Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 3 , 6 6 9

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Relacje: Pytania do specjalistów

Złe relacje z rodzicami mnie niszczą. Co mam zrobić?

Witam! Mam 20 lat. Zawsze miałam trudne relacje z rodzicami, ale ostatnio jest okropnie. Nie wiem co mam robić, ta sytuacja mnie wyniszcza (chorowałam na ciężką depresję, już prawie mam ją za sobą). Od dziecka miałam wrażenie, że...

Witam! Mam 20 lat. Zawsze miałam trudne relacje z rodzicami, ale ostatnio jest okropnie. Nie wiem co mam robić, ta sytuacja mnie wyniszcza (chorowałam na ciężką depresję, już prawie mam ją za sobą).

Od dziecka miałam wrażenie, że ojciec mnie nie lubi, kocha tylko najstarszego brata zaś mnie i drugiego nie znosi. Ojciec ma pewne wyobrażenie na mój temat i ciężko go przekonać, że się myli. Zawsze, w każdej sytuacji to ja jestem czemuś winna, nawet jak popsuje się lodówka, to na pewno ja coś zrobiłam. Jeśli ze mną rozmawia to są to tylko i wyłącznie pretensje. Mówi, że jestem głupia i niewychowana, chociaż nie ma do tego podstaw.

Za to moja mama, gdy przyjechałam z zagranicy powiedziała "mogłaś tam zostać, jak cię nie było to mieliśmy porządek". Cokolwiek bym do niej nie powiedziała ona to uznaje za atak na siebie. Jeśli pozmywam naczynia, poodkurzam itp. słyszę tylko "tu nie posprzątałaś, tu źle zrobiłaś, jesteś do niczego". Już nie wiem co mam robić, jak się do nich odzywać, więc przestałam.

Ale to mnie niszczy, czuję, że znowu wraca depresja. Nie mam możliwości wyprowadzenia się, czuję się bezsilna i proszę o pomoc. Przepraszam, że się tak rozpisałam. W moim przypadku chyba nie można mówić o okresie dojrzewania, bo mam to za sobą.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to depresja, czy jako nastolatka mam prawo do takich rzeczy?

Od trzech lat mieszkam w Irlandii. W sumie wszystkie moje problemy zaczynają się od tego czasu. Mam piętnaście lat i martwię się czy przypadkiem nie mam depresji. Z rodzicami nie mam żadnych problemów, bardzo się kochamy, mamie i tacie...

Od trzech lat mieszkam w Irlandii. W sumie wszystkie moje problemy zaczynają się od tego czasu. Mam piętnaście lat i martwię się czy przypadkiem nie mam depresji. Z rodzicami nie mam żadnych problemów, bardzo się kochamy, mamie i tacie mogę zaufać, ale nie wiem, co mam robić.

W Polsce byłam jedną z tych fajnych dziewczyn, z którymi wszyscy chcą się przyjaźnić, niestety tu jest inaczej - zostałam "zdegradowana" przez młodszą i ładniejszą dziewczynę. Jest bardziej wulgarna i jest Rosjanką (nie żebym coś miała do Rosjan), po prostu się różnimy. Na początku płakałam przez nią, ale mi przeszło, zrozumiałam, że musze się wziąć w garść. Tylko niestety mamy bardzo bliska wspólną znajomą, jest Rumunką, bardzo życzliwa dziewczyna. Zawsze pocieszy, ale ostatnio się zmieniła nie do poznania, wydaje mi się, że jest pod wpływem Rosjanki, strasznie podobnie się zachowują. W drugiej klasie gimnazjum poznałam jeszcze jedną Łotyszką (tamta Rosjanka też w sumie jest Łotyszką, ale mówi, że jest Rosjanką) zaprzyjaźniłyśmy się, ale nadal czułam niedosyt, czułam się samotna.

Przez dwa lata mieszkałam na irlandzkiej wsi (rok przed tym mieszkałam w mieście - podstawówka), było tam spokojnie, ale gdy wracałam ze szkoły do domu strasznie było mi przykro. Nie mogłam rozmawiać z przyjaciółmi (rodzice nie mieli na to wpływu, po prostu nikt się do mnie nie odzywał, bo mieszkałam daleko i nie chciałam chodzić na wagary ani na inne rzeczy, jestem z typu tych spokojnych i w pewnym sensie starych mentalnie osób) ani wychodzić, bo mieszkałam 30 min od miasta, autobus był 20 min od domu - przez pola. Moja rozrywka było uczenie się, strasznie mnie to dołowało. Ale dzięki temu nie miałam problemów w szkole, jestem jedna z najlepszych uczennic w klasie, angielski też nie sprawia mi problemów. Zamknęłam się w sobie, mało rozmawiałam z przyjaciółmi, a na przerwach czytałam. Czułam się odrzucona, raz nawet pocięłam się żyletką, ale to nie pomagało, więc odpuściłam.

Kilka tygodni temu wyprowadziłam się z rodziną do miast, gdy zaczęłam pisać do koleżanek, że z chęcią bym się z nimi spotkała - niestety po pierwszym spotkaniu nikt więcej się nie odezwał (może zrobiłam coś źle, ale przepraszam nie będę piła ani paliła, wiem młodzież powinna się wyszaleć, ale ja nie mam ochoty na takie rzeczy). Myślałam, że coś się zacznie zmieniać, gdy przeprowadzę się do miasta. Niestety jest tylko gorzej. Rok temu poznałam na polskim obozie chłopaka, bardzo mi się spodobał, po obozie długo nie rozmawialiśmy. Nie przeszkadzało mi to, był dla mnie jak bardzo dobry kolega. W czerwcu znów się odezwał, już od dwóch miesięcy czatujemy. Wiem, że mogę mu wszystko powiedzieć, tylko w pewnym sensie uzależniłam się od niego. Mieszka on w innym mieście. Nie wiem, co mam robić, boję się, że mnie odrzuci (nie chcę mu tego mówić). On jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Również nie chcę się zakochać, to nie w moim stylu. Czuję się jak bohaterka tych książek, które czytam.

Przepraszam, że tak dużo napisałam, ale moja historia, jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. Czekam na szybką odpowiedź, chcę wszystko naprawić przed końcem wakacji. To znaczy, że mam jeszcze trzy tygodnie. Pewnie zajmie mi to więcej czasu, ale chcę się zmienić i dowiedzieć, co się ze mną dzieje. A może to nie we mnie tkwi problem tylko w otoczeniu? Mam nadzieje, że wszystko napisałam. Ps. Chodzę do damskiej katolickiej szkoły, w Irlandii nie ma innych.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Czy moja mama ma depresję? Jak jej pomóc?

Witam. Ostatnio dręczy moją mamę i mnie ogromny problem. Otóż mieszkam z mamą sama od kiedy się urodziłam, mama miała dość ciężkie życie - ojciec ma drugą rodzinę, której niegdyś się poświęcał, natomiast ja nigdy - poza dzieciństwem - nie...

Witam. Ostatnio dręczy moją mamę i mnie ogromny problem. Otóż mieszkam z mamą sama od kiedy się urodziłam, mama miała dość ciężkie życie - ojciec ma drugą rodzinę, której niegdyś się poświęcał, natomiast ja nigdy - poza dzieciństwem - nie miałam z nim kontaktów. Mama radziła sobie cały czas sama (choć wiem, że otrzymywała pomoc od rodziców i rodzeństwa). Radziła sobie aż do teraz.

Kilka miesięcy temu straciła pracę w której pracowała 30 lat, twierdząc, że nie sprzyjała jej atmosfera w biurze. Niestety informacje dochodzące z zewnątrz są bardziej niepokojące. Nie wiem kogo słuchać i kogo się poradzić. Mama ma ciągłe huśtawki nastrojów, potrafi siedzieć i patrzeć przed siebie godzinami. Ciagle przebywa w domu, chociaż odwiedza czasami dziadka i idzie na spacery. Niestety wszelkie długi komornicze spadły na moje barki czym mama się nie przejmuje (jak to daje mi do zrozumienia). Często się kłócimy, wyzywamy. Niem potrafię sobie z tym poradzić. Mama zaczeła wtrącać się w moje życie osobiste wyszukując wszędzie spisków przeciwko niej. Jest nastawiona do mnie wrogo, jak do obcego człowieka.

Nie jestem w stanie zmienić swojego podejścia i podejścia swojej mamy, a bardzo chciałabym coś zdziałać. Obecnie musze przerwać studia, nie mam pieniędzy, pracuję i muszę spłacać długi swojej mamy i wysłuchiwać jej ciągłych wahań nastrojow. Nie jestem w stanie nad tym zapanować. Co zrobić? Bardzo proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mama bardziej kocha starszą siostrę, a mnie nie widzi. Co mam zrobić?

Cześć. Mam 16 lat i bardzo często nasuwają mi się myśli samobójcze. Są spowodowane chyba tym, że czuję się niepotrzebna w domu. Coraz częściej zastanawiam się po co w ogóle żyję, czuję się niekochana przez mamę. Bardzo często płaczę...

Cześć. Mam 16 lat i bardzo często nasuwają mi się myśli samobójcze. Są spowodowane chyba tym, że czuję się niepotrzebna w domu.

Coraz częściej zastanawiam się po co w ogóle żyję, czuję się niekochana przez mamę. Bardzo często płaczę z powodu tego, że mama bardziej kocha starszą siostrę, ponieważ jej na wszystko pozwala i chodzi z nią gdy chce gdzieś iść, a mnie zawsze każe iść do taty żeby ze mną szedł. Nieraz próbowałam sobie zrobić pętlę i się powiesić, ale tego nie umiałam zrobić.

Zastanawiam się czy nie iść gdzieś do psychologa z moim problemem, ale nie wiem czy mogę iść sama, a nie chcę iść z nikim. Jakby co muszę mieć jakieś skierowanie? Czy wizyta będzie anonimowa?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam 18 lat i nic mi nie wolno. Co robić?

Witam Chcę opisać swój problem mam 18 lat. Z dziewczyną jestem od 3 lat. Ostatniego czasu, kiedy mojej mamie przestało odpowiadać towarzystwo moje dziewczyny, zaczęła się stawiać - wtedy ja też. I tak zaczęły się kłótnie. Najbardziej boli mnie to,...

Witam Chcę opisać swój problem mam 18 lat. Z dziewczyną jestem od 3 lat. Ostatniego czasu, kiedy mojej mamie przestało odpowiadać towarzystwo moje dziewczyny, zaczęła się stawiać - wtedy ja też. I tak zaczęły się kłótnie.

Najbardziej boli mnie to, że moja matka chce mnie zabrać na wakacje kiedy brat dziewczyny ma wesele i jestem wręcz tam honorowym gościem! Cała jej rodzina mówi "jak to fajnie razem będziemy się bawić". Co ja mam zrobić nie chcę jechać na te wakacje! Mam ciągłe awantury i podjeżenia nawet jak się z nią nie spotykam! Matka zabrania mi iść na wesele i z nią się spotykać. Na dodatek mam wracać do domu o 10. lub 10.30 - tak zawsze było! :( Mam dość! Co zrobić !? Były wyprowadzki, przepychanki - nic nie pomaga -  spokojna rozmowa też :(! Musi być po jej myśli!

Twierdzi że jestem na jej utrzymaniu i będę robił co ona mi każe. Potrafi przez godzinę, nawet dwie wyzwać mnie i moją dziewczynę.  Pod jej nieobecność ona nie przychodzi do mnie już od pół roku ale spotykamy się nadal:) I bardzo się kochamy:)

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Moja siostra zachowuje się podle. Jak mam sobie z tym poradzić?

Mój problem polega na tym, że już dłużej nie mogę tak żyć. Otóż rok temu pojechałam do mojej siostry do Holandii zostawiając mojego narzeczonego. Chciałam bardzo zamieszkać tam, choć moja siostra na początku mi odradzała gdyż mówiła, że sobie nie...

Mój problem polega na tym, że już dłużej nie mogę tak żyć. Otóż rok temu pojechałam do mojej siostry do Holandii zostawiając mojego narzeczonego. Chciałam bardzo zamieszkać tam, choć moja siostra na początku mi odradzała gdyż mówiła, że sobie nie poradzę. Miałam pracę, ale nie byłam szczęśliwa - często się z siostrą kłóciłam, bo wszystko jej przeszkadzało, nawet to, że jak byłam chora to chciałam poleżeć w łóżku gdyż męczyła mnie gorączka i nie miałam siły na nic.

Poznałam pewnego chłopaka. Razem pracowaliśmy i wydawał mi się fajny. Za namową mojej siostry umówiłam się z nim, spędziliśmy miły wieczór i tak zaczęliśmy ze sobą być. Moja siostra często mówiła, że jest fajny, przystojny i w ogóle szałowy. Często nocowałam u niego, bo z siostrą dogadać się nie mogłam. Nadeszły święta Bożego Narodzenia, nasi rodzice do nas przyjechali. Wcześniej, kilka dni przed tym, powiedziała mi, że on do mnie nie pasuje, moim rodzicom też się nie spodobał, ale nie patrzyłam na to, aż w końcu, podczas kolacji zaczęliśmy robić sobie zdjęcia, mój chłopak też tam był. Podczas robienia zdjęcia moja siostra usiadła mu na kolana, a ja stałam obok jak wryta. Wszyscy to widzieli i nikt nie zareagował - tylko mnie to ruszyło. Jej mąż też nic nie powiedział. W końcu zawołałam go do kuchni i zaczęłam z nim rozmawiać. Tym bardziej mi się to nie podobało, gdyż ja nigdy nie siadałam mojemu szwagrowi na kolanach ani go nie całowałam na dzień dobry lub do widzenia. Zaczęło mnie to denerwować.

Po świętach wróciłam do pracy, on też, ale po kilku dniach go zwolnili. Moja siostra zaczęła wydzwaniać do mamy i mówić jaki on jest zły i niedobry - zaczęłam kłócić się z mama. Po miesiącu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. On niby się cieszył, ale zaczął się dziwnie zachowywać - zaczął sprawdzać mi torebki, pytać, czy to na pewno jego dziecko, nie miał czasu dla mnie, wychodził na imprezy z kolegami i w ogóle robił co chciał. Nie wytrzymałam tego jak zaczął mnie oskarżać o zdradę - jak mogłabym go zdradzać jak ja nigdzie z domu nie wychodziłam? Zawsze tylko byłam z nim albo w pracy. W końcu postanowiłam, że dłużej tego nie wytrzymam - powiedziałam mu, że to koniec. Po zakończeniu tego burzliwego związku zaczął do mnie wydzwaniać oskarżając mnie ze puszczam się z innymi, a ja nikogo nie miałam, z nikim się nie spotykałam. W końcu pewnego dnia, podczas zakupów z moja siostra spotkałyśmy jego mamę - moja siostra powiedziała jej, że nie jesteśmy razem i że on nie daje mi spokoju. Jego mama na niego wpłynęła, bo dał mi spokój, ale po kilku miesiącach dowiedziałam się, że on ma kontakt z moją siostrą telefoniczny - cały czas do niej wydzwaniał i pytał o mnie, a moja siostra mówiła mu o każdym moim kroku. Zdenerwowałam się bardzo i powiedziałam mojej siostrze, by tego nie robiła więcej, ale w odpowiedzi dostałam to, że on jest ojcem, że jest to dobry chłopak, nic złego mi nie zrobił i że to ja go zostawiłam. Zgłupiałam. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć – postanowiłam, że wrócę do Polski na początku sierpnia.

Po urlopie, w maju, moja siostra zapytała mnie jakie mam plany - odpowiedziałam jej, że chciałabym urodzić dziecko w Polsce i tam zostać, a tymczasem popracować do końca lipca by odłożyć pieniądze i pospłacać moje długi. Nie pasowało jej to i powiedziała, że jej mąż ma mnie już dość. Wynegocjowałam, że zostanę tam do końca czerwca i na początku lipca wrócę do Polski. Zgodziła się. Po 2 dniach mnie wymeldowała, a ja wtedy poszłam do mojego szefa i przedstawiłam mu moją sytuację – powiedziałam, że mogę zostać tylko do końca czerwca. Szef przyjął to jakoś, chociaż nie był zbytnio zadowolony. Po kilku dniach dolatam telefon od mamy, która zarzucała mi, że postąpiłam niesłusznie zwalniając się z pracy i że jak ją pytałam czy mogę wrócić do domu w sierpniu to myślała, że przyjadę tylko na wakacje i wrócę z powrotem. Przysięgam na wszytko, że jak pytałam w maju mamę czy mogę wrócić to wytłumaczyłam jej, że wracam na zawsze, a nie jadę na wakacje. Wiedziałam, że to sprawka mojej siostry, gdyż bardzo chciała bym rodziła tam, w Holandii, bo ona by była przy porodzie.

Po kilkunastu rozmowach z moja siostrą wyszło tak, że to był mój błąd - sama przyznałam się do błędu chociaż w duchu wiedziałam, że nic złego nie zrobiłam, ale tak było bezpieczniej dla mnie - cóż mogłam zrobić skoro mama mnie nie chciała? Poszłam do szefa prosić o szanse zostania, ale niestety mój szef nie pozwolił mi zostać. Byłam załamana, bez niczego. Podczas kolejnego badania u położnej moja siostra powiedziała o mojej sytuacji, a ta skierowała mnie do biura gdzie pomagają osobom w takich sytuacjach jak ja. Poszłyśmy na spotkanie. Kobieta, która prowadziła moją sprawę wydawała się miła, dopóki nie zaczęła mnie wypytywać o ojca dziecka – powiedziałam, że nie chcę od niego żadnych pieniędzy ani żadnej pomocy. Zapytała dlaczego, ale gdy odpowiedziałam po polsku mojej siostrze dlaczego, moja siostra nie przetłumaczyła tego. Powód był taki, że gdy na początku jeszcze byliśmy razem z moim eks, mój eks kupił mebelki dla dziecka, a po kilku dniach zaczął wypominać mi, że wydał bardzo dużo pieniędzy na to dziecko. Po rozstaniu postanowiłam, że nigdy nie pozwolę na jakikolwiek kontakt mojego dziecka z nim. Otrzymałam zasiłek w połowie lipca. Były to niewielkie pieniądze, ale zawsze coś.

Postanowiłam pojechać do Polski na urodziny mojego taty, miałam wrócić po 2 tygodniach. Po moim wyjeździe moja siostra zadzwoniła do mamy i powiedziała jej, że ona nie chce mnie widzieć już więcej w Holandii i nawet mam nie przyjeżdżać po swoje rzeczy, a zostało tam wszystko: moje dokumenty, sprzęt, mebelki dla dziecka,ciuchy moje i dziecka, pierścionek zaręczynowy od mojego chłopaka, którego zostawiłam w Polsce i złoty kolczyk do pępka od mojego taty. Byłam zła, że tak ze mną postąpiła. Wiedziała, że mam długi i że nie mogę zostać w Polce, wielokrotnie jej to mówiłam. Mówiłam, że nie jestem tam szczęśliwa - nie kłamałam, nie byłam. Czasami bałam się nawet mojej siostry widząc jak postępuje ze swoimi dziećmi, jak latają po ścianach i jak wyzywa je od rożnych.

Dzisiaj dostałam od niej smsa, że przyszedł do mnie list od komornika. Zapytałam co to za list. Napisała mi 2 wiadomości, oto 1 z nich: „Witam. Dzwoniłam przed chwilą do mamy, aby ci przekazała, że przyszedł do Ciebie list od komornika, ale niestety mama już nie będzie przekazywać ci informacji ode mnie, ponieważ jesteś wielce oburzona, że ja otworzyłam list i że niby my cię obgadujemy. Nie wiedziałam, że tak to pojmujesz, przekazywanie informacji nazywasz obgadywaniem. W takim razie twoją przychodzącą korespondencję będę wyrzucała do kosza na śmieci. Jeśli ty się nie odzywasz do mnie, nie potrafisz napisać i podziękować chociażby za wysłane ci rzeczy to świadczy tylko o braku kultury z Twojej strony. Mam nadzieję, że będziesz kiedyś szczęśliwa. Pozdrawiam.” Zawsze uczono mnie, że cudzej korespondencji bez wiedzy adresata się nie otwiera, dlatego jak mama powiedziała mi o tym liście to się zdenerwowałam, a rzeczy o których mowa - musiałam prosić ją, żeby mi je wysłała, a poza tym to nie wszystko do mnie dotarło. W odpowiedzi na tą wiadomość napisałam: „Od jakiego komornika, za co? Podziękować ci? Za co? Za to, że mnie wyrzuciłaś na zbity pysk i nawet nie powiedziałaś mi, że nie mam przyjeżdżać po swoje rzeczy, tylko mamie to powiedziałaś? I wiesz co, teraz to ci podziękuje, ale za nasranie mi w papiery” . Wiem, że nieładnie napisałam, ale ja już po prostu nie mam siły.

Nie wiem za co mnie tak nienawidzi - płaciłam jej za mieszkanie u niej, robiłam co mogłam, by nie była zła, a ja nawet nie miałam być prawa zmęczona po 8-godzinnej pracy, nawet leków mi nie kupiła gdy byłam chora gdyż powiedziała, że przeziębienie to nie choroba. Jak nie chciałam jechać z nią na zakupy - obrażała się na mnie, pilnowałam jej dzieci pod jej nieobecność, a w zamian co dostałam? Wiadomość, gdzie miedzy innymi napisała, że mam się od niej odpierdo*ić i zapomnieć, że mam siostrę, bo ona dla mnie nią nie jest. Proszę, powiedzcie mi co ja zrobiłam złego? Jakie błędy popełniłam? Czym ją tak uraziłam? Po takich wiadomościach odechciewa się żyć... Jestem w 8. miesiącu ciąży. Będę miała córeczkę. Wstyd mi, że będzie miała taką mamę jak ja… Bardzo ją kocham, ale czuję się nikim. Mama mi nie chce wierzyć w to, co powiem na temat mojej siostry. Jak przedstawię jej sytuację całą to nie wierzy mi, a sama mieszkała u niej 2 lata i nocami, po kryjomu, wydzwaniała do taty, że ma dość i dłużej już z nią nie wytrzyma. Doradźcie mi, co robić? Ja już nie mam siły ani żadnej motywacji do dalszego życia.  

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Straciłam przyjaciół i sens życia. Co robić?

Jestem 26-letnia kobietą, która nie jest w związku, tylko od ponad roku jest, a raczej była w głębokiej wieź emocjonalnej z parą gejowską, pokochałam ich nad życie, cale moje życie kręci się wokół nich, wszystko co robię to...

Jestem 26-letnia kobietą, która nie jest w związku, tylko od ponad roku jest, a raczej była w głębokiej wieź emocjonalnej z parą gejowską, pokochałam ich nad życie, cale moje życie kręci się wokół nich, wszystko co robię to dla nich, nic dla siebie.

Od dwóch tygodni nasz kontakt uległ znacznemu osłabieniu i nie umiem sobie z tym poradzić, nie potrafię sobie wypełnić tej pustki po nich. Wszystkie swoje znajomości zerwałam dla nich, nie mam gdzie wyjść, nie mam z kim porozmawiać, bo zawsze byli oni - teraz gdy ich nie ma nie potrafię funkcjonować, czuję się od nich uzależniona i chcę to zmienić, chcę zacząć żyć na nowo tylko wiem, że bez nich nie potrafię, są dla nie wszystkim co miałam.

Nie wiem co robić, czuję, że życie ucieka mi między palcami, a ja nic z tym nie robię, nie mam sil już walczyć sama ze sobą, ze swoimi emocjami. Pomocy, co mam robić?

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Co zrobić, żeby w nowej szkole wszystko ułożyło się dobrze?

Witam, mam 17 lat i jestem kobietą. Rok temu poszłam do liceum, gdyż było ono opatrzone opinią prestiżowego. Jednak okazało się inaczej, rządziła w nim niesprawiedliwość (szczególnie w ocenianiu), większość nauczycieli nie przejmowało się zbytnio naszą edukacją, przygotowaniem do matury.... Witam, mam 17 lat i jestem kobietą. Rok temu poszłam do liceum, gdyż było ono opatrzone opinią prestiżowego. Jednak okazało się inaczej, rządziła w nim niesprawiedliwość (szczególnie w ocenianiu), większość nauczycieli nie przejmowało się zbytnio naszą edukacją, przygotowaniem do matury. Ale problem był jeszcze jeden - ludzie z mojej klasy. Większość z nich była totalnie zarozumiała, patrzyła na innych z pogardą i wyższością. Do tej szkoły poszła również dziewczyna z mojej byłej klasy z gimnazjum. Na początku świetnie się dogadywałyśmy, ale z bliższym poznaniem ona zaczęła mną manipulować, perfidnie obniżać moje poczucie własnej wartości słowami typu "z tym sobie na pewno nie poradzisz", "nawet nie marz o takich studiach, gdyż się nie dostaniesz". Najgorsze było to że ja nie potrafiłam w żaden sposób uwolnić się z jej "sideł". Udawałam, że wszystko jest w porządku, a potem przychodziłam do domu i płakałam. Raz nawet próbowałam odizolować się od niej, ale wtedy zauważyłam, że cała klasa zaczęła się ode mnie odwracać. Właśnie wtedy postanowiłam zmienić szkołę. W nowej klasie nikt mnie nie będzie znał, mogę zacząć wszystko od nowa. I przeniosłam się po ukończeniu I klasy liceum. O naukę się nie obawiam, gdyż ukończyłam I liceum ze średnią 5.0, ale mam 2 problemy: po I - jak mam się zachowywać, aby sytuacja się nie powtórzyła i nowa klasa mnie zaakceptowała? Po II - jak mam powiedzieć dawnym znajomym, że zmieniłam szkołę. Jesteśmy trochę na siebie skazani, gdyż dojeżdżamy do szkoły tym samym busem.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Czy dobrze zrobiłam postępując tak samo jak ona?

Witam:) Po raz kolejny zmuszona jestem desperacko prosić o radę, cieszę się, że tutaj mam taką możliwość. Otóż pisałam tu kiedyś o mojej przyjaciółce, a dokładniej o jej depresji i co robić w tym kierunku. Państwo poradzili mi abym powiedziała... Witam:) Po raz kolejny zmuszona jestem desperacko prosić o radę, cieszę się, że tutaj mam taką możliwość. Otóż pisałam tu kiedyś o mojej przyjaciółce, a dokładniej o jej depresji i co robić w tym kierunku. Państwo poradzili mi abym powiedziała to jej rodzicom gdyż sprawa jest poważna, a następnie by poszli oni do psychologa. Szczerze mówiąc bałam się tak postąpić, ponieważ obawiałam się znienawidzenia przez przyjaciółkę, tak więc postanowiłam, że odczekam, porozmawiam z nią i powspieram. Wszystko wydawało się wracać do normy, ona chodziła wesoła, zupełnie taka jak była kiedyś, aż mi się polepszył nastrój, a tu nagle BUM! Jestem dzisiaj na Gdu Gadu i ona nagle mi pisze, że się pocięła, ja jej odpisałam "to w takim razie ja też idę, zaraz wracam" i faktycznie to zrobiłam. Ona się na mnie zdenerwowała i spytała dlaczego bez powodu a ja głupia "jak to bez powodu?! Ty byłaś moim powodem! Już Ci kiedyś pisałam, że jeżeli Ty to zrobisz to ja też... dotrzymałam słowa." Rzeczywiście pisałam jej tak kiedyś, bo myślałam, że jeżeli jej to powiem to ona przestanie tak robić, ale nie wiem czy zapomniała czy ma mnie gdzieś... w każdym bądź razie ludzie na necie mówili, że to działa. Jutro, a w zasadzie dzisiaj mam się z nią spotkać, chcę z nią o tym porozmawiać, ale się boję. Nie wiem co mam jej powiedzieć, nie wiem co mam robić - chyba popełniłam poważne błędy, prawda? Ale ja zwyczajnie nie wiem co ja mam powiedzieć jej rodzicom, czy zrobić to za jej wiedzą, w jej obecności i czy w ogóle to zrobić?! Wolałabym inne rozwiązanie… PS. Mamy po 14 lat.
odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Rodzice traktują mnie jak powietrze. Jak zwrócić na siebie ich uwagę?

Piszę na tej stronie kolejny raz. Napisałam list do rodziców o tym, że muszę iść do psychiatry, ale oni zwyczajnie mnie olali. Mam młodszą siostrę, ma 8 lat i rodzice interesują się tylko nią, a ja jestem dla nich tylko...

Piszę na tej stronie kolejny raz. Napisałam list do rodziców o tym, że muszę iść do psychiatry, ale oni zwyczajnie mnie olali. Mam młodszą siostrę, ma 8 lat i rodzice interesują się tylko nią, a ja jestem dla nich tylko powietrzem. Codziennie od rana do wieczora interesują się siostrą, a mnie traktują jakby mnie nie było.

Jedyne słowa, które do mnie mówią to chodź na śniadanie, obiad, kolację. Ja przez nich codziennie płaczę, w szkole się ze mnie śmieją, a ja zawsze płaczę - nie mam apetytu, gwałtownie schudłam z 48 kg na 39 kg. Czy to normalne, że codziennie jestem smutna? Nikt mnie nie rozumie. Pomocy!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy molestowanie psychiczne jest karalne?

Chodzi o to, że na imprezie wczoraj podeszła do mnie przyjaciółka mojej znajomej i zaczęła na mnie krzyczeć, że będę miala źle w nowej szkole, żebym lepiej tam nie przechodziła i żebym nie mówiła nic o tej znajomej złego....

Chodzi o to, że na imprezie wczoraj podeszła do mnie przyjaciółka mojej znajomej i zaczęła na mnie krzyczeć, że będę miala źle w nowej szkole, żebym lepiej tam nie przechodziła i żebym nie mówiła nic o tej znajomej złego.

Ja nic o niej złego nie mówię, zostałam wyzwana. Dodała też, że mogę ją podać do sądu, ale ona ma niby jakieś dowody. Nie wiem sama, czy to chodzi o to, żebym ja się bała i żebym nie dawała tego na policję i dlatego ona tak mówi? Sama nie wiem. Boję się, że będę miała źle w szkole, a zależy mi na dobrej opinii.

Chłopak mój był ze mną jak ona na mnie krzyczała i groziła, ale on nic nie zrobił. Potem był zdenerwowany i jak mówiłam, że chcę się przenieść, to on powiedział, że mam rację, ale bez niego. Nie wiem, jak mam to rozumieć, że on nie chce ze mną się nigdzie przenosić? Mówił, że chce dla mnie jak najlepiej. Jakoś jego słowa mnie nie pocieszają. Gadałam z przyjaciółką i od razu mi było lepiej.

Pragnę dodać, że wcześniej była taka sytuacja, że ta znajoma, co niby na nią złe słowa mówiłam, to ona dogryzała mi w szkole i też groziła i była policja i była sprawa z nią i ja ją wygrałam, bo byłam poszkodowaną. Na tej sprawie mi się pytał sędzia, czy chce, żeby byly one ukarane kuratorem, a ja powiedziałam, że nie, bo mnie prosiły, a teraz żałuję.

Nie wiem kompletnie co zrobić. Jak podam to na policję, to one będą miały z miejsca kuratora, ale nie wiem też czy to prawda z tamtymi dowodami. Nie chcę mieć złej reputacji w szkole. Pomocy :( Co mam zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak naprawić relacje z siostrą?

Dzień dobry. Mam problem, którym chciałabym się podzielić. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że moja siostra się ode mnie oddala. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, ponieważ chciałabym utrzymywać z nia jak najlepsze stosunki, które kiedyś były bardzo dobre. Wszystko...

Dzień dobry. Mam problem, którym chciałabym się podzielić. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że moja siostra się ode mnie oddala. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, ponieważ chciałabym utrzymywać z nia jak najlepsze stosunki, które kiedyś były bardzo dobre.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu - przed jej ślubem. Ja miałam być jej świadkiem, chciałam pomóc w przygotowaniach. Ona prosiła innych - mnie nie, przykro mi się zrobiło, bo jako świadkowa naprawdę chciałam jej pomóc. Zaczęła być dla mnie niemiła, denerwuje się i podnosi głos jak mi coś tłumaczy, mówi przykre rzeczy itp. Ja czuję teraz do niej dystans i nie mam ochoty z nia w ogóle rozmawiać i się widywać, ale z drugiej - serce mi krwawi.

Raz na jakiś czas, jak jest dla mnie bardzo niemiła zwracam jej uwagę. Odnosi to skutek na jakiś czas, a potem wszystko wraca... Jest jeszcze mój szwagier - wydaje mi się, że ma coś do mojego chłopaka no i chyba do mnie. Jego cechą charakterystyczną jest to, że mówi dokładnie to, co mu ślina na język przyniesie nie myśląc w ogóle, że to może kogoś urazić, a moja siostra nie zwraca mu na to uwagi, a on czasami wręcz jest chamski. On twierdzi, że to dobra cecha - jest poprostu szczery.

Kilka razy ja i mój chłopak wdaliśmy się z nim w polemikę, ale to nie ma sensu, bo my wychodzimy na sztywniaków, którzy "nie znają sie na żartach". Poza tym od rodziny wiem, ze on źle mowi o moim chłopaku. Mam żal do mojej siostry, że nic nie mówi, jak on gada przykre rzeczy, nawet obraźliwe, a czasem nawet się z nim zgadza. Nic mojemu chłopakowi nie mówilam o wszystkich antagonizmach ze strony mojego szwagra, a to sprawia, ze sama się z tym męczę i czuję coraz większą antypatię do mojej siostry i jej męża, a cała sprawa zaczyna zakłócać mi moje życie.

Jak powinnam postępować, by moje relacje były OK? Jak powinnam postepować z siostrą, a jak rozmawiać ze szwagrem? Nie chcę pozwalać mu na obrażanie mnie i innych w moim towarzystwie… Ja staram sie wyciagać rękę, ale on zachowuje się jakby nas nie szanował. Z góry dziekuje za odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Moja mama mnie nie docenia

Moja mama mnie nie docenia. Zawsze twierdzi, że nic w domu nie robię, a robię – zmywam, piorę, odkurzam, sprzątam w łazience, czasem nawet chcę zrobić obiad. Mam młodszego brata, którego mama bardzo faworyzuje. Siedzi on ciągle na komputerze i...

Moja mama mnie nie docenia. Zawsze twierdzi, że nic w domu nie robię, a robię – zmywam, piorę, odkurzam, sprzątam w łazience, czasem nawet chcę zrobić obiad.

Mam młodszego brata, którego mama bardzo faworyzuje. Siedzi on ciągle na komputerze i nic nie robi. Pamiętam, że ostatnio odkurzał jakiś rok temu, ale naprawdę nie robi nic. Do lekcji rodzice muszą go zmuszać, w domu nic nie pomaga, nawet do sklepu nie chce iść, więc ja chodzę. Kiedy nie chcę czegoś robić i próbuję postawić na swoim to obrywam od mamy, ale nigdy przy tacie. Gdy mu to mówię to on zwróci jej uwagę, a mama mówi ze zasłużyłam, ciągle mówi, że kłamię, a to nie jest prawda.

Dobrze się uczę i tata wykupuje mi dodatkowe lekcje z czego mama nie jest zadowolona. Uważna, że chcę tylko "wyłudzić pieniądze". Miałam krzywe zęby, wiec tata zaprowadził mnie do ortodonty - z tego mama też nie jest zadowolona i uważa, że to jest niepotrzebne, bo wymaga płacenia. Nigdy nie pochwaliła mnie za oceny, ani za to, że coś zrobiłam, a jak prowokuję i pytam, czy to dobrze lub czy jest ze mnie dumna mówi, żebym się odczepiła. Nigdy nie usłyszałam od niej, że mnie kocha, nawet kiedy ja jej to mówiłam. Nigdy nie przeklęłam przy mamie. Kiedy mówię, że czegoś nie zrobię i niech brat idzie, bo odrabiam lekcje np. to mama krzyczy i mówi: „nie pyskuj”.

Bardzo długo to już trwa i jestem już u kresu sil tak naprawdę. Myślę, że mam już lekki problem z psychiką, bo boję się jej kiedy podnosi głos i ogólnie się jej boję. Nie mam się do kogo zwrócić, naprawdę, więc proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mama pije i strasznie się kłócimy. Co robić?

Mam problem z nerwami. Nie potrafię opanować złych emocji. Jestem bardzo nerwową osobą. Głównie chodzi mi o relacje z mamą - nie potrafimy się dogadać, krzyczymy na siebie, mam wrażenie, że jest między nami nienawiść. Nie mówię, że...

Mam problem z nerwami. Nie potrafię opanować złych emocji. Jestem bardzo nerwową osobą. Głównie chodzi mi o relacje z mamą - nie potrafimy się dogadać, krzyczymy na siebie, mam wrażenie, że jest między nami nienawiść.

Nie mówię, że zawsze tak jest, ale co jakiś czas zdarza nam się ostro pokłócić. Szczególnie kłócimy się kiedy moja mama wypije. Nienawidzę tego... Od razu jak zauważę, że jest po piwie to mnie krew zalewa. Jestem wtedy bardzo zła na nią, bo mnie po prostu denerwuje jej zachowanie po piwie. Widać to na pierwszy rzut oka kiedy wypiła - głupio mówi, wspomina o zdradzie mojego taty, jest nieznośna, ciągle ma jakieś „ale” do mnie i mojego chłopaka (że nie przychodzi do mnie, że jestem nerwowa, bo pewnie mi się nie układa). Tylko, że to co ona mówi to nie prawda (mam wrażenie, że chce mi coś wkręcić, albo robi mi na złość). Denerwuję się tylko dlatego, ze wypiła i głupio gada. Krzyczymy na siebie, raz nawet doszło do szarpaniny... Relacje są okropnie złe. Nie wiem ile tu moje winy a ile mamy... Mama mówi, że jestem potworem. Powiedziała, że zachowuję się tak nerwowo, bo nie chodzę do kościoła i wstąpił we mnie szatan.

Chciałabym się trochę uspokoić, trzymać nerwy na wodzy, ale w takich sytuacjach nie potrafię. Co mam zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Toksyczni teściowie rujnują nam życie. Jak pomóc mężowi?

Witam. Mój mąż pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym (pije teść, jest przy tym bardzo wulgarny). Sprawa zaczęła się prawie 3 lata temu, po naszym ślubie. Moi teściowie od początku mnie nie akceptowali, jednak przez pierwszy rok było względnie spokojnie....

Witam. Mój mąż pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym (pije teść, jest przy tym bardzo wulgarny). Sprawa zaczęła się prawie 3 lata temu, po naszym ślubie. Moi teściowie od początku mnie nie akceptowali, jednak przez pierwszy rok było względnie spokojnie. Po roku, gdy dowiedzieli się, że jestem w ciąży zaczęli robić mi awantury o to, że w ogóle śmiałam zajść w ciążę.

Mieszkamy od nich ok. 500 km i cały czas jesteśmy całkowicie niezależni finansowo. Mąż właściwie od początku był po mojej stronie - najpierw dość nieśmiało, jednak - gdy awantury się nasilały - wszedł z nimi w otwarty konflikt. Argumenty teściów były i do tej pory są absurdalne: nie podoba im się to, że słucham, co się do mnie mówi, a teściowa nie rozumie, dlaczego nie pozwalam na to, żeby teść mógł do mnie krzyczeć bez powodu (tłumaczenie - "bo on tak ma") itp. Roją też coś o jakiś bliżej nieokreślonych pieniądzach i obydwoje z mężem nie mamy pojęcia, o co im chodzi. Rozmowy trawały rok i nie przynosiły rezultatu. Czasami wydawało mi się, że mówienie do nich kompletnie mija się z celem, bo i tak potem wszystko przekręcili.

Po urodzeniu dziecka było jeszcze gorzej, więc zerwałam z nimi kontakt. Razem z mężem ustaliliśmy, że dopóki sprawa się nie uspokoi, będą mieć ograniczony kontakt z dzieckiem, bo przede wszystkim noworodek potrzebuje spokoju. Mąż nadal się z nimi kontaktował z nadzieją, że może przynajmniej się dowie, o co tak naprawdę im chodzi. Sprawa się tylko pogarszała, bo zaczęły się wyzwiska pod adresem mnie i mojej rodziny (której właściwie nie znają). Mąż zareagował w końcu bardzo stanowczo, więc zaczęli obrażać także jego. W ich ocenie odciągam go od rodziny, bo nie odwiedza ich tak często, jakby tego chcieli, a to, że mieszkamy daleko nie ma znaczenia. Jest też zmanipulowany, bo ich nie finansuje (obydwoje pracują) i uważają, że nie jest w stanie sam podjąć jakielkolwiek decyzji. W czasie którejś z kolejnych awantur teściowa wyrzuciła męża z domu. Było to miesiąc temu. Od tamtej pory nie ma z nimi w ogóle kontaktu.

Moje pytanie brzmi: jak mogę pomóc mężowi? On nadal jest wściekły i nie chce słyszeć o kontakcie ze swoimi rodzicami, ale widzę, że czasami jest mu ciężko. Boję się, że ta sprawa odbije się na jego zdrowiu. Jakie zachowanie męża powinno wzbudzić mój niepokój? Dodam, że przez całe nasze małżeństwo teściowa skutecznie zepsuła mi opinię w prawie całej swojej rodzinie (wiem to napewno, bo jedna z kuzynek opowiedziała nam, jakie brednie teściowa o mnie mówiła za plecami) i teraz mąż nie ma właściwie z nikim z krewnych kontaktu. Myślę, że decyzje, które podjęliśmy obydwoje z mężem o zerwaniu kontaktu z teściami były słuszne, bo nie wyobrażam sobie takiego traktowania. Oni nie wykazali inicjatywy w niczym - uważają, że wszystko im się należy, bo są starsi...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Pomoc z Ośrodka Pomocy Społecznej

Witam, Pisałam jakis czas temu do Pani o mojej sytuacji z toksycznymi teściami, a co za tym idzie z "rozwalonym emocjonalnie" mężem. Wg Pani zaleceń udałam się do Ośrodka Pomocy Społecznej w mojej dzielnicy i spotkałam się tam z...

Witam, Pisałam jakis czas temu do Pani o mojej sytuacji z toksycznymi teściami, a co za tym idzie z "rozwalonym emocjonalnie" mężem. Wg Pani zaleceń udałam się do Ośrodka Pomocy Społecznej w mojej dzielnicy i spotkałam się tam z panią konsultantką od przemocy w rodzinie.

Pani w rozmowie ze mną powiedziała, że to co robią teściowie i to co robi mój mąż to męczenie mnie psychiczne. Jeżeli chcę walczyć o męża to muszę być twarda i jasno stawiać swoje zasady, które są zdrowe. Jeśli się do nich z czasem przyzwyczai jest szansa, że zacznie porzucać swoje chore i wynaturzone zasady, jakie wyniósł z domu i wejdzie w mój zdrowy świat, ale to tylko szansa... Dam mu ją, bo go kocham, może się "ogarnie". Żeby było mi łatwiej stać się zasadniczą, konsekwentną i zdecydowaną kobietą pani konsultantka od przemocy zapisała mnie na zajęcia do grupy wsparcia dla osób współużależnionych. Tam nauczę się jak żyć z osobą uzależnioną od czegoś, czyli z moim mężem, który jest użależniony od swoich rodziców i przedmiotów. Tam nauczą mnie bycia konsekwentną i twardą.

Bardzo pani dziękuję za skierowanie mnie do Ośrodka Pomocy Społecznej. Trafiłam na bardzo mądrą panią psycholog. Chętnie będę korzystała z rozmów z nią. Napewno się odezwę i poinformuję Panią jak im idzie. Dziękuję jeszcze raz.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Jak przekonać nadopiekuńczych rodziców do tego, że mam prawo czasem wyjść sama z domu?

Witam! Mam 17 lat i mam problem z rodzicami. Nigdzie nie wolno mi chodzić, ani na dyskoteki ani do koleżanek - czuję się czasami w domu jak w więzieniu. Ostatnio chciałam iść do koleżanki pod namiot i oczwiście też mi...

Witam! Mam 17 lat i mam problem z rodzicami. Nigdzie nie wolno mi chodzić, ani na dyskoteki ani do koleżanek - czuję się czasami w domu jak w więzieniu.

Ostatnio chciałam iść do koleżanki pod namiot i oczwiście też mi nie pozwolili ;/. Jeśli uda mi się już gdzieś wyjść to moja mama dzwoni do mnie co 20 min i pyta się kiedy wrocę do domu:(, a mój tata potrafi czasami jeździć po moich koleżankach i wypytywać się gdzie poszłam… Mam dość moich rodziców i czasami mam ochotę uciec z domu ;(. Moje koleżanki ciągle się spotykają, nocują u siebie, chodzą na dyskoteki, a ja zawsze nie.

Moja mama jest szczęśliwa jak ciągle siedzę w domu, sprzątam i pilnuję młodszego brata. Mam tego dość. Nawet nie mogę w niedzielę iść sama z koleżanką do kościoła, tylko muszę z rodzicami chodzić, a jak proszę, że chcę iść sama to się wydzierają na mnie. Czasami mama mi mówi nawet jak się mam ubierać, a jak mówię, że tak się nie ubiorę to jest już awantura. Jestem załamana

Czy mogę moim rodzicom jakoś wytłumaczyć, że normalna nastolatka czasami gdzieś wychodzi z domu? ;(

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Ja mogłabym pomóc mojemu partnerowi?

Witam. Jestem kobietą, mam 19 lat. Problem, który chciałabym tutaj przedstawić dotyczy mojego chłopaka i nastawienia jego rodziców. Poznaliśmy się przez internet 7 lat temu, przez 5 lat czekaliśmy na spotkanie, co dzień rozmawiając i smsując. Spotkaliśmy się 2 i...

Witam. Jestem kobietą, mam 19 lat. Problem, który chciałabym tutaj przedstawić dotyczy mojego chłopaka i nastawienia jego rodziców. Poznaliśmy się przez internet 7 lat temu, przez 5 lat czekaliśmy na spotkanie, co dzień rozmawiając i smsując. Spotkaliśmy się 2 i pół roku temu, zakochaliśmy się w sobie i od tamtej pory jesteśmy razem, bardzo szczęśliwi.

Przez 2 lata przebywaliśmy w związku na odległość, spotykając się co kilka tygodni, kiedy to tylko było możliwe (on mieszkał w Polsce z rodzicami, ja ze swoimi za granicą). Od 4 miesięcy mieszkamy razem, obydwoje z moimi rodzicami, studiujemy i pracujemy, sami się utrzymujemy i jest nam razem wspaniale, bycie razem było naszym marzeniem. Pomogli nam w tym moi rodzice, mój tata wyszedł z propozycją przeprowadzki mojego chłopaka do nas, zatrudnił go w swojej firmie, więc bez problemu łączy naukę z pracą.

Z początku to ja chciałam się przeprowadzić do miasta, z którego pochodzi mój chłopak, ale po omówieniu przez nas wszystkich za i przeciw, niestety nie było to takie proste - mój chłopak mieszkał w Polsce z mamą (tata mojego chłopaka 3 lata temu wyjechał za granicę do pracy i nadal tam przebywa) i siostrą oraz jej 2 i pół letnim dzieckiem, mieszkanie jego rodziców jest małe, 2-pokojowe, mój chłopak dzielił pokój z 21-letnią siostrą i jej synem, nie było tam miejsca na nikogo więcej, co oznaczało, że moja przeprowadzka równałaby się z wynajęciem pokoju w akademiku, do tego dochodzą opłaty za żywność, transport, materiały, a wiadomo, że prace na pół etatu w Polsce nie są porównywalne z pracami na pół etatu za granicą, o ile w ogóle można takie stanowisko znaleźć, dlatego wszystko musieliby mi opłacać rodzice, na co nie było ich stać. Z tych powodów doszliśmy do wniosku, że musimy to przemyśleć i wtedy mój tata zaproponował przeprowadzkę mojego chłopaka, jako, że tata mógł nam zapewnić pomoc, co też uczynił i obecnie nie mamy żadnych problemów, wszystko układa nam się bardzo dobrze, zarabiamy dobrze co pozwala nam nawet na zbieranie wspólnych oszczędności, do tego się uczymy.

Problemy zaczęły się rok temu, kiedy mój chłopak poinformował rodziców o możliwości jego przeprowadzki - mama mojego chłopaka nawet nie chciała tego słuchać, od razu wpadała w złość, traciła humor i robiła się niemiła, za to tata z początku pochwalał wybór mojego chłopaka, twierdząc, że to będzie dla niego duża szansa. Po jakimś czasie relacje rodziców mojego chłopaka zaczęły się coraz bardziej komplikować - nigdy nie było między nimi dobrze -  ślub wzięli z przymusu po kilku miesiącach znajomości z powodu nieplanowanej ciąży, ich związek nie był dobrze przyjęty przez rodziców taty mojego chłopaka, jego matka (teściowa mamy mojego chłopaka) tuż po ślubie powiedziała "po co ci to dziecko, skoro on i tak cię nie kocha".Tata mojego chłopaka każdy wolny czas spędzał ze swoją mamą, zamiast żoną, która była w ciąży. Mamę zabierał na każde wakacje, żadnych nie spędzał sam na sam z małżonką, zawsze towarzyszyli im jego rodzice, którzy byli na pierwszym miejscu, dopiero na drugim umiejscowił sobie swoją żonę i dzieci (mojego chłopaka i jego siostrę). Poza tym nie pozwalał swojej żonie na kontakty ze swoją mamą, nie pozwalał na znajomości i robił awantury o kolegów czy koleżanki z pracy.

Z tego powodu mama mojego chłopaka cały swój czas i zainteresowanie przelała na swoje dzieci, spędzała z nimi każdą chwilę, nie potrafiła wytrzymać bez nich jednego nawet dnia (kiedy dla przykładu mój chłopak jechał na kolonie w wakacje, przed wyjazdem jego mama płakała, mówiąc, że będzie tęsknić), nie pozwalała mojemu chłopakowi na samodzielność, gdziekolwiek by nie szedł, cokolwiek miał do zrobienia, robiła to z nim i towarzyszyła mu wszędzie (chodziła z nim nawet do lekarza kiedy był chory i zamiast pozwolić mu powiedzieć swoje objawy, robiła to za niego). Obrażała się, kiedy sam chciał coś załatwić, więc z reguły się jej nie sprzeciwiał, bo nie chciał jej ranić. Z drugiej strony, tata mojego chłopaka był bardzo surową osobą; notorycznie robił awantury całej rodzinie, szczególnie uwziął się na swojej córce (siostrze mojego chłopaka), którą poniżał, wyliniał, bił i kontrolował na każdym kroku - on decydował jakie ubrania może nosić a jakich nie, on decydował z kim może się spotykać, jeśli przyprowadzała do domu chłopaków, zawsze drzwi od pokoju musiały być otwarte, a czas w jakim mogli przebywać razem był kontrolowany przez niego również.

To spowodowało, że zaszła ona w ciążę w wieku 18 lat, o której nikt nie wiedział, ukrywała ciążę w tajemnicy aż do dnia narodzin dziecka, dodatkowo, chłopak który jest ojcem zostawił ją kilka miesięcy przed porodem, ponieważ jak się okazało inna dziewczyna była z nim w tym czasie w ciąży. Dla mojego chłopaka, jego tata był lepszy, nie wyżywał się na nim aż tak jak na córce, ale również wszystko kontrolował, razem ze swoją żoną nie pozwalał nigdzie wychodzić, a jeśli już, to po uprzednim dokładnym wypytaniu i "meldowaniu" się mojego chłopaka co pół godziny.

Wszystko wyglądało w taki właśnie sposób aż do momentu wyjazdu taty mojego chłopaka za granicę do pracy, kiedy nie było go w domu niektóre rzeczy się uspokoiły, ale trwało to do czasu - po narodzinach dziecka siostry mojego chłopaka, paradoksalnie, to ona zaczęła zachowywać się tak jak jej tata, zachowuje się dokładnie tak, jak on zachowywał się w stosunku do niej. Od tamtego momentu zaczęła rządzić całą rodziną - moim chłopakiem i mamą, jeśli ktokolwiek chciał odwiedzić mojego chłopaka, mama mojego chłopaka kazała mu pytać o zdanie swoją siostrę (której raz np nie spodobało się, że ja chciałabym zostać 2 dni dłużej i z jej powodu musiałam wrócić wcześniej, choć były to wakacje i następne spotkanie z moim chłopakiem czekało nas dopiero za 4 miesiące, na święta co było najtrudniejszym okresem).

Siostra mojego chłopaka cały czas wydaje się być zazdrosna o swoją mamę w takim sam sposób jak robił to jej tata - jeśli mama mojego chłopaka ma ochotę się z kimś spotkać, to jej córka robi jej z tego powodu awantury, zaczyna ją wyklinać używając okropnych słów, natomiast jeśli ona chce się spotkać z chłopakiem (których od narodzin dziecka miała już wielu), to nawet o to swoją mamę nie pyta, po prostu mówi, że wychodzi i każe zająć się jej dzieckiem, a jeśli czasem jej mama się spóźni z pracy, albo nie może wziąć wolnego w dany dzień, w który jej córka akurat musi zostawić jej swoje dziecko do opieki, to znowu zaczynają się wyzwiska i kłótnie typu "dlaczego ty ta długo siedzisz w tej pracy" (co również wydaje mi się paradoksalne, zważając na to, że jej córka nie pracuje i wszystkie pieniądze dostaje od swojej mamy).

Od czasu narodzin dziecka, aż do tegorocznych wakacji, mój chłopak co dzień musiał słuchać awantur wszczynanych przez swoją siostrę w kierunku swojej mamy, ponadto kilka dni w tygodniu nie mógł wrócić później ze szkoły (uczył się w liceum ogólnokształcącym), nie mógł spotkać się z nikim, bo jego siostra oczekiwała, że zostanie z jej dzieckiem. Często zdarzało się nawet, że musieliśmy obydwoje zostawać z jej dzieckiem kiedy ja przyjeżdżałam na zaledwie tydzień, nie mogliśmy nigdzie wyjść, bo ona w ostatniej chwili mówiła nam, że nie ma go z im zostawić, a kiedy mój chłopak się sprzeciwiał, wtedy wtrącała się jego mama mówiąc "jesteśmy rodziną, musimy sobie pomagać", lub "twoja siostra ma ciężej, uczy się i ma dziecko, musimy jej obydwoje pomagać". Mój chłopak nie mógł mieć swojego życia, nikt nie pytał go o zdanie, jego mama ciągle powtarzała, że pomimo tego wszystkiego co robi jej córka, ona musi jej pomagać i ustępować, bo w końcu jej córka ma gorzej, urodziła wcześnie dziecko, chłopak ją zostawił, jej tata traktował ją zawsze gorzej niż mojego chłopaka, itp. itd. i z tych powodów, to zawsze mój chłopak musiał ustępować, zawsze musiał się podporządkować, nic nie odzywać.

Po przeprowadzce do mieszkania moich rodziców (co uprzednio wywołało wiele kłótni, wyzwisk i płaczu ze strony mamy mojego chłopaka, i słów typu "i tak wrócisz z płaczem", "jak możesz zostawiać swoją rodzinę, jak możesz szukać sobie nowej rodziny" - ze strony taty, mamy i siostry mojego chłopaka), mój chłopak stał bardziej spokojny (wcześniej ciągle cierpiał na nadciśnienie, co dzień rano bolał go brzuch i głowa, bardzo się stresował). Obecnie widzę, że czuje się lepiej, nie ma już tego typu dolegliwości, nie słucha co dzień kłótni i krzyków, nikt nie każe mu niczego robić, zarabia na siebie i stał się bardzo samodzielny. I naprawdę, wszystko układałoby nam się cudownie, bo bardzo dobrze się razem czujemy, gdyby nie rodzice mojego chłopaka.

Są dni, kiedy rozmawiają z moim chłopakiem na komunikatorze spokojnie, normalnie. Ale zawsze, przynajmniej raz na tydzień mama mojego chłopaka ma nagle gorszy humor, czasem zdarza się to co dzień, i wylewa wszystko na mojego chłopaka. Nagle bez powodu go wyklina, obraża jego i mnie, wcześniej kazała mu nawet wybierać "wybieraj, albo ja albo twoja dziewczyna, jeśli wybierzesz ją, to już nigdy nie będziesz miał matki", w takich chwilach ciągle twierdzi, że ja piorę mojemu chłopakowi mózg. Ostatnio, obydwoje ze swoim mężem podczas rozmowy stwierdzili, że ostatnio oglądali bilety na grudzień, i że mój chłopak powinien już wybrać dokładną datę i kupić bilet - nie zapytali go, czy ma jakieś plany na święta, czy chciałby spędzić je z nimi, po prostu stwierdzili, że już ma kupić bilety bo święta "musi" spędzić z rodziną. Całą moją rodzinę, która mieszka w Polsce mój chłopak widział tylko raz, dwa lata temu, więc pomyśleliśmy, że moglibyśmy najpierw razem pojechać tam na 3 dni, a później resztę świąt spędzić u rodziny mojego chłopaka - niestety, kiedy mama mojego chłopaka to usłyszała, od razu wpadła w histerię, używając zdań typu "twoja rodzina powinna być dla ciebie najważniejsza", "rodzina jest ważniejsza niż dziewczyna", "nawet nie jesteście po ślubie".

Zawsze w takich sytuacjach, kiedy mój chłopak powie coś, co jej się nie spodoba, jego mama dodaje również: "mam nadzieję, że zdążysz na mój pogrzeb", albo "a co jeśli mi się coś stanie, jeśli będę w szpitalu, nawet nie przyjedziesz". Poza tym, obecnie mama mojego chłopaka nie chce, aby przyjeżdżał do nich ze mną, chce żeby był sam i było też tak ostatnim razem, jednak on nie chciał jechać beze mnie, biorąc pod uwagę fakt, że był to koniec wakacji, nasze jedyne wolne, wcześniej cały czas pracowaliśmy, więc po jakimś czasie w jego mamie obudziło się poczucie winy i prosiła, żebyśmy przyjechali razem - czułam się niezręcznie, ale mama mojego chłopaka kiedy się z nią spotkaliśmy zachowywała się, jakby nigdy nic się nie stało, nie wspomniała nic o tym co mówiła, cały czas dziękowała, że przyjechałam, więc myślałam, ze wszystko to mówiła pod wpływem emocji, że to nie jej wina, jedna teraz znowu powtarza się ta sama sytuacja. 

Jak mam na to reagować? Wybaczać każdą obrazę? Później udawać, że nic się nie stało? Czy dać jakoś do zrozumienia, że nie jest mi miło i nie chce udawać? Jak mogłabym pomóc mojemu chłopakowi się z tym uporać? On na co dzień stara się o tym nie myśleć, ale sama przeprowadzka nie była dla niego łatwa, w końcu jest w obcym państwie, mówi w innym języku i jak już wszystko nam się układa i cieszymy się z tych sukcesów, wtedy jego rodzice starają się wywołać w nim poczucie winy. Czy nie jest tak, że każdy z nas na prawo decydować o swojej przyszłości samemu? Nie oczekujemy i nie otrzymujemy żadnej pomocy od rodziców mojego chłopaka, radzimy sobie sami i chcemy też mieć czas dla siebie, chcemy móc decydować co zrobić w święta np., nie chcemy być uwiązani do spotkań z konkretnymi osobami, i nie jest tak, że ja narzuciłam swoje zdanie swojemu chłopakowi, to on ma dość takich sytuacji, kiedy ktoś decyduje za niego, ale nie wiem co mogłabym mu doradzić, żeby uniknąć takich kłótni.

Jak powinien rozmawiać ze swoimi rodzicami, a szczególnie swoją mamą, aby nie było takich ciągłych reakcji i płaczu z jej strony, ale aby zaczęła go traktować jak osobę dorosłą, która może podejmować swoje własne decyzje? Czy nasz związek naprawdę nie jest nic warty, czy nie mamy żadnych swoich "praw", jako, że jesteśmy parą? Osobiście uważam, że nasz związek jest wyjątkowy; czekaliśmy na możliwość bycia ze sobą tak długo, tak bardzo się kochamy, jest nam razem idealnie, a ślub obecnie nie jest nam do niczego potrzebny, poza tym nie byłoby nas na niego stać. Czy nie jest ważniejsza sama świadomość, że jesteśmy razem? Czy nie mamy większych "praw" do przebywania razem, niż jak dla przykładu małżeństwo, które wzięło ślub po kilku miesiącach znajomości tylko z powodu niechcianej ciąży? Dlaczego oni nie potrafią zaakceptować tego, że my naprawdę jesteśmy parą i jak możemy to zmienić? Przepraszam za tak obszerną wypowiedź, ale nie byłam pewna jak to streścić, bo wydaje mi się, że przeszłość ma duży wpływ na obecne reakcje. Z góry dziękuję za pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak pomóc teściowej?

Witam, mam 31 lat, od 5 lat mężatka, mama dwóch synków. Problem dotyczy mojej teściowej. Nie wiem jak jej pomóc. Wszystko zaczęło się kiedy na świat przyszedł nasz pierwszy synek. Teściowa zaczęła ingerować w nasze życie, mówiąc nam co jeść,...

Witam, mam 31 lat, od 5 lat mężatka, mama dwóch synków. Problem dotyczy mojej teściowej. Nie wiem jak jej pomóc. Wszystko zaczęło się kiedy na świat przyszedł nasz pierwszy synek. Teściowa zaczęła ingerować w nasze życie, mówiąc nam co jeść, jakie leki brać, jak wychowywać dziecko. Jest zwolenniczką suplementów diety i wszystkie swoje pieniądze wydaje na te suplementy. Obecnie ma 60 lat, jest po rozwodzie ok. 26 lat. Nie ma mężczyzny. Z zawodu jest kucharką, dietetyczką, na emeryturze. Pomaga wszystkim w koło , zawsze starała się "leczyć" innych nie mając większego czasu dla swoich dzieci - to wiem z relacji męża. Dodatkowo teściowa wymyślała choroby naszemu synkowi. A to że ma niedorozwój szczęki, itp. że nie mówi, itd. dziecko jest zdrowe – fakt, po 2. roku zaczęło mówić pełnymi zdaniami, ale wg logopedów to norma. Dzieci są zdrowe.

Wytrzymałam 2,5 roku aż w końcu powiedziałam jej DOŚĆ. Dosłownie powiedziałam, że nie życzę sobie, aby aż tak ingerowała nam w życie, żeby wymyślała choroby naszemu dziecku, mówiła że jest cofnięte w rozwoju... Miałam podniesiony głos. Na szczęście mam męża za sobą, ale... Od tamtej pory Teściowa dręczy go psychicznie, mówiąc ze chce popełnić samobójstwo, że może nie wrócić z wycieczki zagranicznej, że chciała się rzucić do morza, żeby jej zwłok nie sprowadzał do kraju, itp. Mówi to tylko synowi (mojemu mężowi), a córka jej nie ma pojęcia o tym, o złej kondycji psychicznej matki. Dodatkowo mówi, że nie można nas odwiedzać, bo na samą myśl ma palpitacje serca, że się mnie boi, że mi źle z oczu patrzy, że już przed ślubem niby miałam złe oczy, zły wzrok.

Powiedziała synowi swemu, że była u psychiatry, że dał jej leki, ale że po nich się źle czuła i nie bierze i sama będzie się leczyć - córka o wizycie nie wiedziała. Mój mąż opowiedział wszystko swojej siostrze, na co ona powiedziała, że jakoś wierzyć jej się nie chce, że mama coś takiego mówiła. Wcześniej jeszcze na prośbę męża przeprosiłam teściową za swój ton, mimo że uważam, że nie powinnam, na co teściowa powiedziała, że przeprosiny są za późno. Później do mojego męża zaczęła mówić na mnie źle, że jestem uparta, że mam zły kontakt ze swoimi rodzicami (mam świetny kontakt), że się źle porozumiewam z rodzicami (rodzice i ja jesteśmy zadowoleni), że jej herbaty nie robiłam, itp., po prostu jakieś wymyślone sprawy co nie miały miejsca. Ja jestem zszokowana tym, co osoba taka możne wymyślić. W ogóle o naszym konflikcie opowiada ludziom obcym dookoła, nawet ortopedzie w przychodni...

Ona chce zwołać spotkanie z moimi rodzicami, moją siostrą i "wyjaśnić" sprawę, która się ciągnie od 1,5 roku... Moi rodzice znają dokładnie sprawę i problem - mama moja jest emerytowanym psychologiem. Rodzice nie chcą uczestniczyć w tej farsie. Mama mnie wspiera psychicznie, daje dobre rady. Ja się nie załamuję, ale chce pomoc mężowi i jego mamie. Mąż nie chce dzwonić do niej, za często jej widywać. Rozumiem go i sama nie mam też ochoty, ale chcę żeby dzieci miały babcię. A babcia dzieci nie widziała już kilka miesięcy. Nie wiem czy to początki jakiejś choroby psychicznej, czy tez to po prostu taka osobowość psychopatyczna, która próbuje winę wzbudzić w moim mężu. Mąż bardzo przeżywa "rozmowy" z matką. Jest wybuchowy, zdenerwowany. Po ok 2 dniach wraca do normy ;-) Rozmawiałam z mężem i jego siostrą, żeby wspólnie poszli z mamą do lekarza i przedstawili sprawę, ale widzę, że oni bagatelizują, albo boją się, że to może być coś poważnego, że chcą przeczekać, myślą że samo minie. Bardzo proszę o jakąś wskazówkę. Nie chcę, żeby mąż tym wszystkim się zadręczał.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy ja wszystko niszczę?

Mam 15 lat i zauważyłem, że nie potrafię znaleźć sobie osoby, która by mnie rozumiała. Wśród rówieśników jestem dobrze postrzegany tylko przez jakiś czas. Przykład: w te wakacje przyjechałem do cioci (całe wakacje) rok temu spędziłem tam połowę wakacji, kiedyś...

Mam 15 lat i zauważyłem, że nie potrafię znaleźć sobie osoby, która by mnie rozumiała. Wśród rówieśników jestem dobrze postrzegany tylko przez jakiś czas. Przykład: w te wakacje przyjechałem do cioci (całe wakacje) rok temu spędziłem tam połowę wakacji, kiedyś mieszkałem w tej miejscowości, nie mieszkam daleko, ok. 10 km. Często spotykam znajomych z podstawówki i to właśnie dla nich przyjeżdżam do cioci.

Przez całe wakacje trzymałem z jednym kolegą, aż do środy - namówił mnie do pojechania z nim do centrum handlowego, ale ja powiedziałem od razu, że nie chcę jechać na długo. Od powrotu sprawia takie wrażenie, jakbym był dla niego obojętny, zaczął chodzić po innych kolegów (od środy, wcześniej to ja musiałem po niego chodzić), a w towarzystwie innych jestem mu całkowicie obojętny. Próbowałem z nim porozmawiać na ten temat, ale powiedział mi tylko, że po prostu ja nie potrafię cieszyć się życiem, że na starość nie będę miał co wspominać, i że zawsze robimy tylko to, co ja chcę. Ja bardzo go lubię i jestem tą sytuacją załamany, ponieważ od przeprowadzki (5 lat), tylko koledzy z mojej starej miejscowości potrafią się ze mną dogadać. Teraz boję się, że nawet oni mnie oleją.

Zauważyłem, że znajomości ze mną nikt nie brał na serio, koledzy po mnie nie przychodzili, kiedy poszedłem do gimnazjum wszystko się posypało, w drugiej klasie (nie chcę wyjaśniać dlaczego). Moja wizyta u psychologa skończyła się tym, że wyszedłem z gabinetu z płaczem. Pisząc teraz ten wywód też płaczę. Nie wiem skąd bierze się moja płaczliwość. Proszę o porady.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty