Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 3 , 6 6 9

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Relacje: Pytania do specjalistów

Jak odzyskać przyjaciół?

Mam 18 lat, z boku każdemu może się wydawać, że moje życie jest piękne. Mam chłopaka, który kocha mnie bezgranicznie, rodziców, którzy są dla mnie jak przyjaciele, chodzę do dobrej szkoły, wszystko zawsze mi się udawało... Czułam się zawsze kimś...

Mam 18 lat, z boku każdemu może się wydawać, że moje życie jest piękne. Mam chłopaka, który kocha mnie bezgranicznie, rodziców, którzy są dla mnie jak przyjaciele, chodzę do dobrej szkoły, wszystko zawsze mi się udawało... Czułam się zawsze kimś wyjątkowym, nigdy nie miałam problemów ze sobą, cieszyłam się życiem i ciągle uśmiechałam. Z moim chłopakiem jestem od 2 lat, jest on ode mnie 3 lata starszy. To była miłość od pierwszego wejrzenia, każdy zawsze mówił, że jesteśmy dwoma połówkami, że jesteśmy jednością, parą idealną, wszyscy nam zazdrościli, bo taka miłość w naszym wieku zdarza się rzadko. Świata poza nim nie widziałam, wszystko kręciło się wokół nas, odwróciłam się od swojej paczki bo sądziłam, że zrozumieją, że mam kogoś spoza towarzystwa i to jemu teraz poświęcę więcej czasu. Oni niechętnie akceptowali mojego chłopaka, bo to zupełnie dwa inne światy. Nie złościłam się o to, po prostu przychodziłam z nim na imprezy, ale nie spotykałam się na posiadówach, które były tylko nasze, bez swoich dziewczyn albo chłopaków. Oni dzwonili codziennie, odwiedzali mnie, a ja miałam to wszystko w nosie, bo byłam świeżo zakochana. Coraz rzadziej z nimi wychodziłam, coraz mniej rozmawialiśmy... Ja oczywiście nie wiedziałam w tym nic złego, oni mówili, że jest im przykro i że oddalam się od nich. Mój chłopak od początku naszego związku tłumaczył mi, że to co robię do niczego nie prowadzi, że kiedyś odbije się to na nas, że nie mogę zaniedbywać znajomych, że przecież możemy czasem razem imprezować, ale musimy pogodzić się z tym, że on ma swoich ludzi, a ja swoich od lat i nie możemy ich zostawić. Ja byłam zbyt głupia żeby to przemyśleć, byłam pewna, że nic takiego mnie nie spotka. Wychodziłam z nim do jego przyjaciół, ale nigdy nie potrafiłam się tam odnaleźć, bo przecież nie ma to jak własne towarzystwo przy którym człowiek od lat jest sobą. Nawet nie zauważyłam jak moi znajomi przestali pisać o wypadach pod namioty, o imprezach, o darmowych wejściówkach do klubów. Nagle zrozumiałam jak bardzo mi ich brakuje, to odbiera mi całkowitą radość z życia. Pamiętam jak miałam wszystko a teraz czuję że nie mam nic. Wiem, że aby być szczęśliwym trzeba być spełnionym w każdej dziedzinie życia. Nie wiem już co robić, staram się do nich wrócić, ale to nie to samo, nie mam już sił dzwonić co tydzień i pytać czy gdzieś idą przy tym czując się jak piąte koło u wozu. Kiedyś to było takie normalne, a teraz nie potrafię się uśmiechać, bo wiem, że ich nie ma. Strasznie tęsknie, mój chłopak ciągle mnie namawia żebym pokazywała im ze się staram, dzwoniła do nich i umawiała się, ale ja boję się, że oni już mnie nie przyjmą z powrotem, że zbyt daleko od nich odeszłam i nie chcę się nad sobą użalać przed nimi. Nie wiem co mam robić z życiem. Nie będę szczęśliwa póki znów nie będzie tak jak kiedyś, a nie widzę żadnych szans na to. Wiem, że sama zawiniłam. Proszę o jakiekolwiek wskazówki... Proszę o pomoc :(

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Nowa szkoła, niezgrani ludzie - zostać, czy się przepisać?

Witam:) mam na imię Paulina, wiek 16 lat. Od września 2010 r. chodzę do nowej szkoły liceum. Właśnie tu zaczyna się mój problem, opiszę po kolei od czego się zaczęło... Moja podstawówka i gimnazjum były na wsi, ja sama mieszkam...

Witam:) mam na imię Paulina, wiek 16 lat. Od września 2010 r. chodzę do nowej szkoły liceum. Właśnie tu zaczyna się mój problem, opiszę po kolei od czego się zaczęło... Moja podstawówka i gimnazjum były na wsi, ja sama mieszkam na wsi. Z podstawówki niewiele pamiętam, ale wiem, że 6 klasa była super, bo miałam przyjaciółkę i taka małą paczkę składająca się z 4 dziewczyn. Następnie gimnazjum, pierwsza klasa była dla mnie istną katorgą, nie mogłam się zaaklimatyzować, odnaleźć między tymi ludźmi. Odłączyłam się od mojej paczki z powodu wstydu - po prostu z tych dziewczyn inni się naśmiewali, bo były "grube i brzydkie", z czasem zaczęli też ze mnie. Odłączyłam się, byłam sama, moja dawna przyjaciółka miała mnie totalnie gdzieś i przez długi czas nie odzywałyśmy się do siebie. Na wszystkich wycieczkach byłam sama i zagubiona - tak minęła 1 klasa (w ogóle nie byłam zauważana w klasie). W wakacje siedziałam w domu i nie spotykałam się z nikim. Potem 2 klasa, niewiele pamiętam, ale wiem, że wtedy zaczynała się rozwijać przyjaźń z moją kuzynką i tak do 3 klasy - wtedy było super! Miałam kochaną przyjaciółkę i zgraną klasę (po 2 latach zaczęli ze sobą rozmawiać!). Zmieniłam się przez ten jeden rok, zaczęłam dbać o siebie, wierzyć we własna osobę, otworzyłam się na innych. Wreszcie chłopaki zaczęli na mnie zwracać uwagę. Było naprawdę super! Świetna klasa, dużo znajomych, byłam taka jakby jedna z liderek w klasie i szkole. W dodatku bardzo zżyłam się z wychowawcą. Zbliżał się koniec roku - od razu nastawiłam się na najlepsze liceum w mieście! Bardzo chciałam się tam dostać...(rodzeństwo też tam chodziło), a wychowawca ciągle namawiał mnie i przyjaciółkę na pozostanie w tej samej szkole (bo w gim było też liceum, mała klasa, niski poziom), ale my uparcie chciałyśmy iść do miasta, poznać ludzi itp. Rodzice też kazali nam iść tam ze względu na poziom. Dostałyśmy się razem z przyjaciółka jednak do innego liceum (ale też bardzo dobrego) no i do jednej klasy. Wakacje miedzy gim a liceum - moje najpiękniejsze w życiu. Miałam swoją dużą paczkę znajomych, spotykaliśmy się często itp., a w dodatku zaczęły się pierwsze "romanse" z chłopakiem z gim jeszcze - wszystko pięknie, wspólne wypady, pocałunki... Niestety gdy on wyjechał na wakacje totalnie o mnie zapomniał, miał mnie gdzieś, gdy wrócił ja już nie wytrzymywałam nerwowo i zaczęłam mu po prostu wrzucać itd., on się obraził, nie widział wgl w tym swojej winy (nie odzywaliśmy się do siebie). Kilka dni potem ja już nie mogłam wytrzymać i napisałam do niego zwykle "co słychać", on był wielce oburzony - ja zaczęłam go przepraszać, tłumaczyć o co mi chodziło itd., ale on tylko pisał, że dla niego to nie ma sensu i za to jak to się skończyło mogę podziękować tylko sobie! Darowałam go sobie - i tak nie odzywamy się do siebie od ok. 3 miesięcy. W trakcie zaczęło się liceum w mieście i tutaj dramat. Trafiłam na najgorszą 3 nauczycieli w całej szkole (plotki, że są cięci, chamsy, mściwi) - teraz sama się poniekąd o tym przekonałam, ale nie jest tak źle. Jeśli chodzi o przedmioty to da się wytrzymać, gorzej natomiast z klasą i zaaklimatyzowaniem. Przez pierwszy miesiąc przychodziłam z płaczem do domu, było okropnie, nie mogłam myśleć o niczym innym, tylko o tym, że muszę następnego dnia iść do tej cholernej szkoły. W październiku było lepiej, łagodniejsze podejście, chociaż też zaczęło się psuć. Ogólnie chodzi mi właściwie tylko o klasę, w ogóle nie jest zgrana, są grupki, nie mogę się dogadać z tymi z miasta, jak z tymi ze wsi w gim. Starałam się nawiązać kontakt z każdym, żeby ich poznać itp., ale jest listopad, kilka osób z klasy znało się wcześniej, stworzyli sobie taka grupę liderującą w klasie i jakoś nie zbyt zadają się z tą inną grupą w klasie, a ja z przyjaciółką jesteśmy takie "dwie", które starają się nawiązać kontakt tu i tu, ale jest trudno, smutno, szaro - tęsknota za tę 3, zgraną klasą z gim. Jeszcze co do tych kontaktów z przyjaciółka jest inaczej, znaczy z jej strony jest tak jak było, widzę, że mnie lubi itd., ale nie wiem czemu ja już nie czuję tej chemii między nami. Jest po prostu smutniej. Przez jakiś czas trochę jej unikałam, bo miałam jej dosyć, wszystko mi w niej przeszkadzało. No ale wiedziałam, że nie mogę tego zepsuć przez jakieś moje humory, wiec staram się z nią rozmawiać tak jak dawniej. Powiedzmy, że jest dobrze teraz, ale klasa, szkoła :( Ciągle rozważam przepisanie się do tego liceum na wsi (tam gdzie było gim), ciągnie mnie tam dlatego, że wychowawca jest super (ten sam co w gim) i tam mała szkoła, ludzie się znają, jeszcze mam parę osób znajomych z gim - tam się czułam jak w domu, a tu wręcz przeciwnie. Np. dziś nie było mojej przyjaciółki i oczywiście byłam "sama", nie raz miałam szklanki w oczach siedząc na korytarzu, bo tylko widziałam 3 klasę gim (i jak tam było fajnie), starałam się rozmawiać z ludźmi z klasy, ale ta jedna grupa tylko trzyma się razem i jakoś średnio mam z nimi wspólny język, a ta druga jest tak cicha, że za Chiny nie da się z nimi pogadać, już nie mówiąc o jakimś zaprzyjaźnieniu się :( Dzisiaj tak jakby podjęłam decyzję, że jak do końca półrocza to się nie zmieni albo pogorszy przepiszę się do tamtego liceum, ale tam z kolei jest kilka osób w klasie, za którymi nie przepadam, znam ich z gim. Rozmawiałam dzisiaj z mamą i mi tłumaczyła, że to nie ma sensu - jakoś wytrzymam te 3 lata, a chociaż skończę dobre liceum i będę wytrwalsza, miedzy innymi ludźmi będę się rozwijać, że na studiach będzie jeszcze gorzej - ma racje. Tylko, że ja nie mam pojęcia jak to zrobić żeby było tak fajnie jak w 3 klasie :((. Humor poprawiają mi jedynie weekendy i rozmowy z 2 przyjaciółmi :) (chodzą do technikum) no i tam wiadomo, ze starymi znajomymi. Ciągle sobie powtarzam, że będzie lepiej, ale kiedy?! Co zrobić żeby polubić tych ludzi, żeby dało się z nimi gadać, żeby oni nie byli tak osobno? Przecież niektórzy to sobie nawet zwykłego "cześć" nie mówią (w klasie), już nie mówiąc o tym, że codziennie myślę o tym chłopaku i mimo że mnie olał, to ja dalej za nim tęsknię...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czuję, że moje życie jest głupie - co robić?

Mam 15 lat i od jakiegoś czasu zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem. W podstawówce było jeszcze spoko, mieliśmy paczkę od 4 lat i spotykaliśmy się itp. W gimnazjum wszystko się zmieniło, wszyscy się porozchodzili po różnych gimnazjach, zostałem z...

Mam 15 lat i od jakiegoś czasu zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem. W podstawówce było jeszcze spoko, mieliśmy paczkę od 4 lat i spotykaliśmy się itp. W gimnazjum wszystko się zmieniło, wszyscy się porozchodzili po różnych gimnazjach, zostałem z dwoma kumplami, których za bardzo nie lubię, w mojej klasie są sami dziwni ludzie, tzn. ich życie towarzyskie to tylko szkoła. No ale niestety jakoś tak skończyliśmy się spotykać w naszej "paczce" z podstawówki i teraz moje życie wygląda tak: rano się budzę, idę do szkoły, wracam do domu, cisnę na kompie i idę spać i tak w kółko :/ żeby było zabawniej wraz z rodziną przeprowadziłem się na jakąś wieś, na której nie mam żadnych rówieśników, kurde nie chce tak po prostu żyć, tak szybko przejść przez dzieciństwo, ogólnie w takim stylu życia czas strasznie szybko mija, te 3 lata w gimnazjum (bo teraz jestem w 3) minęły jak 3 dni, codziennie to samo, gdybym chociaż mieszkał blisko szkoły, ale nie :/ Dopiero niedawno zauważyłem, że to nie ma sensu, widząc jak inni w szkole doskonale się bawią ze swoimi przyjaciółmi z podwórka. Nie mam żadnego prawdziwego przyjaciela/przyjaciółki, nie mam z kim pogadać ;(. Oczywiście nigdy nie miałem myśli samobójczych, bo wierzę, że kiedyś moje życie się zmieni, ale nie wiem jak tego dokonać. No co? Mam podejść do tych ludzi w szkole, których nie znam i powiedzieć: „Cześć, szukam przyjaciół”? Aha, i jako coś to mieszkam o 2 miasta dalej od szkoły, bo w mieście, w którym mieszkam rodzice zdecydowali, że jest za niski poziom, i wszyscy tam piją, palą itp. Teraz lubię sobie powspominać te czasy podstawówki, jak mieszkałem obok szkoły i przyjaciele mieszkali obok mnie, a teraz moje życie to ruina :( Najchętniej przeprowadził bym się do centrum miasta i od razu problem by się rozwiązał, ale niestety to niemożliwe :[ Co mam zrobić? Obracać się nadal w towarzystwie ludzi, których nie lubię? ;/

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy mieszkać z teściami?

Witam! Jestem młodą mężatką. Już przed ślubem było wiadomo, że będziemy mieszkać z rodzicami męża. Jednak ja nie chciałam zgodzić się na wspólną kuchnię, natomiast mój przyszły mąż nie chciał mieć osobnej kuchni, przynajmniej na razie, stwierdził, że jakoś to...

Witam! Jestem młodą mężatką. Już przed ślubem było wiadomo, że będziemy mieszkać z rodzicami męża. Jednak ja nie chciałam zgodzić się na wspólną kuchnię, natomiast mój przyszły mąż nie chciał mieć osobnej kuchni, przynajmniej na razie, stwierdził, że jakoś to będzie.

Od miesiąca mieszkamy z rodzicami mężna i czuję, że coraz bardziej się dusze. Teściowa ma swoje upodobania i zasady w kuchni, do których ja muszę się dostosować, choć jak mieszkałam w domu rodzinnym to prowadziłam kuchnię, ponieważ nie mam mamy i to na mojej głowie było zapewnienie jedzenia domownikom. Teraz teściowa przejęła stery, a ja nie umiem sobie z tym poradzić.

Chciałbym zrobić wiele rzeczy, ale słyszę przeważnie, że ona to zrobi, albo po prostu mnie do tego zniechęca, bo oni np. tego czy tamtego nie jedzą i po co mam to robić. Teściowa dzwoni do mnie po 3 razy dziennie co mam jak zrobić, jakiego garnka użyć, a ja mam już tego dosyć. Przecież nie jestem pięcioletnim dzieckiem. Owszem, stara się być przy tym miła, ale czy ona nie widzi, że jestem dorosła?Namawiam męża na własną kuchnię, ale on pozostaje głuchy na moje prośby, bo twierdzi, że to ja przesadzam i nic nie robię i jeszcze mam pretensje.

Co ja mam robić, bo brak mi już coraz bardziej siły i chęci do życia? Dodam, że dom jest męża, płaci on za niego comiesięczne raty kredytu i raczej w grę nie wchodzi wyprowadzka. Mąż za dużo pieniędzy włożył w budowę, na pewno na to się nie zgodzi. Teściowa mieszkała tam od początku, ja od niedawna i to ona wiedzie tam prym, a ja czuję się jak piąte koło u wozu.

Jestem załamana, bo nie mam tutaj własnego zdania, a mam wrażenie, że mąż jest za rodzicami. Walczyć o własną kuchnię, choć będę miała przeciwko sobie całą rodzinę, czy po prostu zaakceptować sytuację?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak nie pozwolić nadopiekuńczym rodzicom wtrącać się w moje życie?

Witam, mój problem nie tyczy się chwili lecz prawie całego mojego życia. Otóż w tej chwili jestem zakłopotany, bez sensu życia, nie mam planów, marzeń - ogólnie celu w którym chciałbym zmierzać.W chwili obecnej nie posiadam też pracy, gdyż...

Witam, mój problem nie tyczy się chwili lecz prawie całego mojego życia. Otóż w tej chwili jestem zakłopotany, bez sensu życia, nie mam planów, marzeń - ogólnie celu w którym chciałbym zmierzać.W chwili obecnej nie posiadam też pracy, gdyż straciłem ją. Mam już 26 lat, chciałbym się usamodzielnić, ustatkować i założyć w dalszej przyszłości własną rodzinę, jednak coś się ze mną dzieje... depresja? Nie wiem czy to ja cały czas coś źle robię, wiem, że nie mam łatwego charakteru.

Do rzeczy, ostatnio rozstałem się z dziewczyną, myślałem że uda nam się. Myślę że zawiniłem sporo w tym związku. Chciałbym to wszystko naprawić, jednak ona mnie już nie chce. Miałem dziewczynę, której mogłem ufać, lecz nigdy w to nie wierzyłem, bo w przeszłości miałem "dziwne" związki, które kończyły się na zdradzie tej drugiej strony, nie miałem ich wiele w przeciągu 4-5 lat były tylko 3 związki średnio po roku bycia z tą drugą osobą. Strasznie mnie one zraniły i zniechęciły do podejmowania nowych znajomości.

W zeszłym roku po długiej przerwie poznałem ciekawą osobę, mądrą dziewczynę stojącą twardo na tym świecie. Na początku było słodko, w dalszym naszym etapie poznałem ją z moimi rodzicami i powoli zaczęły się problemy. Ona nie przypadła do gustu moim rodzicom i przez ten cały okres bycia z nią wmawiali mi, że ona nie jest dla mnie, że to ździra, itd. Ta dziewczyna prawie z nimi nie rozmawiała, a na podstawie kilku zdań już moi rodzice takie zdanie o niej mieli. Zdarzało się tak, że jak przychodził okres kiedy szykowałem się to znajdowali mi nowe prace, aby im w czymś pomóc, jak nie pomogłem to były kłótnie znowu, jak pomogłem moja dziewczyna była zła na mnie, że się umówiłem na konkretną godzinę i nie przyjechałem, bo musiałem pomóc rodzicom. Takich zdarzeń od rodziców było mnóstwo zawsze coś było źle, np. że późno wróciłem od niej (3-5rano). Jeszcze w tym wieku dostaję takie od nich słowa że jeżdżę dużo gdzieś gdzie oni nie wiedzą, albo jak nie zrobię czegoś to mi zabiorą kluczyki od auta nawet spisują km z licznika aby wytknąć mi ilość przejechanych kilometrów po weekendzie.

