Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Co zrobić, aby nie bać się we własnym domu?

Od jakiegoś czasu boję się być w domu. Zdaje mi się, że szklanki sie ruszają, że ktoś mnie prześladuje w domu i że ktoś chodzi po domu. Nie mogę suszyć włosów, odkurzać, bo się strasznie boję.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy psychoterapia bez leków może mi pomóc?

Dawno, już w Polsce miałam diagnozę - osobowość prepsychotyczna - z całym opisem z badania klinicznego i miewałam już wówczas "epizody psychotyczne", jak mi mówiła moja p. doktor. Stan mój się zdecydowanie pogorszył, co lekarz psychiatra tu, w UK, sam...

Dawno, już w Polsce miałam diagnozę - osobowość prepsychotyczna - z całym opisem z badania klinicznego i miewałam już wówczas "epizody psychotyczne", jak mi mówiła moja p. doktor. Stan mój się zdecydowanie pogorszył, co lekarz psychiatra tu, w UK, sam niedawno stwierdził.

Wielorakość symptomów, częstotliwość i głębokość; zaburzenia pamięci, dezorientacja w czasie i miejscu - ostatnio nawet nie zawsze wiem, co zdarzyło się w realu, a co było w moich wizualizacjach i/lub myślach, lub może mi się przyśniło - męża się muszę czasem pytać, o czym oczywiście mówiłam lekarzowi. Lekarz psychiatra przeprowadził godzinną rozmowę ze mną, z udziałem tłumacza na wszelki wypadek, i postawił diagnozę: osobowość neurotyczna.

Powiedział, że to, że wydaje mi się, że ludzie się ze mnie naśmiewają i krytykują ma podłoże emocjonalne i jest związane z urazem z dzieciństwa, a głównie tym, że matka w taki sposób się do mnie odnosiła. Powiedział, że będę mieć terapię cognitive oraz jak radzić sobie ze stresem, i że leki wyłączamy. Ale z bólami głowy, zawrotami oraz nudnościami nie powiedział, jak mam sobie radzić.

Moje omamy wzrokowe nie miały znaczenia w diagnozie, ponieważ pojawiają się głównie gdy jestem zrelaksowana i są to doznania przyjemne, np. postać anioła bądź mężczyzny w moim domu, cała kuchnia wypełniona wzorami - równoległobokami ślicznymi, lejąca się do wanny woda śpiewała ładną piosenkę, czułam obecność jakby ducha za mną, miły dotyk, wejście nagle do jakby krainy z baśni nasączonej ciszą i kolorami, miłe zapachy czasem itp.

Tylko jeden był przykry - zniekształcona moja twarz pojawiła się tuż przed moimi oczyma i powoli, jakby na siłę rozdzieliła się na kolejne dwie i wyglądało to jak ktoś, kto trzyma karty do gry w ręku. Wyglądały te twarze na cierpiące i skojarzyły mi się z cierpieniem w piekle, pojawiły się po niesamowitym uczuciu przygnębienia, wręcz nieszczęścia, które miewam prawie codziennie rano jakiś czas po obudzeniu, do pół godziny może, odkąd byłam dzieckiem, całe życie.

O zapachu m.in. gazu w zeszłym roku widocznie lekarz zapomniał, bo czas się kończył lub nie miało to znaczenia - wg mnie się ulatniał gaz, ale byli pracownicy z gazowni i nie stwierdzili tego, nikt inny tego nie czuł tylko ja i wymyśliłam, że robią to na złość, bym płaciła duże rachunki, a mąż chce ze mnie zrobić wariatkę i pewno mnie opuści, bo pewno chce wrócić do swojej ex.

Nie raz mam podejrzenia w stosunku z wieloma sprawami, w tym rzadko odnośnie zdrady, lecz dotyczącymi tego, że ktoś, np. rząd tutaj mnie śledzi, że przyjaciółka kiedyś mnie śledziła byłam pewna, że w telewizji się odnosiły reklamy i informacje do mnie - teraz już nie. Ale kiedy w komputerze była wiadomość (po angielsku): "naciśnij ten przycisk, a będziesz widziana w całym internecie na żywo, co robisz" - wyłączyłam komputer. Bałam się, ale włączyłam znowu, ale już na szczęście nie było tego i pomyślałam sobie: "mój Boże, jak to trzeba w dzisiejszym świecie uważać na wszystko, jaki ten świat jest zły i czego to ludzie nie wymyślą..."

Świat wie o mnie dużo, zna moje tajemnice prywatne itp. - tak myślę często. Słyszę jak ludzie obmawiają mnie i śmieją się, jest mi smutno i czuję się niezręcznie i kontroluję nie raz któż to, który to człowiek, ale nie widzę, tzn. widząc ludzi słyszę, ale nie mam pewności, którzy dokładnie w danym momencie mogli coś powiedzieć oraz co dokładnie mówili.

Ostatnio, wg mnie, ludzie mówili przez komórki o mnie i wciąż wzywali po mnie albo karetkę albo policję, a świat był inny i głosy w tym świecie jakby przygłośnione, nawet jeśli szepty, a na przystanku autobusowym nie mogłam wręcz znieść krzyków dzieci i matek, bo tak mi się zdawało przygłośnione, jakby w głośnikach. Oczywiście obserwowana przez kierowców bywałam stosunkowo często w pewnych okresach, ale znika ten symptom (miałam wówczas lek przeciwpsychotyczny na to) i potem wraca, jak i inne.

Oczywiście doszłam też do myśli, że świat mnie nienawidzi, bo jestem inna, no i także stwierdziłam, że w takim razie i ja go nie cierpię i unikam ludzi - często mam poczucie, że nie umiem już rozmawiać, porozumiewać się z ludźmi, a i zaburzenia mowy miewam - może to tylko stres i emocje.

Dawno już miałam też tak, że gdy słowo miało ten sam dźwięk, to mówiłam inne słowo myśląc, że mówię co trzeba, spowolnienia często miewałam i mam, boję się często rozmawiać przez telefon - jakbym nie widząc osoby nie mogła się skupić i ogarnia mnie niesamowity stres, przed zaśnięciem miewam silne lęki, wizualizacje jakieś makabryczne - to dosłownie ostatnio.

Kiedyś nie mogłam się modlić, bo miałam uczucie, jakby mi zły usiadł na klatce piersiowej i zabraniał, aż w końcu poddałam się i jak się modlę to w bardzo ekspresowym tempie, z nerwami i to jest bez sensu:( Nieraz mam tak, że nie mogę iść na mszę, bo albo czuję pustkę, więc żadnej korzyści z tego, albo dostaję poczucia winy, grzechu, strachu przed karą i śmiercią, a potem przez jakiś okres jest tak, jakbym się podświadomie, niechcący sama obwiniała o wszystko, nawet o lenistwo - jeśli źle się czuję..:(

Kiedyś, dawno temu, miałam długoletni okres interesowania się religią i wnikałam w Biblię głęboko, codziennie i obsesyjnie, a nawet poszukiwałam innych dróg. Ostatnio mi się udało zdystansować wreszcie, jednak nie chodzę na mszę często i potem pewnie mogę z tego powodu się też źle poczuć, tak u mnie bywało już, bo gdy byłam bardzo młoda poczułam raz w moim sercu Jezusa, z którym porozumiałam się jakby za pomocą serca i myśli i którego prosiłam o zdrowie i chleb powszedni i obiecałam, że nigdy nie będę złym człowiekiem, ani bogatym, i że zniosę wszystkie cierpienia, jakie mi da.

Jednak najistotniejszym pytaniem lekarza było: "czy ktoś wg mnie kieruje moimi myślami, zna moje myśli, a ja znam myśli innych", na co odpowiedziałam: "nie, teraz nie, ale miałam tak, że nie, że ktoś zna moje myśli dokładnie, słowo po słowie tylko, że zna historię mojego życia, że cierpię na zaburzenia psychiczne, zna moje zamierzenia czy moje sekrety wewnętrzne".

Prócz tego pewnie nie miało też znaczenia, że niedawno jeszcze świat widziałam ciemniejszy, nie mój, czułam się jak robot, sztuczna, niesamowicie nieśmiała, musiałam odtańczyć, odtupać lub odstukać jakaś nieznaną mi piosenkę, która nie wiadomo skąd się pojawiła w mojej głowie i w której najważniejsze były rytmy - czułam, że jestem jak dusza uwięziona w obcym ciele lub raczej jakiejś machinerii, robocie oraz że sprawy tego ziemskiego świata w ogóle mnie nie interesują, bo są przyziemne i że to jakiś błąd, że się urodziłam w tym świecie, tych czasach lub miejscu, bo nie pasuję absolutnie do tego świata.

Poza tym bardzo często nie widzę wyraźnie otoczenia, tylko przymglone, przyciemnione i obce, ale czasami wracam do świata żywych, do normalności - wtedy widzę otoczenie wyraźnie i nie miewam żadnych symptomów poza uczuciem przygnębienia czasami i pustki. Moje myśli znowu słyszałam głośno ostatnio, wszystko jakby na przyspieszonych obrotach i jak na filmie i jakbym się broniła i tłumaczyła tym różnym ludziom, których słyszałam i widziałam w tych niby myślach.

To były jakieś szepty, ale głośno, jakieś półsłówka i urywki zdań, których nie byłam w stanie zrozumieć lub zapamiętać, jakbym była w jakimś dziwnym stanie wtedy i tylko raz się ten "film" zatrzymał na krotko i zobaczyłam panią - połowę sylwetki, która mi powiedziała (po angielsku), że nadejdzie ciężki dla mnie okres - tak jakby mnie poinformowała i nie mogę zapomnieć tego.

Nieraz jestem w chwilach jakby zamroczenia czy coś. Nie wiem nic - jaki dzień, godzina, co się dzieje... Raz nawet zapomniałam mojej 7-letniej córki imienia na jeden dzień, a ona mieszka ze mną! A raz nie rozpoznawałam twarzy osób z rodziny męża i nie mogłam się z nimi porozumieć przez to, bo mi mówili: "ciocia, to nie ja jestem" i "to nie ja mam iść z wami" i tak w koło do jednych i tych samych osób wracałam i mówiłam, a oni to samo i nie mogłam się połapać w ogóle, a przed tym miałam tak, że przysypiałam na jawie, miewam tak już od dawna, a poza tym jeszcze gubię się nieraz w terenie znanym mi i córka mi mówi, jak mamy wracać:(

Także miewałam okresy, jakbym nie istniała, a potem wracałam do świata żywych, nie wiem tylko skąd:( EEG i CT były w normie, a neurolog powiedział, że w moim wieku (42 lata) padaczki się nie diagnozuje, no chyba, że ktoś by mnie widział jak mam jakikolwiek napad. Podwyższony nastrój, lub raczej bardzo dobre samopoczucie, występuje u mnie tylko czasem, na krótko w ciągu dnia lub na 3 dni lub tydzień, ale to jest bardzo rzadko (niestety) i ten stan wyróżnia niezwykle jasny umysł, zero lękowości a czasem jest tak, jakbym była "na haju" (narkotyków nie brałam nigdy, ale tak to odbieram i określam).

Niby mania psychotyczna (lekarz mnie wtedy nie widział, tylko zreferowałam, bo potem pamiętałam) wystąpiła rok temu, gdyż odstawiłam od razu antydepresant i L*** po tym, jak się załamałam gdy lekarz mi powiedział, że nie wiedzą co mi jest i że to powinnam im powiedzieć - płakałam długo w gabinecie, a w domu stwierdziłam, że nikt mi nie pomoże, więc muszę znaleźć sposób i wymyśliłam, że miłość jest lekiem na wszystko - zapisywałam taką teorię w zeszycie co chwila, co mi przyszło do głowy w międzyczasie nieustannego sprzątania.

Gdy przez kilku dni byłam niezmęczona i nie spałam prawie wcale rozwinęła się (wg mojej opinii) mania psychotyczna, ponieważ rozmawiałam za pomoc umysłu z ptaszkiem i kotkiem, mogliśmy się porozumieć, czułam się jakby w transie - cały czas otoczenie było przyciemnione itp. oraz nie miałam pojęcia zupełnie przez cały ten czas jaki jest dzień, godzina i myślałam, że co zdarzyło się wczoraj to było, np. z rok temu i odwrotnie.

Gdy wracał mąż z pracy to wpadałam w szał irytacji i darłam się niesamowicie na niego, że mnie okłamuje, co do faktów właśnie takich, i nawet nie pomagało, gdy mówił, żebym popatrzyła na zegar czy kalendarz, bo z góry wiedziałam, że kłamie. Nie jadłam i nie piłam prawie, bo zapominałam cały czas co robię (to miewam dość często, poza tamtym okresem także), mówiłam szybko, krzyczałam i myślałam bardzo szybko i szybko zapisywałam w zeszycie teorie leczenia miłością, żeby ewentualnie móc kiedyś udostępnić to innym ludziom cierpiącym na świecie.

Miałam też wtedy zapachy różne z nienacka, nie dbałam o higienę właściwie:( nie wychodziłam z domu, nieustannie czyściłam mieszkanie z pasją, gotowałam z pasją, tylko nie kosztowałam nawet i nie jadłam, nie pamiętam w ogóle twarzy córki, żebym ją widziała w tym okresie czasu:( choć wiem, że jeść musiałam jej dawać, na pewno, bo bym o tym wiedziała od niej czy męża, gdyby nie...

To trwało około 3 tygodni (bo później to wiedziałam), a zorientowałam się, że jest coś nie tak ze mną dopiero, gdy po zapisaniu całego zeszytu zdziwiłam się tym i próbowałam sprawdzić, czemu pisałam tak dużo i nie mogłam się skupić na czytaniu, bo głowa za szybko pracowała, a jak coś zauważyłam w ogóle to to, że się powtarzałam w treści i nie tylko oraz to, że po jednej kłótni z mężem, a raczej to ja się wydzierałam tylko nieludzkim głosem, nagle się chyba wystraszyłam, że tak wrzeszczę i zaczęłam bez powodu może płakać - strasznie po czym nagle się chyba zdziwiłam, że płaczę i zaczęłam się nagle śmiać głośno i dopiero wtedy mąż spytał, co mi się dzieje i ja byłam zgodna z nim, że coś nie tak i dopiero wówczas zarejestrowałam się do lekarza.

Wystraszyłam się bardzo moim stanem i wzięłam od nowa leki, kiedy doszłam na termin lekarz już nic nie widział po mnie, tylko zreferowałam. Lekarze od 4 lat zmieniali się, tak tu jest - uważali, że mam depresję i GAD. Teraz stwierdzono osobowość neurotyczną i jako leczenie przepisano mi terapię, którą postarają się zorganizować niebawem. Na tej wizycie u lekarza byłam dość, że tak to nazwę, kontaktowa, co przypuszczam upewniło lekarza, że nie ma podstaw do obaw, z tym, że u mnie się wszystko zmienia jak w kalejdoskopie:(

Co ja czuję (wiem) o sobie to to, że na pewno źródłem moich problemów są emocje i nadmierna wrażliwość, skłonność do depresji, przygnębienie, itp. oraz wręcz chroniczny, niesamowity stres (ostatnio już nawet zaczęło mnie trząść wewnętrznie, zwłaszcza w głowie, jakby mi się trząsł mózg jak galareta, a zewnętrznie pulsują mi czasem rytmicznie poszczególne mięśnie). Ja nie wiem co to będzie ze mną teraz, bo przecież objawy wracają stale.

Bardzo proszę eksperta o ustosunkowanie się do mojego pytania tak, by mi pomóc w zrozumieniu, co się właściwie ze mną dzieje i czy wskazane leczenie, jedynie terapia cognitive i informacyjna, jak znosić stres (która już miałam i którą mają powtórzyć, bo nie pomogła), rzeczywiście może pomoc i wystarczy, a powyżej opisane symptomy, jak znikały same to i będą znikać, a nie pogorszą się?

Jak właściwie klasyfikuje się osobowość neurotyczna w ICD-10? Czy na skutek rzucenia leków (antydepresantów i przeciwlękowych) w zeszłym roku, to co wystąpiło, to była mania czy coś innego i czy to nie ma znaczenia dla historii choroby? Proszę o pomoc, jakieś wytłumaczenie mi symptomów i uspokojenie mnie, że to leży w gestii jedynie stresu. Nie wiem - cokolwiek, muszę się jakoś uspokoić.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak pogodzić się z rzeczywistością i zacząć żyć?

Witam, mam 15 lat i teoretycznie jestem dziewczyną. Nie chcę pisać esejów, bo mówiąc szczerze rozpisywanie się na temat mojej przeszłości zaczyna mnie nudzić, powtórka z rozrywki będzie mnie czekała w przyszłym tygodniu, jako że idę do lekarza, wobec tego...

Witam, mam 15 lat i teoretycznie jestem dziewczyną. Nie chcę pisać esejów, bo mówiąc szczerze rozpisywanie się na temat mojej przeszłości zaczyna mnie nudzić, powtórka z rozrywki będzie mnie czekała w przyszłym tygodniu, jako że idę do lekarza, wobec tego napiszę najbardziej zwięźle jak potrafię. Może mi szanowni internetowi psychologowie coś ciekawego powiedzą.

Jeśli chodzi o "objawy" to właściwie całe moje jestestwo sprowadza się do jednej wielkiej patologii. Jako dziecko miałam już częste objawy somatyczne, ból żołądka, kluchy w gardle i lęk przed tym, że zwymiotuję gdziekolwiek nie pójdę oraz nieustanną chęć zaczynania "życia od nowa", czyli rachu ciachu i zmieniam samą siebie od jutra - co jest oczywiście niemożliwe.

Jakieś 3 lata temu, podczas pobytu za granicą w połowie roku szkolnego (byłam jedyną Polką w szkole, trafiało mi się mnóstwo nieprzyjemnych niespodzianek w postaci reakcji rówieśniczek przez cały rok, zdziczałam jeszcze bardziej i upadły moje nadzieje, że uda mi się uciec od dawnego życia), dostałam pierwszego porządnego ataku lękowego - kołatanie serducha, panika. Chociaż nerwowe myśli i strach, że zaraz stracę oddech towarzyszyły mi już wcześniej.

Następne 2 lata, gimnazjum to istna rewolucja, niestety negatywna. Stany depresyjne, myśli samobójcze, niewyobrażalna nienawiść do samej siebie, żałowanie każdego wypowiedzianego słowa, reakcji, absolutna sztywność w kontaktach międzyludzkich, niezdarność, robienie z siebie pośmiewiska mimo woli, potworne napady lękowe, paniki, strach przed utratą nad sobą kontroli, tym, że zwariuję, ciągłe koszmary senne rodem z niezłego horroru psychologicznego.

Przeżywałam lęki każdego dnia w szkole - powstrzymywanie się przed wymiotami gapiąc się błagalnie w zegarek, pocenie i kołatanie serca, panika przed tym, że zaraz zrobię coś odchodzącego od normy, albo będę miała halucynacje itp., natręctwa na punkcie seksualnym, mącące mi w przeszłości, robiące papkę z mózgu, a także te typu "zamorduję kogoś", właściwie to na każdy możliwy, wymyślny temat spowodowały, że dorobiłam się zespołu nadwrażliwych jelit.

Właściwie od lat nie miałam ani jednego harmonijnego dnia. Moja podświadomość nieustannie czuwa, nie robię nic odruchowo, nieustannie mam męczące myśli dotyczące praktycznie wszystkiego dookoła, swojego zachowania i bliskich. Uzależniłam się od narzekania, czym pozbawiłam się zresztą wielu znajomości, często czuję jakby w mojej duszy były dwie osoby i kłóciły się ze sobą wzajemnie.

Nie potrafię kochać ani lubić nikogo, po prostu nie czuję nic do ludzi, umiem ich jedynie obserwować, wyciągać wnioski, rozpracowywać, wszyscy mnie drażnią, jeśli już kogoś polubię to to szybko się zmienia. Nie mam stałego podejścia do ludzi, ani do niczego zresztą. Do niektórych ludzi żywię wręcz chorobliwą zazdrość, nie mogę na nich patrzeć.

Nie umiem być w tym wszystkim sobą, każda neutralna chwila stanu umysłowego, jaka mi się zdarzy, to tylko chwila i potem wszystko wraca. Objawy mogę wymieniać w nieskończoność. Ostatnio dorobiłam się nawet bardzo niefajnych omamów. Zdaję sobie sprawę z własnego irracjonalnego zachowania i sposobu myślenia, ale nie mogę nic zmienić na dłuższą metę.

Z ludźmi moje stosunki były złe od wczesnego dzieciństwa, wmawiano mi nienawiść do siebie od zawsze, poczucie odmienności. Miałam nieciekawie w podstawówce, za granicą, na każdym wyjeździe, w gimnazjum, w końcu wszystko zaczęło się walić przez podejście, jakie zyskałam. Ale szukam też swojej winy, nie byłam fajnym dzieckiem - nienawidziłam innych dzieci i byłam chorobliwie o wszystko zazdrosna, płaczliwa także, z drugiej strony cicha, nie przeszkadzałam... Trudno określić.

Czuję się jak odmieniec i nie przeszkadzałoby mi to zapewne, gdybym czuła się ze sobą dobrze. Psychicznie i fizycznie. Jeśli chodzi o to drugie - od małego źle się czułam, miałam problemy z żołądkiem, byłam słaba fizycznie. Infekcje, wcześniej wspomniana nadwrażliwość jelitowa, od jakichś 6 lat mam objawy typowe dla PCOS- potworny trądzik na ciele, twarzy, hirsutyzm, nadwagę, do tego problemy z tarczycą, do tej pory, pomimo jakiegoś leczenia, nic nie udaje mi się zmienić.

Moja nerwowość bierze się też stąd, iż przez 14 lat mieszkałam w jednym pokoiku z rodzicielami i ogólnie dużą częścią rodziny. A nie jest ona do końca normalna, w dużej mierze panuje nerwowa, krzykliwa atmosfera, hipochondria i tak dalej, nie będę się o tym na forum rozpisywać. To tak wszystko w dużym "skrócie". Liczę na odzew i pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy to są... głosy?

Dzień dobry. Leczę się przeciwpsychotycznie od kilku miesięcy. Zauważyłem, że dzieje się coś dziwnego: gdy zadam jakieś pytanie Matce Boskiej lub innemu bytowi albo jakiejś osobie (telepatia) to otrzymuję odpowiedź. Ja nie słyszę tego uszami i dźwiękowo lecz w głowie...

Dzień dobry. Leczę się przeciwpsychotycznie od kilku miesięcy. Zauważyłem, że dzieje się coś dziwnego: gdy zadam jakieś pytanie Matce Boskiej lub innemu bytowi albo jakiejś osobie (telepatia) to otrzymuję odpowiedź. Ja nie słyszę tego uszami i dźwiękowo lecz w głowie i jest to głos psychiczny.

Te odpowiedzi pochodzą z zewnątrz i pojawia się lęk kiedy otrzymuję odpowiedź. Ciężko mi się temu przeciwstawić, bo myślę, że naprawdę dostaję od nich odpowiedzi. Czy to są te głosy? Nie wiem czy powinienem mówić o tym psychiatrze, bo czuję wielki wstyd. Proszę o szybką odpowiedź

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego mam taką słabą pamięć?

Witam. Mam 19 lat i niepokoi mnie pewna rzecz. Zawsze miałam bardzo dobrą pamieć, a do pewnego czasu - zaczęło się to jakieś 2 miesiące temu - zaczęłam zapominać drobnych rzeczy, np. kupić coś lub pójść do pomieszczenia zapominajac po... Witam. Mam 19 lat i niepokoi mnie pewna rzecz. Zawsze miałam bardzo dobrą pamieć, a do pewnego czasu - zaczęło się to jakieś 2 miesiące temu - zaczęłam zapominać drobnych rzeczy, np. kupić coś lub pójść do pomieszczenia zapominajac po co, ale zauważyłam, że to się pogarsza. Teraz mam momenty, że zapominam o tym, co przed chwila mówiłam, zajmuje mi dłuższą chwilę, aż spobie przypomną, potrafię rozmawiać z mamą, po czym po chwili zapomnieć i byś przekonaną, że takiej rozmowy nie było. Nie wiem co się dzieje:( Ostatnio jestem też bardzo nerwowa, krzyczę na wszystkich i czuję, że zaraz wybuchnę. Nigdy mi się to nie zdarzało :(
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Renata Kazbieruk
Mgr Renata Kazbieruk

Czy to choroba afektywna dwubiegunowa i anoreksja?

Witam serdecznie. Jestem 21-letnią kobietą. Dziękuję bardzo za odpowiedź na mój poprzedni list. Informacje w nim zawarte dały mi wiele do myślenia. Przyjrzałam się bardziej sobie, zaczęłam siebie obserwować i doszłam do pewnych wniosków. 2 lata temu zdiagnozowano u mnie...

Witam serdecznie. Jestem 21-letnią kobietą. Dziękuję bardzo za odpowiedź na mój poprzedni list. Informacje w nim zawarte dały mi wiele do myślenia. Przyjrzałam się bardziej sobie, zaczęłam siebie obserwować i doszłam do pewnych wniosków.

2 lata temu zdiagnozowano u mnie epizod maniakalno-depresyjny. Miałam urojenia, później depresję, a na końcu lęki i fobię społeczną. Pani doktor zasugerowała jednak, że mogę mieć chorobę afektywną dwubiegunową. Dowiedziałam się więcej na jej temat i zaczynam myśleć, że to bardzo możliwe. W przeszłości miewałam już stany depresyjne, a następnie okresy hipomanii, których nie zauważałam, a może nie chciałam zauważać, ze względu na to, że były przyjemne. Moja Mama, u której zdiagnozowano schizofrenię, przyjmowała O*** i w*** l***. Ja sama przyjmowałam już masę leków – A***, A***, P***, O***, R***, k*** w***, w*** s***, c*** p*** i k*** d***. Obecnie przyjmuję tylko A*** i P***.

Muszę też wspomnieć, że w przeszłości miałam epizod anorektyczny. Od zawsze borykam się z problemami żywieniowymi. Moje życie kręci się wokół diet i dążenia do szczupłej sylwetki. Czy objawy, które wymieniłam rzeczywiście wskazują na chorobę afektywną dwubiegunową? I czy miałam/mam jednocześnie anoreksję?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Lęk, że stanie się coś złego

Witam. Moje lęki zaczęły się 2 miesiące temu i są bardzo częste i uporczywe. Chciałbym nadmienić, że nie była to żadna stresująca sytuacja ani sytuacja, w której czułem się jakoś zagrożony. Gdy pierwszy raz dopadł mnie ten lęk miałem wrażenie,...

Witam. Moje lęki zaczęły się 2 miesiące temu i są bardzo częste i uporczywe. Chciałbym nadmienić, że nie była to żadna stresująca sytuacja ani sytuacja, w której czułem się jakoś zagrożony.

Gdy pierwszy raz dopadł mnie ten lęk miałem wrażenie, że stanie się coś złego i nie poptrafiłem tego wyjaśnić nikomu, teraz są one częste, lecz już nie takie silne - mam tylko wrażenie, że to miało już miejsce (tak jak bym przeżywał déjà vu, tylko są to myśli, że zaraz coś się stanie). Proszę o pomoc, bo nie wiem, co mi dolega.

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka
Mgr Magdalena Hanna Nagrodzka

Co się ze mną dzieje? Dlaczego tak się boję?

Mam na imię Ola, mam 13 lat. Mam problem, z którym czuję się bardzo źle. Cały czas martwię się, że się z kimś pokłócę, lub że ktoś się na mnie obrazi. Nie lubię się kłócić i strasznie się boję każdej... Mam na imię Ola, mam 13 lat. Mam problem, z którym czuję się bardzo źle. Cały czas martwię się, że się z kimś pokłócę, lub że ktoś się na mnie obrazi. Nie lubię się kłócić i strasznie się boję każdej kłótni. Czuję straszny stres w ciągu dnia. Martwię się, że co to będzie, jak ktoś się na mnie obrazi. Jak jakaś koleżanka się na mnie obrażała to źle się czułam, bolał mnie brzuch, nie miałam apetytu i w ogóle ten stres mnie tak paraliżował, że na nic nie miałam ochoty. Mogłam nawet przeprosić chociaż to nie była moja wina i jeśli ktoś mnie obraził to ja potrafiłam za to przeprosić. Bez sensu jest takie życie. Płakać mi się chce po prostu. Jeszcze rok temu, gdy byłam w 5 klasie, lubiłam się kłócić i nie sprawiało mi to żadnego problemu. Czułam się dobrze, a teraz jestem w 6 klasie i we wrześniu idę do gimnazjum i jest tak, jak napisałam. Boję się, że nie poradzę sobie w gimnazjum z tym moim charakterem. Dlaczego ja tak mam? Inni moi rówieśnicy kłócą się bez żadnych problemów, nie mają tak jak ja. Nie chcę być tak wrażliwą. Co zrobić? Jak zmienić się? Ja nie wiem co mam robić.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Małgorzata Wierzbicka
Mgr Małgorzata Wierzbicka

Czy to psychoza?

Witam! Mój problem pojawił się we wrześniu 2008 roku, kiedy zaatakowała mnie nerwica. Ogólny spadek nastroju, nieuzasadniony lęk – później lęk przed tym, że to nigdy nie przejdzie, spięcie w żołądku. Od początku rozmawiałem o tym z moimi rodzicami...

Witam! Mój problem pojawił się we wrześniu 2008 roku, kiedy zaatakowała mnie nerwica. Ogólny spadek nastroju, nieuzasadniony lęk – później lęk przed tym, że to nigdy nie przejdzie, spięcie w żołądku. Od początku rozmawiałem o tym z moimi rodzicami – także znerwicowanymi. W pewnym momencie zacząłem obawiać się, że to, co mi dolega, to początki schizofrenii i bardzo intensywnie czytać o jej objawach.

W opisach psychotyków przeraziły mnie ich urojenia dotyczące niewidocznych kamer oraz ich wiary, że ktoś inny zna ich myśli, że znajdują się w centrum świata itp. Wkręcając sobie objawy choroby zacząłem miewać natrętne myśli o takiej właśnie treści („kamery w pokojach” itp.). W momencie pojawienia się takiej myśli odczuwałem lęk o bliżej nieokreślonej przyczynie.

Zacząłem obawiać się, że ja naprawdę wierzę w treść tych myśli, co potęgowało strach. Jednak funkcjonowałem zupełnie normalnie - chodziłem do szkoły, prowadziłem życie towarzyskie (nigdy nie było zbyt bogate), uczyłem się itp., toteż podobne myśli po prostu odganiałem od siebie. Wszystko przeszło w grudniu 2008 roku. Łudziłem się, że to nie wróci.

W maju 2009 roku myśli natrętne zaczęły powracać, co tuż po zakończeniu roku szkolnego (na przełomie czerwca i lipca) zakończyło się prawie dwutygodniowym koszmarem, w trakcie którego nie myślałem o niczym innym, ciągle analizowałem swoje myśli, zachowanie, wchodziłem na fora internetowe. Napięcie nerwowe było tak silne, że miałem wręcz wrażenie tego, że jestem obserwowany – choć wiedziałem, że to nieprawda. Po pewnym czasie wszystko puściło. Udane wakacje, III klasa liceum, zdana matura. Teraz jestem w kompletnej rozsypce. Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje.

Tydzień temu wróciły wszystkie nerwicowe objawy, ja już mam wrażenie, że nigdy to się nie skończy. Najbardziej niepokojący jest fakt, że w momencie pojawienia się danej natrętnej myśli (np. „moja mama wie, co myślę”) wiem, że to niemożliwe, a z drugiej strony jakbym obawiał się tego. W chwilach silnego stresu nie myślę racjonalnie. Opowiadam rodzicom o moich wrażeniach, a oni uspokajają mnie, że to tylko nerwica, a nie objawy czegoś poważniejszego.

Podam konkretny przykład. Wchodzi od mnie mama i mówi, że nauczy mnie pasjansa, żebym się rozluźnił. W mojej głowie pojawia się myśl: „tak, mama chce mnie rozluźnić, żebym stracił świadomość, że mama kontroluje moje myśli”. Powoduje to u mnie napływ lęku. Albo np. „nie wiedziałam o tym”, a w mojej głowie pojawia się myśl: „wiedziałaś, tylko chcesz mnie przekonać, że naprawdę nie czytasz w moich myślach”.

Wiele sytuacji powoduje u mnie tego rodzaju myśli. Każda próba rozmowy i uspokojenia mnie kończy się tym samym. Taki stan utrzymuje się od tygodnia. Proszę o szybką odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy zaburzenia schizoafektywne to schizofrenia?

Witam. Proszę mi napisać, czy F25 jest schizofrenią, bo nigdzie nie można znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Gdzieś pisze, że to jest schizofrenia paranoidalna + depresja, gdzie indziej - schizofrenia cykliczna, albo że to jest całkiem inne zaburzenie nie związane ze schizofrenią....

Witam. Proszę mi napisać, czy F25 jest schizofrenią, bo nigdzie nie można znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Gdzieś pisze, że to jest schizofrenia paranoidalna + depresja, gdzie indziej - schizofrenia cykliczna, albo że to jest całkiem inne zaburzenie nie związane ze schizofrenią.

I czy rzeczywiście mogę mieć F25, typ depresyjny, skoro już od kilku miesięcy nie mam depresji (nie przyjmuję antydepresantów), a jest napisane, że w tym samym czasie występują objawy afektywne i schizofreniczne? Psychiatra dopiero mi wystawił tą diagnozę. Proszę mi jeszcze powiedzieć jak jest ze świadomością psychozy. Bo wszędzie jest napisane, że psychotyk nie jest świadomy swego stanu.

Ja od początku widziałem, że dzieje się ze mną coś nie tak. Po jakimś czasie sam uświadamiałem sobie, co było urojeniem. Nie czułem się ani nie czuję się chory nawet biorąc leki, czuję, że nic mi nie jest. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jest jeszcze dla mnie szansa?

Witam. Mam 25 lat i poważne problemy, które się już od od wieku dojrzewania pogłębiają. A to jest zaburzenie osobowości i od kilku lat - uzależnienie od alkoholu. U mnie w domu ojciec pił zawsze i teraz sobie pijemy razem....

Witam. Mam 25 lat i poważne problemy, które się już od od wieku dojrzewania pogłębiają. A to jest zaburzenie osobowości i od kilku lat - uzależnienie od alkoholu. U mnie w domu ojciec pił zawsze i teraz sobie pijemy razem.

Oprócz czegoś najgorszego (moje zaburzenie osobowości), o którym boję się pisać ludziom, bo to jest bardzo negatywnie odbierane, mam lęki przed ludźmi i otoczeniem - izoluję się, mam problemy ze snem na trzeźwo (w sumie ich nie mam bo codziennie się upijam), a strach o przyszłość i depresję zwalczam piwem, przez co stałem się gruby - mam 25 lat a efekty nie dbania o własne zdrowie i nadużywania alkoholu widać wyraźnie.

A teraz troszkę przeszłości. Olewałem szkoły, szlajałem się po mieście. Rodzice, zwłaszcza ojciec (po pijanemu) próbował się mnie wypytywać "Co ty możesz mieć za problemy? Ja mam finansowe, w pracy a ty gówniarzu co wiesz co życiu?", więc postanowiłem się otworzyć. W wieku około 15 lat, kiedy poczułem, że coś jest ze mną nie tak i miałem wszystkiego dość napisałem rodzicom (właściwie mamie podsunąłem) kartkę o tym co czuję (powiedzieć prosto w oczy bym nie dał rady) i co się ze mną dzieje.

Byli w szoku, podejrzewali nawet, że ich syn, nastolatek może mieć problem z narkotykami itp. Nic z tych rzeczy. Takiego problemu na pewno się nie spodziewali. Ich dojrzewający syn napisał im kartę, że jest mu bardzo trudno, bo interesują go mali chłopcy (w tej chwili mam same łzy na twarzy jak to piszę, emocje). Wzięli to na poważnie. Z racji, że moja mama jest osobom wykształconą, to jakoś starała się pomóc, choć sama nie potrafiła sobie tego w głowie poukładać. To cios dla rodziców - zadają sobie pytanie, co mogli zrobić nie tak, że wystąpił taki problem. Otóż, u nas dużo było, nie tak nikogo nie winiąc.

Wracając do wątku, po położeniu mojego listu uciekłem do pokoju. Kiedy go przeczytali, po jakimś czasie przyszła mnie uspokoić, że jakoś razem damy radę. Znalazła poradnię psychologiczną do której jeździliśmy przez około rok na terapię rodzinną. W trakcie terapii psycholodzy próbowali namówić ojca na leczenie alkoholizmu i wyszło, że mama również nadużywa alkoholu. Wtedy zaczęła się walka moich rodziców z terapeutami i chęć szybkiego zakończenia terapii. Nigdy nie zapomnę słów ojca: "ja tu jestem, bo syn ma problem i mieliście go leczyć, a nie czepiać się mnie albo matki i nie zgodzę się na żadne leczenie alkoholizmu".

W ciągu kilku kolejnych lat nie raz próbowałem namówić rodziców na wspólne leczenie, powtarzałem, że mamy problem i możemy zmienić swoje życie. Udawali, że słuchają, czasem takie "moje gadki" skończyły się kłótnią i prawie rękoczynami z ojcem. Pewnego dnia, po pijaku, zamknął się w łazience i chciał otruć, zabić, mówił wtedy, że to przeze mnie. Innym razem wyzwał mnie "idź sobie gwałcić dzieci" - uciekłem z domu. Też chciałem się zabić nie raz.

Po kilku latach, już jako dorosła osoba, postanowiłem sam zgłosić się do tego samego ośrodka co kiedyś z rodzicami. Pani psycholog stwierdziła, że jestem dilerem (nie mam pojęcia o narkotykach, bo nie interesowało mnie to nigdy) i po konsultacji z innymi specjalistami stwierdziła, że nie podejmą mojego leczenia uzależnienia od alkoholu ponieważ to jest problem wtórny, czyli piję z jakiejś innej (wiadomo) przyczyny. Oprócz tego powiedziała "pan ma dużo większą wiedzę na temat tego problemu, więc co ja mogę zrobić".

Kiedy samochodem wracałem do domu w głowie miałem pomysły typu rozbić się w drzewo z maksymalną prędkością. To był kolejny cios, mimo że sam próbowałem szukać pomocy. Wróciłem do domu i jak zwykle swoje emocje ugasiłem nadmierną ilością piwa. Tak bym mógł opisywać dużo więcej, ale nie o to chodzi. Nie wybieram się do pierwszej lepszej poradni, bo usłyszę to samo: "nie mamy złotego środka, pan więcej wie od nas o tych problemach".

W swoim życiu miałem już dużo różnych epizodów z tym wszystkim związanych, o których mógłbym pisać tylko zaufanej osobie. Przepraszam, że tak chaotycznie i być może nie spójnie, ale piszę na szybko, pod wpływem silnych emocji. Z rok temu sobie obiecałem, że mimo każdej trudności, które w związku z moimi problemami wystąpią, nie popełnię głupstw typu chlastanie się, tabletki czy samobójstwo.

W razie ostrego konfliktu w mojej głowie spiję się całkiem. I tak właśnie robię do dzisiaj prawie codziennie. Od jakiegoś czasu mam świadomość, że jestem w ciągu alkoholowym, a za tydzień mam podjąć ostatnią szansę - mam załatwioną dobrą pracę, w związku z którą nasuwa się wiele nowych problemów o których nie mam z kim porozmawiać!

Chciałbym odejść, ale nie mogę, bo pójdę na łatwiznę, a najbliższej rodzinie pozostawię ból na całe życie lub rodzice będą mieli dalsze wytłumaczenie typu: "pijemy, bo nas syn się zabił". W całym tekście nie wspomniałem o dwóch starszych siostrach, które bardzo mnie kochają i sobie radzą w życiu! To co piszę trochę traktuję jako poszukiwanie ostatniej deski ratunku. Dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czemu budzę się wcześnie i nie mam apetytu?

Witam! Od jakis 4 miesięcy dokucza mi wczesne budzenie się (około godziny 5.) i straszne kolatanie serca, które już ustąpiły w znacznym stopniu. Poza tym odczuwam straszne mdłości po obudzeniu, które utrzymują się cały dzień, nic nie mogę przełknąć. Jedzenie... Witam! Od jakis 4 miesięcy dokucza mi wczesne budzenie się (około godziny 5.) i straszne kolatanie serca, które już ustąpiły w znacznym stopniu. Poza tym odczuwam straszne mdłości po obudzeniu, które utrzymują się cały dzień, nic nie mogę przełknąć. Jedzenie wpycham sobie na siłę. Kiedyś ktoś powiedział mi, że to mogą być pasożyty - wzięłam więc lek i tydzień czułam się jak nowo narodzona, później wrociło wczesne budzenie i brak apetytu. Nigdy się nie odchudzałam, wręcz przeciwnie - próbuję przytyć. Byłam leczona na refluks i wtedy objawy ustępowały. Dodam, że badania wszystkie są w porządku. Mam 25 lat.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Małgorzata Wierzbicka
Mgr Małgorzata Wierzbicka

Jak zwalczyć załamanie psychiczne?

Mam 38 lat jestem mężatką. Od jakiegoś czasu nie umiem porozumieć się z mężem, nie zależy mi na niczym, jestem bardzo, bardzo nerwowym człowiekiem - przechodzę załamanie psychiczne. Jestem bardzo samotna, nie dbam o siebie, najchętniej bym wyszła...

Mam 38 lat jestem mężatką. Od jakiegoś czasu nie umiem porozumieć się z mężem, nie zależy mi na niczym, jestem bardzo, bardzo nerwowym człowiekiem - przechodzę załamanie psychiczne. Jestem bardzo samotna, nie dbam o siebie, najchętniej bym wyszła z domu i nie wróciła. Jak mam z tym walczyć? Jeszcze trochę i zwariuję...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jakie są rokowania w zaburzeniach lękowo-depresyjnych?

Witam i dziękuję bardzo za odpowiedż na moje poprzednie pytanie. Proszę o sprecyzowanie, jakie muszę podać dane na temat mojej choroby, aby można było podać odpowiedzieć na pytanie dotyczące i powrotu do zdrowia w moim przypadku. Lekarze, u których się...

Witam i dziękuję bardzo za odpowiedż na moje poprzednie pytanie. Proszę o sprecyzowanie, jakie muszę podać dane na temat mojej choroby, aby można było podać odpowiedzieć na pytanie dotyczące i powrotu do zdrowia w moim przypadku.

Lekarze, u których się leczyłem i leczę, podają różne diagnozy np. zespół lękowo-depresyjny lub depresja w odpowiedzi na mocną sytuację stresową, osobowość mieszana. Teraz już nie wiem co tak naprawdę mi dolega.

Lekarstwa zażywam: 1 tb.xxx 30 i 2tb.xxx. Inny lekarz zaproponował xxxx1tb. Po xxx czuję ok. 30 procentową poprawę, a przyjmuję ją ok 1,5 miesiąca.Nie wiem czy zdecydować się na zmianę leku. Pozdrawiam i proszę o odpowiedź Panią Agnieszkę Jamroży

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Jak przez to przejść?

Mam 19 lat, jestem dziewczyną. Nie wiem czy mam nerwicę, podejrzewam, że tak. Dawniej byłam pewna, że to depresja. Teraz tak nie myślę. Leków oczywiście nie biorę. Od 5 lat nie radzę sobie z życiem. Nie mam nałogów... Mam 19 lat, jestem dziewczyną. Nie wiem czy mam nerwicę, podejrzewam, że tak. Dawniej byłam pewna, że to depresja. Teraz tak nie myślę. Leków oczywiście nie biorę. Od 5 lat nie radzę sobie z życiem. Nie mam nałogów z wyjątkiem tak jakby emocjonalnego jedzenia, ale to jakoś zwalczę. Chyba. Prawie na pewno mam nerwicę natręctw. To jest swego rodzaju tragedia, że robię takie dziwne rzeczy, "bo jak nie to... ". Ale nic to. Psychika mi siada. Próbuję coś robić, ale zaraz przychodzi załamanie. Mam od dawna świetny plan zmiany wszystkiego krok po kroczku, motywacji jednak brak. Załamuję się byle czym, rodzina mi dowala. Od wielu lat mam myśli samobójcze, kiedyś napisałam nawet list pożegnalny, ale go spaliłam. Często wizualizuję swoje samobójstwo, ale mnie wtedy ratują, za co jestem wściekła. Odbija mi, boję się choroby psychicznej, nie chcę brać leków, nie chcę iść do lekarza. Mam wiele planów i pewnie ich nie zrealizuję, bo nie radzę sobie z niczym. Wiem, że to wszystko jest durne, ale dla mnie to problem. Mój ojciec pije, matka wyżywa się od lat, nie, że jakoś strasznie, ale jednak, brat wyzywa od najgorszych. Mam pełno kompleksów, źle się czuję jak wychodzę z domu. Dawniej odnosiłam w pewnych dziedzinach spore sukcesy, teraz z niczym sobie nie radzę. Nie odpowiada mi forma tego chorego, niesprawiedliwego, brutalnego świata. Nie lubię osoby w lustrze. Ludzie i życie generalnie ciągle kopie mi d***ę. Jak to przerwać? Wyjść poza sferę marzeń, wspomnień i płaczu? Jak mam wygrać z najtrudniejszym przeciwnikiem, jaki dla siebie jestem ja? Proszę o pozbawienie odpowiedzi banałów o wizycie u lekarza, lekach, rozwijaniu pasji... Proszę o odp., która zmotywuje mnie do ataku na tą moją chorą rzeczywistość i pozwoli przejść ponad to i wrócić do siebie sprzed lat. Z góry dziękuję.
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Mam nerwicę lękową - i co teraz?

Mam nerwicę lękową. Leczę się u psychiatry. Do psychologa chodzić nie chcę, bo mi to kompletnie nic nie pomaga, nie rozwija, bo co mi daje to, że ktoś mnie posłucha za pieniądze, kiedy wcale nie chcę temu komuś opowiadać...

Mam nerwicę lękową. Leczę się u psychiatry. Do psychologa chodzić nie chcę, bo mi to kompletnie nic nie pomaga, nie rozwija, bo co mi daje to, że ktoś mnie posłucha za pieniądze, kiedy wcale nie chcę temu komuś opowiadać o sobie, i pogrzebie trochę w moim dzieciństwie?

Wychodzę od psychologa tylko w gorszym stanie, a mam z kim porozmawiać o swoim problemie i nie potrzebuję do tego wydawać pieniędzy, których nie mam za wiele. Chciałabym prosić o jakąś poradę, co mam zrobić SAMA dla siebie, aby zaburzenia lękowe do mnie nie powracały?

Proszę tylko nie mówić o sporcie i kontaktach z ludźmi, tudzież hobby, bo przecież jest chyba wszystkim wiadomo, że jak człowiek jest w takim stanie, nie pójdzie nagle grać w piłkę czy biegać, nie zacznie rysować lub grać na gitarze, zdarza się też, że nie chce się pokazywać ludziom. Proszę o poradę.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy moja przyjaciółka chce zwrócić na siebie uwagę, czy rzeczywiście coś z nią jest?

Witam! Mam 14 lat, podobnie jak moja Przyjaciółka, i zwracam się z problemem właśnie do Państwa, gdyż nie wiem co robić! Otóż zauważyłam niepokojące zachowania u niej. Kiedyś, owszem, była w "depresji", ale niedawno, może jakiś miesiąc temu, z tego...

Witam! Mam 14 lat, podobnie jak moja Przyjaciółka, i zwracam się z problemem właśnie do Państwa, gdyż nie wiem co robić! Otóż zauważyłam niepokojące zachowania u niej. Kiedyś, owszem, była w "depresji", ale niedawno, może jakiś miesiąc temu, z tego wyszła i była taką osobą jaką była kiedyś -  wesołą. Ale teraz znów wszystko powraca! A może nawet to ciągle było tylko ona udawała? Nie wiem.

Ona bardzo dobrze się uczy, przez co osoby, które jej nie znają uważają ją za kujona... znaczy ja takich rzeczy nie zauważyłam, ale to ona tak twierdzi. Ma mamę, która uczy polskiego w gimnazjum. Gdy powiedziałam jej, że powinna się cieszyć, że jest taka mądra i nie zwracać na innych uwagę to powiedziała, że wcale nie jest inteligenta, że ona po prostu wie to wszystko z książek i ma tego dość, że ludzie postrzegają ją za kogoś innego niż jest. Uświadamiałam jej, że ma wspaniałą rodzinę, przyjaciół, dobrze się uczy, że ma warunki więc nie musi się przejmować innymi! A ona na to: nie można rezygnować z nikogo. Ale przepraszam bardzo, czemu ona ma przejmować się pustymi dzieciakami?!

Spytałam czego jej brakuje... i zapadła cisza. Próbowałam pokazać jej, wraz z inną koleżanką, jak bardzo jest dla nas ważna, ale ona nadal czuje się nie potrzebna, ciągle powtarza, że nienawidzi świata i jest totalnym dnem! W tamte wakacje próbowała popełnić samobójstwo, niedawno też chciała, ale zrezygnowała... Ponadto zauważyłam świeże rany... ona się tnie! I mało tego, wydaje mi się, że ona się już od tego uzależniła. Ostatnio gdy się pocięła bez wstydu pokazała mi rany, bo normalnie ludzie to ukrywają, ale gdy chciałam z Nią porozmawiać dlaczego to zrobiła, to powiedziała, że nie mogę wiedzieć!

Wczoraj gdy zaczęłyśmy z nią o tym rozmawiać to chodziła po ulicy, jęczała i wyżywała się na nas bijąc nas... Oczywiście nie tak mocno, ale... Te jej rozmyślania na temat samobójstw opisuje tak, jakby pisała książkę. Boję się o nią, ale kompletnie nie wiem jak temu zaradzić! Może dodam, że nie ma zbyt dobrych kontaktów ze starszą siostrą, na którą nie raz się mi żaliła, że ciągle wytyka Jej różne rzeczy, ciągle wygaduje coś na nią przy jej koleżankach i w ogóle. Nie raz też miała przez tę siostrę właśnie doła.

Ostatnio zaczęłyśmy się oddalać od jednej z naszych wspólnych przyjaciółek, gdyż była ona przyczyną wielu smutków, rozczarowań i nerwów. Właśnie ona miała przez nią kiedyś wielkiego doła. Niedawno zrezygnowała z samobójstwa, o którym wspominałam, ale przyczyną jego prób było uczucie, że wszystkich rani. Niektóre osoby nawet boleśnie jej to powiedziały, a dokładnie 3, bardzo ważne dla niej osoby- siostra (opisana powyżej) przyjaciółka (od której się oddalamy) i jeszcze inna osoba.

Ponadto ostatnio zaczęło się dziać coś z jej zdrowiem. Od jakiegoś czasu miewa mocne mdłości, a nawet wymiotuje. Dzieje się tak co kilka dni. Gdy jest jej niedobrze to mało je, bo wie że zwymiotuje... Rozmawiałam z nią o tym i z tego co mi powiedziała, wyszło, że nie było próby zagładzania ani odchudzania się. Była również u lekarza z tym problemem i powiedział on, że ona sama się blokuje (nie wiem o co z tym chodzi). Co do stanu psychicznego, to nie konsultowała się z żadnym psychologiem i ani jej w głowie o takie wizyty, mało osób wie o jej stanie, a rodzice w szczególności nie. Ostatnio do drugiej w nocy łaziła po mieście SAMA i rozmyślała...

Boję się o nią! W poniedziałek jedzie na obóz i powiedziała, że się go boi:  "Boję się tego obozu. Jak zwykle wszystko zwale i będą na mnie koty wieszać!" Nieraz powtarzała, że jest nudna, że nie jest zabawna itd, a to nie prawda! Jest naprawdę wspaniałą osobą, tylko nie wiem już jak do niej dotrzeć... Bardzo proszę o pomoc!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Cały czas wydaje mi się, że ludzie mnie obgadują

To zaczęło się kilka lat temu i występowało sporadycznie, ale z czasem sukcesywnie postepowalo. Jestem po 40. Wcześniej miałam zdiagnozowaną borderline. Na ulicy itp. coraz częściej (to ustępuje i wraca) mam wrażenie, że ludzie mnie obgadują i naśmiewają się ze...

To zaczęło się kilka lat temu i występowało sporadycznie, ale z czasem sukcesywnie postepowalo. Jestem po 40. Wcześniej miałam zdiagnozowaną borderline. Na ulicy itp. coraz częściej (to ustępuje i wraca) mam wrażenie, że ludzie mnie obgadują i naśmiewają się ze mnie, słyszę albo szepty, albo urywki zdań zaczynających się w stylu: "ona coś tam złego zrobila", "to ona, o idzie znowu ta..." - dopowiadam je sobie.

Raz słyszałam całe zdanie: "Ona jest teraz bardziej psychiczna niż była rok temu". Ostatnio lekarz zdiagnozował u mnie symptomy paranoi, gdy przyszłam bezpośrednio po takim czymś i widział mnie w niesamowitym stresie, przerażoną - widziałam osoby w autobusie, które sięgały po komórki, byłam przekonana (miałam silne wrażenie tego prawdziwości), że rozmawiają o mnie, że wzywają zapewne karetkę pogotowia psychiatrycznego, bo pewnie widać, że jest źle ze mną, albo policję, bo może coś zrobiłam. Byłam zupełnie zdezorientowana i przerażona. Uspokoiła mnie znajoma dłuższą rozmową więc zanim dostałam się do lekarza byłam już o wiele spokojniejsza.

A uświadomiłam sobie, że to nie może być prawdą, to co widzę - że dzwonią wszyscy od dłuższego czasu (jazda zajęła mi ok. 3 godzin, bo mieszkam daleko), bo by już ktoś po mnie przyjechał przez ten czas i wtedy zrozumiałam, że muszę szybko do lekarza. No i znajoma tam była. No ale lekarz ogólny nic nie powiedział, tylko, że to symptomy paranoi i że to już obserwują od dluższego czasu, znaczy mają zanotowane, a ja nic nie wiedziałam, nie mówili mi nic. Nie mam diagnozy.

Od 4 lat nie idę na żadne antydepresyjne do tej pory, bo stan się pogarsza. Miewam także delikatne omamy, raczej pseudohalucynacje. Miałam wykluczone choroby neurologiczne niedawno, z CT i EEG. Ostatnio mój natlok myslowy przybrał postać bardzo ostrą - nie wiedziałam co było w mojej głowie, co było snem (bo przysypiałam co chwila), a co zdarzyło się naprawdę. Myśli, które słyszałam głosno były jakby z oddali, zza gór albo z głośnika radiowego - zmianiały się tak szybko, że nie wiedziałm nawet wtedy o czym w ogóle mowa.

Były to nawet jakieś sytuacje wyobrażalne. Powiedziałabym, bo pamiętam, że się musiałam użerać z tymi myślami, bronić przed osądami i krytyką - tylko tyle wiem, bo te emocje pamiętam. To bylo tak, jakby mnie jakaś psychoza ogarnęła, to nastąpiło po słyszeniu głosów w autobusie i trwało przez trzy dni, na szczęście z przerwami, po czym jakaś myśl zaczęła planować moje samobójstwo, jakby się podszywała pode mnie, bo ja takiego zamiaru wcale nie miałam.

Powiedziałam tej myśli w myśli, że ja się śmierci boję strasznie itd. i w końcu potem odeszła... Przecież to nie mogła być moja myśl, ale nakierowana jakoś, żeby się podszyć pode mnie. No ale lekarz psychiatra też nic mi nie wyjaśnił oststnio, tylko stwierdził, że musi raz jeszcze, osobiście, zobaczyć moje wyniki CT i EEG. Czułam się fatalnie przez 3 tygodnie, teraz jest lepiej i mogę myśleć, więc piszę i proszę o pomoc, bo się czuję bardzo zagubiona. Co mi jest? Czy to się już głosy może zaczęły? Dodam, że reaguję na takie sprawy jedynie tłumiąc w środku mój strach - jestem rozgoryczona, smutna i przerażona, czuję się zesztywniała z nerwów, ale nie daję poznać po sobie, tzn. nie mam jakichś reakcji, żeby był to problem.

Problem jest we mnie i chowam go. I tak wystarczy, ze mam wrażenie, że cały świat wie, że jestem niezdrowa psychicznie. Więc ja chociaż bardzo proszę o wyjaśnienie mi, czy takie głosy, kiedy słychać jakby ktoś radio podgłosił, no i świat się robi ciemniejszy, jeśli pochodzą od ludzi, którzy są widoczni, a nie, że nie ma ludzi i się słyszy głosy, to czy to są takie głosy jak w schizofrenii lub innych chorobach?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Boję się, że nie jestem zdrowa. Co robić?

Mam na imię Kasia, mam 17 lat. Zawsze byłam zadowolona ze swojego życia. Moja rodzina jest, co prawda, rozbita, ale ostatnio wszystko układa się pomyślnie, moi rodzice żyją w nowych związkach, mają nowe dzieci, które kocham i uwielbiam nad wszystko....

Mam na imię Kasia, mam 17 lat. Zawsze byłam zadowolona ze swojego życia. Moja rodzina jest, co prawda, rozbita, ale ostatnio wszystko układa się pomyślnie, moi rodzice żyją w nowych związkach, mają nowe dzieci, które kocham i uwielbiam nad wszystko. Mam chłopaka, wspaniałą przyjaciółkę, chodzę do dobrej szkoły, ale nikt nie naciska na mnie, żebym uczyła się ponad moje siły czy zdolności. Jeszcze nigdy nie przeżyłam śmierci nikogo bliskiego, żadnej tragedii.

A jednak od ponad miesiąca męczą mnie kilkudniowe, powracające stany, które przypominają mi stany depresyjne opisywane w internecie. Najczęściej jest tak, że wszystko jest w porządku i nagle, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, dopada mnie "głęboki dół". Wtedy trapią mnie myśli o tym, jak bezsensowne i nudne jest moje życie, do wszystkiego muszę się zmuszać, mało co sprawia mi przyjemność; czuję się winna, czuję, że jestem niewystarczająco dobra dla mojego chłopaka, że nie spełniam jego oczekiwań .

Boję się, nie wiem czego, ale ten lęk paraliżuje mnie, nie jestem w stanie zmusić się do tego, żeby się uspokoić; płaczę; nie chcę wtedy z nikim rozmawiać, a jednocześnie rozpaczliwie potrzebuję, żeby ktoś do mnie mówił i przy mnie był... Niedawno nawet przespałam cały wieczór i noc w ubraniu, bo nie miałam siły się przebrać i czułam się tak źle, że prosiłam mamę, żeby pozwoliła mi nie iść następnego dnia do szkoły. A przy tym cały czas mam świadomość tego, jak irracjonalne jest moje zachowanie i te głupie lęki - to mnie dodatkowo dobija.

Kilka lat temu moja mama chorowała na depresję. Leczyła się farmakologicznie, ale nie w szpitalu, bo razem z ojczymem postanowiliśmy, że zaopiekujemy się nią w domu. Dużo czasu spędziłam wtedy z nią, często sam na sam, bo ojczym pracuje. Widziałam jak się bała, jak cierpiała, jak płakała. Nie chciała nic jeść, musiałam ją karmić jak dziecko, bo jedyne co chciała zjeść, to kanapki pokrojone na małe kwadraciki i ułożone "w pociąg". Widziałam ataki lęku, podawałam jej leki. W porównaniu z tym, co widziałam to, co ja przeżywam nie wygląda mi na depresję. A jednak boję się.

Czy zaburzenia psychiczne są uwarunkowane genetycznie? Czy to możliwe, że albo zaczyna się u mnie ta straszna choroba, albo mam jakąś jej łagodniejszą postać? Potrzebuję kogoś, kto zaciągnąłby mnie do psychiatry. Przecież wiem, że nie należy zwlekać. Pamiętam, że mamie byłoby o wiele łatwiej, gdyby wcześniej trafiła do lekarza. Przecież to ja namawiałam do tego ojczyma, tylko mi wtedy nie wierzył. Mimo to coś mnie blokuje. Myślę sobie, że może to przejściowe i jeszcze będzie dobrze. Tym bardziej, że nie męczę się na co dzień. Nie wiem, co mam robić. Czuję się bezradna.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Omdlenia, osłabienie i ból w plecach a nerwica

Witam, mam 34 lata. Od jakiegoś czasu dręczą mnie poniższe objawy: omdlenia, osłabienie, ból w plecach, ociężałość kończyn, podwyższone ciśnienie i tętno, pieczenie w brzuchu. Byłam u paru lekarzy internistów, którzy zasugerowali nerwicę. Zanim wybrałam się do psychologa, zrobiłam parę...

Witam, mam 34 lata. Od jakiegoś czasu dręczą mnie poniższe objawy: omdlenia, osłabienie, ból w plecach, ociężałość kończyn, podwyższone ciśnienie i tętno, pieczenie w brzuchu. Byłam u paru lekarzy internistów, którzy zasugerowali nerwicę.

Zanim wybrałam się do psychologa, zrobiłam parę badań typu: EKG, echo serca, gastroskopia oraz podstawowe badania: morfologia, OB, mocz, TSH, cukier. Prócz przepukliny wślizgowej wszystko jest w porządku. Tylko dlaczego tak się źle czuje? Często zdarzają się dni, momenty, kiedy boję się, że zaraz zemdleję. Wówczas czuje potworną słabość całego ciała, nawet jakby ból...

Złożyłam wizytę psychologowi, ale wydaje mi się, że bardziej interesuje go analizowanie mojego dzieciństwa niż pomoc w walce z nerwicą. Przeżyłam parę traumatycznych wydarzeń w ostatnich 3 latach. Psycholog poradził, abym wszystkie moje dolegliwości sprawdzała w internecie i porównywała z objawami nerwicy lub jakiejś okreslonej choroby. Jeżeli wyjdzie, że to nie nerwica, to powinnam sie przebadać. Problem polega na tym, że objawy nerwicy pokrywają się objawami setek chorób.

Co robić? Nie jestem osobą, która przesiaduje w domu i nic nie robi, tylko zasatanawia się, co może ją jeszcze złego spotkać. Pracuję, po pracy odprężam się w ogrodzie. Ciągle coś robię. Jestem w ciągłym ruchu. Mimo to w głowie pojawiajają mi się myśli, że jestem poważnie chora.

Chciałabym wiedzieć, co mi dolega. Z porad jakiego specjalisty jeszcze skorzystać? Jakie wykonać badania? Jestem zmęczona całą tą sytuacją. Tak bardzo chciałabym się dobrze czuć, jak dawniej. Proszę o pomoc. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty