Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 3 , 6 4 7

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Toksyczne związki: Pytania do specjalistów

Jestem chorobliwie zazdrosna o męża. Jak to zmienić?

Witam, Mam 30 lat i od 3 lat jestem w stałym związku. Bardzo kocham mojego męża i wiem, że on mnie też. Jednak od jakiegoś czasu nie panuję nad emocjami, jestem bardzo nerwowa, a za chwilę załamana...

Witam, Mam 30 lat i od 3 lat jestem w stałym związku. Bardzo kocham mojego męża i wiem, że on mnie też. Jednak od jakiegoś czasu nie panuję nad emocjami, jestem bardzo nerwowa, a za chwilę załamana. Nie daje sobie rady z obsesyjną zazdrością...

Ostatnio coraz częściej dochodzi do kłótni, awantur, a nawet przemocy fizycznej. Najgorsze jest to, że to ja zaczynam... Podejrzewam go o zdradę na każdym kroku, wiem że to bezpodstawne, a mimo wszystko nie potrafię sama sobie tego wytłumaczyć. Mój mąż czuje się przez to zraniony, a nawet zmęczony związkiem ze mną, a słysząc to jestem jeszcze bardziej załamana:(. Mąż coraz mniej ze mną rozmawia, coraz dłużej pracuje... to też zaczęło mnie dobijać.

Po ostatniej kłótni spakowałam się i bez słowa wyjechałam do koleżanki. Jednak już po pierwszym dniu zaczęłam tęsknić, przemyślałam sobie wszystko i marzyłam tylko o tym żeby przyjechał tam i zabrał mnie do domu, sama nie chciałam wracać, żeby nie myślał, że zwątpiłam. Przez te kilka dni nieważne było dla mnie co robił gdy mnie nie było, obiecałam sobie, że nie będę go o to pytać, chciałam tylko, żeby się zjawił. Zjawił się, przeprosił, że mnie zaniedbywał, że nie rozmawiał... Stęskniliśmy się za sobą jak nigdy, kilka dni nie mogliśmy się sobą nacieszyć...

Jednak gdy emocje opadły, zaczęłam swoje śledztwo: co robił, gdzie był, z kim, o której, jak długo itp. Mimo iż wyjaśniał mi, że był załamany, że mnie szukał, że kocha, że nie mógłby mnie zdradzić, ja zadawałam te same pytania, ciągle szukając dowodów na zdradę, a w mojej głowie powstawały najczarniejsze scenariusze, widziałam nawet twarze kobiet, z którymi mógł mnie zdradzić... Wiem, to chore, ale nie wiem jak przestać o tym myśleć.

Dużo czytam, tłumaczę sobie, że to już nieważne, przeszłość, że on mnie kocha i wszystko na nic! Nie pracuję, wiec całymi dniami myślę tylko o tym co się tu działo, od wczoraj biorę lek na depresję, ale nie wiem czy to coś zmieni. Błagam o pomoc! Nie wiem co mam ze sobą zrobić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Jak namówić do rozstania osobę żyjącą w toksycznym związku?

Mam 37 lat i chcę pomóc mojej mamie. Od 39 lat jest w związku, który na przestrzeni ostatnich 20 lat podlegał takim zmianom, że obecnie mama jest terroryzowana psychicznie zarówno przez swojego męża (mojego ojca), jak i mojego brata....

Mam 37 lat i chcę pomóc mojej mamie. Od 39 lat jest w związku, który na przestrzeni ostatnich 20 lat podlegał takim zmianom, że obecnie mama jest terroryzowana psychicznie zarówno przez swojego męża (mojego ojca), jak i mojego brata. Od 6 lat mam jest na lekach przeciwdepresyjnych i dzięki temu jakoś funkcjonuje - raz lepiej raz gorzej. Od ponad 16 lat namawiam ją na pozostawienie ojca, ale mam wrażeni, że mama bardzo bezpiecznie i pewnie (na swój specyficzny sposób) czuje się w tym chorym układzie i boi się zmian mimo, że finansowo byłaby zabezpieczona. Są momenty, że nie mogę słuchać tego o czym mi mówi: wyzwiskach, poniżaniu, sprowadzaniu jej do poziomu niewolnicy. Potem sama mam problem w funkcjonowaniu w swojej rodzinie - nerwy mi puszczają. Pomyślałam, że może podrzucę mamie jakaś literaturę na temat ją dotyczący, może chociaż to skłoni ją do podjęcia psychoterapii. Czy mogliby Państwo mi coś polecić na temat toksycznych związków? Bardzo bym jednak prosiła o pozycję napisaną w prostym, zrozumiałym języku. Najlepiej jakby była to historia kogoś, kto przeszedł drogę od toksycznego związku do wolności. Bardzo mi zależy aby moja mama, która twierdzi, że już nigdy nie będzie szczęśliwa, zrozumiała, że tak wcale nie musi być i szczęście zależy tylko od niej. Pozdrawiam, życząc wszystkim zdrowych i spokojnych Świąt oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku. Rybka3337

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Najlepiej się czuję widząc, jak ranię mojego chłopaka. Co się ze mną dzieje?

Mam chłopaka, ale szczerze mówiąc już go nie kocham, szukam byle jakiego powodu do kłótni, jego obecność mnie okropnie drażni i mam go dosyć, ale nie potrafię od niego odejść. Dobrze się czuję widząc, jak bardzo go ranię - czuję...

Mam chłopaka, ale szczerze mówiąc już go nie kocham, szukam byle jakiego powodu do kłótni, jego obecność mnie okropnie drażni i mam go dosyć, ale nie potrafię od niego odejść. Dobrze się czuję widząc, jak bardzo go ranię - czuję wtedy satysfakcję i zadowolenie. Co się ze mną dzieje, jak mam to w sobie zmienić?

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Jak poradzić sobie z chorobliwą zazdrością, która prowadzi do destrukcji związku?

Jestem 21-letnią kobietą. Nie wiem, czy szukam pomocy w dobrym miejscu, ale warto spróbować. Mój problem w porównaniu do innych pewnie jest jakąś bzdurą, a mimo to nie umiem sobie poradzić. Od 3 lat jestem w związku ze wspaniałym mężczyzną....

Jestem 21-letnią kobietą. Nie wiem, czy szukam pomocy w dobrym miejscu, ale warto spróbować. Mój problem w porównaniu do innych pewnie jest jakąś bzdurą, a mimo to nie umiem sobie poradzić. Od 3 lat jestem w związku ze wspaniałym mężczyzną. Mój partner jest 3 lata starszy ode mnie. Kocham go bardzo, a mimo to zniszczyłam już chyba doszczętnie to uczucie. Uczepiłam się go resztkami nadziei i naiwności. Wiem, że męczę swojego partnera, wiem, że muszę się zmienić, a nie umiem. Jestem chorobliwie zazdrosna o każdy telefon, o każdą wiadomość, o jego rozmowy z koleżankami, o wszystko. Wydzwaniam do Niego, a jeśli ma wyłączoną, komórkę, albo nie odbiera do wszystkiego dorabiam sobie jakiś czarny scenariusz, że np. na pewno mnie w tej chwili zdradza. Męczy mnie to, a co dopiero Jego. On mówi, że już tego nie widzi, że już nie widzi nas razem, a ja nawet nie umiem pozwolić mu odejść. Choć z drugiej strony, gdy mnie całuje i tuli czuję się wciąż jego ukochaną dziewczyną. Teraz znów się pokłóciliśmy z powodu mojego zachowania, zostawił mnie, wrócił, ale jest taki odległy. Chciałabym, żeby po prostu powiedział, że mnie kocha, żebym odzyskała nad sobą kontrolę, radość i żeby On był ze mną szczęśliwy. Można sobie z tym poradzić? Można odzyskać zaufanie? Można to odbudować, bo ja nad życie go kocham, czasem myślę, że gdyby go nie było, to i mnie mogłoby nie być... Chciałabym, żeby poszedł ze mną do psychologa, zgodził się, ale mówi, że to nic nie da... Już nie wiem co robić, wiem, że to moje życie, życie nad którym nie panuję. Co robić?

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak pozbyć się chorobliwej zazdrości?

Witam, Mam 23 lat i jestem w związku ze swoim partnerem 5 lat. Problem tkwi w mojej chorobliwej zazdrości. W sumie nie mam zbytnio podstaw żebym była zazdrosna, ale jednak zawsze wynajdę jakiś szczegół. Uważam się za osobę dość...

Witam, Mam 23 lat i jestem w związku ze swoim partnerem 5 lat. Problem tkwi w mojej chorobliwej zazdrości. W sumie nie mam zbytnio podstaw żebym była zazdrosna, ale jednak zawsze wynajdę jakiś szczegół. Uważam się za osobę dość atrakcyjną, ale nie dość atrakcyjna w oczach mojego partnera. Problemy jakie wynajduję i o co jestem zazdrosna to: wieszanie plakatów z obnażonymi kobietami, wychodzenie z kolegami, rozmowy z koleżankami i wiele innych śmiesznych rzeczy. Sama sobie tłumaczę, że to są głupoty, o które nie warto się złościć, ale niestety rozrywa mnie od środka. Chciałabym normalnie funkcjonować, dać mu tą swobodę i trochę wolności, a jednak nie potrafię. Widujemy się prawie codziennie, często też śpimy u siebie, ale zawsze jest mi za mało jego towarzystwa. Wiem, że moje zachowanie tylko zmniejsza uczucie partnera do mnie. Nigdzie nie wychodzimy razem, przeważnie takie wyjście kończyło się kłótnią, a powody były różne: nie zwracanie na mnie uwagi, nie rozmawianie ze mną. Partner nie podziela moich zainteresowań, często chciałabym zachęcić go do pewnych rzeczy, ale nie potrafię na spokojnie - często się obrażam jak nie chce czegoś zrobić. Partner twierdzi, że moja zazdrość i wścibstwo jest spowodowane między innymi brakiem zajęcia, ponieważ obecnie nie pracuję. Czy brak pracy, zajęcia może nasilać moją zazdrość? Mam również problemy w domu - częste kłótnie rodziców, gdzie jestem świadkiem. Często musiałam rozdzielać bijących się rodziców, widziałam płacz mamy oraz jej krew po starciu z ojcem. Byłam bronią matki za każdym razem jak ojciec stawał się agresywny. Do teraz mam problem z okazywaniem uczuć, w towarzystwie rodziny raczej się nie uśmiecham tylko jestem opryskliwa, poważna, wstydzę się łez oraz smutku - przy partnerze chce być zupełnie inna, ale mi to nie wychodzi. Czy przemoc w rodzinie (w dzieciństwie), cielesne oraz psychiczne znęcanie się ojca nad matką, alkoholizm ojca może być przyczyną mojej chorobliwej zazdrości? Nie chcę być zaborcza oraz nie chcę ograniczać mojego partnera. Jest wykształcony, ma dobrą pracę, a ja dotychczas nic nie osiągnęłam. Pewnie brak wiary w siebie powoduje, że się go tak kurczowo trzymam, chciałabym to zmienić. Proszę o napisanie mi co mogłabym zrobić żeby nie być chorobliwie zazdrosna, ćwiczenia, porady - cokolwiek.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Tytus Dziewięcki
Mgr Tytus Dziewięcki

Jak pomóc komuś uwolnić się z toksycznego zwiazku?

Potrzebuję rady. Moja młodsza siostra jest w toksycznym związku już 5 lat. Od początku go nie znosiłam, zresztą tak samo jak pozostałe siostry. Postanowiłam jednak udawać, że go toleruję ze względu na siostrę, by nie stracić więzi z nią. Ostatnio...

Potrzebuję rady. Moja młodsza siostra jest w toksycznym związku już 5 lat. Od początku go nie znosiłam, zresztą tak samo jak pozostałe siostry. Postanowiłam jednak udawać, że go toleruję ze względu na siostrę, by nie stracić więzi z nią. Ostatnio jego zachowanie tak się pogorszyło, że zwyczajnie zaczynam się go bać, nie mówiąc o tym, że słabo mi się robi na myśl co ona z nim przechodzi. Kiedyś była wesołą energiczną dziewczyną, która nie dała sobie w kaszę dmuchać. Dziś, mimo 28 lat, wygląda jak stłamszona umęczona kura domowa z wieloletnim stażem w fatalnym małżeństwie. I chyba się go boi. W naszym domu nigdy nie używało się wulgarnego języka. A on przeklina nawet zwracając się do własnej matki przez telefon. Jest zwykłym wulgarnym ch***. On nawet nie stwarza pozorów, nikt mu nie podskoczy, to temu by nastukał, to tamtemu. Do siostry zwraca się bardzo obraźliwy sposób przy innych: „ty grubasie”, „co ty rozumu w tej łepetynie nie masz?”, do tego wszystko usiane przekleństwami. Czasem szarpie ja za szyję mówiąc, że udusi i to nie wygląda wcale na żart i jej też nie do śmiechu. Boję się czy on jej nie bije. Będąc ostatnio na zakupach, nie chciała się rozebrać w przymierzalni, wszystko zakładała na koszulkę z długim rękawem. To bardzo skryta dziewczyna, nie mówi o tym co czuje, ciężko wziąć ją na zwierzenia. Wiem, że muszę coś zrobić, bo ona ginie w oczach. Potem nie darowałabym sobie, że jej nie pomogłam, muszę chociaż spróbować. Oni nie mieszkają razem, to związek dojazdowy. Boję się, ze jak on w końcu się do niej wprowadzi lub wyskoczy z pierścionkiem, to będzie już za późno, nie uwolni się. Jak mam jej pomóc, jak mam jej uświadomić, że on ją krzywdzi i że ona zasługuje na coś więcej? Jak to zrobić by nie stracić przy tym siostry? Myślałam o psychologu, ale zanim do tego dojdzie muszę ją jakoś do tego nastawić, przygotować. Bardzo proszę o radę.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak zerwać z chłopakiem, który grozi popełnieniem samobójstwa?

Witam, Moja koleżanka chodzi z chłopakiem ok. 4 miesięcy, ale nic do niego nie czuje. Chciałaby z nim zerwać, ale nie wie jak to zrobić, ponieważ jej chłopak grozi samobójstwem. Z tego co mi mówiła już raz o...

Witam, Moja koleżanka chodzi z chłopakiem ok. 4 miesięcy, ale nic do niego nie czuje. Chciałaby z nim zerwać, ale nie wie jak to zrobić, ponieważ jej chłopak grozi samobójstwem. Z tego co mi mówiła już raz o mało do tego nie doszło. Ja sądzę, że powinna iść z tym do psychologa, ale ona nie nie chce i z tego, co ją znam to tak już zostanie. Jak jej w tej sytuacji pomóc?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Po śmierci męża córka poznała mężczyznę, który wypija z niej krew - co robić?

  Moja córka ma 34 lata. Po śmierci męża poznała mężczyznę, który wypija dosłownie z niej krew, traktuje ją jak śmiecia, do tego jest narkomanem. Moja córka jest zupełnie od niego uzależniona, ciągle mu wybacza. Kiedy była w ciąży...

  Moja córka ma 34 lata. Po śmierci męża poznała mężczyznę, który wypija dosłownie z niej krew, traktuje ją jak śmiecia, do tego jest narkomanem. Moja córka jest zupełnie od niego uzależniona, ciągle mu wybacza. Kiedy była w ciąży pobił ją i w szóstym miesiącu urodziła martwe dziecko i to jej też nie odepchnęło od niego - to jest chore! Jak jej pomóc? Jestem bezsilna i patrzę na to wszystko, czuję jak opadają mi siły. Proszę o pomoc, Mira

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jak poradzic sobie z toksycznym związkiem?

Witam, Mam 20 lat, tkwię w toksycznym związku niecały rok z mężczyzną o 12 lat ode mnie starszym. Oto moja historia. Rok temu przeszłam ciężka depresję i znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie poznałam mojego teraźniejszego chłopaka. Wówczas byliśmy...

Witam, Mam 20 lat, tkwię w toksycznym związku niecały rok z mężczyzną o 12 lat ode mnie starszym. Oto moja historia. Rok temu przeszłam ciężka depresję i znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie poznałam mojego teraźniejszego chłopaka. Wówczas byliśmy tylko znajomymi z oddziału. Mój lekarz prowadzący zaproponował mi pobyt na udziale leczenia zaburzeń nerwicowych. Zgodziłam się. W ten sam dzień miałam załatwione miejsc na "nerwicach". Po tygodniu zjawił się on. Na początku byliśmy tylko dobrymi przyjaciółmi, dużo rozmawialiśmy, wiedziałam o nim wszystko, ponieważ razem z nim chodziłam na psychoterapię, do tej samej grupy. Wiedziałam, że jest rozwodnikiem, byłym wojskowy, że już nie raz gościł w szpitalu psychiatrycznym, wiedziałam, że nie ma pracy, ze jest alkoholikiem itp. Zaczął mnie uwodzić, a ja w to brnęłam. Po 2 mies. bycia razem wyprowadziłam się z rodzinnego domu i wynajęliśmy razem mieszkanie, ale on nie miał żadnych pieniędzy. Zaczęłam studia, więc przez pierwszy, drugi, trzeci miesiąc moi rodzice płacili nam za mieszkanie, dawali nam pieniądze na utrzymanie (nadal dają). Moi rodzice nie wiedzą, że razem mieszkamy. On nie chce iść do pracy, chociaż tyle razy go prosiłam. Ma długi. Czasami zachowuje się w sposób agresywny w stosunku do mnie. Często mnie obraża. Wydaje mi się, że jest chorobliwie zazdrosny o mnie. Na początku wydawało mi się, że go kocham, teraz sama nie wiem, ale chyba tak. Boję się, że jak od niego odejdę to zacznie pić, a tego nie chcę. Boję się, że zostanę całkiem sama, ponieważ w tym mieście nikogo nie znam, tylko jego. Dzisiaj wiem, że to związek bez przyszłości. Czy miłość może to wszystko przezwyciężyć? Czy skończyć to raz na zawsze? Czy sobie poradzę? Jak to zakończyć? Jak uniknąć cierpienia? Setki pytań w mojej głowie...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Toksyczny związek, przemoc - co dalej?

Z Piotrkiem jestem/byłam 4 lata. Wszystko zaczynało się tak jak w każdej bajce - książę na białym koniu, starania, długie rozmowy itd. Do czasu... Książę był bardzo o mnie zazdrosny co mi w pewnym stopniu imponowało, dodawało poczucia własnej wartości...

Z Piotrkiem jestem/byłam 4 lata. Wszystko zaczynało się tak jak w każdej bajce - książę na białym koniu, starania, długie rozmowy itd. Do czasu... Książę był bardzo o mnie zazdrosny co mi w pewnym stopniu imponowało, dodawało poczucia własnej wartości, Kiedy pojawiały się z jego strony propozycje, że chce mnie mieć tylko dla siebie, żebym nie spotykała się z koleżankami "bo to szemrane towarzystwo" chętnie na to przystawałam - w końcu mój ukochany chciał ten czas spędzać tylko ze mną. Po kilku miesiącach znajomości wprowadził się do mnie i tutaj zaczęło się piekło. Sprawdzanie rozmów na gg czy mailu, obwinianie mnie o to, że rozmawiam z kolegami z roku (wówczas studiowałam) było codziennością. Nie mogłam wychodzić na imprezy, nie mogłam spotykać się z koleżankami, bo to były "kur*y" nie mogłam nawet porozmawiać bez jego obecności z własną mamą, która była za granicą. Doszło do tego, że budził mnie o 2 w nocy, bo odwróciłam się "do niego plecami" i pakował swoje rzeczy oraz wychodził, a ja płakałam i prosiłam go by nie robił awantury i by został. Nie pamiętam kiedy uderzył mnie po raz pierwszy, ale później było tylko gorzej - miałam posiniaczone ręce, kiedy przyjeżdżałam do jego rodziców na „niedzielne obiadki” jego mama raz zapytała mnie wprost czy Piotrek mnie bije - skłamałam. Ciągnięcie za włosy, popodbijane oczy, szarpanie, duszenie i wyzywanie mnie od szmat stawało się codziennością. Nigdy nie zapomnę nocy w której obudził mnie i kazał jeść chleb z nutellą, bo według niego byłam za chuda i za brzydka. Ciągle mówił o swoich ideałach kobiet i pokazywał mi to w internecie - czułam się jak ostatnia szmata. Straciłam kontakt ze wszystkimi znajomymi, nie miałam rodziny, mama nie mogła się ze mną normalnie kontaktować, ponieważ bałam się jej cokolwiek w jego obecności powiedzieć. Po jednej z kłótni wyprowadził się do rodziców, stracił pracę i przestał się uczyć - tak jest po dzień dzisiejszy - rodzice utrzymują 24-letneiego nieroba. Wówczas go zdradziłam, ale, męczona wyrzutami sumienia postanowiłam się przyznać - mówił, że wybacza, zaczęłam czuć się coraz gorzej, przepraszałam na każdym kroku, nawet za to, że żyję, a on mając takiego asa w rękawie bił mnie i poniżał coraz mocniej. Pewnego dnia nie wytrzymałam i powiedziałam dość. Postanowiłam żyć bez niego. Pech chciał, że po studiach dostałam dobrze płatną pracę w mieście, w którym on mieszka i musiałam się tam przeprowadzić - wynajęłam więc stancję. Szybko nawiązałam kontakty z ludźmi i zaczęłam się z nimi spotykać - tutaj zaczyna się bardzo poważny problem. Jego „wpadanie na mnie” było coraz częstsze, przychodził do miejsc gdzie zazwyczaj stał mój samochód tylko po to by sprawdzić z kim jestem - popatrzył i wychodził bez słowa. Zaczęłam się go bać na poważnie kiedy wtargnął do domu, w którym wynajmowałam pokój i nie chciał wyjść, a rozjuszony zaczął mnie dusić. Po kilku tygodniach "ciszy" napisał pierwszy, że chce kontaktu, że chce być przyjacielem - głupia dałam mu szansę. Przychodził pod moją pracę z obiadami, jeździł ze mną wszędzie i był inni niż zwykle do czasu kiedy powiedziałam mu, że w danym dniu nie mam dla niego czasu ponieważ wychodzę ze znajomymi - zwyzywał mnie wówczas od szmat i napluł mi w twarz, a także uderzył. Po jakimś czasie napisał na gg, że wówczas "kiedy mnie nie było" założył profil na portalach randkowych i że znalazł tam dziewczynę, która go interesuje - przyznam szczerze, że zignorowałam to, a kiedy on zauważył, że nie odpowiadam na zaczepki zaczął być coraz bardziej nachalny. Z jednej strony czuję, że się łamię, nie mam tego błysku w oczach co kiedyś i wierzę, że tylko jego akceptacja mi pomoże z drugiej strony go nienawidzę za to co mi robił i robi nadal, nie wiem gdzie mam szukać pomocy. Czuję się jak jego własność, jakby miał nade mną władzę, boję się go, a z drugiej strony jest mi go szkoda, bo to w końcu ja jestem tą złą. Co robić?

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA

Jak uwolnić się od chłopaka tyrana?

  Mam 20 lat. Ale tu nie chodzi o mnie tylko o mojego chłopaka, który zniszczył mi życie. Ma 21 lat, napady gniewu płaczu, kłamie i nie dotrzymuje obietnic. Nie chciałam się do tego przyznawać, mam przez niego depresję....

  Mam 20 lat. Ale tu nie chodzi o mnie tylko o mojego chłopaka, który zniszczył mi życie. Ma 21 lat, napady gniewu płaczu, kłamie i nie dotrzymuje obietnic. Nie chciałam się do tego przyznawać, mam przez niego depresję. I to ostrą. Po długim czasie udało mi się przemóc i tutaj napisać. Mój chłopak nienawidzi, kiedy się odzywam. Nienawidzi, wszystko jedno co mówię, kiedy ma gorszy dnień ciągle wrzeszczy i mówi, ze to moja wina, nie widząc przy tym swojego tragicznego zachowania. Każe mi "zamknąć mordę" zaczyna płakać, trząść się, w domu często wymiotuje mówiąc, że to moja wina. Sam wychował się w rodzinie, która mogłaby podchodzić pod patologiczną, chociaż nie ma tam bijatyk. On potrafi mnie przedrzeźniać, a potem, kiedy jestem zła za to, zaczyna się wściekać, mówi, że nie mam prawa się odzywać, że wszystko niszczę. Parę godzin później potrafi już o niczym nie pamiętać i być baaaaaaaardzo miły i opiekuńczy. Następnego dnia znowu to samo. Zachowuje się jak potwór, nie człowiek. Nie mogę go zostawić, bo wtedy się zabije. Ja też zresztą jestem od niego uzależniona. On mówi, że jestem jedynym jego celem w życiu. Tylko dzięki mnie zdał liceum i poszedł na studia. Dlatego nie mogę go zostawić. To nie jest proste. "Zostaw go, on jest zły" pewnie wszyscy powiedzą, ale nie mogę, bo wtedy to by się równało z zabiciem człowieka. Zdarzało się, że udawał swoją śmierć abym się stresowała, a potem mówił, że na to zasługuję. Że zasługuję, aby na mnie wrzeszczeć i powinno się mnie jeszcze bić. Nie koloryzuję, tak jest naprawdę. Ja niczego od niego nie mogę wymagać i jedno słowo wystarczy aby stał się najgorszym człowiekiem jaki chyba mógł powstać. Chciałabym aby umarł, ale z drugiej strony bym się załamała. Naprawdę to co on zrobił z moim życiem… Ja kiedyś się śmiałam, a teraz nic. Wysilam się, aby wszystko wyglądało normalnie. On ciągle wrzeszczy, mówi nielogicznie, wyzywa, natomiast kiedy ja coś mówię, rozłącza się, bądź po prostu mnie zostawia, kiedy się widzimy. Rzuca przedmiotami, nie da się mu nic wyjaśnić, tak jakby był po prostu upośledzony. NIC, wszystko jedno jak by to było logiczne. On nie ma pieniędzy na terapię, ale wiem, że musi na nią iść! Ja już jestem znieczulona, nic mnie nie rusza. Nawet nie wiem, czy bym płakała jakby ktoś umarł w rodzinie. Raz poprosiłam Go aby zrozumiał mnie, tzn. nieważne, jedną rzecz. Żeby postarał się mnie zrozumieć. On powiedział, że nie chce tego robić i tego nie zrobi. Zdenerwowałam się on wtedy po prostu zaczął wrzeszczeć i zachowywał się jakby nic do niego nie docierało. On uważa, że się stara, a to ja wszystko psuję. Nie mam siły aby poprawiać ten tekst. Wielu rzeczy nie napisałam, przepraszam za wszelkie błędy nie mam siły ich poprawiać... Prawdopodobnie nie zaliczę semestru i wylecę ze studiów przez Niego.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Jestem na skraju wytrzymałości, przy życiu trzyma mnie tylko syn. Co robić?

Ja po przeczytaniu kilku listów z problemami postanowiłam, że też napiszę kilka słów odnośnie tego co mnie dręczy i proszę o poradę, bo nie wiem jak żyć. Mam 30 lat, rodzinę męża i 4-letniego synka - można było by powiedzieć...

Ja po przeczytaniu kilku listów z problemami postanowiłam, że też napiszę kilka słów odnośnie tego co mnie dręczy i proszę o poradę, bo nie wiem jak żyć.

Mam 30 lat, rodzinę męża i 4-letniego synka - można było by powiedzieć sielanka. Mąż super zarabia, mamy dom, ja nie pracuję i mieszkamy w Norwegii. Wcześniej mieszkaliśmy w Niemczech, ale mąż uznał, że w Norwegii dostanie lepszą pracę. Czuję się tutaj okropnie, jestem na skraju wytrzymałości. Gdyby nie mój syn to bym dawno była na tamtym świecie.

Mąż-tyran nie bije mnie, ale bardzo źle traktuje - wyzywa, poniża krzyczy na mnie, każdy dzień jest dla mnie udręką, a jak nie spełnię jego najskrytszych zachcianek seksualnych to dzień mogę uważać za stracony. Ostatnio przytyłam i mąż tak mnie z tego powodu męczy, że robi mi się niedobrze i ląduję w toalecie. Dzisiaj np. usłyszałam, że jestem nierób, leń i paszkwil i że nie ma ochoty ze mną rozmawiać, więc bywa tak, że jestem sama ze sobą kilka dni, a mąż mnie poniża i wyzywa. Nie chce mi się żyć, nie mam dokąd pójść, nie pracowałam długo, nikt mnie do pracy nie przyjmie, w szczególności tutaj, gdzie nie znam dobrze języka. Mój mąż wychodzi z założenia, że skoro nie pracuję to ma prawo mnie tak traktować, pomimo że pracuję w domu, tzn. zajmuje się dużym domem i dzieckiem i czasem jestem naprawdę wykończona - on tego nie rozumie czasami jak mówi lub krzyczy na mnie to słyszę jaką nienawiścią do mnie pała.

Co ja mam zrobić? Już się leczyłam na depresję, pół roku temu przestałam brać leki, przez które też dostawałam, że jestem lekomanką i takie tam. Chcę odejść, ale nie mam gdzie. Co ja zrobię sama? Nie mam gdzie mieszkać, rodzice powiedzieli, że jak od niego odejdę to mam się do nich nie odzywać i chociaż widzą moją sytuację to twierdzą, że tak wybrałam i tak mam. Depresja do mnie wraca, jest coraz gorzej. Żyć mi się nie chce, nie mam po co. Czasem wydaje mi się, że mój syn ma 4 lata to zapomni szybko, że miał mamę. Nie mam w nikim oparcia, w rodzinie, nie mam przyjaciół, nie mam nikogo oprócz synka. Męczy mnie życie, każdego dnia życie mnie dobija zamiast podnosić na duchu - ja umieram duchowo. Pomocy!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Toksyczny związek - jak zwalczyć chorobliwą zazdrość?

Witam, Mam 27lat, od prawie 3 lat jestem z moim obecnym partnerem - obcokrajowcem. Poznaliśmy się gdy byłam w innym związku z innym mężczyzną, jednak tamten związek się wypalił. Ujęta pełnym zainteresowaniem mojego nowego partnera, czułością, opieką i wieloma innymi...

Witam, Mam 27lat, od prawie 3 lat jestem z moim obecnym partnerem - obcokrajowcem. Poznaliśmy się gdy byłam w innym związku z innym mężczyzną, jednak tamten związek się wypalił. Ujęta pełnym zainteresowaniem mojego nowego partnera, czułością, opieką i wieloma innymi rzeczami zdecydowałam o zakończeniu poprzedniego związku. Na początku nie było nam łatwo, mieszkaliśmy w różnych krajach, tylko po kilka miesięcy w ciągu roku spędzając razem. Dopiero w tym roku udało nam się załatwić wszystkie formalności by móc załatwić wszystko razem. Na początku oczywiście było jak w bajce, chociaż pewne sygnały już zaczęły się pojawiać, że mój nowy partner jest bardzo zazdrosny, ale wtedy mi to nie przeszkadzało, bo była to zupełnie inna sytuacja niż w poprzednim związku. Świadczyła o trosce i zainteresowaniu. Również pewne kłótnie co jakiś czas wybuchały ze względów różnic kulturowych, religijnych. Po dużych kłótniach, zawsze było parę cichych dni, aż do pogodzenia się. Oboje należymy niestety do dość upartych osób i impulsywnych. W dalekich planach rozmawiamy czasami o ślubie, natomiast ja mam coraz więcej wątpliwości związanych tylko i wyłącznie z jego zazdrością. Wiem, że nie potrafi mi zaufać, nie wiem z czego to wynika... Po wspólnym zamieszkaniu jakiś czas trwała sielanka, a potem zaczęły się kłótnie, coraz częstsze, o coraz to bardziej banalne rzeczy, aż któregoś dnia mój chłopak rzucił kluczami od mieszkania i nie wrócił na noc. Po każdej kłótni twierdzi, że to przecież jest moja wina, nie jego, bo on mnie tak bardzo kocha, a ja zawsze muszę jakąś kłótnię sprowokować... Później było jeszcze parę kłótni, już nie tak spektakularnych i efektywnych. Co jakiś czas zdarza mu się wysnuwać jakieś dziwne wnioski, że chyba go zdradzam (oczywiście nie daję mu żadnych powodów by tak myślał, a historie, które on wymyśla są wyssane z palca), bo np: przez tydzień nie uprawiamy seksu, bo ja jestem zmęczona po pracy, lub on wraca późno ze swojej pracy, lub inne powody. Później przez prawie 2 miesiące był absolutny, sielankowy spokój. Az do pewnego dnia, w którym to rano nie chciałam iść z moim chłopakiem na autobus rano, nie byłam jeszcze gotowa a poza tym do pracy jeździmy w zupełnie innych kierunkach. Wyszedł obrażony trzaskając drzwiami, a następnie stwierdził ze widział mnie jak wsiadam do jakiegoś samochodu i jadę z tą osobą do pracy. Sytuacja absurdalna, bo jak co dzień poszłam na autobus i tą drogą dotarłam do pracy. Jednak mój partner, brnąc w swoją historię, chyba sam w pewnym momencie uwierzył, że to prawda co mówi. Cały dzień zszedł na bezcelowej kłótni, z której wynikało, z jego punktu widzenia, że mu nie mówię prawdy, okłamuję, zdradzam i nie chce z nim być. Mój punkt widzenia znacznie się różnił - wg mnie on nie potrafi mi zaufać (nie wiem z jakiego powodu ) i sam wymyśla sobie różne historie co jakiś czas, które dyktuje mu jego zazdrosny charakter. W pewnym momencie przestałam mieć już cierpliwość, bo ile razy można odpowiadać to samo: „kochanie, przecież Cię nie okłamałam, pojechałam do pracy autobusem i z nikim się nie spotkałam”, a w odpowiedzi słyszeć: „kłamiesz! Powiedz mi z kim?”. We wcześniejszych przypadkach takie sytuacje zawsze kończyły się nastepnego dnia, w tym wypadku jest zupełnie inaczej. Nawet mogę stwierdzić, ze jego przekonanie o własnej racji tylko wzrosło, dalej uważa, że kłamię i sam sobie podsyca i prowokuje kolejne kłótnie. Jest świecie przekonany, że gdy on jest w pracy to ja spędzam czas z wyimaginowanym przez niego kochankiem itp. Brakuje mi już cierpliwości oraz siły żeby to znosić. Chyba uzależniłam się od niego, i jestem w stanie zrobić wszystko, byleby ten związek się nie rozpadł, bo tak bardzo go kocham. A z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że on się najzwyczajniej znęca nade mną psychicznie w ten sposób, chce kontrolować, jest chorobliwie zazdrosny, a czasem posuwa się nawet do szantażu. Moje rozmowy z nim, że robi źle i wcale nie jest tak jak myśli nie odnoszą żadnego skutku. Co by się nie wydarzyło to zawsze jest moja wina… Co zrobić w takiej sytuacji? Można sobie poradzić z nią samodzielnie? Psychoterapie pewnie nie wchodziłaby w grę - bariera językowa partnera w przypadku jez. polskiego. Poza tym chyba jest zbyt dumny na takie rozwiązanie, bo on uważa, że z nim wszystko jest ok. Proszę o pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji i cenne komentarze.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Czy tkwię w toksycznym związku?

Witam, Jestem ze swoim partnerem od 3 lat, czego wynikiem jest nasz półtoraroczny syn. Odkąd się urodził czuję się bardzo źle w swoim związku, a mianowicie czuję się bardzo samotna, niepotrzebna, odnoszę wrażenie, że wszystko jest na mojej...

Witam, Jestem ze swoim partnerem od 3 lat, czego wynikiem jest nasz półtoraroczny syn. Odkąd się urodził czuję się bardzo źle w swoim związku, a mianowicie czuję się bardzo samotna, niepotrzebna, odnoszę wrażenie, że wszystko jest na mojej głowie. Mój partner pracuje całymi dniami w firmie swojego ojca. Wszystko było by ok, gdyby nie to, że zamiast być więcej z nami on jest więcej w pracy i że tak to dziwnie ujmę daje 100% siebie swojemu ojcu. Zostaje w pracy nawet "po pracy". Czasami jest tak, że wraca do domu całkiem wyczerpany, dostaje telefon od ojca i jedzie mu pomagać. Dobija mnie to strasznie, bo zaniedbuje mnie i syna. Jestem sama od niedzieli do niedzieli. Mój partner zaczął zaoczną szkołę, więc w weekendy także jestem sama. Jestem po liceum, nie mam możliwości uczyć się, gdyż nie mam pieniędzy ani na niańkę, ani na szkołę. Bardzo cierpię w tym związku. Może to głupio zabrzmi, ale cierpię dlatego też, że ja stałam się kurą domową, a on zaczął z przyjściem naszego syna na świat się rozwijać, zaczął robić karierę zawodową. Rozmawiam z nim bardzo dużo, mówię mu o tym, że nie chcę tak żyć, ale on wciąż powtarza, że nas utrzymuje. Nie mogę wyjść z koleżankami na dyskotekę, bo mi nie pozwala, nie mogę wyjść na piwo, bo też mi nie pozwala. Mówi, żebym zaprosiła koleżanki do domu. To jest straszne. Czuję się zamknięta w domu, w 4 ścianach. Codziennie wstaję rano, maluję się, myję głowę tylko po to by przez to wszystko się nie zaniedbać, ale co z tego jak za chwilę cały makijaż płynie mi po policzkach, płaczę codziennie. Jest mi źle. Potem maluję się od nowa, biorę się w garść, sprzątam, robię obiad. I czekam... Czekam czasem do wieczora aż wróci z pracy, a wtedy je i kładzie się zmęczony... Tak wygląda życie każdej matki? Bardzo proszę o pomoc, o odpowiedź. Chcę zakończyć ten związek, bo nie mam już sił na budowanie go.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Dlaczego mój mąż jest taki zazdrosny?

Witam mam 30 lat. Jestem mężatka od 10 lat. Długo zastanawiałam się czy napisać, aż do dzisiejszego dnia. Mój mąż znowu przyszedł wstawiony, nie rozumiem dlaczego, mam już tego dość. Mam dziecko - to dla niego się uśmiecham przez łzy...

