Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Jak być spokojniejszą?

Jestem potwornie nerwowa. Od zawsze. Mnóstwo rzeczy mnie irytuje. Kilka dni temu niesamowicie zdenerwowało mnie to, że nie zdążyłam zrobić zakupów przed zamknięciem sklepu... Spotykam się z kimś. Nie chcę znów tego popsuć. Denerwuję się często bez powodu, potem tego... Jestem potwornie nerwowa. Od zawsze. Mnóstwo rzeczy mnie irytuje. Kilka dni temu niesamowicie zdenerwowało mnie to, że nie zdążyłam zrobić zakupów przed zamknięciem sklepu... Spotykam się z kimś. Nie chcę znów tego popsuć. Denerwuję się często bez powodu, potem tego żałuję. Płakać mi się chce, wstyd mi za siebie. Dopiero to zaczęłam zauważać, jak często złoszczą mnie głupoty. Bo koleżanka po raz 10 pyta mnie o coś. Bo chłopak nie ma czasu się spotkać. Bo mówi, że musi jeszcze popracować. Szczególnie dla niego jestem ostra... Bardzo tego nie chcę, nie wiem co robić. Przeraża mnie to, jak się zachowuję, a przede wszystkim to, że nie widzę to dopiero po fakcie. Co mam zrobić, żeby w porę się powstrzymać, ugryźć się w język, nie krzyczeć, nie wyolbrzymiać?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Czy mam iść z córką do psychologa?

Moja córka ma 10 lat i zachowywać dziwnie zaczyna się złościć na cały świat. Nie wiem co się z nią dzieje? Płacze jak jej się zwróci uwagę! Pomóżcie mi.    
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak można pomóc opisanej dziewczynie, która była ofiarą w klasie?

Z jakieś 5,5 roku temu temu gimnazjum ukończyła pewna dziewczyna, którą znam. Do klasy chodziła z 2 dziewczynami ze szkoły podstawowej. Razem chodziła z nimi na lekcje, spotykała się po lekcjach - tak też było na początku gimnazjum, jednak po...

Z jakieś 5,5 roku temu temu gimnazjum ukończyła pewna dziewczyna, którą znam. Do klasy chodziła z 2 dziewczynami ze szkoły podstawowej. Razem chodziła z nimi na lekcje, spotykała się po lekcjach - tak też było na początku gimnazjum, jednak po pewnym czasie wszystko się zmieniło. A zaczęło się od tego iż 1 chłopak z klasy przyszedł na podwórko, na którym one były i zaczął się wyśmiewać z tamtej dziewczyny tak jakby chciał zaimponować swoim zachowaniem. Potem dokuczał jej w klasie, a do niego dołączyli inni chłopcy, z którymi kolegował. Nikt nie chciał przypadkiem oberwać i dlatego klasa zaczęła się od niej izolować. Ta osoba, która była ofiarą pochodziła z dużej rodziny dlatego nie miała wszystkiego co jej rówieśnicy, m.in. telefonu komórkowego czyli jej inność musiała być powodem stawania się ofiarą. Na całą klasę była 1 dziewczyna, od której czasem pożyczyła jakiś zeszyt (ta, którą znała wcześniej). Opisywana adolescentka nikomu nie mówiła o tym co się działo, zamykała się w sobie i czasami w nocy płakała do poduszki. Chłopcy podwadzali jej nogę, kopali, pluli, popychali, szarpali, kopali plecakiem (raz w nim było coś do picia i podczas tego kopania się wylało, zdarzenie zauważyła jedna z nauczycielek, otworzyła okno, dała na nie książki, które były zamoczone, a tamtym osobom powiedziała, że mają je odkupić jednak nie odkupili, potem ta dziewczyna nie wiedziała co się stało z 1 z książek, która się suszyła, no a przez to, że jej nie miała np. nie miała jak odrobić zadania co skutkowało pogorszeniem się ocen z 1 przedmiotu) była wyśmiewana, wykluczana i izolowana z grupy, na w-f zostawała ostatnia co do osób wybieranych do drużyn, najczęściej grała jako rezerwowa. W sumie na początku to lekceważyła to co się działo myślała, że jak nie będzie na to zwracać uwagi to w końcu jej sytuacja się zmieni. Kiedy chciała się uczyć, wyciągała książki jednak była zdekoncentrowana i nie mogła się skupić na nauce, miewała zmiany nastrojów. Kiedy zaczynała czytać zaczynała myśleć o tym co się dzieje, chciało jej się płakać dlatego zaraz zamykała książki. Oceny miała nie najgorsze, ale też nie najlepsze. Gdy pedagog pytała się jej o to co się działo to nic nie mówiła w obawie, że będzie to wykorzystane przeciwko niej w ten sposób, że będzie się o tym mówić, a ona już miała tego dość i nie chciała dlatego by mówiono. Wystarczał jej fakt, że mówiono już o niej kiedyś na wywiadówce. W sumie chodziła ona tam do 2 klas. W czasie gimnazjum miała 3 wychowawców. O przeniesieniu do innej klasy zaczęła mówić jej nauczycielka od polskiego pod koniec pierwszej klasy. Chciała, żeby trafiła ona do jej klasy, mówiła, że na pewno się tam będzie dobrze czuć, że są tam fajne dziewczyny. Po 1,5 roku została przeniesiona do innej klasy, w której miała czuć się lepiej. Lepiej to czuła się na początku. Wtedy wszystkim się przyglądała, zaczęła zwracać uwagę na chłopaków. Jakiś czas od tego os. z tamtej starej klasy przychodziły jej dokuczać, znali oni kilku chłopaków z tamtej nowej klasy, którzy sprawiali kłopoty wychowawcze. Po jakimś czasie w nowej klasie też jej dokuczano, a inni dalej się od niej izolowali, z nikim nie rozmawiała. Wychowawczyni napisała na kartce z ocenami, że jest ona cichą i skromną dziewczynką, wzbudza sympatię, że chciałaby aby nie stroniła od rówieśników, nie unikała ich. To tą dziewczynę troszkę zdenerwowało gdy mama przyniosła jej kartkę z wywiadówki gdyż tak naprawdę to ona nie izolowała się od innych tylko inni od niej. Gdy siadała koło dziewczyn to te zaraz szły siedzieć kawałek dalej. Raz dziewczyna o typie chłopczycy ( z całkiem innej klasy) kopnęła ją w środek pupy, że opisywana dziewczyna myślała że chyba nie wytrzyma z bólu. Gdy wbijali w nią cyrkiel nauczycielka od matmy ją przesadziła przez co miała ona gorszy widok. Pewnego razu pani pedagog poprosiła ją do siebie. W pokoju oprócz niej było 2 dzielnicowych o 2 płciach. Wtedy jak zwykle nie chciała nic powiedzieć, a pytana o to czy chce by sprawę skierowano do sądu to nic nie powiedziała. Można by się zastanawiać dlaczego nie chciała nic z tym zrobić. Odpowiedź jest taka, że chciała o tym zapomnieć, nie chciała też sprawiać problemów swojej mamie, nie chciała by słyszała o tym co się działo. W sumie wtedy pobyt w tej szkole dla niej dobiegał końca a wiedziała, że potem trafi do innej szkoły, gdzie inni nie będą znać jej przeszłości, bała się, że jak sprawa poszłaby do sądu to by pewno pisano o tym w gazetach a każdy domyślałby się o kogo chodzi i potem byłaby znana i że sytuacja mogłaby się czasem powtórzyć. Miewała ona czasem myśli samobójcze. Jednak było coś co ją powstrzymało, nie była ona na tyle silna by je zrealizować no i czuła, że jeszcze jest ktoś dla kogo warto żyć, ktoś w trzeciej klasy kim czuła wsparcie. Był to chłopak, który razem z nią uczęszczał do jednej klasy. W sumie to od początku wydawał się jej fajny, dobrze się uczył, widać było, że był optymistą ponieważ ciągle się uśmiechał, był pewny siebie. I właśnie ta jego postawa była dla niej wsparciem, taką odskocznią od rzeczywistości - gdyż ona patrząc na niego (niby na godzinę na zegarze) odrywała się od tego co się działo. Jednak gdy go nie było w szkole miała nadzieję, że może się jeszcze pojawi gdyż dzień w szkole bez niego był dla niej dniem straconym. Kiedy dowiedziała się, że urodził się w ten sam dzień pomyślała sobie: „jak fajnie, ma wtedy urodziny co ja”. Był taki dzień, że do klasy miał przybyć nowy chłopak wtedy to wychowawczyni zawiadomiła ich o tym i powiedziała, żeby go dobrze przyjąć wtedy ona zrozumiała, że tak też było w jej przypadku, że pogodne przyjecie jej do klasy na początku nie było z własnej woli dziewczyn, tylko wynikało z wcześniejszego monologu wychowawczyni do klasy. Choć minęło już sporo czasu od tego to czasem ona myśli o tym chłopaku, płacze czasami i myśli, że ciekawe jakby ona jakby była taka jak inni, była bardziej pewna siebie, chociaż pewnie wtedy gdyby nic się nie działo by nie spotkała tego chłopaka, który nadawał jej życiu sens. W szkole średniej za bardzo jej się nie układało z z chłopakami, przez jakiś czas szukała osoby, która by była podobna do tamtego, potem chciała jego przeciwieństwa, najdłuższa znajomość trwała około 3 m-cy dla niej tamten rzucił inną, jednak ona już nie mogła tak psuć życia tamtej dziewczynie, tamten zaprowadził ją do innego, który z nią jest, jednak ona nadal co jakiś czas nie może spać myśląc o tym mężczyźnie, który w najważniejszym dla niej momencie był dla niej podporą, zawsze wiedziała że i tak u niego nie miałaby szans gdyż miał duże powodzenie.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Brak sensu życia. Nie wiem co się dzieje?

Witam. Mam 14 lat i jestem tu nowa. Już od dłuższego czasu nie mogę znaleźć sensu życia. Nie dogaduje się z rodzicami, szczególnie z mamą. Nie mam nawet hobby. Strasznie irytują mnie różne pytania np. Co dziś robiłaś lub z...

Witam. Mam 14 lat i jestem tu nowa. Już od dłuższego czasu nie mogę znaleźć sensu życia. Nie dogaduje się z rodzicami, szczególnie z mamą. Nie mam nawet hobby. Strasznie irytują mnie różne pytania np. Co dziś robiłaś lub z kim byłaś itd.? Zaraz zaczynam krzyczeć i płakać. Mam zmiany emocjonalne (od śmiechu do płaczu). Umiem też iść ulica i płakać bez powód. Ostatnio płakałam z tego powodu, że moje życie jest bardzo monotonne i nie wiem co z tym zrobić żeby to zmienić? Proszę o pomoc.    

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Samokaleczenie dziecka - skąd się bierze?

Witam i proszę o pomoc. Mam 10 letnią córkę. Dzisiaj zobaczyłam u niej na przedramieniu zadrapania (pionowe linie, jakby zadrapania od kota). Po rozmowie z nią dowiedziałam się, że wykonała te linie nożyczkami w szkole. Zapytałam ją dlaczego to zrobiła,...

Witam i proszę o pomoc. Mam 10 letnią córkę. Dzisiaj zobaczyłam u niej na przedramieniu zadrapania (pionowe linie, jakby zadrapania od kota). Po rozmowie z nią dowiedziałam się, że wykonała te linie nożyczkami w szkole. Zapytałam ją dlaczego to zrobiła, odpowiedziała, że koledzy z klasy nie wierzyli jej, że to zrobi. Po rozmowie córka powiedziała, że zrobiła to pierwszy raz i już tego nie zrobi. Nie wiem co mam robić. Bardzo się wystraszyłam. Proszę o radę :(

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska

Mam napady lęku i strachu, nie mam z kim porozmawiać - jak sobie poradzić z tymi uczuciami?

Witam! W tym roku kończę 16 lat i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najchętniej bym się zabiła. Gdy myślę o przyszłości to plączę, bo wiem ze jestem na straconej pozycji. Od małego ojciec bił mnie i brata, ale...

Witam! W tym roku kończę 16 lat i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najchętniej bym się zabiła. Gdy myślę o przyszłości to plączę, bo wiem ze jestem na straconej pozycji. Od małego ojciec bił mnie i brata, ale jego zawsze obroniła matka. Stosował tzw. tradycyjne wychowanie. Do tego od zawsze chorowałam, więc większość czasu spędzałam w szpitalach. Gdy jak zawsze dostanę to po prostu rozwalam wszystko dookoła, bo nie chce uderzyć ojca.  Jakiś czas temu poznałam chłopaka 10 lat starszego, był moim trenerem. Zakochałam się. Miałam obsesję na jego punkcie, często bywałam tam gdzie on i uznał, że za nim łażę, nasza znajomość się zakończyła i do tego miał dziewczynę od 8 lat. Ciągle płakałam zawaliłam pierwszy semestr. Matka przeczytała w moim telefonie jego SMS-y, zadzwoniła do niego, teraz cały czas mi dogaduje ; / nie da mi spokojnie wyjść z domu.  Od małego jestem gruba i mam z tym problem. Nigdy nie miałam chłopaka. Raz się zdarzyło, że całowałam się z chłopakiem przyjaciółki, bo uciekłam z domu i byłam w nocy u niego, ale powiedziałam jej o tym. W klasie nikt mnie nie lubi, bo mało bywam w szkole. Boję się jej. Mam parę koleżanek, ale gdy jednej powiedziałam prawdę odwróciła się ode mnie. Gdy widzę tamtego chłopaka, gdy usłyszę jego imię, poczuję jego perfumy to znów mi się wszystko wali, wszystko wraca. Często jak idę to patrze czy on nie jedzie.  Obecnie spodobał mi się też trochę drugi chłopak, jest 8 lat starszy tylko że on myśli, że mam rok więcej niż naprawdę. Też jest trenerem na miejsce tamtego i boję się, że słyszał o całej historii nieszczęśliwej miłości od pracowników. Często się na mnie patrzy, ale boję się że znów sobie coś ubzduram jak z tamtym, że mnie kocha. Jestem zbyt nieśmiała, żeby z nim więcej rozmawiać tyle, że podeszłam i się przedstawiłam, a on nic. Jeszcze obecnie pisze przez internet z jednym chłopakiem, on chce się spotkać. Ma 22 lata, jest miły sympatyczny, często piszemy.  Byłam u psychologa szkolnego i powiedział tylko, że mam się słuchać rodziców. Nie wiem co robić...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Niestabilność nastroju w okresie dojrzewania - czy to coś poważnego?

Witam. Mam 15 lat i ostatnio mam pewne problemy natury psychicznej. Zawsze byłam podatna na emocje i rozmyślania o sprawach "nieprzyziemnych". Jednak często mam dziwne wahania nastroju, a nawet tożsamości, mam nawyk myślenia w cudzych kategoriach, raz moja samoocena wzrasta...

Witam. Mam 15 lat i ostatnio mam pewne problemy natury psychicznej. Zawsze byłam podatna na emocje i rozmyślania o sprawach "nieprzyziemnych". Jednak często mam dziwne wahania nastroju, a nawet tożsamości, mam nawyk myślenia w cudzych kategoriach, raz moja samoocena wzrasta i ogólnie mam taki przerost ambicji, a po chwili ogarnia mnie przygnębienie, niemoc i uczucie, że jestem nikim. Mam pustkę w głowie, nie potrafię sprecyzować, czego chcę, i to jest właśnie najgorsze, jakbym była pozbawiona wspomnień, myśli, uczuć, że nie mam życia, tylko ten nieodłączny smutek i melancholia i wszystko wydaje się beznadziejne. Wszystko mnie dołuje. Czasem jestem impulsywna, popadam w złość, manię, jakieś przypadkowe sugestie na mój temat czy jakikolwiek inny wprawiają mnie w obsesję, że wszyscy o mnie wszystko wiedzą. Cały czas przechodzę od stanu do stanu. Jeśli chodzi o towarzystwo, to jak się na początku z kimś zaznajomię, jest wszystko w porządku, a potem tracę zainteresowanie, nie chce mi się ciągnąć znajomości, wycofuję się z kontaktów, wszyscy wydają mi się płytcy, nudni, bez osobowości. Potem mi jakiejś osoby brak, a jak znów się z nią spotykam, wszystko się powtarza, nawet zaczynam ją nienawidzić i to wszystko u mnie jest takie zmienne. Mam jakąś wrogość do wszystkich. Ogólnie szybko się wszystkim nudzę, dlatego często zmieniam otoczenie. Czy to dobrze? Najgorsze jest jeszcze to, że boję się odrzucenia i moje działania jednak do tego zmierzają, przez co rozpatruję wszystkie swoje poczynania, jakiekolwiek, kontempluję nad wszystkimi błędami, tak że mam wrażenie, jakbym nigdy nie była szczęśliwa, i zaczynam siebie nienawidzić. To obłęd! Boję się, że tak będzie zawsze i zostanę sama. Mam tyle w sobie sprzeczności, że nikt mnie nie jest w stanie zrozumieć, i już w ogóle zwątpiłam, że ktokolwiek może. Czasem chcę tylko siedzieć i płakać, choć chyba wypłakałam już wszystkie łzy. Zastanawiam się, czy ze sobą nie skończyć, choć wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie. Wszystko przez te napady zachłanności przeplatające się z pustką... Boję się, że nie poradzę sobie w życiu, mam też napady paranoi i nie wiem, co robić. Czasem wmawiam sobie, że to po prostu ten wiek dojrzewania, że to się skończy...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dziwne zachowanie - proszę o pomoc

Witam! Mam 19 lat i nie wiem co się ze mną dzieje. Nie rozumiem tego. Teraz opiszę swoją niezwykle wzruszającą historię (tak, tak - to jest sarkazm) i będę miał nadzieję, że ktoś coś zrozumie z tego. Jak już napisałem...

Witam! Mam 19 lat i nie wiem co się ze mną dzieje. Nie rozumiem tego. Teraz opiszę swoją niezwykle wzruszającą historię (tak, tak - to jest sarkazm) i będę miał nadzieję, że ktoś coś zrozumie z tego. Jak już napisałem mam 19 lat, przeprowadzałem się ponad 30 razy (od 2006 mieszkam w jednym miejscu). Już po kilku przeprowadzkach zdałem sobie sprawę, że nowe znajomości nie mają sensu, bo się i tak wyprowadzę. W wieku 12 lat mieszkałem z siostrą (3 lata starszą) - matka wyjechała do Stanów Zjednoczonych pracować, a ojciec mieszkał ze swoją dziewczyną. Po 3 latach wyjechałem z siostrą do UK do matki i od tego czasu mieszkam z nią (moją matką). Z siostrą mam i miałem zawsze dobry kontakt, nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się pokłóciliśmy. Z matką...hmm...od czasu do czasu krzyczała na mnie, a ja milczałem. Szybciej kończyła, jeśli nic nie odpowiadałem i miałem "kamienną minę", czasem tylko się odezwałem, ale nigdy nie podnosiłem głosu na kobietę. Moja matka jest po...hmm...przejściach. Chodziła na terapię i ją ukończyła, więc mniej więcej (raczej mniej) wiem jak wygląda terapia. Zostałem wychowany przez kobiety. Staram się być miły dla kobiet, rozumiem sporą część ich problemów (tzn. tak mi się wydaje), zawsze znajdę czas, żeby wysłuchać co mają do powiedzenia, a nie mogę sobie żadnej znaleźć. Znajomych właściwie nie mam. Mam jedną znajomą, z która się spotykam może raz na miesiąc, cały czas sms-ujemy. Zawsze ona więcej mówi/pisze. W większym towarzystwie prawie milczę. Nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Parę razy starałem się otworzyć na ludzi, ale zawsze kończyło się to dla mnie kopniakiem psychicznym. Jeśli wychodzę z domu, potrzebuję muzyki, która wzbudzi we mnie agresję. Styl, w jaki się ubieram, nie jest modny. Dobrze się w nim czuję, a dodatkowym atutem jest - pozwolę sobie zacytować - "agresywny wygląd". Wydaje mi się, że ubieram się tak, bo boję się ludzi. Boję się zadzwonić w sprawie pracy, mimo że płynnie rozmawiam po angielsku. Boję się iść do pracy. Panicznie boję się pracy. Wydaje mi się, że boję się ludzi, a agresja pomaga mi w... właściwie nie wiem w czym. Chyba w życiu. Kiedy widzę ludzi - mam ochotę ich zabić. Widzę jak ubierają się w to, co jest modne, tylko po to, żeby ludzie ich lubili albo z najgłupszego powodu jaki może być - bo te ciuchy są modne. Raz zapytałem - jaka jest opinia o mnie wśród Polaków, którzy mieli kontakt ze mną albo o mnie słyszeli. "Gbur, który wygląda jakby miał problemy z utrzymaniem kontroli nad złością albo jakby chciał się zaraz rzucić i zabić kogoś". Zapytałem tylko - czemu gbur? Odpowiedź naprawdę mnie zdziwiła. "Bo jestem zbyt szczery". Przyznaję - nie widzę powodu, dla którego mam kłamać kiedy tak otwarcie mówią, że oczekują zawsze prawdy. Aha - i mam wahania nastroju. Czasem mam: "Wow, jestem szczęśliwy, mimo że niewiele mam. Życie jest cudowne!", a potem zjazd: "Życie jest do dupy. Co ja jeszcze robię na tym świecie? A gdyby tak się zabić?". Nie zabiję się tylko z jednego powodu. Uważam to za ucieczkę, za poddanie się, za brak woli do walki - duma mi na to nie pozwala. Większą część ludzi postrzegam jako worki mięsa, nawet nie mogę ich nazwać stadem zwierząt, bo w stadzie każdy zna swoje miejsce i rolę. Jeśli ktoś to zrozumiał i potrafi mi wytłumaczyć co się ze mną dzieje, dlaczego jestem "ten dziwny" to będę bardzo wdzięczny.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak pokonać problem z samą sobą przez nowe miejsce i studia?

Witam, mam 20 lat i jestem studentką pierwszego roku. Ostatnio zauważyłam, że dzieje się ze mną coś złego i nie umiem sobie z tym poradzić. Zawsze byłam osobą pełną życia, otwartą, towarzyską, nawet jak coś mi się nie udawało to...

Witam, mam 20 lat i jestem studentką pierwszego roku. Ostatnio zauważyłam, że dzieje się ze mną coś złego i nie umiem sobie z tym poradzić. Zawsze byłam osobą pełną życia, otwartą, towarzyską, nawet jak coś mi się nie udawało to nie przejmowałam się tym tylko brnęłam do przodu i zawsze było dobrze. Gdy zaczęłam studia wszystko było ok. Przyzwyczaiłam się do nowego miasta, mieszkania, ludzi i uczelni. Czułam się tam dobrze... niestety tak mi się tylko wydawało. Teraz jak mam opuścić rodzinny dom i jechać do miasta w którym studiuję... dla mnie to jest męka, jakbym dostała wyrok i musiała w nowym mieszkaniu spędzić karę. Gdy wsiadam do autobusu i zegnam się z rodzicami to mam ochotę krzyczeć aby mi pozwolili zostać w domu. Jak już jestem 100 km od domu to jedynie czego chcę to tam wrócić i tam pozostać przykryć się kołdrą i siedzieć tak całe dnie. Jestem również po pierwszej sesji, którą strasznie przeżyłam. Prawie codziennie płakałam, odczuwałam stres nie miałam motywacji do nauki i ciągle pojawiały się myśli, że nie dam rady i wywalą mnie ze studiów. Udało mi się jednak wszystko pozaliczać za pierwszym razem i na kilka dni odzyskałam spokój... do czasu. Wczoraj poznałam plan zajęć na semestr letni i od razu jak poznałam ilość przedmiotów jakie mnie czekają... załamałam się. Mam tydzień wolnego i zamiast się tym cieszyć to ja się zamartwiam, że nie zaliczę drugiego semestru, a nawet go nie zaczęłam. Chcę się uczyć, ale jak zawsze widzę ogrom materiału to dopada mnie zniechęcenie, bo wiem, że się tego nie nauczę i nie zaliczę i zakończę studia. Gdy myślę o studiach i o opuszczeniu domu to łzy same cisną mi się do oczu, nawet to pisząc płacze. W domu szukam wsparcia u mamy, która mnie wspiera i mówi, że studia są piękne, że będzie dobrze i nawet jak czegoś nie zaliczę to nic się nie stanie, że poprawka jest dla ludzi. Jak jej nie ma w pobliżu to dzwonie i płaczę jej przez telefon. Szukam też wsparcia u przyjaciółki z uczelni. W jej towarzystwie czuję się dobrze i mam wrażenie, że mogę osiągnąć wszystko. Ona zawsze jak ma naukę to, mimo że jej się nie chce to stara się uczyć i nawet jak jest źle to ona zawsze ma dobry humor. Jej towarzystwo pomaga mi, ale ona mieszka w akademiku i dzieli nas pewna odległość. Wtedy czuję się źle, niedowartościowana, głupia i nikomu niepotrzebna. Chcę studiować by coś osiągnąć, ale jest mi tak bardzo ciężko. Kiedyś idąc na uczelnie obserwowałam jadące samochody i dopadła mnie myśl aby rzucić się pod jeden z nich i wreszcie mieć spokój, zero problemów. Aż się przeraziłam tą myślą. Bardzo proszę o pomoc. Nie wiem gdzie szukać pomocy i jak długo tak zdołam pociągnąć.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego nie mam żadnych uczuć?

Witam, mam pewnie problem. Jakieś 3 miesiące temu zauważyłam, że nie mam uczuć. Może to dziwnie brzmi, ale wszystko jest mi obojętne. Niedawno zmarła moja babcią, którą jak mi się wydawało - bardzo kochałam. Niestety nie przejęłam się tym w...

Witam, mam pewnie problem. Jakieś 3 miesiące temu zauważyłam, że nie mam uczuć. Może to dziwnie brzmi, ale wszystko jest mi obojętne. Niedawno zmarła moja babcią, którą jak mi się wydawało - bardzo kochałam. Niestety nie przejęłam się tym w cale. Wszyscy płakali, a ja nawet nie mogłam zmusić się do płaczu. Było to dla mnie zupełnie obojętne. Czasami gdy idę ulicą wydaje mi się, że nie czuję nic, zupełnie nic. Nie czuję szczęścia, smutku, ani miłości, jedynie obojętność. Mam chłopaka,który jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, rodziców, znajomych, a jednak tego nie czuję, nie czuję ich bliskości. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nigdy tak nie miałam zawsze szybko się wzruszałam, często się zakochiwałam, przejmowałam się losem bezdomnych zwierząt, a teraz? Teraz jest mi to wszystko obojętne. Proszę o pomoc. Co powinnam zrobić, aby było znów tak jak kiedyś?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Moi rodzice się rozwodzą - jak im powiedzieć, co o tym myślę?

Mam 12 lat i poważny problem: moi rodzice się rozwodzą. Gdy mi o tym powiedzieli, to się popłakałam, ale gdy ochłonęłam, to z nimi poważnie porozmawiałam. Tato i mama wytłumaczyli mi, że tak będzie lepiej, bo się nie dogadują....

Mam 12 lat i poważny problem: moi rodzice się rozwodzą. Gdy mi o tym powiedzieli, to się popłakałam, ale gdy ochłonęłam, to z nimi poważnie porozmawiałam. Tato i mama wytłumaczyli mi, że tak będzie lepiej, bo się nie dogadują. Parę dni później zauważyłam, że coś jest nie tak, bo mama nadal mówiła do taty "misiu" i zachowywali się, jakby naszej rozmowy nie było, i czułam wtedy ból. Najgorsze jest to, że znów parę dni później zauważyłam, że moi rodzicie się kochają w nocy. Obudziło mnie to i się popłakałam. Teraz jestem rozdarta wewnętrznie i nie wiem, co mam o tym myśleć. Wiele razy z nimi rozmawiałam o tym, że mówią do siebie "kochanie", ale o kochaniu się bałam się zacząć rozmowę. Bardzo mnie to denerwuje, że oni współżyją seksualnie, i sprawia mi to przykrość, bo jak rozwód, to rozwód. Z rozwodu się nie cieszę, bo szkoda takiej fajnej rodziny. Bardzo kocham moich rodziców i nie chcę ich stracić. Proszę o poradę!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy skoro jestem wybuchowa i mam wahania nastroju dzieje się ze mną coś złego?

Może zacznę od tego, że mam 14 lat. Od jakiegoś czasu borykam się ze silnym stresem, zwykle związanym z ocenami. Nie wiem skąd się to bierze, bo rodzice nigdy nie wywierali na mnie presji. Gdy miałam 7 lat zamieszkałam...

Może zacznę od tego, że mam 14 lat. Od jakiegoś czasu borykam się ze silnym stresem, zwykle związanym z ocenami. Nie wiem skąd się to bierze, bo rodzice nigdy nie wywierali na mnie presji. Gdy miałam 7 lat zamieszkałam z mamą. Rodzice rozwiedli się. Był to chyba najtrudniejszy moment w moim życiu i ciągle na samą myśl napływają mi łzy do oczu. W szkole nie jest jest ciekawie. Tzn. zachowanie mam wzorowe, a z przedmiotów zwykle 4,5, 3 no i zdarzają się gorsze, lecz jako takich problemów nie mam. Za to często słyszę straszne komentarze na swój temat. Kiedyś mnie to nie ruszało, lecz teraz to inna sprawa. Od jakiegoś czasu miewam straszne huśtawki nastrojów, śpię po 5 godzin, albo 15. Nic nie wygląda normalnie, poza moimi przyjaciółmi. Z nimi zawszę wraca mi chęć życia. Potrafię być bardzo szczęśliwa, by zaraz wybuchnąć płaczem. Nie wiem jak okiełznać swoje zachowanie. Rzecz, która zaczęła mnie niepokoić to to, że nagminnie przeklinam i miewam straszne myśli. Zawsze byłam grzeczna (oprócz gdy miałam jakieś 6-7 lat, nie pamiętam jak to było, jednak dużo osób w rodzinie mówi mi, że byłam bardzo wybuchowa w tym czasie). Ach... no i mama w podobnym czasie wzięła ślub i urodziła dziecko - moją przyrodnią siostrę. A tato rok temu również wziął ślub. I na sam koniec... czasami w domu czuję się jak obcy człowiek. Jakbym była błędem młodości rodziców. Mama mówiła mi, że tamto małżeństwo było pochopne. Jeśli chodzi o życie rodzinne jest tego więcej. To wygląda jak jakaś telenowela... Nie wiem co robić z tym jak się ze sobą czuję, jak wszystko odbieram. Były chwile gdy myślałam o samobójstwie, lecz to tylko takie pochopne myśli. Za bardzo bym się bała. Aaa i psycholog - chodzi o to, że nie chcę żeby mama wiedziała co się dzieje. Nie mogę jej spytać czy zapisze mnie na wizytę. Może nawet nie będzie trzeba się do tego posuwać. Proszę o pomoc, bo naprawdę jestem bezradna.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Problem znajomej

Dzień dobry. Mam pytanie dotyczące problemu mojej znajomej, może Pani rozjaśni jakoś tę sprawę. Koleżanka przyznała si,ę że często miewa jakby ,,ataki" złości na jakąś osobę (tu nie chodzi o konkretny przypadek). Przyznała się że dana osoba nic nie zrobiła,...

Dzień dobry. Mam pytanie dotyczące problemu mojej znajomej, może Pani rozjaśni jakoś tę sprawę. Koleżanka przyznała si,ę że często miewa jakby ,,ataki" złości na jakąś osobę (tu nie chodzi o konkretny przypadek). Przyznała się że dana osoba nic nie zrobiła, a ona jest zła. Następnie z tego powodu jest zła na samą siebie i cały cykl kończy się płaczem. Co to może być? Dane koleżanki: wiek 19 lat, 4 rodzeństwa, 60m mieszkanie w bloku, ojciec pułkownik WP (mówiła, że strasznie dominuje w domu) lubi jeździć na wieś do dziadków, ma tam jakąś siostrę i nawzajem sobie ,,pomagają" w trudnych sprawach. Wygląd zewnętrzny: ładna dziewczyna z idealną figurą, bardzo naturalna i ciepła jeśli to pomoże to jej chłopak studiuje bezpieczeństwo zewnętrzne. Pozdrawiam    

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Dlaczego jestem zirytowany bez powodu?

Zdarza mi się dosyć często, co tydzień dwa tygodnie być wkurzonym, zirytowanym, wściekłym bez powodu. Bez żadnej najmniejszej przyczyny. Mam ochotę coś rozwalić, uderzać krzesełkiem od ściana, pobić kogoś, wydłubać oczy, zagryźć, roztrzaskać. Czuję się z tym bardzo niekomfortowo, nie...

Zdarza mi się dosyć często, co tydzień dwa tygodnie być wkurzonym, zirytowanym, wściekłym bez powodu. Bez żadnej najmniejszej przyczyny. Mam ochotę coś rozwalić, uderzać krzesełkiem od ściana, pobić kogoś, wydłubać oczy, zagryźć, roztrzaskać. Czuję się z tym bardzo niekomfortowo, nie mogę myśleć normalnie, jestem jakby otępiały. Piszę to w takim stanie. Czuję się jakbym miał jakąś blokadę na głowie, myśli przerywają mi się w połowie, są jakieś bezsensowne, głupie, debilne. Nie mogę nic zrobić, skupić. Mam ochotę zapić ten stan, kupić piwa i pić aż do utraty przytomności. Wiem, że powinienem położyć się spać, ale nie podoba mi się sen, czuję do niego niechęć.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Czuje się wypalona: co mi dolega?

Witam. Mam 22 lata pracuje na stanowisku koordynatora. Uczę się i mieszkam bez mamy czyli samodzielnie utrzymuje dom wraz z chłopakiem, z którym jestem 4 lata. Nie wiem czy to istotne ale może się przydać w diagnozie, moja mama cierpi...

Witam. Mam 22 lata pracuje na stanowisku koordynatora. Uczę się i mieszkam bez mamy czyli samodzielnie utrzymuje dom wraz z chłopakiem, z którym jestem 4 lata. Nie wiem czy to istotne ale może się przydać w diagnozie, moja mama cierpi na schizofrenie, ojciec jest alkoholikiem i nie żyje z nami. Nami czyli moją mamą i czwórką młodszego rodzeństwa. Gdy skończyłam 9 lat choroba mamy się ujawniła jeździła po szpitalach, a ja z moim rodzeństwem zostawaliśmy z ojcem, który pil. Mama po dłuższym czasie terapii w końcu się z tatą rozwiodła, bo strasznie pił. Tyle że w trakcie zaprzestała leczenia, ja o tym nie wiedziałam, a nawet nie zwróciłam większej uwagi. W mojej klasie maturalnej okazało się, że ma nawrót choroby to było straszne przeżycie ponieważ doszło nawet do tego, że chcieli zabrać moje rodzeństwo do domu dziecka. Musiałam więc zdać maturę i wsadzić mamę do szpitala co nie było łatwe przy bardzo nasilonych objawach jej choroby. Krótko mówiąc to było piekło zajmowałam się swoim rodzeństwem przez 3 miesiące odwiedzając co tydzień mamę w szpitalu. Ogólnie piszę, bo liczę na to, że uzyskam wskazówki lub uspokoi mnie to wewnętrznie. Momentami nie wiem co się ze mną dzieje. Mama teraz jest pod stałą kontrolą lekarza bierze leki i ma się dobrze utrzymuje dom i wychowuje moje rodzeństwo ja natomiast wyprowadziłam się z chłopakiem do kupionego mieszkania. Mam bardzo duże problemy ze sobą polegają one na tym, że czuje się wypalona wiecznie na coś narzekam nie potrafię sobie odpowiedzieć nawet na co narzekam, co mi przeszkadza i w ogóle. Jestem agresywna wobec swojego chłopaka, on w kółko powtarza, że powinnam isć do lekarza, ale nie mam na to teraz czasu. Czasem wydaje mi się, że wszyscy mnie obgadują albo są źli na mnie. Czy to w szkole, czy w pracy mam wrażenie, że nie radze sobie ze sobą. Postanowiłam napisać dziś, bo szukam pomocy widzę, że naprawdę coś jest nie tak. Dzisiaj znów pokłóciłam się z moim chłopakiem, nie wiem o co mi chodzi, czasem mnie denerwuje tak naprawdę bez powodu, wyzywam go i traktuje źle sądząc w tym momencie, że mu się należy, ale za co to już nie potrafię powiedzieć. Czuje się naprawdę źle z wieloma sprawami. Proszę o jakiekolwiek naprowadzenie. Sylwia  

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Czy można powiedzieć kobiecie o swoich problemach?

Mam koleżankę, z którą bym chciał być, znamy się już długo, ale ona wcześniej miała chłopaka, a teraz jest wolna - czy warto mówić jej o swoich problemach, np. że czuję się niepotrzebny gdy mi na niej zależy i jak ona może na to zareagować? Dodam, że jest psychologiem.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Moje życie straciło sens - co mogę zrobić, by wyrwać się z tego stanu?

Witam. Nazywam się Krzysztof i mam 17 lat. Gdy miałem 6 lat umarła moja matka i zaczął się koszmar. Zostałem adoptowany i krok po kroku moje życie zaczęło się po prostu w dosłownym znaczeniu walić. Zaczęło się już w zerówce,...

Witam. Nazywam się Krzysztof i mam 17 lat. Gdy miałem 6 lat umarła moja matka i zaczął się koszmar. Zostałem adoptowany i krok po kroku moje życie zaczęło się po prostu w dosłownym znaczeniu walić. Zaczęło się już w zerówce, kiedy spośród tylu dzieci nikt nie lubił akurat mnie. Nie wyróżniałem się niczym od innych, byłem zwykłym dzieckiem, a jednak inni dostrzegali we mnie coś i odrzucali mnie. Całą podstawówkę miałem w klasie jednego wroga, który mi ubliżał - zaczynało się od chwalenia się ciuchami i moralizowaniu oraz porównywaniu mojej wartości jako gorszego od niego. Wtedy można było zauważyć u mnie dziwne zachowania np. mruganie oczami czy robienie innych tików. Gdy poszedłem do gimnazjum było jeszcze gorzej, było już więcej osób, które mnie nie lubiły, często byłem popychany i obijany...kiedy już nie mogłem wytrzymać wybuchałem taką złością, że moje gałki oczne robiły się praktycznie czerwone. Miałem kolegę, który dogadywał się ze mną gdy byliśmy sami, a gdy przyszli koledzy bił mnie i poniżał. Do tego doszły kłopoty w domu, kiedy zacząłem palić i raz się upiłem. Wpadłem w złe towarzystwo, z tikami walczyłem tak długo, aż w końcu je wyeliminowałem do zera. Zacząłem poznawać ludzi i żyłem tylko wychodami do kolegów...czułem, że tylko oni mnie rozumieją i przy puszce piwa i papierosie mogę się wyżalić, a tylko oni mnie doceniali i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to co zauważyłem - a było to uczucie maski. Byłem innym człowiekiem przy zmieniających się warunkach. Gdy przychodziłem do przyjaciółki byłem troskliwym romantykiem, a gdy rozmawiałem z kolegami byłem totalnym stoczonym żulem. Jednego dnia płakałem, biłem się sam po twarzy i szarpałem wszystko co się da, a po godzinie rozmawiałem z ludźmi jakby nigdy nic. Kiedy zakochałem się w jednej dziewczynie miałem depresję 7 miesięcy, ale tylko gdy byłem sam, bo nie umiałem tego ukazać. W końcu zacząłem użalać się i non stop płakać, ciąłem się, sam się poniżałem, obsesyjnie winiłem za wszystko Boga, lecz jednocześnie czułem, że jestem winny tym, że się urodziłem. Nadeszły wakacje, które były oczywiście odzwierciedleniem mojego przypadku. Zmiany nastroju, popadanie z skrajności w skrajność, poczucie bezradności i beznadziejności sytuacji. Za wszystko obwiniałem innych - szczególnie moich opiekunów...Cioci mówiłem, że tak ich nie cierpię, że gdy dorosnę nigdy nie wyślę im nawet kartki - a z drugiej strony po godzinie złość mijała i byłem normalny, gadałem znów z innymi. Nadszedł koniec wakacji. Poszedłem do technikum, wtedy moje życie było jak bajka... Znalazłem sobie dziewczynę, każdy z klasy mnie lubił, to jak cieszyłem się życiem było po prostu poezją. Aż w końcu wszystko zaczęło się walić. Zaczęło się na pożyczaniu od kolegi papierosów. Kiedy zrozumiał, że jestem kompletnie spłukany i nie jestem raczej nic warty, razem z dwoma innymi odwrócił się ode mnie i zaczął przy innych mnie wyzywać i nie daje mi nawet "cześć". Wtedy popadałem w coraz głębszą histerię i wszystko powróciło. Zacząłem być zazdrosny, gdy moja dziewczyna rozmawiała z innymi chłopakami; gdy prosiła mnie, abym przestał palić, olewałem jej polecenia; gdy nie chciała złapać mnie za rękę, robiłem się wściekły a w domu płakałem i bałem się, że mnie rzuci. Znów zacząłem się ciąć i użalać się innym (nigdy wcześniej nie użalałem się) - na początku na komunikatorach i przez wiadomości, później na forum innych przyjaciół. Kiedy tak użalałem się kilka tygodni z rzędu, zostałem odsunięty od połowy towarzystwa i został mi już tylko związek na włosku, trzech kolegów i przyjaciel. Nadszedł dzień, w którym dziewczyna zerwała i w tym momencie wpadłem w otchłań żalu. Przez 2 tygodnie non stop płakałem, gdy nikt nie patrzył robiłem sobie krzywdę, chciałem rzucić się pod samochód - ale zatrzymał się, łykałem tabletki na serce i gdy połknąłem wszystko miałem płukanie żołądka - myślałem tylko o niej. Zostaliśmy przyjaciółmi, ona nie chciała słyszeć w ogóle o moim stanie, chciała żebym się uśmiechał, ale gdy tylko powiedziałem jej co czuję, obrażała się lub w ogóle się nie odzywała. Tą opowieścią dotarłem do dnia dzisiejszego, kiedy tracę już sens życia. Obwiniam wszystkich, połowa ludzi odwróciła się, a moje motto to ,,wszystko albo nic''. W tej chwili jestem na pozycji nic i czuję się tak beznadziejnie ,,zgwałcony'' przez los, że gdybym mógł mieć do czynienia z Bogiem oplułbym go.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Rodzice się rozwodzą, a chłopak przestał się do mnie odzywać. Co robic, bo nie daje rady?

Mam dopiero 18 lat, a już nie mogę sobie dać rady w życiu, boje się każdego następnego dnia, jestem strasznie nieśmiała, spokojna, mam mało znajomych, skryta, nie lubię mówić o tym, co mnie gryzie. Zaczęło się od tego, że w...

Mam dopiero 18 lat, a już nie mogę sobie dać rady w życiu, boje się każdego następnego dnia, jestem strasznie nieśmiała, spokojna, mam mało znajomych, skryta, nie lubię mówić o tym, co mnie gryzie. Zaczęło się od tego, że w wieku 13 lat widziałam śmierć mojej babci, chorowała na raka, nie mogłam się pozbierać, po tym rok później moja mama pokłóciła się z dziadkiem i się z nim nie widywaliśmy i rok temu zmarł ;( i do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że się z nim nie pogodziłam, nie spotkałam się z nim przed jego śmiercią ;(. Jak miałam 15 lat dowiedziałam się, że choruję na niedoczynność tarczycy - to był dla mnie koszmar, w szkole cały czas problemy, raz powtarzałam klasę, w domu też nie mam za wesoło, rodzice się ciągle kłócą, do tego ojciec pije i teraz jeszcze rozwód… Jak miałam 17 lat poznałam chłopaka, jestem z nim do dziś, strasznie go kocham, wiem, że mogę na niego liczyć, zawsze mi pomoże itp., ale często się kłócimy. Ostatnio gdy ja coś zrobię on jest obrażony na wiele dni, nawet jak to będzie błahostka, a jak on coś zrobi to ja się nie umiem się na niego gniewać i mu wybaczam. Ostatnio on się zachowuje dziwnie, cały czas ma jakieś pretensje, nie chce pogadać, a ja go teraz potrzebuję najbardziej, bo jak pisałam wcześniej - rodzice się rozwodzą, ale on tego nie może zrozumieć. Ja już sama sobie z tym rady nie daję, mam ochotę się zabić, boję się, że popadłam w depresję czy coś ;(. Ja nie wiem co mam robić, to wszystko jest za trudne…

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy powiedzieć psychiatrze o samookaleczaniu się i koszmarach?

Witam, Proszę o pomoc w moim problemie, otóż zdiagnozowano u mnie zaburzenia impulsów i emocji. Do jakiegoś czasu się tnę. Na początku były to tylko ręce obecnie również nogi, kilka kresek brzucha. Ostre przedmioty wywołują u mnie chęć pocięcia się,...

Witam, Proszę o pomoc w moim problemie, otóż zdiagnozowano u mnie zaburzenia impulsów i emocji. Do jakiegoś czasu się tnę. Na początku były to tylko ręce obecnie również nogi, kilka kresek brzucha. Ostre przedmioty wywołują u mnie chęć pocięcia się, ale tego nie robię tylko myślę. Z raz spróbowałam pociąć się nożem i nożyczkami, ale za tępe. Zastanawiam się czy powinnam o nich powiedzieć mojemu psychiatrze. Do tego jeszcze dochodzą problemy ze snem i koszmary nocne (tłumacze je zażywaniem nowego leku). Boje się powiedzieć o tym wszystkim psychiatrze, gdyż nie chcę skończyć w szpitalu. Na pewno mam problem, ale nie aż taki aby lądować w psychiatryku. Czy jest możliwość, że psychiatra podejmie taką decyzję? Jak państwo mogą ustosunkować się do mojego stanu. Dziękuje za odpowiedź. Pozdrawiam

odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Dlaczego występują takie kłopoty z 4-latkiem po urodzeniu się rodzeństwa?

Od czasu urodzenia się siostry mój synek często budzi się w nocy i żąda obecności najlepiej mamy. Kłopot w tym, że mama karmi w nocy 3-miesięczne niemowlę. Mały ma czasem przerwę w śnie do 2 godzin, bo nie zadowala się...

Od czasu urodzenia się siostry mój synek często budzi się w nocy i żąda obecności najlepiej mamy. Kłopot w tym, że mama karmi w nocy 3-miesięczne niemowlę. Mały ma czasem przerwę w śnie do 2 godzin, bo nie zadowala się obecnością taty. Potem w dzień jest rozdrażniony, nerwowy i nawet histeryczny. Przed urodzeniem się siostry spał z rodzicami, ale zgodził się na sen w wymarzonym łóżeczku. Czy można pomóc maluchowi się wysypiać?    

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Patronaty