Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Nieszczęśliwa miłość: Pytania do specjalistów

Dowiedziałam się, że ma dziewczynę. Jak mam sobie z tym poradzić?

Znam pewnego chłopaka już jakiś czas, razem byliśmy na wakacjach przez 5 dni, po tych dniach, kiedy on wyjechał, a ja zostałam jeszcze w ośrodku nad morzem, pisaliśmy ze sobą cały czas. On pisał mi miłe sówka typu masz ładne...

Znam pewnego chłopaka już jakiś czas, razem byliśmy na wakacjach przez 5 dni, po tych dniach, kiedy on wyjechał, a ja zostałam jeszcze w ośrodku nad morzem, pisaliśmy ze sobą cały czas. On pisał mi miłe sówka typu masz ładne oczy itp., nawet zaczął się do mnie inaczej zwracać - mówił słońce, kwiatuszku, ale od września, kiedy poszedł na jakąś uroczystość przestał odpisywać, a później od przyjaciółki dowiedziałam się, że ma jakąś dziewczynę. Przez jakiś czas udało mi się czymś zająć, ale wszystko powróciło i od tego momentu nie mam ochoty na nic. Źle sypiam, mam problemy z zasypianiem i wstawaniem rano, jem coraz mniej i chodzę cały czas smutna i mam doła. Jak mam sobie porazić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Bez mojej dziewczyny nie chcę żyć, ona jest wszystkim. Jak ją odzyskać?

Mam 17 lat, niedługo 18. Problem polega na tym ze miewam bardzo często myśli samobójcze, a wszystko przez to, że w życiu nic dobrego mnie nie spotkało. Dziewczyna mnie opuściła, a tylko na niej mogłem polegać. Powodem tego było moje...

Mam 17 lat, niedługo 18. Problem polega na tym ze miewam bardzo często myśli samobójcze, a wszystko przez to, że w życiu nic dobrego mnie nie spotkało. Dziewczyna mnie opuściła, a tylko na niej mogłem polegać. Powodem tego było moje zachowanie, kontrolowanie jej, bardzo się martwiłem i martwię o nią, żeby nic złego jej się nie stało. A wracając do problemu to polega on na tym, że jak bardzo bym się nie starał to ona i tak nie chce nawet ze mną rozmawiać, w ogóle mi nie współczuje. Nie mam nikogo komu mógłbym powiedzieć o swoich problemach. Boję się powiedzieć mamie (bo z nią mieszkam). Ona też jest powodem, a w zasadzie to jej zachowanie wobec mnie. Wyżywa się na mnie jeśli ma zły dzień. Nie chcę zostać skierowany do jakiegoś lekarza i nie chcę być pod stałym nadzorem i opieką lekarza. Myślałem też nad wizytą u psychologa, jednak nie sądzę, żeby mi to w jakiś sposób pomogło. Dziś w nocy spałem może dwie godziny. Resztę nocy płakałem i pisałem do dziewczyny. Płaczę do tej pory. Płaczący chłopak w moim wieku to bardzo rzadki widok, a to nie mój pierwszy raz. Ona naprawdę jest moim jedynym ratunkiem. Ona dała mi najwięcej, więcej niż mama. Bardzo często myślę nad tym, że beze mnie mojej rodzinie byłoby lżej. Mam problemy w szkole i zerowe wsparcie. Jedyne czego mi potrzeba to tego aby dziewczyna mnie wspierała i była ze mną zawsze i niezależnie jaki bym był. Jestem bardzo wrażliwy, nie wiem co mam zrobić. Przed oczami mam widok własnej trumny i rodziny, która podchodzi i żegna mnie. Kilka razy zrobiłem sobie krzywdę z tego powodu. Z powodu dziewczyny, ponieważ mam wobec niej plany. Ona również miała podobne problemy do moich, dlatego chciałem jej pomóc a ona się po prostu odwróciła ode mnie. Ponad miesiąc temu byłem w szpitalu, ponieważ miałem głęboką ranę ciętą przedramienia. Chciałem w ten sposób udowodnić jej ile dla mnie znaczy, i że jestem w stanie oddać jej życie, co nie raz jej powtarzałem. Nie były to próby samobójcze, ani w tym momencie ich nie ma. Po prostu sobie z tym nie radzę. Cięgle płaczę i piszę do niej. Pisałem jej, że kiedy umrę to wtedy ona się za mną stęskni, ale wtedy będzie już za późno. Chciałbym nie myśleć o tym nigdy, nigdy nie próbować się zabić, ale w tym momencie nie mam nic do stracenia. Boję się o siebie, chcę żyć. Jednak nie sam. Albo z nią, albo w ogóle. W przeszłości miałem problemy w rodzinie, bardzo często ojciec bił matkę i siostrę. Policja bywała często gościem w domu. Rodzice się rozeszli, a później było już tylko gorzej... teraz jest bardzo źle. Proszę o pomoc bardzo mocno. Nie wiem czy coś ominąłem, jestem otwarty na pytania. Nie brakuje mi pieniędzy ani nie chodzę głodny. Po prostu często bywam sam w domu i płaczę. Mam tego dość. Co chwilę się modlę. O mnie i o Agnieszkę, dziewczynę, której dedykuje swoje życie. Bez której już dawno, dawno temu byłbym 3 metry pod ziemią. Ona nic we mnie nie docenia, twierdzi, że się użalam, ale ona nie wie co ja przeżywam. Jeszcze raz proszę o pomoc, poradę, jak do niej dotrzeć. Pozdrawiam, Rafał

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Zakochałam się nieszczęśliwie i chcę się zabić. Co mam robić?

Mam 15 lat i bardzo się zakochałam w takim chłopaku, którego już nigdy nie spotkam, bo jest z zagranicy. Spędziłam z nim naprawdę wyjątkowe chwile. To jest prawdziwa miłość. Nie mogę o tym powiedzieć mojej mamie (a bardzo bym chciała),...

Mam 15 lat i bardzo się zakochałam w takim chłopaku, którego już nigdy nie spotkam, bo jest z zagranicy. Spędziłam z nim naprawdę wyjątkowe chwile. To jest prawdziwa miłość. Nie mogę o tym powiedzieć mojej mamie (a bardzo bym chciała), ponieważ moja mama nie tolerowałaby takiego chłopaka. Wszystkie moje koleżanki wiedzą o tym chłopaku, ale wiecznie mi powtarzają, że on jest daleko, że on pewnie już o mnie zapomniał. Rozumie mnie tylko moja kuzynka, która tez mieszka daleko i piszemy przez gg - szkoda, bo chciałabym się jej wypłakać czasami... Wyjechałam pod koniec maja, a wróciłam na początku czerwca. To jest trudna sytuacja, nietypowa. Nie mam z nim kontaktu, ponieważ tak się złożyło, bardzo tego żałuję. Potem, od czerwca, miałam nadzieję, że polecę tam do niego, ale kiedy mój tata przyjechał powiedział, że chyba zatruję, że polecę (tata też nic nie wie o chłopaku). Potem już nic mnie nie interesowało, wszystko miałam gdzieś, byłam smutna i zła, płakałam, aż w końcu cięłam się na rękach, przykładałam sobie nóż do gardła, patrzałam, które drzewo jest najlepsze do powieszenia się, przestałam wierzyć w Boga. Potem, przez około 2 m-ce, jakoś to wytrzymywałam, nie cięłam się, zaczęłam udawać przed wszystkimi, że jest dobrze i każdy myślał, że jest dobrze, a tak na prawdę gdy byłam sama w domu to wszystko powracało i płakałam godzinami... Teraz też nie jest dobrze, bo znowu chcę się pociąć. Chcę się zabić. Nie chce powiedzieć rodzicom, że się cięłam. Jak mogę wyjść z tego problemu?

odpowiada 3 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
mgr Magdalena Rachubińska
mgr Magdalena Rachubińska

Niestałość partnerki w uczuciach i próba ratowania związku

Witam, ja mam 35, ona 36 lat, z moją dziewczyną poznaliśmy się i chodzimy od około 2 lat. Nasza znajomość opierała się, niestety, prawie tylko na seksie. Problem polega na tym, że ona przy każdej sprzeczce, kłótni zrywała związek i...

Witam, ja mam 35, ona 36 lat, z moją dziewczyną poznaliśmy się i chodzimy od około 2 lat. Nasza znajomość opierała się, niestety, prawie tylko na seksie. Problem polega na tym, że ona przy każdej sprzeczce, kłótni zrywała związek i odchodziła. Pierwszy raz zrobiła to po około 3 tygodniach znajomości, takich sytuacji było naprawdę sporo. Bardzo mnie to wypala. Zdarzało się, że robiła to kila razy w tygodniu. Za każdym razem ja za nią leciałem, prosiłem i starałem scalić nasz związek, tłumacząc, że sprzeczki są normalne, ale to nie powód do zrywania związku, a ona za każdym razem swoim odchodzeniem niszczy coś, co ja nazywam fundamentem związku, czyli miłość i zaufanie, które zrodziło się po jakimś czasie.

Dodam, że ona pomimo swojego wieku 36 lat była w stosunkach intymnych z 8 mężczyznami, ale z żadnym z nich nie stworzyła stałego związku. Były to zazwyczaj krótkie znajomości kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne opierające się na seksie oraz fascynacji. Kończyły się bardzo szybko, gdyż ona odchodziła, cyt. jej słowa: jak tylko było coś nie tak. Była to dla mnie bardzo ciężka do przełknięcia prawda. Czyżby powielała i w moim przypadku swój schemat zachowania? Zakochałem się w niej i teraz mam bardzo poważny dylemat. Jej ciągłego odchodzenia mam już dość. Ona natomiast jest mi w stanie powiedzieć dzisiaj, że mnie kocha, planować ze mną zakup mieszkania, stworzenie rodziny, dzieci, a jutro przy okazji jakiejś kłótni mówi, że ma dość i znowu odchodzi. Ja ponownie muszę lecieć za nią, przepraszać za swoje zachowanie. Ostatnio wyjechałem za granicę, bo właśnie zaplanowaliśmy zakup mieszkania, ona została w kraju ze względu na pracę i swoją karierę, ale radość z mojej dobrze płatnej pracy nie trwała długo, znowu ze mną zerwała, teraz już chyba na poważnie.

Nie wiem, co mam już robić, nie mam z jej strony żadnej stabilności w uczuciach - mówi że mnie kocha, ale nie na tyle mocno, żeby ze mną być (nie rozumiem jej i nie wiem, jak to interpretować). Niedługo święta, będę w Polsce, zastanawiam się nad tym, aby do niej iść, na razie zerwała kontakt ze mną, nie odbiera telefonów. Dlaczego ona się tak zachowuje, nie kocha mnie, może potrzebuje mocnych wrażeń? Wiadomo, gdy poznaje się kogoś nowego, fascynacja i podniecenie jest dużo większe niż po dłuższym czasie związku. Możliwe jednak, że się bardzo boi w pełni zaangażować, możliwe, że ją ktoś skrzywdził. Nie wiem co robić, jak jej pomóc? Może ona potrzebuje jakiejś terapii? Ona jest raczej milczkiem, ja lubię rozmawiać. Kiedyś mi powiedziała, że: wydawało jej się, że w związku samo wszystko się układa, ja jej odpowiedziałem, że samo się nic nie zrobi.

Czy jej zachowanie jest normalne jak na dorosłą 36-letnia kobietę? Czy też może ze mną coś nie tak? Jestem impulsywny, energiczny, nie jestem ideałem i mam sporo samorefleksji na swój temat. Nawet jak coś zrobię źle, to dojdzie to do mnie, ona natomiast mam wrażenie jest kobietą bezrefleksyjną, powiela swoje błędy, nie patrząc w przeszłość. Wiele razy z nią o tym starałem się rozmawiać, tak aby jej nie urazić, ale nie chcę jej oceniać. Zasugerowałem jej kilkakrotnie, abyśmy się udali do specjalistycznej poradni, ale ona nie chce. Łudzę się, że to się kiedyś zmieni na lepsze, ale przecież samo się nic nie zrobi. Proszę o radę, pomoc. Czy jest jakaś szansa na przetrwanie takiego związku?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Już nic nie jest dla mnie ważne - co ze mną będzie?

Witam, Jestem kobietą, mam 26 lat. Zacznę od tego, że poznałam mężczyznę, którego bardzo pokochałam. Znaliśmy się długi czas. W międzyczasie ja wyjechałam, ale wróciłam, a w tym czasie on znalazł sobie nową dziewczynę i ma zamiar się jej oświadczyć...

Witam, Jestem kobietą, mam 26 lat. Zacznę od tego, że poznałam mężczyznę, którego bardzo pokochałam. Znaliśmy się długi czas. W międzyczasie ja wyjechałam, ale wróciłam, a w tym czasie on znalazł sobie nową dziewczynę i ma zamiar się jej oświadczyć i jeszcze w tym roku zawrzeć związek małżeński. Gdy o tym usłyszałam całkowicie się załamałam. Od paru dni nie mogę jeść, palę straszne ilości papierosów, dochodzi nawet do paczki dziennie, kilka razy się strasznie opiłam, nie mogę pracować, nie wychodzę z domu, jedyne co mi się udaje to patrzenie godzinami w sufit i słuchanie przygnębiającej muzyki. Nie mogę przestać płakać, nawet zauważyłam, że coraz częściej mam dreszcze (pewnie z głodu), strasznie się pocę nocami, raz jest mi strasznie gorąco, a za chwilę zimno. Naprawdę moje życie się całkowicie zawaliło i jeśli mi ktoś nie pomoże no to nie wiem co ze mną będzie. Już nic nie jest dla mnie ważne. Bardzo proszę o jakąś pomoc, błagam!

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak poradzić sobie z odrzuceniem?

Zakochałem się w J. Byłem natrętny i ona mnie nie chce. Nie chcę żyć.
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Związek przez Internet i szantaż emocjonalny

Witam! Otóż jakiś miesiąc temu napisała do mnie dziewczyna, powiedziała, że na jakimś czacie dałem jej swoje GG (rzeczywiście dawałem kilku dziewczynom). Zaczęliśmy pisać, wszystko ok. Poprosiłem ją o imię, powiedziała, że nazywa się Patrycja, wysłała mi swoje zdjęcie. Była...

Witam! Otóż jakiś miesiąc temu napisała do mnie dziewczyna, powiedziała, że na jakimś czacie dałem jej swoje GG (rzeczywiście dawałem kilku dziewczynom). Zaczęliśmy pisać, wszystko ok. Poprosiłem ją o imię, powiedziała, że nazywa się Patrycja, wysłała mi swoje zdjęcie. Była piękna, dałem jej swoje też, zachwalała. Następnie poprosiłem ją o chodzenie (wiem, że to głupie przez Internet, no ale pod kilkoma warunkami, że da mi swój nr tel i więcej zdjęć, powie dokładnie, gdzie mieszka i poda nazwisko). Wszystko to spełniła przez telefon, rozmawiało się super, planowaliśmy spotkanie itd. Pierwsza rzecz, która mnie zdziwiła, to że nie miała nk ani fb ani Skype'a (tłumaczyła, że wystarcza jej gadu). Druga rzecz: na następny dzień rozwinęliśmy rozmowę o nas i tam mówiłem jak mam na 2 imię, wtedy zapytałem ją, ona powiedziała, że na drugie ma Adrianna, a na pierwsze nie ma Patrycja tylko Majka - spytałem, czemu kłamała, odpowiedziała, że tak wszyscy do niej mówią. (No, ale mogła wspomnieć wcześniej jak ją poprosiłem o związek). Późnej wszystko OK, gadaliśmy, obiecała, że założy Skype'a, a potem się spotkamy. Jednak cały czas miała jakieś wymówki, że się jej komp psuje i takie tam.

Niestety, w końcu postanowiłem zakończyć ten związek. Opowiedziałem jej o co mi chodzi i dlaczego to robię. Za dwa dni napisała, że leży w szpitalu i że ją brat uratował (wzięła tabletki). Wtedy pomyślałem, że żałuję tego, co zrobiłem, ale z drugiej strony pomyślałem: czy po próbie samobójczej można korzystać z laptopa? Powiedziałem, że wrócę do niej pod 2 warunkami, że pogadam z nią na Skypie i się spotkamy. Oczywiście, zgodziła się. Minęły 2 tygodnie, od 3 dni obiecuje rozmowę, kiedy włączam Skype'a, gadam z nią przez telefon, ona też włącza, a tu za chwile mówi „zaraz wracam”, rozłącza się i koniec kontaktu. Wczoraj było podobnie. Napisała, że idzie do kuchni po chusteczki i potem już nic do mnie nie napisała ani nie odbiera telefonów. Co mam zrobić? Były inne kłamstwa, ale już myślę, że wystarczy ;)

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Czy taka miłość jest możliwa?

Witam wszystkich, Mam 22 lata i jestem studentem. Moja historia rozpoczęła się na jednym z obozów letnich, na którym byłem opiekunem. Jedną z podopiecznych, akurat nie moją na szczęście, okazała się dziewczyna w wieku 17 lat. Cóż - świetnie mi...

Witam wszystkich, Mam 22 lata i jestem studentem. Moja historia rozpoczęła się na jednym z obozów letnich, na którym byłem opiekunem. Jedną z podopiecznych, akurat nie moją na szczęście, okazała się dziewczyna w wieku 17 lat.

Cóż - świetnie mi się z nią rozmawiało, ale wiedziałem, że i tak nic z tego nigdy nie będzie, bo przecież jak? Rożnica wieku miażdży. Skończył się obóz, byłem pewny, że wszystko się skończy i będzie wszystko jak dawniej. Jednak myliłem się, gdyż niestety spotykaliśmy się jakimś przypadkiem ze sobą, wpadając na siebie a to na basenie, na zakupach. Zaczęliśmy pisać ze sobą… I tak to się zaczęło. Teraz chyba to tylko mi zależy i jestem w totalnym dole. Na studiach olewam wszystko jak leci, bo zwyczajnie mi się nie chce. Imprezuję na maksa upijając się na kolejnych imprezach i wyrywając kolejne, nic nie znaczące dziewczyny. Na imprezach wiadomo - jest wszystko w porządku, ale jak się budzę widzę tylko jej twarz i wtedy się zaczyna.

Brak chęci na cokolwiek w tej sytuacji jest dla mnie przerażający. Powiedzcie, czy to ma jakiś sens? Czy taka miłość jest możliwa? Pewnie nie… Z góry dzięki za pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Chcę się zabić z powodu nieodwzajemnionej miłości - co powinnam zrobić?

Mam na imię Karolina. Kocham pewnego chłopaka, z którym kiedyś już byłam, ale on nie chce ze mną za bardzo gadać, a ja zrozumiałam, że go kocham. Nie daję już rady i chcę się zabić. Co mam zrobić?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Nieszczęśliwa miłość - jak się z niej wyleczyć?

Mam 18 lat. Od pewnego czasu (od ok. 3 lat) "przeżywam", nieszczęśliwą miłość. Zakochałem się w koleżance ze swojej klasy, cały czas o niej myślę, nie jestem w stanie skupić się na innych sprawach. W jednym pytaniu zadanym na tej...

Mam 18 lat. Od pewnego czasu (od ok. 3 lat) "przeżywam", nieszczęśliwą miłość. Zakochałem się w koleżance ze swojej klasy, cały czas o niej myślę, nie jestem w stanie skupić się na innych sprawach. W jednym pytaniu zadanym na tej stronie padła odpowiedź, żeby ograniczyć kontakty z taką osobą, niestety u mnie jest to niemożliwe, gdyż na co dzień ją widzę, czasem nawet rozmawiam (ale bardzo rzadko). Staram się robić wszystko, aby zapomnieć. Nie raz powiedziałem jej o tym co czuje do niej, nie zrobiło na niej to dużego wrażenia. Powiedziała tylko, że mnie rozumie, bo sama była w takiej sytuacji, w dodatku ona ma chłopaka i często w szkole muszę patrzyć jak ona z nim rozmawia, przytula się do niego itp. Wszystko to powoduje, że nie ma dnia, abym nie chodził wściekły albo smutny. Całą swoją agresję wyładowuję na rodzinie, często krzyczę bez powodu, a później przepraszam. Mam świadomość tego, że robię źle, ale nie potrafię się zmienić. Dodatkowo z tego wszystkiego straciłem sens życia, straciłem "zapał" do swojego hobby. Dużo kiedyś czytałem. Teraz często kładę się i rozmyślam. Próbowałem wszystkiego, aby zapomnieć o niej, ale wszystko mi się z nią kojarzy. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Czasem moje wypowiedzi są chaotyczne i pozbawione sensu. Nie mam także dużo znajomych, (nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać) w wolnym czasie nie wychodzę nigdzie, bo po prostu nie mam z kim. Spędzam go przed telewizorem lub komputerem, jestem typem samotnika. W dodatku jestem bardzo nieśmiały. Nie raz ta nieśmiałość przysporzyła mi problemów. Czasami zdaje mi się, że nikt mnie nie lubi, nikt np. nie napisze do mnie na GG, ani nie zagada ot tak spytać się "co słychać". Jestem bardzo nieszczęśliwy i chciałbym, aby wszystko było tak jak przed poznaniem tej "koleżanki". Mam nadzieję, że ktoś mi tu pomoże, bo nie daję sobie z tym wszystkim rady, a ostatnio myślałem nawet, aby ze sobą skończyć, ale doszedłem do wniosku, że nie mam tyle odwagi, aby podjąć ku temu odpowiednie kroki. Myślę, że nikt nie będzie się śmiał z mojego problemu, bo takie przeżywanie miłości jest "niedzisiejsze" i u większości ludzi powoduje "uśmieszek na twarzy".

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Zakochałam się w dziewczynie, co zrobić?

Witam, Mam 18 lat i jestem dziewczyną. Ciężko mi o tym pisać, ale postanowiłam to zrobić, może uda się Państwu mi pomóc. Zakochałam się w dziewczynie, trwa to już prawie 3 lata i nie wiem co mam zrobić. Nie jestem...

Witam, Mam 18 lat i jestem dziewczyną. Ciężko mi o tym pisać, ale postanowiłam to zrobić, może uda się Państwu mi pomóc. Zakochałam się w dziewczynie, trwa to już prawie 3 lata i nie wiem co mam zrobić. Nie jestem osobą homoseksualną, nigdy nie pociągały mnie dziewczyny, aż do momentu gdy ją ujrzałam. Jest piękna, wręcz idealna, ma coś co przyciąga moją uwagę, ma coś, przez co oszalałam na jej punkcie. Od tamtej pory cały czas o niej myślałam, robiłam wszystko, aby jak najwięcej się o niej dowiedzieć. Jednak zawsze zapominałam, a raczej przechodziło mi moje uczucie na jakiś czas, zapominałam o jej istnieniu, ale to zawsze wracało i tym razem też wróciło. Od grudnia strasznie się mecze. Ciągle o niej myślę, 24 godziny na dobę, nie mogę się na niczym skupić, zachowuje się jak typowa zakochana dziewczyna, ale zakochana w dziewczynie. Przez to też obecnie mam problemy w szkole, bo przestałam się przykładać, nie mam chęci, ani motywacji. W szkole myślę tylko o niej, to samo po szkole. Ciągle mam nadzieję, że ją gdzieś w mieście zobaczę, albo np. w autobusie. W styczniu napisałam do niej wiadomość na GG, napisałam jej, że się w niej zakochałam, o dziwo była dla mnie bardzo miła, rozmawiała ze mną, ale co z tego. Moim marzeniem jest się z nią spotkać, poznać ją bliżej, ale ja wiem, że to niemożliwe, co dobija mnie jeszcze bardziej. Moje uczucie naprawdę mnie dobija, ciągle jestem smutna, nie mam na nic ochoty, chce mi się płakać, kompletnie nie wiem co mam robić, jestem bezradna, bo wiem, że moje uczucie nie minie, tym razem nie zapomnę i wiem, że nic nie zrobię, aby ten problem rozwiązać, bo jestem też przekonana, że tego problemu nie da się rozwiązać. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Znaczy dla mnie jest jedno wyjście. Samobójstwo. To nie jest zauroczenie, fascynacja, ja naprawdę jestem w niej zakochana (nieszczęśliwie zakochana) i wiem, że ją kocham. Po prostu to wiem, czuję to. I to uczucie, którym ją darze jest niesamowicie ogromne, aż sama nie mogę w to uwierzyć, czasami nawet siebie za to nienawidzę. Także wiem, że nigdy nie będę kochała tam samo chłopaka i nigdy nie będę tak samo zakochana w chłopaku jak w niej, to jest po prostu niemożliwe. Nawet jeśli poznam jakiegoś fajnego chłopaka to po czasie i tak się wycofuje, unikam, robię wszystko, aby więcej z nim nie rozmawiać. Naprawdę nie wiem co mam zrobić, jak mam to rozwiązać, jestem załamana, mam depresję, w nocy ciągle płacze, nie jestem tą samą osobą co wcześniej, czyli wiecznie uśmiechniętą, kochającą życie dziewczyną. Przez to wiele rzeczy się zmieniło, kłócę się z przyjaciółkami, które próbują mi pomóc, mówię rzeczy, których nie powinnam mówić, myślę o samobójstwie coraz częściej. I wiem, że jeżeli nic z tym nie zrobię to w końcu dojdzie do najgorszego. Ta dziewczyna wie tylko, że się w niej kocham, ale nie wie tego jak bardzo się w niej kocham i że ją kocham i że przez to mam takie problemy. Nigdy nie byłam u psychologa, mimo iż wiele razy chciałam iść i moje przyjaciółki mówiły, że powinnam spotkać się z psychologiem, ale czy taka rozmowa coś by mi dała? Bo ja wiem, że nie. Pewnie taki psycholog mówiłby rzeczy, których ja się spodziewam i które nic by nie dały, które tylko jeszcze bardziej by dobiły.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co zrobić, żeby o nim zapomnieć?

Witam. Historia jak wiele zapewne, lecz pierwszy raz w życiu nie potrafię sobie poradzić. Zaczęło się normalnie, jedna randka druga itd. Spotykaliśmy się częściej i częściej, choć ostrożna w swych uczuciach pozwoliłam przejąć mu inicjatywę - zakochałam się i kocham....

Witam. Historia jak wiele zapewne, lecz pierwszy raz w życiu nie potrafię sobie poradzić. Zaczęło się normalnie, jedna randka druga itd. Spotykaliśmy się częściej i częściej, choć ostrożna w swych uczuciach pozwoliłam przejąć mu inicjatywę - zakochałam się i kocham. Plany na przyszłość dom, dzieci, standard życiowy. Kochałam, bo pozwolił mi na to, zapewniał o swojej miłości, uczucia były odwzajemnione. Ja 28 on 35 lat. Staliśmy się częścią siebie. Rodzina, znajomi, wspólne weekendy, wspólne wyjazdy - wszystko tak jak w każdym poważnym związku. On po przejściach, rozwodnik z dzieckiem (poznałam go długo po rozwodzie - stabilne kontakty z eks), kłopoty finansowe, ale dawaliśmy sobie radę. Wydawałoby się, że ja byłam tą silniejszą stroną związku. Było dobrze. Aż do momentu kiedy ja stanęłam na zakręcie życiowym. Poważne tarapaty, że tak ujmę praca, zdrowie... Tak jakby wszystko sprzysięgło się na „nie” dla mnie. I wówczas on mnie zostawił, nie jak mężczyzna tylko jak chłopiec. Mam wrażenie, że zostawił sobie furtkę... Przez miesiąc czasu traktował mnie jak powietrze. Radziłam sobie z tym aż do momentu, kiedy zaczął mi wysyłać sygnały. Najpierw kochał, później rzucił, udawał, że nie zna mnie tak jakbym była powietrzem, a teraz zaczyna na nowo, rozdrapuje rany, które się zagoiły. Nic znaczącego - zwykłe przywitania, rzucone uśmiechy. Nie reaguję, bo nie widzę potrzeby, ale nie radzę sobie. Zastanawiam się nad pójściem do psychologa. Proszę o radę

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

W jaki sposób odnaleźć prawdziwą miłość i akceptację?