Witam mam 30 lat. Jestem mężatka od 10 lat. Długo zastanawiałam się czy napisać, aż do dzisiejszego dnia. Mój mąż znowu przyszedł wstawiony, nie rozumiem dlaczego, mam już tego dość. Mam dziecko - to dla niego się uśmiecham przez łzy powtarzając sobie i jej, że jest dobrze, ale ja już nie mam sił. Ciągle słyszę, że mnie kocha, że robi to wszystko dla mnie, ale ja już tego nie czuję. Wszędzie widzi zdradę, że to ja ludzi prowokuję, to, że ja jestem zła. Mam dość ciągłego wysłuchiwania, że go zdradzam. Kiedyś było inaczej, wszystko zmieniło się, kiedy postanowiłam pójść do szkoły i zaczęłam dorywczą pracę. Sam mnie do tego namawiał. Jestem na rencie bez możliwości podjęcia pracy - cieszyłam się, że mogłam mu pomóc, zarabiając jakiekolwiek pieniądze czułam satysfakcję, że ja też mogę czuć się potrzebna. Mąż nie pracuje, choć nie jedną ofertę otrzymał. Sama nie rozumie dlaczego tak się dzieje. Staram się we wszystkim. Zraziłam się do niego, bo kiedy pije zmusza mnie do stosunków - już nie potrafię kochać się i udawać, że nic się nie dzieje. Jak mu nie dam, brzydko mówiąc, to twierdzi, że mam kochanków. Mówi jak mam się ubierać, co ma zakładać na siebie wychodząc do pracy, nawet sprawdza, jaką mam na sobie bieliznę - to jest chore. Sama nie wiem gdzie zrobiłam błąd. Unikam rozmów kiedy wraca do domu pijany, bo nie chcę żeby moje dziecko było w stresie i unikam kłótni. Wszystko co robię jest złe. Proponowałam mu psychologa, ale nie chce, twierdzi, że to ja mam się leczyć. W życiu nie wyrządziłam mu krzywdy. Staraliśmy się o drugie dziecko, ale lekarz sam odradził ciąży, a on tego chciał, to miał być dowód, że go kocham, ale organizm nie dal rady. Przez te współżycia po pijaku straciłam szacunek dla samej siebie. Przez kłótnie i płacz stres odreagowuję wymiotami, nie mam samoobrony. On wmawia mi, że cały mój świat to moja mama i rodzeństwo, a tak nie jest - ile mam jeszcze udowadniać, jak i tak ciągle jest źle? Kilka razy rezygnowałam z moich marzeń dla niego, czułam się z tym bardzo źle, bo nie mam już miejsca na swoje cele, bo ciągle udowadniam mu, że nie ma nic ważniejszego niż on. Nie wiem co mam robić. Kocham go, ale im więcej tego złego, tym bardziej zastanawiam się dlaczego ja i moje dziecko mamy cierpieć. Chciałam się wyprowadzić, dać mu trochę do myślenia, ale się boję, nie tego, że sobie nie dam rady, tylko co zrobi jak mnie nie będzie. Zachowuje się jak małe dziecko nieznające życia. Przeprosiny to już za mało, to mnie nie cieszy, bo wiem, że za jakiś czas będzie to samo. Jestem w ciągłym leczeniu, ale czy to warto? Moje dziecko to cały świat, potrafię ze wszystkiego zrezygnować ale ze szczęścia i spokoju dla mojego dziecka nie potrafię.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak poradzić sobie z chorobliwą zazdroscią mojego chłopaka?

Nie wiem od czego mam zacząć... Jesteśmy związkiem od ponad dwóch lat. Zaczęło się od przeglądania historii mojego komputera, gg, telefonu. Po moim pierwszym wyjściu na drinka ze znajomymi z pracy (same kobiety, nigdy wcześniej nigdzie bez niego nie wychodziłam),...

Nie wiem od czego mam zacząć... Jesteśmy związkiem od ponad dwóch lat. Zaczęło się od przeglądania historii mojego komputera, gg, telefonu. Po moim pierwszym wyjściu na drinka ze znajomymi z pracy (same kobiety, nigdy wcześniej nigdzie bez niego nie wychodziłam), kiedy wróciłam do domu zwyzywał mnie i wyrzucił z domu, oczywiście zaraz po tym chciał ze mną rozmawiać itp. Chciałam tylko dodać, że podczas tego wyjścia byłam z nim w ciągłym kontakcie telefonicznym. Długo potem słuchałam, że tak naprawdę go okłamywałam i że on tak naprawdę nie wie co ja robiłam.

Ostatnio wróciłam do domu po 9 godz w pracy bez poprawionego makijażu co tez od razu wzbudziło jego podejrzenia. Dzisiaj natomiast pod koniec mojej pracy kazał mi zadzwonić z mojego firmowego telefonu, lub że on zadzwoni i poprosi mnie do telefonu. Takich sytuacji jest mnóstwo - od dopytywania o moje godziny pracy (wiele razy mówił, że czeka na mnie pod pracą, co oczywiście było kłamstwem, aby tylko sprawdzić moją reakcję) po dopytywanie się o cenę torebki, którą sobie kupiłam, w jakim sklepie itp.

Ogólnie to tłumaczy to tak, że ja zburzyłam jego zaufanie swoim zachowaniem. Tylko ja tego nie rozumiem, jakim zachowaniem?Boli mnie to podwójnie,  ponieważ nigdy nie zdradziłam swojego partnera i nawet mi by to przez myśl nie przeszło. zawsze wydawało mi się, że nie daję mu żadnych powodów do zazdrości. Poza tym pracuję 9 godz dziennie po 5-6 dni w tyg i po pracy od razu wracam do domu. Może to mój błąd... Przepraszam za formę, ale jest już późno i chyba nie radze sobie już z tym wszystkim. Co powinnam zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Czuję się maltretowana psychicznie - co mam robić?

Dzień dobry, mam 21 lat, z chłopakiem jestem od sześciu, a od roku jesteśmy zaręczeni, nasz ślub ma odbyć się w czerwcu. Niestety od kilku miesięcy nie układa się między nami zbyt dobrze. Mój partner stał się strasznie drażliwy, mściwy,...

Dzień dobry, mam 21 lat, z chłopakiem jestem od sześciu, a od roku jesteśmy zaręczeni, nasz ślub ma odbyć się w czerwcu. Niestety od kilku miesięcy nie układa się między nami zbyt dobrze. Mój partner stał się strasznie drażliwy, mściwy, czepliwy. Najmniejsza błahostka jest w stanie wyprowadzić go z równowagi. Kiedy mu się coś nie podoba to głośno to demonstruje, krzyczy. Najgorsze jest to, że obojętnie jakbym się nie tłumaczyła to on uważa, że wie lepiej i wszystkie moje argumenty jednym uchem wpadają a drugim wypadają. Bezpodstawnie zarzuca mi, że spotykam się z kimś innym, wmówił sobie coś i nie da mu się tego wybić z głowy. Najgorsze jest jednak to, że kiedy ja mam jakiś problem i staram się mu o tym powiedzieć to on wpada w szał i zawsze próbuje mnie obarczyć winą. Swojej winy nigdy nie widzi, uważa siebie za ideał. Nie liczy się ze słowami, obraża mnie. Dla niego nie istnieje kompromis, zawsze musi być tak jak on chce. A ja czuję się wtedy niekochana, samotna, sfrustrowana, bo czasami chciałabym, żeby coś zrobił dla mnie, żeby zdobył się na coś, bo mnie na tym zależy. Nie chodzi mi o wielkie rzeczy, tylko o to, gdzie spędzimy Sylwestra, o pójście na spacer. Nawet tego nie jest w stanie dla mnie zrobić. Czuję się maltretowana psychicznie. Potrafi mi powiedzieć słowa typu "żałuję, że Cię poznałem", "moje życie bez Ciebie byłoby lepsze", "jeśli Ci się nie podoba to znajdź sobie innego jelenia", zawsze przy tym jest taki arogancki, kompletna znieczulica. Czuję się z tym okropnie! Staram mu się jakoś to wytłumaczyć, że mnie tym krzywdzi, że takie słowa bolą, ale on nie widzi problemu. Podczas każdej kłótni wypomina mi rzeczy z dalekiej przeszłości, za każdym razem te same. Ja nie chcę robić mu tego samego, ale gdy czasami nie wytrzymam i też mu coś wypomnę, to zawsze słyszę: "to zupełnie inna sprawa, bo Ty…". Czasami następnego dnia napisze sms'a o treści "przepraszam", ale mnie to nie wystarczy po takich słowach. On myśli, że przeprosi i problem zostanie rozwiązany. Kiedy chcę porozmawiać i rozwiązać problem, powiedzieć co mnie boli, to on uważa że nie ma tematu i nie chce do tego wracać. Tylko, że on nie potrafi zrozumieć tego, że ja mam potrzebę powiedzenia kilku rzeczy, że chcę coś ustalić, że we mnie dalej to wszystko siedzi. Kiedy słyszę odmowę zwykle znowu czuję się odrzucona, on ma do mnie o to pretensje i koło się zamyka, kłócimy się znowu, znowu przykre słowa, znowu łzy. Zapewnia od czasu do czasu, że mnie kocha, tylko czy gdyby tak było to tak łatwo by o tym zapominał, kiedy jest zdenerwowany? Boję się, że po ślubie będzie jeszcze gorzej, że nie będę miała prawa do swojego zdania, a nie chcę siedzieć jak mysz pod miotłą. Boję się czy dobrze robię. Czy da się go jakoś zmienić? Zaznaczę, że wszelkie próby podjęcia przeze mnie rozmowy kończyły się pretensjami i szałem. Chcę mieć prawo do własnego zdania, nie mogę tylko ja wiecznie iść na kompromis. Już nie wiem co robić :( Proszę o pomoc.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Czy to toksyczny związek? Czemu nie umiem się ustabilizować?

Witam. Mam 22 lata i ostatnie 2 lata spędziłem z pewną dziewczyną, którą myślałem, że kocham i że jest tą jedyną.Było rożnie, zrywaliśmy głównie przeze mnie, bo mi się "odwidywało", a np. 2 tyg później biegałem za nią jak przysłowiowy...

Witam. Mam 22 lata i ostatnie 2 lata spędziłem z pewną dziewczyną, którą myślałem, że kocham i że jest tą jedyną.Było rożnie, zrywaliśmy głównie przeze mnie, bo mi się "odwidywało", a np. 2 tyg później biegałem za nią jak przysłowiowy pies. Takich sytuacji było dużo.

Ale ostatnio, jak się rozstaliśmy po tygodniu znowu chciałem wrócić - ona trzymała mnie na dystans. Ja się starałem - miłe sms-y, kwiaty wyznawałem znowu miłość. I gdy po kilku dniach ona powiedziała, że znowu jestem dla niej najważniejszy to przestało mnie to pociągać już. Nie wiem co jest ze mną nie tak. Teraz znowu nie jesteśmy razem, myślę o niej ciągle ciepło i chciałbym dla niej jak najlepiej, ale wiem, że znowu historia się powtórzy i jak znowu ją zdobędę to mi przejdzie;/ Naprawdę nad tym nie panuję. Chciałbym stworzyć stabilny związek, ale to silniejsze ode mnie. Dodam, że żadne inne dziewczyny mnie nie interesują, bo porównuję je ciągle do tej.

Proszę o jakaś poradę, co mam robić? Czy to już jakiś toksyczny związek? Dlaczego wciąż nie umiem się ustabilizować, co może być przyczyną?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk

Dziwna reakcja na chłopaka - czy jestem chora?

Mam 18 lat, jestem kobietą. Mam chłopaka, jestem z nim od ponad roku. Na początku było super, później zaczęło się sypać. Nie wiem, czy ja jestem chora, czy co, ale jak on się do mnie nie odzywa to ja od...

Mam 18 lat, jestem kobietą. Mam chłopaka, jestem z nim od ponad roku. Na początku było super, później zaczęło się sypać. Nie wiem, czy ja jestem chora, czy co, ale jak on się do mnie nie odzywa to ja od razu płaczę i zaczynam myśleć o samobójstwie, raz już nawet zaczęłam się ciąć. On o tym wie, że ja wariuję jak on się do mnie nie odzywa lub jak idzie pić z kolegami, wtedy ja po prostu wariuje. I nie wiem, czy on mi robi tym na złość, czy co żebym ja zwariowała. Już nie wytrzymuję psychicznie. Od jakiegoś czasu zaczął mnie wyzywać od k... szmat itp., zaczął sobie wymyślać nie stworzone historie, że ja się niby z kimś spotykam, że się puszczam, a to w ogóle nie prawda. On mi nawet się z koleżanką nie pozwoli spotkać, bo jest od razu tekst, że ja niby z nią i z jakimiś chłopakami siedziałam. On mi po prostu wmawia, że ja z kimś piszę lub dzwonię to jakiś chłopaków, nawet potrafi imiona tych chłopaków zmyślać - ja już nie wiem o co mu chodzi. Pytam go czy już mnie nie chce, bo jak nie to niech mi to powie, a on że głupoty gadam, że mnie kocha to ja mu wtedy mówię, że jak może mnie kochać, jak takie coś odwala, a on wtedy milczy - to jest koszmar, nie wytrzymuję już, ale co ja mam zrobić, jak ja go tak kocham, że nie potrafię bez niego godziny wytrzymać? Czy jestem chora? Powiedźcie mi:( Pomocy!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty