Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Neurologia: Pytania do specjalistów

Chyba mam problem, nie wiem do kogo się zwrócić ani jak sobie pomóc...

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie wiem, dlaczego zdobyłem się na napisanie do Państwa z prośbą o pomoc, być może moja desperacja osiąga już swój maksymalny poziom, lecz portal oraz przedstawieni tutaj lekarze budzą zaufanie, mam nadzieję, że się nie...

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie wiem, dlaczego zdobyłem się na napisanie do Państwa z prośbą o pomoc, być może moja desperacja osiąga już swój maksymalny poziom, lecz portal oraz przedstawieni tutaj lekarze budzą zaufanie, mam nadzieję, że się nie zawiodę. Oto moja historia. Mam na imię Kamil, jestem 20-letnim młodym mężczyzną, studentem I roku filologii polskiej. Mój problem w zasadzie dotyczy mojej osoby, wyglądu, inteligencji, chyba tego, kim jestem. Momentami mam wrażenie, jakbym odczuwał nienawiść do samego siebie. Od urodzenia dążyłem do samotności. Nie miałem zbyt wielu kolegów również z tego powodu, że dawniej byłem bardzo chorowity, co uległo zmianie w wieku około 11 lat. Swoje emocje utrzymywałem i utrzymuję na wodzy, byłem poważny, a problemy rozwiązywałem sam, czy to czynem, czy zatrzymując je wewnątrz siebie, aby tam umarły śmiercią naturalną, w końcu "czas leczy rany", a z pewnością je zabliźnia.

Moi rodzice to wspaniali ludzie, ciepli, inteligentni, zaradni. Kiedy brakowało funduszy, zdobywali pieniądze na moje leczenie w dzieciństwie, choć oboje mają ukończone zaledwie zawodówki, obecnie mi i mojemu bratu (8 lat) właściwie niczego nie brakuje, żyjemy na całkiem przyzwoitym poziomie. Zawsze ode mnie dużo wymagano, ale i sam stawiałem sobie wysoko poprzeczkę, przykładałem się do nauki, przez lata podstawówki i gimnazjum byłem regularnie wśród czołówki uczniów, w liceum w zasadzie również nie odstawałem od tych najlepszych, choć ze średniej 5,0 spadłem do 4,5, na studiach zachowuję wyrównany poziom z resztą grupy (można tutaj zauważyć tendencję spadkową). Począwszy od dzieciństwa, a kończąc na chwili obecnej, jednym z niewielu "zgrzytów", jakie występowały między mną a rodzicami było to, że moje sukcesy były jakby dla nich oczywiste i suche stwierdzenie "dobrze" wystarczało jako pochwała. Dotyczy to w szczególności mojego ojca, którego obrałem sobie za wzór, dla którego zrobiłbym wiele, aby ze mnie był dumny, który wyrażał więcej pochwał dla cudzych dzieci niż dla mnie, na co kiedyś mama sama mu zwróciła uwagę. Ale wiem, że ci ludzie mnie kochają i że ma to bardziej podłoże w naszym rodzinnym samokrytycyzmie, a nie złych relacjach.

W tym powiedzmy "niedocenianiu" (choć to stanowczo zbyt mocne słowo, ale nie potrafiłem doszukać się lepszego) oraz w moich naturalnych skłonnościach doszukuję się powodów zaistniałej sytuacji. Mam wielu znajomych, kilkoro przyjaciół, lecz tak jak i rodzicom, tak i im, nie potrafię powiedzieć o swoich problemach, wstydzę się bądź nie chcę ich po prostu obarczać. Mój najlepszy przyjaciel stwierdził jakiś czas temu podczas rozmowy, że kiedyś byłem inny, weselszy, uśmiechnięty, zadowolony z życia, radykalna zmiana nastąpiła według niego około 2 klasy liceum (17 lat). To prawda, wtedy chyba coś "we mnie pękło", stałem się taki, jaki jestem obecnie, przygnębiony, smutny, nieśmiały, mimo moich 20 lat nadal nie mam dziewczyny, przez kilka zostałem odrzucony, zaledwie z jedną wymieniłem kilka pocałunków, raz zrezygnowałem z seksu z dziewczyną, która mi się podobała, ponieważ wiedziałem, że była pod wpływem alkoholu i nie działała racjonalnie, taka samotność najbardziej boli.

Przez te 3 lata dało się u mnie zauważyć huśtawkę nastrojów, przy czym około 75% tego okresu był zdominowany przez tę moją "smutną stronę duszy". Sytuacja zmieniła się 3 miesiące temu, nastąpił kolejny przełom, niestety "na gorsze", jeszcze bardziej zacząłem unikać ludzi, chodzić swoimi własnymi ścieżkami, nawet myśleć o samobójstwie, wchodzić na pasy pod nadjeżdżające samochody... Nie, popełnienie takiego czynu mi nie grozi, to zbyt łatwe i egoistyczne rozwiązanie jak dla mnie, dlatego wiem, że nigdy się na to nie zdobędę, ale te myśli są niezmiernie męczące... Od ludzi wokół słyszę, że jestem całkiem przystojny (mam lekką nadwagę), inteligentny, ponieważ można ze mną porozmawiać na wiele tematów i że można na mnie liczyć. Niestety, ja NIE POTRAFIĘ w takie słowa uwierzyć, może poza tym, że można na mnie polegać, to w zasadzie chyba ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości, kiedy to przekładam problemy i sprawy innych nad własne. Wiele z tych osób twierdzi też, że jednak jestem zbyt krytyczny wobec siebie. Patrzę w lustro i nie widzę siebie, widzę obcego człowieka, który ma niewiele do stracenia, który nic nie znaczy dla tego świata.

Od dwóch tygodni jestem wręcz zrozpaczony, nie mam ochoty wstawać z łóżka, wstaję rano i myślę: "kolejny cholerny dzień, po co mam wstawać, skoro nic dobrego mnie nie czeka?", przygnębienie i smutek towarzyszą mi stale, chce mi się nawet płakać, ale na to nie pozwala mi moja natura, próbowałem uciec w alkohol. Czuję chyba coś w rodzaju zauroczenia wobec dziewczyny, z którą mieszkam na stancji, ale wiem, że nie mam absolutnie żadnych szans u niej. Kompletnie nie widzę dla siebie drogi i nie potrafię poprosić nikogo o pomoc, a próby rozmów, jakie podejmują rodzice, zbywam słowami: "dam sobie radę, wszystko w porządku". Swoje smutki i żale przelewam na papier w postaci dekadenckich wierszy, modlę się do Boga o ukrócenie tego bezsensownego życia. Myślałem o pomocy psychologa, ale sam nie mam na to funduszy, a wstydzę się zwrócić do rodziców, jestem pewien, że zrozumieliby moją sytuację, lecz mimo to odczuwam wstyd, że mając łatwy start w życiu w postaci takich wspaniałych rodziców, nie potrafię sobie poradzić, podczas gdy ludzie tacy jak mój najlepszy przyjaciel potrafili, mając duże trudności. Rozwiązałem kilka testów na depresję, wszystkie wskazują na zaistnienie takiego stanu. Przepraszam za przydługą notę, najwidoczniej staram się wylać swoje żale, może to przyniesie częściowe ukojenie. Nie wiem, czy otrzymam tutaj jakąś pomoc z Państwa strony, pozostaje mi jedynie nadzieja, że tak się stanie. Pozdrawiam, Kamil

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Przyczyny znacznego obniżenia nastroju

Witam, już od dłuższego czasu (trwa to w sumie kilka dobrych lat) mam poważny problem, tak przynajmniej to odbieram. Odczuwam znaczne obniżenie nastroju, przerywane w sumie dobrymi chwilami. Najdrobniejsze niepowodzenia pogłębiają ten stan, nie stają się mobilizacją do działania....

Witam, już od dłuższego czasu (trwa to w sumie kilka dobrych lat) mam poważny problem, tak przynajmniej to odbieram. Odczuwam znaczne obniżenie nastroju, przerywane w sumie dobrymi chwilami. Najdrobniejsze niepowodzenia pogłębiają ten stan, nie stają się mobilizacją do działania. Czuję się osamotniona, nierozumiana, cały czas prześladuje mnie poczucie winy za swoje błędy, ale nie mam siły nic zrobić, aby je naprawić, czy jakoś z nich wybrnąć. Nie mam większych problemów z zasypianiem, ale budzę się zmęczona, niewyspana. Miewam częste bóle głowy oraz inne, nieuzasadnione bóle. Wstydzę się mówić o tym, co czuję, nie ufam ludziom, panicznie boję się ośmieszenia oraz odrzucenia. Zawsze kiedy znajdę się w większej grupie ludzi, towarzyszy mi uczucie wyobcowania oraz "niepasowania" do reszty, "bycia nie na miejscu". Nie potrafię się skoncentrować, nawet na tym, co bardzo bym chciała robić, nie czuję jakiejkolwiek motywacji, moblizacji, siły. Staram się odpychać od siebie przykre myśli, jednak one ciągle są, i kiedy przyjdzie moment, w którym wyłażą, to jest bardzo bolesne, zarówno psychicznie, jak i fizycznie: płacz, brak siły fizycznej, szybkie męczenie się, zasłabnięcia, bóle głowy, zawroty głowy, problemy z żołądkiem, kołatanie serca, które wybudza ze snu. Prześladuje mnie na przemian poczucie obojętności wobec wszystkiego oraz lęk przed wszystkim i stres spowodowany najmniejszymi sprawami. Niestety, pojawiają się także myśli samobójcze, jest nawet konkretny plan, ale brakuje odwagi, powstrzymują wyrzuty sumienia wobec najbliższych. Dorastałam w rodzinie alkoholowej, mój ojciec jest alkoholikiem, i czuję, że to nadal we mnie tkwi. Brakuje mi także odwagi, aby udać się do specjalisty, wstydzę się. To wszystko trwa już od dłuższego czasu, a kolejne porażki, czy to zawodowe, czy też w życiu osobistym, pogłębiają ten stan, a czas jako takiego dojścia do siebie trwa coraz dłużej. Nie mam planów na swoje życie, żyję dniem dzisiejszym i nie widzę w ogóle siebie w przyszłości, przyszłość jakby dla mnie nie istnieje. Zupełnie nie potrafię się odnaleźć w swoim życiu.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak mam żyć?

Dzień dobry, boję się tego, co się ze mną dzieje. Nie skłamię, jeśli napiszę, że przez ostatnie 2 lata bardzo się zmieniłam, posmutniałam, straciłam jakiś sens życia, bycia, nie mam celów, a jak uda mi się coś osiągnąć, to nawet...

Dzień dobry, boję się tego, co się ze mną dzieje. Nie skłamię, jeśli napiszę, że przez ostatnie 2 lata bardzo się zmieniłam, posmutniałam, straciłam jakiś sens życia, bycia, nie mam celów, a jak uda mi się coś osiągnąć, to nawet nie zdaję sobie z tego sprawy, cieszę się tylko przez chwilę. Miałam problemy ze zdrowiem, przez antybiotyki pogorszyła się moja odporność i zachorowałam na zapalenie pochwy, właśnie ok. 2 lat temu. Już wtedy był to dla mnie ogromny problem, dlatego, że miałam (i nadal mam) chłopaka, po prostu wstydziłam się tego, tym bardziej, że dbam o higienę, prowadzę, wydaje mi się, zdrowy tryb życia, a mimo to, pojawiła się taka dolegliwość. Kiedy ją leczyłam przez długi okres, była chwila przerwy, potem choroba znów powracała. Pani ginekolog przepisywała mi tylko kolejne leki, a ja, z nadzieją, że ten akurat pomoże, brałam je. Nawet rozpoczęłam współżycie z myślą o tym, by móc później zaaplikować prawidłowo lekarstwa... To też zrobiło na mnie duże wrażenie, ale już staram się na to patrzeć trochę z innej strony. Około pół roku temu zmieniłam lekarza, z moim zdrowiem jest lepiej, choć z niewielkimi przerwami. Ponadto każdy stosunek nie kojarzy mi się z przyjemnością, tylko z "nawrotami choroby". Straciłam wiarę, że "wszystko się ułoży", jak mówi mój chłopak (który bardzo stara mi się pomóc). W moim domu panuje nerwowa atmosfera, wszyscy się kłócą z byle powodu, a ja mam wrażenie, że jestem nikim, mam 22 lata, a to właśnie czuję... ciągle słyszę: nie umiesz, nie zrobisz, nie masz dobrego stylu, a co ludzie powiedzą, jesteś za młoda, co ty możesz wiedzieć o życiu. Moja mama ma już dość moich problemów, tego, że chcę się wyżalić, że jest mi źle, że np. znów jestem chora, po prostu nie może tego słuchać, nie umiemy ze sobą porozmawiać jak córka z mamą. Czuję się źle we własnym domu. Mój brat mnie nie szanuje, wyładowuje na mnie agresję (przy użyciu słów, np. zamknij się gówniaro…, dostaniesz raz i zobaczysz...), to jest bardzo przykre, czasem czuję, że go nienawidzę... Ale on powie swoje, wyjdzie z domu, zostawi mnie samą, po jakimś czasie wraca i niczego nie pamięta, po prostu jest OK... jak tak można? W ogóle nie wyobrażam sobie swojej przyszłości, nie wiem, jak mogłabym być matką, nie wiem, do czego ja się w ogóle nadaję, co ja mogę w życiu robić. Coraz częściej pojawiają mi się myśli o śmierci, najlepiej mogłabym się położyć i już nie wstać, nie potrafiłabym jednak popełnić samobójstwa, choć już kiedyś miałam takie myśli. Jak już wspomniałam, mam chłopaka, który mnie kocha i pociesza, ale to działa tylko przez kilka dni, potrafi mnie rozśmieszyć, ale też tylko na chwilę. On mówi o wspólnym życiu, rodzinie, a ja... ja nie wierzę w to, że kiedykolwiek będę mogła być szczęśliwa tak na stałe, dlatego już nie raz mówiłam, żebyśmy się rozstali, żeby znalazł kogoś, kto mu da szczęście, z kim ułoży sobie normalne życie, pozbawione smutku. To nie jest kwestia tego, że on mi się nie podoba, nie umiem nawet powiedzieć, że go kocham, boję się też, że może mnie kiedyś zdradzić, że będę cierpieć… to jest trochę głupie nastawienie, ale nie potrafię tego zmienić. Proszę mi powiedzieć, co zrobić. Może najlepszym rozwiązaniem byłaby wyprowadzka z domu, ale nie mam niestety na to pieniędzy ani pracy - studiuję dziennie. Czy muszę się leczyć? Może jest na to jakiś sposób, jak nauczyć się inaczej patrzeć na swoje życie...? Proszę o pomoc… Marzena

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Problem z osobą mającą chorobę afektywną dwubiegunową

Moja matka ma chorobę afektywną dwubiegunową. Problem jest w tym, że regularnie chodzi na wizyty do psychiatry, ale w domu nie bierze leków. Kilka lat temu jej stan pogorszył się, co skłoniło moją siostrę do wystąpienia do sądu o...

Moja matka ma chorobę afektywną dwubiegunową. Problem jest w tym, że regularnie chodzi na wizyty do psychiatry, ale w domu nie bierze leków. Kilka lat temu jej stan pogorszył się, co skłoniło moją siostrę do wystąpienia do sądu o umieszczenie jej w specjalnym ośrodku. Gdy już się tam znalazła, nie zachowywała się spokojnie, przyjmowała leki. W krótkim czasie wróciła i w domu zaczęło się ,,piekło". Codzienne awantury wywoływane przez matkę nie pozwalały nam się uczyć. Po jakimś czasie matka założyła w sądzie sprawę ojcu o znęcanie się. Kiedy to sama groziła, że go zabije. Następnie ja miałam postawione zarzuty (moja matka odwiedzała najbliższe mi koleżanki, źle o mnie mówiąc do nich, były przesłuchiwane), jednak moją sprawę odrzucono. Minęły jakieś 3 lata i w tym roku znowu zaczęła chodzić na policję. Mojemu ojcu postawiono zarzuty dotyczące znęcania się psychicznego nad osobą chorą psychicznie. Nie wie on, co dalej robić, ponieważ ona go cały czas zaczepia, a następnego dnia idzie na policję i składa dodatkowe zarzuty przeciwko niemu. Ojciec wystąpił o podział majątku (są po rozwodzie, ale zamieszkał z nami, by pomóc mi i mojej starszej siostrze). Matka miała niedawno przeprowadzane badania wyznaczone przez policję, ale one wykazały, że jest ona zdrowa, poczytalna. Wiem, jak to wygląda, ale moim zdaniem jej choroba ukazuje się pod wpływem stresu (widzenie ojca, chęć zemsty). Ona ma żal do niego, bo my tylko jego traktujemy jako prawowitego rodzica. Matka kilka lat temu powiedziała, że życzy mi śmierci, i od tamtej pory nie umiem mówić do niej mamo. Chciałabym pomóc jakoś tacie, gdyż widzę, jak to ona niszczy jemu, siostrze i mi życie. Czy mogłabym się starać o skierowanie jej na leczenie?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy depresja powróciła?

Witam! Od dłuższego czasu jestem ciągle smutna, płaczę, często jestem bardzo nerwowa, złoszczę się na dziecko bez powodu, źle sypiam, potrafię całą noc przeleżeć w łóżku, często boli mnie głowa. Mój mąż mówi, że coś ze mną jest nie tak,...

Witam! Od dłuższego czasu jestem ciągle smutna, płaczę, często jestem bardzo nerwowa, złoszczę się na dziecko bez powodu, źle sypiam, potrafię całą noc przeleżeć w łóżku, często boli mnie głowa. Mój mąż mówi, że coś ze mną jest nie tak, bo jak można nie spać w nocy! Takie objawy mam, od kiedy byłam nastolatką, czyli już 14 lat. Była przerwa, kiedy lepiej się czułam, jak poznałam mojego męża, on mnie wyciągnął z dołka, a było już bardzo źle, bo chciałam się zabić, i tylko o tym myślałam jako nastolatka. Teraz wiem, że to była poważna depresja. Byłam odsunięta od ludzi, wiecznie przygnębiona, nauczyciele chcieli mnie wysłać do psychologa, ale nie poszłam. Jak zasypiałam, to marzyłam, żeby się już nie obudzić. Teraz od 3 lat po urodzeniu córki znowu źle się czuję, nie chce mi się spotykać z ludźmi, z rodziną, nie mam ochoty rozmawiać z nimi. Ja zawsze byłam nieśmiała, nie wiem, czy to taki mój charakter, bo zawsze taka byłam, no i nie śpię dobrze, długo zasypiam, budzę się ciągle w nocy, rozmyślam o dawnych czasach albo wcale nie śpię, ale nie mam myśli samobójczych, bo mam dla kogo żyć, dla córeczki! Czy to może być depresja? Czy miałam ją w przeszłości? Proszę o pomoc, czy mam zgłosić się do psychiatry?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Głupota czy depresja?

Witam! Mam na imię Małgorzata i mam 23 lata. Ostatnio mam pewien problem: kiedy byłam młodsza (w wieku ok. 14 lat), zaczęłam okaleczać swoje ciało. Robiłam to codziennie, po kilka razy, nikt o tym nie wiedział, a nawet jak wiedział,...

Witam! Mam na imię Małgorzata i mam 23 lata. Ostatnio mam pewien problem: kiedy byłam młodsza (w wieku ok. 14 lat), zaczęłam okaleczać swoje ciało. Robiłam to codziennie, po kilka razy, nikt o tym nie wiedział, a nawet jak wiedział, to nic nie mówił, bo wtedy to był temat tabu. Dzieciaki się ze mnie śmiały. Moje wcześniejsze życie pamiętam jak przez mgłę: było mi bardzo źle, nieustannie myślałam o tym, żeby się zabić - ale nigdy nie miałam odwagi. W sumie chodzi o rodzinę. Wiem, że to by ich za bardzo bolało, więc doszłam do wniosku, że się przemęczę na świecie, żeby im nie zrobić przykrości. Później zawaliłam szkołę, dlatego że mieliśmy w domu problemy finansowe i trzeba było iść do pracy... No i tak pracuję w sklepie już od 3 lat. To, że inni widzieli we mnie kogoś gorszego, dało mi siłę, żeby nad sobą pracować. Zaciskałam zęby i walczyłam ze sobą, żeby stać się kimś lepszym. Niedawno się zaręczyłam. I w ogóle jakoś się poukładało wszystko. Niestety, zawsze miałam co jakiś czas gorsze dni, kiedy płakałam i użalałam się nad sobą, ale nazywałam to zwykłym dołem i czekałam, aż przejdzie. Jednak od kilku tygodni jest gorzej... Czuję się tym strasznie zmęczona, wręcz wykończona (zawsze dużo spałam - po kilkanaście godzin dziennie). Teraz budzę się w nocy przez koszmary, które mi się śnią. Mam jakieś dziwne stany lękowe: mojemu bratu urodziła się córeczka, a ja nie mogę na nią patrzeć - bo przed oczami mam wizję, że coś jej się stało, że się zadławiła, że ktoś ją upuścił... Boję się ludzi - kiedy ktoś przechodzi obok mnie, mam wrażenie, że to jakiś zboczeniec, że wyciągnie nóż... Boję się tak mocno, że robi mi się słabo. Nie widzę żadnej przyszłości, bo nawet kiedy będzie lepiej (np. wygram w totka, wyjdę za mąż, ułożę sobie życie), to i tak nie zmieni mojego samopoczucia, tę straszną niechęć do siebie i do świata. Jestem strasznie nerwowa - jakbym miała zaraz wybuchnąć - rzucam przedmiotami lub uderzam pięścią w ścianę, płaczę, a potem nie czuję już nic, pustkę. Nigdy nie narzekałam na sprawy łóżkowe z moim chłopakiem, ale teraz w ogóle mnie to nie interesuje. Przez ostatnie dwa miesiące schudłam 7 kg, mimo iż nigdy nie ważyłam za dużo - zero apetytu, jem tylko po to, żeby jeść. Czuję się strasznie brzydka, gruba, zła. Mogłabym napisać jeszcze wiele, ale wolę o tym nie myśleć tak dokładnie, żeby się nie dołować. Bardzo proszę nie myśleć, że poddałam się bez walki: próbowałam cieszyć się życiem - wstawać wcześniej rano, żeby chociażby posprzątać, spotkać się ze znajomymi czy iść na spacer. I nawet sobie powtarzałam: jesteś wartościowa, znaczysz coś dla świata, jesteś ładna, ale to nie pomogło. A teraz czuję kompletną pustkę - nawet mi się już nie chce płakać... Czuję się nieobecna. I niestety, nawet podejrzewając u siebie depresję, nie pójdę do lekarza, bo kiedyś u niego byłam, a jak zobaczył moje blizny, to się zaśmiał i podsumował, że to objaw mojej głupoty. Nie bardzo wiem, co zrobić, żeby sobie pomóc, nie bardzo mam na to siłę. Głupota czy depresja?

To jest chore...

Mam depresję od roku i wydaje mi się, że już dłużej nie wytrzymam. Przeczytałam chyba wszystkie artykuły o depresji i tak wszystkie objawy się zgadzają: anhedonia, bezsenność, myśli samobójcze, hipochondria, bezsensowność. Mam 17 lat, żadnych znajomych, hobby. Wiem, że jestem...

Mam depresję od roku i wydaje mi się, że już dłużej nie wytrzymam. Przeczytałam chyba wszystkie artykuły o depresji i tak wszystkie objawy się zgadzają: anhedonia, bezsenność, myśli samobójcze, hipochondria, bezsensowność. Mam 17 lat, żadnych znajomych, hobby. Wiem, że jestem beznadziejna. Na początku myślałam, że niemożliwe, nie mogę mieć depresji, no bo jak, przecież niczego traumatycznego nie przeżyłam, a jednak. Najgorsze są południa i noc, kiedy bezustannie myślę o śmierci i mam kłopoty z oddychaniem i zwęża mi się przełyk. Już dłużej nie mogę panować nad swoimi emocjami, np. raz się rozplakałam na lekcji. Wiem, że czytając to, ma się uczucie, że pisze to znudzona, nierozgarnięta nastolatka, ale ja naprawdę potrzebuję pomocy. Wciąż o czymś myślę, nie mogę się uspokoić, uważam życie za bezsensowne. Wiem, co mi powiecie, że niepotrzebnie wam zawracam głowę i żebym szła do psychologa. No tak, już raz byłam i niewiele to pomogło. Poza tym każdy mi mówi, że mam kompleksy. PS Czy moje zachowanie to jakaś choroba psychiczna, coś poważnego? Zdesperowana

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Padaczka a depresja

Mam na imię Łucja, mam 27 lat. Od 21 lat choruję na padaczkę. 6 lat temu zachorowałam na depresję. Skutkiem tego jest nieudana próba samobójcza (przedawkowanie leków). Trafiłam wtedy do szpitala, gdzie miałam robione płukanie żołądka. Następnego dnia miałam konsultację...

Mam na imię Łucja, mam 27 lat. Od 21 lat choruję na padaczkę. 6 lat temu zachorowałam na depresję. Skutkiem tego jest nieudana próba samobójcza (przedawkowanie leków). Trafiłam wtedy do szpitala, gdzie miałam robione płukanie żołądka. Następnego dnia miałam konsultację u świetnego psychiatry, który mi bardzo pomógł. Obecnie biorę lek przeciwdrgawkowy oraz trójpierścieniowy lek przeciwdepresyjny... Czy depresja może wrócić? I czy padaczka może zwiększyć ryzyko depresji?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Dotyczy: Neurologia Depresja

Jak pomóc osobie, która już niczego nie chce?

Jak pomóc osobie, która jest w depresji, ale temu zaprzecza? Ma wszystkie objawy wymienione w teście i to za 3 punkty. Na samym początku otoczenie odbierało to jako fochy, to że jest trudny, że ma się wziąć w garść,...

Jak pomóc osobie, która jest w depresji, ale temu zaprzecza? Ma wszystkie objawy wymienione w teście i to za 3 punkty. Na samym początku otoczenie odbierało to jako fochy, to że jest trudny, że ma się wziąć w garść, coś zrobić. Z każdym dosłownie tygodniem stan się pogarszał. Zachowuje się, jakby nie był z tego świata, twierdzi, że krzywdzi wszystkich i najlepiej jakby nie żył. A jego uczucia, no właśnie, twierdzi, że ich nie ma, że są wyłączone, nie ma marzeń, nie planuje. Podejrzewam, że zaczęło się to po śmierci jego ojca 4 lata temu - wtedy zamknął się w sobie i pisał pamiętnik po kilka godzin dziennie. Jedyną osobą, która jeszcze coś znaczy, jest jego 5-letni syn. Tylko on go chyba utrzymuje przy życiu. Co mogą zrobić bliscy, by pomóc, bo dotyka to już wszystkich? Martwię się i boję, że skończy się to źle.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Czy biofeedback pomaga przy ADHD?

Witam serdecznie, moje pytanie dotyczy tak zwanego treningu biofeedback. Dowiedziałam się o nim parę dni temu. Mam syna (10 lat) z ADHD, stwierdzone przez lekarza psychiatrę, na razie nie jest leczony farmakologicznie, jest dzieckiem trudnym i w domu, a jeszcze...

Witam serdecznie, moje pytanie dotyczy tak zwanego treningu biofeedback. Dowiedziałam się o nim parę dni temu. Mam syna (10 lat) z ADHD, stwierdzone przez lekarza psychiatrę, na razie nie jest leczony farmakologicznie, jest dzieckiem trudnym i w domu, a jeszcze bardziej w szkole, ciągła nadpobudliwość, brak koncentracji, agresja, nie umie zorganizować sobie zabawy, dokucza. Można by wyliczać bardzo dużo tych złych objawów. Proszę, jeśli to jest możliwe, o opisanie tego treningu, jakie są potrzebne badania, żeby przystąpić do biofeedback'u.

Dziękuję i pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Czy można wyleczyć ataki paniki?

Witam! Wszystko zaczęło się wieczorem w pracy. Najpierw czułem lekki ból lewej reki co trochę mnie zaniepokoiło. Po jakimś czasie zrobiło mi się słabo, więc usiadłem i wtedy się zaczęło. Praktycznie obie ręce miałem jak sparaliżowane, palce sztywne i ściągnięte...

Witam! Wszystko zaczęło się wieczorem w pracy. Najpierw czułem lekki ból lewej reki co trochę mnie zaniepokoiło. Po jakimś czasie zrobiło mi się słabo, więc usiadłem i wtedy się zaczęło. Praktycznie obie ręce miałem jak sparaliżowane, palce sztywne i ściągnięte razem, trzęsło mną na wszystkie strony, oddech bardzo szybki a na koniec problemy z mową. Wezwane pogotowie zabrało mnie do szpitala, gdzie po badaniach zdiagnozowano Panic Attack. Nie wiem co powinienem zrobić? Czy podjąć jakieś leczenie? W ostatnich latach miałem poważne problemy rodzinne, najpierw wypadek, a potem próba samobójcza syna. Mam problemy ze spaniem i częste uczucie niepokoju.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Dlaczego wzrasta ryzyko popełnienia samobójstwa na początku i końcu terapii?

W przypadku podjęcia leczenia, największe ryzyko popełnienia samobójstwa przypada na okres rozpoczynania terapii i moment odstawienia leków przeciwdepresyjnych. Dlaczego tak się dzieje?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Opóźniona mowa u trzyletniego dziecka

Witam, mój synek ma 3,1 jest bardzo pogodnym dzieckiem. Moje obawy dotyczą jego rozwoju mowy. Do 2,5 roku nie łączył słów w pary, potem powoli się ruszyło. Aktualnie składa zdania proste i niby ta mowa idzie do przodu, ale często...

Witam,

mój synek ma 3,1 jest bardzo pogodnym dzieckiem. Moje obawy dotyczą jego rozwoju mowy. Do 2,5 roku nie łączył słów w pary, potem powoli się ruszyło. Aktualnie składa zdania proste i niby ta mowa idzie do przodu, ale często budowane przez niego zdania nie mają ładu i składu. Mówi dużo o sobie w drugiej i trzeciej osobie, chociaż ostatnio co raz więcej pojawia się "ja". Potrafi bez problemu zakomunikować co chce, czego nie chce, gdzie chce iść, co chce robić. Zadaje proste pytania. Rozumie polecenia, ale problem w tym, że często nie rozumie pytań i je zbywa. Byłam z nim u logopedy i Pani powiedziała, że nie widzi nic niepokojącego i wg niej niedługo się rozgada, ale jakoś mnie to nie uspokoiło.

Dodam, że syn nie chodzi jeszcze do przedszkola i całe dnie spędza ze mną, ma brata 7-letniego, z którym lubi się bawić. Z dorosłymi też ma raczej dobry kontakt, bardzo wszystkich lubi. Łatwo go zainteresować zabawami. Bawi się ładnie zabawkami np. jak bawi się samochodami to raczej tematycznie - parkuje, zjeżdża z górek, tankuje, lubi układać puzzle, naklejać naklejki, rysować. Jest sprawny ruchowo, nie ma raczej żadnych nadwrażliwości. Zachowań stereotypowych również nie zauważyłam, nie ma problemów ze zmianami. Kontakt wzrokowy też nie jest chyba zły, nawet jak się o coś pyta to zawsze szuka mojej twarzy wzrokiem. Jednak martwi mnie ta mowa, czy to może być objaw autyzmu? Wszędzie gdzie czytam o tej opóźnionej mowie trop prowadzi do problemów autystycznych.

Bardzo się martwię i proszę o odpowiedź.

odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Mgr Anna Tońska-Szyfelbein
Mgr Anna Tońska-Szyfelbein

Dystymia i ADHD - jak leczyć?

Dzień dobry! Mam dystymię i ADHD . Czy wystarczy mi ******* (SSRI), którą biorę, czy zasugerować lekarzowi jeszcze ******** (środek stymulujący)?? Z góry dziękuję.
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Łukasz Kowalski
Lek. Łukasz Kowalski

Jak pomóc mężowi odzyskać chęć do życia?

Witam, przechodzę od razu do rzeczy - mąż mój przebywa od 16 lat na rencie, już od pewnego czasu zauważam problem. A to, że za ciemno w pokoju, odsłania firanki w dzień, wiecznie narzeka, praktycznie na wszystko. Uprawia działkę miejską,...

Witam, przechodzę od razu do rzeczy - mąż mój przebywa od 16 lat na rencie, już od pewnego czasu zauważam problem. A to, że za ciemno w pokoju, odsłania firanki w dzień, wiecznie narzeka, praktycznie na wszystko. Uprawia działkę miejską, ja z racji tego, że wyjeżdzam do pracy za granicę, pomagam w małym stopniu. Teraz też słyszę, że to się nie opłaca, po co to robić. Z domu wychodzi wtedy, kiedy musi, nie spotyka się praktycznie z nikim, chyba że na ulicy znajomego spotka, to porozmawia. Nie mogę go zmobilizować, żeby zaczął gdzieś pracować. Doszło do tego, że nie zostawiam mu żadnych pieniędzy na życie jak wyjeżdzam, i co? Tłumaczy dzieciom, że nie ma i myśli, że problem załatwiony. Stał się taki bierny, powolny, wszystko widzi w czarnych barwach. Na skypie powiedziałam mu, że to też jego dzieci i powinien zapracować, tak jak ja, i pomóc opłacać wszystko, to się obraził i nie odzywał tydzień do mnie, jak dziecko, co nie dało mu się cukierka. Ambicje, które miał, gdzieś zniknęły. Szukam jakiejś recepty, jak mu pomóc, bo jak z nim rozmawiam, znaczy prowadzę monolog, to tak, jak ze ścianą.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Mój partner ma depresję - jak pomóc mu z niej wyjść?

Jestem dorosłą kobietą, która związała się (o ile tak można nazwać związek na odległość) z dorosłym mężczyzną z depresją. Planujemy wspólną przyszłość, chcemy razem zamieszkać, ale… On chce uporać się ze swoimi demonami, a ja  pomóc Mu je przegonić. Nie...

Jestem dorosłą kobietą, która związała się (o ile tak można nazwać związek na odległość) z dorosłym mężczyzną z depresją. Planujemy wspólną przyszłość, chcemy razem zamieszkać, ale… On chce uporać się ze swoimi demonami, a ja  pomóc Mu je przegonić. Nie mam jednak pojęcia, jak to zrobić. Czytam wszystko, co znajdę o depresji, i o samej chorobie wiem wiele (czyli nic, bo widzę, że nawet psychiatrzy niewiele o niej wiedzą [wiem, co mówię, bo poszłam do niego po poradę]), ale niewiele jest informacji JAK POMÓC. Mój partner jest bardzo inteligentny i świadomy swojej choroby, leczy się (choć podejrzewam, że niesystematycznie) i ma nawroty choroby. Ostatnio przepełniała Go radość życia, by nagle i niespodziewanie popaść w straszny stan lękowy.

Niepokojące zachowanie dwuletniej córki

Niepokoję się o córeczkę. Ma dwa lata, a właściwie nic nie mówi, tylko w swoim języku, czasami mama, tata, papa. Niedawno nauczyła się robić papa. Nie chce powtarzać, nie pokazuje palcem np. części ciała, obrazków. Nie chce słuchać bajek, wierszyków,...

Niepokoję się o córeczkę. Ma dwa lata, a właściwie nic nie mówi, tylko w swoim języku, czasami mama, tata, papa. Niedawno nauczyła się robić papa. Nie chce powtarzać, nie pokazuje palcem np. części ciała, obrazków. Nie chce słuchać bajek, wierszyków, za to chętnie słucha muzyki i tańczy. Lubi oglądać telewizję, szczególnie reklamy, piosenki, kreskówki - wtedy nic do niej nie dociera. Czasami sprawia wrażenie zamyślonej lub smutnej. Jak coś chce, ciągnie za rękę lub stoi i podskakuje. Denerwuje się lub płacze, gdy nie wiem o co chodzi. Uwielbia oglądać (kartkować) książki, gazety, zdjęcia itp. Ignoruje pytania typu pokaż gdzie miś ma oko, ale rozumie proste polecenia tj. idziemy spać, daj piłkę, chodź ze mną itd. Mam wrażenie, że nie zrobiła większych postępów odkąd skończyła 1,5 roku. Jest ruchliwa i szybka, lubi biegać, skakać. Jest towarzyska, nie boi się obcych, trochę się wstydzi, a później zaczepia. Zabawy z innymi dziećmi polegają głównie na bieganiu i skakaniu. Woli starsze dzieci. Boi się płaczu i krzyku rówieśników, sama reaguje płaczem. Lubi wyjazdy, spacery, nowe miejsca, jest bardzo spostrzegawcza.

Ostatnio nie interesują ja zabawki, rzadko naśladuje np. rozmawia przez telefon, lubi szperać w szufladach, papierach, bawi się kosmetykami, ma swoje ulubione pluszaki. Układa puzzle z 10- 20 elementów i szybko zapamiętuje. Córka ma z nami dobry kontakt, przytula się chętnie, wyciąga rączki, biegnie na przywitanie, nie lubi się rozstawać (płacze). Bawi się z nami w a-kuku, uwielbia łaskotki itp, śmieje się wtedy głośno. Czasami bawi się sama, ale ja muszę być w pobliżu, przynosi mi zabawki. Niepokoi mnie brak postępów w mowie, niechęć do powtarzania. Nie wiem jak postępować z córką. Mąż nie widzi problemu, uważa, że córka jest inna, ale to sprawa charakteru, babcia twierdzi podobnie. W końcu w mojej rodzinie jest sporo indywidualistów. Pediatra i logopeda twierdzą, że na mowę jeszcze jest czas, a córka jest kontaktowa i dużo rozumie. Tylko, że jako matka bardzo się martwię, szczególnie, gdy widzę wygadane mądre dwulatki.

Proszę o poradę.

odpowiada 2 ekspertów:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Mgr Agata Majda
Mgr Agata Majda
Dotyczy: Neurologia Autyzm

Brak drugiej połówki przyczyną depresji?

Witam. Mam 20 lat. Całe moje życie obraca się od dłuższego czasu wokół tematu braku chłopaka. Moje przyjaciółki również są w podobnej sytuacji, większość z nas nigdy nikogo nie miała. Godzinami rozprawiałyśmy, co jest z nami nie tak, co jest...

Witam. Mam 20 lat. Całe moje życie obraca się od dłuższego czasu wokół tematu braku chłopaka. Moje przyjaciółki również są w podobnej sytuacji, większość z nas nigdy nikogo nie miała. Godzinami rozprawiałyśmy, co jest z nami nie tak, co jest ważne, czy chodzi o wygląd, nieśmiałość, czy może przypadek. Jest to dla nas bardzo duży problem, ponieważ czujemy się samotne i potrzebujemy bliskiej osoby. Na pewno dodatkowo dochodzi ciekawość tego, jak to jest być w związku. Jest to dla nas bardzo dołujące i zamiast śmiać się i relaksować na wspólnych spotkaniach, bez końca analizujemy wciąż te same kwestie, gdzie wniosek jest zawsze jeden: mamy pecha i jesteśmy beznadziejne. Jest to bardzo trudne dodatkowo przez fakt, iż obecne czasy, media nakładają na nas pewną presję. Staramy się jej nie ulegać, ale trudno nie zaglądać do gazet, internetu czy nie włączać komputera, gdzie na każdym kroku spotykamy się z kwestiami miłości i seksu. Dodatkowo oszałamiające statystyki dotyczące inicjacji seksualnej czy wieku wychodzenia za mąż (teraz i kilkanaście lat temu) budzą w nas duży niepokój. Reasumując, pragnę zapytać, czy statystyki faktycznie odzwierciedlają rzeczywistość i czy możemy czuć się osamotnione w naszym problemie? Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za poruszanie tak oklepanego i mało ambitnego tematu.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Co ze mną będzie? :(

Witam. Mam 25 lat i strasznie się boję, co ze mną będzie :( Studiowałam poza miejscem zamieszkania i teraz kiedy się obroniłam, wracam do domu. W zasadzie to miałam nadzieję, że mój chłopak (25 lat) zaproponuje mi, żebyśmy zamieszkali razem...

Witam. Mam 25 lat i strasznie się boję, co ze mną będzie :( Studiowałam poza miejscem zamieszkania i teraz kiedy się obroniłam, wracam do domu. W zasadzie to miałam nadzieję, że mój chłopak (25 lat) zaproponuje mi, żebyśmy zamieszkali razem (jesteśmy ze sobą już 8 lat, on mieszka z dziadkami w dużym domu), bo w zasadzie to dla niego wracam. Próbowałam już z nim wcześniej rozmawiać o wspólnym życiu, małżeństwie, dzieciach, wspólnym mieszkaniu, ale on zawsze mnie zbywał, a kiedy zarzucałam mu, że nie myśli o mnie poważnie, to mówił, że jestem niecierpliwa i że powinnam mu pozwolić skończyć studia (a kończy je za pół roku) i zacząć zarabiać, by był w stanie utrzymać rodzinę. Pomimo, że mój chłopak cały czas twierdzi, że mnie kocha, ja cały czas obawiam się, że mnie zostawi... Nie wiem, może sobie to wmawiam i za dużo myślę, ale powoli zaczynam mieć dość jego podejścia do naszego związku, i rozważam, by od niego odejść, choć wiem, że zrobiłabym to wbrew sobie, ponieważ go kocham. Poza tym mam też inny problem. Od jakiegoś czasu na nic nie mam ochoty, nic mnie nie cieszy i najchętniej kładłabym się do łóżka o 20 i wstawała w południe. Mam wrażenie, że wszyscy się ode mnie odsuwają, obgadują mnie i myślą, że jestem dziwna. Mam jakichś tam znajomych, ale nie spotykam się z nimi regularnie. W zasadzie to widuję się z nimi jak muszę albo jak spotkam ich przez przypadek (uczelnia, współlokatorzy, znajomi spotkani na ulicy). Koleżanki ze szkoły często chciały mnie wyciągnąć na jakieś imprezy, ale zawsze odmawiałam. Przerażają mnie kontakty z ludźmi! Obawiam się, że nie będę miała z nimi o czym rozmawiać i uznają mnie za osobę, która nie ma nic do powiedzenia. Ostatnio nawet sytuacja w sklepie staje się dla mnie wielkim stresującym wyzwaniem. Cały czas chodzę z głową spuszczoną w dół i mam okropny nastrój. Poczucie beznadziejności budzi moje obawy i chciałabym to zmienić. Codziennie mówię sobie, że od jutra będzie inaczej, że wszystko się zmieni, że zacznę być bardziej stanowcza, bardziej pewna siebie, a kiedy przychodzi poranek, znowu najchętniej nie wstawałabym z łóżka i ryczała cały dzień. We wtorek mam rozmowę o pracę (przeszłam do drugiego etapu). Bardzo bym chciała, żeby mnie przyjęli, choć z drugiej strony boję się, że jak już dostanę tę pracę, to inni pracownicy mnie nie zaakceptują i będą się ze mnie śmiać, a ja stanę się odludkiem i będę musiała odejść, tak jak to zrobiłam w ostatniej pracy... :( Dodam jeszcze, że jestem DDA. Zawsze ukrywałam ten fakt przed wszystkimi (wie tylko o tym mój chłopak) i nie lubię o tym rozmawiać. Mam żal do rodziców, że będąc dzieckiem, to ja musiałam zajmować się domem i sama siebie wychować, bo na nich nigdy nie mogłam liczyć. Nawet teraz nie mogę się nikomu zwierzyć, co mnie dręczy. Proszę o jakąś poradę... :(

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak należy postępować z chorym na depresję? Jak pomóc/zmobilizować do szukania fachowej pomocy?

Witam. Od 2,5 roku jestem w związku z chłopakiem. Ma on 23 lata, od dziecka choruje na cukrzycę. Depresja nie jest stwierdzona przez lekarza, ale są to moje przypuszczenia potwierdzone faktami takimi jak: * obniżony nastrój – smutek i towarzyszący...

Witam. Od 2,5 roku jestem w związku z chłopakiem. Ma on 23 lata, od dziecka choruje na cukrzycę. Depresja nie jest stwierdzona przez lekarza, ale są to moje przypuszczenia potwierdzone faktami takimi jak: * obniżony nastrój – smutek i towarzyszący mu często lęk, płacz, utrata radości życia, drażliwość; * negatywny obraz siebie, obniżona samoocena, samooskarżenia, pesymizm i rezygnacja; * problemy z mobilizacją do wszelkiego działania, trudności z podejmowaniem decyzji; * zaburzenie rytmów dobowych, utrata apetytu, osłabienie i zmęczenie, utrata zainteresowania seksem, czasem skargi na bóle i złe samopoczucie fizyczne; * myśli samobójcze. W ciągu ostatnich 2 miesięcy sytuacja zaczęła się diametralnie pogarszać. Ale zmiana zachowania chyba już zaczynała następować ponad pół roku wcześniej (od ciężkiej sesji egzaminacyjnej). K. nie ma żadnej motywacji do działania, wszystko odkłada na później, nie potrafi sobie poradzić z problemami - wyolbrzymia je. Najgorsze jest to, że jest cukrzykiem, jego działania ograniczają się tylko do dawania dawek insuliny i pomiaru cukru. Choć ostatnio już nawet nie zmobilizował się do załatwienia pasków do pomiaru cukru we krwi. Odkąd go znam, nie robił wszystkiego, co możliwe, aby przeciwdziałać cukrzycy, ale stosował w miarę odpowiednią dietę, próbował wyregulować poziom cukru, ograniczył palenie, a nawet na pewien czas rzucił. W tym momencie jego dieta ogranicza się do palenia, picia napojów gazowanych i ewentualnie spożycia dań typu fast food, a gdy ma niski cukier, je co popadnie. Od pewnego czasu nalegałam, aby udał się do lekarza i regularnie chodził na wizyty, poszedł na kilka i zaniechał tego. Wciąż go proszę, krzyczę, próbuję zmusić do działania - do dbania o swoje zdrowie, rozwiązania problemów, powrócenia do starych nawyków. Skutkiem jest kłótnia i wmówienie mi, że przesadzam, czepiam się, nie zależy mi na nim. Odsunął się ode mnie, bardzo potrzebuje bliskości, czułości, ale ze swojej strony już tego nie okazuje. Zarzuca mi, że się nim nie interesuję, choć pół tygodnia praktycznie u niego mieszkam i staram się dbać, aby cokolwiek zrobił, co by pomogło. Tylko, że wszystkie moje działania ograniczają się z jego perspektywy do atakowania jego osoby. Wciąż mówi mi, że mnie kocha i zależy mu na mnie. Zależy mi na tym związku, a przede wszystkim zależy mi na nim. Skończyły mi się pomysły, co mam zrobić, aby było dobrze. Tracę cierpliwość i coraz poważniej myślę o rozstaniu. Całe moje życie jest podporządkowane pod niego, nie dostaję praktycznie nic w zamian i jestem traktowana jak wróg. Trudno mi go opuścić w takiej sytuacji, ale z drugiej strony być z kimś, kto świadomie wybiera wyniszczanie swojego zdrowia, co z jego przewlekłą chorobą może skończyć się tragicznie, a bycie z kimś, kto odpowiedzialnie podchodzi do życia/przyszłości. Czy ja jestem uzależniona od niego? Nie mam pojęcia, jak mam postępować z nim, jak się zachowywać, a jakie zachowania kategorycznie wykluczyć, aby przyniosło to pozytywne efekty. Znalazłam ostatnio Poradnie Zdrowia Psychicznego i staram się przekonać go, aby tam udał się ze mną, tylko że ja jestem "głupia". Pokładam nadzieję w przyjeździe jego mamy (pracuje za granicą) - tylko, że tu będzie 2 tygodnie, góra miesiąc, że ona coś zdziała. Na razie jest nieświadoma sytuacji, zamierzam z nią porozmawiać jak wróci za tydzień. Proszę o poradę i przepraszam za namieszanie, pozdrawiam, A.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży
Patronaty