Co sie ze mną dzieje? Czy mam silną depresję? Witam wszystkich internautów! Mam na imię Paweł, wiek 33 lata i mam wielki problem, a jest on związany z tym, że jestem i czuję się samotny. Nie ma i nie miałem...

Co sie ze mną dzieje? Czy mam silną depresję? Witam wszystkich internautów! Mam na imię Paweł, wiek 33 lata i mam wielki problem, a jest on związany z tym, że jestem i czuję się samotny. Nie ma i nie miałem nigdy dziewczyny (kobiety), ponieważ jestem b. nieśmiały i wstydliwy oraz b. wrażliwym człowiekiem. Próbowałem kilkakrotnie znaleźć lub poznać kogoś, ale bezskutecznie, nigdy tego nie robiłem na siłę, po jakimś czasie dałem sobie spokój, byłem 3 razy zakochany na zabój, lecz bez wzajemności. Było ciężko, ale dałem radę. Czasem się zamykałem w środku, a czasem było tak, że było mi to obojętne. Myślałem, że jestem silny i to bardzo się myliłem. Ostatnio, czyli jakieś 2 tyg. temu i 3 miesiące wcześniej działo się ze mną coś czego nie mogę wyjaśnić. Niby było wszystko w porządku, wszystko okey, aż nagle zaczęły mi z oczu lecieć łzy, których nie mogłem powstrzymać. Płakałem tak z 2-3 godziny, czułem, pustkę, ból, samotność, niechciany, niepotrzebny wszystko razem skumulowane do potęgi "n". Nie wiem co mam robić? Nic już mnie nie cieszy, straciłem wiarę i nadzieję, że kogoś poznam kto by mnie zrozumiał i polubił (pokochał, pocieszył, przytulił), zaprzyjaźnił się ze mną.

PS Nie zależy mi na seksie, lecz na przyjaźni i prawdziwej miłości, akceptacji. Bo w dzisiejszym świecie liczy się tylko seks za kasę, ile masz i co masz oraz czym jeździsz.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Myśli samobójcze z powodu nieszczęśliwej miłości

Witam, że względu na to iż nie chcę żeby ktoś o tym wiedział (chodzi mi o znajomych) nie podam imienia. Mam 15 lat, mam ciężką sytuację rodzinną, chyba pokochałem dziewczynę, która jest starsza o kilka lat. Znamy się mało, bo...

Witam, że względu na to iż nie chcę żeby ktoś o tym wiedział (chodzi mi o znajomych) nie podam imienia. Mam 15 lat, mam ciężką sytuację rodzinną, chyba pokochałem dziewczynę, która jest starsza o kilka lat. Znamy się mało, bo nigdy praktycznie nie rozmawialiśmy (właśnie dlatego nie wiem czy ją naprawdę kocham). Wczoraj chciałem się zabić, miałem już brzytwę na ręce, lecz ciężko było mi to zrobić, bałem się co będzie po mojej śmierci. Dalej chcę się zabić, ale nie jestem w stanie. Wiem że ta dziewczyna, w zasadzie kobieta, jest że tak określę dla mnie nieosiągalna, jest z kimś innym i na pewno nie jest ani nie była mną zainteresowana. Mam wiele przytłaczających mnie problemów. Nie chcę iść do jakiegokolwiek psychologa, bo nie chcę, żeby cała sprawa wyszła na światło dzienne. Widuję ją w szkole, przez to nie chodzę do szkoły. Dużo mnie to kosztuje (psychicznie), że to piszę. Proszę tylko, żeby ktoś doradził co mam zrobić, żeby było inaczej. Dodam, że nie widzę sensu życia.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Zakochałem się w przyjaciółce: co robić?

Witam serdecznie. Zakochałem się, mam 16 lat i wiem, że zaraz będą odpowiedzi typu: "Masz na wszystko czas, życie przed tobą, lecz moje życie co chwila, a szczególnie z roku na rok się rujnuje, ponieważ zakochałem się w przyjaciółce. Ale... Witam serdecznie. Zakochałem się, mam 16 lat i wiem, że zaraz będą odpowiedzi typu: "Masz na wszystko czas, życie przed tobą, lecz moje życie co chwila, a szczególnie z roku na rok się rujnuje, ponieważ zakochałem się w przyjaciółce. Ale zacznę od początku, a zaczęło się od roku 2008, gdy po pobycie za granicą przez 8 miesięcy musiałem (niestety) wrócić na jakiś czas do Polski. Ten czas się przedłużył do kilku lat i w przeciągu tych kilku lat spotkało mnie tyle nieszczęść, że długo by wyliczać. Piszę tutaj, by uzyskać jakąkolwiek pomoc, bo byłem już u kilku psychologów i to była chyba jednak tylko strata czasu i pieniędzy. Zaczęło się od tego, że po przyjeździe rodzice zapisali mnie w Polsce do niezbyt odpowiedniego gimnazjum. Jednym słowem piekło. Nieprzyjemni uczniowie, nauczyczyciele z dziwnym podejściem, itd. Teraz jestem w lepszym gimnazjum, ale nerwica po poprzednim została lub sie nasiliła. Po 2 latach nie mogę się przyzwyczaić do polskich gimnazjów, ale to już inna kwestia. Całe moje życie mam problem z przedmiotami ścisłymi, a szczególnie mam na myśli matematykę. Żeby dostać chociaż ocenę 2- muszę wykonać mnóstwo pracy. Wstyd, ale tak bywa. Nie widzę pozytywnych myśli, ponieważ nie wiem, co to będzie pod koniec roku szkolnego. Jestem załamany. Jedynym problemem były u mnie kłopoty w szkole, lecz kolejny kłopocik doszedł na początku roku 2010. Zakochałem się i to doszło do problemu głównego. Otóż po kilku latach braku kontaktu z pewną koleżanką, nagle dostałem od niej wiadomość. Odezwała się, co było czymś, o czym nawet nie pomyślałem nigdy. W końcu minęło tyle lat. Po odnowieniu kontaktów spotkaliśmy się kilka razy. Później zaczęło się robić gorzej i gorzej. Zapraszałem ją do kina, ona odmawiała. Zawsze uczyła się świetnie, ponieważ to Azjatka, więc rewelacyjne oceny to nie przypadek. Poczułem coś do niej, coś, co czuję do tej pory od prawie roku, a mianowicie zakochałem się. Teraz ona nawet nie odpowiada na moje wiadomości. Próbowałem nawet porozmawiać z moimi rodzicami na ten temat, w końcu się odważyłem, lecz odpowiedzi były niezbyt zachęcające i przez tę rozmowę, czułem się gorzej. Zakochałem się i teraz w szkole chodzę smutny, zamyślony, itp. Ciężko mi żyć. Nie wiem, co zrobić, bo ona cały czas siedzi mi w głowie. Aż mi żal to mówić, ale zakochałem się i przez te ciągłe zamyślenia porzuciłem własne pasje i być może początki kariery! W tym przypadku mogę się pochwalić, że byłem bardzo dobrze zapowiadającym się kierowcą kartingowym. Niestety, może to dziwne, nawet dla samego siebie, ale zrobiłbym wszystko dla tej dziewczyny. Wykonując rzeczy, które lubiłem zaczynały się myśli o niej. To, że może mnie nie chce, itd. Sprawa jest tak poważna, że byłem kilka razy u psychologów, którzy jak to wszyscy, mówili, że mam na wszystko czas i takie tam. Moje życie ciągle stoi pod znakiem zapytania. Zakochałem się, nie mogę bez niej żyć i normalnie funkcjonować. Już miałem tysiące prób samobójczych. Wiem, może jak tchórz, ale nie mam żadnych optymizmów, przynajmniej ich nie widzę. Wiem, że w sytuacjach uczuciowych trzeba sobie jakoś samemu poradzić, ale naprawdę się w to wplątałem. Może jednak jest jakaś pomoc? Dziękuję za uwagę i informuję, że rozpisywanie się, to moja cecha. Pozdrawiam.
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz

Jak pogodzić się z tym, że nie mogę żyć z osobą, którą kocham od dłuższego czasu?

Witam, Od dłuższego czasu mam problemy z odnalezieniem siebie i radości w życiu. Mam 22 lat, jestem studentką, mam grupę znajomych lecz nie przyjaciół, jednak nie jestem szczęśliwa. Przez 5 lat żyłam w związku z chłopakiem, raz bywało lepiej raz...

Witam, Od dłuższego czasu mam problemy z odnalezieniem siebie i radości w życiu. Mam 22 lat, jestem studentką, mam grupę znajomych lecz nie przyjaciół, jednak nie jestem szczęśliwa. Przez 5 lat żyłam w związku z chłopakiem, raz bywało lepiej raz gorzej, jednak kiedy on wyjechał na studia (jest ode mnie o rok starszy) wszystko się zmieniło, zaczął poznawać inne dziewczyny, bawić się na całego, więc doszło do tego, że się rozstaliśmy. Bardzo to przeżyłam, można powiedzieć, że miałam małą depresję, z nikim się nie spotykałam, nie rozmawiałam o tym, czułam się bardzo skrzywdzona. Nas łączyło dość dużo, mieliśmy wspólne plany - wspólne mieszkanie na studiach, podobne kierunki studiowania, które od zawsze nas interesowały, w zasadzie wydawało się, że wszystko miało być piękne i kolorowe. Kiedy przyszedł moment mojego pójścia na studia, miałam ciężki wybór, ponieważ nie wiedziałam, czy wybrać miasto w którym studiuje on czy nie. Była to dla mnie kolejna przeszkoda, bo bardzo bałam się jak będzie wyglądało to gdy zamieszkamy w jednym mieście, studiując na tej samej uczelni, ten sam kierunek. Jednak uczucie jakie do niego czułam i czuję w dalszym ciągu popchnęło mnie do niego i zdecydowałam się na to samo miasto, pech chciał, że zamieszkałam (kompletnie o tym nie wiedząc) w tym samym bloku co on. Na początku myślałam, że to jakiś znak dla nas, że może jeszcze będziemy razem, bo bardzo bym tego chciała, i rzeczywiście, na początku spotykaliśmy się ze sobą, okazało się, że uczucia nie wygasły do końca, a on twierdził, że nie jestem mu obojętna i to co do mnie czuje dalej trwa... Potem urwał się kontakt całkowicie, około miesiąca temu dowiedziałam się, że on się zaręczył z dziewczyną, której nie kocha. Przyszedł do mnie i prosił o poradę co zrobić i jak się wyplątać z czegoś, czego nie planował tylko wyszło w praniu. Twierdzi, że do tej dziewczyny nic nie czuje, a zaręczając się "nie był sobą". Ta dziewczyna nie chce słuchać, że to nie prawda i planuje już z nim wspólne życie. Ja widzę, że jest mu ciężko i że dociera do niego to, że popełnił błąd. Nie umiem mu pomóc i też nie umiem z tym normalnie żyć. Do mnie dotarło to dopiero niedawno, nie wiem co ja mam robić. Kocham go bardzo, ale wiem, że to już nie ma znaczenia. Chciałabym zacząć swoje życie na nowo, ale nie potrafię. Przeszłam już próbę samobójczą i przestało zależeć mi na czymkolwiek, szczególnie na studiach, które od zawsze były moim marzeniem i włożyłam ogromną pracę żeby się na nie dostać. Dodam też, że mieszkam sama, nie mam prawdziwych przyjaciół, rzadko wracam do rodzinnego domu, żyję ciągle jego życiem, marnując swoje. Nie umiem budować relacji z innymi mężczyznami, ponieważ każdego porównuję do mojego byłego chłopaka. Tylko przy nim na prawdę czułam się dobrze. Wiem, że na wszystko potrzeba czasu, jednak u mnie nie do końca się to sprawdza. Po definitywnym (pierwszym) rozstaniu minął już ponad rok, my od tego czasu nie byliśmy już nigdy tak oficjalnie razem, jednak spotykaliśmy się, ja zamiast z dnia na dzień żyć lepiej, czuję, że jest coraz gorzej, a uczucie w ogóle nie mija. Dodam też, że nie ukrywam, że bardzo chciałabym żebyśmy byli dalej razem i dalej mam nadzieję, jednak racjonalnie myśląc na powrót do siebie pewnie nie ma już szans. Bardzo proszę o poradę, pomoc, jak powinnam pokierować swoim życiem? Nie chciałabym go zmarnować, a widzę, że to robię. Jak pogodzić się z tym, że nie mogę żyć z osobą, którą kocham od dłuższego czasu?

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak odbudować zaufanie po rozstaniu?

Witam! Potrzebuję pomocy psychologa z dwóch powodów: po pierwsze osoba o właściwym wykształceniu, po drugie osoba postronna, stojąca z boku. Wiem, że mój problem nie jest nie do rozwiązania, ale sama nie mogę sobie poradzić od 6 m-cy. Chodzi o...

Witam! Potrzebuję pomocy psychologa z dwóch powodów: po pierwsze osoba o właściwym wykształceniu, po drugie osoba postronna, stojąca z boku. Wiem, że mój problem nie jest nie do rozwiązania, ale sama nie mogę sobie poradzić od 6 m-cy. Chodzi o mnie, a właściwie moją przyszłość i możliwość klęski, którą mogę kolejny raz ponieść, wracając do swojego byłego narzeczonego. Zanim przejdę do sedna sprawy, chciałabym pokrótce opisać nas i nasz związek, który trwał ponad 6 lat. Poznaliśmy się 7 lat temu, On młodszy ode mnie o 2 lata. Początkowo byliśmy przyjaciółmi - na zawsze, na dobre i na złe. Nie było sprawy, o której nie mogliśmy porozmawiać, ale On po czasie pół roku przestał na mnie patrzeć jak na koleżankę. Zauroczył się, miał wówczas tylko 16 lat. Byliśmy ze sobą krótko - może miesiąc, może dwa. To co było między nami kompletnie odchodziło od definicji związku. Ja byłam przed maturą, nie miałam dla Niego czasu, unikałam spotkań, poszłam na studniówkę (nie swoją) z kolegą. On nie miał nic przeciwko. Rozstaliśmy się. Rzadziej się widywaliśmy, rzadziej rozmawialiśmy ze sobą. Ja przeżyłam krótki związek z R., a potem zaczęłam spotykać się z Markiem. Nie kochałam go, nawet nie byłam zakochana. Ale on powodował, że wierzyłam, ze jestem wyjątkową dziewczyną, mimo że on był kompletnie chłopakiem nie dla mnie. Ja chodziłam do najlepszego Liceum Ogólnokształcącego w mieście, miałam dalekosiężne plany - medycyna, a on miał zatargi z prawem, nie chodził do szkoły. W końcu przestaliśmy się spotykać.

Wyjechałam na studia do Warszawy, w grudniu 2004 roku (czyli rok od poznania Jego), spotkaliśmy się w okresie bożonarodzeniowym. Po kilku spotkaniach znowu byliśmy parą. Widywaliśmy się rzadko, 2 dni w tygodniu, ze względu na moje studia w stolicy, ale przede wszystkim na Jego treningi i mecze. Dużo rozmawialiśmy przez telefon, ale nie pamiętam, abym była szczególnie szczęśliwa. Dalej w ukryciu przed Nim utrzymywałam kontakt z Markiem. Myślę, że On wtedy bardzo cierpiał. Tłumaczyłam sobie wtedy, że Marek jest tylko kolegą, z którym tak naprawdę mnie nic nie łączyło. Powiedziałam wtedy Jemu, że jeśli mu nie pasuje, że utrzymuję z Markiem kontakt to nie musimy być razem. On znosił to „dzielnie”. Dziś wiem, że bardzo go bolało... Po pierwszym roku studiów wyjechałam do pracy, do Anglii na 3 miesiące. On dzwonił co 3 dni, pisał codziennie, tęsknił. Ja natomiast myślałam o Marku. Myślę, że przez te pierwsze 8 m-cy naszego związku źle Go traktowałam - nie miałam czasu, ochoty na spotkania, poniżałam, a przede wszystkim byłam nie w porządku, utrzymując kontakt z Markiem. Wróciłam z Anglii - On czekał. Nie pozwoliłam mu odebrać mnie i przyjaciółki z lotniska i „zakazałam” przychodzić przez pierwszy tydzień do siebie. Umówiłam się z Markiem na imprezie, On został w domu. Dowiedział się o tym, od kolegów z drużyny. Powiedział, że to koniec. Wtedy zrozumiałam co tracę, zrozumiałam, że Go kocham...

Nie pamiętam dobrze naszych relacji na drugim roku studiów. Na trzecim roku moich studiów On wyjechał do innego miasta grać do lokalnej drużyny. Ale pamiętam, że wtedy zależało nam na sobie. Jak tylko mógł, a ja byłam w naszym rodzinnym mieście wsiadał w ostatni autobus przed 24 i przyjeżdżał, rano wstawał przed 7 i wracał z powrotem do Krakowa. Pierwszy raz poczułam się strasznie nieszczęśliwa w trakcie wizyty w Krakowie. Przyjechałam do Niego na weekend - kochaliśmy się, potem zaczęłam płakać - byłam przekonana, że On mnie oszukuje, że ma tu kogoś. Potem było już tylko gorzej, zaczęliśmy się często kłócić, ja często zrywałam, ale po dwóch dniach godziliśmy się, ale zaraz było tak samo. Kolejny raz czułam się skrzywdzona jak On odwiózł mnie na dworzec PKP na pociąg do Warszawy, a potem pojechał spotkać się z nią - koleżanką z dzieciństwa Anką. Dowiedziałam się przypadkiem. Oboje zapewniali, że znają się już tyle lat, że nic się nie stało. A mimo to bolało, byłam zła, wściekła. Przyszłam do Niego pogadać – pamiętam, był po meczu, leżał w łóżku. Zaczęłam płakać, krzyczeć, a on powiedział w********. Wyszłam. Za moment napisał, przeprosił. Pogodziliśmy się. Ale żal został jeszcze długo. Za każdym razem, kiedy jego telefon był zajęty, dzwoniłam do Anki sprawdzić, czy może przypadkiem nie rozmawiają razem.

Od tamtej pory straciłam właśnie dobrą samoocenę. Uważałam, że jestem brzydka, wstydziłam się przed Jego kolegami, nie chciałam, aby usłyszał, że On - sportowiec - ma nieatrakcyjną kobietę. On zaczął częściej kłamać - ciągle się o to kłóciliśmy, czasem myślał, że jak skłamie uniknie kłótni, ale zawsze kłamstwo wychodziło. Przestał mieć dla mnie czas - mecze, treningi, szkoła w naszym mieście i Żywcu drugi kierunek i w dodatku moje studia sprawiły, że w ogóle nie widywaliśmy się, a jak już mieliśmy okazję to kończyła się kłótnią. Kolejny raz czułam się skrzywdzona, gdy po jego weekendowej wizycie w Warszawie, on na drugi dzień umówił się z koleżanką ze studiów. Ja wróciłam do domu, on odebrał mnie z dworca, powiedział dziś już się nie spotkamy, jadę na trening, a potem uczyć się, bo mam kolokwium. Coś jednak nie dawało mi spokoju, pojechałam pod stadion - jego auta nie było. Zadzwoniłam - nie odbierał, napisałam SMS - nie odpisał. Potem wyłączył telefon. Wiedziałam, że jest z inną. Nie przyznał się. Po kilku dniach spotkaliśmy się - ja chciałam wrócić, bo nie miałam dowodów, a on definitywnie powiedział KONIEC. Mówił, że nie da się ze mną żyć, że ciągle się z nim kłócę, ciągle zrywam. To było ponad 2 lata temu. Po 2 tygodniach od tego zdarzenia miałam dowód na jego winę. Napisałam mu, a on w odpowiedzi napisał S*** z mojego życia. Nie umiesz rozstać się z klasą. Bolało jak nigdy, to był dzień ślubu kuzyna. Nie mogłam oddychać... Potem było lepiej, ale On po kilku dniach zaczął szukać kontaktu. W końcu złapał mnie na parkingu osiedlowym - przepraszał, żałował, płakał. Potem były kwiaty, list, wspólna podróż do Warszawy i powrót....

Po miesiącu On oświadczył się. Nie wiedziałam co robić, ale nie było innej rzeczy, której tak bardzo pragnęłam. Byliśmy zaręczeni. Myślałam, że wszystko się zmieni. Było gorzej. Pierścionek na ręku, ale żadnych planów. Zaczęłam naciskać, zaczęliśmy załatwiać. Pamiętam, że salę, orkiestrę, suknię oglądałam setki razy. On nie miał czasu. Raz mówił, że chce wesela, za chwilę, że może za 2 lata. Na dzień przed spotkaniem z rodzicami w listopadzie zeszłego roku – powiedział, że musimy przełożyć wesele, bo on nie ma stałej pracy, a sport jest kontuzjujący i pieniądze raz są z niego, raz nie, zresztą ma jeszcze studia. Świat znowu mi się zawalił - zerwałam z Nim, po tygodniu spotkaliśmy się. Obiecał, że teraz będzie inaczej, że znajdzie pracę, że szybko skończy studia i ślub zaplanujemy na rok później niż data, którą odwołaliśmy, bo już przecież wszystko za wyjątkiem kościoła było uzgodnione i zaliczki zapłacone... Minęły kolejne miesiące, On nic nie załatwiał. Znowu były kłótnie, zrywanie zaręczyn i kolejne powroty. W marcu tego roku doszło do spotkania z rodzicami. Wszystko było na dobrej drodze. Myślałam, że się uda, znowu się pomyliłam. Załatwiliśmy salę, potem cisza. Znowu nacisk, kłótnie. Potem zespół, fotograf, a potem On powiedział KONIEC. Powiedział, że ma dość, ze ciągle się kłócimy, że ja nie akceptuję jego pracy, bo on nie ma czasu. Fakt, myślę, że mój powrót ze studiów i praca w miejscu zamieszkania dużo zmieniła. Jego treningi, praca w firmie farmaceutycznej i w dodatku studia sprawiły, że przestaliśmy się widywać. To znaczy fizycznie tak, ale ogólnie byliśmy daleko od siebie. On nie miał ochoty na spotkania. Skracał je do minimum, czasem miałam wrażenie, że od******* fuszerę, bo musi. Coraz częściej był nieobecny. Walczyłam o niego. On jednego dnia mówił - dam nam szansę, za moment - to koniec. To był koniec maja tego roku. Pamiętam, że jednego dnia zniknął na cały dzień, telefonów nie odbierał, dwa dni później spotkaliśmy się, mówił, że da nam szansę, chciałam zadzwonić po spotkaniu, żeby pokazać mu, że będzie lepiej, ale nie odbierał - pojechałam pod jego dom - jego auta nie było - a przecież mówił, że jedzie do domku robić raporty z wizyt w aptekach. Czekałam do 2 w nocy. Wrócił jakiś taki zadowolony. Powiedział, że przemyślał, że szkoda tych 6 lat, że ma być wesele, ale na drugi dzień powiedział, że to definitywny koniec.

To był ciężki okres, dziadek był po operacji, musieliśmy znaleźć dla niego jakieś miejsce, gdzie będzie miał całodobową opiekę. Przez tydzień walczyłam o Niego. Rzadko odpisywał, w końcu napisał, że „już nigdy nie wróci, że mam uszanować jego decyzję” - tak zrobiłam. Po 2,5 tygodniach od rozstania zmarł dziadek. W tym dniu dostałam wiadomość, że On był u właścicieli sali, chciał zerwać umowę, ale ze względu na fakt, że p. Ola nie odda mu zaliczki powiedział, że urządzi imprezę z nową narzeczoną. Podwójnie cierpiałam. Po pogrzebie dziadka zadzwonił do przychodni, w której pracuję jako lekarz. Oddzwoniłam - długo rozmawialiśmy, w końcu przerwał rozmowę – mówił, że ma mecz w Opolu i musi jechać na zbiórkę. Nie musiałam długo czekać, żeby zrozumieć, że kłamie - spotkaliśmy się w parku na rolkach - ja byłam z przyjacielem i jego rodzicami, on z dwoma dziewczynami. Nawet nie bolało już... Na drugi dzień był u mnie w pracy, powiedział to nie jest tak jak myślisz, to kuzynka mojego kolegi z drużyny i jego żona. A było dokładnie jak myślę... Nie miałam mu za złe – wiedziałam, że rozstaliśmy się, może upłynęło dopiero 3 tygodnie, ale przecież miał prawo spotykać się z kim chce. Potem był w przychodni co tydzień - zachowywał się jakby chciał wrócić... Zapytałam go co robimy, bo nie może być tak dalej - ja cierpiałam, kochałam go nad życie, a on ciągle nie wiedział czego chce – powiedział, że koniec, że nie chcę wracać, że mu dobrze, że już nie będzie się odzywał. Długo nie czekałam, jakiś tydzień później były kwiaty i list z przeprosinami. Pojechałam do niego oddać kwiaty, prosił, abym dała mu szansę. Całą noc nie spałam, miałam przeczucie, że On kolejny raz zostawił mnie dla innej, może dla tej co był z nią na rolkach. Zadzwoniłam na drugi dzień, ale On powiedział, że przemyślał, że nie chce być ze mną.

Zdecydowałam, że muszę żyć bez niego, że przecież nie zasługuję, aby ktoś mnie tak traktował. Na tydzień przed wylotem do Turcji na wakacje, przyszedł po raz kolejny (zresztą ciągle dzwonił na numer przychodni i przychodził, bo po rozstaniu zmieniłam numer telefonu komórkowego). Spotkaliśmy się po mojej pracy. Zaczęliśmy się całować. On mówił do mnie przyjaciółko. Serce mi pękło. Przyszedł na drugi dzień – mówi, że jak wrócę z Turcji to zaczniemy się spotykać i zobaczymy co z tego będzie. Przed wylotem do Turcji pojechałam na 2 dni do Krakowa do znajomych, po powrocie poszłam z koleżanką na imprezę. Błagałam Boga, aby kogoś poznać, żeby do Niego nie wracać. Poznałam Damiana, jest 3 lata młodszy, studiuje i pracuje, jest całkiem inny od Niego. Szczery, wrażliwy, delikatny, ciągle uśmiechnięty. Spotkaliśmy się przed Turcją raz. Zdecydowałam, nie chcę wrócić do Niego, że tyle było łez, tyle razy chciałam przez Niego umrzeć, tyle razy czułam się źle, tyle razy myślałam, że jestem beznadziejna... Napisałam maila, że to koniec. Wróciłam z Turcji - miałam nadzieję, że może powalczy mimo wszystko. Nie napisał nic. Napisałam, że poznałam kogoś - chcę spróbować i nie chcę, aby już kiedykolwiek pojawił się w moim życiu. Nie czekałam długo, dwa dni później był u mnie w domu - rodzice akurat wyjechali na wakacje. Spieszyłam się na spotkanie z Damianem. Mówiłam Mu, że idę się z kimś spotkać - nie wierzył. Wyszedł wcześniej ode mnie. Śledził mnie, ale go zgubiłam. Spędziłam miły czas z Damianem, po wyjściu z parku Jego auto stało naprzeciw nas. Wyjaśniłam Damianowi sytuację - a On jechał za nami. Zadzwoniłam do niego - po dłuższej rozmowie odpuścił. Wróciłam przed 23 do domu, kilka minut po moim przyjściu, przyszedł On. Początkowo wyzywał mnie, krzyczał, był wciekły. Zrobiło mi się go żal. Wiedziałam, że cierpi. Nie wiem jak dopuściłam do tego - został na noc. To był najlepszy wieczór, noc i ranek jaki z nim spędziłam od ponad 6 lat bycia w związku... Nie chodzi o sex. Nigdy tak mnie nie dotykał, nie przytulał, a przede wszystkim nigdy tak nie rozmawialiśmy. Chyba przestaliśmy się kochać, bardziej była to nienawiść, chyba dlatego już dawno przestaliśmy tak naprawdę rozmawiać. On, wyszedłszy rano, jechał do stolicy na szkolenie, powiedział, że kocha, ale nie mówił co dalej, powiedział wpadnę w czwartek z winem, jak wrócę to porozmawiamy. Ale ja musiałam wiedzieć - zadzwoniłam - ale on nic nie mówił, czy chce być ze mną, czy nie. Przyjechał w czwartek. Chciał wrócić, ale ja nie byłam pewna czego chcę. Pamiętałam jak bolało i dalej to przeczucie, że ta dziewczyna z rolek nie była żadną kuzynką jego kolegi żony... Nie odzywałam się do niego - przyszedł w sobotę do przychodni (to był początek września) – powiedziałam, że nie chcę wracać, że tak będzie lepiej. Spotykałam się w tym czasie z Damianem - on się zaangażował. Ja nie chciałam i nie umiałam. Przyszedł na drugi dzień – zapewniał, że się zmieni, że nie będzie kłamał, że nie oszuka mnie, że chce się żenić, że zamieszkamy razem. Powiedziałam mu, że jeśli udowodni mi, że ta dziewczyna z rolek jest tym kim zapewniał, to wrócę.

Wyjechałam do Włoch na 4 dni. Wróciłam - dał mi jej numer telefonu - ale wiedziałam, że to kłamstwo, a on upierał się, że nie. Z Damianem przestałam się spotykać – zdecydowałam, że nie chcę go zranić, a wiedziałam, że już jestem nie w porządku ;/ On próbował dalej mi udowodnić, ale ciągle było coś co sprawiało, że byłam już pewna, że to kłamstwo. Przychodził, śledził mnie i ciągle sprawdzał czy moje auto stoi pod domem od 5 miesięcy. W końcu przyszedł, płakał i błagał, abym wróciła. Aha - był nawet u Damiana w domu - nie wiem skąd wziął i miał jego adres - podczas gdy ja nawet nie wiem i nie mam. Zdecydowałam, że wracać nie chcę... Ale On dalej przychodził... W tym czasie spotykałam się z kolegą Michałem, ale między nami układ był jasny. Spędzałam wiele miłych chwil, ale 2 tygodnie temu zdecydowałam, że Michał się angażuje, a ja wciąż nie jestem gotowa, bo myślę o Nim. Tyle miłych gestów zafundował mi Michał, rozumieliśmy się bez słów, rozmawialiśmy godzinami. Był inny niż Damian - miał więcej planów i możliwości ich realizacji, może dlatego, że więcej w życiu przeszedł. Dziś nie utrzymujemy kontaktu. 3 tygodnie temu przyszedł On – mówił, że powie mi całą prawdę. Spotkaliśmy się – mówił, że ta dziewczyna z rolek to jednak nie Sandra tylko Magda, że nie z Gdańska tylko Wrocławia i że jest koleżanką kolegi z drużyny, ale jak doszło co do czego, żeby udowodnić, to nie dało się. W końcu wyprowadził mnie z równowagi - miałam dość kłamstw - dostał w twarz - wysiadłam z auta i poszłam do domu. Potem było kilka niemiłych maili - ostatecznie napisałam, że nie chcę już walczyć, że mam dość licytowania kto komu wyrządził większą krzywdę, że nie chcę tak żyć, że my już dawno przegraliśmy, że po tylu latach powinniśmy się szanować. Tydzień temu przyszedł. Właściwie nie pamiętam po co. Zaczęło się chyba od jakiejś niewinnej wiadomości. Chce wrócić znowu - a ja już nie wiem co robić...

Wiem, że jeszcze go kocham, wiem, że wiele razy mnie zranił, wiem, że nie jest już człowiekiem, za którym szalałam, praca go bardzo zmieniła, zmieniły go pieniądze. Byliśmy na obiedzie, był przedwczoraj w przychodni, wczoraj pod domem rano jak wychodziłam na kurs angielskiego. Mamy w sobotę się spotkać i porozmawiać co dalej... Nie chcę tak dłużej żyć, mam 26 lat, pragnę mieć rodzinę i cieszyć się nią każdego dnia. On mnie zapewnia, że się zmieni, że nie będzie kłamać, że się ułoży. Starałam się bronić od powrotu do niego - boję się kolejnej klęski i rozczarowania - potrzebuję pomocy. Rady - nie pytań bez odpowiedzi...

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Miłość do młodszego mężczyzny

Proszę o radę. Jestem świeżo po rozwodzie i byłam pewna, że nie jestem obecnie zdolna do wyższych uczuć. Że się wypaliłam... I wtedy pojawił się On. Znałam go już od pół roku, bo uczęszczamy na ten sam kurs. Podobał mi...

Proszę o radę. Jestem świeżo po rozwodzie i byłam pewna, że nie jestem obecnie zdolna do wyższych uczuć. Że się wypaliłam... I wtedy pojawił się On. Znałam go już od pół roku, bo uczęszczamy na ten sam kurs. Podobał mi się zawsze, ale nigdy nawet z nim nie rozmawiałam. Patrzyłam tylko czasem w jego stronę i myślałam, że miło by było kiedyś spędzić z nim trochę czasu. Od września coś się zmieniło. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Kiedyś powiedziałam mu o rozwodzie. Rozmawiało nam się świetnie i zaprosił mnie na spacer. Od tego czasu zawsze gdzieś sobie jechaliśmy, zwalniając się z zajęć. Nawet nie pomyślałam, że zakocham się w nim od razu. Najpierw była radość, poczułam, że mam skrzydła. Ale bardzo szybko przyszedł i ból. I ciągłe oczekiwanie, czasem przez 2 tygodnie, na kolejne spotkanie. Nic nie zostało powiedziane, nigdy nie zaproponował mi spotkania w innym terminie, ale zawsze, kiedy były zajęcia, spędzaliśmy czas po nich tylko we dwoje. Mamy wiele wspólnych pasji, rozmowa z nim jest dla mnie czymś wyjątkowym. Tylko, że po ostatnim dniu mam wrażenie, że zaczyna mnie to przerastać. Czuję do niego zbyt wiele, a on do mnie... Właśnie tego nie wiem i nie chcę o to pytać, bo jeżeli moje wyobrażenia są nieprawdziwe, zepsułabym to, co jest między nami. Przyjaźń. Bez żadnych podtekstów z jego strony. Choć parę razy usłyszałam coś miłego.

Od początku wiedziałam, że on ma dziewczynę. Zdaję sobie sprawę z tego, że zapewne nic trwałego z tego nie wyniknie, bo moim zdaniem on nie jest zdolny do zdrady i pocieszam się, że i tak to, co udało mi się z nim przeżyć, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ale nie umiem sobie poradzić i nie wyobrażam sobie, co będzie, kiedy nasz kurs się skończy, a ja będę musiała pozwolić mu odejść z uśmiechem na twarzy... A niestety on mnie traktuje jak miłą starszą koleżankę, bo dzieli nas różnica wieku (7 lat). Tylko serce nie słucha rozumu, zresztą sądzę, że przeszkodą tutaj jest nie tyle jego wiek, co dziewczyna, na której na pewno mu zależy, ale o której nigdy mi nie mówi. Tak więc nie ma chyba rady innej niż ta, żeby pogodzić się z rzeczywistością i uznać, że i tak warto było go poznać. Razem patrzeć w gwiazdy i słuchać muzyki, i robić zdjęcia nieba i drzew...

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Czy ten związek ma w ogóle sens?

Witam! Poznałem ją na studiach, szybko wpadła mi w oko, ja zresztą jej również. Zaczęliśmy się umawiać (od listopada ubiegłego roku). Pierwsza randka była bardzo udana, kolejne też. Dużo opowiadała o swoich znajomych - kilka dziewczyn, z którymi mieszka bądź...

Witam! Poznałem ją na studiach, szybko wpadła mi w oko, ja zresztą jej również. Zaczęliśmy się umawiać (od listopada ubiegłego roku). Pierwsza randka była bardzo udana, kolejne też. Dużo opowiadała o swoich znajomych - kilka dziewczyn, z którymi mieszka bądź utrzymuje stały kontakt, dało się odczuć, że jest z nimi bardzo zżyta, w końcu trzymają się razem od 4 lat. Chciała, abym je poznał, okazja miała się nadarzyć w andrzejki, kiedy to organizowały wypad do klubu. Tydzień wcześniej były jeszcze moje urodziny, na które zaprosiła mnie do kina - to było nasze 3 spotkanie, w trakcie którego poinformowała mnie o swoich planach andrzejkowych, na tę imprezę miało wpaść też kilku kolegów, chłopaków jej koleżanki.

Wreszcie przyszła andrzejkowa sobota, napisałem jej rano SMS, żeby dała mi wcześniej znać - gdzie i o której się zobaczymy. Odpisała, że jak będzie, jak się czegoś dowie, to da znać. Około południa dzwoni do mnie, odbieram i słyszę zrozpaczony głos i przeprosiny, mówi: że się pochorowała, że nie jest w stanie wychodzić z domu dziś, że mnie przeprasza, bo głupio wyszło itp. Odpowiedziałem jej przyjadę do Ciebie, skoro się źle czujesz, zaopiekuję się Tobą, koleżanki wyjdą na imprezę, nie chcę żebyś przebywała sama w chorobie. Odpowiedziała: to nie jest dobry pomysł, bo źle wygląda, jest nieuczesana itp. Powiedziałem, że mi to nie przeszkadza, ale nalegała, żebym nie przyjeżdżał, więc odpuściłem. Jednak coś nie dawało mi spokoju, jak można zachorować w 3 godziny? :D

Przyszła godzina 23, pozbierałem się i pojechałem do klubu, gdzie miała odbyć się ta impreza. Rozejrzałem się tu i ówdzie, schodzę na dolny poziom, szybko zauważam chłopaka jej koleżanki, i kilka innych dziewczyn z jej grona (widziałem wcześniej na Facebooku). W końcu zauważam i ją. :/ Przyglądam się chwilę w jej stronę, piła piwo, dobrze się bawiła. Wstała i zaczęła rozmawiać z koleżanką obok loży, więc podchodzę, dotknąłem ją za rękę, obróciła się w moją stronę ze zdziwieniem i smutkiem na twarzy. Ja tylko powiedziałem miło było, ale się skończyło i ruszyłem do wyjścia. Ona za mną. Łapała mnie za dłoń, zatrzymywała, mówiła że mi to wyjaśni. Zatrzymałem się na chwilę, ale szybko zrezygnowałem z jej wyjaśnień.

Po powrocie do domu dostałem SMS, że chce się ze mną spotkać, bo ma coś ważnego do powiedzenia. Rano odpisałem, że jeśli jej zależy na wyjaśnieniach, niech przyjedzie na godzinę do mnie. Przyjechała, tłumaczyła się, że była chora, ale koleżanki ją wyciągnęły na siłę. Pytam ją czy piła? Odpowiedziała, że nie, bo zażywała leki - kolejne kłamstwo... W końcu powiedziała, że na tę imprezę został zaproszony chłopak, któremu się bardzo podoba - więc chciała uniknąć konfrontacji, bo zna mój charakter. Potrafię być niemiły - jeśli ktoś przekroczy wąską granicę. Siedziała u mnie z 7 h, atmosfera się rozluźniła i w sumie na niczym się skończyło. Do dzisiaj nie wiem czy mówiła prawdę, czy nie. Ale to dopiero początek. :)

W ten dzień rozmawiałem z nią o jej byłych, to dla mnie ważne, bo jestem prawiczkiem i miałem nadzieję, że ona jeszcze tego nie robiła. Na kolejnym spotkaniu zapytałem, nie wprost oczywiście, cóż życie bywa okrutne, już od 3 lat nie jest dziewicą. Miała 2 partnerów. Z pierwszym poszła do łóżka po 6 miesiącach, po roku planowali zaręczyny, ale jak stwierdziła - zostawiła go, był aseksualny i nie chciał mieć dzieci itd. Drugi - co mnie boli bardziej, był starszy od niej o 7 lat. Zaczęli to robić po 3 miesiącach znajomości.:/ Byli razem przez pół roku, podobno później wyjechał do Moskwy - ale to kolejna bajka z jej strony, obstawiam, że ją wykorzystał i zostawił. Chociaż jak sama twierdzi, on się jej bardzo spodobał.

Spotykam się z nią do dzisiaj, widujemy się na uczelni, umawiamy się u mnie bądź na mieście. Dzwonię do niej. Bywa też, że esemesujemy. Raz na jakiś czas kupuje kwiatka bądź mały upominek. Na ostatnim spotkaniu, powiedziała zauważyłam, że zaczynasz się angażować, a ja nie jestem gotowa na związek, potrzebuję czasu, żeby ci zaufać. Mój problem - nie potrafię jej wybadać! Spotykamy się od 4 miesięcy. Miałem nadzieję, że już z tego wyjdzie związek, a ona mówi, że może będzie nawet potrzebowała roku na zaufanie. Zna mnie, wie że nie piję (przez sport), wie że przed ślubem z dziewczyną do łóżka nie wejdę, wie że przeszkadza mi, kiedy ona pije. Ja mam mocne zasady, których nie łamię. Obawiam się, że wykorzysta mnie, to znaczy, będzie uprawiać seks z bardziej lub mniej przypadkowymi partnerami, a za rok kiedy skończą się studia i dobra zabawa, przyleci do mnie, bo wie że jestem porządny, poukładany i jednak na niej mi zależy. Sama stwierdziła, że trudno będzie jej wytrwać, bo wie jak to smakuje.

Widziałem się z nią wczoraj po 20 dniach wolnego (ferie), po zajęciach odprowadziłem na tramwaj i umówiłem na piątek. Chciałem na sobotę, ale ma zajętą - pewnie będzie imprezowała z koleżankami, których do tej pory nadal nie poznałem. Nie wiem, jak mam się zachować, z jednej strony przeszkadza mi to w niej, że już miała dwóch partnerów, z drugiej myślę, że mógłbym o tym zapomnieć z biegiem czasu. Rozmawialiśmy trochę o tym i podobno jeszcze będziemy. Jej koleżanki nie odbierają mnie zbyt dobrze - chodzi o tę akcję w andrzejki. Ona sama mówi - nie chce bym ja zamknął, boi się tego. Dodam jeszcze, że mamy po 24 lata. I że wcześniej nie miałem dziewczyny. Czasem mam ochotę, żeby to wszystko zostawić i unieść się honorem. Pozdrawiam.

odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Agnieszka Barchnicka
Lek. Agnieszka Barchnicka
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Zakochanie, kłopoty w szkole, brak pomocy - czy jest jakieś wyjście?

Witam serdecznie. Mam 16 lat i wiem, że zaraz będą odpowiedzi typu "Masz na wszystko czas, życie przed tobą". Moje życie co chwila, a szczególnie z roku na rok, się rujnuje. Zaczęło się od roku 2008, gdy po pobycie za...

Witam serdecznie. Mam 16 lat i wiem, że zaraz będą odpowiedzi typu "Masz na wszystko czas, życie przed tobą". Moje życie co chwila, a szczególnie z roku na rok, się rujnuje. Zaczęło się od roku 2008, gdy po pobycie za granicą przez 8 miesięcy musiałem (niestety) wrócić na jakiś czas do Polski. Ten "jakiś czas" się przedłużył do kilku lat i w przeciągu tych kilku lat spotkało mnie tyle nieszczęść, że ciężko wyliczać. Piszę tutaj, by uzyskać jakąkolwiek pomoc, bo byłem już u kilku psychologów i to była chyba jednak tylko strata czasu i pieniędzy. Zaczęło się od tego, że po przyjeździe rodzice zapisali mnie w Polsce do niezbyt odpowiedniego gimnazjum. Jednym słowem piekło. Nieprzyjemni uczniowie, nauczyciele z dziwnym podejściem itd. Teraz jestem w lepszym gimnazjum, ale nerwica po poprzednim została lub się nasiliła. Ja jakoś do teraz po 2 latach nie mogę się przyzwyczaić do polskich gimnazjów, ale to już inna kwestia. Całe moje życie mam problem z przedmiotami ścisłymi, a szczególnie mam na myśli matematykę. Żeby dostać chociaż ocenę 2, muszę wykonać megawyzwanie. Wstyd, ale bywa. Nie widzę pozytywnych myśli, ponieważ nie wiem, co to będzie pod koniec roku szkolnego. Jestem załamany. Jedynym problemem były u mnie kłopoty w szkole, lecz kolejny kłopocik doszedł na początku roku 2010. No i doszedłem do problemu głównego. Otóż po kilku latach braku kontaktu z pewną koleżanką nagle dostałem od niej wiadomość. Odezwała się, co było czymś, o czym nawet nie pomyślałem nigdy. W końcu minęło tyle lat. Po odnowieniu kontaktów spotkaliśmy się kilka razy. Później zaczęło się robić gorzej i gorzej. Zapraszałem ją do kina, ona odmawiała. Zawsze uczyła się świetnie, ponieważ to Azjatka, więc rewelacyjne oceny to nie przypadek. Poczułem coś do niej, coś, co czuję do tej pory od prawie roku. A mianowicie uczucie zakochania. Teraz ona nawet nie odpowiada na moje wiadomości. Do tego aż doszło. Próbowałem nawet porozmawiać z moimi rodzicami na ten temat, aż w końcu się odważyłem. Lecz odpowiedzi były niezbyt zachęcające, i przez tę rozmowę czułem się gorzej. Teraz w szkole chodzę smutny, zamyślony itp. Ciężko mi żyć. Nie wiem, co zrobić, bo ona cały czas siedzi mi w głowie. Aż mi żal to mówić, ale przez te ciągłe zamyślenia porzuciłem własne pasje i być może początki kariery! W tym przypadku mogę się pochwalić, że byłem zapowiadającym się kierowcą kartingowym. Niestety, może to dziwne nawet dla samego siebie, ale zrobiłbym wszystko dla tej dziewczyny. Wykonując rzeczy, które lubiłem, zaczynałem myśleć o niej. Sprawa jest tak poważna, że byłem kilka razy u psychologów, którzy - jak to wszyscy - mówili, że mam na wszystko czas i takie tam. Moje życie ciągle stoi pod znakiem zapytania. Nie mogę bez niej żyć i normalnie funkcjonować. Już miałem tysiące prób samobójczych. Wiem, że w sytuacjach uczuciowych trzeba sobie jakoś samemu poradzić, ale ja naprawdę się w to wplątałem. Może jednak jest jakaś pomoc... Dziękuję za uwagę i informuję, że rozpisywanie się to moja cecha :)   Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty