Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Przez moment myślałam o tym, żeby zabić swojego partnera. Co robić?

Witam. Jestem 26-letnią kobietą pozostającą w szczęśliwym, stabilnym związku bez kłótni, wzajemnych pretensji czy robienia problemów tam, gdzie ich nie ma, jednak kilka dni temu przez głowę przebiegła myśl, żeby zabić ukochaną osobę, trwało to dosłownie chwilę jednak wywołało we...

Witam. Jestem 26-letnią kobietą pozostającą w szczęśliwym, stabilnym związku bez kłótni, wzajemnych pretensji czy robienia problemów tam, gdzie ich nie ma, jednak kilka dni temu przez głowę przebiegła myśl, żeby zabić ukochaną osobę, trwało to dosłownie chwilę jednak wywołało we mnie ogromne przerażenie.

Byłam tak rozbita, że przepłakałam cały dzień nie wiedząc co i dlaczego się tak stało. Na samą myśl, że mogłabym to zrobić trzęsły mi się ręce, a łzy napływały do oczu. Co się ze mną dzieje? Nie wiem co robić, kocham tą osobę ponad wszystko, razem przechodziliśmy przez trudne chwile - dziś dziękuje za to, że zmieniłam jego życie na lepsze. Czuję się strasznie podle ponieważ staram się robić wszystko, żeby tej osobie było w życiu jak najłatwiej (zarówno w wymiarze finansowym, jak i mentalnym), staram się odciążać od dużej ilości obowiązków, biorąc je na siebie (choćby w kontekście funkcjonowania w domu). Do tej pory jak myślę o tym co się uroiło w mojej głowie czuję dławiący ucisk odbierający oddech. Czy można pozbyć się tego uczucia (skoro przytrafiło się pierwszy raz) bez potrzeby wizyt u lekarza, czy "szprycowania się" lekami?

Bardzo proszę Państwa o poradę, wiem, że sobie poradzę, gdyż nauczona jestem radzenia sobie samodzielnie bez "zarzucania" innych swoimi problemami (wyszłam bez pomocy z depresji po operacji serca więc wierzę, że i tym razem podołam, potrzebuję jednak wskazówek). Z góry dziękuję za opinię oraz pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Siostra, będąc w szpitalu, wyskoczyła przez okno. Jak jej teraz pomóc?

Siostra trafila do szpitala w Lubinie - w czasie badań wyskoczyla przez okno z 1 piętra. Chociaż siostra, która ją odwiozła do szpitala domagała się badania psychiatry lekarz stwierdziła, że takie wezwania szpital kosztuje chyba 150 zł. Siostra powiedziała że...

Siostra trafila do szpitala w Lubinie - w czasie badań wyskoczyla przez okno z 1 piętra. Chociaż siostra, która ją odwiozła do szpitala domagała się badania psychiatry lekarz stwierdziła, że takie wezwania szpital kosztuje chyba 150 zł. Siostra powiedziała że OK, zapłaci. Zostało to odwleczone do dnia następnego.

Podczas wizyty prokuratora zostało stwierdzone, że rodzina nie zgodziła się na leczenie psychiatryczne. Teraz siosta, po 3-miesięcznym leczeniu, po którym nie jest w stanie sama funkcjonować i karmiona jest sondą została wypisana ze szpitala, bo leczenie jest zakończone. Co w tej sytuacji robić dalej?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak mam stanąć na nogi po udarze?

W czerwcu ubiegłego roku złapało mnie coś w rodzaju udaru - w karcie mam niedowład połowiczny lewostronny niedużego stopnia, ustępujący. Odjęło mi mowę rękę, lewa nogę, ale po 2 tyg. pobytu w szpitalu ustąpiło. CT głowy nic nie wykazało. Wróciłam...

W czerwcu ubiegłego roku złapało mnie coś w rodzaju udaru - w karcie mam niedowład połowiczny lewostronny niedużego stopnia, ustępujący.

Odjęło mi mowę rękę, lewa nogę, ale po 2 tyg. pobytu w szpitalu ustąpiło. CT głowy nic nie wykazało. Wróciłam do pracy - praca stresująca, a szef jakby chciał być świętym. W lutym powtórzyła się sytuacja. W szpitalu już raczej mnie zbyli - wracam do pracy, ale już nie daję rady. W czerwca powtórka, lekarz neurolog odesłał mnie do psychiatry. Psychiatra twierdzi, że to nerwica i należy powtórzyć CT głowy. Faszerują mnie lekami, psychitra swoją drogą, neurolog dokłada.

Od czerwca jestem wrakiem człowieka - wymioty, ból głowy taki, że tracę chęć do życia, zawroty, upadki, potłuczenia... Gdzie mam iść i jak dalej żyć?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Jak uniknąć lęków?

Witam. Mam 16 lat i od pewnego czasu mam lęki. Boję się, że ktoś jest w domu jak jestem sama, że ktoś się włamie i mnie zabije lub pobije, boję się wychodzić z podwórka z moim chłopakiem, bo mam...

Witam. Mam 16 lat i od pewnego czasu mam lęki. Boję się, że ktoś jest w domu jak jestem sama, że ktoś się włamie i mnie zabije lub pobije, boję się wychodzić z podwórka z moim chłopakiem, bo mam lęk, że ktoś go pobije, boję się, że mój chłopak, jak się upije, a nie pije często, tylko okazyjnie, że dostanie padaczki alkoholowej. Bardzo proszę o pomoc. Co powinnam zrobić, aby tych lęków uniknąć?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam 15 lat i myślę, że mam depresję. Mógłbym się zgłosić do psychiatry?

Mam 15 lat, ledwo otrzymałem promocję do 3 klasy gimnazjum, mimo że kocham naukę i sprawia mi ona wielką satysfkację i w podstawówce bardzo się wyróżniałem. Teraz też się wyróżniam, w inny sposób. Zrobiłem coś takiego jak test "skala depresji...

Mam 15 lat, ledwo otrzymałem promocję do 3 klasy gimnazjum, mimo że kocham naukę i sprawia mi ona wielką satysfkację i w podstawówce bardzo się wyróżniałem. Teraz też się wyróżniam, w inny sposób.

Zrobiłem coś takiego jak test "skala depresji Becka" - mój wynik to 43, nie koloryzowałem w teście (ciężka depresja od 26 pkt). Objawy? To co dziś czytałem o depresji... Prawie wszystkie objawy pokrywają się z moimi: nocami drczę się błahymi pomyłkami sprzed lat, o których inni zapomnieli po 5 minutach, tym, że do szkoły spóźniałem się na 3, 4 lekcje, bo spałem... Nie, to mnie nie dręczyło, nie miałem sił się tym dręczyć. Nie zjadłem dziś obiadu, byłem głodny. Jestem już w stanie wegetatywnym? Mam lęki, nieracjonalne, że cały świat to teatr i wszystko jest ustawiane. Był taki film, gdzie facet grał w filmie od dziecinstwa, nie wiedząc o tym.

Jestem na ogół lubiany, chociaż nie stwierdzę tego racjonalnie, nie wierzę w to, co piszę, pewnie tak jest. Pewnie jestem nawet wyjątkowy, ale w moich oczach jestem zerem. Siedzę przed komputerem caly czas - uzależnienie? Wąptię, nie cierpię tego, ale nic innego mi się nie chce. 3 tygodnie na wyjeździe (o czym wspomne potem) bez komputera i nie czułem się źle bez niego. W oczach rodziny jestem uzależnionym leniem, marginesem społecznym, wyrosnę na bezdomnego. Śmieszne, kocham się uczyć, gdyby nie mój stan, uczyłbym się na okrągło. Nie wierzę, że zostanę naukowcem czy lekrzem - moje marzenia. Nie w tym stanie.

Przyznałem, że jestem uzależniony, beztroski, leniwy i pusty. Byłem pod ścianą. Potrafię płakać przez cały dzień , potrafię raz na pare miesiecy być, przez nie więcej niż godzinę, w stanie niebywałej eufori, radosci bez powodu, rozmawiam wtedy ze wszystkimi o wszystkim, latam po domu, ćwiczę, robię plany, uczę się! Zasypiam, budze się, i co? I nic. Znów przygnębienie. Wyjazd na 3 tygodnie, jeszcze w roku szkolnym, do mojej siostry... Stan euforii, dowiedziałem się o moim karygodnym zachowaniu i niespokoju. Uspokoiłem się, nie byłem smutny, może trochę, napewno nieszczęśliwy.

Przeczytałem 3 książki w 3 dni, dbałem o porządek w domu siostry i szwagra, to było coś, ten spokój i uczucie powolnego postępu, wystarczył powrót do domu, aby to wszystko zburzyć. Płacz, przygnębienie, komputer, zmuszanie się do jedzenia... Dziś czytałem o depresji i ten test. Nie mogę doczekać się dorosłego życia, chcę tego spokoju, dbania o porządek (normalnie jestem pracowity i pedantyczny). Dziś żyję w syfie. Jutro wyjdę z domu uczyć się. Jeśli wstanę... Nie wiem co mi pomoże, chyba hospitalizacja. Chciałbym tego, ta choroba jest nie do pokonania, a tyle mogę zrobić dla świata.

Co mam zrobić? W domu nie mam spokoju, pomocy, zrozumienia, ale za to jestem obsługiwany, moje zachcianki są spełniane od tak. Na co mi to? Na co mi te nerwy? Ile jestem jeszcze w stanie wytrzymać? Jak długo? Obawiam się, że niewiele. Chciałbym pomocy, potrzebuję tego, może mój stan jest kierowany przez ewolucje? Może natura nie chce mnie tu, ani moich genów? Może tak ma być? Mam walczyć? Chcę pomocy, gdybym mógł zadzwonić na numer xxx: - Dzień dobry! Jestem w złym stanie psychicznym, jestem rośliną, pomocy! - Dobrze już jedziemy hospitalizacja, rozmowa, diagnoza, psychotropy, dogłębna terapia od zaraz.

Nie spodziewam się wyleczenia od zaraz, ale pomocy - tak. Czy zamiast tego wymyślonego telefonu, mógłbym się zgłosić do psychiatry? Jest jakieś pogotowie? Jak mam sobie pomóc?!  RATUNKU na POMOC!

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy to normalne, że fascynuje mnie przyjaźń z dziećmi?

Mam dość nietypowy problem. Od dawna mam o wiele młodszych znajomych. Mam 22 lata, a fascynuje mnie przyjaźń z dziećmi (6-12 lat), mam spory taki krąg i przy nich czuję się sobą, jestem radosna i szczęśliwa. Z rówieśnikami niby też...

Mam dość nietypowy problem. Od dawna mam o wiele młodszych znajomych. Mam 22 lata, a fascynuje mnie przyjaźń z dziećmi (6-12 lat), mam spory taki krąg i przy nich czuję się sobą, jestem radosna i szczęśliwa.

Z rówieśnikami niby też się spotykam, ale nie czuję się już tak fajnie. Przy dzieciach mogę się wyszaleć i zapomnieć o wszystkim (kłopotach życiowych). Natrętnie szukam ich towarzystwa, a gdy danego dnia nie spotkam ich, np. na spacerze - popadam w "doła". Nie czuję się na swoje lata i nie chcę wchodzić w dorosłe życie - praca, zakładanie rodziny, itp., ale wiem, że tak się nie da... W tych naszych zabawach nawet nie przychodzi mi na myśl ich umoralnianie, tylko naśladuję ich zachowania.

Wielu ludzi zwraca mi uwagę na to, że te kontakty są zbyt zażyłe, ale nie wyobrażam sobie inaczej - dzieci są dużo bardziej wartościowe od dorosłych. I nie wiem co z tym zrobić i o co tu chodzi... Może jestem cofnięta w rozwoju?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak radzić sobie z lękiem?

Witam! Mam 25 lat. Od kilku lat cierpię na lęk przed omdleniem z epizodyczną depresją. Teraz doszedł kolejny lęk - ciągle się boję, że się duszę (mam obajwy duszności, tak samo jest z omdlwewaniem). Głónym objawem zdecydownaie jest lęk. Unikam...

Witam! Mam 25 lat. Od kilku lat cierpię na lęk przed omdleniem z epizodyczną depresją. Teraz doszedł kolejny lęk - ciągle się boję, że się duszę (mam obajwy duszności, tak samo jest z omdlwewaniem). Głónym objawem zdecydownaie jest lęk. Unikam publicznych miejsc itp. Jak z tym walczyć? Czy da się samemu wygrać?

Moje drugie pytanie odnosi do tego, iż do ok. 14 roku życia moczyłem się i mimo młodego wieku miałem natręctwa typu: układnie butów wedle jakieś zasady, obsesyjne szukanie jakiejś inforamacji, którą usłyszałem i chciałem ją potwierdzić, jak obróciłem głowę w lewo, to musiałem też w prawo itp. oraz miałem przez tydzień atak lęków - myślałem, że się duszę, a okazało się, że miałem powiększone migdałki. Czy te objawy z dzieciństwa miały wpływ na pogłębienie się objawów w życiu dorosłym?

Na jednnej ze stron przeczytałem, że "wspólnym mechanizmem patogenetycznym lęku, depresji czy uzależnień jest syndrom przewlekłego stresu, któremu towarzyszy podwyższony poziom kortyzolu. Oś stresu podwzgórze-przysadka-nadnercza, odpowiedzialna za nadprodukcję kortyzolu, w normalnych warunkach działa pobudzająco i mobilizująco na organizm, ułatwiając, w sytuacji zagrożenia, walkę albo ucieczkę. Długotrwała, podwyższona aktywność tej osi, a więc i wysoki poziom kortyzolu, wpływa destrukcyjnie na pewne struktury mózgu, w tym zanik komórek hipokampu."

Ja niestety przeszedłem ten zespół stresu (tak mi się wydaje), ponieważ w szkole śrdeniej koledzy mi bardzo dokuczali i właśnie pierwsze objawy nerwicowo-depresyjne zaczęły się w trakcie nauki (a może to tylko zbieg okolicznosci?). No ale przecież nie każda osoba z lękim czy depresją przechodziła ten zespół. Niby zaburzenia lękowe i depresyjne nie mają jednej przyczny, ale czy moja osobowość razem z ciężkimi przeżyciami stworzyły wypadkową takich zaburzeń?

Sam nie wiem czy się leczyć - trochę się wstydzę. Jak mam pracę/zajęcie to objawy znacznie "cichną". Gorzej jest jak siedzę w domu i rozmyślam (ktasroficzne wizje dotyczące mojej przyszłości, że wyląduję w pschiatryku itp). Jestem też ciekaw, czy te zaburzena są raczej endo- czy egzogenne? A może to depresja lękowa? Czy objawy mogą same nagle zaniknąć? Z góry dziękuję za odpowiedź! Ludzie, komentujcie i sorka za tak długie pytanie, ale chciałem bardzo dokałdnie opisać moje spostrzeżenia.

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka

Co jest z moją psychiką?

Jestem kobietą, mam 19 lat. Obawiam się, że mam schizofrenię. Może się to wydawać głupie, że sama z góry narzucam sobie diagnozę, ale nie potrafię tego inaczej nazwać. Zaczęło się od tego, jak w 2001r. zmarła mi babcia. Przeżyłam najgorszy...

Jestem kobietą, mam 19 lat. Obawiam się, że mam schizofrenię. Może się to wydawać głupie, że sama z góry narzucam sobie diagnozę, ale nie potrafię tego inaczej nazwać. Zaczęło się od tego, jak w 2001r. zmarła mi babcia. Przeżyłam najgorszy okres w swoim życiu...

Jako dziecko "jechałam" na tabletkach uspokajających, które i tak przynosiły znikome efekty. I od tego się zaczęło. Otępienie, pustka i to, co najbardziej mnie przerażało - omamy. Kilka dni po pogrzebie babci, gdy bylismy odwiedzić grób, cały czas śledzila mnie jakaś czarna postać. Przebiegała wszędzie między grobami, gdzie tylko bym nie spojrzala - ona tam była. Później to zniknęło. Po tym wszystkim zostało tylko uczucie megapustki.

W gimnazjum zrobiłam się do tego stopnia aspołeczna, że zamykałam się w domu, bardzo często nie chodziłam do szkoły, zaczęłam się okaleczać. Miałam też myśli samobójcze, które wiele razy próbowałam zrealizować, np. przedawkowując tabletki. Po 2 latach takiego życia nagle stan się poprawił. Wszystko było w jak najlepszym porządku.

Nawrót nastąpił wraz z pójściem do liceum. Tylko był już dużo gorszy. Nie miałam myśli samobójczych, nie okaleczałam się już, ale moje omamy sięgnęły chyba apogeum. Budziły mnie w nocy trzaski w kuchni, szłam... na krześle siedziała stara babcia mówiąca, że jej zimno (zalał mnie oczywiście ze strachu zimny pot) i bez słowa poszłam po koc. Jak wróciłam - jej nie było. Niejednokrotnie obudziła mnie jakaś mała dziewczynka w kapeluszu, siedząca na moim łóżku...

Nie moge zostawać sama w domu czy gdziekolwiek, bo wtedy te psychozy się pogłębiają i boję się, że kiedyś nieświadomie mogę sobie coś zrobić. Wiele miałam takich sytuacji. Jak byłam z tatą na siłowni w piwnicy, poszedł tylko na chwilę po picie - z końca korytarza zbliżała się czarna postać. Byłam tak zahipnotyzowana i otępiała, że moj tata mnie szarpał, żeby mnie ocucić.

Przez to, że nie mogę zostawać sama, zrobiłam się bardzo towarzyska, więc mogę wyglądać na osobę zupelnie zdrową, choć tak się nie czuję. Nie wiem co mam z tym zrobic - czy liczyć na jakąś poradę lekarską, czy wezwać egzorcystę. Nie wiem. Liczę na jakąś pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego nie potrafię się z niczego cieszyć?

Witam. Może zacznę od tego, że od dłuższego czasu nie potrafię się z niczego cieszyć. Uświadomiłem to sobie dopiero jakiś czas temu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak naprawdę z czegokolwiek się cieszyłem: ani z tego, że dostałem się na...

Witam. Może zacznę od tego, że od dłuższego czasu nie potrafię się z niczego cieszyć. Uświadomiłem to sobie dopiero jakiś czas temu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak naprawdę z czegokolwiek się cieszyłem: ani z tego, że dostałem się na architekturę (od 4 lat jestem na 1. roku, bo nie mogę tego wszystkiego ogarnąć) ani z pracy i jej wyników... Z niczego.

W okresie ostatnich dwóch miesięcy pojawiły się u mnie najpierw sporadycznie, a teraz nawet kilka razy dziennie, myśli o śmierci i o samobójstwie z tym, że raczej na zasadzie "co by to było gdyby". Bałbym się zakończyć swojego życia, bo jednak jestem ciekaw, co ono mi przyniesie, ale z tym, że traktuję je bardziej obojętnie i z poczucia obowiązku, niż z samej chęci życia. Najczęściej mam takie myśli jak jadę samochodem i mijam drzewa, słupy i staram się je od razu wypędzać z głowy. Wcześniej miałem je w wieku lat 14-15, a później był spokój, aż do teraz.

Mialem też okres, w którym byłem bliski zaburzeniom odżywiania - właśnie w okresie, gdy miałem lat 14-15 schudłem 20 kg z wagi 80 do 60 kg przy wzroscie 181 cm. Do tego doszło jeszcze poronienie u mojej kobiety, z która jestem już 9 lat i to, że wylądowała w szpitalu na oddziale psychiatrycznym z diagnozą borderline. Wcześniej, przez okres 3-4 miesięcy, obserwowałem jej ataki autoagresji oraz agresji w stosunku do mnie, głownie pod wpływem alkoholu. Kiedyś tak nie było, ale ze względu na sytuację materialną musieliśmy wyprowadzić się do jej matki, która jest osobą dosyć toksyczną.

Od wczesnego dzieciństwa mam bardzo obniżone poczucie własnej wartości. Dodam jeszcze, że pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej (alkohol lal się strumnieniami, czasami nawet przez 2-3 tygodnie non stop, po moich rodzicach tego nie widać, bo są to ludzie zamożni i poważani przez wszystkich). Nie raz widziałem moją matkę, która, próbując zwrocić na siebie uwagę, próbowała popełnić samobojstwo (moja matka ma nadwrażliwość emocjonalną, autoagresję i socjofobię, z kolei moja babcia od strony matki - silną nerwicę). Z resztą przeżyłem też to z z moją partnerką, która nałykała się S***…

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze lęk przed ludzmi, a mianowicie strach przed wystąpieniami przed większą ilością ludzi. Nie mam tak z telefonami czy z pobytem w miejscach publicznych, ale przy rozmowie kwalifikacyjnej do pracy myślałem, że zemdleję - uderzenia gorąca, drżenie całego ciała, bardzo szybki puls itd. Do tego dochodzi pustka w głowie, pogorszony wzrok, słuch i orietacja w przestrzeni, z która nigdy nie mialem problemów plus objawy fizyczne - ciągłe zmęczenie, bóle pleców, brzucha, problemy żołądkowo-jelitowe i to już od 6-7 lat.

Dodam do tego rownież zaburzenia identyfikacji płciowej, które mam odkąd pamiętam z tym, że dobrze mi w moim ciele, jeśli można to tak nazwać. Tego typu myśli pojawiają się najczęściej kiedy jestem kompletnie zdołowany i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Mógłbym jeszcze dużo wymieniać, ale w tej chwili wydaje mi się, że to są najpoważniejsze rzeczy, które mnie dotykają... Dodam również, że mam 23 lata .

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Dlaczego tak bardzo boję się stałego związku?

Witam serdecznie. Leczę się na depresję od pół roku, chodzę do psychologa i biorę leki. Problem mój polega na tym, że od jakiegoś czasu mój związek z chłopakiem wisi na włosku. Ciągle kłócimy się o wszystko. Zamieszkaliśmy ze sobą i...

Witam serdecznie. Leczę się na depresję od pół roku, chodzę do psychologa i biorę leki. Problem mój polega na tym, że od jakiegoś czasu mój związek z chłopakiem wisi na włosku. Ciągle kłócimy się o wszystko.

Zamieszkaliśmy ze sobą i wtedy się zaczęło. Jestem coraz bardziej agresywna w stosunku do mojego chłopaka, a zawsze byłam spokojna i opanowana. Może to wynika z choroby depresyjnej, że ciężko mi z kimś żyć w tym okresie? Kiedyś miałam związek 5-letni i byłam zaręczona, wszystko się rozpadło i strasznie to przeżyłam. Długo nie mogłam utrzymać żadnego związku, bo wszystkie rozpadały się po roku czasu lub kilku miesiącach. Teraz jestem ze swoim chłopakiem 11 miesięcy i znowu coś się zaczyna dziać z mojej strony, jak w innych związkach.

Męczę się i drażni mnie mój chłopak. Nie wiem czemu nie mogę zbudować stałego związku? Co się dzieje ze mną? Czemu tak się zachowuję? Czy to strach przed zranieniem powtórnym? Proszę o odpowiedź

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Co mam zrobić? Tracę kontrolę nad życiem...

Witam. Mam 30 lat i od 6 lat nigdzie nie wychodzę, to znaczy nigdzie tam, gdzie mogę kogoś spotkać. Chodzi o tych, których znam. Spotkania z przyjaciółmi mocno ograniczyłem. Po prostu widujemy się ostatnio bardzo rzadko. Wszystko zaczęło się od...

Witam. Mam 30 lat i od 6 lat nigdzie nie wychodzę, to znaczy nigdzie tam, gdzie mogę kogoś spotkać. Chodzi o tych, których znam. Spotkania z przyjaciółmi mocno ograniczyłem. Po prostu widujemy się ostatnio bardzo rzadko.

Wszystko zaczęło się od traumy jaką przeżyłem kilka lat temu, gdy nakryłem swoją dziewczynę na zdradzie. Od tamtej pory zamknąłem się w sobie. Wstydzę się spojrzeć ludziom w oczy. Mam wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, a w każdych oczach widzę śmiech. Dodam też, od ponad roku jestem po ślubie. Jestem z kobietą, która kocha mnie takiego, jakim jestem, bez względu na wszystko.

Boję się, że mogę to wszystko zepsuć. Bardzo proszę o pomoc. Nie wiem już co mam robić. Czuję, że tracę kontrolę nad swoim życiem. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Gdzie jeszcze mogę szukać pomocy?

Dzień dobry. Mam 21 lat i przynajmniej od 14-15 roku życia zacząłem chodzić do psychologa z powodu nerwicy, a potem depresji. Ogólna sytuacja sprawiała, że nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Miałem psychiatrę, odpowiednie leki, leczyłem się do 18 roku...

Dzień dobry. Mam 21 lat i przynajmniej od 14-15 roku życia zacząłem chodzić do psychologa z powodu nerwicy, a potem depresji. Ogólna sytuacja sprawiała, że nie potrafiłem normalnie funkcjonować.

Miałem psychiatrę, odpowiednie leki, leczyłem się do 18 roku życia. Potem stałem się pełnoletni i nie mogłem już mieć zajęć ze swoja panią doktor. Chodziłem także do OPTY przez ok. rok. Wszystkie te zabiegi spowodowały, że czułem się naprawdę fantastycznie, bardzo dobrze skończyłem liceum pomimo sytuacji w jakiej się znalazłem. Teraz czuję, że znowu jest to samo - znowu lęki przed wyobcowaniem, strach przed wypowiedzeniem, agresja, natłok myśli... Nigdy się nie poddałem, dlatego chyba wciąż tu jestem. Nie będe opisywał całego swojego życia, bo to nie ma sensu w ten sposób. Najgorsze jest tylko to, że ja wiem, że nie jest dobrze i WIEM jak powinienem się zachowywać, a nie mogę, bo po prostu nie mogę...

Chodzę na terapię, ale nie jestem z niej zadowolony, a niestety nie stać mnie na prywatne wizyty u lekarza. Pragnę zrobić testy, mieć lekarza, któremu znów mogę zaufać... Nie wiem gdzie szukać pomocy, a pragnę ją znaleźć, dopóki nie jest za późno... Tylko gdzie?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy fakt, że nic mnie w życiu nie cieszy jest tylko tymczasowy?

Witam. Od jakiegoś czasu jakoś dziwnie jest. W swoim pytaniu postaram się opisać swój problem, otóż polega on na tym, że po prostu nic mnie nie cieszy, jestem zmęczony i nic mi się nie chce, bo i tak nie będę...

Witam. Od jakiegoś czasu jakoś dziwnie jest. W swoim pytaniu postaram się opisać swój problem, otóż polega on na tym, że po prostu nic mnie nie cieszy, jestem zmęczony i nic mi się nie chce, bo i tak nie będę z tego zadowolony, dlatego sobie to odpuszczam i idę się położyć, i tak leżę i leżę.

Nic mnie nie cieszy w życiu :( Dodam też, że nie mam myśli samobójczych, nawet nie myślę o tym  i nie boję się śmierci, albo że się uduszę, albo że mi się coś stanie i nikt mi nie pomoże. Czasem też mam takie głupie uczucie, jakbym nie wiedział gdzie jestem - tu też się nie boję, że mi się coś stanie, tylko po prostu to uczucie, że nie wiem gdzie jestem, ale gdy tak z kilkanaście sekund pomyślę, to wiem tak naprawdę gdzie jestem.

Ale za jakis tam czas znów to głupie uczucie, ale przecież ja wiem, gdzie jestem, ale moja psychika to inaczej koduje. I dziwnie się czuję. Może to jakiś niedobór czegoś? Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Utrata wagi, lęk przed upadnięciem i zawroty głowy

Mam 29 lat i jestem kobietą. Moim problemem jest "dzianie się w głowie" - nie wiem czy to zawroty, czy jak to nazwać. Typowe objawy nerwicowe łapały mnie już około 7-8 lat temu, ciężkie, wymuszone oddychanie, trzęsienia wewnętrzne, niepokój itp....

Mam 29 lat i jestem kobietą. Moim problemem jest "dzianie się w głowie" - nie wiem czy to zawroty, czy jak to nazwać. Typowe objawy nerwicowe łapały mnie już około 7-8 lat temu, ciężkie, wymuszone oddychanie, trzęsienia wewnętrzne, niepokój itp. Na parę lat odeszło, czasem wracało, ale sporadycznie. Przeważnie udawało mi się to leczyć B*** lub Persenem forte. Aż do zeszłego roku, kiedy byłam na chorobowym i miałam wracać do pracy - zaczęło mi się kręcić w głowie, miałam silny lęk, że upadnę (od tych kręciawek), silny ból głowy, straciłam 20 kg wagi (ważyłam niecałe 40 kg) no i psychiatra dała mi lek z grupy SSRI, ale nie brałam go długo, może tydzień, bo strasznie źle się czułam. Zmieniłam lekarza i ten dał mi lek czteropierścieniowy na noc, na sen i apetyt, a w dzień syrop robiony, uspokajający. Waga OK, nawet więcej, ale te zawroty czy szum w głowie został. Dostałam lek nootropowy na poprawę ukrwienia mózgu, trochę mnie do życia pobudził, ale nic w głowie nie zmienił. Chcę zapytać czy to możliwe, by już rok minął i zawroty się utrzymywały? Nie mam żadnego lęku jak miałam ze wstaniem z łóżka, ale gdy silnie mi się w tej głowie kręci, to momentalnie wraca niechęć do życia i leczenia. Pomocy, ja już nie wiem co zrobić, by było mi lżej. Dodam, że czasem miałam tydzień, że objawy prawie ustępowały, a teraz znow tragedia - złe samopoczucie.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Ciągle boję się, że zginę. Czy to przez depresję?

Witam. Mam 21 lat. Jestem kobietą. Od paru miesięcy mam dziwne przeczucie. Martwię się, że coś się stanie, np. zostanę sama, bądź zginę - umrę. Jadąc samochodem mam wrażenie (a czasem nawet wyobrażenie), że za chwilę zginę, albo co by...

Witam. Mam 21 lat. Jestem kobietą. Od paru miesięcy mam dziwne przeczucie. Martwię się, że coś się stanie, np. zostanę sama, bądź zginę - umrę.

Jadąc samochodem mam wrażenie (a czasem nawet wyobrażenie), że za chwilę zginę, albo co by było, gdybym walnęła w to drzewo. Jest to dla mnie bardzo dziwne zjawisko. Nigdy się tak nie zachowywałam, zawsze cieszyłam się życiem.

Dodam jeszcze, że jestem sama, nie mam mężczyzny, mieszkam z rodzicami. I tu też nasuwa się moje kolejne dostrzeżenie. Mam dziwne wrażenie, że jestem zbędna w domu, w pracy, na studiach. Mam wrażenie, że ludzie na ulicy i na uczelni postrzegają mnie jako dziwaka. A w domu i w pracy za niewartościową osobę, która się na niczym nie zna.

Nie chcę sobie zrobić krzywdy. Nie chcę umierać. Coraz częściej myślę też o końcu świata. Parę miesięcy temu myślałam, że to po prostu absurd, dzisiaj tak samo myślę, ale czuję, że to prawda. Wydaje mi się, że to dlatego, że przestałam widzieć swoją perspektywę życia.

Zawsze wiedziałam czego chce, a teraz jest to wszystko nierealne. Boję się również o to, że zostanę kiedyś sama, bez rodziców, przyjaciół, rodziny. I co ja wtedy zrobię? Proszę o pomoc, af.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam zwidy - budzę się i widzę rzeczy, które się nie dzieją. Co to może być za choroba?

Od pewnego czasu mam problem ze snem. W nocy jak śpię, to przebudzam się i widzę dziwne rzeczy, np. ktoś patrzy w okno - ja się chowam albo widzę, że mój pies idzie sam za oknem, no to ja otwieram...

Od pewnego czasu mam problem ze snem. W nocy jak śpię, to przebudzam się i widzę dziwne rzeczy, np. ktoś patrzy w okno - ja się chowam albo widzę, że mój pies idzie sam za oknem, no to ja otwieram okno i chcę iść po niego, a nawet wyciągam brata z łóżka. Zastanawiałem się, czy to nie jest czasem lunatyzm, ale chyba nie, bo lunatyzm polega na tym, że potem się nic nie pamięta, a ja jestem świadomy. Zauważyłem jedną rzecz - jeśli sobie przetłumaczę, że to jest niemożliwe, to mi przechodzi, na przykład muszę iść sprawdzić do następnego pokoju, czy jest mój piesek.

Ostatnio przebudziłem się i widziałem, że brat Kamil się pali i strasznie głośno krzyczałem na pomoc. Nie wiem, co mam robić, co to może być, wiem, że mnie strasznie męczy. Dodam tylko, że to nie są koszmary, bo ja to widzę jak się przebudzę. Czasem tak straszne rzeczy widzę, że boję się iść spać po tym, bo to coś jest okropnego. Miałem różne zwidy: robaki, węże, wydawało mi się np., że ktoś kogoś zabija za oknem. Nazywam to zwidy, bo nie wiem co to jest. Ostatnio boję się nawet, że wyjdę przez okno i wypadnę.

Zastanawiałem się, czy to czasem nie jest przez nerwy w ciągu dnia, ale to nie ma reguły - czasem mam nerwowy dzień i nic takiego mi się nie przytrafia w nocy. Obecnie nie mam żadnych stresów, jestem studentem i nie pracuję, więc wypoczywam. Co to jest? Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Miałam atak, którego nie pamiętam. Co jest z moją psychiką?

Nawiązując do tematu - żeby iść do psychiatry, musiałabym o wszystkim poinformować rodziców, a nie potrafię, chociaż wczoraj już mama widziała mnie w strasznym stanie (nie pamiętam tego), ale powiedziała, że jak weszła do mnie do pokoju zobaczyła jak...

Nawiązując do tematu - żeby iść do psychiatry, musiałabym o wszystkim poinformować rodziców, a nie potrafię, chociaż wczoraj już mama widziała mnie w strasznym stanie (nie pamiętam tego), ale powiedziała, że jak weszła do mnie do pokoju zobaczyła jak trzęsą mi się całe ręce, leżę wpatrzona w jeden punkt, jak to ona powiedziała "z otępieniem w oczach" i nic do mnie nie docierało. Przyniosła mi A*** (czy jakoś tak, tabetka na depresję w każdym badź razie) i po pół godz. mój stan się poprawił, ale wieczorem znowu to samo się zaczynało - wzięłam jeszcze raz tę samą tabletkę na spokojny sen.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Choroba dwubiegunowa czy osobowość dyssocjalna?

Witam. Mam duży problem, a mianowicie ok. 4 lat temu zaczęłam mieć wahania nastrojów - raz popadałam w depresję, raz w euforię, ale najgorsze zaczęło się po urodzeniu dziecka. Zaczęłam mieć schizy, że ktos mnie prześladuje, że chce porwać...

Witam. Mam duży problem, a mianowicie ok. 4 lat temu zaczęłam mieć wahania nastrojów - raz popadałam w depresję, raz w euforię, ale najgorsze zaczęło się po urodzeniu dziecka. Zaczęłam mieć schizy, że ktos mnie prześladuje, że chce porwać dziecko. Zaczęłam pozyczać pieniądze, brac kredyty... Wydawało mi się, że syn też jest chory, że grozi mu niebezpieczeństwo. Zaczęłam okłamywać rodzinę, że syn i ja jestesmy chorzy, że czekają nas operacje. Potem doszło podrabianie pism, że to, co mówię rodzinie jest prawdą. W większości nie pamiętam tego, co robiłam, ale będąc w szpitalu przyznałam się do zarzutów, by jak najszybciej stamtąd wyjść. Postawiono mi diagnozę: osobowość dyssocjalna - nie zgadzam się z nią. Od małego byłam cicha, niesmiała, miałam problemy w kontaktach z ludźmi, nadal mam lęk przed ludźmi - wydaje mi się, że wszyscy w autobusie czy tramwaju patrzą na mnie i się śmieją. Mam poczucie winy i wstydu. Przez tę diagnozę straciłam męża i syna. Teraz Trafiłam do innego lekarza, który stwierdził ChAD - dostałam leki i czuję sie lepiej. Co mogę zrobić z diagnozą ze szpitala, która spowodowała utratę rodziny? Czy to może być faktycznei ChAD? Czy mogę odzyskac synka?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Przerastają mnie moje problemy... Co mogę zrobić?

Witam bardzo serdecznie. Mam na imię Ania, lat 32, mieszkam w Poznaniu. Moje problemy zaczęły się półtora roku temu, od problemów z kręgosłupem. Wcześniej byłam osobą aktywną, szczęśliwą w związku, posiadającą dobrze płatną pracę na kierowniczym stanowisku, którą bardzo lubiłam,...

Witam bardzo serdecznie. Mam na imię Ania, lat 32, mieszkam w Poznaniu. Moje problemy zaczęły się półtora roku temu, od problemów z kręgosłupem. Wcześniej byłam osobą aktywną, szczęśliwą w związku, posiadającą dobrze płatną pracę na kierowniczym stanowisku, którą bardzo lubiłam, miałam grono fajnych znajomych. W maju przeszłam operację prywatną (sama sobie zafundowałam), po której czułam się bardzo dobrze.

Mój chłopak miał chwilowe problemy, nie miał pracy, pomieszkiwał u mnie i popijał codziennie piwko w dużych ilościach. Już wcześniej wydawało mi się, że ma problemy, bo często, jak byliśmy razem, kupował alkohol. Dodatkowo krew leciała mu często z nosa w dużych ilościach, ale miał nadciśnienie i twierdził, że to od tego i nigdy wcześniej nie chciał, na moje prośby, iść do lekarza.

Moje dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, bo mój ojciec, odkąd pamiętam, nadużywał alkoholu i gnębił psychicznie mnie mojego brata i mamę. Tydzień po mojej operacji przyszedł pod wpływem alkoholu i zrobił mi awanturę w niecenzuralnych słowach - stwierdził, że mam iść do pracy, bo on mnie utrzymywać nie będzie (dokładnie kazał mi wy...ać), a jak powiedziałam, że przecież jestem po operacji to stwierdził, że go to nie obchodzi.

Moja mama stwierdziła, że mam się nie przejmować, ale zapomniała, że kiedyś, jak nie miałam przez parę miesięcy pracy, to musiałyśmy iść po pomoc na komisariat w obawie przed ojcem (o ironio losu - mój ojciec jest ojcem chrzestnym mojego kuzyna, który jest inspektorem policji). Czując presję wróciłam do pracy. Rano jeżdziłam na rehabilitację, potem szłam do pracy, a wieczorem nad jezioro wzmacniać mięśnie pływając. Byłam totalnie wykończona. Po dwóch miesiącach nastąpiło pogorszenie mojego stanu zdrowia.

Mój chłopak nadal nie pracował, ani nawet pracy nie szukał. Leżałam w strasznych bólach, sama załatwiałam badania i siedziałam w internecie szukając pomocy. Mój chłopak w międzyczasie zaczął mieć krwotoki z nosa, wymiotował, ale ciągle pił. Musiałam dzwonić po jego rodziców żeby przyjechali i namówili go do pójścia do lekarza i zaprzestania picia. On nie słuchał ani mnie ani ich. Strasznie się wszystkim denerwowałam.

W październiku dostałam skierowanie na operację pilną. Po miesiącu czekania zaczęłam tracić czucie od pasa w dół - wpadłam w panikę, strasznie denerwowałam się o swoje zdrowie. Prosiłam mamę o pomoc, chciałam jechać na operację prywatną, lecz ona nie chciała mi pomóć. Wielokrotnie prosiłam ją płacząc, a ona zawsze mówiła: musisz czekać ja ci nie mogę pomóc. Mama ma dobrze płatną pracę i mogłaby mi pomóc, bo na ojca liczyć nie mogłam. Rodzina stwierdziła, że histeryzuję i kazała cierpliwie czekać.

Po miesiącu nie wytrzymałam z nerwów i załatwiłam sobie operację w innym mieście na NFZ. Miesiąc po operacji (w styczniu) przewiało mnie w domu i na drugi dzień obudziłam się zupełnie znieczulona, z bólami karku, pleców, uczuciem zimna, zaburzeniami węchu, smaku, pogorszeniem wzroku. Byłam w szoku. Pojechałam na pogotowie w szpitalu - oprócz pobrania krwi nie zrobiono mi żadnych innych badań, a ja czułam się tak fatalnie, że myślałam, że umieram.

W szpitalnej aptece kupowałam K*** i smarowałam cały kark, plecy, bo tak bolało, że nie mogłam spać. Stwierdzono, że mam zaburzenia konwersacyjne. Nikt mi nie wierzył, że czuję się tak źle. Poszłam do psychiatry i na psychoterapię - dostałam antydepresanty, które brałam rok, ale nie było żadnej poprawy. Wróciłam do domu. Mój chłopak pił dalej za moje pieniądze mówiąc swoim rodzicom, że to przez moją sytuację nie daje rady, a ja leżałam godzinami jak kłoda, znieczulona, myśląc, żeby ten koszmar się skończył.

Mogłam się ruszać, ale ta drętwota, brak czucia nawet na skórze głowy, twarzy, dosłownie wszędzie przeszkadzały mi normalnie funkcjonować. Źle mi się chodziło, siedziało i leżało. Nawet kąpiel była nieprzyjemna, do wszystkich czynności musiałam się zmuszać. Ojciec gnębił mnie dalej, a widząc jaki jest mój stan stwierdził pewnego dnia, że marzy o tym żebym odebrała sobie życie. Wyprowadziłam się do cioci - siostry mamy, która była zbulwersowana postępowaniem rodziny, szczególnie moich rodziców wobec mnie. Z moim chłopakiem spotykałam się u niego (mieszka w domu jednorodzinnym).

Pewnego dnia, jak u niego byłam, dostał ataku - nie mógł się ruszać, wymiotował. Szybko zadzwoniłam po karetkę. Okazało się, że ma delirium tremens, marskość wątroby zaawansowaną i inne choroby towarzyszące alkoholizmowi. W szpitalu mnie nie rozpoznawał, majaczył, był w strasznym stanie, przywiązany do łóżka. Jego rodzice na każdym kroku dawali mi do zrozumienia, że to moja wina, że marskość na pewno pojawiła się w przeciągu roku jak zachorowałam i dlatego on zaczął pić.

Nie miało znaczenia, że ja czuję się fatalnie, czuję dyskomfort w każdej chwili, ani to, że paru członkom ich rodziny pomogłam w trudnej sytuacji - załatwiłam fajną pracę i zawsze mogli na mnie liczyć. Tylko ja wiem ile kosztowało mnie dojeżdżanie do niego codziennie do szpitala, bo na tych drętwych nogach chodzi mi się fatalnie, założenie głupich spodni i chodzenie w nich to dla mnie tortura. W chwili obecnej czuję się fizycznie nadal bardzo źle, mój chłopak wychodzi na prostą, nie pije, ma pracę. Ja swoją niestety straciłam.

Jestem z nim cały czas, ale to nie to samo co kiedyś. On w ogóle mnie nie przytula, nie całuje (wie, że dla mnie to jest nieprzyjemne), a ja tak strasznie tęsknię za jego normalnym dotykiem. Marzę, żeby móc się przytulić do niego tak jak kiedyś. Jeśli chodzi o kontakty intymne to nie czuję nic. On traktuje mnie często jak zło konieczne - widzi, że cierpię, ale chce mieć po prostu święty spokój. Non stop na mnie krzyczy.

Mojej mamie nie mogę zapomnieć, że nie pomogła mi finansowo w tak ekstremalnej sytuacji dotyczącej ratowania zdrowia. Ona mówi, że nie wiedziała wtedy jak mi pomóc i że jakbym sama załatwiła operację prywatnie, to by przecież za nią zapłaciła, a wtedy wielokrotnie mówiła co innego. Mówi, że to moja wina, bo wróciłam do pracy. Matka mojego chłopaka dwa tygodnie temu powiedziała mi, że tak dalej być nie może i muszę coś z tym zrobić. Nawet nie wie ile oddałabym, żeby poczuć się lepiej i odzyskać zdrowie.

Nie jestem już tą samą wesołą, szczęśliwą osobą co wcześniej, tylko wrakiem człowieka. Zupełnie straciłam radość życia. Nie mogę wyjść na słońce, bo bardzo źle się na nim czuję, nie mogę się opalać z tego samego powodu (wcześniej mogłam leżeć godzinami super się relaksując), nie mogę chodzić, bo na tej drętwocie źle się chodzi, nie mogę tańczyć, ubrania są nieprzyjemne, pływa mi się źle, nawet piwka czy winka nie mogę się napić, bo wydaje mi się, że jeszcze bardziej drętwieję, nie mogę się przytulić, a tego normalnego dotyku brakuje mi najbardziej. Jak leżę na łóżku wprost pali mnie dotyk prześcieradła czy kołdry.

Dodatkowo za wszystko czuję się winna, a z drugiej strony wiem, że bliskie mi osoby bardzo mnie zawiodły i nie mogę się z tym pogodzić. Czuję się jakbym miała 150 lat, a od ilości przyjętych tabletek niedługo zacznę świecić. Moja neurolog non stop testuje na mnie nowe tabletki, które niestety nie przynoszą mi żadnej ulgi. Ostatnio lekarze, bo leczę się prywatnie, stwierdzili, że prawdopodobnie miałam zapalenie opon mózgowych i dlatego tak zdrętwiałam. Nie mam pojęcia co dalej będzie ze mną i moim życiem.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Ostatnimi czasy wciąż się czegoś boję. Skąd to się wzięło?

Witam. Jestem mężczyzną, mam 27 lat. Od dłuższego czasu (3-4 lata) mam problemy ze swoją osobą. Objawy mogą wydawać się dość surrealistyczne, ale dzieją się w mojej głowie. Od razu przejdę do konkretnych sytuacji. Jakiś czas temu odwiedziłem centrum handlowe,...

Witam. Jestem mężczyzną, mam 27 lat. Od dłuższego czasu (3-4 lata) mam problemy ze swoją osobą. Objawy mogą wydawać się dość surrealistyczne, ale dzieją się w mojej głowie. Od razu przejdę do konkretnych sytuacji.

Jakiś czas temu odwiedziłem centrum handlowe, przechadzając się swobodnie między sklepowymi boksami dostrzegłem fryzjera. Z racji tego, że fryzurę miałem bujną nie omieszkałem skorzystać z usługi. Zasiadłem wygodnie w fotelu, po chwili miła pani podeszła do mnie i zapytała się jak ciąć. Po niecałych 5-10 minutach zaczęło się coś dziać - zaczęło się dziać to, co dzieje się wielokrotnie/cyklicznie w moim życiu, niezależnie od sytuacji /pory dnia/ pogody / nastroju. Czułem, że moja twarz blednie, serce zaczyna szybciej bić, zalewam się potem, innymi słowy: czułem nieistniejące zagrożenie, czułem, że za chwilę zjadę z fotela. Zacząłem walczyć z własnymi myślami z własnym sobą, usilnie wmawiałem sobie "będzie okej, przecież jestem tylko u fryzjera, nic złego nie może się stać". Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy, uspokoiłem się.

Najgorsze jest to, że w takich chwilach czuję się jakbym obserwował siebie z perspektywy 3 osoby, robi mi się niedobrze i czuję, że muszę natychmiast uciekać. Fryzjer jest tylko przykładem. Niekiedy wyjdę sobie do miasta na obiad, na spotkanie, w miejsce, gdzie otaczają mnie nieznajomi ludzie - wtedy moja wyobraźnia zaczyna sobie kreować obrazy/wizje, które niekiedy są bardzo mroczne, "kwaśne" i w świecie realnym nie mają szans bytu, wizje, które przejmują kontrolę nad całym moim umysłem i nie pozwalają mi normalnie funkcjonować. Są dni, gdzie dolegliwości nie dają o sobie znać, jest spokój, ale wiem, że za kilka dni objawy znowu się pojawią i znowu będę przeżywał horror.

Wiem że całość brzmi jak opis kogoś kto bierze ciężkie psychodeliki, jak cytat z dziennika Lema, ale dla mnie to nic innego jak teraźniejsza rzeczywistość.

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Patronaty