamuje mnie myśl, że kiedy przyjdzie czas na dializy nie będę spędzać z moim dzieckiem aż tyle czasu. Chciałabym jeszcze pożyć i wychować malutką ale cały czas myślę, że może mnie zabraknąć a myśli te chyba już ostatecznie odbierają mi siły. czuję się coraz gorzej i nie potrafię cieszyć się życiem. rozmyślam tylko, że to niesprawiedliwe, że jestem chora itd. Chciałabym wiedzieć czy nastawienie do choroby, brak jej akceptacji może przyspieszać jej rozwój? Dziękuję za odpowiedź. Partycja
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd

W jaki sposób pomóc siostrzenicy?

Mam siostrzenicę w wieku 26 lat, która od najmłodszych lat przejawiała niepokojące zachowanie. Mianowice bardzo często, jak była malutka obijała się pleckami o tapczan, jak już większa to wręcz całym tułowiem, a co najgorsze głowa z całej siły głową. Przy...

Mam siostrzenicę w wieku 26 lat, która od najmłodszych lat przejawiała niepokojące zachowanie. Mianowice bardzo często, jak była malutka obijała się pleckami o tapczan, jak już większa to wręcz całym tułowiem, a co najgorsze głowa z całej siły głową. Przy tym była dzieckiem, bardzo niespokojnym, przekornym, złośliwym. Cała rodzina napierała na siostrę, żeby dziecko leczyła, ale ona twierdziła, że z tego wyrośnie albo, że była u lekarza, ale dziecko broni się przed lekami i nie chce ich przyjmować. I tak sytuacja pogarszała się, siostrzenica była coraz bardziej agresywna, a siostra twierdziła, że nie może jej nawet zabrać do lekarza, ponieważ siostrzenica wyrywa się itd. W szkole była cicha, nieśmiała, nikt żadnej nieprawidłowości w jej zachowaniu nie widział. Dziś moja siostrzenica zachowuje się strasznie, mówi do siebie, a właściwie kłoci się ze sobą, nie można jednak zrozumieć zbyt dobrze co ona mówi, jednak dużo jest wulgarnych słów. Bardzo często wyłącza się z rozmowy i myślami jest bardzo daleko. Tylko uśmiecha się do siebie. Maniakalnie co chwilę myje ręce i to bardzo długo, ale najgorsze jest to, że pod wpływem emocji lubi znikać i zamykać się w swoim pokoju. A ja podpatrzyłam co ona robi i oniemiałam – ona macha rękoma, jakby kogoś biła, akurat miała szczotkę do włosów i tą szczotką w powietrzu obijała mnie albo siostrę, potem zaczęła szybko kręcić głową i targać włosy. Straszne wrażenie! Potem podpatrywałam nieraz jeszcze - pięścią waliła się w skronie albo w otwartą dłoń pięścią, różnie. Niestety nie da sobie tego powiedzieć, nie można z nią nawet na ten temat rozmawiać, zaraz odchodzi zamyka się i prawdopodobnie w ten sposób odreagowuje jak pisałam wyżej. Siostra jest bezsilna, dziewczyna jest już dorosła, z pracy ją co chwilę zwalniają. Popracuje tydzień, dwa i szuka następnej. A tak przy pierwszym wrażeniu to normalna dziewczyna, ładna, inteligentna, kokieteryjna, odpowiedzi składne, logiczne. Żaden lekarz w trakcie 5-minutowej wizyty nie stwierdzi żadnego psychicznego uszczerbku na zdrowiu. Jak mogę pomóc siostrze (bo ona jest bardzo pesymistycznie nastawiona co do skuteczności i możliwości leczenia swojej córki) i oczywiście siostrzenic? A chodzi o jej egzystencje w życiu, marzy o założeniu rodziny itd. Ale ze swej choroby nie zdaje sobie sprawy i nie chce nawet słyszeć, że potrzebuje pomocy. Pozdrawiam, Gasza  

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz

Czy to tylko wahania nastrojów czy już depresja ?

Mam nadzieję, że ktoś odpowie na mój dość długi post. Więc tak mam na imię Jacek, mam 22 lata, jestem młodą osobą obecnie studiującą w Krakowie. Ze swoim pytaniem nie wiem czy mam się zwrócić do psychologa czy już psychiatry...

Mam nadzieję, że ktoś odpowie na mój dość długi post. Więc tak mam na imię Jacek, mam 22 lata, jestem młodą osobą obecnie studiującą w Krakowie. Ze swoim pytaniem nie wiem czy mam się zwrócić do psychologa czy już psychiatry, więc może przejdę do sedna sprawa. Co jest moim głównym powodem, iż postanowiłem napisać pytanie? Zawód miłosny. Doznawałem w swoim życiu wielu zawodowych miłosnych, z którymi musiałem się jakoś pogodzić, radziłem sobie z tym lepiej lub gorzej. Wróciłem niedawno z wakacji z pozytywnym nastawieniem i energią do życia, a odpoczynek się przydał bo rok był ciężki i pracowity, głównie ze względu na studia, zarówno egzaminy i zawód miłosny, który się przydarzył. Niestety, to wszystko co dobre zburzyła mnie informacja, iż osobą, do której coś więcej czułem niż do koleżanki czy dobrej przyjaciółki, znalazła sobie chłopaka. Ogólnie rzecz ujmując ten faktem specjalnie bym się nie przejął, gdyby to nie, iż brat jej, utwierdzał mnie w przekonaniu, że żadnych partnerów życiowych nie szukają, jak widać albo była to ściema lub musiała coś wydarzyć co zmieniło życie tej koleżanki. Zamurowało mnie to. Ja już o niej zapominałem jako o "przyszłej miłości" wiedząc, że ze starań nici i znów ją zacząłem jako dobrą znajomą ze studiów, niestety ta wiadomość znów zburzyła "Mój Świat" i trochę czułem się nie fair, że niby osoba z nikim nie chcą się wiązać, a jednak się związała. Jak widać wystarczyło 2 tygodnie nieobecności w kraju i tyle się wydarzyło. Niestety już było trochę tych zawodów miłosnych i nieodwzajemnionych miłości, więc często już ten fakt irytuję i frustruję. Inni moi rówieśnicy, w moim wieku lub też nieco starsi czy młodsi żyją w związkach, często mając, jakby to powiedzieć w "dorobku" na "koncie" liczbę przeżytych związków czy ilość partnerów w swoim życiu.  Trochę przytłaczający ten fakt, gdyż ja tak naprawdę nie byłem w takim związku tak naprawdę, więc nie wiem jak to jest "być w związku". Więc jak można zbudować związek nie mając w ogóle doświadczenia? Lata mijają i co roku zastanawiam się jaka jest przyczyna tego wszystkiego? Czy to jest moja wina czy jest ze mną jest nie tak? Czy jest coś nie tak z tymi kobietami, ze światem? Może urodziłem w nie w tych czasach. Może na ten przebieg ma wpływ to co doznałem w dzieciństwie. Otóż, w dzieciństwie, byłem osobą z nadwagą, ale wysoką, a trzeba sobie powiedzieć, wbrew osobom, która wmawiają, że tylko charakter się liczy, iż wygląd jest pierwszą ważnym czynnik, aby zwrócić czyjąś uwagę, bo osobowość czy charakter, jest ważny dla podtrzymania znajomości. A raczej dzieci w wieku szkolnym nie są tolerancyjne. Po jakimś czasie, z powodu mojej tuszy nikt nie dokuczał mi, ale miałem wyraźnie wrażenie od dziewczyn, może nie powiedziane wprost, ale za sygnalizowane, że "nie jestem w ich typie", często podając, iż rzekomo szukają kogoś z innym charakterem, a ja i tak wiedziałem, że o wygląd chodzi. Tak było przez podstawówkę, gimnazjum oraz liceum.  Jednak w liceum nastąpił pierwszy mały przełom, postanowiłem się wziąć się za siebie i zacząć się odchudzać z dobrymi skutkami, straciłem na wadzę, w nowym roku szkolnym licealnym, wszyscy z klasy, ze szkoły, zwłaszcza koleżanki były pod dużym wrażeniem :), "dobrze wyglądasz", "ale schudłeś", było to budujące i na pewno poprawiło w podniesieniu swojej własnej wartości oraz w byciu bardziej otwartym na ludzi. W 2007 roku poznałem dziewczynę w liceum, która była o rok młodsza ode mnie. Po bliższym poznawaniu się, lepiej się dogadywaliśmy, gdy się dowiedziałem, że ma chłopaka, to raczej przyjąłem to na spokojnie, więc traktowałem ją jak koleżankę, dobrą koleżankę, kilka miesięcy później, dowiedziałem, że jest wolna, rozstała się z chłopakiem, więc można było spróbować zadziałać flirtem, stwierdziłem "a może się uda". Faktycznie coraz lepiej się nam rozmawiało, byliśmy dość bliskimi znajomymi na tym etapie, często rozmawialiśmy, pisaliśmy sms'a nawet ona bardziej do mnie niż ja do niej. Często też dzwoniła, aby się zwierzyć. Nawet zdarzało się, że dość dwuznacznie się zachowywała, w czasie imprez łapiąc mnie za pośladki. Niestety jakiś czas później zaczęło się coś psuć. Zaczęła unikać mnie. Było mniej rozmów, mniej sms'ów, mniej telefonów, w szkole też się rzadko pojawiała, chciałem się dowiedzieć co jest tego powodu, z wcześniejszych rozmów wynikało, że miałem problemy osobiste, głównie rodzinne i ze szkołą, więc może dam jej czas, aby wszystko sobie poukładała, a ja miałem zdawać maturę w maju 2008 roku, więc stwierdziliśmy, że w wakacje po maturze się spotkamy. Maturę zdałem i przez okres wakacyjny, próbowałem się spotkać bez skutku, dopiero we wrześniu udało mi się z spotkać pogadać, czemu się do mnie odzywa, dlaczego tak długo unikała kontaktu. Stwierdziła wówczas, że "nie miała jak zadzwonić odpisać", choć mi się wierzyć nie chciało. Od naszej wspólnej koleżanki dowiedziałem, że już kogoś ma, a powodem tego iż mnie unikała, było to iż się do niej przystawiałem. Tylko, ciekawe, że to ona wobec się tak zachowywała, że to ona się bardziej przystawia do mnie niż ja do niej. Więc pomimo wcześniejszych zawodów miłosnych, to był pierwszy poważny cios. Przez miesiąc dochodziłem do siebie, byłem załamany. Znów zacząłem przybierać na wadzę, ja ją traktowałem jako bliską osobę, a ona potraktowała jedynie jako "pocieszyciela" na trudne chwilę, nie byłoby problemu, gdyby od początku dała zrozumienia, że tylko przyjaźń, a niżeli dawania dwuznacznych sygnałach. Po miesiącu doszedłem do siebie, rozpocząłem 2 letnie studium hotelarskie. Ludzi, który poznałem byli bardzo fajni i przyjaźni nastawieni do mnie, więc trochę poprawiało mi nastrój. w 2009 w lutym nastąpił ważny przełom w moim życiu, po drugi postanowiłem się odchudzać, ale tym bez wspomagaczy, siłownia i dieta. W czerwcu 2009 schudłem sporo, nabrałem sportowej sylwetki, znów znajomymi, koledzy, a zwłaszcza koleżanki, byli pod wrażeniem mojej przemiany, tym razem ta przemiana miała większy wydźwięk. Wtedy naprawdę poczułem się wtedy po raz pierwszy lubiany i w pełni akceptowany przez ludzi. Nawiązywałem sporo kontaktów znajomości, w końcu czułem się jak "normalny człowiek", poprzedni "stary Jacek" zniknął, pojawił się "nowy Jacek". A wówczas nieudanym podrywami czy zawodami miłosnymi, nie przejmowałem się koniecznie. Rok później 2010 w październiku, rozpocząłem tym razem już studia. Poznałem tam jedną dziewczynę, fajna była, ale traktowałem ją jako koleżankę ze studiów, jakoś nie wzbudziła mnie jakiś szczególnych uczuć pomimo faktu iż była wolna, nie mała chłopaka. Dobrze się rozmawiało i dogadywało, zwłaszcza jak jeszcze inne osoby z roku studiów się integrowały, więc zaczęła się krystalizować niezła paczkę przyjaciół ze studiów. W 2011 roku na przełomie marca i kwietnia, doznałem nagłego impulsu i stwierdziłem, skoro "ona mnie lubi" i jest wolna, więc spróbuję, może tylu wyrzeczeniach, przemianach i przeżyciach, może się uda tym razem. Wszystko szło zgodnie z planem, gdyby nie to, iż zarówno ona jak i inni znajomymi ze studiów dowiedzieli się o moich zamiarach wobec niej. Okazało się, że jednak odrzuca te moje zaloty, może nie ona bezpośrednio, ale jej brat, który też jest na tym samym roku, iż nie szukają partnerów, żeby dać sobie spokój, fakt, że ktoś daje mi kosza osobiście, jakoś bym to przełknął, ale to się wydarzyło publicznie i przy naszej paczce znajomych, trochę było wstyd, że tak się stało i tu nastąpiło drugie załamanie. Co prawda, w krótszym odstępie czasu doszedłem do siebie, ale trochę w pamięci pozostał ten wstyd. Pogodziłem się z tym, więc traktowałem ją jako dobrą znajomą, wspólne imprezy naszej paczki ze studiów, jakoś niwelowały tam te wydarzenie. Wyjechałem pod koniec lipca tego 2011 roku na wakacje, a wróciłem nie dawno w sierpniu kilka dni temu. A później już wiadomo co było, to co napisałem na początku wiadomości. Ten cios, trzeci był chyba najboleśniejszy z tych wszystkich. Teraz w głównej mierze skupiam się na wrześniowej poprawce egzaminów, ale myśli na temat, że znów zostałem oszukany, nie znikają. Nie wiem co będzie za parę dni, tygodni czy miesięcy czy tą przygnębienie zniknie? A może to już depresja? Bo już powoli wszystko mnie to już przerasta. Co robić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak poradzić sobie ze strachem przed galeriami i dużymi sklepami?

Witam, mam pytanie dotyczące moich lęków. Mam 22 lata, od jakiegoś półtora roku mam problem robienia zakupów w większych przestrzeniach a zwłaszcza mam problem jak mijam ludzi na korytarzu pomiędzy sklepami. Czuję jakbym miała zaraz zemdleć, kręci mi się w...

Witam, mam pytanie dotyczące moich lęków. Mam 22 lata, od jakiegoś półtora roku mam problem robienia zakupów w większych przestrzeniach a zwłaszcza mam problem jak mijam ludzi na korytarzu pomiędzy sklepami. Czuję jakbym miała zaraz zemdleć, kręci mi się w głowie, mam mgłę przed oczami. Nie wiem czym to jest spowodowane. Czytałam że może utratą kogoś bliskiego. Ale to było dawno kiedy mój brat zginął w wypadku (7 lat temu). Dzisiaj znowu wyszłam z moim chłopakiem na zakupy i mimo tego, że on był przy mnie odczuwałam pewien lęk/panikę. Proszę o pomoc, mieszkam obecnie za granicą od pół roku.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Lęki nocne - jak pomóc córce?

Witam. Moja 15-letnia córka przeczytała (nawet nie do końca) pewną książkę. Rano czekała na mnie ze słowami: "oddaj tę książkę, nie chcę jej dalej czytać". Nie znam treści tej książki i nie wiem, czy powinnam najpierw ją poznać, ale proszę...

Witam. Moja 15-letnia córka przeczytała (nawet nie do końca) pewną książkę. Rano czekała na mnie ze słowami: "oddaj tę książkę, nie chcę jej dalej czytać". Nie znam treści tej książki i nie wiem, czy powinnam najpierw ją poznać, ale proszę o radę co zrobić, ponieważ ona od dwóch nocy boi się zasnąć, bo twierdzi, że jak zasypia to ONI (?) wychodzą i coś do niej mówią. Boi się nawet opowiedzieć mi o co chodzi, bo wraca jakieś przerażenie. Jak mogę jej pomóc? Chciałam, żeby spała ze mną, ale ona mówi, że to nic nie da, bo i tak zaśnie i to się będzie działo.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Boję się, że mogę być chory, ale odczuwam lęk przed szukaniem pomocy - co robić?

Witam, bardzo proszę o pomoc. Ta wiadomość to jedynie na co mnie stać. Panicznie boję się szukać pomocy, nie chcę mieć tej świadomości, że może coś być ze mną nie tak. Przedstawię państwu moją historię od początku. Gdy byłem małym...

Witam, bardzo proszę o pomoc. Ta wiadomość to jedynie na co mnie stać. Panicznie boję się szukać pomocy, nie chcę mieć tej świadomości, że może coś być ze mną nie tak. Przedstawię państwu moją historię od początku. Gdy byłem małym dzieckiem bardzo bałem się chodzić do zerówki, później do szkoły podstawowej, gimnazjum i technikum. Odkąd pamiętam zawsze byłem jakiś zgaszony i zamknięty w sobie, nie rozumiałem sensu chodzenia do szkoły, bolał mnie brzuch, straszny stres, duszności. W wieku ok. 16 lat zacząłem trenować na siłowni. Bardzo dobrze się w tym odlazłem, był to mój mały świat poukładany, tłumaczyłem sobie wszystko sam. Jeżeli nie skończę, nie zdam, czy cokolwiek będę mógł wrócić do swojego świata, podnoszenia ciężarów i budowania kulturystycznej sylwetki. Nigdy jakoś nie byłem specjalnie szczęśliwy jak ćwiczyłem, zawsze byłem smutny, nic mnie nie cieszyło, trening, jedzenie, sen i codzienna walka by być coraz większy. Paliłem czasami marihuanę i właśnie nigdy nie mogłem dojść do siebie, gdy zapaliłem nagle zdawałem sobie sprawę, że może się sam okłamuję, że powinienem być kimś innym w życiu niż próbuję być. Dostrzegałem jakieś dziwne rzeczy w ludziach, jak bym miał w głowie aparat i robił zdjęcia wyostrzające wadę każdego. Najgorsze jednak zaczęło się niedawno, gdy dowiedziałem się o swojej chorobie kręgosłupa - musiałem przestać ćwiczyć. Nie ćwiczę już dwa lata i czuję się strasznie zniszczony, niedożywiony, przemęczony, bezsilny, brak mi pewności siebie ciągle płacze, gdy jestem sam, zdaje mi się, że ktoś jest ze mną jak jestem sam i mnie obserwuje. Mam to coś w głowie, jakby ktoś tam mieszkał jest do dla mnie straszne. Nie wiem czy nerwica lękowa, depresja dwubiegunowa, a najbardziej się boję, że to schizofrenia. Bardzo proszę o pomoc, wskazówkę do kogo się udać o pomoc. Boję się o siebie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Lęki po rzuceniu palenia - czy to normalne?

Witam! Mam 26 lat. Parę lat temu leczyłem się u psychologa, miałem objawy nerwicy. Od około miesiąca mam dziwne lęki (mam wrażenie, że coś się złego wydarzy, że zemdleję, nikt nie będzie mógł mi pomóc). Wszystko się zaczęło,...

Witam! Mam 26 lat. Parę lat temu leczyłem się u psychologa, miałem objawy nerwicy. Od około miesiąca mam dziwne lęki (mam wrażenie, że coś się złego wydarzy, że zemdleję, nikt nie będzie mógł mi pomóc). Wszystko się zaczęło, gdy rzuciłem palenie (paliłem 7 lat). Od kilku dni mam dziwne myśli - że życie jest niemożliwe, nierealne, że zaczynam wariować. Lęki nasilają się wieczorem. Czy to depresja, a być może przez nagłe odstawienie nikotyny? Czy to coś poważnego? Ile to jeszcze może trwać? Pozdrawiam

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Zaburzenia lękowe z atakami paniki - czy można się z nich całkowicie wyleczyć?

Witam! Byłam u psychiatry w związku z moimi stanami lękowymi i napadami paniki. Pani psychiatra zapisała mi R*** i T*** doraźnie. Powiedziała, że z takich zaburzeń nie wychodzi się już do końca życia. Owszem, są gorsze i lepsze okresy,...

Witam! Byłam u psychiatry w związku z moimi stanami lękowymi i napadami paniki. Pani psychiatra zapisała mi R*** i T*** doraźnie. Powiedziała, że z takich zaburzeń nie wychodzi się już do końca życia. Owszem, są gorsze i lepsze okresy, w zależności od tego, co się w życiu dzieje, można też się wspomagać lekami, ale to zawsze już tam gdzieś zostanie. Najskuteczniejsza jest psychoterapia, w połączeniu z lekami, ale nigdy nie będzie poprawy na 100%. W internecie za to czytam, że zaburzenia są wyleczalne. Jak to jest? Czy faktycznie już nie ma powrotu do stanu przed tymi zaburzeniami? Pozdrawiam, A

odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Marta Hat
Lek. Marta Hat
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Boję się swoich uczniów - czy to normalne?

Uczę w szkole prawie 10 lat. Od zawsze chciałam pracować w szkole i udało się. Zawsze lubiłam swoją pracę, kochałam dzieci, żyłam tym, co robię. Potrafiłam całe dnie przygotowywać się do zajęć. Od jakiegoś czasu dziwnie czuję się w pracy....

Uczę w szkole prawie 10 lat. Od zawsze chciałam pracować w szkole i udało się. Zawsze lubiłam swoją pracę, kochałam dzieci, żyłam tym, co robię. Potrafiłam całe dnie przygotowywać się do zajęć. Od jakiegoś czasu dziwnie czuję się w pracy. Wcześniej pracowałam na wsi, znałam całą szkołę, rodziców. Teraz jestem w dużym mieście - przeogromna szkoła, a ja nie lubię tam być. Dziwne jest to, że przejmuję się tym, jak odbierają mnie dzieci. Zawsze byłam lubiana. Teraz znowu boję się, że mogę być wyśmiana przez dzieci. Sama nie rozumiem tego wszystkiego. Czuję, że nie mam władzy nad nimi, że będą się ze mnie śmiać jak, np. dziwnie się ubiorę, będę miała wg nich dziwną fryzurę. To jest śmieszne co piszę, ale tak jakoś się czuję. Jak wmówić sobie, że to ja jestem nauczycielem, jak nie przejmować się gadkami dzieci? Jak mam to zrobić sama? Nie chcę psychoterapii.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Słyszę głosy, które mi rozkazują - czy udać się do specjalisty?

Mam 22 lata. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Słyszę w mojej głowie głosy, które mi rozkazują co mam robić. Na przykład, jeżeli czegoś się boję, mam ważny egzamin, to głos w mojej głowie mówi, że go zdam, "jeżeli...

Mam 22 lata. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Słyszę w mojej głowie głosy, które mi rozkazują co mam robić. Na przykład, jeżeli czegoś się boję, mam ważny egzamin, to głos w mojej głowie mówi, że go zdam, "jeżeli zrzucę doniczkę z parapetu." Jeśli tego nie zrobię, to się nie powiedzie. I tak jest prawie ze wszystkim i wtedy znowu pojawia się głos i i każe mi coś dziwnego robić, bo wtedy wszystko będzie dobrze. Mam już dosyć tego. Nasila się to kiedy jestem sama i mam pole do popisu, gdy nic mnie nie hamuje. Wtedy głos każe mi robić chore, dziwne rzeczy. Wykonuję to z przekonaniem, że dzięki temu się uda. Ciągle się czegoś obawiam. Martwię się, że sobie z czymś nie poradzę, nie dam rady itd. Proszę o poradę.

Strach przed poważnym związkiem, fobia zdrady - co robić?

Witam! Na wstępie chciałem zaznaczyć, że byłem u psychologa, ale jestem średnio zadowolony. Pomyślałem, żeby napisać również tutaj, może odpowiedź przyda się innym, ponieważ mam wrażenie, że obecnie dużo osób boryka się z podobnymi problemami. Jestem 25-letnim mężczyzną, heteroseksualnym...

Witam! Na wstępie chciałem zaznaczyć, że byłem u psychologa, ale jestem średnio zadowolony. Pomyślałem, żeby napisać również tutaj, może odpowiedź przyda się innym, ponieważ mam wrażenie, że obecnie dużo osób boryka się z podobnymi problemami. Jestem 25-letnim mężczyzną, heteroseksualnym (takie czasy, że pasuje napisać), pracuje w branży IT, jestem freelancerem, wychowanym przez matkę, ojca nigdy nie widziałem. Dzieciństwo miałem trudne, ale tego nie będę tu pisać. Nie potrafię wytrzymać presji, jaka wiąże się z byciem w związku, również presji społecznej wywieranej mocno na faceta. Obawiam się, że nie będę potrafił utrzymać rodziny, opiekować się żoną, dziećmi, nie sprawdzę się w łóżku, w efekcie zostanę zdradzony. Koło się zamyka. Przerywam wszystkie swoje dotychczasowe związki bardzo szybko. Ostatni zakończyłem, gdy usłyszałem: "Mam nadzieję, że jesteś dobry w łóżku". Na początku to zignorowałem, ale po miesiącu zakończyłem znajomość. Presja mnie pogrążyła. Tak samo pewnie bym zareagował, gdybym usłyszał, coś na temat kupienia drogiego mieszkania, auta czy szybkiej budowy domu. Zadawałem sobie pytanie w stylu: Co jeśli nie jestem dobry? Nici ze związku? A jeśli jednak jestem dobry? Czy kiedyś się nie znudzę? Czy bycie dobrym w łóżku zagwarantuje mi, że nie będę zdradzony w przyszłości? Jak zdefiniować bycie dobrym w łóżku? Ilość danych orgazmów? Czemu seks jest aż tak istotny? Czy seks jest fundamentem współczesnych związków? Czy porno aż tak nam wyprało mózgi, że wszystko sprowadza się do seksu? Mainstreamowe media epatują seksem, popularne portale nie byłyby sobą, gdyby nie było prawie nagich kobiet na pierwszej stronie itp. Wszędzie kult ciała, pieniądza. Efektem jest przedmiotowe traktowanie człowieka. Obserwuję otoczenie. W dużej części znanych mi przypadków związków, to na facecie spoczywa odpowiedzialność dostarczania pieniądza, ogólnie dóbr materialnych, załatwianie wszelkich spraw itd. Kobieta ma tylko dobrze wyglądać i spełniać swoje obowiązki względem mężczyzny. Dominuje kult piękna, seks. Jej odpowiedzialność się zamyka i kończą zainteresowania, chyba, że pojawi się dziecko. Nazywam to prywatną prostytucją, może zdziwaczałem, że tak myślę, ale nie dbam o to. Czasem podrywają mnie mężatki i wszystko sprowadza się w końcu (pomimo nieudolnych prób maskowania swoich rzeczywistych zamiarów) do potrzeby seksu, bo "z mężem w sypialni jest źle. Mam wrażenie, że większość zdrad powoduje właśnie seks. Kobiety mają takiego samego bzika na tym punkcie jak faceci, ale po co się w ogóle wiązać, skoro potem zdradza się lub próbuje z takiego powodu? Z góry odrzucam takie relacje, ponieważ sam obawiam się, żeby nie stać się kiedyś ofiarą zdrady, taki strach przed zemstą losu. Czasem myślę, żeby odłożyć trochę kasy, wybudować domek w górach, schować się z dala od tego społeczeństwa. Co jest ze mną nie tak? Wiem też, że samotnie jest ciężko w życiu, myślałem o samobójstwie, ale nie chcę tego zrobić dopóki żyje mama, później będzie mi wszystko jedno. Jeśli będę sam, to również dostanę odpowiednią etykietę/ki od społeczeństwa i nikt mnie nie będzie traktował poważnie. Żąda się tolerancji dla osób homoseksualnych, a co z tolerancją dla ludzi takich, jak ja? Pozdrawiam!

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak pomóc bratu ze schizofrenią?

  Witam serdecznie, mój brat leczy się na schizofrenię (od 2000 roku, ale przypuszczalnie pierwsze objawy pojawiły się wcześniej) - nie jest już źle, ale czasami nie rozumiem jego toku myślenia. Przykład: Nie wierzy on, że moja żona jest moją...

  Witam serdecznie, mój brat leczy się na schizofrenię (od 2000 roku, ale przypuszczalnie pierwsze objawy pojawiły się wcześniej) - nie jest już źle, ale czasami nie rozumiem jego toku myślenia. Przykład: Nie wierzy on, że moja żona jest moją żoną. Nie wierzy w to, że rodzina od jej strony jest naszą rodziną. Jeśli daję mu jakąś pracę do robienia, aby sobie coś dorobił, bo taką mieliśmy umowę to zazwyczaj się wymiguje od tego twierdząc, że nie podoba mu się nazwa firmy albo, że nazwa strony www kojarzy mu się z jego uczelnią (obliczeniami) - brat ma zrobiony doktorat z fizyki - zrobił go będąc w gorszym stanie niż teraz. Zaproponowałem mu, że jeśli chce to możemy pójść razem do poradni i że mogę mu towarzyszyć, ale niestety nie zgodził się - próbowałem też kontaktować się ze szpitalem, w którym się leczył, ale niestety odmówili mi pomocy ze względu na to, że brat musiałby to potwierdzić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Niepokoję się o swój stan psychiczny - co robić?

Witam! Mam 24 lata, studiowałam na dwóch kierunkach i niedawno skończyłam jeden z nich. Od pewnego czasu (po ciężkiej i stresującej sesji) zaczęłam odczuwać, iż coś dzieje się ze mną niedobrego. Rodzice to bagatelizują a ja czuję, że jest coś...

Witam! Mam 24 lata, studiowałam na dwóch kierunkach i niedawno skończyłam jeden z nich. Od pewnego czasu (po ciężkiej i stresującej sesji) zaczęłam odczuwać, iż coś dzieje się ze mną niedobrego. Rodzice to bagatelizują a ja czuję, że jest coś nie tak. Trzęsące się ręce i nogi, głowa pełna myśli, których nie mogę się pozbyć oraz uczucie nieprzytomnego umysłu (tak jakby wszystko działo się obok mnie a ja nie jestem obecna), ale przede wszystkim problemy z koncentracją (rozmowa z drugim człowiekiem sprawia mi trudności, gdyż nie skupiam się na tym co ktoś do mnie mówi) nie pozwalają mi na normalne funkcjonowanie. Do tego jeszcze brak chęci do życia, zero motywacji, najchętniej nie wstawałabym z łóżka i spała cały czas. Mam kochającego chłopaka, wspaniałą rodzinę, dużo przyjaciół i wszystko co jest potrzebne do życia a nie umiem tego docenić. Jestem jakaś nieobecna, jakbym od jakiegoś czasu żyła w swoim świecie. Czuję jakby przez ostatni, trudny dla mnie w życiu okres coś wewnętrznie się we mnie zablokowało. Nie odczuwam już uczuć i emocji jak kiedyś. Czy możliwe, że uodporniłam się w jakiś sposób na stres? Na domiar tego wszystkiego kilka miesięcy temu zginął mój kolega i również bardzo to przeżyłam. Mam wakacje, chciałabym odpocząć a niestety nie mogę się wyluzować. Chcę gdzieś wyjechać, ale każdy wyjazd nie jest dla mnie przyjemnością tylko jednym wielkim stresem i myślą, "żeby mi nic nie stało się". Nie wiem jak mam sobie pomóc i czy jest ktoś kto byłby w stanie. Próbuję myśleć pozytywnie, bo jestem wielką pesymistką, ale cały czas nurtuje mnie jedna myśl, że w mojej głowie (tak pełnej) dzieje się coś złego. Z góry dziękuję za pomoc i cenne wskazówki.   Pozdrawiam!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz

Nie chce mi się żyć - co robić, jak sobie pomóc?

Witam! Mam 18 lat. Coś jest ze mną nie tak i jest to bardzo męczące. Mam ciągłe zmiany nastroju, ale co gorsze i nastawienia do wszystkiego. Moje poglądy na niektóre sprawy zmieniają się z godziny na godzinę. W jednej chwili...

Witam! Mam 18 lat. Coś jest ze mną nie tak i jest to bardzo męczące. Mam ciągłe zmiany nastroju, ale co gorsze i nastawienia do wszystkiego. Moje poglądy na niektóre sprawy zmieniają się z godziny na godzinę. W jednej chwili marzę o np. szczęśliwym życiu z moim chłopakiem, myślę sobie, że skończę studia i wszystko będzie dobrze itp., a jakiś czas potem moje myśli są skrajnie różne - nie widzę żadnego sensu życia, nic mi się nie chce, najchętniej leżałabym cały dzień i nic nie robiła. Nie chce mi się uczyć, sprzątać, spotykać z ludźmi... Jestem, delikatnie mówiąc, niemiła dla wszystkich, wszystko mnie denerwuje. Kiedy powraca w miarę pozytywne myślenie jestem bardzo smutna i zła na siebie, że w taki sposób zachowywałam się w stosunku do tak wspaniałych ludzi. Do tego mam jeszcze zaburzenia odżywiania (sama do tego doszłam, nikt nie postawił mi diagnozy). Miałam ortoreksję i schudłam 10 kg - miałam skrajną niedowagę, zanikł mi okres, następnie miałam napady kompulsywnego obżarstwa i przytyłam do wagi nawet większej, niż wcześniej. Teraz często mam tak, że zacznę jeść i kiedy jestem już najedzona, czuję się strasznie ociężała i nic mi się nie chce, a jako, że nie mam nic innego do roboty, pozostaje mi tylko dalsze obżeranie się. Oprócz tego, nie mam prawie żadnych znajomych, cały dzień siedzę sama. Moi rodzice pracują, praktycznie z nimi nie rozmawiam (ewentualnie tylko o rzeczach typu co ugotować na obiad itp.). Jedyną osobą, z którą rozmawiam, jest mój chłopak. On wie, że mam problemy ze sobą, często o tym rozmawiamy, cierpliwie znosi moje "napady", to że czasami jestem dla niego nieznośna, próbuje mnie pocieszać itp. Ja mu ciągle powtarzam, żeby poszukał sobie normalnej dziewczyny, że nie wytrzyma tego, że w końcu odpuści, a on się na mnie za to wkurza i mówi, że woli mnie (mi się to w głowie nie mieści, bo jestem naprawdę nie do zniesienia). Czasami, kiedy dobrze się czuję, myślę sobie, że naprawdę mogę mieć normalne życie itd., ale z drugiej strony... nie chce mi się. Wolę wegetować niż wziąć się za cokolwiek, wolę iść na łatwiznę, "nażreć się" i użalać, jaka jestem beznadziejna w samotności i dalej jeść. Jest mi smutno, bo wiem, że moi rodzice, mimo że nie potrafię z nimi rozmawiać w ogóle, mnie kochają i chcą, żebym miała normalne życie. Oni o mnie nic nie wiedzą, bo za mało ze mną przebywają, żeby czegokolwiek się domyślić, a kiedy mam zły humor, myślą, że to po prostu objawy dojrzewania itp. Czasem myślę, że jestem fajną dziewczyną, a czasem, że jestem pustą, nic nie wartą, nie mającą żadnych zainteresowań wredną uciążliwą babą. W dodatku mam problemy ze swoim ciałem. Nie wiem już, co mam robić, czy cokolwiek opłaca się robić. Nie chce mi się żyć. Przerasta mnie to wszystko. Nic mi się nie chce.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam poszarpane nerwy - jak się uspokoić i nie brać wszystkiego do siebie?

Mam rozszarpane nerwy, jak nie uda się coś, chodzi o pracę. W domu jak coś wyjdzie nie tak potrafię dać sobie rozgrzeszenie, ale jak coś w pracy pójdzie źle - nie śpię, nie jem, chodzę w kółko po domu. Przykład:...

Mam rozszarpane nerwy, jak nie uda się coś, chodzi o pracę. W domu jak coś wyjdzie nie tak potrafię dać sobie rozgrzeszenie, ale jak coś w pracy pójdzie źle - nie śpię, nie jem, chodzę w kółko po domu. Przykład: przyjmuję maila i wyraźnie jest napisane - złożyć wydruki do teczki, a ja machnęłam z marginesem, nie zrozumiałam polecenia i potem nerwy. Jaka jest na to rada? Czytać tekst, ale jak poradzić sobie po? Kilka setek w kosz, ale jak ja to przezywam, jakby ktoś mi umarł. Można to porównać, a jak ktoś bliski umrze to nie wiem jak zareaguję, może sfiksuję.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego moje zachowanie uległo diametralnej zmianie?

Mam 18 lat i ostatnio moje zachowanie uległo diametralnej zmianie. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem wręcz okropna. Mam zmienne nastroje, w jednej chwili krzyczę na wszystkich, a po kilku minutach jestem wesoła. Przestało mnie cieszyć życie...

Mam 18 lat i ostatnio moje zachowanie uległo diametralnej zmianie. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem wręcz okropna. Mam zmienne nastroje, w jednej chwili krzyczę na wszystkich, a po kilku minutach jestem wesoła. Przestało mnie cieszyć życie jakie wiodłam dotychczas, zaczęłam izolować się od ludzi z mojego otoczenia. Kiedyś na okrągło przesiadywałam przy komputerze, rozmawiając ze znajomymi. Teraz nie mam nawet ochoty włączać komputera, a na gadu-gadu nie byłam od ponad 8 miesięcy. Z wielu przyjaciół mam teraz tylko dwie przyjaciółki, z której jednej nie ufam do końca. Przeraża mnie to co się ze mną dzieje, nie wiem co mam robić. Straciłam również wiarę we własne siły. Po raz 4 będę podchodzić do egzaminu na prawo jazdy, mimo iż mój instruktor wielokrotnie mówił, że jestem najlepszą kursantką jaką kiedykolwiek uczył. Z piątkowej uczennicy spadłam na trójki. Przestałam ufać ludziom, moja mama twierdzi, że ma to związek z odrzuceniem mnie przez niegdyś moją najlepszą przyjaciółkę, zostawiła mnie dla swojego chłopaka, a ja przez lata naszej przyjaźni traktowałam ją jak siostrę. Często za nią tęsknie, bo tylko ona wiedziała o niektórych sprawach i często uświadamiam sobie, że nie mam z kim się nimi podzielić. Miałam również chłopaka, który poniżał mnie przed naszymi znajomymi, nie potrafił mi okazać takiego uczucia, jakiego oczekiwałam i które ja mu okazywałam. Moja sytuacja zmieniła się odkąd poszłam do liceum. Zawsze byłam towarzyska, wesoła, lubiłam spotykać się ze swymi przyjaciółmi, szkoła była dla mnie miejscem do którego chętnie przychodziłam, byłam również piątkową uczennicą. Jednak wszystko się zmieniło. W liceum poznałam jacy ludzie są naprawdę, tzn. obłudni, fałszywi, nietolerancyjni. Mówią jedno, myślą drugie, a czynią zupełnie coś innego. Śmieją, a raczej wyśmiewają wszystko i wszystkich, twierdząc, że to tylko żarty. Od ponad roku nie lubię chodzić do szkoły, czuje się w niej źle. Ludzie na każdym kroku pragną wbijać sobie wzajemnie noże w plecy. Wszystko to gra pozorów. Przez całą tą sytuację zaczęłam odpychać od siebie najbliższe mi osoby, rodzinę, która chce dla mnie jak najlepiej. Proszę, niech mi ktoś powie co mogę zrobić żeby się zmienić? Żeby być taką jak kiedyś ? zadowoloną z życia młodą dziewczyną, którą znów cieszy zwykła rozmowa na gadu-gadu ze znajomymi.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to choroba psychiczna, czy jakieś inne zaburzenia?

Witam, mam straszny problem, mąż mnie bije, wyzywa i znęca się nade mną psychicznie i fizycznie. Od kilku miesięcy dostaje ataków szału, często bez powodu a bynajmniej tym podwodem nie jest moje zachowanie, mam na myśli to, że mąż często...

Witam, mam straszny problem, mąż mnie bije, wyzywa i znęca się nade mną psychicznie i fizycznie. Od kilku miesięcy dostaje ataków szału, często bez powodu a bynajmniej tym podwodem nie jest moje zachowanie, mam na myśli to, że mąż często zdenerwuje się na kogoś innego, a wyzywa się na mnie. Wygląda to w ten sposób, że zaczyna mnie wyżywać, szarpać, a później bić (cała akcja trwa zazwyczaj od kilku do kilkunastu godzin lub np. całą noc). Bije mnie wszędzie po całym ciele, wyzywa od najgorszych i robi to również w miejscach publicznych. Obecność innych ludzi mu nie przeszkadza. Każe mi odpowiadać na rożne „dziwne” pytania, jeżeli odpowiedź nie jest po jego myśli, a zazwyczaj nie jest, to mnie bije lub jak nie odpowiadam to mnie bije bo nie odpowiadam. Po akcji, zazwyczaj nie wszystko pamięta lub mówi, że nie pamięta. Ogólnie tłumaczy, że nie wie czemu to zrobił. Od 2 miesięcy chodzi 1 x w tygodniu do psychologa – ale to nic nie daje – wszystko się nasila, był u psychiatry który przepisał mu leki na padaczkę, jak je bierze to jest spokojny, ospały, płaczliwy, ale wystarczy że nie weźmie jednej i na drugi dzień znowu dostaje szału bez powodu i mnie bije. Od kilku tygodni staram się z nim rozejść - nie pozwala mi na to –zastrasza mnie, bije i wyzywa. Raz mówi, że wie, że nie możemy być razem, a za parę godzin ze sobie tego nie wyobraża i że to ja nie jestem z nim, ale on jest ze mną. Psycholog zaleciła mu testy Rorschera, jest w trakcie robienia tego. Moim zdaniem on jest chory (odsiedział w życiu dość długi wyrok w wiezieniu) i potrzebuje pomocy. Jjak mam sobie z tym poradzić? Proszę o pomoc, co to mogą być za zaburzenia i jak tego wyjść. Mam roczne dziecko ! Pozdrawiam.

odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Urojony ból, a nerwica natręctw

Dzień dobry, od roku męczy mnie nerwica natręctw. Miałem chyba wszystkie jej objawy: sprawdzanie czy np. woda jest zakręcona, gaz wyłączony, drzwi zamknięte, dotykanie przedmiotów odpowiednią ilość razy (nie miałem tzw. mycia rąk). Biorę 20 mg C*** rano. Wiem,...

Dzień dobry, od roku męczy mnie nerwica natręctw. Miałem chyba wszystkie jej objawy: sprawdzanie czy np. woda jest zakręcona, gaz wyłączony, drzwi zamknięte, dotykanie przedmiotów odpowiednią ilość razy (nie miałem tzw. mycia rąk). Biorę 20 mg C*** rano. Wiem, że bardzo dobra jest psychoterapia, ale jestem za granicą, a mój język obcy nie jest wystarczający, aby ją podjąć. Ale jest OK. Wszystko to pokonałem. Dużo czytam i staram się każde natręctwo zrozumieć i dojść do wniosku, że jest ono bezsensowne. I mogę powiedzieć, że te powyższe natręctwa pokonałem. Ale jednej rzeczy nie mogę pokonać. Mianowicie potrafię wywołać jakiś "urojony ból". Np. dotknę czegoś palcem i zaraz wydaje mi się, że ten palec mnie boli. Cały czas myślę o tym palcu i odczuwam dziwny ból. Ból ten np. nie przeszkadza mi w spaniu, zasypiam OK i śpię dobrze. Rano budzę się i jest w porządku, ale przypominam sobie o tym palcu i znów myślę o nim i odczuwam ten ból. Po prostu gdy myślę o czymś innym czy rozmawiam z kimś nie czuję tego bólu, ból odczuwam tylko wtedy kiedy myślę o tym palcu (nie zawsze jest to palec, może być np. ręka czy noga). I mogę np. kilka dni odczuwać ból palca i nic nie ustępuje. Ale wmówiłem sobie, że jak dotknę go to przestanie boleć. I dotykam raz i w sekundę ból ustępuje. Magia? Co to może być? Wydaje mi się, że jak tylko to zrozumiem to nerwica natręctw będzie pokonana. Ale co to jest? Jak to pokonać, jak przetłumaczyć sobie? Jak o tym nie myśleć?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Patronaty