Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 3 , 6 6 9

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Relacje: Pytania do specjalistów

Brak akceptacji rodziców mojego chłopaka

Witam! Mam poważny problem z rodzicami, z którym sobie już nie radzę. Dokładniej pisząc, jakiś czas temu rozstaliśmy się z moim chłopakiem. On dawno już przeprosił mnie za swoje dziecinne zachowanie, teraz bardzo nam na sobie nadal zależy i pragniemy...

Witam! Mam poważny problem z rodzicami, z którym sobie już nie radzę. Dokładniej pisząc, jakiś czas temu rozstaliśmy się z moim chłopakiem. On dawno już przeprosił mnie za swoje dziecinne zachowanie, teraz bardzo nam na sobie nadal zależy i pragniemy do siebie wrócić. Jak się kontaktujemy ze sobą na razie tylko telefonicznie, to moi rodzice już się bardzo denerwują. Nie chcą słyszeć o powrocie do niego i zabraniają mi do niego jeździć, spotykać się, mówią, że to zły chłopak. Jestem już całkiem dorosła, mam 23 lata i chciałabym móc samej decydować o swoim życiu, walczyć o swoje szczęście, lecz oni mi to szczęście zabierają. Jestem tą sytuacją już załamana, ponieważ nie rozumiem ich postępowania broniąc mi takich rzeczy i zabierając mi prawo do szczęścia. Nie chcę żeby oni za mnie decydowali, chcę mieć swoje własne zdanie. Mowie im o tym, ale oni mi dyktują co mam robić. To ja będę w tym związku z moim chłopakiem a nie oni, więc jest mi naprawdę bardzo przykro, że tak mnie traktują. Kocham mojego chłopaka, on mnie też. Jeśli to możliwe, to bardzo bym prosiła o jakąkolwiek pomoc. Dziękuję.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Problem ze zrozumieniem ludzi żyjących w dzisiejszych czasach

Problem polega na tym ze nie potrafie zrozumiec ludzi w dzisiejszych czasach.Kazdy zajety praca swoimi zajeciami nauka itp.Ja tez zajety nauka szkolenia szukaniem pracy itp.Ale potrafie jakos znalesc czas z odpowiednimi osobami jesli chca ale zdarza sie tak ze ogolem... Problem polega na tym ze nie potrafie zrozumiec ludzi w dzisiejszych czasach.Kazdy zajety praca swoimi zajeciami nauka itp.Ja tez zajety nauka szkolenia szukaniem pracy itp.Ale potrafie jakos znalesc czas z odpowiednimi osobami jesli chca ale zdarza sie tak ze ogolem nie widujemy sie za duzo i nie piszemy przez sms nie dzwonimy jedynie na portlach spolecznosciowych
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Magdalena Golicz
Mgr Magdalena Golicz
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej
mgr Małgorzata Danielewicz
mgr Małgorzata Danielewicz

Dlaczego nadal myślę o byłym chłopaku?

Witam. Byłam z chłopakiem 3lata, był to mój pierwszy. Dla niego ważne były imprezy, okłamywał mnie, nawet zdarzyło się że byłam "byłą" w rozmowach z "dupami". Psuło się między nami - nudziłam go, zażądał "przerwy", ja prosiłam o szanse, starałam... Witam. Byłam z chłopakiem 3lata, był to mój pierwszy. Dla niego ważne były imprezy, okłamywał mnie, nawet zdarzyło się że byłam "byłą" w rozmowach z "dupami". Psuło się między nami - nudziłam go, zażądał "przerwy", ja prosiłam o szanse, starałam się ale on mnie olewał. Wypaliłam się. Miałam dość i zerwałam. On nagle mnie kocha i od roku się stara, a ja poznałam kogoś z kim jest mi bardzo dobrze. Jednak martwię się o byłego kiedy widzę jak mu źle. Pogubiłam się. DLaczego dalej o nim myślę?
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Magdalena Brabec
Mgr Magdalena Brabec
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Joanna Kołodziejczyk
mgr Małgorzata Danielewicz
mgr Małgorzata Danielewicz

Jak poprawić relacje żony z matką?

Witam! Moim problemem są relację pomiędzy moją matką a moją żoną. Wiem, wiem, że często młode żony mają problem z teściowymi. Z tym, że moja żona ma jakąś obsesję na punkcie mojej matki. Ta raczej stara się nie wtrącać w...

Witam! Moim problemem są relację pomiędzy moją matką a moją żoną. Wiem, wiem, że często młode żony mają problem z teściowymi. Z tym, że moja żona ma jakąś obsesję na punkcie mojej matki. Ta raczej stara się nie wtrącać w nasze życie. Jednak moja żona uważa inaczej. Po każdej wizycie u moich rodziców słyszę wyliczankę pretensji do mojej mamy. Że zamiast zwracać się do nas obydwojga zwraca się do mnie, że oglądając zdjęcia ze ślubu zachwycała się jakiego ma przystojnego syna (a nie synową), że powiedziała coś tak, a nie inaczej i że jej (mojej żonie) jest przykro. Przyznam się, że ja tych niuansów nie wyłapuję, nie widzę żadnej złośliwości ze strony matki względem żony. Wspomniałem matce o pretensjach żony, bardzo się zdziwiła.

Rozmawiałem z żoną, próbowałem tłumaczyć, że matka ma na pewno szczere intencje i jeżeli nawet pojawi się jakaś niezręczna uwaga, to nie ze złej woli. Bez skutku. Próbowałem inaczej. Prosiłem żonę, żeby nie zwracała na to uwagi. Nie musi kochać moich rodziców, ze mną wzięła ślub, nie z nimi, to ja jej obiecywałem, że będę ją szanował, a nie oni. Więc niech przełknie tą gorzką pigułkę i puści (domniemane według mnie) złośliwości mimo uszu. Niestety to nie przeszło. Po każdym wspólnym spotkaniu z moją matką, kłócimy się. Prosiłem, nie kłóćmy się, moi rodzice są jacy są, ale nie odbijaj sobie tego na mnie. Co ja mam zrobić? Dlaczego ja mam odpowiadać za zachowanie innych? Dlaczego na mnie odbija się jej pretensja do mojej matki. Nie chcę brać w tym udziału. Jak się w tym odnaleźć? 1. Czy rzeczywiście moja matka jest zła, a ja tego nie widzę? 2. Jak sobie poradzić z pretensjami żony, które odreagowuje na mnie? Nie mam wpływu na zachowania moich rodziców. Ja mogę się zmienić innych ludzi (choćby nawet rodziców) nie zmienię. 3. Co zrobić, aby było normalnie?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Magdalena Brudzyńska
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Ojciec nie pozwala mi spotykać się z chłopakiem

W ogóle głupio mi o tym mówić, ale muszę, ponieważ sama sobie już z tym nie radzę, po prostu już na to nie mam siły, nie wiem co robić. Chodzi o to, że mój tata po prostu jest przewrażliwiony na...

W ogóle głupio mi o tym mówić, ale muszę, ponieważ sama sobie już z tym nie radzę, po prostu już na to nie mam siły, nie wiem co robić. Chodzi o to, że mój tata po prostu jest przewrażliwiony na punkcie tego, co powiedzą inni o naszej rodzinie. Nie pozwala mi się spotykać z jakimikolwiek chłopakami. Mam 15 lat, mój chłopak jest o rok młodszy. Do tej pory widywaliśmy się w szkole codziennie no i kilka razy po szkole jak mojego taty nie było w domu, ale to tylko tak na godzinkę. Za 2 dni będą wakacje i nie wiem jak ja się z nim będę spotykała, jeśli mój tata go nie lubi. Dla niego liczy się to ile mają ziemi i czy jest ładny i w ogóle. A on jest normalny, naprawdę, może nie jest jakiś piękny, ale przecież nie tylko wygląd się liczy, nie wyobrażam sobie bez niego życia. Nie potrafię bez niego żyć, jeśli go nie widzę, czy się do niego nie przytulę. Jak ja mam się z nim spotykać?

Dzisiaj miałam 6 godz., a po 8 miałam dopiero autobus, więc poszłam z nim i z moją koleżanką po 6. On został u siebie, ponieważ musiał, a mnie odprowadziła dalej koleżanka. Poszliśmy na chwilę do domu, taty nie było w domu, po chwili pojechałam ją odprowadzić do domu kawałek, patrzę a tu ojciec za mną wysiadł i mówi, że on to mnie wykoleżankuje, powiedział że w domu jest robota i koniec. Koleżanka pojechała, strasznie mi wstyd. Pomyślał pewnie, że jadę do mojego chłopaka. Już nie wiem, co mam robić? Myślałam o samobójstwie, ale jednak trochę się boję, bo przy życiu trzyma mnie mój chłopak, to dla niego żyję, gdyby nie on zabiłabym się, przedawkowałabym tabletki czy podcięła żyły. Myślałam też o ucieczce z domu. Co robić ?:(

Ja nie daję rady. Moja starsza siostra wylądowała przez tatę w szpitalu, ponieważ była z chłopakiem, a tata go właśnie bardzo lubił i ona z nim zerwała później, a on chciał, żeby z nim była. I jej cały czas coś gadał i ona właśnie przedawkowała silne leki. Miała ciężki stan, ale wyszła z tego. Błagam o pomoc.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Negatywny wpływ toksycznych rodziców na młode małżeństwo

Witam! Potrzebuję pomocy, moja sytuacja polega na tym, że moi rodzice niszczą moje życie. Co mogę zrobić w takiej sytuacji by to przerwać. Wszystko zaczęło się jeszcze przed tym jak założyłam własną rodzinę. Kiedyś miałam z rodzicami dobry kontakt, zanim...

Witam!

Potrzebuję pomocy, moja sytuacja polega na tym, że moi rodzice niszczą moje życie. Co mogę zrobić w takiej sytuacji by to przerwać. Wszystko zaczęło się jeszcze przed tym jak założyłam własną rodzinę. Kiedyś miałam z rodzicami dobry kontakt, zanim zaczęli wyjeżdżać za granicę, od tego momentu zaczęło się wszystko całkowicie psuć, coraz częściej ingerowali w moje towarzystwo, nie akceptowali chłopaków, z którymi się spotykałam, najlepiej by było, żeby to oni wybierali mi z kim mogę się spotykać. Przed ich wyjazdami było trochę inaczej, choć też nie słodko. Gdy zaczęłam mieć problemy z nauką, pojawiały się przykłady mojej starszej siostry ciotecznej, która miała piątki i szóstki, dlaczego my tak nie potrafimy, żebyśmy zobaczyli jakie ona ma oceny, ta kwestia odnosiła się też do mojego młodszego brata, bo jego to też nie ominęło. Wcale nie motywowało mnie to, wręcz przeciwnie - wcale nie miałam ochoty na naukę. W domu wiadomo, dziewczyna powinna pomagać matce, mimo że cotygodniowe generalne sprzątanie należało do mnie, to i tak było że nie umiem utrzymać porządku, że nigdy nie nauczę się gotować. Coraz częściej słyszałam, że będę musiała znaleźć sobie męża, który będzie za mnie sprzątał i gotował, o ile takiego znajdę. Później jak już wyżej napisałam, zaczęli wyjeżdżać za granicę, nami opiekowała się babcia. Na początku jeszcze jakoś tam było, ale z czasem jak już byłam starsza, zaczynałam mieć swoje towarzystwo, wychodzić z domu, spotykać się z chłopakami, to już zaczynał się robić coraz większy problem. Nawet kierunek studiów nie mogłam sobie sama wybrać, ponieważ nie były w tym samym kierunku co liceum i wygodniej by było, żebym studiowała w tym samym kierunku i tym samym mieście co mój brat - uczył się w technikum, wtedy razem mogliśmy dojeżdżać. Gdy już miałam 19 lat zaczęłam spotykać się ze swoim przyszłym mężem. Na początku było ok, znali go tylko moi dziadkowie, oczywiście rodzice też go poznali. Po krótkim czasie zaczęło przeszkadzać to, że się za często widujemy, że jest z biedniejszej rodziny. Byliśmy ze sobą rok jak podjęliśmy decyzję o tym, że chcemy być już ze sobą na zawsze, mieć dzieci. Oczywiście oni nawet nie chcieli słyszeć o ślubie, jedynym rozwiązaniem była ciąża, której bardzo oboje pragnęliśmy. Gdy zaszłam w ciążę, oczywiście dla nich to był wielki szok, gdy im o tym powiedzieliśmy, wtedy pojawił się temat ślubu data, oczywiście musiała być jak najszybsza, więc nie wybieraliśmy jej sami. Oświadczyny były w atmosferze napiętej, oczywiście w niesmak moim rodzicom, że jednak stać go na kupienie pierścionka zaręczynowego. Nadeszła również pora na przedstawienie sobie rodziców i tu zaczyna się również rola mojej teściowej (rodzice mojego męża są po rozwodzie). Przed ślubem też była bardzo dobra, po kolacji zapoznawczej rodzice jak i teściowa zaczęli się bardzo dobrze porozumiewać. Dwa miesiące przed datą ślubu miałam wyznaczoną wizytę u lekarza, po której okazało się, że zbytni wysiłek mógłby zaszkodzić dziecku. Postanowiliśmy o tym powiedzieć rodzicom i porozmawiać, że lepiej by było przenieść datę ślubu na późniejszy termin. Usłyszeliśmy, że na pewno będzie wszystko dobrze, że najwyżej nie będę się przemęczać. Co do mojej teściowej, zaczęła nam pomagać już przy wysyłaniu zaproszeń. Nie mieliśmy możliwości, żeby osobiście jechać i zaprosić ojca oraz wujka mojego męża, którzy mieszkają w bardzo dużej odległości, więc wypisaliśmy zaproszenia by je wysłać i wtedy pierwszy raz pomogła nam moja teściowa. Powiedziała, że akurat będzie koło poczty więc nam je wyśle, co w późniejszym czasie się okazało - zaproszenia w ogóle nie były wysłane i nie dotarły tam gdzie trzeba. Przed ślubem mąż odłożył pieniądze na wesele. Z tych pieniędzy miał być kupiony garnitur i opłacona reszta, miała się tym zająć jego matka. Oczywiście przed jego wyjazdem do pracy, bo chciał jeszcze zarobić na ślub. Obiecywała, że jak wróci to wszystko będzie załatwione, no i było. Gdy mąż wrócił z wyjazdu okazało się, że nie ma garnituru, nic nie jest opłacone i nie ma pieniędzy. Ja przez ten czas praktycznie byłam odsuwana, więc nie miałam nawet możliwości, żeby cokolwiek przypilnować, zresztą wszystkim zajmowali się rodzice i teściowa, bo jedno znało właścicielkę lokalu, gdzie odbyło się wesele, drudzy znowu znali grajków, którzy mieli grać na weselu. Można powiedzieć, że jedyną rzeczą, którą ja wybrałam to była suknia ślubna. Wszystko było robione tak, żeby wyglądało, że my sobie nie umiemy radzić. Gdy okazało się, że pieniędzy na ślub nie ma, było za późno na uzbieranie na nowo, co wykorzystali moi rodzice, bo pokazali, że to oni za wszystko zapłacili. Oczywiście te pieniądze mieliśmy zwrócić, bo niby je pożyczyli.

Przejdźmy może dalej. Po ślubie zamieszkaliśmy u teściowej i wtedy się zaczęły próby manipulowania mną przeciwko mojemu mężowi, aby zapewnić sobie bezpieczne życie. Podgadywała mi, że może on być psychiczne chory, podśmiewała się, że to ja sobie teraz wzięłam kłopot na głowę, a ona się pozbyła. Pokazywała jaka to ona jest dobra, ile ona dla dzieci daje, starała sie nas wykorzystywać ile się dało. Moi rodzice znów zaczęli wykorzystywać sytuację, by pokazać nam jaka to ona jest, a jacy oni są dobrzy. Zaczęli nam pomagać, więc im zaufaliśmy, bo może jednak chcą dla nas dobrze i tu był nasz bardzo duży błąd. Przed kolejnym wyjazdem za granicę kupili samochód, żebym mogła jeździć na wieś i sprawdzać czy wszystko jest w porządku, bo mój młodszy brat sam został z babcią. Po jakimś czasie okazało się, że to my musieliśmy przez ten czas za wszystko płacić, utrzymywać mojego brata, wydawać na paliwo, z czego nikt nam nie zwrócił pieniędzy. Po jakimś czasie przeprowadziliśmy sie do moich rodziców, przyszykowali dla nas pokoik, gdzie dom wcale nie jest malutki, ale co z tego musieliśmy siedzieć w pokoiku, do którego trzeba było przejść przez kuchnię, z której wszyscy korzystali. Nie dało się tam zamontować drzwi, nie mieliśmy w ogóle prywatności. Gdy urodziło się dziecko sami się nią zajmowaliśmy, nikt nam nie pomagał, sama musiałam się wszystkiego uczyć - przewijania, kąpania itp. rzeczy. Nie nosiliśmy małej na rękach za często, żeby nie było kłopotu. Radziliśmy sobie przez ten czas bardzo dobrze, sami bez niczyjej pomocy. Gdy wrócili już na stałe moi rodzice do Polski okazało się, że niby nic nie potrafimy, przyzwyczaili małą do noszenia, no ale oczywiście nasza wina. Wtedy każdy próbował uczyć nas życia, utwierdzali nas, że my nie umiemy sami funkcjonować. Przy rodzinie, gdy nas odwiedzali, kazali mężowi myć samochody, aby tylko z nikim nie rozmawiał. Gdy chcieliśmy wynająć mieszkanie i iść na tzw. swoje przekonywali nas, że po co mamy wydawać pieniądze jak możemy tam mieszkać i odkładać na budowę domu, więc przemyśleliśmy sprawę, gdy zaczęliśmy odkładać pieniądze robili tak, żebyśmy je wydawali, a później robili nam pretensje, że wydajemy na głupstwa. Zaczęli się coraz bardziej wtrącać w nasze wydatki, nic nie mogliśmy kupić, żeby nie było komentarza, że przepuszczamy pieniądze. Raz w tygodniu pod wieczór jeździliśmy do znajomych, żeby się trochę rozerwać. pogadać. To im też nie pasowało, no bo marnujemy paliwo. Nie musieli się zajmować dzieckiem, bo ona zawsze jeździła z nami, ale raz w tygodniu to i tak było za dużo. Zaczęli pokazywać mi jakiego mam męża, jaki niby on jest niedoskonały, nieodpowiedzialny, że z nim nie będę miała przyszłości. Wprowadzali we mnie strach, w ogóle porzucenia ich, przestawałam ufać mojemu mężowi. Zaczęli zniewalać nas coraz bardziej, co zaczęło z każdym razem gorzej oddziaływać na nasze życie. Coraz częściej się kłóciliśmy, o każdą bzdurę, a oni to wykorzystywali. Był nawet okres, gdzie się rozstaliśmy, nawet wtedy nie skończyli wykorzystywania. Ja pracowałam i nie bardzo miałam osoby, która mogłaby się zająć dzieckiem, nawet wtedy płaciłam mojemu ojcu za opiekę nad wnuczką. Gdy wróciliśmy do siebie, wynajęliśmy mieszkanie i się wyprowadziliśmy na jakiś czas. Trochę zastopowali, ale nie na długo. Zaczęli nas ściągać coraz częściej, bo trzeba pomóc, bo coś jest do zrobienia. Pomagaliśmy im, gdy mieszkaliśmy razem później, gdy się wyprowadziliśmy, mieli od nas pomoc, nie mogliśmy im odmówić, nie mogliśmy mieć swoich spraw, no bo co my możemy mieć takiego ważnego, nasze sprawy w ogóle nie były ważne.

I trwa to już tak długi czas. W naszym związku jest coraz gorzej, były również sytuacje po alkoholu, w których po prostu aż się bałam i nadal się boję zachowania mojego ojca. Ta kilkuletnia sytuacja wprowadza mnie w coraz większe depresję, które doprowadzały nawet do tego, że nie dbałam o dom, nie interesowały mnie rachunki. Mój mąż chce mi pomóc, stara mi się w każdej sytuacji pomagać, tłumaczy mi dużo, stara się ze mną rozmawiać. Niestety tak mnie pogrążyli, że nie potrafię się z tego wyrwać.

Proszę o poradę, co mogłabym zrobić w takiej sytuacji?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Brak sympatii z jedną osobą w pracy

Witam serdecznie :)Mam problem z pewna osoba z pracy...Zauważyłam,że ta osoba mnie nie lubi i bardzo mnie stresuję.Naprawdę nie wiem jak sobie z tym poradzić...
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Tomasz Furgalski
Mgr Tomasz Furgalski
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Joanna Kołodziejczyk

Autoagresja skutkiem braku akceptacji rówieśników

Witam wszystkich! Mam problem, ponieważ całe moje piekło zaczęło się od 1 klasy podstawówki, w zasadzie nielubiana, odrzucana, wyśmiewana byłam od przedszkola, ale teraz w gimnazjum (jestem w 1) wszystko się nasiliło. 2 dziewczyny (w tym moja dawna kumpela) naśmiewają...

Witam wszystkich!

Mam problem, ponieważ całe moje piekło zaczęło się od 1 klasy podstawówki, w zasadzie nielubiana, odrzucana, wyśmiewana byłam od przedszkola, ale teraz w gimnazjum (jestem w 1) wszystko się nasiliło. 2 dziewczyny (w tym moja dawna kumpela) naśmiewają się ze mnie, grożą, wypisują głupoty na mój temat w mojej bramie i nastawiają całą klasę przeciwko mnie. Już nie mogę wytrzymać, pocięłam się żyletką 2 razy, myślę o samobójstwie. To jest silniejsze ode mnie. Ciągle mi wmawiają, że jestem brzydka, głupia, tępa itp. Mam ogromne kompleksy, ciągle widzę śmierć! Pomóżcie mi błagam i doradźcie cokolwiek! Pozdrawiam

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Dziecko nie nawiązuje relacji z rówieśnikami

Bardzo proszę o informację jak mogę pomóc mojej 12-letniej córce. Od urodzenia jest bardzo grzeczną dziewczynką. W szkole w I i II klasie została wybrana za najbardziej uprzejmą i koleżeńską w klasie. Jest i "ale", chciałaby mieć koleżanki, kogoś bliskiego...

Bardzo proszę o informację jak mogę pomóc mojej 12-letniej córce. Od urodzenia jest bardzo grzeczną dziewczynką. W szkole w I i II klasie została wybrana za najbardziej uprzejmą i koleżeńską w klasie. Jest i "ale", chciałaby mieć koleżanki, kogoś bliskiego - a jest sama. Chociaż robi, daje wszystko i wszystkim co ma - jest sama. Na przerwach stoi sama gdzieś w kącie, boi się odezwać do koleżanek z klasy. Była niedawno wycieczka 3-dniowa, wszystkie dziewczyny umówiły się kto z kim będzie w pokoju, a jej nikt nie chciał. Z tego powodu jest bardzo nieszczęśliwa, smutna i bardzo to przeżywa. Cytuję "przecież ja jestem taka grzeczna, jak coś chcą to im daję, a oni mnie nie chcą". Sama nie podejdzie, nie zagada, czeka aż ktoś to zrobi. Pyta się za każdym razem czy może się przyłączyć do zabawy. Nie odróżnia czyichś intencji - np. koleżanki powiedziały żeby tańczyła a później się z niej śmiały. Dostrzega to dopiero po fakcie. Nie rozumie dowcipów "oni jak opowiadają dowcipy to się przy tym bardzo śmieją, a ja nie wiem dlaczego". Nie wie jak się ma zachować w danej sytuacji. Dzwoni do mnie na przerwie i pyta się co ma powiedzieć koleżance, która jest natrętna, a ona nie może się sama od niej odczepić. Jest strasznie łatwowierna. Wierzy każdemu. Bardzo przeżywa gdy ma coś nastąpić nowego (wycieczka, zawody). Dzień wcześniej non stop zadaje mnóstwo pytań jak ma się zachować, co ma zrobić itp. Przed zawodami bała się, że będą mieli do niej pretensje lub śmiali jak pójdzie coś nie tak (jest najwolniejsza w klasie). Dla niej jest to przeżycie nie do opisania. Robi coś dopiero jak ktoś powie np. brała udział w turnieju tanecznym (formacja) - wszystkie dziewczyny jak jedna wyskoczyły na podium po puchar, a moja sierotka jak siedziała na parkiecie tak siedziała - "bo nikt mi nie powiedział". Nie wiem czy przez to nie zaczęła się jąkać. Jąkanie jest raz słabsze innym razem bardzo mocne, a jeszcze innym nie ma go wcale. Mówi bardzo powoli. Raz pani od przyrody obniżyła jest stopień, bo powiedziała, że za wolno mówiła. Jest bardzo powolna - nie rozumie sława szybko, np. że autobus nie będzie na nią specjalnie czekał - ona ma czas. Nie umie się skoncentrować na jednej czynności. W szkole nie zdąża przepisać z tablicy, np. z matematyki pisze tylko przykłady - rozwiązuje je w domu. W domu nie ma czasu na nic, siedzi tylko przy lekcjach i nauce. Ale to nie jest taka czysta nauka, w międzyczasie a to herbatka (30 min.) a to pobawi się ołówkiem, długopisem, papierkiem, a to ma jeszcze innych milion dwieście rzeczy do zrobienia. Sobota, niedziela też lekcje. Ja dostaję niekiedy białej gorączki, bo coś co można zrobić w ciągu 1 godz. to jej zajmuje cały dzień albo i więcej. Nie rozumie, że jak szybciej to zrobi to będzie miała więcej czasu dla siebie. "Dlaczego inne dzieci mogą iść na dwór, a ja tylko lekcje i lekcje". Ale to nie jest tak, że ja jej nie daję gdzieś pójść czy coś zrobić. Ona wie, że ja byłabym najszczęśliwsza i o niczym innym nie marzę. Ma określony schemat zachowań: kolacja po 19 (broń Boże za minutę), na śniadanie jedna kanapka z dżemem (koniecznie brzoskwiniowym) druga z miodem, je wszystko co ma na talerzu osobno. Do spania owinięta w kołdrę, żeby broń Boże nie było milimetra szparki, wkłada skarpetę między duży palec i zawija pozostałą część pod stopę, trzyma długopis w specyficzny sposób itd. Ma manię zbieractwa wszystkiego: ulotek, papierków, wszystko może się przydać. Byliśmy w poradni psychologiczno-pedagogicznej wyszły jej zaburzenia motoryczne - opóźnienie 3 lata. Bardzo lubi się przytulać, nie znosi rozczesywania włosów (są sceny) mówi, że ją strasznie bolą - kiedy ja widzę że są rozczesane. U dentysty nawet kiedy ma znieczulenie jak dla słonia nie da się dotknąć. Ostatnio pani doktor powiedziała, że pozostaje tylko wyrwać, bo ona nie może nic zrobić. W wieku około 3 lat po raz pierwszy zaczęła powtarzać te same słowa, zdania bez końca. Np. bawiąc się w najlepsze nagle mówi czy ten paluszek to był tak, ale na pewno tak, powiedz że tak - i tak mogła przez godzinę. Na dzień dzisiejszy też jej się zdarza - czy tak, czy na pewno tak. Żadne tłumaczenia nie docierają. Proszę pomóżcie - gdzie mam się udać do jakiego specjalisty. Byłam u kilku psychologów np. w poradni psychologiczno-pedagogicznej pani psycholog kazała kupić psa i zapisać ją jeszcze na dodatkowe zajęcia, kiedy doba jest dla mojej córci za krótka. I tak chodzi spać 23-24. Uczęszcza na tańce dwa razy w tygodniu, angielski 2 razy i niemiecki raz. Doba powinna wtedy mieć co najmniej 50 godz. Boję się czy jak pójdzie do gimnazjum poradzi sobie. Co zrobić aby ustrzec ją przed dzisiejszą młodzieżą, żeby nie wpadła w depresję czy jeszcze w coś gorszego i co robić, aby cieszyła się życiem.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Parys
Lek. Magdalena Parys

Dlaczego w dzisiejszych czasach tak trudno znaleźć pracę?

Dlaczego w dzisiejszych czasach jest tak trudno znalesc prace,znalesc kursy?Poznac kogos i utrzymac z osoba dana jak sie pozna?Szukam rozwiazan jakies sport,hobby,pasje,by poznac ludzi ale to nic nie daje odechciewa mi sie wszytskiego.Staram sie walczyc o 2 grupe jako osoba... Dlaczego w dzisiejszych czasach jest tak trudno znalesc prace,znalesc kursy?Poznac kogos i utrzymac z osoba dana jak sie pozna?Szukam rozwiazan jakies sport,hobby,pasje,by poznac ludzi ale to nic nie daje odechciewa mi sie wszytskiego.Staram sie walczyc o 2 grupe jako osoba niepelnosprawna z lekarzami zusu ale nic nie daje uparci sa by zdobyc prace jako osoba nieplenopsrawna jest to ciezko dlamnie.
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Magdalena Golicz
Mgr Magdalena Golicz
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Justyna Plucińska
Mgr Justyna Plucińska

Co robić, gdy babcia chce kierować moim życiem?

Witam! Bardzo proszę o poradę. Mam 26 lat i jest samotną matką 5–letniej córki oraz jestem bezrobotna. Od dzieciństwa wychowują mnie i mieszkam z moimi dziadkami. Problem polega na tym, że nie mogę sama wychowywać i decydować o losie mojej...

Witam! Bardzo proszę o poradę. Mam 26 lat i jest samotną matką 5–letniej córki oraz jestem bezrobotna. Od dzieciństwa wychowują mnie i mieszkam z moimi dziadkami. Problem polega na tym, że nie mogę sama wychowywać i decydować o losie mojej córki, gdyż na każdym kroku moje zdanie jest podważane w obecności córki i wie, że dziadkowie zawsze jej na wszystko pozwolą i mnie nie słucha. Pomimo wielu próśb z mojej strony wszystko pozostaje bez zmian. Od siedmiu miesięcy spotykam się z mężczyzną, z którym miałam nadzieję stworzyć rodzinę, niestety mój związek został zniszczony przede wszystkim przez moją babcię, której nie podoba się, że moje dziecko zaczęło dostawać delikatne kary za swoje złe zachowanie i nie pozwalano jej robić tego, co ona chciała. W domu i całym moim życiem dyryguje babcia, jeżeli coś jej się nie podoba albo ma zły humor, wrzeszczy na mnie, wyzywa mnie od najgorszych, obwinia za rzeczy, które jej się dzieją. Doprowadziła do rozpadu mojego związku, ponieważ codziennie robiła mi potworne awantury odnoście mojego partnera i tego, że nie ma jakiegokolwiek prawa zwrócić dziecku uwagi. Mi groziła kuratorem na dziecko, że zgłosi biologicznemu ojcu dziecka, że znęcam się nad nią i karze ją zabrać, mimo tego, że jest on narkomanem. Mam dany kategoryczny zakaz spotykania się z mym partnerem, wykrzykuje mi, że zamiast dziecka wolę dawać d..y, że jak tak bardzo chcę się pieprzyć to żebym zostawiła im dziecko i sobie poszła. Pomimo tego, że się nie odzywam to i tak robione są mi karczemne awantury.

Pomimo swego wieku, muszę się spowiadać za każdym razem gdzie idę, z kim i kiedy będę. Boję się nawet odezwać, zawalczyć o przyszłość swoją i dziecka, gdyż jestem tak zdominowana w domu. Gdy widzi moje łzy, to patrząc mi prosto w oczy śmieje się ze mnie. Gdyby nie fakt, że mam dziecko to już dziś zakończyłabym swoje żałosne życie. Mój partner powiedział, że chce być ze mną i z moim dzieckiem, a nie z babcią w pakiecie, która dyryguje całym moim życiem i robię to, co ona mi każe, oszczędzając sobie takim sposobem kolejną awanturę, porcję wyzwisk i robienia ze mnie najgorszego człowieka na świecie. Często bywa, że po takich „scenach” przechodzi jej i zaczyna się miło odzywać i wymaga żebym i ja ją w taki sposób traktowała. Nie wiem, co mam robić. Nawet nie potrafię opisać co czuję, łez mi brakuje, nie mam ochoty się śmiać, wejście do domu dla mnie jest jak najgorsza tortura. Proszę o pomoc i poradę, co mam zrobić.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Jak odzyskać przyjaciółkę?

Mam ogromny problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Mianowicie chodzi o moją najlepszą przyjaciółkę, którą już chyba straciłam... Tworzyłyśmy wspaniałą przyjaźń, zawsze się wygłupiałyśmy, śmiałyśmy, spędzałyśmy razem czas. Jednakże przez jeden dzień, właściwie noc, wszystko się zmieniło. Otóż spędzałam...

Mam ogromny problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Mianowicie chodzi o moją najlepszą przyjaciółkę, którą już chyba straciłam... Tworzyłyśmy wspaniałą przyjaźń, zawsze się wygłupiałyśmy, śmiałyśmy, spędzałyśmy razem czas. Jednakże przez jeden dzień, właściwie noc, wszystko się zmieniło. Otóż spędzałam z nią razem sylwestra i jeszcze jedną koleżanką. W nocy stało się coś, czego chyba sobie nigdy nie wybaczę. Otóż zaczęłyśmy się całować, co prawda krótko, ale tak się stało. Nie wynikało to z tego, że czujemy coś do siebie więcej czy coś, ale po prostu. Za dużo wypiłyśmy. Po tym doświadczeniu wiem, że nigdy nic już nie wypiję (chociaż piłam tylko w sylwestra - okazyjnie) i wiem, że już nigdy więcej nie popełniłabym tego błędu. Z moją przyjaciółką rozmawiałyśmy o tym i doszłyśmy do wniosku, że powinnyśmy siebie unikać i na razie się nie przyjaźnić.

Był poniedziałek, przyjaciółka przyszła do szkoły i jakby mnie nie znała i nic się nie stało zaczęła rozmawiać z innymi koleżankami, śmiać się. Jakbym ja w ogóle nie istniała. Przeżyłam cały taki tydzień. Kiedy usiłuję się na nią spojrzeć, zagadać, ona patrzy się na mnie jak na kogoś, kto wyrządził jej największą krzywdę. Co prawda, jest w tym trochę racji, ale my ją obie sobie wyrządziłyśmy. Próbowałam do niej napisać, czy się ze mną umówi, żeby sobie to wszystko wyjaśnić, bo nie daję rady. Napisała, że nie ma dla mnie czasu i odparła, że skoro się nie przyjaźnimy, to nie ma się po co ze mną umawiać. Doszłam do wniosku, że przyjaciółka przekreśliła naszą przyjaźń na dobre. Powiedziała, że ona ma teraz swoich przyjaciół, ja mam swoich i że to się teraz liczy. Ale powiedziałam jej, że ja się z tym niedobrze czuję, ale ona odparła, że nie chce się już przyjaźnić, że ma wstręt do mnie i nie chce mi spojrzeć po tym wszystkim w oczy. Od tej pory, czuję się beznadziejnie. Uważałam ją za kogoś wyjątkowego, kogoś z kim mogłabym się przyjaźnić przez następne lata i... do teraz tak uważam.

Strasznie się wstydzę o tym mówić, bo jest to sprawa dość wstydliwa, zresztą obiecałyśmy sobie, że nie będziemy o tym z nikim rozmawiać. Ile bym dała, żebym mogła cofnąć czas. Przecież nie zrobiłabym tego znowu. W dodatku, przyjaciółka od następnego miesiąca przepisuje się do innej szkoły. Nie wiem jak ja to przeżyję... Czuję się winna wszystkiemu, nie chce mi się korzystać z komputera, rozmawiać z kimś, płakałabym tylko w poduszkę. Nie wiem co mam robić, tak strasznie, chciałabym ją odzyskać. Spróbować od nowa, cokolwiek!

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Mam rodziców alkoholików i prześladują mnie myśli samobójcze

Mam prawie 16 lat i chociaż wiem, że jestem jeszcze dzieckiem, to nie mam siły zmagać się z codziennością. Mam rodziców alkoholików, którzy praktycznie się mną nie interesują. W zasadzie nie mam strasznych problemów, ale zwyczajnie uważam, że życie nie...

Mam prawie 16 lat i chociaż wiem, że jestem jeszcze dzieckiem, to nie mam siły zmagać się z codziennością. Mam rodziców alkoholików, którzy praktycznie się mną nie interesują. W zasadzie nie mam strasznych problemów, ale zwyczajnie uważam, że życie nie jest mi pisane. Nie chcę mi się nic kompletnie robić w kierunku, aby było dobrze. Nawet jeśli już chcę coś naprawić to i tak mi się to nie udaję. Nie chcę mieć takiego losu jak moi rodzice, a wiem, że jest to bardzo możliwe, ponieważ nie widzę swojej przyszłości. W szkole jest tragicznie. Nie chcę mi się zmagać z nawet najmniejszymi problemami, ludzie zawsze uważają mnie za osobę ponurą, która nigdy się nie śmieje, ale ja nie lubię się śmiać, w sumie nawet nie potrafię. Codziennie przez moją głowę przechodzą myśli samobójcze, które mnie strasznie męczą. Czasami się okaleczam, nie mam w nikim wsparcia. Nic mi dotychczas nie wychodziło, a więc co będzie dalej, wiem że nie będzie lepiej.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Co zrobić z synem, który mnie lekceważy?

Mój syn dwa dni temu skończył 35 lat. Od dziecka, a wychowywałam go sama, mnie nie słuchał, natomiast słuchał obcych. Zawsze jako nastolatek i potem dorosły starał się mnie poniżać, mimo moich sukcesów zawodowych, dzięki którym nie musiał odczuwać biedy....

Mój syn dwa dni temu skończył 35 lat. Od dziecka, a wychowywałam go sama, mnie nie słuchał, natomiast słuchał obcych. Zawsze jako nastolatek i potem dorosły starał się mnie poniżać, mimo moich sukcesów zawodowych, dzięki którym nie musiał odczuwać biedy. Jednak zawsze chciał mieszkać sam, by udowodnić to, że jest kimś. Tylko, że nie skończył studiów, za to uważa się za kogoś kto wszystko wie, a ja nie mogę otworzyć ust, by mnie nie krytykował lub poniżał i to przy ludziach. Jeśli już pracował, to był tak zarozumiały, że trudno to sobie wytłumaczyć. Przy tym w tych reakcjach strasznie krzyczy. Teraz wprowadził się do mieszkania, które normalnie wynajmuje innym, założył firmę oczywiście z moją pomocą i znowu mu odbiło. Firma jeszcze nie zarabia pieniędzy, a on popada w długi, z których może wyjdzie, ale na to trzeba czasu. Każde przyjęcie w moim domu kończy się dla mnie ciężką depresją, ponieważ czuję się raniona. Co robić? Do kogo zwrócić się o pomoc?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Co mam zrobić ze swoim życiem?

W 2000 r. wyprowadziłem sie ze Śląska do Lublina, bo ojczym zapewniał nas, że jest praca itd., ale po przyjeździe się zmieniło, wyrzucił mnie z domu, dał wybór, że albo pojadę do jego rodziców na wieś lub miałem w obcym...

W 2000 r. wyprowadziłem sie ze Śląska do Lublina, bo ojczym zapewniał nas, że jest praca itd., ale po przyjeździe się zmieniło, wyrzucił mnie z domu, dał wybór, że albo pojadę do jego rodziców na wieś lub miałem w obcym mieście radzić sobie sam. Pojechałem, byłem tam rok, harowałem za dach nad głową i jedzenie. Nie miałem dla siebie wolnego czasu, wszystko mi zabraniali, po roku wróciłem do Lublina. Wziął mnie do niby naszego nowego domu na miesiąc, znalazłem pracę, dowiedział się gdzie, poszedł, nagadał na mnie jakieś rzeczy, zwolnili mnie po trzech miesiącach, a nad mamą się znęcał. Po półtora roku dowiedzieliśmy się, że ma kochankę. Mama wzięła z nim rozwód, ja w tym czasie szukałem szczęścia w Szczecinie, gdzie szybko mi się skończyły fundusze i byłem bez kasy, pracy i domu, wylądowałem na ulicy, potem w ośrodku dla bezdomnych, gdzie byłem około roku, po czym odezwała się do mnie matka przez babcię, którą tam miałem, a nie chciałem robić jej problemu jeszcze ze mną. Mama zadzwoniła do koleżanki czy mogłaby mnie wziąć do siebie, a ona będzie przysyłała pieniądze, ale oskarżono mnie za coś, czego nie zrobiłem i wylądowałem znowu na ulicy, po czym wróciłem do Lublina, robiąc długi na kolei i autobusach miejskich.

Wylądowałem po przyjeździe znowu w ośrodku dla bezdomnych, ale po jakimś czasie stanąłem na nogi, podejmując pracę, gdzie ludzie zaczęli szanować moją osobę. Wynająłem stancję i żyłem dobrze, moja mama sądziła się z ojczymem w sądzie, potem kupiła mieszkanie, spotkała mnie na ulicy jak wracałem z pracy na stancję, po dwóch latach nieodzywania się. Zaproponowała, że wszystko mi się zmieni, byle żebym zamieszkał z nią. Zgodziłem się i się zaczęło narzekanie, jakim to jestem złym synem, że przychodzą kary sprzed paru lat. Po jakimś czasie straciłem pracę i było jeszcze gorzej, narzekała że nie pracuję, że jestem wyrodnym synem. Miałem okazję opuścić dom, ale wplatałem się w kłopoty z prawem, zadałem sie z nieodpowiednim towarzystwem, dostałem przez to dwa wyroki w zawieszeniu. W 2007 r. wpadłem w kolejne kłopoty, tylko już inne, bo chciałem odizolować się od towarzystwa i wkręcili mnie aż tak, że poszedłem do kryminału na 6 miesięcy. Po wyjściu zacząłem nowe życie, odizolowałem się od byłych znajomych, ale matka wciąż zarzuca mi, że utrzymuje z nimi kontakt.

Podjąłem pracę, dostałem po 3 latach ciągnącej się sprawy wyrok trzeci w zawieszeniu i dozór kuratorki, ale podjąłem pracę. Teraz przed świętami mnie pobito i okradziono z wypłaty, nie mam jak pomóc mamie przed wypłatą, a ona tylko narzeka. Mam zamiar ją zostawić, wyjść z domu bez niczego tylko z dokumentami, wyjechać gdzieś, gdzie mnie nie znajdzie, bo nie wytrzymuję psychicznie tych ciągłych wypominań, jaki byłem, co robiłem, co robię. Ale życie na ulicy mnie czegoś nauczyło, że trzeba mieć szacunek do ludzi i samego siebie. Proszę o jakąś pomoc, bo już nie wiem co robić.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Zaborcza i konserwatywna matka

Dzień dobry, mam pewien problem z rodzicami mojego chłopaka. Mam 20 - no już 21 lat, studiuję, z moim chłopakiem jestem od niespełna 3 lat. Rodzice T. są starsi niż moi, bardzo religijni - porządni ludzie. Niestety wyznają ortodoksyjne zasady...

Dzień dobry, mam pewien problem z rodzicami mojego chłopaka. Mam 20 - no już 21 lat, studiuję, z moim chłopakiem jestem od niespełna 3 lat. Rodzice T. są starsi niż moi, bardzo religijni - porządni ludzie. Niestety wyznają ortodoksyjne zasady (chyba dalej myślą, że nie współżyjemy). Są dla mnie mili, nie mogę powiedzieć, że nie - natomiast mama cały czas mówi, że na wszystko mamy czas. Nie możemy spać razem, T. nie może u mnie nocować, mawia: masz swoje łóżko, masz dom, stale wydzwania, jest zła, że T. nie spędza z nimi już tyle czasu co kiedyś. On jest starszy o rok (ma 2 lata młodszą siostrę), również studiuje, natomiast musi się pytać o pozwolenie na wszystko.

Wiem, że oni chcą dobrze, martwią się, że nie skończymy studiów. My jesteśmy dorosłymi ludźmi i znamy ryzyko ciąży, uważamy, zabezpieczamy się. T. nie może oczywiście wspomnieć o tym mamie. Na wieść, że współżyjemy dostałaby zawału. Przecież nieślubne dziecko to byłaby hańba dla całej rodziny. Cała rodzina, jak już wspomniałam jest bardzo religijna. Nie jest to wadą, ale podchodzę do religii w bardzo liberalny sposób, co pewnie im nie odpowiada. Zawsze w ich towarzystwie czuję się nieswojo, stale myślę o tym, co mówię, przez to często plącze mi się język. Mama mojego lubego patrzy na wszystko surowym okiem, tata natomiast nie ma nic do gadania. Obawiam się, że mama widzi we mnie potencjalnego wroga, a T. jest jej ukochanym dobrym synusiem. Nie może się pogodzić, że jest już dorosły, zarabia.

Była taka sytuacja, że rodzice T. wyjechali w góry, chłopak oczywiście zaprosił mnie do siebie na 2 dni. Mama się o tym dowiedziała i wyraziła swoje niezadowolenie, nie życzy sobie obcej osoby w swoim domu. Wiem, że ma rację, jednak poczułam się dziwnie - przecież nie jestem taka obca. Stwierdziła, że nie powinniśmy spać razem, ponieważ nie jesteśmy małżeństwem. Całość mnie przytłacza, siostra T. - Kasia - ma dużo łatwiej. Obawiam się, że o wspólnym mieszkaniu przed ślubem mogę tylko pomarzyć, a gdy już zamieszkamy, mama wpadnie w syndrom opuszczonego gniazda i nie da nam żyć. Tutaj mogę jeszcze dodać, że są bardzo rodzinni, wspólne obiadki przy jednym stole, stałe odwiedziny najbliższej rodziny. Jestem inaczej wychowana, mam dużą swobodę, lubię swoją rodzinę, ale co za dużo, to niezdrowo. Obawiam się, że wiążąc się z moim ukochanym, wiążę się z całą tą szopką i że wszystko mnie przerośnie. Mi zależy tylko na tym by był blisko, a stałe uśmiechanie się do jego mamy sprawia, że za niedługo dostanę szczękościsku, nie wytrzymam i wybuchnę.

Czuję się przytłoczona, ciągle się martwię, że mnie nie zaakceptują. Wiem, że T. będzie bardzo ciężko odmówić mamie, a kiedyś przyjdzie taki dzień, że będzie musiał wybrać. Chciałabym prosić o radę, co mam zrobić jak mam się zachować, czy warto wchodzić w to wszystko i poświęcić się dla ukochanego?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Problem z teściową i szwagierką

witam mam problem z teściową i szwagierką. teściowa za dużo mi się wtrącała nic nie docierało więc zerwałam kontakt(dzielimy jedno podwórko-masakra) a szwagierka okazała się fałszywą żmiją.ładnie aszystuje by osiągnąć cel.wcześniej tak do mnie na wszystkich nagadała a teraz nic... witam mam problem z teściową i szwagierką. teściowa za dużo mi się wtrącała nic nie docierało więc zerwałam kontakt(dzielimy jedno podwórko-masakra) a szwagierka okazała się fałszywą żmiją.ładnie aszystuje by osiągnąć cel.wcześniej tak do mnie na wszystkich nagadała a teraz nic jej nie przeszkadza w ich zachowaniu a dlaczego żeby miała komu podrzucać dziecko po prostu liże dupe a mnie krew zalewa i to ja jestem ta zła.najgorsze bo widuję ją codziennie.jej widok z teściową to dla mnie burza horm
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Brabec
Mgr Magdalena Brabec
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Czy da się wyleczyć z nieustannego kłamania?

Notoryczny kłamca. Odkąd pamiętam kłamie- ciągle. Kłamie w najmniejszych sprawach np w takich ze jade tramwajem mimo ze jade autobusem, ze wyszedłem z domu mimo że ciągle w nim jestem, że podlałem kwoaty że dopełniłem jakiegoś obowiązku mimo że nawet... Notoryczny kłamca. Odkąd pamiętam kłamie- ciągle. Kłamie w najmniejszych sprawach np w takich ze jade tramwajem mimo ze jade autobusem, ze wyszedłem z domu mimo że ciągle w nim jestem, że podlałem kwoaty że dopełniłem jakiegoś obowiązku mimo że nawet go bie dotknąłem. Fantazjuje na temat moich umiejętności, zajmowanego w pracy stanowiska itp. Czuje się z tym strasznie jednak nie daje rady przestać mimo checi i obietnic dawanych innym. Czy zgloszenie się do psychologa daje szanse na uzdrowienie?
odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Izabela Ławnicka
Lek. Izabela Ławnicka
Mgr Patrycja Stajer
Mgr Patrycja Stajer

Agresja i nerwowość u mężczyzny

A miały być takie spokojne święta. Moja siostrzenica ma męża (38 lat). Od pięciu lat pracuje na delegacji na terenie całego kraju jako kierownik budowy. W domu do tej pory był od piątku wieczorem do poniedziałku rano. Znów wyjeżdżał i...

A miały być takie spokojne święta. Moja siostrzenica ma męża (38 lat). Od pięciu lat pracuje na delegacji na terenie całego kraju jako kierownik budowy. W domu do tej pory był od piątku wieczorem do poniedziałku rano. Znów wyjeżdżał i tak na okrągło. Od dwóch miesięcy pracuje na tyle blisko, że przyjeżdża codziennie. Podejmując takiego rodzaju pracę, chciał bezwzględnie zaspokajać swoje ambicje zawodowe. Obecnie twierdzi, że to żony rodzina zmusiła go do tego, aby podjął taką pracę. Jego żona jest lek. stom. i pracuje w domu. Mają sześcioletnią córkę - z dużą alergią pokarmową, szczególnie na gluten i fruktozę. W związku z tym są problemy żywieniowe. Ojciec dziecka ignoruje to kompletnie, twierdząc że dziecko nie ma prawo chorować, bo on nie chorował nigdy. Nie wspomaga żony w jej działaniach zarówno fizycznie, jak i finansowo, nie łożąc na utrzymanie rodziny, bo ponoć składa pieniążki na budowę domu. I tak myślę, że składa pilnując, żeby nic nie wydać, chyba że na szpanerskie prezenty dla dziecka, ale na życie to nigdy w życiu. Ale i tu ma problemy, bo nie ma dla niego odpowiedniego miejsca, wracając do jego postępowania. Kiedyś ja proponowałam, aby zamieszkali w moim domu, a ja bym się z niego wyniosła, to odmówił, bo remontu nie będzie robił, obecnie mieszkają z mamą żony, mają dwa pokoje.

Mama siostrzenicy (72 lat) - pracujący lek stom. proponowała zamianę mieszkań z dwóch pokoi na trzy, ale również problemem był remont. Przychodząc z pracy, zjada w locie obiad, przebiera się w kapcie, dresy i siada na tapczanie, kładąc na kolana laptopa i tak może przesiedzieć spokojnie w międzyczasie jedząc, nieco śpiąc do poniedziałku rano. U swojej teściowej jest zwyczaj, że siada się do posiłków razem, żeby po prostu być razem i porozmawiać. Ale mąż mojej siostrzenicy jedynie pomrukuje coś pod nosem, nie odzywając się do nikogo, jak on skończy jedzenie, to wstaje (ani dziękuję, ani że smaczne lub nie) i wychodzi, idąc znów na tapczan. Wszyscy w domu dla niego są wrogami, wszyscy są winni, że jemu w życiu się nic nie udaje i to jest wina domowników. Od żony żąda, żeby była mu posłuszna bezwzględnie. Ma myśleć i mówić tak jak on. Ma nie cierpieć swojej rodziny. Chorujące dziecko potrzebuje pomocy, trzeba je zawieść do lekarza samochodem, ale on nigdy nie ma na to czasu, a jak ja bez problemu zawiozę, to jestem wrogiem, do którego nie należy się odzywać. W tym samym mieście mieszka siostra jego mamy, która jest również lek stom. - osoba samotna w wieku 67 lat (ma swoje dzieci, ale na odległość). Więc wychodzi on do swojej cioci. Nie wiem, o czym rozmawiają, ale zawsze przychodzi od niej tak naładowany, że jest w stanie zawsze zrobić awanturę. Awantury oczywiście odbywają się przy córce, która jest tak nerwowa, że z nerwów dziecko aż sie dusi.

Siostra żony urodziła synka 27, więc zrobiła urodziny w pierwsze święto, stwierdził, że zrobiła to na złość jemu, bo on chciał jechać do swojej mamy i nie przyjdzie. Nigdy ostatnio nie przychodzi, bo to nie jego rodzina, a on może tylko chodzić do swojej rodziny. W tym roku w Wigilię był spokój, wydawało się nawet, że normalnie, rozpakowywał prezenty, bawił się z dzieckiem (co jest ewenementem). Cieszył się z prezentów, które dostał. Siostra żony (siostra bliźniaczka) przyszła i mężem i synkiem na drugą część Wigilii i było ok. W pierwsze święto mieli jechać do jego rodziców. Jesteśmy rodziną wierzącą, więc poszłyśmy do kościoła. On został z córką w domu. Potem przyszliśmy z kościoła i teściowa w spokojny sposób odezwała się, że może poszliby na kawę i za godzinkę spokojnie pojechali. Na to wpadł w taką furię, że cały się trząsł, prawie biegając po domu krzyczał, że nienawidzi teściowej i wszystkich co tu mieszkają, że jego żona nie potrafi oderwać się od pępowiny matki, że ten dom to dla niego jeden pech, że jest wsiokiem, że nie jest katolikiem (brał ślub kościelny i chodził do kościoła), że nie usiądzie nigdy to przy stole. Uspokajałam go, ale nic nie pomagało. Nie zjadł obiadu. Po jakimś czasie pojechali. Jego rodzice mieszkają w odległości 120 km. Tak była ponoć następna awantura. Byli rodzice jego, ciocia, o której wcześniej pisałam itd. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że całe zło to teściowa, z którą mieszka, że ona go nienawidzi. Mama jego nawet przepłakała cały dzień, że jej syn ma się tak źle i jest gnębiony przez teściową.

Ona nie wyzywa, nie krzyczy, jedynie pomaga, wspomagając swoją córkę i wnuczkę. Po prostu jest na miejscu i w każdej chwili pomaga i chce pomagać. Finansuje utrzymanie całego domu i żeby nie ona, to nie wiem, kto utrzymywałby ten duży dom. No może nieraz coś spokojnie powie, ale tego to nawet słoń by nie wytrzymał. A w oczach jego rodziny to postrach może nawet całego miasta. Nie wiem, mam wrażenie, że to właśnie ta ciocia nastawia wszystkich w swojej rodzinie, tj. jego rodzinie przeciwko mojej rodzinie, a jest w swojej rodzinie autorytetem. Chcę przyjąć jego do siebie, namawiając, żeby wyprowadził się od żony i dziecka, no i tej strasznej teściowej. Jeszcze nie wrócili, ale aż boję się dalszych awantur. Czy można coś z takim problemem zrobić ? Bardzo proszę o jakąkolwiek podpowiedź, u nas zawsze wszyscy się kochali i szanowali, a teraz taki straszny problem. Dziękuję za odpowiedź.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej

Zachowanie chłopaka w stosunku do dziewczyny

Dzień dobry . Znam chłopaka od jakiś dwóch miesięcy . Intryguje mnie bardzo . Dzwoni do mnie codziennie prawie . Jest ze mną bardzo szczery i widzę że mu na mnie zależy , troszczy się o mnie , interesuje się... Dzień dobry . Znam chłopaka od jakiś dwóch miesięcy . Intryguje mnie bardzo . Dzwoni do mnie codziennie prawie . Jest ze mną bardzo szczery i widzę że mu na mnie zależy , troszczy się o mnie , interesuje się gdzie jestem co robię , gdy się spotykamy w gronie jego bądź moich znajomych stara się pokazać że jestem jego mówi do mnie "skarbeczku , kochanie" ... Ostatnio był u mnie na grilu i dzwoniła do niego jego mama pytała gdzie jest powiedzial "u mojej dziewczyny" .Zalezy mu czy tylko sie bawi?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Joanna Kołodziejczyk
Mgr Justyna Piątkowska
Mgr Justyna Piątkowska
Patronaty