Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Czy wrócę do normalnego stanu psychicznego?

Witam, Od 2 miesięcy zaczęły się ze mną dziwne problemy. Otóż po zjedzeniu czegoś zaczyna mi bić szybko serce oraz przed oczami mgła, do tego duszności i ścisk w szyi. Przed tymi problemami chodziłem nieco przybity z powodu uczucia w... Witam, Od 2 miesięcy zaczęły się ze mną dziwne problemy. Otóż po zjedzeniu czegoś zaczyna mi bić szybko serce oraz przed oczami mgła, do tego duszności i ścisk w szyi. Przed tymi problemami chodziłem nieco przybity z powodu uczucia w głowie pustki ( takie błądzenia po lesie) wszystko wydaje mi się takie nierealne, ciągle mnie kłuje koło serca, ciężko mi z tym żyć. Wybrałem się do psychiatry - lekarz przepisał mi leki, już 6 dzień jutro będzie. Bóle przeszły, samopoczucie wróciło, lecz w głowie zaczęło mi się dalej wydawać, że co mnie otacza to tak jak by był to sen, gdzie tylko popatrzę oczy tak jakby za późno mi przekazywały obraz :(. Dodam, że śpię dobrze, śnię ciągle, z rana, jak wstanę, czuję się dobrze, lecz gdy przyjdzie południe czuję jakby te ataki chciały wyjść ze mnie, lecz ta tabletka zatrzymuje je, a głowa dalej taka dziwna - co robić?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak mam przetrwać to, że moi rodzice się rozwodzą, a na dodatek jestem gruba?

  Mam 12 lat no i moi rodzice się rozwodzą. Ciągle się kłócą (mój tata miał kochankę), a dziś miał pretensje do mamy, że poszła do pracy (moja mama w piątki i soboty stoi za barem - to żaden zboczony...

  Mam 12 lat no i moi rodzice się rozwodzą. Ciągle się kłócą (mój tata miał kochankę), a dziś miał pretensje do mamy, że poszła do pracy (moja mama w piątki i soboty stoi za barem - to żaden zboczony klub) i nie rozumiał, że moja mama musi iść. Zawsze się robi agresywny jak weźmie leki nasenne. Mówią mi, że będzie dobrze itp. Wczoraj nawet pociągnęłam cyrklem po mojej ręce. Stwierdziłam, że wtedy nie czuje się złości, wyżywa się. Jak dla mnie to pomaga (wcześniej uważałam, że to bez sensu). Na dodatek ciągle dołuje mnie fakt, że jestem gruba. W wakacje chłopaki na podwórku mi dokuczali i było mi bardzo przykro. Rozwód + dokuczanie to naprawdę nie na moje siły. Znalazłam ciche miejsce usiadłam i zaczęłam płakać, bo nie dawałam sobie rady. Przyszła moja najlepsza przyjaciółka, która mnie pocieszała (ona jedyna mnie rozumie).

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co zrobić z przemęczeniem i poczuciem, że facet mnie zdradza?

Nie wiem co mam robić. Z tygodnia na tydzień popadam w coraz bardziej skrajne nastroje. W pracy wobec ludzi, których lubię, jestem nieziemsko pozytywna, zawsze uśmiechnięta zawsze żartuje. Jak tylko wracam do domu czuję się tak jakbym chciała żeby po...

Nie wiem co mam robić. Z tygodnia na tydzień popadam w coraz bardziej skrajne nastroje. W pracy wobec ludzi, których lubię, jestem nieziemsko pozytywna, zawsze uśmiechnięta zawsze żartuje. Jak tylko wracam do domu czuję się tak jakbym chciała żeby po drodze rozjechał mnie pierwszy lepszy samochód... Nie chcę się zabić, bo nie jestem egoistką, wiem, że moja mama na to nie zasłużyła, ale już którąś noc modlę się pomimo tego, że jestem agnostykiem, modlę się o raka, żeby ten ktoś u góry zabrał raka np. od jakiejś dziewczynki i dał mi go. Komuś, kogo to życie przerasta... Nie chce mi się żyć, nie widzę w tym najmniejszego sensu... Mam strasznie stresującą pracę, która doprowadza mnie do rozstroju żołądka co rano, mam toksyczny związek, w którym ostatnio słyszę tylko pretensje typu: „nie starasz się o mnie”, chcę odbiec od codzienności i normalności. Nie mam dnia, w którym wszystko byłoby ok, albo w którym chociaż parę chwil byłoby takich, gdzie uśmiechałabym się tak po prostu, nie sztucznie. Jak postanawiam pojechać do domu, by się zrelaksować to słyszę, że każdy musi pracować i że niepotrzebnie w ogóle przyjeżdżam, skoro tylko się żale. A zwyczajnie chciałam tylko żeby mnie zrozumieli, że jestem przemęczona... Tata powtarza, że on w moim wieku był w wojsku i żebym nie była śmieszna. Ciągle chce mi się płakać, nie mam już siły myśleć pozytywnie. Czasem się zmuszam, ale powoduje to we mnie fizyczny ból... Do tego mam paranoję chyba jakąś. Ponieważ ostatnio sporo napłakałam się przez mojego partnera to zajrzałam na jego pocztę. Bo jednak chyba kobieta czuje, jak jest okłamywana, zobaczyłam jak w dniu, w którym ja przez niego płakałam on wymieniał się zdjęciami e-mailowo z jakąś dziewczyną. Jedno zdjęcie poleciało z tytułem „mam nadzieję, że czar nie pryśnie”... Może ja faktycznie nie mam depresji, tylko schizofrenię? Pisze żeby ktoś mi pomógł to poukładać, nie mam do kogo się za bardzo z tym problemem udać. Mało kto mnie w ogóle słucha. Proszę o radę, tak bardzo chciałabym poukładać sobie życie. Albo chociaż znaleźć sposób na to by zacząć na nowo oddychać…

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak mam zwrócić uwagę bliskich, bo potrzebuję ich pomocy?

Od ponad roku mam problemy ze zdrowiem. Kilka tygodni przeleżałam w szpitalu, generalnie nic odbiegającego od normy nie znaleziono, wysłano mnie do domu. Na początku 2010 r. okazało się iż mam szczelinę odbytu - dość nieprzyjemna sprawa, która nie chciała...

Od ponad roku mam problemy ze zdrowiem. Kilka tygodni przeleżałam w szpitalu, generalnie nic odbiegającego od normy nie znaleziono, wysłano mnie do domu. Na początku 2010 r. okazało się iż mam szczelinę odbytu - dość nieprzyjemna sprawa, która nie chciała się zaleczy, niby się udało, ale czasem się pojawia. Długo chodziłam po lekarzach, bo nadal źle się czuła i odkryto pod dziąsłem poziomy ząb 8, który sprawiał wiele problemów, które po jego wyrwaniu zniknęły (zawroty głowy, słabość, ból gardła itd.). Powiedziano mi, że proces gojenia po chirurgicznym usuwaniu potrwa kilka miesięcy. Mimo poważnych problemów z zagojeniem i suchym zębodołem myślałam, że w końcu wszystko się uspokoi i będzie ok:), jednak wszystko zaczęło się od nowa w listopadzie, pojawiły się znów problemy z dziąsłem po wyrwaniu nieszczęsnej ósemki - często puchła, krwawiła itd, mimo prześwietleń i wizyt u chirurga nic nie wskórano - niby jest ok, tylko jeśli tak to dlaczego mi dokucza i puchnie itd.? Poza tym, również w listopadzie, dowiedziałam się, iż posiadam HPV - chwilowo widzę postęp, mam też nadżerkę, od której prawdopodobnie pojawiają się krwawienia, niby małą (obecnie stosuję leki zapisane przez ginekolog), mam też nawracające problemy z zakażeniami układu moczowego, posypała mi się również znajomość, znajomość bliska sercu:(. Wiem, iż to nie są ogromne problemy, lecz bardzo ciążą mi na psychice. Od początku grudnia 2010 było ze mną coraz gorzej, siedziałam sama, non stop płakałam, nie odzywałam się do nikogo, nawet w pracy zdarzało mi się płakać. Postanowiłam, iż muszę coś z sobą zrobić, bo tak być nie może dlatego postanowiłam zapisać się do psychiatry, trochę się bałam, ale poszłam - lekarzy wypytał co i jak i zapisał lek, przez tydzień było super. Po tygodniu miałam wizytę kontrolną u lekarza, chciał mi zwiększyć dawkę, nie zgodziłam się, ponieważ lek działał wg mnie super. Lekarz powiedział, iż można zaryzykować - to był piątek. Jednak w poniedziałek nastąpiło poważne pogorszenie ze względu na Kolegę - postanowił zostać jedynie moim przyjacielem i obiecał pomóc mi w pozbieraniu się z depresji itd. Obecnie czekam na rezonans, mam powiększoną jedną źrenicę i podwójne widzenie w jednym oku w pewnym polu, jednak lekarze doszli już do tej diagnozy rok temu w szpitalu, z tym że nie wiedzą co powoduje podwójne widzenie. Jedyną osobą, która wie niemal wszystko to właśnie kolega - mimo iż obiecał pomoc i pytałam czy jest pewien, że tego chce, zgodził się, ucieszyłam się, jednak chyba nie rozumie mnie tak jak pozostali. Rodzice, z którymi mieszkam myślą, iż jeśli nie płaczę itd. to wszystko jest ok, ale tak nie jest. Jest mi ciężko, bo czuję się sama ze swoimi problemami nie chce ich fatygować i prosić o pomoc, ale już nie daję sobie z sobą rady. Mam 4 tyg zwolnienia lekarskiego, chodzę w tyg. do kilku lekarzy itd. i czekam na rezonans, nie mogę się nad niczym skupić, jestem bardzo, bardzo smutna i chyba już długo nie wytrzymam, nie chce popaść znów w stan kiedy to ciągle łzy napływają mi do oczu i płacze gdzie i kiedy się da:(((. Nie chcę tak żyć, chcę być zdrowa i nie martwić się czy jutro będzie OK, jak będę się czuła, chce żyć tak jak wcześniej, cieszyć się słońcem, śniegiem itd. Myślę nad zapisaniem się dodatkowo do psychologa, czekam na skończenie terapii geoekologicznej aby móc chodzić na basen, ale najbardziej jednak brak mi rozmowy/bliskości/zrozumienia - sama, mimo iż wiem, że powinnam robić to i to nie potrafię się zmobilizować, brak mi chęci:(. Jak mogę sobie pomóc? Czy warto prosić mamę, kolegę o konkretną pomoc? Mam wrażenie, że jeśli by im zależało na pomocy to sami by zauważyli, że coś naprawdę jest nie tak i sami by do mnie przyszli choć wiem, że z natury nie okazuję emocji. Mamy nie chcę martwić więc nie wiem czy mam jej wszystko mówić, z resztą to trudne o wszystkim jej opowiadać, a kolega przytuli, wysłucha jednak odzywa się do mnie raz na tydzień albo i rzadziej. Nie wymagam aby siedział ze mną 24h, ale potrzebuję częstszej rozmowy i do końca - nigdy nie zdążę się mu wygadać, bo już trzeba kończyć, a rozmowy z nim bardzo pomagają, ale na dzień-dwa, potem on się nie odzywa a ja znów popadam w dołek. Pomocy:(, proszę o radę.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Co mam zrobić żeby już nie płakać, nie zazdrościć innym, że mieli więcej szczęścia lub znajomości i mają fajną pracę?

Mój problem to chyba moja praca, a głównie to, że jestem tam ciągle sama, stres, ciągle nerwowo. Moim marzeniem jest ją zmienić. Tylko jak? Od miesięcy szukam czegoś normalnego, a to wszystko bez sensu. Z tego powodu jestem ciągle...

Mój problem to chyba moja praca, a głównie to, że jestem tam ciągle sama, stres, ciągle nerwowo. Moim marzeniem jest ją zmienić. Tylko jak? Od miesięcy szukam czegoś normalnego, a to wszystko bez sensu. Z tego powodu jestem ciągle smutna, nerwowa, mam do wszystkich pretensje, że nikt nie może mi pomóc. Wg mnie wszyscy wkoło mają w miarę normalne stanowiska pracy, tylko ja muszę się męczyć. Owszem, mogę zrezygnować, ale gdzie pójdę? Ta myśl mnie wykańcza. Czuję się niepotrzebna i gorsza od innych. Nie chce mi się żyć z tego powodu. Nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi i nic mi się nie chce robić. Po co? Jak i tak będę musiała znów wstać i iść do pracy, w której strasznie się męczę i nawet nie mam do kogo ust otworzyć... Najgorsze jest to, że ciągle o tym myślę. Ciągle mam doły. Przychodzę do domu i nie umiem o niej zapomnieć, wyluzować się, zająć się czymś. Ciągle mi jest źle. Stałam się bardzo nerwowa i opryskliwa. Co mam zrobić żeby już nie płakać, nie zazdrościć innym, że mieli więcej szczęścia lub znajomości i mają fajną pracę? Jak mam się z tym pogodzić i nie cierpieć?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Dlaczego pod wpływem nerwów obrzucam wszyskich wyzwiskami?

Jestem młodą mamą, mam kochanego synka i narzeczonego. Bardzo często się denerwuję i łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Gdy jestem zła wygaduję przeróżne głupoty, przede wszystkim wyżywam się przez to , często kłócę z moim partnerem. Nie dziwię się, bo...

Jestem młodą mamą, mam kochanego synka i narzeczonego. Bardzo często się denerwuję i łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Gdy jestem zła wygaduję przeróżne głupoty, przede wszystkim wyżywam się przez to , często kłócę z moim partnerem. Nie dziwię się, bo kto wytrzyma takie wyzwiska i czepiania się o byle co? Nie wiem jak sobie z tym poradzić, żałuję tego co robię i tego co mówię, ale za późno. Czasami mam siebie dość, proszę, dajcie mi jakieś wskazówki na zmianę siebie.

odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Mgr Edyta Szafran
Mgr Edyta Szafran

Nawet nie wiem o co zapytać. Młoda matka potrzebuje pomocy!

Jestem kobietą, mam 21 lat. W wieku 19 lat urodziłam dziecko. Ciąża bardzo wpłynęła na moje życie. Byłam w ostatniej klasie liceum, miałam plany związane ze studiami. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło, zdałam maturę i postanowiłam w następnym roku...

Jestem kobietą, mam 21 lat. W wieku 19 lat urodziłam dziecko. Ciąża bardzo wpłynęła na moje życie. Byłam w ostatniej klasie liceum, miałam plany związane ze studiami. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło, zdałam maturę i postanowiłam w następnym roku iść na studia. Przez rok zajmowałam się tylko synem, rzadko spotykałam się ze znajomymi, miałam kontakt jedynie z mężem i rodzicami. Po czasie zaczęłam być bardzo nerwowa, wszystko mnie drażniło i irytowało, często płakałam, szukałam sposobu żeby wyrwać się z domu. Miałam dość życia tylko z dzieckiem. Zaczęłam popalać papierosy. Myślałam, że taki nastrój spowodowany jest przyjmowaniem doustnej antykoncepcji, dlatego też nic z tym nie robiłam. Gdy dostałam się na studia wszystko nagle się polepszyło ale po 2 miesiącach zmieniłam się nie do poznania. Postanowiłam przestać brać tabletki- jednak to nie ich przyczyna, ponieważ nic się nie zmieniło. Od ponad miesiąca nie mogę spać, wieczorami myślę o całym swoim życiu, wypominam sobie błędy, czuję jakiś wewnętrzny strach, obawy, że czegoś zapomniałam, że czegoś nie zrobiłam, jakieś wyrzuty sumienia. I tak jest co noc. Gdy wstaję rano jestem nie do życia, włączam synowi bajki i sama szukam okazji żeby tylko się zdrzemnąć. Nie ubieram się. Gdyby nie fakt, że muszę wyjść na spacer z synkiem to w ogóle tego bym nie robiła. Przestałam sprzątać, bawić się z dzieckiem. Gdy był niemowlakiem i budził się kilka razy w nocy miałam więcej siły i ochoty na prace domowe, na gotowanie i sprzątanie niż teraz! Czytałam z nim książki, chodziłam na długie spacery. Strasznie mi go żal. Czuję, że zaniedbuję nie tylko siebie ale też go. Nie znaczy to, że go nie karmie,nie przebieram, czy nie rozmawiam z nim Bardzo go kocham! I przez to mam do siebie największe pretensje. Co wieczór obiecuje sobie, że gdy obudzę się rano to wstanę normalnie, ubiorę się, zrobię makijaż, że zacznę żyć normalnie, ale gdy się budzę nie mam siły żeby to wszystko zrobić. Moje życie towarzyskie ogranicza się do wyjścia raz w miesiącu do koleżanek. Gdy idę do nich czuję się świetnie, przeglądam swoją szafę, szykuję się dwa dni do przodu. Jest to zawsze normalne spotkanie ze znajomymi, a ja czuję się jakbym szła na bal. Zawsze gdy wracam z takiego spotkania to analizuję całe wyjście, zaczynam załamywać się nad tym, że nie mam prawdziwych przyjaciół, że koleżanki spotykają się ze mną tylko wtedy, gdy ja o to poproszę, że pierwsze nie zadzwonią, nie napiszą. Węszę wtedy podstęp, że pewnie nawet mnie nie lubią, że spotykają się ze mną tylko dlatego żeby mi nie było przykro. Czuję, że z osobami które znam 10 lat nic już mnie nie łączy, że one mają swoje sprawy, a ja jestem tylko raz na jakiś czas jak te piąte koło u wozu. Za każdym razem obiecuję sobie, że wyszłam już do nich ostatni raz, że nie będę się więcej narzucać, że się nie odezwę i poczekam czy one sobie przypomną. Czuję, że nie mam już nikogo. Fakt, jest mąż ale na niego nie mogę nieraz patrzeć. Boli mnie to że go ranię, jestem zła na samą siebie że tak go traktuje, ze on mnie kocha, stara się a ja jestem tak oziębła. Często się kłócimy, często ja te kłótnie prowokuję, często mówię mu, że ma się wynosić, nie mam go dość a potem żałuję. Często czuję, że to co mówię do niego to tak jakbym mówiła do samej siebie. Jeszcze jedna ważna sprawa. W okresie gimnazjum, jak to w wieku buntu, miałam problem z autoagresją, cięłam się, myślałam o śmierci, fascynował mnie ten temat. W wieku 15 lat leżałam w szpitalu po zatruciu lekami psychotropowymi-miałam je od koleżanki matki, która choruje na schizofrenie. Nie wiem czy to co piszę ma jakiś sens,nie wiem czy zbytnio nie bagatelizuję swoich problemów, czy może po prostu nie stałam się leniem. Mam nadzieję, że to co czuję minie gdy wyjdzie słońce, gdy zrobi się ciepło, wtedy gdy będę mogła wyjść na spacer z synem, ale też nie jestem pewna czy będę miała na to siłę. Poczekam do końca zimy, jeżeli nic się nie zmieni-idę do psychologa.    

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego chcę się zabić, bo nie wiem?

Mam 13 lat, chodzę do szóstej klasy. Od roku nachodzą mnie myśli aby się zabić. Nie wiem czemu nagle robi mi się smutno, zaczynam płakać. Wpadam w histerię. Kilka razy chciałam się zabić. Pocięłam sobie rękę nożyczkami. Dwa...

Mam 13 lat, chodzę do szóstej klasy. Od roku nachodzą mnie myśli aby się zabić. Nie wiem czemu nagle robi mi się smutno, zaczynam płakać. Wpadam w histerię. Kilka razy chciałam się zabić. Pocięłam sobie rękę nożyczkami. Dwa razy wzięłam do ręki nóż. W tamtym roku na koloniach też próbowałam, ale wtedy przyszła nauczycielka. Ja nie chcę śmierci. Wiele razy nie mogę skupić się na lekcjach. Mam wspaniale przyjaciółki, ale kiedy biorę w rękę nóż nie myślę nad tym co robię. Proszę o pomoc czemu tak jest przecież mam wspaniałych rodziców, ale wystarczy, że ktoś powie mi coś przykrego, a mam ochotę się zabić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak skończyć z płakaniem z byle powodu?

Witam! Od jakiegoś czasu zauważyłam, że nie jestem już taka "twarda" jak kiedyś. Pamiętam, że nigdy nie wzruszały mnie żadne pogrzeby, kłótnie - nic nie powodowało mojego płaczu. Od pewnego czasu jednak widzę, że cokolwiek potrafi mnie wyprowadzić z równowagi...

Witam! Od jakiegoś czasu zauważyłam, że nie jestem już taka "twarda" jak kiedyś. Pamiętam, że nigdy nie wzruszały mnie żadne pogrzeby, kłótnie - nic nie powodowało mojego płaczu. Od pewnego czasu jednak widzę, że cokolwiek potrafi mnie wyprowadzić z równowagi a dokładniej mówiąc - coś, na czym mi zależy i dotyczy bezpośrednio mojej osoby, np. kłótnia z chłopakiem, myśl o tym, że może być gorzej w moim życiu, że coś mi się nie uda, że kogoś zawiodłam - wystarczy mi chwila myślenia o takich rzeczach i już czuję "baseny w oczach". Jednocześnie nadal nie wzruszają mnie do tego stopnia problemy moich bliskich, jak np. śmierć czy choroba - oczywiście, przejmuję się tym, ale jak gdyby wcale to do mnie nie dociera, często wstyd mi jest, że ja nie płaczę gdy robią to inni, a rozczulam się nad rzeczami pozornie nieistotnymi. Chciałabym się przełamać i przede wszystkim skończyć z tym płakaniem z byle powodu. Czy jest na to jakiś sposób?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego ciągle płaczę i wszystko mnie denerwuje?

Witam, Ostatnio, na koniec ferii coś we mnie pękło. Boję się mojego kolegi, który ciągle żartuje, koledzy pytają co ze mną się dzieje. Ciągle płaczę, tylko o czymś pomyślę. Dodam, że mam 13 lat. Ostatnio śpię po szkole, boję się...

Witam, Ostatnio, na koniec ferii coś we mnie pękło. Boję się mojego kolegi, który ciągle żartuje, koledzy pytają co ze mną się dzieje. Ciągle płaczę, tylko o czymś pomyślę. Dodam, że mam 13 lat. Ostatnio śpię po szkole, boję się wszystkiego co widzę. Nie odróżniam już żartów od prawdy. Mało śpię, czy to dorastanie? Mało snu? I kiedy skończy się ten dziwny okres? Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Dlaczego wszystko mnie irytuje i denerwuje?

Witam serdecznie, Mam 22 lata i od paru ładnych lat doskwierają mi różne dolegliwości. Nie potrafię cieszyć się życiem, wszystko mnie denerwuje, rożne odgłosy, dźwięki, denerwują mnie zbyt głośne rozmowy, mlaskanie rożne stukania, pukania... Nie mogę sobie z tym poradzić,...

Witam serdecznie, Mam 22 lata i od paru ładnych lat doskwierają mi różne dolegliwości. Nie potrafię cieszyć się życiem, wszystko mnie denerwuje, rożne odgłosy, dźwięki, denerwują mnie zbyt głośne rozmowy, mlaskanie rożne stukania, pukania... Nie mogę sobie z tym poradzić, tak mnie to denerwuje, że z bezsilności potrafię się popłakać. Proszę o poradę. Nie wiem dlaczego tak jest... Dla mnie to chore... Rożne te odgłosy wzbudzają we mnie agresję. Szczególnie denerwuje mnie jak ktoś je. Często myślę jaka możne być tego przyczyna i szczerze nie mam pojęcia. Zawsze podczas posiłku uciekam do pokoju i jem w samotności. Chociaż dziwne jest to, że jak jestem wśród znajomych czy na imprezie nie zwracam na to uwagi. Tak od 3 lat doszła do tego nerwica żołądka, dużo rzeczy mnie po prostu przeczyszcza, często mam mdłości nie mam apetytu albo często chodzę do toalety. Proszę o pomoc, co dalej z tym robić? Często próbuję się przemoc i sobie wmawiam, że to wszystko jest normalne, nie powinno mnie denerwować, próbuję zjeść wspólny posiłek ze wszystkimi, ale mnie szlag trafia od tego. mlaskania i stukania...

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak pozbyć się krzyku, mojego wroga?

  Mam 27 lat i cudowną 3,5-letnią córeczkę, którą wiem, że krzywdzę (od 3 miesięcy) krzykiem, karami, brakiem chęci do zabawy, walczę z tym by się na nią nie złościć, bo wiem, że to tylko dziecko i potrzebuje bliskości, że...

  Mam 27 lat i cudowną 3,5-letnią córeczkę, którą wiem, że krzywdzę (od 3 miesięcy) krzykiem, karami, brakiem chęci do zabawy, walczę z tym by się na nią nie złościć, bo wiem, że to tylko dziecko i potrzebuje bliskości, że mną (czasem ja mam naprawdę wszystkiego dosyć). Mieszkam razem z moją mamą, która nie wtrąca się w moje wychowanie, ojciec mojego dziecka jest za granicą i widuję się z nami co 5-6 miesięcy, ale rozmawia codziennie, choć nie zawsze córka chce z nim rozmawiać. Ja wiem, że każdy przecież popełnia błędy, ale czasem sama z siebie wybucham: otoczenie, sytuacje, stres i już, niestety. Staram się jak mogę nie krzyczeć, nie tylko na dziecko, ale to jest silniejsze, gdy tylko po tym wszystkim popatrzę na to z drugiej strony czuję się okropnie stawiając się w mojej córki sytuacji, w jej bezbronności - czuję się z tym b. źle, i wiem, że tak nie wolno. Bardzo ją kocham i ona wie o tym. Najgorsze jest to, że moje dziecko teraz na mnie podnosi głos i rękę w przedszkolu również chodź b. sporadycznie, a także separuje się od dzieci, nie chce z nimi się bawić, malować, itd. cały czas mówi, że ich nie lubi, ale nie płacze jak ją zostawiam w przedszkolu. Moje dziecko jest indywidualistką (wychowawczyni też to stwierdziła). Może separuje się, ponieważ od listopada chodzi do przedszkola, a wcześniej była tylko z dorosłymi? Potrzebuję pomocy, bo nie chcę by było za późno, bo córka jest dla mnie najważniejsza.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Dlaczego z byle powodu lub bez powodu płaczę i mam problemy z oddychaniem?

  Witam serdecznie, Ostatnio zaobserwowałam u siebie niepokojące zachowania. Denerwują mnie małostkowe, teoretycznie nic nie znaczące rzeczy. Wystarczy, że jedna mała rzecz poirytuje mnie trochę u partnera czy moich współlokatorów. Do tej pory tylko się tym denerwowałam, ale ostatnio zaczynam...

  Witam serdecznie, Ostatnio zaobserwowałam u siebie niepokojące zachowania. Denerwują mnie małostkowe, teoretycznie nic nie znaczące rzeczy. Wystarczy, że jedna mała rzecz poirytuje mnie trochę u partnera czy moich współlokatorów. Do tej pory tylko się tym denerwowałam, ale ostatnio zaczynam płakać, nie potrafię się opanować, mam problemy z oddychaniem, czuję, że dławię się powietrzem. Zdarza mi się to czasem, gdy jestem sama w domu i nie mam ku złości żadnych konkretnych powodów. Mam problemy ze snem, zaczynam krzyczeć na niczemu niewinnych ludzi. Powody, przez które się to dzieje są niedorzeczne, nigdy wcześniej nie miałam takich problemów i wydawało mi się, że jestem silna. Psuje to moje relacje z partnerem, który stara się być wyrozumiały, ale boję się, że problem się pogłębi. Zażywam tabletki antykoncepcyjne i zastanawiam się czy nie ma to przypadkiem czegoś wspólnego z moim aktualnym stanem. Dodatkowo zaczęłam się zastanawiać, gdzie mogę szukać pomocy, jeśli ten stan nie okaże się przejściowy. Nie stać mnie na prywatne terapie, a nie chcę na własną rękę tłumić swoich problemów tabletkami uspokajającymi. Proszę o radę i pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak poczuć coś innego, niż wściekłość i pustkę?

Witam! Mam 25 lat i od bardzo wielu lat problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Każdego dnia czuję się tak jakbym nie miał w sobie żadnych uczuć. Wychodzę ze szkoły, gdzie jeszcze jakoś się trzymam, a później czuję, że... Witam! Mam 25 lat i od bardzo wielu lat problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Każdego dnia czuję się tak jakbym nie miał w sobie żadnych uczuć. Wychodzę ze szkoły, gdzie jeszcze jakoś się trzymam, a później czuję, że nic nie czuję i nie chodzi mi o to, że mam depresję, bo nie mam jej na pewno. Nie potrafię sobie po prostu poradzić z tym, że nie ma we mnie żadnych emocji, nie potrafię się cieszyć z przyjemnych rzeczy, ani tych dotyczących mojego życia, ani życia bliskich mi osób. Po prostu nie umiem, nie wiem czy mi się nie chce, czy mnie to nie interesuje. Jak ktoś opowiada mi coś przyjemnego dla niego, że np. o czymś marzy itd. to ja zawsze potrafię sprowadzić go na ziemię, znaleźć jakiś argument, który popsuje mu nastrój. Ja mam wtedy satysfakcję, że postawiłem na swoim, ale tylko chwilową, bo po jakimś czasie dopadają mnie wyrzuty sumienia. Nie potrafię zbudować żadnego związku. I nie chodzi o to, że nie chcę z nikim być, ja nie umiem ukazać, że cieszę się, że się z kimś spotkałem, przytulić, dotknąć – w ogóle nie czuję takiej potrzeby przy kimś (inaczej jest później, w domu, bo czasami czuję się bardzo samotny). Nie mam w sobie za grosz empatii, zawsze wymagałem od siebie twardości, tego, że trzeba być silnym emocjonalnie i teraz wymagam tego od innych, co jest bardzo złe. Nie umiem sobie już z tym poradzić. Czuję się jak pusty człowiek, który ciągle wszystkich rani. Kiedy ktoś próbuje dotrzeć do mnie w jakiś sposób ja od razu przybieram postawę atakującą, bo prócz złości, wściekłości i pustki nic nie czuję… Proszę o poradę, bo już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Dziękuję!
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Czemu mój chłopak nie mówi mi, że mnie kocha?

Witam, Mam bardzo wielki problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Chodzi o mojego chłopaka, jesteśmy ze sobą od miesiąca (to nie jest długo), ja czuję, że już go kocham, nawet mu to powiedziałam, ale on nie mówi...

Witam, Mam bardzo wielki problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Chodzi o mojego chłopaka, jesteśmy ze sobą od miesiąca (to nie jest długo), ja czuję, że już go kocham, nawet mu to powiedziałam, ale on nie mówi mi tego samego. Mówi tylko, że mnie uwielbia, że jestem jego wielkim szczęściem... Jak się spotykaliśmy zawsze było super, przytulanki itd., ale od jakiegoś czasu brakuje mi jego miłości, tego słowa „kocham”. Może on nie jest gotowy? Całymi dniami myślę tylko o tym, nie mogę się skopić na szukaniu pracy :/. Często w nocy płaczę z tego powodu. Następnym problemem jest to, że nie umiem zaakceptować swojego domu, rodziny, dlatego mam wielkie kompleksy. Myślę, że jak chłopak się dowie gdzie mieszkam i jaką mam rodzinę to po prostu mnie zostawi. Wiem, że on ma super rodzinę, dom, pracę. Proszę, doradźcie mi, co ze mną jest nie tak? Pozdrawiam

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Nerwy, znudzenie, zniechęcenie, a gdzie w tym wszystkim ja?

Mam taki stan od długich miesięcy, nienawidzę ludzi, czasami mi porostu przeszkadzają, jestem nerwowy, mam różne nastroje w przeciągu kilku chwil, nie widać tego tak drastycznie, ale po prostu w jednej chwili potrafię ostro się zdenerwować, a za chwilę opanuję...

Mam taki stan od długich miesięcy, nienawidzę ludzi, czasami mi porostu przeszkadzają, jestem nerwowy, mam różne nastroje w przeciągu kilku chwil, nie widać tego tak drastycznie, ale po prostu w jednej chwili potrafię ostro się zdenerwować, a za chwilę opanuję się, przejdzie mi i jestem spokojny. Nie wiem czy sam się wpędziłem przemyśleniami i wmawiam sobie, że mam problem, ale nawet żona zauważyła, że mam te same problemy na okrągło i na nic więcej się nie skarżę, przeżywam tylko te same sprawy i żona reasumując określiła to, że nie czuję się doceniony, że mam zachwiania mojej osoby, bo jestem człowiekiem raczej ambitnym i prącym do przodu, ale już nie, teraz nie, od około roku. Jest tego tak dużo, że nie potrafię spokojnie opisać. Co mam zrobić, do kogo się udać? Czasami to już żyć mi się nie chce, ale szybko te myśli porzucam i męczę się dalej. Nie mam przyjaciela, z którym mógłbym o tym pogadać, uważam, że do rozmowy potrzebuję mentora, a nie zwykłego słuchacza (bo taki kolega to by się znalazł). Nie wiem czy moja ambicja mnie zjada czy ja już sam nie wiem czego chcę. Jedno jest pewne - chciałbym coś w życiu osiągnąć, a nie mam źle, pomimo to nadal chciałbym stworzy coś wielkiego by zaimponować tym, pośród których znaleźć się nie mogę. Jest pewna osoba, z którą kiedyś pracowałem, byliśmy w dobrych relacjach i było ok, później nasze drogi się rozeszły, a teraz znowu pracujemy razem i nie jest tak jak było, odzywa się, gdy czegoś potrzebuje to i numer pamięta, ale na spotkanie takie tam na mieście to nie zaprosił nigdy, tylko ja jak ta sirota zawsze do wszystkich wychodzę pierwszy z ręką, a później żałuję, tak dla sprostowania nie wychowywałem się tu i nie mam znajomy ani kolegów, po prostu są tylko ludzie z pracy. Ostatnio przelała się czara goryczy z ostrymi słowy w myślach, po prostu nie widzę tego "kolegi", przestałem się do kogokolwiek w jakiś zbyt "do przodu" sposób odnosić, tzn. już nie wyskakuję z zapytaniami co tam jak tam, nie zagaduję tylko przywitam się i odchodzę. Nie wiem czy to dobre, ale po prostu nie mam nawet do kogo zagadać. Zastanawiałem się nad psychologiem, by ze mną porozmawiał, pomyślał, ale nie wiem czy to dobry pomysł - może przesadzam, nie wiem co robić, pisząc to miałem myśli, że i tak nikt nie odpowie, ale zmusiłem się by jak zwykle w chaotyczny sposób wypowiedzieć się, może ktoś zareaguje. I znowu mam myśli, że chyba zwróci ktoś uwagę jak sobie w łeb strzelę, bo w przeciwnym razie to się nie uda, ale spoko, kończę, bo mnie zrezygnowanie ogarnia. Pozdrawiam i mam nadzieję, że jakoś się w końcu ogarnę i będzie lepiej, ale na odp. jakąś czekam.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Co ze mną nie tak, bo zamknęłam się i wszystkie problemy tłumię w sobie?

Mam 17 lat. Jestem osobą cichą, nieśmiałą, czasami zbyt wrażliwą, ale mimo to ambitną. Jestem dobrą uczennicą. Staram się walczyć o swoje. Ostatnio coś się we mnie zmieniło. Moje życie zmieniło się w przeciągu kilku miesięcy. Zawiodłam się na przyjaciółce,...

Mam 17 lat. Jestem osobą cichą, nieśmiałą, czasami zbyt wrażliwą, ale mimo to ambitną. Jestem dobrą uczennicą. Staram się walczyć o swoje. Ostatnio coś się we mnie zmieniło. Moje życie zmieniło się w przeciągu kilku miesięcy. Zawiodłam się na przyjaciółce, kolejną przyjaciółkę straciłam w wypadku, dowiedziałam się, że choruję, w poprzedniej szkole miałam problemy z dziewczyną, która mnie w pewien sposób zastraszała. Jestem słaba psychicznie, w trudnych sytuacjach nie radzę sobie. Jeśli ktoś powie mi coś przykrego to nie umiem obrócić tego w żart, ale od razu płaczę. Płaczę najczęściej wieczorami, gdy nikt nie widzi. Wtedy przypominam sobie chwile, które były dla mnie złe i smutne. A po jakimś czasie o tym zapominam i jest ok. Wcześniej byłam taką żywą, energiczną nastolatką. Teraz... W szkole nie chcę być widoczna, nie mam już tylu koleżanek jak kiedyś. Zamknęłam się w sobie. Wszystkie swoje problemy i zmartwienia trzymam w sobie, nie mam z kim się nimi podzielić. Nie wiem u kogo szukać pomocy. W gronie rówieśników czuję się gorsza. Ich żarty dla mnie już nie są żartami. Myśli są bardziej poważne niż kiedyś. Dorosłam? Z rodzicami też nie mogę znaleźć wspólnego języka, częściej się kłócimy i to raczej z mojej winy. Czasami mam uczucie totalnego rozbicia. Niechęć do wszystkiego. Coraz częściej towarzyszy mi strach. Jedyną osobą, która się interesuje mną jest mój chłopak. Pomaga mi jak tylko może, ale czasami to nie wystarcza. Wstydzę się mówić mu ciągle o problemach i o tym, że sobie nie radzę. Chciałabym być taka jak kiedyś. Pozbyć się łez, złych wspomnień. Nie myślę o śmierci, bo mimo wszystko mam dla kogo żyć. Za kilka lat zacznę samodzielne życie i będę musiała radzić sobie z większymi problemami niż te, które dotykają mnie teraz. Co się ze mną stało? Czy różne sytuacje mogły tak na mnie wpłynąć i zmienić mnie w kogoś całkiem innego? A może ze mną jest coś nie tak? Może to wszystko to moja wina? Proszę o pomoc i dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam się już zabić, czy dalej cierpieć?

Nienawidzą mnie w szkole prawie wszyscy. Mam tylko paru kolegów, chyba ze 4 + jeden przyjaciel... Jestem pokazywany palcami w szkole, a wyśmiewany także na mieście. 95% dziewczyn, które znam piszą o mnie, że jestem brzydki. W gimnazjum byłem gnębiony...

Nienawidzą mnie w szkole prawie wszyscy. Mam tylko paru kolegów, chyba ze 4 + jeden przyjaciel... Jestem pokazywany palcami w szkole, a wyśmiewany także na mieście. 95% dziewczyn, które znam piszą o mnie, że jestem brzydki. W gimnazjum byłem gnębiony i czasami nawet bity do tego stopnia, że czasami płakałem. Przez całe 2 tygodnie byłem gnojony przez 2/3 portalu fotka, dziewczyny mnie gnoiły, 5 dziewczyn mnie zablokowało... Jedna twierdzi, że jej koleżanka może mnie gnoić, a ja ją nie, bo będę miał do czynienia z jej kumplami... Dzisiaj użyłem żyletki, bo mam dość wszystkich problemów, a do tego ojciec alkoholik... Brałem w nadmiarze tabletki, palę papierosy... Nie wiem co mam robić. Chcę się zabić! :(((

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Płacz bez powodu

Witam, mam 17 lat. Jestem bardzo szczęśliwa ze swoim chłopakiem, z którym jestem od 4 miesięcy. Od pewnego czasu (2miesiące) mam napady płaczu, które występują około co 3 tygodnie. Płacz nie ma dokładnego powodu, powodem może być wszystko, głupia błahostka....

Witam, mam 17 lat. Jestem bardzo szczęśliwa ze swoim chłopakiem, z którym jestem od 4 miesięcy. Od pewnego czasu (2miesiące) mam napady płaczu, które występują około co 3 tygodnie. Płacz nie ma dokładnego powodu, powodem może być wszystko, głupia błahostka. Jestem rozdrażniona, bardzo trudno jest mi się uspokoić gdy płaczę.. wpadam w totalną rozpacz z której nie umiem wyjść. Na co dzień jestem otwartą, uśmiechniętą dziewczyną. Jestem pewna siebie i wiem,że jestem atrakcyjna lecz gdy jestem w tym "szale płaczu" czuję się beznadziejna, nikomu niepotrzebna. Jest to dla mnie dokuczliwy problem, bo wiem że mój chłopak bardzo chce żebym była najszczęśliwszą dziewczyną na tej planecie, nie chciałabym psuć mu dnia moim płaczem. Czym może być to spowodowane? Nigdy wcześniej nie miałam takich napadów płaczu. Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam, Djana    

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego fantazjuję i swój świat buduję na fikcji?

  Witam:) Jestem 18-latką uczęszczającą do klasy maturalnej. Chciałabym opisywać swój problem, który trwa już parę lat. Zaczął się już w gimnazjum i trwa to teraz, choć nie występuje już tak często. Może dlatego, że jest on związany z okresem...

  Witam:) Jestem 18-latką uczęszczającą do klasy maturalnej. Chciałabym opisywać swój problem, który trwa już parę lat. Zaczął się już w gimnazjum i trwa to teraz, choć nie występuje już tak często. Może dlatego, że jest on związany z okresem dojrzewania? Wszystko rozpoczęło się wraz z okresem dojrzewania. Choć nie mam problemów z nauką, uczę się dobrze, z rówieśnikami też nie mam kłopotów, mam swoich przyjaciół, znajomych, rodzice też są dla mnie dobrzy, może trochę za bardzo opiekuńczy. Ale mam dni kiedy jestem bardzo smutna, chce mi się płakać i nie mam chęci do życia. Czasami wieczorami mam myśli samobójcze, chciałam po prostu nie obudzić się na drugi dzień... Nie jestem samotna, mam dla kogo żyć, ale też nie należę do osób bardzo rozrywkowych. Lubię spędzać czas z przyjaciółmi, ale nie zbyt często. Nie zawsze chce mi się wyjść z nimi gdzieś do kina czy pubu. Wolę posiedzieć sama, zamknięta w pokoju, pouczyć się, poczytać książkę, czy po prostu pomarzyć. Często marzę, ale są to raczej rzeczy nierealne. Tworzę historie, w której głównym bohaterem jestem ja. Dotyczy się to filmów, książkę, które uważam za interesujące i sama urzeczywistniam się z nimi. Czasami boję się, że to mnie może zgubić w późniejszych latach. Że będę żyła fikcją, a nie realizmem. Że nie znajdę dla siebie odpowiedniego mężczyzny, bo będę porównywać go do bohaterów jakiegoś filmu czy właśnie książki, jak robię to teraz. Zbyt często "odpływam" w nierealne fantazje, kiedy się uczę czy słucham muzyki. I nie umiem się od tego uwolnić. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Lubię samotność i jest mi z tym dobrze. Mam też problem z emocjami. Często denerwuje się bez powodu. Jestem opryskliwa, szczególnie dla rodziców. Nie umiem z nimi normalnie rozmawiać. Krzyczę na nich, wolę się od nich izolować. Oni są dla mnie dobrzy, ale denerwuje mnie ich nadopiekuńczość. Co chwilę coś mi przynoszą, pytają czy czegoś potrzebuję, lub zadają pytania, które uważam za głupie i bezsensowne. Dla rówieśników taka nie jestem. Jestem osobą, która potrafi wysłuchać i doradzić. A raczej izoluję się od innych. Nie mam potrzeby częstego przebywania z ludźmi. Wychodzę kiedy ktoś mnie zaprosi. Sama nie lubię organizować jakiś wypadów, nigdy też pierwsza nie rozpoczynam rozmowy z nieznajomymi, nie staram się z nimi zaprzyjaźniać, bo boję się, że po prostu mogę się komuś narzucać. Wolę gdy ktoś pierwszy podejdzie do mnie czy napisze. Jestem również bardzo szczera i nie przejmuję się krytyką innych. Mam swój świat, który buduję na fikcji i dobrze mi z tym, ale czasami się boję, że to mnie może zgubić. Boję się też tych dni, kiedy tracę ochotę do życia. Boję się przyszłości. Chciałabym dużo osiągnąć, ale nic nie robię w tym kierunku. Nie jestem w ogóle zmobilizowana. Chciałabym prosić o opinię i poradę. Co mam zrobić, czy powinnam z kimś o tym porozmawiać? Dziękuję :)

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Patronaty