Kiedyś był okres, że sprzedałem swoje auto, aby pomóc im przy problemach finansowych (15 tys) umówiliśmy się, że odkupią za jakiś czas mi auto, jednak zarejestrowali je na siebie. Miałem odłożone pieniądze, lecz znów pożyczyłem im,  aby załatali luki finansowe. Obecnie jest mi ciężko, gdyż nie mogę znaleźć pracy stałej. W tym tygodniu byłem cały tydzień na wyjeździe gdyż znalazłem dodatkową pracę, pracowałem dziennie po 12 godzin fizycznie i w sobotę chciałem posiedzieć i odpocząć to zrobili mi awanturę i kłótnie, że leń, nierób darmozjad i jakie oni dziecko wychowali. Chcę sprostować, że moi rodzice to nie pijacy tyko ludzie pracujący od rana do późna wieczorem, a te luki to z inwestycji. Myślę, że wynikają zachłanności - kto co inny ma to oni też chcą...

Chciałbym dodać, że dość często jadąc do dziewczyny byłem w złym humorze po kłótni w domu i często kłóciłem się z nią odreagowując domowe sprzeczki. Ona chciała mi pomóc, rozmawialiśmy lecz zawsze kończyło się kłótnią z mojej strony, że ona się czepia mnie. Od dzieciństwa od mnie ciągle coś wymagają, mówią, że to dla dobra mojego, że po nich ja to dostanę, że będę miał lżej itd. Nigdy nie dostałem od nich rady porady szczerego słowa, tylko wszystko w tonie rozkazującym. W całym tym efekcie potraciłem kontakty ze znajomymi, zresztą dużo ich nie miałem, bo chcieli abym nie wdał się w jakieś pijaństwo albo rozbójnictwo. Jest mi z tym źle, już nie mam siły codziennie się kłócić po kilkanaście razy wykrzykiwać swoich potrzeb czy racji. Chciałem wyprowadzić się na wynajem lecz z braku gotówki nie mam jak.

W całym tym efekcie nie wiem czy to ja jestem tą wytrąconą z torów osobą, że wszystko robię źle. Nigdy mnie do złego nie ciągnęło, a to że przeklinam często nie robi ze mnie złego człowieka. Chcę to przerwać, chcę skończyć lecz nie wiem jak, albo nie mam sił gdyż całe życie mówiono mi że rodzice wszystko mi dadzą. Ze znajomymi wstydzę się porozmawiać o tym problemie, gdyż jest dla mnie bardzo krępującym. Chciałbym odzyskać moją dziewczynę i ułożyć wszystko tak jak należy. Chciałbym się zmienić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Rodzice nie rozmawiają, przyjaciółka mnie olewa - co robić?

Od pół roku moi rodzice ze sobą nie rozmawiają, nie śpią (tata śpi w innym pokoju), posiłki jem z tata, mama je osobno, mijamy się i nie rozmawiamy - nie mogę już na to patrzeć, to boli, nie potrafię o...

Od pół roku moi rodzice ze sobą nie rozmawiają, nie śpią (tata śpi w innym pokoju), posiłki jem z tata, mama je osobno, mijamy się i nie rozmawiamy - nie mogę już na to patrzeć, to boli, nie potrafię o tym z nikim porozmawiać, wstydzę się tego co się dzieje w moim domu. Kilka razy przyszły mi na myśl myśli samobójcze, jestem w klasie maturalnej, od roku nie mam dobrego kontaktu z przyjaciółką, chciałabym żeby rodzice zaczęli ze sobą rozmawiać, żebyśmy byli rodziną tak jak kiedyś, a nie że jestem pomiędzy nimi. Z przyjaciółką nie mam kontaktu, często słyszę, że nie ma czasu, bo ma dużo nauki - nie wiem czy to prawda. Boję się, że jeśli ta sytuacja w domu jakoś się nie odwróci to posunę się do samobójstwa. Co mam robić?

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Jak uświadomić rodzicom, że nie jestem już dzieckiem?

  Mam 15 lat, niektórym wydaję się, że jestem "gówniarz" itp., ale psychicznie jestem naprawdę dojrzała. Mam dobre oceny (w miarę), w domu sprzątam codziennie cały dom, rodzice nie mają ze mną problemów, a jednak nie da się ich do...

  Mam 15 lat, niektórym wydaję się, że jestem "gówniarz" itp., ale psychicznie jestem naprawdę dojrzała. Mam dobre oceny (w miarę), w domu sprzątam codziennie cały dom, rodzice nie mają ze mną problemów, a jednak nie da się ich do niczego przekonać. Oczywiście w przyszłości będę starała się tego uniknąć, gdy będę mamą, ale na pewno będę troszczyć się o swoje dziecko, jednak nie do tego stopnia. Opowiem na czym polega problem: nie wolno mi nigdzie wychodzić, nie mogę nocować u koleżanek, nigdy w życiu nie spałam u koleżanki, nie mogę nawet spotykać się ze znajomymi po szkole, nie mogę nie spać do późna, nigdy nie mogę korzystać z komputera, bo zawsze jest hasło, nie mogę mieć laptopa, a który bardzo mi się przyda w technikum budowlanym... I przede wszystkim: ja nie mam zdania w tym domu, nie wolno powiedzieć mi ani słowa, wyrazić swojej opinii, ani czegoś zasugerować... Nie wiem czemu. Próbuję rozmawiać z moimi rodzicami spokojnie, zawsze odnoszę się z szacunkiem, robię to co każą...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak rozmawiać z rodzicami o problemach?

Mam 11 lat i mam pewien problem, żyję z moimi 2 braćmi i tatą, mamy nie mam bo zmarła, a siostra mieszka w mieście. Od pewnego czasu mam luki w ćwiczeniach i nie mam ochoty na ich uzupełnienie i to...

Mam 11 lat i mam pewien problem, żyję z moimi 2 braćmi i tatą, mamy nie mam bo zmarła, a siostra mieszka w mieście. Od pewnego czasu mam luki w ćwiczeniach i nie mam ochoty na ich uzupełnienie i to wszystko przez to :( Przez to ciągle okłamuję tatę, że mi się słabo robi, że boli mnie głowa i po prostu. Nie idę do szkoły. Ciągle, zatruwam sobie żołądek niepotrzebnymi tabletkami jak na razie. Ale nie wiem jak tacie o tym powiedzieć, jak mu powiedzieć, że chce żybyśmy więcej czasu spędzali razem? Żeby zapytał się czym się interesuje, jak mu powiedzieć że mam luki. Boje się.:(

odpowiada 1 ekspert:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Jak uwolnić się spod wpływu jego matki?

Mam 24 lata, 2 lata temu poznałam przez internet o 13 lat starszego faceta, rozwodnika. Okazało się, że w jego domu mieszka matka, a on sam mieszka w mieszkaniu służbowym z byłą żona i córka. Co do złych relacji miedzy...

Mam 24 lata, 2 lata temu poznałam przez internet o 13 lat starszego faceta, rozwodnika. Okazało się, że w jego domu mieszka matka, a on sam mieszka w mieszkaniu służbowym z byłą żona i córka. Co do złych relacji miedzy nim, a byłą żoną mogę być pewna. Jednak problem zaczął się, gdy poznałam jego matkę. Nie lubi mnie i nawet tego nie kryje. Gdy przez 4 miesiące mieszkałam z nią okropnie mnie traktowała, szukała na siłę problemów. Wiele łez przez nią wylałam. Myślałam, że gdy się wyprowadzę, ona da mi spokój - nic bardziej mylnego, nawet gdy widywałam ją przez 20 sek. ona znajdowała pretekst do dokopania mi - a to za ostre perfumy, a to inne rzeczy. Wszyscy znajomi mojego faceta mówią, że ona jest chorobliwie zazdrosna o niego, że traktuje go jak męża. Powiedziała mu, że on powinien nas traktować po równo itp. Najgorsze jest to, że on, sterowany przez nią tyle lat, nie potrafi normalnie myśleć. Obwinia również mnie za złe relacje z jego mamą. Sami ciągle się kłócą, niby z mojej winy. On się z nią nigdy nie rozstanie. Trzyma ich wspólny dom, a raczej wspólne dwa domy (jeden nieskończony). Ona robi wszystko by nie odszedł. Zażądała ogromnej kwoty pieniędzy w razie gdyby on zechciał sprzedać dom i się uwolnić. Jestem załamana. Mój facet nie potrafi się określić. Nie dalej jak tydzień temu mówił, że jestem mu najbliższa osobą, że tak jak ja chciałby stworzyć ze mną i moją córką dom, a dziś mówi, że to chyba nie ma sensu, bo ja mam ciągle pretensje o jego matkę, a ja naprawdę bardzo się staram, bardziej niż on chyba. Zaczęło mi na nim naprawdę zależeć. Gdy wykryto u niego nowotwór to ja byłam przy nim, organizowałam lekarzy, wizyty, a teraz on mi się tak odpłaca? - to cholernie boli :(. Wczoraj wydalam pół pensji na prezent dla niego, a dziś zostałam "kopnięta w tyłek". On panicznie boi się, że go zostawię dla innego - wiem, że ten lęk wynika ze zdrady w jego małżeństwie, ale przecież nie mogę płacić za błędy jego żony i matki! Czy rzeczywiście powinnam odejść z krwawiącym sercem? Czy coś da się zrobić? Najgorsze i najdziwniejsze jest to, że jego matka, która zachowuje się poniżej krytyki i ma z nim jakieś chore relacje niedawno skończyła studia psychologiczne :/. Co mam robić? Błagam o pomoc!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak pomóc swojej dziewczynie?

Witam, mam 22 lata moja dziewczyna ma 20, jesteśmy ze sobą 2 miesiące. Od jakiegoś miesiąca tak raz w tygodniu ma doła i myśli o tym, by ze sobą skończyć (wcześniej mogła mi tego nie mówić). Powiedziała mi, że ma... Witam, mam 22 lata moja dziewczyna ma 20, jesteśmy ze sobą 2 miesiące. Od jakiegoś miesiąca tak raz w tygodniu ma doła i myśli o tym, by ze sobą skończyć (wcześniej mogła mi tego nie mówić). Powiedziała mi, że ma problemy z ojcem, że nie okazuje jej uczuć i że jest dla niego ciężarem. Kiedyś jej siostra wspominała, że moja dziewczyna była rozpieszczana przez rodziców i była takim oczkiem w głowie tatusia. Powiedziała swojemu ojcu, że chce się zabić, to powiedział jej, że sobie zrobi krzywdę, nie mu. Chciałem porozmawiać z jej tatą na ten temat, ale mi nie pozwoliła. Powiedziała mi, że nawet jak się on zmieni to i tak to nie poprawi jej stanu, bo ona to wszystko i tak ma w głowie. Gdy ma takie stany ja często jestem w innym mieście, bo studiuję dziennie, widujemy się w weekendy, ale czasami też w tygodniu. Pisze mi wtedy sms "ze mną koniec", "nikt mi nie jest w stanie pomoc", "to wszystko mnie przerasta", "nie chce żyć". Chcę jej jakoś pomóc, starałem się ją pocieszyć, ale jak mi to ostatnio powiedziała nie umiem jej pocieszać, że ona potrzebuje silnego oparcia i że mam być twardy i się nad nią nie rozczulać. Ona jest silną osobą, upartą i niezależną. Kilka dni po tej rozmowie znowu pojawiły się te myśli, próbowałem się dowiedzieć co się stało, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Napisała mi, że "z nią już koniec, nie chce tak dłużej i że mam być szczęśliwy". Nie chciała ze mną rozmawiać, więc następnego dnia pojechałem do niej, gdyż się o nią strasznie martwiłem. Przyjechałem do niej to jej tato powiedział mi, że śpi. Kilka godzin później dostałem od niej sms, że nie życzy sobie niezapowiedzianych wizyt i mogę już do niej w ogóle nie przychodzić. Zerwała ze mną, ponieważ przerosło ją to, że nie potrafię jej pomóc i nie jestem dla niej oparciem. I że jest tylko jedna osoba, która wie zawsze co powiedzieć by dotrzeć do jej głowy - to jej były chłopak, z którym była bardzo długo - a ja tego nie potrafię. Jak zmienię swoje postępowanie to ma jej dać znać. Stąd moje pytanie: co mogę mówić, pisać do niej gdy ma ten stan? Bardzo mi na niej zależy. Chce być dla niej oparciem. Jak być twardym? Jak jej pomóc? Z góry dziękuje za odpowiedź.
odpowiada 1 ekspert:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Boję się, że mama rozwali mój związek. Jak mam z nią rozmawiać?

Witam, Mam na imię Magda, 30 lat, od ponad 12 lat mieszkam z mamą - po śmierci ojca zostałyśmy same. Początkowo mieszkał z nami mój brat, ale jakieś 5 lat temu się wyprowadził. Zostałam z mamą sama i czuje się...

Witam, Mam na imię Magda, 30 lat, od ponad 12 lat mieszkam z mamą - po śmierci ojca zostałyśmy same. Początkowo mieszkał z nami mój brat, ale jakieś 5 lat temu się wyprowadził. Zostałam z mamą sama i czuje się przez nią osaczona - nie mogę nawet w domu swobodnie z chłopakiem porozmawiać, bo ona chce z nami wtedy posiedzieć, porozmawiać, a jak rozmawiam z nim przez telefon to mama ewidentnie podsłuchuje. Problem polega na tym, że mama chętnie by mnie widziała tylko w domu, żebym prowadziła dom, pranie, gotowanie itp., nigdy z jej ust żadnej pochwały nie usłyszałam, tylko sama krytyka, a najgorzej jest jak wychodzę z moim chłopakiem - ma pretensje, że tak długo tam siedzę u niego (z reguły nasze spotkania są 4-godzinne, bo pracujemy na rano i zwykle po 22 w tygodniu jestem w domu). Czasem razem z chłopakiem wyjeżdżam na weekend to wtedy jest ból w oczach matki, bo ona zostanie sama i w nocy się będzie bała. Raz, jak ją poinformowałam, że wyjeżdżam na 3 dni to zapytała mnie, czy nie boje się zostawić jej samej, a co będzie, jak będzie chciała się wyprowadzić? Ja mam 30 lat i chcę żyć, chcę mieć normalną rodzinę - czy to, że mam mamę przekreśla moje życie osobiste, bo mam się mamą zająć, a nie myśleć o sobie? Boję się, że mama rozwali mój związek, bo np. dzwoni do mnie jak jestem z chłopakiem, że źle się czuje i żebym do domu przyjechała, po czym, jak przyjadę to ona po prostu zasypia - boję się, że mój chłopak tego nie wytrzyma i mnie zostawi. Ja kocham moją mamę, ale nie umiem się z nią dogadać, często się kłócimy i mi już nie chce się wracać do domu. Jedyną radością jest mój chłopak, ale czy uda mi się z nim być? Dodam, że mama ma czasem problemy zdrowotne, zdarzają jej się omdlenia. Każda matka podobno chce dla dziecka jak najlepiej - moja dla mnie chyba nie, bo nie myśli o tym, że najwyższy czas żebym sobie życie ułożyła, tylko o tym, żebym była zawsze przy niej, a kto będzie przy mnie - pytam samą siebie? Kiedy ja mam zacząć żyć? Mama zawsze jest zła jak ja spotykam się z chłopakiem. Jak mam z nią rozmawiać? Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Rodzice mojego chłopaka mnie nienawidzą i wiem o tym. Co mam zrobić?

  Witam. Wiem, że relacje z teściami są często bardzo trudne i często bardzo bolą, ale do rzeczy. Rodzice mojego chłopaka po prostu mnie nienawiedzą i wiem o tym. Jesteśmy ze sobą już ponad 6 lat. Na początku było fajnie,...

  Witam. Wiem, że relacje z teściami są często bardzo trudne i często bardzo bolą, ale do rzeczy. Rodzice mojego chłopaka po prostu mnie nienawiedzą i wiem o tym. Jesteśmy ze sobą już ponad 6 lat. Na początku było fajnie, przyjazdy, kawusia itd., ale później zauważyli, że chyba nasz związek to coś poważnego, no i zaczęło się. Nie podobało im się, że ich syn przyjeżdża do mnie za często, a spotykaliśmy się w soboty i w niedziele, że nie jestem dziewczyną dla niego. Zaczęli mnie wyzywać i tak traktować, że ciężko mi o tym pisać. Nie jeździłam już tam w ogóle, bo po co, skoro mnie tam nie chcą? Święta przyszły raz jedne, potem drugie, a ja zamiast z rodziną chłopaka chociaż trochę je spędzić, siedziałam w domu. On oczywiście był przy mnie i rozumiał mnie. W końcu zdecydowaliśmy się pobrać. Zaręczyny się nie odbyły, gdyż ojciec mojego chłopaka powiedział, że mam się już nigdy u nich nie pokazywać i że jestem najgorszym błędem w życiu ich syna. To było straszne, ale czego się dla miłości nie wytrzyma… Mieliśmy zaręczyny tylko we dwoje! W tym wszystkim trzymało mnie tylko to, że moi rodzice byli ciągle z nami i sercem i dobrym słowem. Mam dość mocny charakter, ale taka sytuacja była ciężka. Do naszego ślubu zostało kilka miesięcy. Od kilku miesięcy również sytuacja z teściami się zmieniła - nagle mnie akceptują, nagle wszystko jest w porządku, a najgorsze jest to, że narzeczony ma teraz do mnie pretensje, bo nie chce tam jeździć itp. i jak to on mówi: sytuacja się zmieniła, przecież dobrze się zachowują. Czy on naprawdę nie rozumie, że to wszystko boli? Wiem, że to są jego rodzice, ale ja też mam uczucia. On jeszcze namawia mnie żebyśmy tam zamieszkali. Ja po tym wszystkim naprawdę nie potrafię, tym bardziej, że mamy gdzie mieszkać. Jakoś mi ciężko wyobrazić sobie podziękowanie dla rodziców na weselu - im to chyba za to, że mieszali mnie z błotem za to, że pokochałam ich syna, a z drugiej strony szkoda mi moich rodziców, bo im mam za co dziękować, bo to oni nam pomagali w tej trudnej sytuacji. Bardzo proszę o radę i o ogólną opinię. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Dlaczego życie tak nas karze?

Mam na imię Ania. Mam 23 lata jestem mamą cudownego dziecka i mam wspaniałego męża, ale jesteśmy strasznie skrzywdzeni - mamy straszne kłopoty. Mieszkamy obecnie u teściów, ktorzy nadużywają alkoholu, co wiąże sie z ciagłymi awanturami a nie kiedy...

Mam na imię Ania. Mam 23 lata jestem mamą cudownego dziecka i mam wspaniałego męża, ale jesteśmy strasznie skrzywdzeni - mamy straszne kłopoty.

Mieszkamy obecnie u teściów, ktorzy nadużywają alkoholu, co wiąże sie z ciagłymi awanturami a nie kiedy nawet bójkami i wyrzucaniem nas z domu. Nie mamy dokąd iść, moi rodzice mieszkają w kawalerce, więc mieszkanie u nich odpada, na kredyt mieszkaniowy nie mamy najmniejszej szansy. Wynajmowalismy mieszkanie przez rok, tzn. kilka mieszkań, siedzieliśmy na walizkach - niestety sytuacja skomplikowała nam sie jeszcze bardziej, gdyż musielismy wziąć kredyt w kwocie 15 tysiecy, który będziemy płacili jeszcze 4 lata. W tym momencie nie stać nas nawet na wynajęcie mieszkania...

Nie mam ochoty żyć, żal mi mojego dziecka, ktore w środku nocy muszę ubierać i uciekać z nim do koleżanek, żeby nie płakało, nie bało się gdy teściowie robią awantury. Nie wiem już co mam zrobić, nie mamy dokąd pójść... Czy my tak dużo chcemy? Być szcześliwą i kochającą rodziną? Musiałam to tutaj napisać, czuję w sobie okropny żal i smutek nie mam z kim porozmawiać, ponieważ strasznie się wstydzę tego... Ja już po prostu nie daję sobie z tym rady. Płaczę, gdy nikt nie widzi, nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie uśmiecham się. Nie mam ochoty żyć... Pozdrawiam :(

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mama wyciąga ode mnie pieniądze - jak mam sobie poradzić?

Mam 12 lat. Moja mama zadręcza mnie swoimi problemami finansowymi. Gdy mam jakieś pieniądze zawsze wszystko jej oddaje, w szkole zawsze ja płacę ubezpieczenie, bo jest mi jej szkoda. Ale jak ona dostaje swoją wypłatę to kupuje rzeczy swojemu parterowi....

Mam 12 lat. Moja mama zadręcza mnie swoimi problemami finansowymi. Gdy mam jakieś pieniądze zawsze wszystko jej oddaje, w szkole zawsze ja płacę ubezpieczenie, bo jest mi jej szkoda. Ale jak ona dostaje swoją wypłatę to kupuje rzeczy swojemu parterowi. Kupuje także jedzenie i inne rzeczy. Ja nigdy nie naciągam mojej mamy i potrafię rozpoznać kiedy ona ma wystarczająco pieniędzy, a kiedy za mało. Jak proszę ją o 5 złotych to ona uważa, że to majątek. Gdy kończą jej się pieniądze to znów mnie prosi i tak w kółko jak mam to jej zawsze pomagam. Ale mam już tego dość, bo ona nigdy mi nie oddaje! Nie jesteśmy biedni, żyjemy jak normalna rodzina. Ona mnie o wszystko męczy i mi się spowiada, a jak dostanie wypłatę i pytam się czy jej starczy, to mówi: co cię to obchodzi, zajmij się sobą i mi się nie wtrącaj! O co jej chodzi i co zrobić, aby ją spławić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak żyć zgodnie?

Pobraliśmy się 7 lat temu mamy 2,5 letniego syna. Cały czas mieszkamy z moją mamą (ojciec zmarł dawno). Od roku przeprowadziliśmy się do nowego domu z moją mamą (ma ona swoje mieszanie, ale nie chce mieszkać sama). Problem polega na...

Pobraliśmy się 7 lat temu mamy 2,5 letniego syna. Cały czas mieszkamy z moją mamą (ojciec zmarł dawno). Od roku przeprowadziliśmy się do nowego domu z moją mamą (ma ona swoje mieszanie, ale nie chce mieszkać sama).

Problem polega na ciągłych konfliktach mojego męża z mamą. Mąż czuję się kontrolowany, skarży się, że nie możne ze mną spokojnie porozmawiać sam na sam, bo obok jest ona. Ja oczywiście go rozumiem, widzę też swoje błędy, że rzeczywiście zbyt mocno jestem z mamą związana, ale męża i dziecko kocham nad życie, a przy okazji chciałabym, aby mama czuła się potrzebna i aby pomagała mam przy dziecku, tylko ona rzeczywiście czasem przesadza.

Jestem już strasznie zmęczona pretensjami męża, że mama to czy tamto, a z drugiej strony nie wiem co zrobić aby mama czuła się dobrze, a chciała mieszkać sama (a to byłoby chyba najlepsze dla naszego związku), przecież jej nie wyrzucę… Co robić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Walczyć o jego miłość czy zostać przyjaciółmi?

Cześć. Mam prawie 17 lat. Dręczy mnie skomplikowana sytuacja z moim przyjacielem. Opowiem całą sytuację od początku. Jakoś w kwietniu tego roku miał on problemy z pewną bandą chłopców z mojego osiedla, a ponieważ w tym środowisku mam bardzo...

Cześć. Mam prawie 17 lat. Dręczy mnie skomplikowana sytuacja z moim przyjacielem. Opowiem całą sytuację od początku. Jakoś w kwietniu tego roku miał on problemy z pewną bandą chłopców z mojego osiedla, a ponieważ w tym środowisku mam bardzo dobre znajomości, postanowiłam go z tego wyciągnąć, bez żadnego wahania. I od tego czasu się zaczęło. Kiedy miał treningi u nas w szkole chodziłam tam, bo wiedziałam, że przy mojej obecności nic mu nie grozi, bardzo to nas do siebie zbliżyło. Z powodu tej sytuacji narobiłam sobie złej krwi u kolegów. Najgorsze jest to, że zaczęło mi na nim zależeć, sytuacja brnęła dalej, niecałe 3 miesiące później znowu wpadł w tarapaty i groziło mu pobicie w tym wypadku przez mojego przyjaciela i jego kumpla. Więc znów bez wahania się za nim wstawiłam, mimo że sama mogłam w tym momencie oberwać w głowę. W końcu miłość nieodwzajemniona, ale miłość, wymaga poświęcenia dla drugiej osoby. Przyjaciel kazał mi wybierać: albo on albo ten tarapaciarz. Wybrałam tego w kłopotach, bo czułam się potrzebna. Ta znajomość się jakoś kręciła. Często go przytulałam, chodziliśmy za rękę, również często, bo przynajmniej 3 razy w tygodniu się spotykaliśmy. Dzień przed moim wyjazdem na obóz zabrał mnie na koncert. Myślałam, że jak wrócę nic się nie zmieni, a on od razu na powitanie wyskoczył mi z tekstem, że ma dziewczynę. W tym momencie moja reakcja była prosta: nie chcę cię znać, daj mi spokój. Tylko nie pozwolił mi odejść. Dzwonił, pisał tylko po to, żeby mnie przy sobie utrzymać. Często mi mówił, że żałuje, że zaczął z nią chodzić, bo widzi, jak mnie tym rani. Pochodzili miesiąc i zerwali, bo nie miał dla niej czasu, chociaż ze mną widywał się prawie codziennie. Zaczęła się szkoła i teraz widujemy się rzadko, ale codziennie rozmawiamy na gg. Kiedyś przeprowadziliśmy sobie poważną rozmowę i powiedziałam mu, że mi na nim zależy co cały czas próbuje mu udowodnić, a on, że czego tak naprawdę od niego chce, że chyba nie myślę, że mnie pokocha i będzie happy end. Teraz pojawiła się dziewczyna z jego nowej klasy, zależy mu na niej, ale nie chce mieć dziewczyny w klasie, sama mu to odradziłam i on się ze mną zgodził.Wysyła mi sprzeczne sygnały. Gdy dowiedział się, że mam jakieś poważniejsze problemy zdrowotne zaraz się o mnie martwił, pytał jak się czuje i wgl, cieszy się z każdego mojego zwycięstwa i pociesza w każdej złej sytuacji. Za każdym razem jak mu mówię, że już nie wyrabiam i chcę z nim zakończyć tę znajomość - nie daje mi odejść, a ja nie mam na tyle siły, żeby się postawić. Widzę, że się stara, ale wysyła mi sprzeczne sygnały. Nie rozumiem go. Co mam robić, walczyć o jego miłość czy zostać przy przyjaźni? Często przez niego płaczę, nie śpię po nocach. Jestem pewna, że to jest ten, ale on nie widzi w tym przyszłości. Co o tym sądzi specjalista? Może jakaś porządna rada, której mogłabym się trzymać w dalszym postępowaniu?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy moja mama cierpi na zaburzenia osobowości?

  Witam, od jakiegoś czasu obserwujemy z rodzeństwem dziwne zachowania naszej mamy. Od zawsze była "trudnym" człowiekiem, miewała wybuchy złości, szukała powodów do kłótni, krytykowała. Bywały między nami lepsze lub gorsze momenty. Jednak od jakiegoś czasu sytuacja pogorszyła się. Mama...   Witam, od jakiegoś czasu obserwujemy z rodzeństwem dziwne zachowania naszej mamy. Od zawsze była "trudnym" człowiekiem, miewała wybuchy złości, szukała powodów do kłótni, krytykowała. Bywały między nami lepsze lub gorsze momenty. Jednak od jakiegoś czasu sytuacja pogorszyła się. Mama przekształca historie (dorabia sobie do nich nieprawdziwe fakty) tak, żeby mogła innych o coś oskarżyć, oczernić. Robi to nagminnie wobec mojego taty, a ostatnio również wobec siostry i brata (do niego i wnuków nie odzywa się 5 miesięcy). Przed innymi użala się (oczernia najbliższych), udaje jaka to jest dobra i pokrzywdzona, a my źli. Jeśli cokolwiek robi się nie po jej myśli, jest kłótnia. Przy ostatniej wizycie w domu (studiuję gdzie indziej) nie wytrzymałam, kiedy będąc u brata wydzwaniała do mnie z pretensjami, ona próbuje mnie od siebie uniezależnić. Słowa w stosunku do mnie "niech spieprza" stały się podczas jej nastrojów normalne. W tej chwili również my nie mamy kontaktu. W najgorszej sytuacji jest tata, który przebywa z nią na co dzień, już kilka lat temu stwierdzono u niego depresję i cały czas się leczy. Boję się o nich i nie wiem jak im pomóc. Proszę o poradę.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Ktoś mi opowiadał, że chciał skoczyć z 8 piętra, ale spanikował. Jak mu pomóc?

Właśnie ktoś mi opowiadał, że chciał skoczyć z 8 piętra, ale spanikował. Jak mu pomóc? Co mam robić?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Rodzice nie zgadzają się na to aby miał dziewczynę

Mam 18 lat nie mogę mieć dziewczyny ponieważ nie pozwalają mi na to rodzice. Chciałbym z nimi porozmawiać, lecz nie mam odwagi, wstydzę się. Nie stwarzam żadnych problemów rodzicom, uczę się, zawsze robię to co mi każą. Proszę o pomoc. Bardzo dziękuje za radę.
odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Czy to nerwica, depresja, czy hipochondria?

Witam, jestem 19-letnią dziewczyną. Gdy miałam 9 lat moi rodzice się rozwiedli, ponieważ mój ojciec jest alkoholikiem. Mimo to zawsze miałam żal do matki, a nie do ojca. Wśród swoich rówieśników, i ogólnie wśród ludzi, często czuję się wyizolowana. W...

Witam, jestem 19-letnią dziewczyną. Gdy miałam 9 lat moi rodzice się rozwiedli, ponieważ mój ojciec jest alkoholikiem. Mimo to zawsze miałam żal do matki, a nie do ojca. Wśród swoich rówieśników, i ogólnie wśród ludzi, często czuję się wyizolowana. W kontaktach z ludźmi zazwyczaj czuję się niepewnie, jestem nieśmiała. Czuję, że nikt nie jest w stanie mnie polubić, ponieważ nie mam nic do zaoferowania. Jestem nudna, bardzo małomówna, bez żadnej inicjatywy, po prostu beznadziejna. Często mam poczucie winy, gdy próbuję coś zrobić dla siebie, stanąć w obronie swoich praw itp. Nie mam żadnych motywacji do działania. Moim jedynym dążeniem było znalezienie osoby, która mnie zrozumie całkowicie, bezgranicznie pokocha, nada sens mojemu życiu, wypełni pustkę i będzie ze mną do końca. Wydawało mi się, że znalazłam już kogoś takiego, ale pół roku temu mnie zostawił właśnie z powodu moich problemów ze sobą. W sumie zawsze każdy ze mnie rezygnował, więc nie powinno mnie to dziwić. Teraz nie widzę sensu w życiu, żadnych perspektyw, nadziei. Cały czas jestem przygnębiona, nie potrafię się cieszyć, nie umiem po prostu żyć. Boję się, że życie może się stać nie do zniesienia i jedynym wyjściem będzie samobójstwo. Ale jednocześnie nie chcę tego, bo boję się śmierci 24/h. Czuję się jakbym już stała nad grobem i miała umrzeć w każdej chwili. Ciągle jestem niespokojna, często miewam ataki lęku, najczęściej gdy kładę się spać (właściwie mam to co noc, ale z różnym nasileniem), wydaje mi się wtedy, że zaraz umrę, panicznie się boję. Mam wtedy wrażenie, że zaraz zemdleję, duszę się, mam uczucie gorąca, drętwienia, serce wali mi jak szalone itd. Mam problemy ze snem, często nie mogę zasnąć do świtu, albo mam bardzo płytki sen i budzę się co chwilę. W dzień natomiast mam problemy żołądkowe, poza tym mam skłonność do przypisywania sobie różnych chorób, podczas gdy badania na nic nie wskazują. Stale towarzyszy mi lęk, nie wiem jak się go pozbyć. Nie mam już siły dłużej zamartwiać się bez przerwy, zastanawiać się czy zaraz umrę i nie zdążę zrobić wszystkiego co bym chciała (a mimo to nie robię kompletnie nic z tego). Co powinnam zrobić? Czy jest jakaś szansa, żebym zaczęła żyć normalnie, cieszyć się tym życiem, nie myśleć bez przerwy o śmierci, o tym, że umrę i wszystko się skończy? To mnie strasznie przybija. Proszę o jakąś radę, wskazówkę, cokolwiek...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty