Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 3 , 6 6 9

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Relacje: Pytania do specjalistów

Jak przebaczyć matce, która była tyranem?

Witam serdecznie, zrozumiałam niedawno, że jestem ofiarą przemocy psychicznej ze strony matki. Odkąd pamiętam, zawsze wmawiała mi, że jestem nienormalna itp., najbardziej lubiła mnie poniżać w obecności innych. Mówiła, że nigdy nie skończę studiów, że jestem za chuda i można... Witam serdecznie, zrozumiałam niedawno, że jestem ofiarą przemocy psychicznej ze strony matki. Odkąd pamiętam, zawsze wmawiała mi, że jestem nienormalna itp., najbardziej lubiła mnie poniżać w obecności innych. Mówiła, że nigdy nie skończę studiów, że jestem za chuda i można by tak wymieniać w nieskończoność... Ja wierzyłam częściowo w to co mówi, uciekłam w alkohol i związałam się z alkoholikiem. 3 lata temu przestałam pić i próbuję ułożyć sobie życie na trzeźwo i - zrozumieć przeszłość. Już wiem dlaczego piłam, dlaczego jestem tak bardzo nieśmiała - to skutki lat poniżeń z rodzinnego domu. Do dziś zastanawiam się, jak mogę wybaczyć mamie to, że mnie tak traktowała. Zwierzęta traktuje się lepiej. Matka oczywiście próbuje robić to nadal? Jak zrozumieć to zachowanie? Dlaczego mnie tak nienawidzi? Sama mam dzieci i nie umiem zrozumieć jak tak można?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

W jaki sposób mogę uwolnić moją dziewczynę od zaborczych rodziców?

Witam!  Błagam POMOCY !!!!! Mam bardzo duży problem z dziewczyną, która ma 23 lata. Sprawa wygląda w ten sposób, że moja dziewczyna bardzo sie boi matki. Matka decyduje o wszystkim, np. o spotkaniach, o której ma wrócić do domu i...

Witam!  Błagam POMOCY !!!!! Mam bardzo duży problem z dziewczyną, która ma 23 lata. Sprawa wygląda w ten sposób, że moja dziewczyna bardzo sie boi matki. Matka decyduje o wszystkim, np. o spotkaniach, o której ma wrócić do domu i bardzo często krzyczy na moją dziewczynę z byle błahego powodu i też zabrania czasami wychodzenia z domu. A na dodatek są teraz przeciwni mnie, dlatego że nie wytrzymałem i się wtrąciłem. Dziewczyna cały czas mi się bardzo żali i wypłakuje, że nic nie może sama zrobić, że nie może sama o sobie zadecydować, tylko ciągle matka. Wyobraźcie sobie, że dziewczyna chciała pójść do szkoły, to matka jej zabroniła i powiedziała, że nie ma sensu się uczyć i chce ją wywieść na wieś na stałe, by tam mieszkała. W mieście są perspektywy życia, ale najbardziej chore jest to jak można zabraniać własnemu dziecku sie uczyć? A dziewczyna nie chce wyjeżdżać na wieś, tylko zostać tutaj ze mną... chore... Moja dziewczyna ma brata, który wręcz odwrotnie - studiuje i sam decyduje o sobie i on zostaje w mieście na stałe i nie chce jechać. Co ja mam zrobić? Wielokrotnie rozmawiałem z dziewczyna na ten temat, ale bez efektów. Jedyne co dziewczyna mówi to, ze się panicznie boi i że będzie miała jazdę w domu (kłótnie). Nawet zaczęli na mój temat kłamać!  Wymyślali na mnie różne rzeczy, byle byśmy się rozstali... Nie mam już sił się użerać z tym wszystkim, bardzo mocno kocham moją dziewczynę i ona mnie też i jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi i nie chcę, aby matka ją wywiozła 600 km stąd. Dziewczyna boi się odezwać do matki.... Chcę nawet zabrać dziewczynę do siebie, by wyprowadziła się od nich, ale ona się boi, że będą nachodzić. Matka ją tak bardzo okłamuje i wymyśla różne historie. Proszę was o pomoc, co ja mam zrobić, aby dziewczyna przestała się bać i co mam zrobić, aby ją zabrać do siebie z dala od tych podłych ludzi? Mam dość patrzenia jak ona cierpi i chodzi smutna. Pomóżcie proszę, może powinienem do kogoś to zgłosić, tylko gdzie? Ratujcie proszę! W jaki sposób można to rozwiązać, by dziewczyna się uwolniła od nich? Pozdrawiam, Kuba

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska

Żal do rodziców o wychowanie

Dzień dobry! Borykam się z nierozwiązanymi problemami z okresu dzieciństwa. Mam bardzo duży pokład niewypowiedzianego żalu do swoich rodziców. Myślę, że jestem dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej. Szukałem informacji na ten temat i sądzę, że przyjąłem rolę dziecka niewidzialnego i po...

Dzień dobry! Borykam się z nierozwiązanymi problemami z okresu dzieciństwa. Mam bardzo duży pokład niewypowiedzianego żalu do swoich rodziców. Myślę, że jestem dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej. Szukałem informacji na ten temat i sądzę, że przyjąłem rolę dziecka niewidzialnego i po części bohatera rodzinnego. Widzę to w różnym traktowaniu mnie oraz mojego starszego brata, zarówno w przeszłości, jak i obecnie oraz w tym, że jako jedyny skończyłem studia, organizuję pracę mojemu starszemu bratu, ciągle targa mną obezwładniająca wręcz ambicja. Nie jestem w stanie przełamać impasu, w jakim się obecnie znajduję. Brakuje mi energii, nie umiem nawiązać kontaktu z ludźmi, nie robię tego co tak naprawdę chciałbym (inna sprawa, że nie do końca wiem, czego bym chciał). Pytanie jakie do Pani/Pana mam brzmi następująco: czy powinienem się podzielić z rodzicami swoim resentymentem? Moje uczucia do nich są strasznie ambiwalentne. Zastanawiam się czy lepiej spróbować pogrzebać w starych ranach i spróbować naprawić coś co już przeminęło i nie da się tego odwrócić, czy może powinienem całkowicie odciąć się od przeszłości i spróbować nawiązać z nimi kontakt od zera?

odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA

Problemy w domu - jak sobie z nimi poradzić?

Od jakiegoś czasu u mnie w domu jest coraz gorzej, w tygodniu jestem bardzo późno, więc jeszcze jakoś się da, ale w weekend to już nie mogę wytrzymać, nie mogę doczekać się szkoły!!! Tam czuję się najlepiej, chociaż czasem jest...

Od jakiegoś czasu u mnie w domu jest coraz gorzej, w tygodniu jestem bardzo późno, więc jeszcze jakoś się da, ale w weekend to już nie mogę wytrzymać, nie mogę doczekać się szkoły!!! Tam czuję się najlepiej, chociaż czasem jest taka harówka, cały tydzień sprawdzianów, to i tak wolę to, niż być w domu. A problem jest w tym, że bez przerwy wszyscy mają do mnie o coś pretensje - nic nie robię, jestem głupia i wiele innych. Już nawet wszystkiego nie pamiętam, za wszystko mi się obrywa. Nieważne, czego nie zrobię, to i tak jest źle. Mam młodsze rodzeństwo, jedna z moich sióstr kiepsko się uczy, mama z nią siedzi po kilka godzin dziennie. Ona jest strasznie wstrętna, wredna i dwulicowa. Wiem, że to moja siostra i bardzo ją kocham, ale dla rodziców nie liczy się to, że chodzę do najlepszej szkoły w moim powiecie i mam bardzo dobre oceny. Staram się, ale ostatnio mama powiedziała, że co z tego, że mam takie dobre oceny, że nie wagaruję i nie wpadłam w żadne złe towarzystwo, jak jej nic nie pomagam i jestem leniwa. Sorry, pod koniec tygodnia jestem taka zmęczona, że naprawdę już nie mam na nic ochoty. Codziennie siedzę nad książkami do 24.00 i wstaję bardzo wcześnie, bo dojeżdżam do szkoły. W zeszłym tygodniu posprzątałam mamie cały dom, a moja siostra siedziała i oglądała bajeczki. Akurat wtedy mamy nie było w domu. Jak wróciła, to gdy jej powiedziałam, że moja siostra nic nie robiła, to się śmiała, ale jak ja bym siedziała i nic nie zrobiła, tobym dostała ochrzan! Kiedyś zawsze dużo z mamą rozmawiałam, opowiadałam jej o szkole i takie tam, teraz mam wrażenie, jakby mnie olewała, prawie wcale z nią nie rozmawiam, a jeśli już, to tylko ciągle gada, co ja źle zrobiłam. Naprawdę mam już tego dość, ciągle płaczę i naprawdę mam dość. Nie wiem, co mam zrobić, wszystko się zmieniło, a najgorsze jest to, że nie wiem, po co tak haruję w szkole, jak i tak tego nikt nie docenia, no może nie jestem aż taka mądra, ale u mnie w rodzinie to ja się najlepiej uczę, a i tak tego nikt nie rozumie. Wszyscy zawsze mówią, że jestem kujonem i ile można siedzieć nad tymi książkami, ale jak jakaś kuzynka potrzebuje pomocy z chemii albo fizyki czy ogólnie, to zaraz przylatuje milutka. Czasem wydaje mi się, że w ogóle nie pasuję do mojej rozrywkowej rodzinki, jestem zupełnie inna. Nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Czy spotkać się z ojcem, mimo protestów mamy?

Jestem dorosła mam męża i dzieci. Moi rodzice niedawno się rozwiedli. Ojciec odszedł do innej, jest za granicą,a mama mimo intercyzy miała problemy z wierzycielami taty. Ja chcę spotkać się z ojcem na co mama reaguje obwinianiem mnie, jest...

Jestem dorosła mam męża i dzieci. Moi rodzice niedawno się rozwiedli. Ojciec odszedł do innej, jest za granicą,a mama mimo intercyzy miała problemy z wierzycielami taty. Ja chcę spotkać się z ojcem na co mama reaguje obwinianiem mnie, jest obrażona rozłącza się gdy próbuję z nią rozmawiać przez telefon na ten temat. Czuję się jak między młotem a kowadłem. W dzieciństwie w oczach mamy to ja byłam najgorsza. Rodzice często kłócili się przy mnie, moim bracie i siostrze. Dlatego ich rozwód nie był dla mnie szokiem, chociaż to bardzo przeżyłam. Nie wiem jak rozmawiać z mamą na ten temat.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego nie potrafię rozmawiać z rówieśnikami - czy powinienem pójść do psychologa?

Witam, mam 18 lat. Jestem osobą nieśmiałą, nie można powiedzieć bym miał przyjaciół, mam duży problem z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi. Czego przykładem może być moja klasa – dobiega końca druga klasa liceum, a ja prawie z żadną osobą...

Witam, mam 18 lat. Jestem osobą nieśmiałą, nie można powiedzieć bym miał przyjaciół, mam duży problem z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi. Czego przykładem może być moja klasa – dobiega końca druga klasa liceum, a ja prawie z żadną osobą z klasy nie zamieniłem choćby słowa. Jeśli już coś mówię to tylko, gdy proszę o notatki (co jest dla mnie bardzo ciężkie, ponieważ gdy proszę kogoś o notatki, zadanie itp. to czuję straszne wyrzuty sumienia, że zawracam głowę osobie z którą w ogóle nie gadam). Najgorsze jest to, że są w mojej klasie (w której jest tylko 2 chłopaków, reszta dziewczyny), z którymi chciałbym gadać, ale nie potrafię znaleźć wspólnego języka, w ogóle nie wiem o czym miałbym gadać... Poza tym w towarzystwie osób z którymi chciałbym pogadać, często jest drugi chłopak z klasy, który jest całkowitym moim przeciwieństwem (nie ma problemu z nawiązywaniem kontaktów, jest wyluzowany, pewny siebie itp.), a przy nim czuję się... bezsilny. Poza tym nie mam chęci do życia, mało co mnie cieszy, jestem pesymistą , głównie tylko się czymś martwię, mam wrażenie, że denerwuje ludzi samą swoją osobą i robię tylko problemy. Duży okres czasu (bo jakieś 7 lat) dawałem sobie radę z tym, że nie potrafię odnaleźć się w święcie, ale powoli mam już dość, mam myśli o samobójstwie (jedynie religia mnie przed tym powstrzymuje). Co powinienem zrobić?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Co zrobić, kiedy rodzice nie akceptują decyzji podjętych przez dorosłe dziecko?

Dotychczas uważałam siebie za osobę dorosłą i w pełni odpowiedzialną za swoje życie. Od 7 lat nie mieszkam z moimi rodzicami, kiedy w wieku 19 lat wyjechałam do innego miasta na studia, przyjeżdżałam do mojego rodzinnego domu co miesiąc, aby...

Dotychczas uważałam siebie za osobę dorosłą i w pełni odpowiedzialną za swoje życie. Od 7 lat nie mieszkam z moimi rodzicami, kiedy w wieku 19 lat wyjechałam do innego miasta na studia, przyjeżdżałam do mojego rodzinnego domu co miesiąc, aby utrzymać dobre relacje rodzinne. Po zakończeniu studiów (miałam 24 lata) zaczęłam pracę zawodową, również w odległych od mojego miasta rodzinnego miejscowościach. Aktualnie pracuję za granicą, w domu bywam bardzo rzadko. W trakcie tego czasu ukończyłam również studia magisterskie, aby podwyższyć swoje wykształcenie. Jestem w pełni niezależna finansowo od 3 lat. Problemy z rodzicami miałam od zawsze. Nigdy nie uznawali moich racji, uważali, że wiedzą lepiej, co dla mnie będzie dobre. Poważny problem wystąpił rok temu, kiedy przedstawiłam im mojego chłopaka, aktualnego narzeczonego. Rozpoczęły się kłótnie, szantaże emocjonalne z ich strony, straszyli, że zabiorą mi wszytko, co od nich dostałam dotychczas, a mianowicie dom, w którym nie mieszkam, ale jest to miejsce mojego zameldowania. Rok temu udało mi się ten konflikt załagodzić, przekonałam ich, że powinnam sama podjąć decyzję, że to jest początek związku i mam prawo do poznania mojego chłopaka bliżej, zanim skreślę go z mojego życia. Dwa miesiące temu zaręczyliśmy się. Powiadomiłam o tym rodziców... w tak zwanej dobrej wierze. Na początku było dobrze, zaangażowali się bardzo w przygotowania do ślubu i wesela, szczerze mówiąc - za bardzo. Co kilka godzin dzwonili do mnie, informując, że znaleźli nowe miejsce, w którym wg nich możemy zorganizować przyjęcie weselne. Kiedy poinformowałam ich, że my się już zdecydowaliśmy, to rozpętała się kłótnia. Oni wybrali inne miejsce, to, które my chcemy, im nie odpowiada, poinformowałam ich najbardziej delikatnie, jak potrafiłam, że niestety nie zrezygnuję z moich planów, miejsce mi się podoba, wesele jest organizowane z moich i mojego narzeczonego funduszy i skoro za coś płacimy i jest to nasz ślub, to niestety, ale mamy pełne prawo do wyboru. Odpuścili. Kolejny problem pojawił się kilka tygodni temu, rodzice zażądali ode mnie przeniesienia daty ślubu na następny rok (2013), powiedziałam, że my już podjęliśmy decyzję i ja jej zmieniać nie będę ze względu na ich zmienne humory. Rozpętało się więc piekło. Rodzice nie akceptują mojego narzeczonego ze względu na jego wiek (jest ode mnie straszy o 13 lat), ze względu na to, że nie jest Polakiem i nie mówi po polsku oraz ze względu na to, że, jak to stwierdzili, nie jest odpowiednio usytuowany. Sytuacja jest absurdalna. Oboje z narzeczonym pracujemy w jednej firmie, mamy bardzo dobre zarobki, nie mamy absolutnie żadnych problemów finansowych, aktualnie szukamy mieszkania w Polsce. Przez firmę mamy zapewnione mieszkania służbowe oraz samochód do użytku, nie rozumiem ich zarzutów. Mam wrażenie, że mają problem z interpretacją faktów. W ostatniej wiadomości, jaką otrzymałam od nich, było napisane, że oni nie zauważyli, kiedy ja się zrobiłam taka dorosła, bo to, że mam studia skończone, nie robi ze mnie osoby dorosłej. To nie jest racjonalne podejście, bo jak można do kogoś, kto ma 26 lat i kto jest niezależny finansowo oraz nie mieszka w domu rodzinnym, powiedzieć, że nie jest dorosły. Starałam się nie być dla nich ciężarem i usamodzielnić się jak najszybciej, mimo że moi rodzice to dość zamożni ludzie, nie chciałam żyć na ich rachunek. Poprosiłam ich również, aby zajęli się swoim życiem, znaleźli jakieś hobby albo chociaż wyjechali gdzieś razem na urlop, aby się zdystansować, bo przecież ja nie mogę być ich jedynym zainteresowaniem w życiu, życie jest za krótkie na to, aby się skupiać tylko na jednym jego aspekcie, którym jest już dorosłe dziecko. Mam więc prośbę, w związku z zaistniałą sytuacją, nie wiem, jak mam z nimi rozmawiać. Jak przekonać ich, że nie jestem już dzieckiem, nie mam 12 lat i podejmowane przeze mnie decyzje są świadome? Może oni powinni udać się do psychologa? Sądzę, że nie dadzą sobie sami rady z tą sytuacją, a ja nie zamierzam tracić mojego czasu na bezsensowne rozmowy.

odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA

Relacje z rodzicami i potrzeba własnej niezależności

Witam serdecznie! Jest mi ciężko, ponieważ nie bardzo wiem, od czego mogłabym zacząć - moja sytuacja jest nieco zagmatwana, a że nie mam kogo poprosić o radę, postanowiłam jej poszukać tutaj. Chodzi mi o moją mamę, z którą z dnia...

Witam serdecznie! Jest mi ciężko, ponieważ nie bardzo wiem, od czego mogłabym zacząć - moja sytuacja jest nieco zagmatwana, a że nie mam kogo poprosić o radę, postanowiłam jej poszukać tutaj. Chodzi mi o moją mamę, z którą z dnia na dzień tracę więź, zaufanie i uczucie swobody będąc z nią. Sytuacja wygląda tak, że mieszka z moim tatą w Niemczech, a ja w naszym domu w K. (mam 19 lat). Oczywiście mam możliwość każdego dnia wykupić bilet i pojechać do rodziców, jednak cały czas mam to uczucie, że jesteśmy osobno i będąc w Polsce uciekam do Niemiec, a będąc w Niemczech uciekam do Polski, gdzie mam swoje 4 ściany i swobodę. Niestety w dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami tego nie ma i nie wyobrażam sobie tam spędzać dłużej czasu. Brak mi swobody, a mój tata lubi wyjść na piwo, czego moja mama nie toleruje, są sprzeczki, których ja nie mogę znieść... Tak więc toczy się takie błędne koło.

Zawsze uważałam, że z mamą jesteśmy blisko, mimo tej odległości, ale nie wiem czy na odległość nasze stosunki nie zaczęły się zmieniać, ponieważ nie widzę jej jako swojej mamy, ale jako rodzicielkę... Ma to związek z pewną sytuacją, którą chciałabym opisać. Bardzo często podróżujemy firmą przewozową na trasie do Niemiec oraz do Polski. Z czasem poznaje się pracowników z którymi się zna z widzenia oraz zagada, jednak wszystko w granicach. W czerwcu zeszłego roku zagadał do mnie bardzo przystojny pilot, z którym podróżowałam, nie powiem cieszyłam się, ponieważ jestem atrakcyjna, ale nie było nikogo, kto by mi to okazywał, wiec było milo usłyszeć komplement i się w pewien sposób dowartościować... Nie przywiązywałam do tej podróży większej wagi, to była osoba starsza ode mnie ok. 8 lat, a jednak kilka dni później otrzymałam esemesa od niego - nr spisał sobie z biletu. Rozpoczęło się pisanie na esemesy, na portalach społecznościowych jak nasza klasa, czasami SMS na dzień dobry, na dobranoc i choć wspominało się o wspólnym czasie, o spotkaniu to do niego nie doszło, a ja nie chciałam, bo jego zachowanie mi się za bardzo narzucało słowami typu ''kochanie, skarbku''. W esemesach mi nie przeszkadzały, ale w realu nie chciałam takiego spotkania, ponieważ nie znałam tej osoby dokładnie, a nasze esemesy były ogólne. Wiedziałam, że ma na imię K., ale o urodzinach np. dowiadywałam się z naszej klasy.

Dwa razy jeszcze miałam sposobność podroży, kiedy w papierach mnie miał na liście, a za drugim razem załatwił, bym w Niemczech przeszła do jego autobusu, bo akurat dostał taką trasę, że był w tej samej miejscowości... Kilka osób widziało, że się znamy, ponoć zagadywali do niego o mnie, ale szczegółów nie znam. Znajomość się skończyła latem, kiedy związał się z dziewczyną, która do mnie napisała, bym się odsunęła. Było mi trochę ciężko, ponieważ był to ktoś, kto był ze mną, choć tylko na esemesy, ale nie wiązało mnie nic szczególnego, więc dlaczego mam stać na drodze na czyimś szczęściu. Wykasowałam swoje konto na naszej klasie, byłam w tym czasie na wakacjach u rodziny i nawet nie myślałam o tym, nie bolało nawet, że nie dostaję esemesa - tak nagle, choć to było zachowanie, które świadczy o mężczyznach, o tym jak się ze mną liczy i nawet nie przeprosił za taki koniec - gdybym była osobą, że spotkałabym się z nim, doszło do czegoś więcej, chyba bym się załamała, bo facet by mnie potraktował jak kobietę lekkich obyczajów, ale że taka sytuacja nie miała miejsca, a ja mam swoje zasady, było inaczej.

Nastąpiła kolejna podróż do Niemiec, nie widziałam się z nim na moje szczęście, ale spotkałam osoby, które znam z widzenia, które mnie kojarzyły z Krzyśkiem i były rozmowy jak to między ludźmi, krótkie co słychać i jak mijają wakacje, nawet nie pamiętam dokładnie z kim rozmawiałam. Chciałam z grupą ze studiów jechać do Sanoka, jednak było to niepewne, ponieważ nie wiedziałam jacy tam ludzie będą... Ot tak spokojnie zleciało, aż do ostatniego miesiąca. Moja mama wracając z trasy spotkała się z pracownikiem, który powiedział mojej mamie, że się spotykam z pewną osobą, jadę na namiętności do Sanoka, ten ktoś mnie poniża i traktuje z buta oraz ma moje nagie zdjęcia w telefonie... Byłam w szoku - ponieważ to wszystko nie miało grama prawdy w sobie, a jeśli chodzi o nagie zdjęcia, nie mogłam wydusić słowa, ponieważ takowych nie posiadam ani dla siebie ani nie były przez kogoś robione, ponieważ z nikim się nie spotkałam i tak bym się nie zachowała. Miałam bliską osobę, z którą kiedyś się związałam, teraz znów ze sobą się kontaktujemy, a nawet tej osobie bym tak się nie oddala, jeśli chodzi o zdjęcia, ponieważ się boję.

Osoba o której mowa miała mi robić prezenty w postaci książek - jakich ja nigdy nie otrzymałam. Dużo rzeczy było mówionych, które mi teraz nawet do głowy nie przychodzą. Postanowiłam się odezwać do K., by mi może wytłumaczył czy wie o co chodzi, czy z kimś rozmawiał na mój temat kiedykolwiek.. Odpowiedział, że nic nie wie, a jeśli się dowie da mi znać, po czym mnie na portalu społ. wykasował ze znajomych i zablokował. Starałam się mojej mamie wszystko wytłumaczyć, chciałam by mi uwierzyła, że to nie jest prawda - z nikim się nie spotykałam, ale nie wierzy mi aż do dziś. Choć temat ucichł to znów powrócił z nowymi wiadomościami. Dowiedziałam się, że byłam m.in. w Pradze, gdzie miałam plany jechać jedynie z sąsiadką na baseny, ale do tego nie doszło, a w domu gościła osoba, z którą miałam gotować... Osoba o której mowa ponoć skacze z gałęzi na gałązkę, więc dlaczego moja mama uważa, że z kimś takim bym zawarła znajomość? Myślałam, że mnie zna, a teraz mi pokazuje, że nie ma do mnie zaufania, każde moje słowo i SMS bierze jako podejrzenie, unika mnie i pokazuje, że jest obrażona, ale do tematu nie wraca.

Proponowałam by podróżować inną firmą przewozową, ponieważ chcę, by to się skończyło, ale się nie zgodziła. Nie mam chęci tak jechać, widząc jaka atmosfera. Mój tata posiadał dwa sygnety, które zniknęły w okolicach czerwca. Moja mama pierwsze pytanie jakie mi zadała niedawno było takie, kto spał u nich w sypialni... później zaczęła się wykręcać, że musiał gdzieś spaść. Tutaj w domu nikogo nie było oprócz koleżanki i znajomych, którzy jednak siedzieli na dole i nie mieli wstępu do sypialni, jednak widzę do czego moja mama zmierza i nie ma zaufania. Ja jestem osobą, że nie lubię mieć gości w domu, wolę być sama niewymalowana, w rozdartych dresach... Rozmowa nawet nic nie da, ponieważ próbowałam - chciałam nawet odwiedzić ginekologa, który by potwierdził moje dziewictwo, ale ja mam 20 lat. Dlaczego ja z tak intymnych spraw mam się spowiadać mojej mamie, by królowała jej władza nade mną? Próbowałam już wszystkiego, jednak nie wymuszę jej zaufania na mnie, czuję że byłaby spokojna, gdybym się wyprowadziła z domu. Co dalej robić? Jest jakaś szansa na powrót tego co było? Coraz bardziej się biję z myślą, by zacząć żyć swoim życiem i wynająć pokój we Wrocławiu u kogoś, pójść do pracy i po prostu się w pewnym stopniu odizolować, będzie ciężko - wiem o tym, ale na razie nie widzę wyjścia. Proszę mi coś doradzić...

odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Aneta Zwierzchowska
Lek. Aneta Zwierzchowska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Straciłam zaufanie matki - jak je odbudować?

Mam taką sytuację, że moja mama nie ma do mnie zaufania, ponieważ zrobiłam dużo błędów w życiu i bym chciała się zmienić dla mojej mamy! A też jest tak, że nie słucham się jej, nie przychodzę na czas do domu....

Mam taką sytuację, że moja mama nie ma do mnie zaufania, ponieważ zrobiłam dużo błędów w życiu i bym chciała się zmienić dla mojej mamy! A też jest tak, że nie słucham się jej, nie przychodzę na czas do domu. Nie wiem, co mam zrobić, żeby moja mama miała do mnie zaufanie! Zrobiłam jeden duży błąd, co bym chciała mamę za to przeprosić :) To było tak: W dniu 23 lutego postanowiłam nie wrócić do domu i spałam u kumpeli. Moja mama prosiła mnie, żebym wróciła do domu, ponieważ napisałam jej pożegnalny list. I właśnie miałam błagać mamę na kolanach o przebaczenie, ale nie chciało mi się. Nie wiem, co mam zrobić, żeby mi to wybaczyła. Proszę o szybką odpowiedź. Z poważaniem Ania

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Brak koncentracji - czy może być następstwem mobbingu?

4 miesiące temu zaczęłam nową pracę poza granicami Polski (gdzie przebywam od 1,5 roku). 3 miesiące temu padłam ofiarą mobbingu (o czym powiedziałam kierownikowi dopiero w zeszłym tygodniu, co niestety sprawy nie załatwiło), co spowodowało, że do pracy zaczęłam chodzić...

4 miesiące temu zaczęłam nową pracę poza granicami Polski (gdzie przebywam od 1,5 roku). 3 miesiące temu padłam ofiarą mobbingu (o czym powiedziałam kierownikowi dopiero w zeszłym tygodniu, co niestety sprawy nie załatwiło), co spowodowało, że do pracy zaczęłam chodzić z "galopującym" sercem, drżącymi rękami, a przed wyjściem trzy dłuższe wizyty z rzędu w toalecie to minimum. Rozpoczęły się problemy z koncentracją, pamięcią. Często nie zauważam detali, zahaczam o coś, uderzam ręką o kant stołu itp., umykają mi ważne informacje od klientów, podczas realizacji zamówień zdarza się, że zapominam o jakimś produkcie i nie umiem wyłapać jego braku. Dodatkowo sprawę pogarsza prawie permanentna obecność partnerki sprawcy ww. mobbingu, która wiecznie patrzy mi na ręce, a z najmniejszym błędem (nawet nieznacznym) biegnie do kierownika, dzięki czemu lista zażaleń na mnie niestety rośnie, co tylko przybliża mnie do zwolnienia z pracy. Pracuję 6 dni w tygodniu, od 6 do 10 godzin dziennie. Doszło do tego, że przed pracą biorę środki uspokajające. Ciągle żyję w strachu, że znowu coś zepsuję, że klient naskarży, a ja wylecę z pracy, na co nie mogę sobie pozwolić, bo nie mam innych środków do życia. Nie mam pojęcia, jak sobie z tym radzić. Staram się słuchać klientów tak bardzo, jak się da (nawet czytam im ich zamówienia, by się upewnić, że wszystko mam), wszystko, co mam do zrobienia, zapisywać na kartce w formie listy itp., niestety, pomaga na krótką metę, bo zawsze jest coś, co trzeba wyłapać na bieżąco, a mi nie zawsze się to udaje. Dodam, iż kilka lat temu miałam do czynienia z ponadpółroczną depresją spowodowaną ciężką sytuacją w domu i powtarzaniem mi przez matkę, że nic mi w życiu nie wyjdzie, że nic nie osiągnę i wszystko robię źle, co było głównym powodem mojego wyjazdu z kraju. Proszę o pomoc...

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Nie czuję już tej przyjaźni, w czym problem?

Mam 16 lat. Moje życie układa się dobrze, wcale nie idealnie, bo do perfekcji wiele brakuje. Jednak od zawsze myślałam, że znając pewne wartości w życiu, wszystko będzie mi szło gładko i będzie to prawie wymarzona idealność. Nie jest. Lubię...

Mam 16 lat. Moje życie układa się dobrze, wcale nie idealnie, bo do perfekcji wiele brakuje. Jednak od zawsze myślałam, że znając pewne wartości w życiu, wszystko będzie mi szło gładko i będzie to prawie wymarzona idealność. Nie jest. Lubię moja przyjaciółkę. To na prawdę fajna dziewczyna, a znam ją od malucha, nawet nie pamiętam jak się poznałyśmy. Być może to te nasz dopełniające się charaktery powodują, że świetnie się dogadujemy w pewnych sprawach i tak na prawdę nie wiem czy jest taka sama druga osoba na świecie. Zawsze byłyśmy razem, zżyte jak siostry. Śmiałyśmy się z fałszywych znajomości, które nie przetrwały miesiąca i doszłyśmy do wniosku, że my nie potrzebujemy poznawać nowych koleżanek czy kolegów. Tylko my i nikt więcej. I tak było, nie miałyśmy żadnych innych przyjaciółek. Zamknęłyśmy się na ludzi, odizolowałyśmy się i obie czułyśmy się z tym wyśmienicie. Codziennie spędzałyśmy wspólnie czas, nigdy się nie kłóciłyśmy. Były drobne sprzeczki, z których po jakiejś chwili śmiałyśmy się na głos. Zawsze na zawsze nierozłączne. Jest w moim wieku, lecz poszła o rok wcześniej do szkoły niż ja. Kiedy ona poszła do liceum, ja byłam w ostatniej w gimnazjum. Przyjaciółka siłą rzeczy miała nową klasę, a za tym idą nowi ludzie. Nie wiedziałam czy to przez nawał nauki czy z jakiegoś innego powodu, ale czasy, kiedy czas spędzałyśmy razem jest w jakiejś dalekiej przeszłości. Jakby tylko we wczesnym dzieciństwie. Zaprzyjaźniła się z kilkoma osobami. Nawet nazwanie to "przyjaźnią" sprawia, że jest mi przykro. Nie mogłam się z tym pogodzić, z tym, że spotkanie ze mną odrzuca ze względu na to, że musi się zobaczyć z dziewczynami. Starałam się nie patrzeć na to w zły sposób, widocznie byli dla jej potrzebni. Nie potrafiłam robić jej wyrzutów, bo nawet nie umiałam się z nią kłócić. Jednak czasami zastanawiałam się czy kłótnia, nie byłaby jednak najlepszym wyjściem. Pewnego razu bardzo prosiłam ją o spacer na nasze ulubione lody. Jednak uniknęła tego, tłumacząc, że jej się nie chce. No cóż, zawiodłam się kolejny raz. Jednak nic nie opisze bólu, kiedy tego samego dnia wracając z zakupów zobaczyłam ją razem ze swoimi "przyjaciółkami". Nie wytrzymałam i to co leżało mi przez pół roku na sercu, wyrzuciłam z siebie. Powiedziała, że po prostu musiała się z nimi spotkać, nie miała innego wytłumaczenia. Za to, że nie powiedziała o tym, że z nimi idzie, długo się do niej nie odzywałam. Przez ten czas potrzebowałam dobrej rady od strony mojej rodziny. Starali się mnie zrozumieć, jednak wiem, że nie mogli pojąć dlaczego mam o to do niej pretensje. Po dwóch tygodniach pogodziłyśmy się, a mi przeszła cała złość. Starałam się zapomnieć o tamtym i nawet miałam nadzieję, że wszytko będzie tak jak dawniej, że wróci do normy. Zabierała mnie na wspólne wypady razem z jej przyjaciółkami. Do tej pory zastanawiam się dlaczego dopiero teraz? Czego nie wcześniej? Potrzebowałam jej, o wiele więcej razy niż te dziewczyny. Jednak często nadal zostaję w domu, kiedy ona dobrze bawi się wśród koleżanek. To już nie ta sama przyjaźń, czasami wątpię w to czy można to nazwać przyjaźnią. Mam wrażenie, że przyjaciółka zmieniła się. Albo nasza przyjaźń zapieczętowała we mnie brak zaufania do innych ludzi. Może nie potrafię usunąć tej bariery do drugiego człowieka, którą ona już dawno przełamała? A może nasza przyjaźń jest już przeterminowana? Nie wiem co robić, by jej nie stracić.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Jak powinienem rozmawiać z rodzicami, skoro nie mam do nich zaufania?

Witam, szukam pocieszenia, pomocy, mam 20 lat i nie jestem szczęśliwy. Ale od początku. W wieku 16 lat poznałem pewną dziewczynę, z którą po pewnym czasie przyjaźń przerodziła się w miłość. Od początku rzucano nam kłody pod nogi, a szczególnie...

Witam, szukam pocieszenia, pomocy, mam 20 lat i nie jestem szczęśliwy. Ale od początku. W wieku 16 lat poznałem pewną dziewczynę, z którą po pewnym czasie przyjaźń przerodziła się w miłość. Od początku rzucano nam kłody pod nogi, a szczególnie przez moich rodziców, utrudniali mi spotykanie się z nią, jak tylko się dał. Pracowałem, robiłem wszystko, żeby chociaż godzinę zobaczyć się z dziewczyną i tak minęły 4 lata, i nic się nie zmieniło. Poza tym, że w tym czasie zdałem maturę i dostałem się na studia, teraz mam 20 lat, ale czuję się, jak bym nadal miał 16. Ciągłe awantury i wypominanie, że zakochałem się w wieku 16 lat, nie czuję ani szacunku, ani miłości, a tym bardziej zaufania ze strony mojej rodziny. Często z bezsilności, aż chce mi się płakać, kiedy spotykam kolegów szczęśliwych ze swoimi dziewczynami, którzy mogą się bawić, którzy swoje lata młodości tak pięknie spędzają. Dochodzi do mnie myśl, że już nigdy nie będę szczęśliwy, przez 4 lata mój świat, marzenia, młodość pędzi ku nieznanej przepaści, w której jeszcze dna nie widać, ale boję się, co będzie, gdy o to dno uderzy. Proszę o radę, jak rozmawiać z rodzicami, co mam zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam 29 lat - jak radzić sobie z niezadowoleniem matki?

Witam, mam prawie 29 lat, jestem z zawodu lektorem języka obcego. Sytuacja w najbliższej rodzinie nigdy nie należała do łatwych. Odkąd pamiętam zawsze były kłótnie i złośliwości, zwykle ze strony mojego ojca, który potem zaczął nawet stosować przemoc psychiczną i...

Witam, mam prawie 29 lat, jestem z zawodu lektorem języka obcego. Sytuacja w najbliższej rodzinie nigdy nie należała do łatwych. Odkąd pamiętam zawsze były kłótnie i złośliwości, zwykle ze strony mojego ojca, który potem zaczął nawet stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec mnie i mojej matki. Matka często wyżywała się na mnie w czasach mojego dzieciństwa, ale odkąd zaczęłam dorastać nasze stosunki były dobre i zawsze starałyśmy się trzymać razem i jakoś przetrwać każdą domową burzę. Nigdy nie sprawiałam problemów wychowawczych, byłam typem wzorowej uczennicy, co właściwie zostało mi do dziś (mam wykształcenie podyplomowe). Sytuacja materialna nie pozwoliłaby utrzymać matce całego domu z jej własnej pensji – ojciec nie pracuje, za to ona wręcz przeciwnie - podjęła się ciężkiej pracy fizycznej – więc nigdy nie podjęłam decyzji o wyprowadzce i wspieram ją finansowo, jak mogę. Staram się też spędzać z nią tyle czasu, ile to możliwe, motywuję do wyjścia na wspólne zakupy, do restauracji, czy na jakiś wyjazd poza Warszawę. Nie jestem wobec niej złośliwa i hamuję wszelkie niezadowolenie, bo nie chcę jej urazić – i tak dostało jej się od życia. No i ostatnio pojawił się problem nie do przebicia – zaczęła mnie podejrzewać o skrywany związek z jakimś mężczyzną, co akurat było prawdą, ponieważ zdołowana problemami w domu postanowiłam stworzyć sobie odrobinę prywatności z kimś dojrzałym, kto wykaże się zrozumieniem i kto nie będzie żądał ode mnie zobowiązań. Dowiedziała się o tym w dość niekonwencjonalny sposób, mianowicie zamiast pytając mnie poszła do wróżki. Pomijam fakt, w jaki sposób zaczęła „śledzić” moją prywatność. Najbardziej uraziło mnie to, że właściwie weszła butami w moją prywatną sferę, którą zarezerwowałam tylko dla siebie. Rozczarowana oznajmiła z płaczem, że wlała we mnie tyle miłości, a ja okazałam się tak niewdzięczna i zamiast „związać się z porządnym mężczyzną” wzięłam się za „starego dziada”. Bardzo mnie to zabolało, bo chociaż starałam się być kimś idealnym dla niej, okazałam się powodem do płaczu. Mnie osobiście jakiekolwiek stałe bądź formalne związki z mężczyznami napawają odrazą, wciąż widzę, jak ojciec traktuje matkę i nie zachęca mnie to do stałego związku. Czuję się coraz bardziej zmęczona psychicznie spełnianiem jej życzeń, sprawdzaniem, czy jest na pewno zadowolona i czy coś ją gryzie. Czuję się tym bardzo zdołowana. Dodatkowo dochodzą problemy z nagannym niekiedy zachowaniem ojca. Dodam, że od niedawna prowadzę własną działalność, więc muszę myśleć o tym, jak przetrwać na rynku i jak zarobić na siebie. Bardzo proszę o radę, jak reagować na jej zachowanie. Czy po prostu „odpuścić” i żyć własnym życiem? Czy wyprowadzić się z domu?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Pogorszenie relacji z matką po ślubie

Witam, mam problem ze znalezieniem swojego miejsca w sytuacji, w której się znalazłam. Zawsze miałam dobry kontakt z mamą, wręcz przyjacielski. Do czasu. Myślę, że wszystko zaczęło się jak poznałam swojego męża i wyprowadziłam się z domu. Było to 2...

Witam, mam problem ze znalezieniem swojego miejsca w sytuacji, w której się znalazłam. Zawsze miałam dobry kontakt z mamą, wręcz przyjacielski. Do czasu. Myślę, że wszystko zaczęło się jak poznałam swojego męża i wyprowadziłam się z domu. Było to 2 lata temu (mam 30 lat). I od tego czasu jest chyba coraz gorzej. Najpierw mieszkaliśmy blisko i co dwa tygodnie byliśmy u mojej mamy na obiedzie (tata nie żyje, mama mieszka z babcią), potem przeprowadziliśmy się dalej i już nas nie bawiły cotygodniowe podróże (raz do jednego domu, raz do drugiego). Moja mama mówiła, że rozumie, ale... no właśnie. Magiczne ale. Zawsze ma i miała jakieś ale. Ja, dopóki mieszkałam z nią, rzadko się sprzeciwiałam. Nie mam walecznego charakteru i jakoś tak unikanie konfliktów lepiej mi wychodzi niż walka o swoje. Mój mąż z kolei bardzo ceni sobie swoją niezależność i nie pozwala, by inni wchodzili mu na głowę.

Od czasu wyprowadzki stałam się w moim odczuciu bardziej samodzielna, natomiast w oczach mojej mamy totalnie ubezwłasnowolniona przez mojego męża. Według niej odsunęłam się od rodziny przez niego. Nie muszę chyba pisać, że nie wpływa to dobrze na ich wzajemne relacje. Prawda jest taka, że mój maż nie przepada za moją rodziną - jemu się wydaje, że oni go nie lubią, im, że on ich nie lubi - takie zaklęte koło. A prawda jest taka, że z perspektywy własnego M inaczej spojrzałam na swoją relację z mamą i sama zauważyłam, że bardzo byłam zależna od jej zdania, od jej poglądów - nigdy nie podjęłam decyzji bez konsultacji z nią i nie angażowałam się w plany nie mające jej aprobaty. Tak mi było chyba wygodniej - ktoś podejmował decyzje za mnie, a że była to osoba, która mnie kocha i chce mojego dobra to miałam pewność, że to będą dobre decyzje. Myślałam, że wszystko się samo ułoży, ale nie widzę poprawy.

Coraz częściej czuję się jak w impasie. Nie mam potrzeby bywania u nich na okrągło (z moją siostrą widzą się codziennie i rozmawiają kilka razy dziennie przez telefon), tym bardziej, że każda wizyta jest dość wyczerpująca (czy moja mama czegoś nie powie, czy nie będzie miała pretensji, czy mój mąż się nie zirytuje na nią...). Nie umiem o tym rozmawiać ani z nią, ani z mężem, a przez to nawarstwia się we mnie wszystko, wszystkie uczucia, emocje... brakuje mi już siły. Wczoraj była impreza rodzinna, nie poszliśmy. Moja mama prawie płakała w telefon, żebym się opamiętała, co ja robię, czy ona ma klęknąć i mnie błagać, że dopóki ona żyje to na to nie pozwoli, a jak umrze to możemy się pozabijać... zakończyła monolog twardym dobranoc i rozłączyła się. Szczerze mówiąc, byłam w szoku. Wyrzuty sumienia prawie mnie zjadły, choć szczerze mówiąc, bardziej czuję się atakowana niż winna. Fakt, że powinnam pojechać, a z drugiej strony nie sądzę, żeby komuś z powodu mojej nieobecności stała się jakaś wielka krzywda.

Moja mama zawsze była nieustępliwa, ale takie zachowanie nasiliło się od kiedy wykryto u niej guza płuca - miała operację, przeszła chemię - proponowaliśmy jej z moim mężem wizytę u psychologa, bo uznaliśmy, że nie jesteśmy w stanie z rodziną wesprzeć jej wystarczająco - odmówiła. Stwierdziła, że sobie sama poradzi, a chyba sobie nie za bardzo poradziła. Widmo jej choroby jeszcze bardziej utrudnia mi asertywne zachowania - nie potrafię jej odmówić, nie czując wyrzutów sumienia. Ona jest zła, rozczarowana, zawiedziona i zraniona, a ja czuję się jak kilkuletnie dziecko. Nie podoba mi się jak się czuję, a nie umiem tego zmienić. Jak wejść na nowo w tę relację? Jak polepszyć nasze stosunki, nie robiąc tego kosztem siebie i swojego małżeństwa? Ostatnio była podobna rozmowa, z tym, że chodziło o to jak bardzo babcia za mną tęskni. I że płacze. Oczywiście pojechałam następnego dnia. Na dzień dobry płacz i szloch, a potem miła rozmowa.

Nie umiem się w tym odnaleźć. Czuję się zmęczona próbowaniem zorganizowania wszystkiego tak, aby każdy był zadowolony. Nie da się tak, a wybieranie kto ma tym razem być niezadowolony mnie przeraża. Mam świadomość tego, że nie akceptuje ona moich pewnych wyborów i zachowań, a ja chcąc funkcjonować w zgodzie zarówno z nią, jak i z moim mężem (tu jest chyba dobre miejsce, aby zaznaczyć, że kocham go i jestem z nim szczęśliwa; uważam też nasz związek za udany) zaczynam tracić grunt pod nogami. Nie wiem co mam dalej robić... przed nami święta i szereg innych okazji do wspólnych spotkań. Co robić, żeby wszyscy mieli przyjemność z przebywania w swoim gronie?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Trudne relacje z mamą - w jaki sposób je poprawić?

Jestem osobą dorosłą, mam 47 lat, wychowałam samotnie córkę (23 lata). Mieszkamy w innym mieście niż moja mama, generalnie relacje nasze są poprawne, co kilka dni rozmowy telefoniczne, pytania o zdrowie, pracę, codzienne zajęcia. Wszystko wydaje się być w porządku....

Jestem osobą dorosłą, mam 47 lat, wychowałam samotnie córkę (23 lata). Mieszkamy w innym mieście niż moja mama, generalnie relacje nasze są poprawne, co kilka dni rozmowy telefoniczne, pytania o zdrowie, pracę, codzienne zajęcia. Wszystko wydaje się być w porządku. Jednak sytuacja zmienia się, gdy dochodzi do bezpośrednich spotkań (wizyt w domu u mnie lub u Mamy) przy okazji świąt itp. Przez pierwszy i drugi dzień jest OK, jednak później atmosfera staje się nie do zniesienia, wydaje mi się, że Mama ma do mnie pretensje o wszystko, chodzi jakaś nadąsana, nie możemy się porozumieć i przykro przyznać, ale tylko czekam, aż zacznie się pakować do wyjazdu. Z jednej strony wiem, że tak być nie powinno, ale z drugiej nie mogę się doczekać, aż sytuacja wróci do poprzedniego stanu tj. każda z nas będzie w swoim domu. Ponadto nie wiem skąd bierze się takie ogromne moje zdenerwowanie w okresie poprzedzającym przybycie Mamy. Na kilka dni przed jej przyjazdem ogarnia mnie panika, lęk, ciągłe poddenerwowanie. Cała czuję się jak chodząca mina. Zwykle wtedy biorę się za sprzątanie, bo mam takie przeczucie, że na jej przyjazd wszystko musi być wychuchane i perfekcyjne. Im bliżej momentu jej przyjazdu coraz bardziej się niepokoję i ten strach czy obawa całkowicie dominuje nad radością z jej przybycia. Nie wiem jak mogłabym to zmienić, mogę liczyć na jakąś radę?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Trudne relacje z matką

Witam. Mam poważne problemy z moją matką. Mieszkam z nią i moim tatą, mój brat uczy się za granicą. Moi rodzice mają własne 2 kioski, działalność jest na matkę. Jak mówi mój tata, problemy z roku na rok narastają, jest...

Witam. Mam poważne problemy z moją matką. Mieszkam z nią i moim tatą, mój brat uczy się za granicą. Moi rodzice mają własne 2 kioski, działalność jest na matkę. Jak mówi mój tata, problemy z roku na rok narastają, jest coraz gorzej. W kiosku siedzi od rana do wieczora, przychodzi tylko na obiad. Robi awantury za wszystko, nawet za to że moja przyjaciółka nie powiedziała jej Dzień Dobry (pomijając to, że moja przyjaciółka ma poważną wadę wzroku i nawet w okularach tak dobrze nie widzi). Moja matka przyczepia się do wszystkiego, przez to ja też zaczynam się zachowywać jak ona. Robi awantury przynajmniej raz na tydzień, a kiedy ma miesiączkę to cały tydzień, problem w tym że po awanturze zachowuje się tak jakby się nic nie stało.

Piszę to ponieważ ostatnia sytuacja tak mną wstrząsnęła... Dokładnie 3 grudnia zmarł mój dziadek. Moja matka wiedziała o tym już od dawna, wszyscy byliśmy na to przygotowani. Mój brat, który mieszka we Włoszech chciał koniecznie przyjechać i także się stało. Zrobiliśmy to za jej plecami. Po tym gdy się dowiedziała, że przyjeżdża, była straszna awantura w domu i kiosku, podały słowa z jej ust, takie jak po co ten bachor przyjeżdża! Za dużo macie pieniędzy?! Mi na opłaty nie wystarczy! Jeszcze mnie popamiętacie ty sku******y jedne, wystarczy że tą dz***ę muszę oglądać! Nie będę patrzeć na te twoje krowy siostry! One mają mnie za nic, jestem dla nich nikim rozumiesz? On tu przyjeżdża tylko dla popisówy! No bo oczywiście państwo (nazwisko) muszą się popisać jakże by inaczej! I wiele wiele innych...

W poniedziałek był różaniec za mojego zmarłego dziadka, dokładnie wiedziała, że jest na godzinę 16 i że mogłaby zdążyć gdyby tylko chciała. Normalnie przychodzi do domu o 13, więc mogła spokojnie wyjść przed 16, ale przyszła do domu po 15 i jeszcze zrobiła mi awanturę, że my nie musimy iść, że mój tata powiedział my nie musimy być w poniedziałek, a było inaczej, powiedział TY nie musisz iść w poniedziałek jak nie chcesz. Mój tata aż się rozpłakał jak dowiedział się, że nie może pójść. We wtorek (dzień pogrzebu) różaniec był na godzinę 13, a pracownicy kazała przyjść na 13. Uznała, że my wszyscy nie musimy na to iść. Mój tata zainterweniował, zadzwonił do pracownicy i powiedział że ma przyjść na 12. Przyjechaliśmy po matkę, ale ta nie chciała wejść do samochodu, więc poszła na piechotę. Do domu zapukała i chamskim głosem zapytała się, czy pan domu pozwala mi wejść? Przez cały czas kiedy miała się szykować, robiła zupełnie coś innego, to coś myła, to zamiatała, ale unikała by miała się przygotowywać. Jednak po jakimś czasie zaczęła się ubierać. Podjechaliśmy pod kościół i w tym czasie z samochodu wychodził starszy brat mojego taty, nie rozmawiają oni ze sobą od lat. Weszliśmy do kościoła, zaczął się różaniec, nic nie mówiła i w połowie wyciągnęła telefon by go wyłączyć, wtedy włączył się głośny dźwięk. W czasie mszy gdy była komunia poszła do niej moja przyrodnia siostra, córka mojego ojca z poprzedniego małżeństwa - moja matka jej nienawidzi, a ona sama nie rozmawia z nami od bardzo dawna. Wtedy moja matka dostała szału, zaczęła się trząść i płakać.

Po mszy gdy szliśmy za trumną, moje ciotki zawołały mojego tatę, by poszedł po swojego 95-letniego wujka, by go zawieźć na cmentarz. Moja matka o tym nie wiedziała i gdy ja szłam za trumną i płakałam z rodziną ona do mnie podeszła i głośno gdzie jest ojciec, gdzie on sobie poszedł i mnie zostawił? Gdy już weszliśmy do samochodu i wyjeżdżaliśmy, zauważyła ona, że moja siostra chciała wyjechać, wtedy ona szybko za kierownicę i nacisnęła klakson, by oni nie wyjechali. Zaczęła wszystkich wyzywać, a ja już nie mogłam tego wytrzymać, ona wpadła w taki amok, nic do niej nie docierało. Kazałam tacie zawieźć ją do domu i tak też zrobił, ale ona nie chciała wyjść z samochodu, więc ja wyszłam i otworzyłam jej drzwi i ją sama wyciągnęłam i odjechaliśmy. Baliśmy się co może zrobić na cmentarzu. Po wszystkim zachowywała się jakby nic się nie stało. Teraz szuka wymówek, które są żałosne. Mój tata nigdy nie chciał się z nią rozwieść, bo miał nas, a my tego nie chcieliśmy. Teraz to już się nawet zgadzamy. Problem w tym, że nie jesteśmy pełnoletni (tata nadzoruje to co teraz piszę), a tata nie ma pracy oprócz kiosku. Brat ma drogą szkołę i tata ma też już prawie 50 lat. Nie wiem jak dalej poradzimy sobie z tą kobietą, wieczne mnie wyzywa i dalej będzie, a ja czuję się coraz gorzej. Proszę o pomoc!

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Jak poradzić sobie z nadopiekuńczą matką?

Witam. Jestem 20-letnim człowieczkiem. Od lat wielu byłem samotnikiem, spędzającym czas, grając w przeróżne gry, wtedy jeszcze dużo czasu poświęcałem również nauce i przede wszystkim pasji muzycznej. Od sierpnia tego roku wiele się w moim życiu zmieniło, pokonałem wiele barier...

Witam. Jestem 20-letnim człowieczkiem. Od lat wielu byłem samotnikiem, spędzającym czas, grając w przeróżne gry, wtedy jeszcze dużo czasu poświęcałem również nauce i przede wszystkim pasji muzycznej. Od sierpnia tego roku wiele się w moim życiu zmieniło, pokonałem wiele barier męsko-damskich, od zawsze bałem się dotyku, elektryzował mnie i przerażał, czy to był ktoś, kto poklepał po plecach w trudnym czasie, czy koleżanka bądź przyjaciel zamartwiający się o mnie. Poświęciłem wiele czasu, by się przełamać, dalej to robię, coraz śmielej... Zacząłem się spotykać z pewną niesamowitą dziewczyną, zaczęło się od nieśmiałego spotkania co tydzień, od dzwona. Od niedawna przerodziło się to bardziej w obsesję, widzimy się praktycznie codziennie. Pewnego razu zaprosiłem ją do mnie w rewanżu, ponieważ wcześniej ona mnie zaprosiła do swojego mieszkania, poznała z rodzicami, rodzeństwem. Pozostawiła na mojej mamie bardzo dobre wrażenie, zrobiliśmy razem świetny obiad z tą moją wariatką i było bardzo przyjemnie i miło.

Po kilku dniach popełniliśmy spory błąd, właściwie to ja go popełniłem... Dziewczyna wiedziała, że zajmuję się muzyką. Konkretnie udzielam się w projekcie progresywno-rockowym w charakterze wokalisty... Nalegała, bym ją kiedyś zabrał na próbę zespołu, nasze próby trwają stosunkowo długo, bo od 19:00 do 23:00, wiedziałem, że będzie musiała u mnie przenocować, autobusy tej linii nie kursowały o tej porze, a i tak bym jej w nocy samej nie puścił. Sytuacja bardzo sprzyjała ku temu, by ją na próbkę zabrać. Moja mama zapowiedziała wyjazd do Wrocławia na 2 dni. W domu był mój brat, wiedział o całej tej sytuacji, że moja koleżanka będzie u nas nocować. Tak też się stało, po próbie miałem w planach położyć się na materacu, a jej pościelić na mym łóżku. Wyszło jednak nie tak jak sobie wyobrażałem, jednak w głębi chciałem, by tak było. Potrzebowałem tak jak ona bliskości i ciepła. Postanowiliśmy razem na jednym łóżku się wyspać. Do niczego nie doszło, nie spotykamy się długo, a ja nie chciałem na niej zrobić złego wrażenia. Nie chodzi mi o sex, a miłość, powolne kroki do przodu, jej również. I tak wtuleni i ciepli razem się świetnie wyspaliśmy. Rano, w trakcie gdy odprowadzałem ją na autobus, spotkaliśmy moją matkę... Od tego czasu słyszę tylko przykre słowa z jej ust, wywęszyła wszystko bardzo szybko. Wszystko bardzo starannie jej wytłumaczyłem, ona jednak twierdzi, że koleżanka się nie szanuje i nie chce jej na razie widywać, a szczególnie w swoim domu...

Jest to bardzo trudny okres, zimno i gdy się spotykamy, staramy się spotkać u niej bądź planowo u mnie, tudzież gdzieś na mieście do kina na film czy mały obiad... Tymczasem u mnie już nie możemy. Mam dziwne przeczucie, że mama jest po prostu zazdrosna o mnie, gdy ja staram się być szczęśliwy, ona stara się, by tak nie było, zupełnie nie rozumiem dlaczego tak się dzieje. To nowa sytuacja tak dla niej (mojej matki), jak dla mnie, wcześniej najczęściej kończyło się na 3 spotkaniach z dziewczynami ze szkoły i więcej już się nie widywaliśmy bądź nawet 1 spotkanie... Okazywało się, że nie pasowaliśmy do siebie i dlatego tak się to kończyło. Teraz jest zupełnie inaczej. Akceptuję swoją sympatię, znając zapewne mało jej wad, a jednak i wiele zalet, ona również mnie akceptuje. Wszystko z czasem będzie bardziej czytelne i jasne.

Nie potrafię sobie z tą sytuacją poradzić, co powinienem zrobić, by wreszcie zaakceptowała moją ścieżkę szczęścia? By zaakceptowała moją koleżankę? (Jako że mamy jeszcze czas nie pytałem się jej tak szybko o związek, potrzeba nam jeszcze sporo czasu i mi, by się w tej sytuacji znaleźć i oswoić, jako że to zupełnie coś nowego.) Nie wiem ile mam czasu, zapewne coraz mniej, a nie chcę stracić mojej sympatii przez tę całą sytuację... Bardzo mi na niej zależy, a ona widać też ciężko radzi sobie z tą sytuacją, gdy tylko zapraszam ją do siebie, pyta: a będzie Twoja mama? Dodam tylko, że pewien postęp jest, mogę ją do siebie zaprosić, ale matka zawsze się ulatnia na czas jej pobytu w naszym domu. Proszę o pomoc, nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić, jest to świeża sytuacja i nie zdawałem sobie sprawy, że tak trudna.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

W jaki sposób polepszyć relacje ze znajomymi w szkole?

Od tego roku szkolnego (3 kl. gimnazjum) jestem ofiarą dowcipów i niemiłych słów. Z kolegami z klasy jakoś się dogaduję, nie jest źle, rozmawiają ze mną, chyba lubią mnie (może robią tylko takie pozory, że mnie lubią?), z dziewczynami trochę...

Od tego roku szkolnego (3 kl. gimnazjum) jestem ofiarą dowcipów i niemiłych słów. Z kolegami z klasy jakoś się dogaduję, nie jest źle, rozmawiają ze mną, chyba lubią mnie (może robią tylko takie pozory, że mnie lubią?), z dziewczynami trochę wstydzę się rozmawiać ze względu na nieśmiałość i nadwagę (wzrost 176 cm przy wadze 82 kg), ale jak podchwycę dobry temat lub dam swoje 2 grosze do tematu to jakoś rozmowa idzie dalej. Ale problem pojawia się poza klasą, szczególnie z rówieśnikami z innych klas. Osoby, które często mi dokuczają zazwyczaj należą do elity, którą na pierwszy rzut oka widać, że to niesympatyczne osóbki, często mnie nie zaczepiają, ale jestem dość wrażliwą osobą na obrazę, więc niemiłe sytuacje wchodzą mi głęboko w pamięć. Problem ostatnio coraz częstszy jest na WF-ach, z drugą klasą, z którą mamy WF.   Ogólnie jak oni dokuczają to raczej tylko mnie. Jedna osoba wyśmiewa się sprośnie udając tak zwane skipy. Może problem jest z tym, że jakoś nienaturalnie je robię, bo gdy on to robi to ma wyprostowane nadmiernie plecy. Próbuję się na takie zachowanie odgryzać tym, że jest już na drodze do perfekcji w robieniu tego ćwiczenia. Pozostałe osoby (nie wszystkie z tej klasy, bo są jednak tam osoby normalne) to czasami mocno uderzają piłkę, która trafia we mnie, a potem oni mają ubaw. Na takie zachowanie nie mam jakiegoś zgryźliwego tekstu, by się odczepili. Teraz, by stać się bardziej szanowaną osobą kupiłem od kolegi sztangę, by pozbyć się nadwagi i do tego wyrobić sobie lepszą, umięśnioną sylwetkę. Czy to dobry ruch, by wyrobić w sobie dobrą sylwetkę, by osoba, która chce mnie obrazić pomyśli nim to zrobi? Jeszcze jedno pytanie. Jak już wcześniej pisałem, chodzę do 3 gimnazjum, niedługo koniec roku, nowa szkoła, nowe znajomości. Jak się zaaklimatyzować z nowymi ludźmi, by znowu nie mieć zszarganej opinii?   Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak radzić sobie z problemami przeszłości?

Dzień dobry! Mam szesnaście lat i gnębi mnie strasznie jedna sprawa. Niedługo po moich narodzinach rodzice rozeszli się. Do tej pory nie chcą mi powiedzieć z jakiego powodu, ale chyba nawet nie chcę wiedzieć. Jako maluch zapamiętałam tylko głośną kłótnię... Dzień dobry! Mam szesnaście lat i gnębi mnie strasznie jedna sprawa. Niedługo po moich narodzinach rodzice rozeszli się. Do tej pory nie chcą mi powiedzieć z jakiego powodu, ale chyba nawet nie chcę wiedzieć. Jako maluch zapamiętałam tylko głośną kłótnię i własne krzyki błagające, żeby rodzice przestali krzyczeć. Wszystko to wpłynęło na moją wrażliwość, która jest zdecydowanie zawyżona. Przeszłam naprawdę wiele... Między innymi przez 4 lata nie widziałam się z moim tatą przez głupią pomyłkę, więc jako 7-letnie dziecko przeżywałam to strasznie - płakałam (dosłownie) każdej nocy w poduszkę, pytałam moją mamę kiedy zobaczę się z ojcem itd. Otóż, teraz, kiedy już wszystko wydaje się być ułożone, moi rodzice znaleźli sobie nowych partnerów życiowych. Sam problem polega na tym, że mój tata zdaje się bardziej kochać nową rodzinę, niżeli na przykład mnie. Mam głupie uczucie wchodząc do 'mojego drugiego domu' i dookoła widząc zdjęcia moich braci (ze związku mojego taty i tej nowej kobiety) + żony, a nie dostrzegając ani jednego mojego. Czuję się jakbym była na jakimś marginesie, a mój tata patrzył na mnie przez pryzmat mojej mamy - tak, jakbym mu ją przypominała, a on chciał zapomnieć o przeszłości. Oczywiście pojawiają się jakieś okazy ciepłych, ojcowskich gestów, jednak czasem brakuje mi tej więzi. To swojemu tacie zawdzięczam miłość do muzyki, dzięki niemu prowadzę życie według określonych zasad... Wiem, że zrobił dla mnie wiele, jednak teraz tak jakby przestał się starać... Jakby mu nie zależało. Rozważałam opcję rozmowy, ale chyba nie jestem na tyle silna, żeby podjąć ten temat, bo mimo wszystko nie jest to takie proste, jak się wydaje. Widuję się z nim przeważnie na weekendy - od piątku do niedzieli, z czego wszystko wygląda tak: piątek - przyjazd, rozpakowanie się, po czym tata idzie spać, bo rano do pracy. Sobota - tata w pracy do południa, później rozrywki typu telewizja/komputer, krótka rozmowa z rodziną, zajmowanie się 1,5-letnim bratem i znowu spanie. Niedziela - w ten dzień ledwo wymieniam z nim parę słów. Po południu jestem odwożona z powrotem do domu. Czuję się naprawdę samotna. Nie mogę powiedzieć o tym mamie, bo ona nie chce rozmawiać na temat taty, nie rozumie mnie - z góry patrzy na niego wręcz pogardliwie. Co powinnam zrobić ?  
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Moi rodzice ciągle się kłócą - jak powinnam się zachować?

Jak już pisałam, moi rodzice bardzo się kłócą. Jedynym pocieszeniem jest dla mnie to, że za kilka lat będę pełnoletnia i pójdę na studia, a potem będę miała swoją rodzinę i w ogóle. Czy dobrze myślę?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Patronaty