Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Konsultacje psychologiczne: Pytania do specjalistów

Temperament seksualny - dlaczego jest taki duży?

Witam! Zacznę prosto z mostu. Uważam, że jestem dobrą osobą. Zawsze chętnie pomagam, przejmuję się cierpieniem innych, nie jestem obojętna na ludzką krzywdę. Miła, wrażliwa, sympatyczna - określam tak sama siebie, ale również inni mają o mnie takie zdanie. Mam... Witam! Zacznę prosto z mostu. Uważam, że jestem dobrą osobą. Zawsze chętnie pomagam, przejmuję się cierpieniem innych, nie jestem obojętna na ludzką krzywdę. Miła, wrażliwa, sympatyczna - określam tak sama siebie, ale również inni mają o mnie takie zdanie. Mam mały mankament - jestem bardzo frywolna, jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie. Nie miałam skrupułów być kochanką, wręcz byłam zadowolona, że wybrał mnie. I mimo że próbowałam mieć wyrzuty sumienia, to... nie potrafiłam. Poza tym nie odnoszę się źle do uprawiania seksu np. za pieniądze, do sponsoringu. Nie robię tego sama, ale nie mam nic przeciwko. Boję się, że w przyszłości będę musiała odpokutować za moje grzechy. Że skoro posunęłam się do bycia kochanką, to i mnie mąż będzie zdradzał za karę. Dlaczego są we mnie dwie tak skrajne osobowości? Dobra wyrachowana osoba? Przecież to nie ja... Czy może na to wpłynąć fakt, że czuję się niedowartościowana? Strasznie niedowartościowana i pragnę uwagi?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy istnieje możliwość autoterapii?

Witam, Mam 21 lat i nie wiem co i dlaczego się ze mną dzieje. Ogólnie jestem DDA i trochę mi się to udzieliło, bo np. alkohol wszedł mocno w moje życie i nie powiem, nadużywam go dosyć mocno. Ale tak... Witam, Mam 21 lat i nie wiem co i dlaczego się ze mną dzieje. Ogólnie jestem DDA i trochę mi się to udzieliło, bo np. alkohol wszedł mocno w moje życie i nie powiem, nadużywam go dosyć mocno. Ale tak na prawdę, to nie przeszkadza mi w prowadzeniu normalnego życia. A tak właściwie, to jeśli chodzi o moje "dziwne" stany, to nie mam pojęcia, co o tym myśleć. niby na codzień nie jestem osobą smutną, czy widocznie zdołowaną, ale mimo iż pokazuję coś innego, to w głębi mam takie nerwy a zarazem dół, że aż ściska. Byłam u kilku specjalistów w moim mieście - począwszy od lekarzy psychiatrów, po psychologów psychoterapeutów i właściwie, to nikt nie potwierdził diagnozy poprzednich. Także, właściwie, to nie wiem co się ze mną dzieje i z czego to wynika. Jedni kierowali mnie na terapię DDA, inni na AA a jeszcze inna osoba nawciskała leków i stwierdziła, że psycholog i tak mi nie pomoże, i że jest tyle pacjentów, że nie mają czasu się jeszcze takim czymś zająć... czego wolę nie komentować, bo nie byłyby to miłe słowa, a nie chcę uogólniać. Także ci ludzie bardzo mnie zniechęcili do kontaktu z psych. I jako, że jestem max anty nastawiona z kontakt z tego rodzaju ludźmi (nie urażając nikogo), to moje pytanie brzmi: Jak i czy w ogóle da się samemu wyleczyć? Bo jako, że moja współpraca z terapeutami nie układała się, to innego wyjścia raczej nie mam, a już sama zaczynam się o swój stan martwić. Często mam już tak, że nawet wiele rzeczy robię nieświadomie pod wpływem dołujących myśli. Póki co, jeszcze nic złego na większą skalę mi się nie stało, ale w tym wypadku sama nie jestem pewna, do czego jeszcze mogę się posunąć, a nie chcę spieprzyć sobie życia, a co gorsza sięgo pozbawić. I bynajmniej, nie chodzi mi o jakieś konkrety, ale może drobne wskazówki co można zrobić i czy to bezpieczne? I jeszcze jedno pytanie, jeden z lekarzy stwierdził u mnie objawy derealizacji, czy to może mieć wpływ na nieświadome robienie np. krzywdy sobie lub komuś? I tak właściwie, to co robić, kiedy za cholerę człowiek nie jest w stanie się odnaleźć i złapać kontaktu z samym sobą? Pzdr.

Boję się wizyty u lekarza

Dziękuje, że odpisaliście na moje pytanie związane...  Jednak boję się wizyty u lekarza... Nie chcę z nikim o tym wydarzeniu mówić;( Nie umiem przekazać drugiej osobie, co dokładnie mnie dręczy, a co dopiero jakby mi kazał o tym opowiedzieć... Wybuchłabym płaczem i nie wydusiłabym słowa;(
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Chęć wyjścia z depresji a pomoc specjalisty

Witam! Dziękuję bardzo za Pani odpowiedź. Zażywam leki od ponad 2 lat już te same. Nie wspomniała Pani o żadnej terapii dla mnie. Mam spotkanie z nią za dwa tygodnie. Co pani mi proponuje, bym jej powiedziała? PROSZĘ mi pomóc.... Witam! Dziękuję bardzo za Pani odpowiedź. Zażywam leki od ponad 2 lat już te same. Nie wspomniała Pani o żadnej terapii dla mnie. Mam spotkanie z nią za dwa tygodnie. Co pani mi proponuje, bym jej powiedziała? PROSZĘ mi pomóc. Tak bym chciała już wyjść z tej depresji. Co zrobić? DZIĘKUJĘ PANI.
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Niska samoocena, poczucie beznadziejności i brak radości z życia a bezskuteczna terapia

Witam, mam 25 lat, jestem kobietą. objawy, które mi towarzyszą na co dzień długo starałam się racjonalizować jako część mojego charakteru oraz objaw młodzieńczego kryzysu tożsamości (pesymizm, przeciągający się smutek, przyszłość w czarnych barwach, nieumiejętność znalezienia sobie miejsca w życiu)... Witam, mam 25 lat, jestem kobietą. objawy, które mi towarzyszą na co dzień długo starałam się racjonalizować jako część mojego charakteru oraz objaw młodzieńczego kryzysu tożsamości (pesymizm, przeciągający się smutek, przyszłość w czarnych barwach, nieumiejętność znalezienia sobie miejsca w życiu) w końcu zaczęłam jednak mieć ich dość...bo problem w tym, że ten kryzys nigdy nie minął. niska samoocena powoduje, że jakiegokolwiek zajęcia się nie podejmę uważam, że inni zrobili by to lepiej. wszystkie "plany" życiowe jakie sobie zakładałam w krótkich chwilach wiary we własne siły porzucałam by znów wpaść w dół i wmawianie sobie, że z niczym nie dam rady oraz że to co robię nie ma żadnej przyszłości. obawiam się, że to jakiś silny mechanizm obronny przed wzięciem życia w swoje ręce/dorosłością (?) sprawia, że na wszystko patrzę wyszukując problemów zamiast metod jak sobie poradzić z trudnościami. w ostatecznym rozrachunku zwykle poddaję się co tylko mnie utwierdza we własnej beznadziejności i potęguje poczucie winy. próbowałam zacząć działać, szukać możliwości rozwoju, podjąć się jakiejś pracy...ale niestety zawsze kończyło się tak samo. rzuciłam jedne studia, zaczęłam drugie, które niedługo kończę, ale raczej nie będę pracowała w zawodzie, bo to wciąż nie "to" co przynosi radość, nie to w czym się spełnię, nie to miejsce gdzie powinnam być. czuję jakbym straciła swój czas. coraz mniej rzeczy mnie cieszy i z niczego co robię nie jestem zadowolona. zainteresowania które rozwijałam ostatnio zaczęłam postrzegać jako "gówniarskie", mało poważne. prześladuje mnie poczucie pustki, jałowości, ciągły smutek. życie polega na zajmowaniu czasu czymkolwiek, byle przetrwać do wieczora i iść spać, działania nie mają żadnego sensu, żadnej celowości. chciałam to przepracować podczas psychoterapii, ale nie czuję by to cokolwiek dawało poza (czasami) ulgą z wygadania się. myślałam, że wizyty u psychologa i jego pomoc pozwolą mi wyrwać się z tej beznadziei. jednak od roku niewiele się zmieniło. ani nie wiem więcej o sobie niż wiedziałam ani nie umiem nadal zacząć coś robić ze swoim życiem, momentami jest wręcz gorzej. czy to tak ma wyglądać, że mówię, on słucha, czasem dopyta skąd taka albo inna emocja, potem wychodzę w takiej samej depresji w jakiej tam weszłam? miesiąc temu byłam również u psychiatry, biorę setaloft 50 mg. niestety, nic to nie daje. może za krótko czekam? po prostu nie wiem już co mam robić żeby móc zmienić siebie i swój schemat myślenia...bardzo się boję, że kończy się mój czas.
odpowiada 2 ekspertów:
 Paulina Witek
Paulina Witek
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Depresja czy początki rozdwojenia jaźni?

Mam 19 lat i w zasadzie od zawsze odczuwałam lek i dyskomfort kiedy mialam wyjsc z domu gdziekolwiek.Idac ulica zawsze milam wrazenie ,ze ludzie gapia sie na mnie i zaraz mialam ochote wrocic do domu.Nie wiem czy ma to zwiazek... Mam 19 lat i w zasadzie od zawsze odczuwałam lek i dyskomfort kiedy mialam wyjsc z domu gdziekolwiek.Idac ulica zawsze milam wrazenie ,ze ludzie gapia sie na mnie i zaraz mialam ochote wrocic do domu.Nie wiem czy ma to zwiazek z moja niska samoocena czy tez z czyms innym.Ostatnio kazdy usmiech na czyjejs twrazy ,ktory wyda mi sie choc troche podejrzany budzi we mnie lek i mysle ciagle : oni sie ze mnie smieja.Teraz im staje sie starsza to uczucie przybiera na mocy b czasami nie jestem sobie w stanie poradzic z emocjami i z przewleklym przybiciem,Czesto zdarza mi sie takze ,w zasadzie codziennie,ze w glowie tworze soebie rozne sytuacje z ludzmi,ktorych znam ,a niektorych kocham i udaje ,ze z nimi rozmawiam jakby byli obok naprawde-wtedy wstaje i chodze po mieszkaniu udaje ,ze gdzeis z nimi ide i co najgorsze to to ,ze sprawia mi to przyjemnosc.Po jakims czasie zdaje sobie sprawe z tego,ze to wszystko to przeciez moj wymysl i popadam w melancholie i placze przez kilka czasem awet kilkanascie dni.Aloe to wciaz sie powtarza mimo.ze staram sie z tym walczyc. A depresja takze sie u mnie pojawia ,wszystko na to wskazuje ,ze to wlasnie to to i objawy sie nasilaja.Przez to czuje bezradnosc i to ,ze wszyscy sa ode mnei lepsi ,choc to uczucie czesto pojawialo sie w moim dziecinstwie,bo zawsze w domu dawano mi do zrozumienia ,ze inne dzieci sa lepsze i wazniejsze ode mnie.Poza tym boje się realizowac swoje plany i marzenia ,a dlaczego ?....nie wiem.A ja tego nie chce. Nie mam pojecia jak sobie z tym poradzic,tym bardziej teraz po skonczeniu srednioeuj szkolyu,kiedy nie mam teraz pracy i jestem naprawde nieszczesliwie zakochana,chociaz staram sie sobie wytlumaczyc ,ze moje zamartwianie sie nic nie da i jest bez sensu.Mysle,ze jestem bardzo swiadoma tego co sie ze mna dzieje ,ale nie potrafie z tym walczyc.Wogole zastanawiam się czy to nie jakis początki osobowości mnogiej…..Sama siebie potrafie doprowadzic w mig do lez,to panicznego smiechu,casem mam straszna ochote cos komus zrobic,jak u seryjnych mordercow ,a niby to wszystko kontroluje…….Boje sie sama o siebie Prosze o pomoc . CO ROBIC????????? Ilona
odpowiada 3 ekspertów:
 Paulina Witek
Paulina Witek
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Justyna Plucińska

Romans w pracy a cierpienie po odejściu

Witam! Zapewne moja historia będzie podobna do tych, które już tutaj widnieją, ale chce sie nią podzielić a także uzyskać odpowiedz na w/w pytanie. Rok temu moje życie runęło w gruzach a sytuacja zamiast sie polepszać, pogarszała i pogarsza sie.... Witam! Zapewne moja historia będzie podobna do tych, które już tutaj widnieją, ale chce sie nią podzielić a także uzyskać odpowiedz na w/w pytanie. Rok temu moje życie runęło w gruzach a sytuacja zamiast sie polepszać, pogarszała i pogarsza sie. Rok temu zrezygnowałam z pracy. Do tej pory nie wiem czy dobrze zrobiłam ale przeszłości już nie cofnę. Powodów mogę wymienić kilka dla których zrezygnowałam z pracy ale i tak wszystkie one krążą wokół jednego tematu...romans. Zaczął się od stopniowej fascynacji sobą a rozwinął na dość powaznych slowach jak zdaloby sie wydawac - KOCHAM. Jestem osoba samotna, natomiast pan X byl niestety zonaty. Wiedzialam o tym a jednak wdalam sie w tego typu relacje. Poczatkowo mnie to bawilo a czasem denerwowala mnie ta nachalnosc z jego strony. Oboje sobie wyznawalismy uczucia i nie powiazywalismy tego bardzo mocno z praca. Bylo to jednak miejsce gdzie najczesciej sie widywalismy. Od poczatku zaznaczyl, ze nie odejdzie od zony a ja wcale tego nie chcialam. Przez rok trwania naszego romansu bardzo sie do niego przywiazalam bo oprocz bliskosci fizycznej dawalismy sobie cos jeszcze. Z czasem nie moglam zniesc, ze jestem "tą drugą" i frustracja narastala. Zrywalam z nim ale i tak łączyła nas praca. Jedynym wyjsciem na tamten cza byla rezygacja ze swojego stanowiska i tak tez zrobilam. Koniec romansu - koniec pracy. Od tego momentu sie zaczelo. Zaczelam odczuwac potezna pustke, niesprawiedliwosc, zlosc, nienawisc...poprostu szereg niepozytywnch uczuc. Chciałam jak najszybciej znaleźć prace i zapomnieć ale do dnia dzisiejszego tej pracy nie mam. Po nawet tak długim upływie czasu myślę o nim, dołuje sie, nie odczuwam radości z życia, z tego co mnie otacza. Uśmiecham sie a nawet i śmieje ale oczy "mówią" co innego. Staram sie nie płakać ale jak już nie wytrzymuje płacze szczerze ze smutku, że to co było dla mnie ważne skończyło sie. Nie umiem się już na niczym skoncentrować, odczuwam mnóstwo lęków. W niczym i nikim nie umiem dostrzec nadziei na lepszą przyszłość. Przytyłam....Chce się pozbyć tego uczucia...odczucia beznadziei. Nie godzę się z tym. Jakoś od rozstania wszyscy wydaja mi sie bezbarwni i kompletnie nie atrakcyjni. Zobojętniałam na wiele spraw, ludzi. Czy leki na depresje ulżą mi w tym psychicznym cierpieniu?
odpowiada 2 ekspertów:
 Paulina Witek
Paulina Witek
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska

Cennik psychologa

Chciałabym zapytać, czy psycholog liczy sobie za godzinę, czy za wizytę? I w jakich granicach mniej więcej są to stawki (od... zł do ... zł)? Chcę się udać do psychologa, ale nie wiem, czy mnie będzie na to stać... Ciężko u mnie z pieniędzmi.
odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
mgr Magdalena Rachubińska
mgr Magdalena Rachubińska

Jak pomóc przyjacielowi, który ma nawrót depresji?

Dzień dobry. Chciałabym zasięgnąć informacji jak mogę pomóc bliskiej mi osobie. Jest nią mój przyjaciel, który ma nawrót depresji. Kilka lat temu korzystał z "usług" psychiatry i leczył się rownież farmakologicznie. Sytuacja jest na tyle skomplikowana, że dzieli nas... Dzień dobry. Chciałabym zasięgnąć informacji jak mogę pomóc bliskiej mi osobie. Jest nią mój przyjaciel, który ma nawrót depresji. Kilka lat temu korzystał z "usług" psychiatry i leczył się rownież farmakologicznie. Sytuacja jest na tyle skomplikowana, że dzieli nas spora odległość. Oboje mieszkamy za granicą, lecz nie w tym samym kraju, stąd również zdecydowałam się skorzystać z Państwa pomocy, ponieważ dla mnie jest to o tyle łatwiejsza forma komunikacji na ten temat, aby naprawdę dobrze przekazać i dobrze zrozumieć odpowiedź, że odbywa się w języku polskim. Wracając do tematu: jestem bardzo zaniepokojona stanem mojego przyjaciela. Nie wiem jak do niego dotrzeć, co robić a czego nie. Kontaktujemy się ze sobą telefonicznie lub przez internet, oczywiście jeśli on tego chce. Niedawno właśnie przyznał, że jest to nawrót choroby, że jest tego świadomy. Tłumaczyl mi, że w tej chorobie pojawiają się myśli samobójcze, ale że on jest na to za silny, że potrafi to przetrwać. Kilka dni temu wspomniał, że w pewnych momentach wychodzi z domu, bo wie gdzie u człowieka przebiegają główne aorty. Wczoraj, np. gdy rozmawialiśmy, powiedziałam, że już niedługo nie będzie musiał się przejmować "takimi sprawami" (rozmowa dotyczyła naprawdę bzdurnej i nieistotnej rzeczy), a on odpowiedział, że to naprawdę dobry pomysł. Nie wiem, boję się, co miał na myśli. Poza tym, zachowuje się codziennie inaczej: raz jest w euforii, innym razem w ogóle nie chce rozmawiać. Strasznie mnie to niepokoi, nie wiem co robić, gdy ma wyłączony telefon, gdy się nie odzywa cały dzień... To wszystko jest również o tyle trudne, że ja obecnie też mam trudną sytuację. Za dwa miesiące kończy mi się kontrakt, czego nie mogę się doczekać, bo jestem w miejscu, w którym nie chcę już być. W związku z tym, im bliżej wyjazdu stąd, tym jestem tym wszystkim zdenerwowana jeszcze bardziej. Czasami  sama potrzebuję pomocy, bo nie potrafię sobie poradzić ze wszystkimi problemami, więc w takich sytuacjach mówię czasem "dziwne" rzeczy, które on w swoim obecnym stanie odbiera dwojako. Staram się, tłumaczę mu, zapewniam go, że to nie jego wina, że się za nic na niego nie złoszczę, że jestem przy nim, że go wspieram, że go nie zostawię...On sam mi mówił, że to do niego nie dociera, co mowię, że jest to banalne itp. Zastanawiam się czy lepiej nic nie mówić, czy wręcz przeciwnie. Zwracam się do Państwa o pomoc. Jak mogę mu pomoc? Co mogę mu zaproponować? Jak reagować? Jestem zupełnym laikiem w tym temacie,wiadomo, trochę się słyszało na temat tej choroby, trochę o tym czytałam, ale po raz pierwszy spotyka mnie to osobiście mozna powiedzieć. Nie wiem, jakie informacje mogą być dla Państwa istotne, a jakie niezbędne. Udzielę wszelkich możliwych na ten temat. Bardzo proszęe o wskazówki, jak mogę mu pomóc w takiej właśnie sytuacji. Z góry bardzo dziekuję, Patrycja.
odpowiada 1 ekspert:
Dr n. med. Anna Zofia Antosik
Dr n. med. Anna Zofia Antosik

Czy do psychologa koniecznie z rodzicami?

Czy koniecznie muszę iść do psychologa z rodzicami? Bo jeśli tak, to nigdy tam nie pójdę. Jak już napisałam wcześniej, oni mają swoje problemy. Jeśli pójdę sama do psychologa, to rodzice muszą zostać o tym poinformowani? Jak sama mam sobie z tym poradzić?
odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska

Jak znaleźć dobrego psychologa?

Witam. Szukałam pomocy na własną rękę, jednak w moim mieście nie mogę jej znaleźć. Żaden ze "specjalistów", do których trafiałam, nie próbował nawet zdiagnozować problemu. Przepisywali mi leki antydepresyjne i nasenne w dawkach na 3 miesiące, chociaż nie powinny być... Witam. Szukałam pomocy na własną rękę, jednak w moim mieście nie mogę jej znaleźć. Żaden ze "specjalistów", do których trafiałam, nie próbował nawet zdiagnozować problemu. Przepisywali mi leki antydepresyjne i nasenne w dawkach na 3 miesiące, chociaż nie powinny być dla mnie dostępne w większych ilościach (11 lat temu hospitalizacja w wyniku próby samobójczej, zdiagnozowana bulimia, depresja). Potrzebuję pomocy. Mam syna w 1 kl. gimnazjum, który dotąd był wzorowym uczniem. Teraz ma 7 jedynek na półrocze i naganne zachowanie. Pozdrawiam, Morawska
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska

Jak otworzyć się przed lekarzem?

Mam 21 lat, od kilku miesięcy nie radzę sobie z życiem, nie widzę żadnego sensu... Byłam u psychiatry, było to około pół roku temu, ale nic mi nie pomagały tabletki, tzn. mi się tak wydawało, a poza tym miałam... Mam 21 lat, od kilku miesięcy nie radzę sobie z życiem, nie widzę żadnego sensu... Byłam u psychiatry, było to około pół roku temu, ale nic mi nie pomagały tabletki, tzn. mi się tak wydawało, a poza tym miałam wrażenie, że pani doktor mnie nie zrozumiała do końca, bo nie potrafiłam się przed nią otworzyć, powiedzieć jej, jakie mam problemy, z czym sobie nie radzę, wstydziłam się... Mam też próbę samobójczą za sobą, zażyłam tabletki, które miałam od tej pani doktor, ale skończyło się na tym, że na drugi dzień nadal żyłam, tylko czułam się jakbym miała kaca... W sumie to chyba nie miało być samobójstwo, chyba po prostu chciałam pokazać innym, żeby w końcu ktoś zauważył, że sobie nie radzę z tym wszystkim, z życiem ;((( Ale do dzisiaj nikt o tym nie wie, co wtedy zrobiłam ;( Ciągle chce mi się płakać ;( Nie mogę znaleźć pracy, chciałam też wyjechać do innego miasta, tam gdzie studiuję zaocznie, i tam szukać pracy, ale nie potrafię się odważyć, mam wrażenie, że mi się nie uda:( Ciągle patrzę w przeszłość, wtedy, kiedy wszystko było normalne, kiedy życie było kolorowe i cały czas żyję przeszłością, i nie potrafię iść do przodu, nie radzę sobie z życiem... I nie mam odwagi opowiedzieć pani doktor tego wszystkiego, bo wydaje mi się, że przecież są ludzie, którzy mają naprawdę poważne problemy, ciężkie choroby czy inne nieszczęścia, z którymi sobie nie radzą, a moje przy takich wydają się błahe... Nie wiem już co robić, czasami myślę, żeby znowu coś sobie zrobić, że w ten sposób może ktoś mi pomoże...
odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Czy psycholog mi pomoże?

Witam. W tym roku nie udało mi się zdać poprawki i muszę powtarzać klasę w LO. To bardzo mnie zabolało, mam do siebie żal, że nie poświęciłam wystarczająco dużo czasu na naukę, zarazem mam też żal do losu, że taki... Witam. W tym roku nie udało mi się zdać poprawki i muszę powtarzać klasę w LO. To bardzo mnie zabolało, mam do siebie żal, że nie poświęciłam wystarczająco dużo czasu na naukę, zarazem mam też żal do losu, że taki zawód spotkał właśnie mnie. Najgorsze jest to, że na rodziców, na których w głębi duszy bardzo mi zależy, kompletnie nie mogę liczyć. Dla nich ta powtórka to osobista porażka, nie szczędzą mi gorzkich słów i wymownego milczenia. Wciąż jest to odgrzebywane na nowo, czasami sama boję się tego, co rodzi się w mojej głowie, gdy mama po raz kolejny wraca do tematu. Nowa klasa jest ok, ale nie mogę pozbyć się uczucia tracenia czasu. Martwią mnie zmiany, które zauważyłam u siebie; w ostatnich tygodniach przytyłam ok. 7 kg, a to dlatego, że tylko jedzenie daje mi chwilę szczęścia. Lubię się przejadać, bo wtedy wydaję się sobie taka...niegroźna. Nie muszę myśleć o niczym poza bólem brzucha i uczuciem ciężkości. W mojej głowie przez cały dzień pojawiają się obrazy, których sama do końca nie rozumiem. Migają mi obrazki przedstawiające moment, w którym dzieje mi się krzywda. Idę schodami i widzę, jak z nich spadam; patrzę na tablicę i widzę, jak z impetem uderzam w nią głową; leżę w łóżku i mimowolnie układam się w pozycji osoby z podciętymi żyłami. Niby wszystko odbywa się tak jak zawsze, znajomi chyba nie widzą wielkiej zmiany. Mimowolnie tworzę iluzję spokojności, choć tak naprawdę chciałabym wreszcie, wreszcie wybuchnąć przeogromnym płaczem i wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo jestem nieszczęśliwa i jak bardzo czuję się skrzywdzona i samotna. Nie mogę uwolnić się od myśli, że z dnia na dzień obudowuję się jakby watą, pancerzem, który ma sprawić, żeby tak bardzo mnie nie bolało. Żeby już nie bolało. Coraz mniej czuję i słyszę, jakbym za jakiś czas kompletnie miała zapaść się w swoje ciało i zniknąć. Nie lubię siebie takiej: zobojętnionej, smutnej, wciąż i wciąż roztkliwiającej się nad sobą. Jeszcze niedawno miałam wielkie plany co do przyszłości, teraz potrafię zaplanować tylko kolejny posiłek. Nie piszę tego tylko po to, by móc choć trochę z siebie wyrzucić. Chcę wiedzieć, czy jeśli zgłoszę się do psychiatry, to on będzie mógł zapisać mi leki, które pomogą mi wrócić do żywych i zapanować nad swoim nastrojem? Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź i z góry bardzo za nią dziękuję. Małgorzata
odpowiada 5 ekspertów:
Dr n. med. Anna Zofia Antosik
Dr n. med. Anna Zofia Antosik
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Daniel Melerowicz
Dr Daniel Melerowicz
mgr Magdalena Rachubińska
mgr Magdalena Rachubińska
Dr n. med. Anna Błażucka
Dr n. med. Anna Błażucka

Dezintegracja pozytywna

Dlaczego jest niepropagowana teoria, dzięki której odzyskałem równowagę psychiczną? Gdzie jest nasz Kaziu Dąbrowski, promotor tej pięknej teorii? Dlaczego nie wprowadzacie tego do terapii psychoterapeutycznnej? Ubolewam nad wszyskimi cierpiącymi - psychoneurotykami.

Obawy przed psychoterapią

Od września biorę leki. Od grudnia mam się zapisać na psychoterapię. Męczy mnie to jednak, bo moja lekarka nigdy tak naprawdę ze mną szczerze nie porozmawiała. Pierwsza wizyta trwała 10 min i od razu dostałam leki. Równie dobrze mogłabym... Od września biorę leki. Od grudnia mam się zapisać na psychoterapię. Męczy mnie to jednak, bo moja lekarka nigdy tak naprawdę ze mną szczerze nie porozmawiała. Pierwsza wizyta trwała 10 min i od razu dostałam leki. Równie dobrze mogłabym przecież kłamać co do depresji i złego samopoczucia. Na jakiej podstawie lekarz stawia diagnozę, czy pacjent rzeczywiście choruje na depresję? Nie miałam robionych badań, przedstawiłam tylko aktualne badania krwi (TSH) i opowiedziałam o swoich objawach somatycznych, a także lękach i stresie. Szczerze mówiąc, dziwi mnie to, bo spodziewałam się dłuższej pierwszej wizyty. Za drugim razem lekarka skrytykowała mnie, że nie zapisałam się na psychoterapię od razu, mimo że podczas pierwszej wizyty nic mi na ten temat nie powiedziała. Zastanawiam się, czy to dobry lekarz, który naprawdę mi pomoże? Obawiam się też tej psychoterapii, nie wiem, na czym ma polegać. Nie wiem też, czy będę w stanie "otworzyć" się przed zupełnie obcą osobą, która może mnie potraktować w podobny sposób jak psychiatra.
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Jak mogę pomóc mamie, aby poczuła się lepiej po rozwodzie?

Mam 18 lat bardzo niepokoję się o moją mamę.Ostatnie 2 lata nie były dla nas łatwe. Mój ojciec jest alkoholikiem ostatnio zdradził i odszedł do innej kobiety jednak nadal przebywa w naszym bliskim otoczeniu co nie pozwala na nabranie dystansu... Mam 18 lat bardzo niepokoję się o moją mamę.Ostatnie 2 lata nie były dla nas łatwe. Mój ojciec jest alkoholikiem ostatnio zdradził i odszedł do innej kobiety jednak nadal przebywa w naszym bliskim otoczeniu co nie pozwala na nabranie dystansu i siły do walki o własny byt. Mama po 20 latach małżeństwa zdecydowała się na rozwód z orzeczeniem winy. Przez ten czas byłyśmy ofiarami przemocy głównie psychicznej ale także fizycznej. Sprawa rozwodu jest dość skomplikowana ponieważ jesteśmy bardzo od niego uzależnione także finansowo w związku z tym grozi nam nawet że nas zabije. Sprawa jest w toku i nadal nie rozwiązana. Jednak to nie jest mój największy problem. W wyniku ciągłego poniżania zastraszania i długotrwałego stresu mama bardzo się zmieniła i zamknęła w sobie. Zaobserwowałam u niej wiele dziwnych objawów: apatia, nerwowość, bezsenność, bóle głowy, zwiększone objawy epilepsji, bóle w klatce piersiowej, brak chęci do życia i działania, nie ma wiary w siebie przez co nie podejmuje żadnych wyzwań np.zmiany pracy. Zaniedbuje siebie twierdząc że nie ma pieniędzy na fryzjera ale przecież nie wszystko zależy od pieniędzy ważne jest też nastawienie. Nie wierzy że może spotkać ją jeszcze coś dobrego. Zastanawiam się czy mama nie cierpi na depresje albo jakąś nerwice. Bardzo się o nią martwię. Chciałabym jakoś jej pomóc żeby odbiła się od dna i nabrała pewności oraz siły do walki o siebie i swoją rodzinę. Próbowałam z nią rozmawiać jednak moje uwagi jako jej córki nie działają na nią mobilizująco, a jeszcze bardziej dobijająco. Zauważyłam także że jej samopoczucie i ogólna sytuacja ma coraz większy wpływ także na mnie. Pragnę bardzo jej pomóc aby przejęła kontrole nad własnym losem i życiem. Dłatego bardzo proszę o rade albo jakieś wskazówki od czego zacząć naprawę naszego życia szcególnie psychiki oraz gdzie mogę szukać pomocy aby ojciec nas nie zniszczył i pogrążał jeszcze bardziej
odpowiada 2 ekspertów:
Dr n. med. Paweł Gosek
Dr n. med. Paweł Gosek
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
Patronaty