Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 4 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Emocje: Pytania do specjalistów

Rodzice się rozwiedli, ojciec ma nową rodzinę, a ja sobie nie radzę. Czy potrzebuję pomocy specjalisty?

W 2008 r. mój ojciec zostawił mnie i moją mamę dla innej kobiety. Był to dla mnie duży szok i nie mogłam się długo po nim otrząsnąć. Bowiem byłam jedynaczką i "oczkiem w głowie" ojca. Kilka miesięcy wcześniej przeprowadziłam się...

W 2008 r. mój ojciec zostawił mnie i moją mamę dla innej kobiety. Był to dla mnie duży szok i nie mogłam się długo po nim otrząsnąć. Bowiem byłam jedynaczką i "oczkiem w głowie" ojca. Kilka miesięcy wcześniej przeprowadziłam się z rodziną do nowego miasta oddalonego o 600 km od poprzedniego. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, ale pomogli mi nowi przyjaciele, a potem chłopak. Jednak nigdy do końca nie poradziłam sobie z tym. Kolejnym ciosem był rozwód rodziców półtora roku temu.

Dziś sytuacja jest taka: nie mam praktycznie żadnego kontaktu z ojcem, ma on nową rodzinę, 20-miesięczną córkę, którą nazywa "królewną" (jak kiedyś mnie…). Czuję się odrzucona i niepotrzebna. Zamknęłam się w sobie i nie umiem o swoich problemach rozmawiać z innymi. Dochodzą do tego kłopoty finansowe, jakie mam z mamą, gdyż ojciec nie wysyła regularnie pieniędzy. Dlatego też niedawno złożyłam wniosek o alimenty, co spowodowało u mnie niewytłumaczalne poczucie winy. Stałam się płaczliwa, nerwowa (nawet momentami agresywna), nie mogę zasnąć, albo budzę się co chwilę w nocy, czuję się nieszczęśliwa i niestety miewam myśli samobójcze, czuję się ciągle zmęczona. Nie pamiętam kiedy ostatni raz przeżyłam dzień bez łez.

Miesiąc temu, po półrocznej przerwie, wróciłam do tabletek antykoncepcyjnych. Biorę te same, a poprzednim razem nie miałam skutków ubocznych typu: nerwowość, płaczliwość, dlatego nie przypisuję tabletkom tych objawów. Czy można już mówić o depresji? Jeśli tak, to powinnam się zgłosić do psychologa czy psychiatry? Dziękuję z góry za odpowiedź, pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam wszystko, a jestem nieszczęśliwa. Co się ze mną dzieje?

Witam, mam 23 lata i wydaje mi się mam szczęśliwe życie, kochających rodziców, cudownego narzeczonego i znajomych, na których mogę liczyć. W sumie nie widzę powodów, bym mogła się czymś martwić, bo studiuję to, co kocham, nawet mam pracę w...

Witam, mam 23 lata i wydaje mi się mam szczęśliwe życie, kochających rodziców, cudownego narzeczonego i znajomych, na których mogę liczyć. W sumie nie widzę powodów, bym mogła się czymś martwić, bo studiuję to, co kocham, nawet mam pracę w swoim zawodzie, z ukochanym znam się już od 5 lat i chyba tu ładuję cały worek winy i nieszczęść... :(

Wydaje mi się, że mimo udanego związku coś się zmieniło, nie jest jak dawniej, zazdroszczę innym parom adoracji i zalotów, gdzie u nas - jak sama rozumiem - jest inny etap, ale brakuje mi tego. Narzeczony powtarza, że mnie kocha, udowadnia mi to, ale ja wciąż nie wiem gdzie tak naprawdę tkwi problem - w nas czy tylko we mnie. Od trzech lat mieszkamy same z mamą, bo tata wyjeżdża za granicę do pracy. To też już nas bardzo męczy, to nie dla nas takie rozłąki. Ostatnio zdechł mój ukochany kot, który był ze mną przez 1/3 mojego życia. Czasami mam problemy z zasypianiem. Zażywam tabletki antykoncepcyjne, ale wątpię by one powodowały te wahania nastrojów, tj. nagłe zamyślenie, smutek, płacz. Czasem trzymam w sobie żale jakie mam do narzeczonego i w pewnym momencie wybucham, podając mu na talerzu całe danie tych żalów. Wiem, tak nie można, ale inaczej nie umiem - zamykam się w sobie gdy jest coś nie tak. Dawniej tak nie było. Od razu umiałam mu powiedzieć co jest nie tak, dziś milczę.

Piszę o tym wszystkim, bo nie wiem czy sama wyszukuję powodów mojego nastroju czy faktycznie coś mi dolega. Nie chcę używać słowa depresja, bo to chyba nie jest to - może to któryś z tych czynników mniej lub bardziej wpływa na moje uczucia i zachowanie? Wiem, że w porównaniu z innymi postami jakie tu czytałam mój problem może wydawać się błahy, ale wolałabym sie upewnić czy powinnam się zacząć martwić, czy to tylko chwilowy stan. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak mam przestać się ciąć?

Miałam kilka niezbyt prostych problemów, więc sięgnęłam po żyletkę. Jak mam teraz przestać?
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Ogarnęło mnie zniechęcenie i popadłam w apatię po skończeniu studiów. Co robić?

Mam 25 lat. Niecałe dwa miesiące temu skończyłam studia, od tamtej pory nie poczyniłam żadnych kroków związanych z dalszą edukacją czy pracą w zawodzie - studia bowiem podjęłam trochę z przypadku, ponieważ nie było mnie stać na naukę wybranego przez...

Mam 25 lat. Niecałe dwa miesiące temu skończyłam studia, od tamtej pory nie poczyniłam żadnych kroków związanych z dalszą edukacją czy pracą w zawodzie - studia bowiem podjęłam trochę z przypadku, ponieważ nie było mnie stać na naukę wybranego przez siebie kierunku. Nie to jest jednak problemem największym.

Od 4,5 lat jestem w związku. Mój partner jest osobą specyficzną, chyba nie czuję się z nim szczęśliwa. Jest kilka lat po rozwodzie, ma syna. Do tej pory nie przedstawił mnie swoim rodzicom ani dziecku, nigdy nie naciskałam, bo wydawało mi się, że to może być dla niego bolesne. Po skończeniu przeze mnie studiów miesliśmy zamieszkać razem, jednak nie podjęliśmy działań w tym kierunku odpowiednio wcześnie i mieszkania nie udało się znaleźć. Mój chłopak znalazł mieszkanie od października, pozostawiając mnie samą sobie w zorganizowaniu noclegów przez dwa miesiące.

Czuję często zupełną bezsilność, brak chęci żeby podejmować jakiekolwiek czynności. Obecnie moje życie składa się z 12 godz. zmian w pracy (dorywczej) oraz snu. Czuję, że życie mi ucieka. Czasem myślę, że to już koniec i nie pozostaje nic innego jak odejść. W przypływie sama nie wiem czego mam ochotę spakować plecak i nie mówiąc nikomu uciec gdzieś w Polskę i tam się osiedlić.

Jestem zupełnie zobojętniała: moi bliscy w wyniku nieprozumienia przestali ze sobą rozmawiać i raczej nic tego stanu nie zmieni, bo sprawa jest poważna, koleżance lekarze postawili diagnozę, że dni, w których cieszy się wzrokiem są policzone… a mnie to wszystko nie rusza. Spływa po mnie, nie odczuwam żadnego współczucia, ani chęci pomocy czy wsparcia.

Przed rodziną, znajomymi, koleżankami z pracy gram zadowoloną z życia, nikomu nie mówię, że czuję nadchodzący koniec. To wszystko kłębi się w mojej głowie. Jestem już zmęczona…

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak przestać się przejmować, zaufać i poradzić sobie z konfliktami w rodzinie?

Jestem 23-letnią mężatka, mam córkę, problem i nie mam odwagi się nim z nikim podzielić. Może wyolbrzymiam, ale źle się z tym czuję odkąd wyszłam za mąż (2008) i urodziła się nasza córeczka. Przeprowadziłam się i stałam się paradoksalnie strasznie...

Jestem 23-letnią mężatka, mam córkę, problem i nie mam odwagi się nim z nikim podzielić. Może wyolbrzymiam, ale źle się z tym czuję odkąd wyszłam za mąż (2008) i urodziła się nasza córeczka.

Przeprowadziłam się i stałam się paradoksalnie strasznie samotna - opiekowałam się małą, a mąż był w pracy, kiedy wracał nie miał dla mnie czasu, był zmęczony albo wychodził, a my siedziałyśmy same. W weekendy jeździłam na uczelnię i szybko wracałam. Brakowało mi przyjaciół i męża, który kiedyś patrzył mi w oczy i mówił czułe słowa - wtedy czułam się kochana, a teraz byłam nierozumiana i zmęczona. Ale byłam szczęśliwa, że miałam przy sobie córę - dzięki niej jeszcze się uśmiechałam.

Niestety, ale mąż też ma nieco swojej winy w tym wszystkim. Przestałam mu ufać. Często nie mówi mi prawdy, ukrywa drobnostki, które doprowadzają mnie do gorączki, zmyśla, a przede wszystkim nie dotrzymuje słowa. Tęsknię za czasami kiedy mówił jak bardzo kocha, trzymał za rękę. Dziś muszę prosić, żeby powiedział kilka miłych słów, ale kocha mnie, wiem o tym, jest wierny - co do tego nie mam wątpliwości. To rutyna - tak myślę, ale on nie rozumie, że potrzebuję tych słów i ciepła. Tłumaczę - obiecuje, że będzie mnie doceniał i pamiętał. Pamięta przez tydzień i zapomina.

Przez tydzień czuję, że jestem mu potrzebna. Potem znowu wypatrzę kłamstwo, niedotrzymane słowo, choćby to była tylko drobnostka. Wpadam w złość, a raczej histerię, serce mi się tłucze, ręce trzęsą, płaczę, nie mogę przestać, nie mogę spać, jeść, jestem smutna nawet przez tydzień! Chudnę. Potem jest straszny ból głowy, żołądka, rzadko, ale i wymioty. Nie mogę się skupić. A najgorsze jest w tym to, że córka na to wszystko patrzy... Domyślam się, że to nerwica, może depresja, nie znam się. Chciałabym się nie przejmować - tłumaczę sobie, że nie warto, nie działa.

Proszę o radę: czy iść do psychologa? Boję się, że tam zacznę płakać i nie będę mogła przestać. Kiedy jest naprawdę źle biorę tabletki uspokajajace, żeby tylko zasnąć i nie myśleć. Takie stany mam raz na 1-3 miesiące. Poza tymi okresami jestesmy zwykłą rodziną, tylko brak mi miłości, wsparcia i czułości... Z natury jestem bardzo otwartą osobą, uwielbiam rozmawiać i śmiać się, lubię przebywać wsród ludzi. Skończyłam studia i jestem nauczycielką, ale boję się, że kiedy znowu mnie dopadnie nie poradzę sobie z obowiązkami... Wtedy nic nie ma dla mnie sensu. Z góry dziękuję za poradę, kasia.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy ktoś wie jak mam sobie pomóc?

Mam 19 lat, jestem po maturze i totalnie nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedyś miałam mnóstwo planów i zajęć, ale od jakichś 2 lat zaczęłam się izolować. Denerwują mnie ludzie. To nie jest tak, że ich nienawidzę - kiedyś...

Mam 19 lat, jestem po maturze i totalnie nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedyś miałam mnóstwo planów i zajęć, ale od jakichś 2 lat zaczęłam się izolować. Denerwują mnie ludzie. To nie jest tak, że ich nienawidzę - kiedyś byłam duszą towarzystwa, uwielbiałam się spotykać, rozmawiać, imprezować, a teraz wydaje mi się to bez sensu, bo te rozowy są o niczym, a nawet jeśli o czymś ważnym, to po przemyśleniu i tak to nie ma znaczenia.

Tracę znajomych i przyjaciółki. Z rodzicami też nie mam ochoty rozmawiać, z nikim... Nie wiem co się dzieje, nie rozumiem siebie samej, a najgorsze jest to, że teraz, po maturze, nie wiem co ze sobą zrobić, na co iść - jakoś do niczego mnie nie ciągnie, nie mam czegoś, co robiłabym z pasją i zacięciem. Straciłam wszystko, czuję pustkę. Poszłam na masaż i zszokowało mnie, co usłyszałam - kiedy pan uciskał moje plecy i głowę powiedział: "twoje ciało nie ma obrazu przyszłości". Wywarło to na mnie ogromne wrażenie, bo trafił w sedno, usłyszłam to, czego najbardziej się w sobie boję.

Potrzebuję pomocy, rozmowy, a moi rodzice tego nie rozumieją, nikt tego nie rozumie, nawet ja sama. Nie mam na nic ochoty, nawet na oglądanie telewizji. Kochałam kiedyś sport, był moją pasją, a teraz zmuszam się do niego. Kochałam montować, kręcić krótkie filmy - teraz nie mam ochoty i nic nie przychodzi mi do głowy. Studia? Tak, niby wybrałam, że chcę iść do szkoły filmowej, ale nie mam siły zbudować teczki i nie jestem przekonana, czy to jest to, co chcę robić:(. Pomocy!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego tak łatwo zbiera mi się na płacz?

Witam, mam duży problem dotyczący swoich reakcji emocjonalnych. Bardzo łatwo dochodzi do tego, że chce mi się płakać, ale zazwyczaj sprowadza się to do tego, że zamoczą mi się oczy, ale przed pełnym rozpłakaniem się powstrzymam. Zdarza się tak...

Witam, mam duży problem dotyczący swoich reakcji emocjonalnych. Bardzo łatwo dochodzi do tego, że chce mi się płakać, ale zazwyczaj sprowadza się to do tego, że zamoczą mi się oczy, ale przed pełnym rozpłakaniem się powstrzymam. Zdarza się tak w wielu różnych sytuacjach, np. kiedy ktoś oskarża mnie o coś, czego nie zrobiłam (nie jestem w stanie się dobrze obronić, gdyż zbiera mi się na płacz, do oczu napływają łzy, co osoba, z którą rozmawiam jest w stanie zauważyć i chcę wtedy jak najszybciej zakończyć rozmowę, po prostu przytakując); gdy ktoś zrobi coś dla mnie życzliwego, po prostu pomoże mi bezinteresownie; gdy idę do lekarza, bo czuję się chora i mam mu powiedzieć, co mi dolega albo gdy moja matka widząc, że czuję się gorzej, pyta się o mój stan zdrowia to też chce mi się płakać; nawet gdy to piszę to ciągle mi się płakać chce i mam łzy w oczach; oczywiście na filmach, podczas scen, gdzie ujawniają się silniejsze emocje, jak rozstania, wdzięczność dla kogoś, miłe słowa; nie umiem także mówić o uczuciach przyjaźni, miłości bez łez w oczach… Co to wszystko znaczy? Raz byłam u pedagoga szkolnego (kilka lat temu, bo coś przeskrobałam w szkole), to też nie byłam w stanie normalnie porozmawiać, z dystansem, ponieważ się rozpłakałam, jak zaczęła mnie pytać, co się stało, jak się czuję, itd. Więc wyobrażam sobie, że ewentualna wizyta u psychologa skończyłaby się podobnie. Nie potrafiłabym porozmawiać przez ten płacz i wstyd byłoby mi za to. Dodam, że na pozór mogę się wydawać osobą pogodną, taką staram się być, bo to zdrowsze i przyjemniej życie płynie, kiedy człowiek jest dobrze nastawiony do życia. Jestem osobą, którą da się lubić, z którą można porozmawiać i rozerwać. Więc co jest nie tak? Co można z tym zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Mam bardzo słabą psychikę, ciągle płaczę i z nikim nie umiem rozmawiać. Co ze mną jest?

Mam 15 lat. Cały czas jestem smutna, nic mi się nie chce, nie mogę zasnąć choć jestem zmęczona... Wszystko zaczęło się pod koniec podstawówki. Miałam koleżanki, nawet można powiedzieć, że chłopaka. Ale wszystko się zmieniło przez jedną dziewczynę z mojej...

Mam 15 lat. Cały czas jestem smutna, nic mi się nie chce, nie mogę zasnąć choć jestem zmęczona... Wszystko zaczęło się pod koniec podstawówki. Miałam koleżanki, nawet można powiedzieć, że chłopaka. Ale wszystko się zmieniło przez jedną dziewczynę z mojej klasy, którą znałam od przedszkola. Zaczęła plotkować na mój temat i dosłownie wszyscy się ode mnie odwrócili... Nadal mam przed oczami obraz, kiedy ja siedzę sama na końcu sali, a wszyscy są zebrani w kółku i słuchają co ONA im o mnie gada. Po prostu nie mogłam tego znieść. Nie odzywałam się prawie do nikogo w klasie do końca szkoły.

Myślałam, że jak pójdę do gimnazjum to coś się zmieni. Jednak moja klasa składała się z większości z osób z jednej szkoły, więc oni wszyscy się ze sobą znali. Na przerwach wszyscy tworzyli grupki. A ja? Ja nie pasowałam do żadnej. Stałam zawsze pod ścianą smutna, a oni patrzyli na mnie i się ze mnie śmiali. Na lekcjach nikt nie chciał ze mną współpracować, zresztą zawsze siedziałam sama. Często w szkole płakałam, ale nikogo to nie ruszało. W domu też nie raz się zdarzało, że siedziałam przed komputerem i zaczęłam płakać. Tak po prostu, albo rozpamiętując przeszłość.

Mam bardzo słabą psychikę, nie umiem rozmawiać z ludźmi na poważne tematy, bo od razu płaczę. Do tego później doszły problemy z mamą. Moi rodzice są po rozwodzie i mój tata płaci jej alimenty. W domu czuję się bardzo samotna. Mama pracuje, ojczym też. Ale najgorsze jest to, że w ogóle ze mną nie rozmawiają. Kiedy ja siedzę przy biurku a mama wraca z pracy to tylko pyta co w szkole i to wszystko. W weekendy zdarza się, że rozmawiamy, ale zawsze kończy się to z mojej strony płaczem. Na początku jest spokojna rozmowa, potem zaczynają się poważniejsze tematy i ja po prostu płaczę.

Ciągle płaczę. Cięłam się. Pocięłam sobie nożem uda, przez miesiąc miałam krwawe strupki, a do tej pory mam widoczne szramy. Mama tego nie widziała. Kupiłam sobie tabletki uspokajające w aptece bez recepty, a gdy je zobaczyła to zaczęła na mnie wrzeszczeć... Czy mam udać się do psychiatry? Błagam o pomoc!!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Przez matkę straciłam wszystkich przyjaciół. Jak żyć, skoro to wszystko jest bez sensu?

Wciąż nie mogę sobie poradzić z przeszłością, nie mogę tak po prostu zapomnieć. Kiedy miałam 16 lat miałam kontakt z narkotykami (chociaż nie byłam uzależniona). Miałam wielu przyjaciół spoza kręgu narkotykowego. Moja najlepsza przyjaciółka, jak się potem okazało, była dilerką....

Wciąż nie mogę sobie poradzić z przeszłością, nie mogę tak po prostu zapomnieć. Kiedy miałam 16 lat miałam kontakt z narkotykami (chociaż nie byłam uzależniona). Miałam wielu przyjaciół spoza kręgu narkotykowego. Moja najlepsza przyjaciółka, jak się potem okazało, była dilerką.

Wspólnie z przyjaciółkami poszłyśmy bez wiedzy rodziców na dyskotekę, na której nic nie brałyśmy. Nie wiem czy to moja najlepsza przyjaciółka dodała mi narkotyków do napoju (była uzależniona, i to bardzo) czy pewien chłopak, ale po odzyskaniu świadomości obudziłam się z nim w łóżku. I wtedy zaczął się mój koszmar. Ona wmówiła mi (po 4 dniach, a przecież wtedy w ogóle nie miałam pojęcia o seksie itp.,te sprawy mnie nie interesowały), że jestem w ciąży. Strasznie to przeżywałam i zwierzyłam się mamie, powiedziałam jej imię i nazwisko tego chłopaka. Bez mojej wiedzy mama pojechała do niego do szkoły i do moich przyjaciółek i zrobiła straszną awanturę, po której stałam się pośmiewiskiem, wyzywano mnie. Kazała mi zerwać kontakty z nimi, wywierała taką presję, że ze strachu zrobiłam to. Potem one rozsiewały o mnie okropne plotki i kłamstwa, jego koledzy obrzucali wyzwiskami.

Probowałam popełnić samobójstwo, ale nie udało się… straciłam wszystkich przyjaciół! Nie mam z kim wyjść i porozmawiać, a mamę znienawidziłam za to, że nie pozwoliła mi samej dojrzeć i wyjaśnić wielu rzeczy. Czuję się samotna, nie mam z kim nawiązać kontaktu, bo mieszkam w małym mieście, nie wychodzę w ogóle z domu. Miewam napady agresji i problemy ze snem. Mam 21 lat i wciąż nie mogę zapomnieć. Proszę o pomoc!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czemu płaczę?

Od dłuższego czasu czuję się inaczej. Kiedy jestem z przyjaciółmi, w szkole itd. śmieję się i wszystko jest OK, ale kiedy wracam do domu i jestem sama uśmiech znika. Jest mi smutno, płaczę w łazience, bo nie chcę, żeby...

Od dłuższego czasu czuję się inaczej. Kiedy jestem z przyjaciółmi, w szkole itd. śmieję się i wszystko jest OK, ale kiedy wracam do domu i jestem sama uśmiech znika. Jest mi smutno, płaczę w łazience, bo nie chcę, żeby ktoś to widział. Wtedy myślę o tym co mi się w sobie nie podoba, o złych wspomnieniach... Boję się komuś powiedzieć, że jest ze mną coś nie tak.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak nakłonić mamę do powrotu?

Witam. Mam 19 lat, a moja siostra 16. Mieszkamy już od ponad roku w Kanadzie. Moja mama wyjechała tutaj z powodu męża, z którym i tak się rozwiodła. Natomiast w Polsce zostawiła wszystko co miała: prace, dom, rodzinę, znajomych,...

Witam. Mam 19 lat, a moja siostra 16. Mieszkamy już od ponad roku w Kanadzie.

Moja mama wyjechała tutaj z powodu męża, z którym i tak się rozwiodła. Natomiast w Polsce zostawiła wszystko co miała: prace, dom, rodzinę, znajomych, a mojej siostrze i mnie nie pozwoliła skończyć szkoły. O tym, że moja mama się rozwiodła nikt nie wie (oprócz mojej starszej siostry i paru cioć i wujków). Wszyscy jednogłośnie mówią abyśmy wróciły. Ja i moja siostra też tego chcemy, bo nie umiemy się znaleźć tutaj.

Jak mogę przekonać mamę do powrotu? Dodam, że rozmawiałam z nią i cały czas ucieka kiedy próbuje z nią porozmawiać.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Wszystko mnie denerwuje. Co z tym zrobić?

Mam 16 lat i od pewnego czasu wszystko wokół mnie denerwuje, po prostu, bez powodu. Mam takie jakby fale - czasami jestem fajny, uśmiechnięty, a czasami wszystko jest złe. Nie wiem co ze sobą zrobić.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czemu mam taki żal?

Witam! Sama niewiem co robić - nie mam nikogo bliskiego komu mogłabym się wyżalić, poradzić. Zawsze brakowalo mi ciepła, miłości, bliskości. Kiedyś zaczął pisać do mnie mój bliski kuzyn, że mu się podobam itp. Spotykałam się z nim, całowałam itp....

Witam! Sama niewiem co robić - nie mam nikogo bliskiego komu mogłabym się wyżalić, poradzić. Zawsze brakowalo mi ciepła, miłości, bliskości. Kiedyś zaczął pisać do mnie mój bliski kuzyn, że mu się podobam itp. Spotykałam się z nim, całowałam itp. - wiem, że to kuzyn, ale mi brakowalo miłości, ciepła itd. i dlatego z nim poszłam.

On mnie nie kochał, bo miał dziewczynę, ale mi to nie przeszkadzało - po prostu chodziło mi o to ciepło. Nigdy tak nie zwracałam na niego uwagi, ale gdy on zaczął do mnie pisać czułe słowka: kochanie itp., zaczął mnie całować, przytulać - po prostu zauroczył mnie sobią. W końcu doszło do tego, że zaszliśmy trochę za daleko (nie seks, ale coś podobnego - nie chciałam go stracić, bo miałam tylko jego bliskiego, więc zgadzałam się na wszytsko).

Od tamtej pory przestał się w ogóle odzywać do mnie, więc załamałam się całkiem. Pomyślałam, że mu chodziło o to tylko, żeby mnie wykorzystać i powiedziałam mamie o wszystkim, bo już nie mogłam sobie z tym poradzić, ale mama mi mówila: "nie martw się, będzie dobrze". Te słowa w ogóle mi nie pomagały. Jego rodzice i rodzeństwo też się o tym dowiedzileli, ale byli za nim.

Ja przez dłuższy czas rozpaczałam i mama się wkurzyła na mnie i powiedziała: "ludzie mają gorsze problemy", więc już od tamtej pory zostałam całkiem sama. Z tym kuzynem spotykałam się ponad rok temu i od tamtej pory z nim nie rozmawiam. Śni mi się po nocach i choćbym chciała zapomnieć to nie mogę. Ja do tego kuzyna i jego rodzeństwa dalej mam żal chociażby o to, że nie próbowali mi jakoś pomóc - nie mówię, żeby się odwrócić od niego, ale żeby mnie jakoś wspierać itp., a nie że "olali mnie".

Moja mama często się spotyka z tego kuzyna rodzicami, rodzeństwem, pomaga im, grillują razem, nawet z tym kuzynem rozmawia itp., a jak to widzę albo jak słyszę jak rozmawiają przez tel. to mnie aż serce się ściska i łzy się pchają do oczu, bo mam żal do mamy. Co ja mam zrobić, żeby to tak bardzo nie bolało, gdy widzę, że mama z nimi rozmawia, spotyka się itp.?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy jest jakaś szansa na to, że jeszcze będę kiedykolwiek normalnie żyć?

Od razu ostrzegam, że mam zamiar opisać tutaj sporo i wiem, że nie będzie to życiorys najwyższych lotów – po prostu nie wiem jak wszystko w jednej linii opisać – rozdzieliłem to więc na kilka osobnych zagadnień. Niedawno skończyłem 18...

Od razu ostrzegam, że mam zamiar opisać tutaj sporo i wiem, że nie będzie to życiorys najwyższych lotów – po prostu nie wiem jak wszystko w jednej linii opisać – rozdzieliłem to więc na kilka osobnych zagadnień.

Niedawno skończyłem 18 lat, a mój problem polega na tym, że być może mam depresję. Celowo pisze „być może” ponieważ nigdy nie byłem u odpowiedniego lekarza i nigdy nie została ona zdiagnozowana, poza tym w dzisiejszych czasach słowo „depresja” jest nadużywane. Nie wiem czy zacząć opisywać od początku czy może wpierw opisać mój problem ogólnie. Chodzi o to że jestem nieśmiały, samotny i wygląda na to, że mam fobię społeczną oraz depresję. Nie mam przyjaciół, znajomych mniej niż 5. Uczucie obniżonego nastroju występuje u mnie od co najmniej 3, lat (najstarszy przypadek który pamiętał miał miejsce w 2 klasie gimnazjum, teraz idę do klasy maturalnej liceum), trzymam to w tajemnicy przed rodziną, nie mam z kim o tym porozmawiać.

No więc urodziłem się w 1992 roku, do końca szkoły podstawowej wydawało mi się (i wszystkim naokoło), że jestem normalnym, zwykłym dzieciakiem, jak każdy inny. Ludzie mówią, że wiele się pamięta z dzieciństwa, ja właśnie prawie niczego nie pamiętam, tylko jakieś pojedyncze sytuacje, przebłyski - nie jest tego wiele. Być może z czasem te wspomnienia wrócą - być może celowo ich nie pamiętam. Nie potrafię opisać jak spędzałem wolny czas (mam na myśli moje życie przed gimnazjum), wydaje mi się że już wtedy nie miałem zbyt wielu znajomych, przyjaciół też nie pamiętam. Moje najdalsze „ciągłe” wspomnienia sięgają gimnazjum, mniej więcej od tego samego okresu co pamiętam moje pierwsze „doły”.

W gimnazjum uczyłem się dobrze, przyjaciół nie miałem (wyjątkiem tu będzie pewna osoba – Magda – „przyjaźniliśmy się”, ale głównie dlatego, że nasze mamy są przyjaciółkami, z końcem gimnazjum kontakt się urwał, mimo iż teraz jesteśmy w tej samej szkole), ale chyba się jeszcze tym nie przejmowałem, ponieważ w klasie tworzyliśmy pewną paczkę (rozrabialiśmy jak się dało), ale tylko zaraz po szkole – potem się nie spotykaliśmy. Poza klasą nie miałem żadnych kontaktów z ludźmi (poza rodziną). Znów nie pamiętam jak spędzałem swój wolny czas.

Pierwsze moje problemy (przynajmniej te, które pamiętam) zaczęły się mniej więcej w drugiej klasie gimnazjum. Nie pamiętam z czego to się rozwinęło i jak w ogóle do tego doszło, ale odkryli, że jestem świetnym workiem treningowym i w ogóle jak worek kartofli do wyżywania się. Pamiętam, jak np. zaciągali mnie do toalety i głowa w muszlę albo ukochana "baza" - ktoś krzyczał to magiczne słowo, a wszyscy w zasięgu zaczęli za mną biec, a gdy ktoś mnie złapał, wskoczył na mnie i tak wszyscy jeden na drugiego - masy często z 10-15 ludzi.

To tylko wierzchołek góry lodowej - te i wiele innych "atrakcji" miałem okazję doznawać prawie dwa lata (m.in. nie raz mnie opluwano, bito, rzucano we mnie czym popadnie, a zawsze prowodyrami przez całe gimnazjum byli ci sami ludzie – chyba z 2-3 osoby, a za nimi z 7-8 innych, które robiły co im się kazało). Żaden nauczyciel tego nie wiedział, nikomu o tym nie mówiłem, mimo iż wiedziała o tym prawie cała szkoła (do tych zabaw dołączali się z mojej klasy i po kilka osób z 3-4 innych klas) nikt nie zadał sobie trudu by to komuś zgłosić. Chyba od tamtego okresu zacząłem się bać ludzi.

Pierwszy przypadek mojego obniżonego nastroju jaki pamiętam miał miejsce na trzydniowej wycieczce do Zakopanego (chyba jakoś w kwietniu czy maju drugiej klasy gimnazjum, czyli w 2007 roku) gdzie zacząłem czas spędzać samotnie, nawet pamiętam dwa ogniska – na obu siedziałem gdzieś z boku sam. Chyba w drugiej połowie trzeciej klasy zacząłem zdawać sobie sprawę że przydało by się mieć kogoś, dziewczynę, przyjaciela albo chociaż grupkę zaufanych znajomych, już wtedy zdawałem sobie sprawę z mojej nieśmiałości, ale jeszcze nie znałem słów „osamotnienie”, „fobia społeczna” czy „depresja”.

Raz pamiętam przypadek co na lekcji pociąłem się nożyczkami (nie pamiętam dlaczego, na pewno nie w celu chwalenia się – zrobiłem to raczej dyskretnie), jedna koleżanka to zauważyła, powiadomiła wychowawczynię, ona moją mamę i potem wzięła mnie do psychologa (wtedy myślałem że do psychologa, okazało się, że zaliczyłem wizytę u psychiatry). Nie pamiętam dokładnie wizyty, pamiętam jedynie, że kłamałem ile było można, bo wiedziałem, że ta pani wszystko odpowie mojej mamie, w efekcie niczego nie powiedziałem, a wizyta nic nie dała. Postanowiłem, że nigdy więcej się nie potnę i jakoś jeszcze tego nie powtórzyłem.

Kończąc gimnazjum snułem plany i marzenia, że wreszcie będę wolny, wyzbędę się nieśmiałości, w liceum poznam ludzi, nadrobię stracony czas. Dostałem się do wymarzonego liceum na profil matematyczno-informatyczny, ale niestety przeliczyłem się. Myślałem, że przeszłość zostawię za sobą, ale ona niestety postanowiła krążyć za mną – z klasy do tego samego liceum poszło aż 6 osób z klasy i jeszcze kilka innych z klas równoległych. Niby nic, ale w klasie ulokowano chyba największego prowodyra tamtych wydarzeń. Załamałem się, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. I obawy częściowo się sprawdziły – znów, pośród nowej grupy społecznej znalazłem się na dnie.

Przez te dwa lata nie było fizycznego znęcania, ale ludzie dowiedzieli się o mnie (oczywiście wszystko opowiedziane oczami prowodyra – a że jest osobą towarzyską i ludzie go lubą, to wszystko kupili ) i automatycznie zostałem spalony w oczach wszystkich. Prócz tego dalej mnie dręczył, może w mniejszym stopniu i bardziej dyskretnie no i to męczenie przybrało charakter męczenia psychicznego, nie fizycznego, też bardzo dużo ludzi nastawił przeciwko mnie. Ogólnie bardzo wkurza mnie to, że jest lubiany, nikt nie zna go od prawdziwej strony, zawsze nosi „maskę” udając miłego gościa. Typowy dres, kibol nadużywający alkoholu, malujący ściany i nie mający szacunku dla innych ludzi (nie tylko wobec mnie).

Sam nie wiem jak wytrzymałem te kolejne dwa lata, trzymałem się na boku, nie poznałem ludzi. Pogodziłem się, że w oczach kolejnej grupy społecznej jestem zerem. Mam nadzieję, że gdy za rok wybiorę się na studia wreszcie zaznam spokoju i będę mógł ułożyć swoje stanowisko w grupie społecznej po swojemu, bez ingerencji osób z zewnątrz (ale znając moje szczęście i tak ktoś komuś coś powie i znów, przez kolejne 5 lat będę żyć w cieniu).

Opisałem mniej więcej swoją historię, ale celowo pominąłem trzy płaszczyzny mojego życia. Chodzi mi o hobby, życie uczuciowe i rodzinne, postanowiłem omówić je osobno. Wpierw opiszę swoje sprawy rodzinne. Niby rodzina OK, wszyscy są, ja, mój o 10 lat młodszy brat, tata i mama, nikt nie choruje, niby taka spokojna i szczęśliwa śląska rodzina, ale nic bardziej mylnego. Ja myślę, że oni swój wkład w wygląd mojego życia też mają. Odkąd pamiętam zawsze traktowali mnie surowo, np. w takiej trzeciej klasie gimnazjum musiałem być o 20.00 w domu, o 22.00 musiałem już spać (jeszcze w 1 klasie liceum tego wymagali), kiedy chciałem chodzić na imprezy, „osiemnastki” to zawsze mówili, żebym sobie odpuścił, bo całe życie przede mną, wszystko porównywali do swojej młodości – co mieli, a czego nie.

Mama jest uparta i na mało mi pozwalała, nie dało się w żaden sposób negocjować. Ojciec też surowo wychowany, zawsze wiele wymagał ode mnie, bardzo dobre wyniki, sprzątanie za sobą, wszystko miało być idealnie. Nigdy w życiu nie słyszałem, by byli ze mnie zadowoleni, nigdy nie usłyszałem „jestem z ciebie dumny”. Raz pamiętam nawet, że zainstalowali oprogramowanie monitorujące komputer – co na nim robiłem, kiedy był włączany i nawet robił zrzut ekranu co jakiś czas (na szczęście szybko się o nim dowiedziałem i byłem w stanie odpowiednio wszystko maskować). Nawet jeszcze pół roku temu, gdy znajomy robił całonocne kameralne spotkanie, to mieli problem mnie puścić na noc. Na szczęście teraz gdy mam skończone 18 lat sprawy wyglądają trochę inaczej – nawet puścili mnie ze znajomymi pod namiot. Dodam chętnie jeszcze, że mama z zawodu jest nauczycielem co oznacza, że wszelkie wakacje i ferie siedzi w domu (uczy historii, WOS-u, etyki i wychowania do życia w rodzinie).

Teraz postaram się opisać swoje życie uczuciowe i w ogóle jeśli chodzi o znajomości i przyjaźnie. Do gimnazjum nie miałem żadnych znajomych ani przyjaciół, w sprawach uczuciowych także nic się nie wydarzyło. W gimnazjum jeśli chodzi o sprawy uczuciowe także nie wiele się zmieniło, przyjaciół dalej miałem brak (cały czas miałem jedynie tę Magdę, ale w zasadzie poza szkołą nie mieliśmy kontaktu). Jeśli chodzi o znajomych to byliśmy paczką na początku, zanim przerodziło się to w „znęcanie się nad słabszymi”. Dużo rozrabialiśmy, wszystko po szkole, bo potem, pod wieczór już się nie spotykaliśmy. Jeśli chodzi o liceum to od tego czasu w sprawach uczuciowych także nic się nie zmieniło, dalej jestem laikiem, nie liczę kilku jednostronnych miłostek (czyt. że zakochałem się w kimś, ale i tak bez zwrócenia uwagi strony drugiej), przyjaciół nie mam w ogóle, z tą Magdą, mimo iż chodzi do tej samej szkoły, kontakt się urwał, ma znajomych i przyjaciół, nie pisze nic na gadu-gadu więc myślę, że o mnie zapomniała. Paru znajomych się dorobiłem, chociaż sam nie wiem jak (ale jest ich dokładnie 4), każdy każdego zna, mimo iż najstarszy ma 19, a najmłodszy 16 lat – wszyscy byli lub są ministrantami. Z ludźmi ze szkoły kontaktów poza szkołą nie utrzymuję.

Kolej na część gdzie opiszę moje hobby. W gimnazjum interesowałem się pirotechniką, robieniem bomb, petard itp. (oczywiście cała klasa się tym interesowała), idąc do liceum z tego wyrosłem, zacząłem interesować się filmem (od strony technicznej – kręcenie, post produkcja, udźwiękowienie), a jako że od zawsze interesowałem się militariami od roku bawię się w Airsoft (poznałem sporo ciekawych osób – ale i tak nie utrzymuje z nimi kontaktu pomiędzy spotkaniami). W połowie drugiej klasy liceum zapisałem się na dodatkowy język – rosyjski – prowadzony przez panią bibliotekarkę. W zasadzie to wszystko jeżeli chodzi o moją historię życia.

Od co najmniej 3,5 roku mam stale obniżony nastrój, nie mam na nic ochoty, wszystko przestało mnie bawić, czuję że coś zabiera mi energię do życia, rzadko wychodzę poza dom, nie poznaję ludzi, zamknąłem się w sobie. Utrzymuję to wszystko w tajemnicy przed ludźmi (wiedzą o tym 3 osoby – te, które chcę, by wiedziały) i jak na razie idzie mi to dobrze. Wszystko co kiedyś sprawiało mi przyjemność teraz, szczególnie przez ostatni rok, stało mi się obojętne. Nawet zaczęło mi przeszkadzać towarzystwo innych osób i zaczynam się dobrze czuć w samotności. Zacząłem mieć problemy ze snem, nocami płaczę błagając Boga, że jeżeli nie jest w stanie zmienić mojego życia, to żeby chociaż mnie stąd zabrał.

W ludziach widzę same wady, nawet w sobie nie potrafię dostrzec zalet. Przestałem bać się śmierci, zacząłem się zastanawiać jak by to było beze mnie, ale jednocześnie nie chcę popełniać samobójstwa, nie mam jeszcze na tyle odwagi. Z jednej strony chciałbym zmian na lepsze, ale z drugiej już się przyzwyczaiłem do takiego życia. Najbardziej mnie dobija świadomość, że mam już za sobą 1/3 – 1/4 życia, a w sprawach miłosnych jestem na poziomie statystycznego polskiego 12-latka, nigdy nie byłem w prawdziwym związku, nigdy się nawet nie całowałem z dziewczyną, ba ostatni raz wtulony w dziewczynę byłem 4 lata temu na dyskotece, a co dziwnie, gdybym wysłał swoje zdjęcie wątpię, by ktoś uwierzył, że taka osoba może mieć jakiekolwiek problemy (nie jestem brzydki ani gruby).

Na ostatnie, osiemnaste urodziny życzenia prócz rodziny dostałem od aż 2 osób (liczę wszelkie możliwe drogi otrzymania życzeń – telefonicznie, gadu-gadu, e-mail czy portale społecznościowe). Mam sporo znajomości wirtualnych – z ludźmi z for internetowych czy przypadkiem poznanych. Od 2 lat rozmawiam z pewną dziewczyną też z Katowic, myślę, że sporo nas połączyło, mimo iż nigdy nie widzieliśmy się w realu, dużo się o mnie dowiedziała, ale kontakt umilkł – bardzo to we mnie uderzyło, zwłaszcza że obiecywała mi, że mi pomoże, spotkamy się itp. Prócz tego prowadzę kontakt też z inną kobietą z Katowic, starszą (23 lata), cierpi na depresję dwubiegunową oraz uczęszcza na psychoterapię. Ogólnie z każdej naszej rozmowy czerpię siły, ona namawia mnie żebym też poszedł po pomoc. Ogólnie jestem zadowolony, bo zaufała mi na tyle, by się przede mną otworzyć (planuję przenieść znajomość w rzeczywistość).

Co do tej psychoterapii zacząłem się nad tym zastawiać, ale niestety uczęszczanie na psychoterapię w tajemnicy przed rodziną jest niemożliwe, a nie po to trzymam to w tajemnicy przed najbliższymi, by im teraz wszystko powiedzieć. Z resztą ciekawe co by o mnie pomyśleli i jak by zareagowali gdyby zapoznali się z tymi wszystkimi powyższymi informacjami. Boję się przyszłości, nie wiem co mi przyniesie. Nadziei już się wyzbyłem, zawsze myślałem, że za rok to będę inny, sporo się zmieni, a w efekcie wszystko pozostawało takie samo, więc już niczego nie oczekuję. Boję się najbliższego roku, skąd wezmę motywacje do nauki? Czeka mnie studniówka na którą chyba nie pójdę – chyba najgorsze – najdłuższe wakacje życia (maj-wrzesień) i jeżeli do tego czasu moje życie się nie zmieni to nie wiem co ze sobą zrobię :/. Do tego nie wiem gdzie iść na studia (wierzyłem, że nie dożyję tego momentu).

Pytania: czy mam depresję? Jeżeli tak, to jaką? Czym mogła zostać spowodowana? Co mogę zrobić by poprawić sobie życie, jak przełamać nieśmiałość i niską samoocenę? Czy jest możliwa psychoterapia albo chociaż wizyta u psychiatry w tajemnicy przed rodziną? I chyba najważniejsze – czy jest jakaś szansa na to że jeszcze będę kiedykolwiek normalnie żyć? Bez pomocy specjalistów jest to możliwe? Nie pytam czy będę w stanie odrobić straty, bo jestem pewien, że nie dam rady tego zrobić – zawsze będę kilka lat za rówieśnikami. Ps. Przepraszam za taki chaotyczny styl, ale nie łatwo jest pisać o sobie i nie ukrywam że uroniłem kilka łez przypominając sobie niektóre fakty. Pss. Pozwalam na publikacje mojego życiorysu pod warunkiem, że zmienicie mi imię oraz miasto zamieszkania.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co poradzić kiedy nie odczuwam uczuć?

Witam, mam 15 lat i od ok. pół roku nie odczuwam uczuć jak tęsknota, miłość i tym podobne, odczuwam tylko emocje typu gniew, zazdrość itp. Około 2 miesiące temu wyjechałem do Wielkiej Brytanii z moja matką-rozwódką oraz jej mężem,...

Witam, mam 15 lat i od ok. pół roku nie odczuwam uczuć jak tęsknota, miłość i tym podobne, odczuwam tylko emocje typu gniew, zazdrość itp.

Około 2 miesiące temu wyjechałem do Wielkiej Brytanii z moja matką-rozwódką oraz jej mężem, zostawiając w Polsce moją całą rodzinę i moją dziewczynę oraz przedmiot sprawiający mi ogromną frajdę. Nie wiem dlaczego, ale nie tęsknię za nimi oraz przestałem kochać moją dziewczynę. Wtedy, pól roku temu, nic szczególnego się nie stało - kupiłem tylko mojego wymarzonego laptopa. Teraz żyje jak "robot” - moje dni to monotonia, codziennie nic nie robię oprócz jedzenia, grania oraz spania.

Bardzo się zmieniłem od tamtego czasu. Chociaż dobrze mi się żyję. Proszę o pomoc abym z powrotem odczuwał swego rodzaju uczucia wyższe...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Eksperymentuję z narkotykami, nie szanuję żadnych zasad, mam problemy w domu - czy da się coś z tym jeszcze zrobić?

Witam! Mój problem jest bardzo złożony, nie potrafię sobie sama z tym poradzić. Mam 19 lat - od 15 roku życia eksperymentuję z rozmaitymi narkotykami, nie raz byłam bardzo blisko uzależnienia fizycznego. Psychicznie jestem pewnie cały czas, jednak patrząc...

Witam! Mój problem jest bardzo złożony, nie potrafię sobie sama z tym poradzić. Mam 19 lat - od 15 roku życia eksperymentuję z rozmaitymi narkotykami, nie raz byłam bardzo blisko uzależnienia fizycznego.

Psychicznie jestem pewnie cały czas, jednak patrząc obiektywnie - narkotyki są dodatkiem do mojego życia, niekiedy tylko rażąco wpływają na moją egzystencję. Nie stanowią problemu - problem tkwi we mnie od zawsze. Od najmłodszych lat (gdy nie byłam konsumentką używek) mam cholerne trudności z akceptacją zasad, wpadam zawsze w liczne kłopoty. Zostałam nawet raz wyrzucona ze szkoły.

Moja cała rodzina (jak i ja sama) nie potrafi wytłumaczyć moich niektórych zachowań. Spotykam się raczej z odtrąceniem, brakiem akceptacji i co typowe u mojej matki - zwracaniem na siebie uwagi. Ona zawsze tylko bagatelizowała moje problemy - w rzeczywistości nigdy nie byłyśmy sobie bliskie. Z jej strony - jak i niemal całej rodziny - prędzej spotkam się z wyzwiskami (często bywa bardzo hardkorowo, miotanie kurw*mi i szmatami to norma) czy nawet przemocą fizyczną.

Szkoda mi mojej matki. Rozumiem fakt, że jestem nie do zniesienia, jednak jej reakcja wywołuje u mnie rozmaite uczucia. Niekiedy emocje te oscyluja między nienawiścia, zrozumieniem, a poczuciem winy. I jak tu być normalnym? Myślę niezwykle abstrakcyjnie, mam naturę choleryczną, wpadam często w furie podczas których moja nieobliczalność mnie przeraża. Na dodatek wahania nastroju, które odczuwam od zawsze, są nie do zniesienia.

Mam wrażenie, że siedzą we mnie dwie zupełnie odmienne osoby - moje myślenie i nastrój zmieniają się z sekundy na sekundę. Miałam myśli samobójcze, ale ponieważ obajwy się stale pogłębiają - tym razem myślę bardzo poważnie o skończeniu ze sobą.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mój narzeczony został aresztowany, zostałam sama z 4-letnim dzieckiem. Jak mam dalej żyć?

Witam! Mój narzeczony został aresztowany, trafił do zakładu karnego, zostałam sama z 4-letnim dzieckiem - nie daję sobie rady z niczym, ciągle płaczę i snuję się jak cień. Nie mogę jeść, spać, nie chce mi się żyć - wolałabym zasnąć...

Witam! Mój narzeczony został aresztowany, trafił do zakładu karnego, zostałam sama z 4-letnim dzieckiem - nie daję sobie rady z niczym, ciągle płaczę i snuję się jak cień.

Nie mogę jeść, spać, nie chce mi się żyć - wolałabym zasnąć i się więcej nie obudzić. Nikt mnie nie rozumie. Moja mama przebywa za granicą, rodzeństwo też - jestem tu zupełnie sama. Bardzo go kocham i dlatego sobie nie radzę z tym, że go z nami nie ma. Dziecko też bardzo tęskni, bo jest zżyte z ojcem i jak pyta o niego to jest mi jeszcze gorzej. Nie wiem jak dam radę z tym wszystkim, bo wszystko jest na mojej głowie.

Mam 22 lata i nie chce mi się dalej żyć, choć mam dziecko, które kocham ponad życie, ale nie radzę sobie z niczym.  Pomocy!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam wielkie problemy w domu i szkole. Co mam z tym wszystkim zrobić?

Mam 12 lat. Chodzę do psychologa ponieważ moja mama jest chora na schizofrenię paranoidalną. Jak byłam młodsza, gdzieś do 6 lat, byłam nawet szczęśliwa, ale w zerówce już nie - nie umiałam nawiązać kontaktów z rówieśnikami, bałam się nowego otoczenia....

Mam 12 lat. Chodzę do psychologa ponieważ moja mama jest chora na schizofrenię paranoidalną. Jak byłam młodsza, gdzieś do 6 lat, byłam nawet szczęśliwa, ale w zerówce już nie - nie umiałam nawiązać kontaktów z rówieśnikami, bałam się nowego otoczenia.

Jeszcze gorzej było w klasach 1-3 - wszyscy (prawie) myśleli, że jestem jakaś idiotka itp., bez żadnego powodu uwzięli się na mnie, dokuczali mi, a ja się nie miałam bronić przed całą bandą bachorów, tym bardziej, że nie uważam bym była ładna. Dopiero w 4 klasie znalazłam sobie koleżankę, ale ona mnie wrobiła, okradła i potem miałam problemy, ale to jak mnie okradła i w ogóle to już było w 5 klasie. Ona miała gang, prawie całą klasę i nie tylko - bałam się chodzic do szkoły i pod koniec roku, przed wakacjami, byłam tak spanikowana, że poszłam z taką głupią pseudokoleżanką na wagary co mi się nigdy nie zdarzyło. Dodam, że ta dziewczyna której się bałam chodziła ze mną do klasy i była zgłoszona do wychowawczyni, dyrektorki nawet, ale to nic nie pomogło - wychowawvczynia zwróciła jej tylko uwagę :( a ona dalej swoje. Teraz, w wakacje, jest jeszcze gorzej. Boję się szkoły, jak słyszę o szkole to aż mi się chce płakać. Dodam, że na wakacjach byłam tylko na wsi i też źle mi z tego powodu - myślę, że wszyscy gdzieś pojechali, a ja nie :(.

Czasami mam potrzebę żeby się wypłakać, ale to mi nie bardzo pomaga. Ostatnio nie chce mi się chodzic do kościoła, zapominam mówic pacierz. Strasznie bym chciała byc kimś innym, nie sobą, codziennie myślę po co się urodziłam, jeżeli moje życie jest do kitu. Już nie wiem co robić. Błagam o pomoc :[

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jestem smutna od bardzo dawna - jak sobie pomóc?

Cześć, tu Marta. Mam 23 lata ostatnio nieustannie czuję się bardzo źle - chce mi się płakać, jestem zmęczona bez przyczyny. Wóciłam po paromiesięcznym pobycie za granicą, rodzina pełna oczekiwań spodziewała się, że będę cały czas radosna i zachwycona powrotem....

Cześć, tu Marta. Mam 23 lata ostatnio nieustannie czuję się bardzo źle - chce mi się płakać, jestem zmęczona bez przyczyny. Wóciłam po paromiesięcznym pobycie za granicą, rodzina pełna oczekiwań spodziewała się, że będę cały czas radosna i zachwycona powrotem. Teraz każdy mój obniżony nastrój przyjmują bardzo źle, jako krytykę pod swoim adresem, jakby myśleli, że widocznie nie kocham ich tak bardzo skoro nie jestem uradowana powrotem z "tułaczki" do rodziny...

Czuję się nieustannie winna, próbuję udawać, że wszystko jest OK, ale mimo starań zawsze ten smutek się czasem wymsknie, co powoduje wyrzuty, że stroję fochy i nie doceniam tego co mam, przez co czuję się jeszcze bardziej winna i jeszcze mniej mam sił do życia. Łapię się na tym, że rozmyślam o wypadkach ze swoim udziałem i tego typu sytuacjach, a biorąc pod uwagę, że moja sytuacja jest generalnie OK (mam co jeść gdzie spać) wydaje mi się powodem do wstydu. Brakuje mi wolności, ludzi i życia, które było tam, za granicą. Chciałabym wziąć się w garść i zacząć coś nowego, a tu czas umyka i nie robię nic. Chciałabym się wyprowadzić, ale z pieniędzmi słabo, a zresztą wtedy rodzice i brat uznaliby to za zdradę i porzucenie ich.

Boję się, że popadnę w taki stan jaki był kiedy miałam 10 lat i jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie przy życiu był oglądany regularnie głupi telewizyjny serial, który mnie uspokajał. Ciężko jest wyjść z dołka kiedy się nie ma żadnego "usprawiedliwienia" dla siebie i innych dlaczego się w tym dołku jest. Chciałabym mieć kogoś, komu mogłabym się wyżalić bez poczucia winy.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak sobie poradzić z psychopatą, który dręczy mnie przez internet?

Witam :) Mam taki problem: jestem osobą pokrzywdzoną i nie mam jak się bronić. Jestem osobą otwartą, miłą, raczej bezkonfliktową, jestem mężatką od 6 lat i mam dzieci. Z niewiadomych mi przyczyn i powodów, ktoś umieszcza na stronach www moje ogłoszenia...

Witam :) Mam taki problem: jestem osobą pokrzywdzoną i nie mam jak się bronić. Jestem osobą otwartą, miłą, raczej bezkonfliktową, jestem mężatką od 6 lat i mam dzieci. Z niewiadomych mi przyczyn i powodów, ktoś umieszcza na stronach www moje ogłoszenia matrymonialne i nie jest to jedno ogłoszenie, tylko jest ich bardzo wiele.

Poświęciłam wiele nocy pisząc do administratorów stron www prośby o ich usunięcie, poświęciłam wiele nocy w ogóle na odnalezienie tych stron - wiedziałam tylko, że ta osoba używa mojego imienia, wieku i podała mój nr telefonu w tych ogłoszeniach. Idąc tym tropem doszłam do stron erotycznych, gdzie trzeba wysłać smsa aby dostać dostęp do moich danych. Osoba ta nie posiada moich zdjęć (na szczęście!) - chyba, bo miałam kiedyś profil na nk i mogła sobie je zapisać, ale narazie ich nie wykorzystała. Policja mało co może w tej sprawie zrobić, bo ta osoba zmienia sobie IP i w dodatku ogłoszenia daje na stronach, gdzie nie trzeba zakładać profili - wystarczy fałszywy mail i dodaje się ogłoszenie. Czuję się po prostu strasznie...

Złożyłam zawiadomienie na policji - jeszcze mnie nastraszyli, że to jakiś psychopata może być i trzeba go odnaleźć. W dodatku śledząc te ogloszenia "moje" wzrasta w nich podniecenie u tej osoby i staje się agresywna - najpierw pisze ładne ogłoszenie, tzn. miłe do mężczyzn, a później coraz brutalniejsze. "Ładne" to one nie są, tylko chciałam okreslić specyfikę tego ogłoszenia, które jest odrażające, a później przekracza wszelkie granice... Jestem osobą wrażliwą i nerwową, boję się że ktoś mnie obserwuje, nie wiem kto i czego chce ode mnie. Czuję się zastarszona, boję się o moje dzieci. W nocy wpadam w jakąś panikę - wszystko mi stuka, puka, muszę sprawdzać parę razy czy zamknęłam drzwi, boję się być sama w domu w dziećmi.

Nie mam pojęcia kto może mnie tak nie lubić, wręcz nienawidzić :( i nic mi do głowy nie przychodzi. Napewno wiadomo, że ta osoba dobrze mnie zna, bo użyła mojego wieku i nr. Jestem załamana. Nigdy nawet w sądzie nie byłam, nie wiem jak sobie z tym problemem poradzić, nie wiem jak się postępuje z psychopatami, skasowałam profil z nk, ale wydaje mi się, że to tak jakbym się poddała... Nie wiem - może powinnam założyć, dodać zdjęcia pokazać, że się nie boję, a z drugiej strony wiadomo o co tej osobie chodzi? Może wykorzysta moje zdjęcie, a tak to może zapomni, choć watpię - znam maila i na wszystkie prośby i groźby nie reaguje. Ponadto dodała do jakiś ogłoszeń mojego maila kiedy prosiłam o usunięcie ogłoszeń.

Czy ludzie nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności karnej za takie zachowania? Czują się bezkarni i tak jest! Watpię aby policja rozwiązała tę sprawę, a ja będę całe życie żyła w strachu, że ktoś mnie obserwuje i myśli jak mi znowu wyrządzić krzywde. Pomóżcie mi. Jak mam postąpić, jak się zachować wobec tego dręczyciela?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty