Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Aspołeczność - jak z nią walczyć?

Witam! Szukam pomocy, bo chciałbym zmienić swoje dotychczasowe życie. Jestem 18-letnim aspołecznym, nie do końca szczęśliwym facetem. Moim największym zmartwieniem jest to, że nie potrafię nawiązać jakiejkolwiek więzi z inną osobą. Nie mam kolegów, dziewczyny, jestem bardzo samotny. Moje...

Witam! Szukam pomocy, bo chciałbym zmienić swoje dotychczasowe życie. Jestem 18-letnim aspołecznym, nie do końca szczęśliwym facetem. Moim największym zmartwieniem jest to, że nie potrafię nawiązać jakiejkolwiek więzi z inną osobą. Nie mam kolegów, dziewczyny, jestem bardzo samotny. Moje kontakty z innymi są ograniczone do całkowitego minimum, gdyby nie szkoła, w ogóle nie spotykałbym się z ludźmi. W domu również mało mówię, gdy ktoś mnie o coś zapyta, to odpowiem, i tyle, nie potrafię rozmawiać(!). Kiedyś z ciekawości wszedłem na czat, chciałem sprawdzić, czy będę w stanie rozpocząć, a potem kontynuować rozmowę z obcą mi osobą. Nie potrafiłem nawet zacząć rozmowy, bałem się, co i o czym mam pisać, choć przecież inni użytkownicy nawet nie wiedzieli, kim jestem. Wyłączyłem czat po 10 minutach patrzenia się, jak inni bez problemu rozmawiają. Przeraża mnie myśl, że mógłbym się komuś zwierzyć, powiedzieć, co czuję, co naprawdę u mnie słychać. Moje zachowanie wzięło się z zasad, jakie od małego wpajała mi matka: nie patrz na innych, najlepiej być samemu, samemu sobie radzić, nie polegaj na innych. Jako małe dziecko grzecznie słuchałem rodziców, wpajałem sobie do głowy, że nikogo nie potrzebuję, że samemu będzie mi najlepiej. Z biegiem czasu dorosłem, zmądrzałem i teraz już wiem, że izolowanie się od społeczeństwa nie jest dobrym sposobem na życie. Impulsem który skłonił mnie do chęci zmiany swojego życia jest pewna dziewczyna. Tak naprawdę jej nie znam, czasami jeździmy razem autobusem, wymieniamy spojrzenia, uśmiechy i to wszystko. To zabawne, jak zupełnie obca osoba może wpłynąć na twoje życie. Chciałbym mieć odwagę, która pozwoliłaby mi do niej podejść, zagadać, poznać się. Chciałbym w końcu znaleźć kolegów, może nawet przyjaciela. Co robić? Od czego zacząć? Bardzo proszę o pomoc!

odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Stany lękowe - jak się ich pozbyć?

Witam. Mam 31 lat. Miewam lęki i chyba fobię. Z 3 lata temu przestałem jeździć autobusem, po tym jak myślałem, że zwymiotuję. Jeżdzę ogólnie samochodem. Wydaje mi się, że wyobraziłem sobie wiele lęków. Ogólnie unikam pomieszczeń, gdzie jest sporo ludzi....

Witam. Mam 31 lat. Miewam lęki i chyba fobię. Z 3 lata temu przestałem jeździć autobusem, po tym jak myślałem, że zwymiotuję. Jeżdzę ogólnie samochodem. Wydaje mi się, że wyobraziłem sobie wiele lęków. Ogólnie unikam pomieszczeń, gdzie jest sporo ludzi. Od lęków robi mi się nie dobrze. Nie chodzę do kościoła, a jak już idę, to siedzę w ostatniej ławce. Obecnie nie pracuję i też jest problem z poznaniem nowych ludzi i pracy danej sytuacji. Nawet ostatnio jedząc z rodziną zrobiło mi się niedobrze . Nie wiem czemu. Leczę się u neurologa, biorę leki od 3 miesięcy. Jest trochę lepiej, ale wiem, że coś blokuje moją psychikę, stąd te lęki. Chciałbym się wreszcie ożenić, ale też będzie problem, bo wszyscy będą na mnie patrzeć. Proszę coś doradzić. Od nerwów mam mdłości i nic więcej. Email arus242@op.pl.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Dlaczego jestem cały czas smutna i boję się ludzi?

Witam! Od jakiegoś czasu miewam ciągle braki pewności siebie, nie potrafię się skopić na prostych zadaniach. Jak wychodzę do ludzi, ich obecność mnie stresuje, nie potrafię z nimi normalnie rozmawiać, tylko tak się wsłuchuję co mówią. Z tego stresu,...

Witam! Od jakiegoś czasu miewam ciągle braki pewności siebie, nie potrafię się skopić na prostych zadaniach. Jak wychodzę do ludzi, ich obecność mnie stresuje, nie potrafię z nimi normalnie rozmawiać, tylko tak się wsłuchuję co mówią. Z tego stresu, że nie rozumiem tego co mówią i odpowiadam takimi półsłówkami, bo nie wiem o co chodzi i to wygląda dziwnie, jakbym olewała i widzę zaraz to co robię, że jest bez sensu. Ciągle marudzę rodzicom, że coś mi jest a oni mówią, że się nad sobą użalam i żebym się wzięła w garść. Ja się czuję jak małe dziecko nieporadne, że nie umiem sobie poradzić w życiu, pomimo tego że mam 20 lat. Jakbym się cofnęła w rozwoju. Próbuję zwracać na siebie uwagę, robię z siebie przy tym trochę durnia, bo mam uczucie jakbym nagle straciła umiejętność normalnego rozumowania. W pracy jestem zdenerwowana, przy tym wygląda to jakbym nie cieszyła się z tego co robię. Zawsze byłam wesoła i optymistycznie nastawiona do życia, do ludzi. A teraz wydaje mi się, że nic mnie nie cieszy, pomimo że w domu mam wszystko. Zawsze rodzice o mnie dbali i niczego mi nie brakowało, nawet bym powiedziała, że miałam to co chciałam. Siedzę tylko w domu i rozmyślam nad sobą, analizuję ciągle jakieś pierdoły, zamiast się zmotywować do czegoś. Boję się nawet iść zapisać na prawo jazdy, nieraz mam przebłyski, że będzie dobrze a za chwilę zdenerwuję się i znowu wszystko mnie przygnębia, że nie dam rady i że bez sensu. Mam chłopaka, ostatnio między nami nie było za dobrze. Rozstaliśmy się w grudniu, podczas świąt. Ja poszłam na sylwestra sama, zostawiłam go, bo miałam dość już ciągłych kłamstw, bo nie był ze mną szczery, pomimo wszystkiego kochałam go bardzo mocno, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Chciałam sobie ułożyć życie trochę na nowo z nowym chłopakiem, którego poznałam w mojej pracy, tylko że spotykając się z nim wydawało mi się, że zależało mu tylko na seksie ze mną, bo jestem podobno piękną kobieta, tak każdy mówi. Ja ciągle myślałam, jakby to był Sebastian i nie byłam z nim szczęśliwa, w tym zamotaniu nie panowałam nad swoimi uczuciami, bo wydawało mi się, że dalej kocham Sebastiana i robię coś wbrew sobie z inna osobą. W głowie miałam dalej jego, więc zerwałam z tamtym chłopakiem i wróciłam do Sebastiana. Teraz mieliśmy dożo przeżyć, on mnie kiedyś zdradził, ja nie umiałam mu tego trochę wybaczyć. Wróciłam do niego, ale ciągle mu to wytykałam na początku. Później już nie, ale nie miałam zaufania i cokolwiek by nie zrobił podejrzewałam, że mnie okłamuje. Ja pomimo tego, że z nim jestem, czuję się ciągle źle i nie chcę ciągle mu jęczeć, że coś mi jest, bo chciałabym żeby już było fajnie i żebyśmy sobie ułożyli jakoś życie. Jemu wydaje się od razu, że coś wymyślam, bo potrafię się nie odzywać, np. tylko siedzę i analizuję siebie, nawet jak jestem w pracy zapominam, że coś miałam zrobić, napisać SMS czy coś. A jak mam napisać, to nie wiem co... Ciągle jestem smutna i potrafię płakać bez powodu... Nie chcę być taka beznadziejna. Jeszcze dodam, że od jakiegoś czasu coraz więcej myślę i bardziej się stresuję, pocą mi się stopy, mam wysokie ciśnienie i chyba trochę mi wypadają włosy bardziej niż normalnie. Jestem fryzjerką, ale to nie choroba zawodowa, bo siostra mi mówi, że sobie wymyślam, ale ja widzę, że garściami mi lecą, jak nigdy. Czuję się jak babcia stara siedząca kura w domu, bez zajęcia, zarastająca stertą ciuchów po uszy... Proszę o pomoc!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Wahania nastroju - w jaki sposób sobie z nimi poradzić?

Witam! Mam 25 lat. Od jakiegoś czasu zaobserwowałem u siebie wahania nastroju, stany w których się zamykam, zamyślam zapatrzony w sufit oraz stany, w których tryskam optymizmem, chęcią do działania. Moje dzieciństwo do pewnego momentu układało się bardzo dobrze. Miałem...

Witam! Mam 25 lat. Od jakiegoś czasu zaobserwowałem u siebie wahania nastroju, stany w których się zamykam, zamyślam zapatrzony w sufit oraz stany, w których tryskam optymizmem, chęcią do działania. Moje dzieciństwo do pewnego momentu układało się bardzo dobrze. Miałem kochających i zamożnych rodziców (mój tata prowadził dobrze prosperującą firmę), dużo znajomych, zainteresowań i byłem aktywny. W pewnym momencie wszystko się jednak załamało, mój ojciec nie mógł poradzić sobie z własną osobą i pewnie jakimiś demonami przeszłości i zaczął pić, pić coraz więcej, co było bezpośrednią przyczyną rozpadu małżeństwa moich rodziców, a także konieczności spłaty długów mojego ojca poprzez sprzedanie domu i przeprowadzenie się do małego domku rodziców mojej mamy. Bardzo kocham swojego ojca, bo wiem jakim on jest dobrym, zdolnym człowiekiem i nie mogę pogodzić się z faktem, że jego życie (i całej mojej rodziny) tak się skomplikowało. Mam duże problemy w relacjach z rodziną. Niby wszystko jest ok, ale nie potrafię z nimi szczerze porozmawiać, pośmiać się, poprzytulać. Szczególnie jeżeli chodzi o relacje z moją matką, wydaje mi się że w jakiś sposób daje jej znać, że nasza sytuacja rodzinna, kłopoty ojca, to jej wina. Również z bratem nie potrafię się porozumieć, nie potrafię go wspierać w jego problemach (przede wszystkim szkolnych), a jedynie oskarżać go o kompletne lenistwo (co akurat w dużej mierze jest prawdą), mimo że wiem, że nasze problemy na jego psychikę pewnie wpłynęły jeszcze bardziej, bo rozpoczęły się, kiedy on był jeszcze bardzo mały, a ja już byłem bardziej ukształtowany. Z siostrą łączą mnie najlepsze relacje, jesteśmy prawie w tym samym wieku, razem się wychowywaliśmy, wynajmowaliśmy pierwsze mieszkanie, jednak i tak brakuje w tych relacjach ciepła i szczerej braterskiej troski z mojej strony. Wiem, że moje rodzeństwo potrafi między sobą rozmawiać na wszystkie tematy, brat zwierza się siostrze. Ja zamykam się w sobie, nie potrafię mówić o własnych problemach, zmieniam temat, udaję że jest wszystko dobrze. Rodzeństwo też nie chce ze mną rozmawiać. Czuję się samotny. Mam przyjaciół, kilka razy w roku wyjeżdżam na narty, nad morze, ale tu chodzi o coś innego - relacje z kobietami. Co najzabawniejsze, wiem, że podobam się kobietom, w liceum i na studiach wiele wzdychało na mój widok. Ale nie potrafię się otworzyć, szczerze porozmawiać, kiedy już nawiążę jakąś głębszą relację, uciekam w strachu wmawiając sobie, że to po prostu nie to. W OGÓLE NIE POTRAFIĘ MÓWIĆ O SOBIE. Nie chcę się nad sobą zachwycać, ale od zawsze inni uważali mnie za człowieka bardzo interesującego, intrygującego, inteligentnego, zdolnego i ja też siebie za takiego uważałem. Czuję, że gdzieś to umyka. Dwa tygodnie temu zmieniłem pracę, chyba na taką o jakiej marzyłem. W poprzedniej dobrze mi szło, ale panowała tam zła atmosfera, duże napięcie, duży stres. Myślałem, że jak zmienię pracę to wszystko się polepszy, ciągle mam na to nadzieję. Czuję jednak, że jeśli nie uporządkuję spraw z własną osobą, to nic mnie nie będzie cieszyło.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Słyszenie głosów i epilepsja: jak pomóc córce?

Witam. Córka ma 16 lat. Od dwóch lat choruje na epilepsję toniczno - kloniczną. Leczy się IMiD w Warszawie na ul. Kasprzaka. Leki jakie bierze: od półtora roku (D*** C***) rano 800, wieczorem 1000 oraz od dwóch miesięcy wprowadzamy L***....

Witam. Córka ma 16 lat. Od dwóch lat choruje na epilepsję toniczno - kloniczną. Leczy się IMiD w Warszawie na ul. Kasprzaka. Leki jakie bierze: od półtora roku (D*** C***) rano 800, wieczorem 1000 oraz od dwóch miesięcy wprowadzamy L***. Od pół roku córka zaczęła słyszeć głosy wewnętrzne oraz zewnętrzne . Jest po przebytej próbie samobójczej, udaliśmy się do lekarza psychiatry, który po przeprowadzonym wywiadzie przepisał K*** rano 300, wieczór 300 i po trzech miesiącach głosy zewnętrzne zanikły. Niestety od pięciu dni głosy nasilone wróciły i dołączyły do tego ataki oraz nieregularna temperatura (córka nie jest przeziębiona). Ta temperatura pojawia się w czasie nasilenia głosów oraz bólu głowy. Po kontakcie teraz z lekarzem psychiatrą, lekarz zasugerował, że nie ma pomysłu na dalsze leczenie. Prosimy o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz

Czy ja cierpię na anoreksję?

Witam, chciałabym wiedzieć, czy mam anoreksję, cała rodzina mi to wmawia. Mam wiele innych schorzeń, tj. nadczynność tarczycy, silną nerwicę, wrzody żołądka i dwunastnicy, od lat chorowałam na gruźlicę z dziurą w płucach, zapalenie nerek odmiedniczkowe nadal mam....

Witam, chciałabym wiedzieć, czy mam anoreksję, cała rodzina mi to wmawia. Mam wiele innych schorzeń, tj. nadczynność tarczycy, silną nerwicę, wrzody żołądka i dwunastnicy, od lat chorowałam na gruźlicę z dziurą w płucach, zapalenie nerek odmiedniczkowe nadal mam. Jadam często, ale w małych ilościach, jestem bardzo nerwowa, ponieważ musiałam usunąć też wszystkie zęby, dostałam zapalenie okostne i nie mogę jeść, tylko płynne produkty, a mam ochotę już na coś lepszego. Spadłam z wagi bardzo, mam tak silną nerwicę, że jak się zdenerwuję, trzepie mną całą, a w szczególności żołądkiem, że wymiotuję, rodzina uważa, że to anoreksja. Nie zwracam uwagi na kalorie, na swoje ciało, nie odchudzam się, ale jestem wyczerpana, nerwowa, a jak mnie żołądek i dwunastnica dopadnie, to wymiotuję. Żołądek stanął mi motorycznie, nie wydziela enzymów, mam otwarty odźwiernik i ulewa się ze mnie, jak zjem za dużo. Nie mogę jeść smażonego, sosów, dietka nie toleruje mleka, nabiału, sera, mięso drobiowe jedynie, ryby, ale półpłynne.

Mam zapalenie zatoki lewej, czeka mnie zabieg, mam nerwicę lękową, boję się krzyku. Mama krzyczy na mnie i ojczym, że udaję. Wozili mnie do szpitali psychiatrycznych, wszędzie mówili, że to nie tu, ale nadal uważają, że mam anoreksję. Czuję się niekochana, odepchnięta od rodziny, brak mi ich wsparcia i miłości, może marudzę czasem, ale bardzo kocham mamę i potrzebuję jej miłości i ciepła, a nie krzyku, że niedorajda życiowa, kula u nogi. Czasami tracę sens życia, już poszłabym na tę terapię, co mówią, a w poradni dochodząca, gdzie mam się udać. Proszę o radę, nie mam już sił. Często się odwadniam, brak witamin, bo ciągły stres, mają mnie za psychola, ja już głupieję, płaczę. Proszę mamę o miłość i wsparcie, a nie krzyk, aby czasem mnie przytuliła, a nie odpychała, to mnie dobija, woli wnuczkę, jak mnie to boli.

Proszę o ratunek, mimo że mam 40 lat i wzrost 162 cm, ważę 36 kg, ale jem, nie mam żadnych objawów z anoreksji, już małą depresję, bo nie jestem kochana, nie okazują mi miłości, nie chcą jeść ze mną śniadań, obiadów, jadam w kącie i boli to. Mam mieć jakąś dietę. Ugotuję im obiad, siedzę w kącie w kuchni, podam i nikt nie da mi talerza, wnusia przyjedzie, to szykuje dla nich, a mnie jakby nie było i nie mam prawa siedzieć z nimi. Mamie mówię, to krzyk, bo wnusia jej, która życzy mi, żebym zdechła, jestem trupem, brzydzi się, zabiłaby na spaniu. Błagam, pomóżcie mi, gdzie mam się udać, proszę, ratujcie! To nie życie, mam już kompleksy, że jestem zerem, niczym. Pozdrawiam PS Czekam na radę, może jakaś dieta.

Jak wyrwać się z sideł zamartwiania?

Witam! Mam 24 lata i w zasadzie całkowicie poukładane i szczęśliwe życie. Mam cudownego, kochającego męża, wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Kończę studia, czeka mnie jeszcze jedynie poszukiwanie pracy. Ale podchodzę do tej kwestii optymistycznie. Przez otoczenie jestem odbierana jako bardzo...

Witam! Mam 24 lata i w zasadzie całkowicie poukładane i szczęśliwe życie. Mam cudownego, kochającego męża, wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Kończę studia, czeka mnie jeszcze jedynie poszukiwanie pracy. Ale podchodzę do tej kwestii optymistycznie. Przez otoczenie jestem odbierana jako bardzo silna, pogodna i otwarta osoba. Dla przyjaciół jestem i zawsze byłam powiernikiem. Bardzo często ludzie obdarzają mnie wielkim zaufaniem, zwierzają mi się, proszą o rady. Mam wiele pasji, które rozwijam. Jestem przekonana, że moje otoczenie w życiu nie uwierzyłoby, że mam jakiś problem. To szokujące! W rzeczywistości w środku paraliżuje mnie potworny stres. Niby wszystko mi w życiu wychodzi, a miewam okresy takiego niepokoju, że nie daję sobie rady. Można powiedzieć, że ten obezwładniający stres towarzyszy mi od zawsze, niemniej jednak zaczyna mi to coraz bardziej doskwierać. Już jako dziecko często się zamartwiałam i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Oczywiście stany takiego nieopisanego niepokoju nie trwają nieustannie, ale stale nawracają po kilku tygodniach, miesiącach spokoju. Wtedy nie mogę zebrać się w sobie, próbuję odwracać własną uwagę od swoich myśli. W gronie ludzi zapominam, a gdy jestem sama, to dławi mnie w gardle, czuję ucisk w brzuchu i chce mi się płakać. Czuję się jak sparaliżowana, nie mogę znaleźć sobie miejsca i autentycznie sprawia mi to ból. Szamotam się sama ze sobą. Wydaje mi się, że nie wytrzymam. Martwię się często rzeczami zupełnie abstrakcyjnymi. Powiedziałabym, że wymyślam sobie problemy i potwornie mnie to irytuje - jestem na siebie wściekła, że nie umiem dać sobie rady. Przykładowo, boję się, że nie będę dobrą matką i ciąża wywołuje u mnie lęk. Takich przykładów jest naprawdę wiele. A nigdy nie doświadczyłam w tej sferze jakiejś traumy, nie mam za sobą trudnych doświadczeń. Mam ogromne sumienie i bardzo idealistyczne podejście do życia. Najwięcej wymagam od siebie. Kiedy zrobię coś nie tak jak trzeba, zadręczam się - nawet jeśli nikomu nie zrobiłam tym przykrości ani żadnej krzywdy. Częściej nawet dręczę się nie tyle z powodu jakichś czynów, ale samych myśli, powiedziałabym natrętnych (mechanizm: pomyśl o czymś strasznym, a potem udręczaj się, że w ogóle mogłaś o tym pomyśleć). Sama na siebie jestem wściekła, że taka jestem, że nie potrafię stawić czoła swoim problemom. Wiem jakie ludzie mają nieszczęścia i to potęguje moje poczucie winy. Panicznie boję się chorób psychicznych i to akurat wynika z autentycznej traumy. Mąż mojej ciotki chorował na schizofrenię i jego choroba zdominowała życie rodzinne. Ciągle mówiono tylko o tym. Boję się, że unieszczęśliwię ludzi, których kocham i że sama nie będę umiała przeżyć szczęśliwie życia. Nie mam myśli samobójczych. Uważam, że to tchórzostwo. Poza tym za bardzo kocham życie i ludzi którzy są dla mnie ważni. Tylko dlaczego to życie mnie boli? Co powinnam zrobić? Bardzo proszę o radę i z góry dziękuję!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Poważny problem: jak uporać się z samookaleczaniem?

Witam. Mam 17 lat, mieszkam w mieście, które jest zbyt małe na otaczające mnie problemy. Zacznę od tego, że od kilku miesięcy notorycznie okaleczam swoje ciało, chodzę przygnębiona, lecz nie ściągam maski z szerokim uśmiechem z twarzy, duszę to... Witam. Mam 17 lat, mieszkam w mieście, które jest zbyt małe na otaczające mnie problemy. Zacznę od tego, że od kilku miesięcy notorycznie okaleczam swoje ciało, chodzę przygnębiona, lecz nie ściągam maski z szerokim uśmiechem z twarzy, duszę to wszystko w sobie. Przy znajomych zachowuję się normalnie, nie okazuję swojego bólu. Gdy wracam do domu nie potrafię się z niczym uporać. Sprzątam, bawię się z psem, kotem, lecz nic nie pozwala mi zapomnieć o żyletce. Myślałam, że mam silną wolę, bo na jakiś czas skończyłam z tym, ale znow to robię. Rozcinam sobie skórę tak mocno, że najlepszym rozwiązaniem byłoby to zszyć, ale nic z tym nie robię, pozostawiam to aż do zagojenia. Najśmieszniejsze jest to, że pomagam znajomym, tłumaczę im, wyciągam ich z problemów, a sama sobie nie potrafię pomóc. Znalazłam tę stronę przypadkiem i stwierdziłam, że w jakiś sposób pomożecie mi się z tym uporać. To wszystko może się źle skończyć. 3 razy już nacięłam sobie żyły i nic mi to nie dało. Mam tego dość, moja ręka wygląda jak stara ściana. Proszę o radę. Nadziejoholiczka.
odpowiada 1 ekspert:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd

Czy ratownicy medyczni łamią prawo, transportując chorego na oddział psychiatryczny?

W ustawie o zdrowiu psychicznym nie ma takiej osoby jak ratownik medyczny. Czy ratownicy medyczni działają wbrew prawu, jadąc bezpośrednio na izbę psychiatryczną/oddział psychiatryczny bez skierowania od lekarza (opisu stanu zdrowia psychicznego pacjenta)? Według ustawy powinni (ratownicy) wpierw przewozić pacjentów do lekarza w celu rozpoznania dolegliwości, skierowania pacjenta do placówki.
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Myśli samobójcze, ciagły płacz - czy to załamanie nerwowe?

Chcę się zapytać o mój stan. Czy mam załamanie nerwowe, czy tylko jakąś psychiczną chorobę... Często płacze, często się denerwuję, mam myśli samobójcze, chciałabym się zapaść pod ziemię. Często mam po prostu doła. Wiem, że mam tylko 14...

Chcę się zapytać o mój stan. Czy mam załamanie nerwowe, czy tylko jakąś psychiczną chorobę... Często płacze, często się denerwuję, mam myśli samobójcze, chciałabym się zapaść pod ziemię. Często mam po prostu doła. Wiem, że mam tylko 14 lat, ale dużo przeszłam, nie tylko w szkole (cały czas się śmieją, obgadują za plecami), ale i w domu. W domu cały czas były kłótnie, wrzaski, ale i moja idolka przeszła załamanie nerwowe i też się o nią martwiłam! Czy to są objawy załamanie nerwowego? Proszę daj mi jakąś poradę!

odpowiada 1 ekspert:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie

Czy omany wzrokowe to początek choroby psychicznej?

Mój narzeczony miał kilka dni temu omamy. W ciągu dwóch nocy zdarzyło mu się ze się obudził i widział (wydawało mu się, ale dla niego było to jak rzeczywistość), jak ja leżę obok niego i korzystając z okazji, że on...

Mój narzeczony miał kilka dni temu omamy. W ciągu dwóch nocy zdarzyło mu się ze się obudził i widział (wydawało mu się, ale dla niego było to jak rzeczywistość), jak ja leżę obok niego i korzystając z okazji, że on śpi, czatuję z kimś (domniemywał, że z jakimś mężczyzną). Po pierwszej nocy nic mi nie powiedział. A ja nawet nie zauważyłam, aby coś zmieniło się w jego zachowaniu. Przy drugim takim nocnym przywidzeniu - po około 2-3 godz. (twierdzi, że tyle czasu mogło minąć) obudził mnie. Był bardzo zdenerwowany, nakręcał się przez ten cały czas, że go zdradzam. Mimo zdenerwowania nie był agresywny, ale serce mu biło bardzo szybko i mocno, że sam się przestraszył i chyba tylko dlatego mnie obudził. Ja w pierwszej chwili chciałam wzywać karetkę, bo w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. Dopóki go nie przekonałam, że to co "widział" nie było prawdą, patrzył na mnie bardzo zdziwiony, zaskoczony, jakby trochę przestraszony, w zasadzie po raz widziałam, żeby tak patrzył. Wysyłam go do neurologa, aby sprawdzić przyczynę. Ale może tu ktoś będzie mógł mi powiedzieć, czy może to być związane z jakąś chorobą psychiczną (tfu, tfu)? W chwili obecnej mamy dużo stresów (praca, remont mieszkania, przeprowadzka i zbliżający się ślub...). Proszę o poradę...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Krzyczę na żonę, robię różne rzeczy i tego nie pamiętam - czy to schizofrenia?

Witam, mam 27 lat i od pewnego czasu mam problemy ze sobą, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Mam wspaniałą żonę, którą kocham i szanuję, przychodzi jednak czas że strasznie ją krzywdzę. Odbywa się to zarówno bez spożywania, jak i...

Witam, mam 27 lat i od pewnego czasu mam problemy ze sobą, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Mam wspaniałą żonę, którą kocham i szanuję, przychodzi jednak czas że strasznie ją krzywdzę. Odbywa się to zarówno bez spożywania, jak i po spożywaniu nieznacznej dawki alkoholu. Podczas kłótni z nią, obrażam ją, mówię rzeczy których normalnie bym jej nie powiedział, nie użył w stosunku do niej. Przeradza się to w agresję (bez rękoczynów) na rzeczach martwych. Po wszystkim mało co pamiętam, w zasadzie nic. Żona wszystko mi opowiada i przeżywam dramat. Czym to może być spowodowane? Ostatnio już przeszedłem samego siebie, zacząłem na portalu społecznościowym klikać a właściwie flirtować z innymi kobietami, ale oczywiście na klikaniu się kończy. Nie wiem czy to jakieś rozdwojenie osobowości? Bo nie mam zamiaru jej zdradzać:( Potem tego żałuję wszystkiego i ciągle naprawiam swoje winy:(   Proszę o pomoc, jeśli to możliwe. Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz

Leczenie zaburzeń psychicznych - jak pomóc synowi?

Pełnoletni syn na podstawie leczenia na wniosek przebywał w szpitalu. Rozpoznanie brzmi: zaburzenia schizotypowe i epizod depresji umiarkowany. Po zastosowanym leczeniu nastąpiła poprawa. Po prawie 2 miesiącach wrócił do domu. Przyjmował leki, wrócił do szkoły, pomimo 3 miesięcznej przerwy...

Pełnoletni syn na podstawie leczenia na wniosek przebywał w szpitalu. Rozpoznanie brzmi: zaburzenia schizotypowe i epizod depresji umiarkowany. Po zastosowanym leczeniu nastąpiła poprawa. Po prawie 2 miesiącach wrócił do domu. Przyjmował leki, wrócił do szkoły, pomimo 3 miesięcznej przerwy nie ma zaległości, jest bardzo zdolny, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych, wrócił do życia rodzinnego. Jedyne co mnie martwiło to, że bronił się przed wiedzą na temat tego co się z nim działo, sposobu i możliwości leczenia. Po około 3 tygodniach przestał brać leki, później znów przestał wychodzić z domu, nie chodzi do szkoły, tym razem dba o higienę, je zazwyczaj kiedy jest sam w domu, nie odzywa się, nie utrzymuje żadnych kontaktów towarzyskich, stwierdził, że nie potrzebuje leczenia, właściwie to chyba nie chce niczego. Ma 20 lat, więc nie jest łatwo leczyć go wbrew jego woli. Jakie są możliwości, pomocy tak chorym ludziom? Czy są jakieś ośrodki dla młodzieży? Mieszkamy w małym miasteczku, więc u nas nie wiele można zrobić, właściwie to tylko umieścić w szpitalu psychiatrycznym, na podstawie kolejnego leczenia na wniosek. Czy jest szansa, że jeśli dam mu "dość dużo czasu" (nie wiem ile jeszcze to trwa, od października ubiegłego roku) to upora się z tym bez kolejnych pobytów w szpitalach? Czytałam, że można podawać lekarstwo nie w tabletkach a domięśniowo co jakiś czas. Czy taka forma też powoduje skutki uboczne w postaci bardzo silnych skurczy mięśni?

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz

Dziwne uczucie przed snem: jak sobie z tym poradzić?

Jak miałem 10-11 lat to miałem tak samo. Był jakiś czas przerwy i znowu tak mam, a mam 16 lat. Gdy chcę zasnąć, to zaczyna boleć mnie brzuch jakbym miał biegunkę. Gdy patrzę na ścianę, to robi się jakaś...

Jak miałem 10-11 lat to miałem tak samo. Był jakiś czas przerwy i znowu tak mam, a mam 16 lat. Gdy chcę zasnąć, to zaczyna boleć mnie brzuch jakbym miał biegunkę. Gdy patrzę na ścianę, to robi się jakaś mała i widzę ją tak jakby w pikselach, trzęsę się. Tak się dzieje, gdy wyłączę telewizor i nic nie gra, jest wtedy tak cicho, bo gdy słyszę jakąś muzykę, to tak nie mam. Boję się zasnąć, myślałem, że z wiekiem to przejdzie, ale się myliłem. Nie wiem, co mam robić.    

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Osobowość z pogranicza - czy przyjmować leki?

Witam, mam 21 lat. Po kilku latach zmagania się ze sobą, chwiejnymi nastrojami, skłonnościami do wszelkich uzależnień, często chorobliwą nieśmiałością (choć zdarza się, że nie), nawracającymi myślami samobójczymi i wiele, wiele innych... zebrałam się w końcu na pójście do...

Witam, mam 21 lat. Po kilku latach zmagania się ze sobą, chwiejnymi nastrojami, skłonnościami do wszelkich uzależnień, często chorobliwą nieśmiałością (choć zdarza się, że nie), nawracającymi myślami samobójczymi i wiele, wiele innych... zebrałam się w końcu na pójście do psychiatry. Dowiedziałam się, że mam osobowość z pogranicza/chwiejną emocjonalnie. Dostałam A*** i jakieś leki przeciwpsychotyczne. Wciąż odkładam branie tabletek, wykupiłam je i wsadziłam głęboko do szafy. Mam wątpliwości, czy powinnam je brać, ciągle to odkładam. Raz chcę się leczyć, za chwilę uważam, że to mi zupełnie niepotrzebne. Poza tym zauważyłam, że odkąd usłyszałam diagnozę, czuję się gorzej. Czuję się usprawiedliwiona i nie wiem, czy to faktycznie choroba czy tylko maskowanie przed sobą lenistwa i chęci zamaskowania swojej przeciętności, określaniem się jako chorej. Zalecono mi także psychoterapię lub ośrodek odwykowy (którego uważam, że nie potrzebuję). Na psychoterapię bardzo chciałabym iść, ale nie mogę się dowiedzieć, czy jest możliwość odbycia jej na fundusz i czy taka psychoterapia może pomóc. Od kilku dni czuję się coraz gorzej, znów mam ochotę zostawić studia, nie wiem, co zrobić ze swoim życiem, wszystko wydaje mi się bez sensu, puste, czuję się związana, duszę się w swoim ciele, nie potrafię wyrazić emocji, które kłębią się we mnie i mam wrażenie, że za chwilę wybuchną. Coraz częściej czuję się winna za obżarstwo (które mnie uspokaja), mam ochotę dać ujście emocjom, ponownie biorąc narkotyk (bo na alkohol w towarzystwie już nie mam ochoty), często myślę o tym, że gdybym zaczęła się ciąć, to może, to dałoby jakieś ujście temu, co wprawia mnie w takie uczucie, ale nie chcę tego robić. Kiedy czuję się tak jak w opisie, chcę iść do kogoś, kto mi pomoże, ale nie jestem w stanie się ruszyć, podjąć działania... Kiedy jestem w stanie je podjąć, wtedy uważam, że jest mi to niepotrzebne. Nie wiem, co powinnam zrobić. Potrzebuję pomocy bądź tylko mi się wydaje, że jej potrzebuję... Tak czy inaczej bardzo proszę o jakąkolwiek radę, podpowiedź, co dalej, gdzie się zgłosić, co zrobić.

odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Fobia szkolna - w jaki sposób sobie z nią poradzić?

Witam, mam 17 lat i moje problemy ze szkołą można powiedzieć zaczęły się od zerówki. Pierwszy raz poszłam i już potem zaczęły się problemy... Wymioty, bóle głowy itp. Zawsze przed pójściem płakałam, darłam się, że nie chce iść! Może było...

Witam, mam 17 lat i moje problemy ze szkołą można powiedzieć zaczęły się od zerówki. Pierwszy raz poszłam i już potem zaczęły się problemy... Wymioty, bóle głowy itp. Zawsze przed pójściem płakałam, darłam się, że nie chce iść! Może było to spowodowane tym, iż dzieci zawsze wyśmiewały się z mojego oka (mam zeza). Potem 1. klasa to samo aż do 4. klasy. Od 4. klasy do 1. gim. miałam spokój jakoś nie bałam się chodzić, chodziłam normalnie. Niestety nie trwało to długo. 1. gim. zmiana klasy, poznanie nowych ludzi i to samo, śmiali się ze mnie (mojego oka) opuszczałam parę godzin, ale nie tak dużo. Za rok przepisałam się do następnej klasy i tam jeszcze w miarę chodziłam, ale coś pod koniec roku. Nie chciałam iść, mama chciała załatwić nauczanie indywidualne, ale niestety nic z tego nie wyszło. No i 3. klasa gim. i tu się totalnie "popsuło" nie było mnie nawet po 2 tyg. Miałam 100% opuszczonych godzin, zdałam dzięki mamie, bo chodziła do nauczycieli i jakimś cudem puścili mnie. Po skończeniu gim. Myślałam, że w końcu wszystko będzie OK, że pójdę do nowej szkoły i zacznę od początku. Rodzice załatwili mi LO, byłam pierwszy dzień, ale zrezygnowałam, bałam się, że sobie nie poradzę i również nikogo nie znałam, więc przepisali mnie do zawodówki. I tu pierwszy miesiąc i już nie chciałam chodzić. Zobaczyłam kto tam chodzi (połowa osób z gim. właśnie przez których nie chciałam chodzić). W pierwszym miesiącu jakoś przechodziłam, w drugim już mnie nie było, tylko raz byłam, aż w końcu pedagog przyszła do domu spytać, co jest że nie chodzę, powiedziałam, że rodzice przepisali mnie do zawodówki a tego nie chciałam. Po tym jak pedagog przyszła, chodziłam prawie cały miesiąc a teraz znowu nie było mnie już 2 miesiące. Najgorsze, że nie chodzę na wagary, tylko siedzę w domu i myślę, zamartwiam się, że nie byłam w szkole, że przez to nie zdam, będę miała problemy no i tak się stało, że tego roku już nie zaliczę, a obiecałam sobie wieczorem, że rano obiorę się i pójdę. A tak nie robię. Tata jak przychodzi z pracy pyta się mnie i mamy czy byłam, mówimy że byłam... aż do dzisiaj, dowiedział się, że mnie nie było. Oczywiście wszystko poszło na mamę, że to jej wina, że mnie nie puszcza do szkoły itd. Również cała rodzina uważa, że to wina mamy, że jest chora (ma depresje) i nie powinna wychowywać dzieci. Już naprawdę nie wiem co robić: czasami mam myśli samobójcze. Raz byłam o krok od podcięcia żył, ale z drugiej strony chcę żyć. Nadal wierzę, że wszytko się ułoży i będę szczęśliwa...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Unikam ludzi - nieśmiałość czy fobia społeczna?

Witam. Jestem kobietą i mam prawie 21 lat. Mój problem to lęk, który odczuwam przy wielu okazjach. Najlepiej będzie, jak zacznę od początku. W dzieciństwie byłam normalną dziewczynką, nie można było mnie nazwać nieśmiałą. Bawiłam się z innymi dziećmi,...

Witam. Jestem kobietą i mam prawie 21 lat. Mój problem to lęk, który odczuwam przy wielu okazjach. Najlepiej będzie, jak zacznę od początku. W dzieciństwie byłam normalną dziewczynką, nie można było mnie nazwać nieśmiałą. Bawiłam się z innymi dziećmi, odpowiadałam na lekcjach, śpiewałam na akademiach. Potem, w 5-6 klasie podstawówki, zaczęłam stronić od innych, najlepiej było mi samej, czułam się okropnie brzydka, nie dbałam o siebie, coraz ciężej było mi odpowiadać przy tablicy. W gimnazjum trochę się zmieniłam, zaczęłam się lepiej ubierać, zmieniłam fryzurę. Byłam bardziej otwarta, ale tylko przy najbliższych znajomych, przy całej klasie nie umiałam wykrztusić słowa. Zdarzało się (i to często), że w szkole bardzo mi dokuczano, wyśmiewano. Było mi przykro, ale nie czułam się z tym tak źle, wiedziałam, że jestem gorsza od innych, i akceptowałam to (wtedy tak to widziałam, teraz zupełnie inaczej na to patrzę). W drugiej klasie gimnazjum doszło do przykrej sytuacji: paru kolegów z klasy straszyło mnie molestowaniem, gwałtami, w końcu zamknęli mnie w szatni i zaczęli popychać, łapać za piersi, pupę, rozbierać. Uratował mnie dzwonek na lekcję. Następnego dnia koleżanka z ławki powiedziała, że słyszała rozmowę tamtych chłopaków, z której wynikało, że oni naprawdę mają zamiar zrobić mi krzywdę. Nie wytrzymałam i poszłam do wychowawcy. Na szczęście zareagowano i taka sytuacja już się nie powtórzyła. Najdziwniejsze było to, że ja wtedy po tygodniu już nie pamiętałam o sprawie...Teraz, gdy o tym pomyślę, robi mi się niedobrze. Kiedy poszłam do liceum, zaczął się koszmar. Akcje typu: ból głowy, brzucha, drżenie rąk, czasem nawet wymioty. Takie dolegliwości miałam przed każdym wyjściem do szkoły. Zaczęłam wagarować, i to na poważnie, prawie nie chodziłam do szkoły, rodzice próbowali reagować, ale jakoś nie wychodziło. Bałam się tam chodzić, bałam się nauczycieli, klasy, kompromitacji. Jednocześnie wyjścia typu poczta, sklep też były niemiłe. Gdy ktoś na mnie patrzył, czułam się strasznie. Zaczęłam popijać piwo, czasami wódkę. Miałam 2 koleżanki, z którymi chodziłyśmy na wagary. Z nimi czułam się dobrze, miałyśmy wiele tematów do rozmowy. Często dziwiły się, czemu jestem taka "dwustronna". Gdy byłam z nimi, byłam roześmiana, wesoła, potrafiłam rozmawiać na każdy temat, opowiadać dowcipy. A z innymi ludźmi - cicha, wstydliwa, czerwieniąca się, nieodzywająca się do nikogo w grupie. Nie miewałam też oporów, żeby chodzić na randki, chłopcy lubili mnie, ale nigdy nie byłam w stanie umówić się z kimś ze szkoły. Ogólnie jeśli były ze mną 1 lub 2 osoby, czułam się normalnie. Tak jak z koleżankami lub z niektórymi chłopakami. Jeśli ktoś mi "przypasował", to byłam "cudowną osobą" (tak mówiono), a jeżeli nie - nudziarz i muł. Z trudem skończyłam LO. Teraz sprawy przedstawiają się tak: mam chłopaka, z którym dogadałam się, pomimo że mi na początku nie "przypasował", i teraz kochamy się, ale jesteśmy zupełnie inni. Dwa żywioły. Nie jestem w stanie dogadać się z jego znajomymi (właściwie to są wręcz jego krewni) - to są dla mnie ludzie z innej planety. Na przyjęciach siedzę w kącie, nie odzywam się do nikogo. Już mam podobno etykietkę tchórza i muła. Mojemu chłopakowi jest przykro, że tak się zachowuję. Ja z początku nie chciałam zadawać się z nimi, ale kiedy zauważyłam, jak bardzo go to zasmuca, postanowiłam, że zmuszę się. Nie dało rady. Nie umiem się do nich odezwać, boję się ich, boję się krytyki. Na ostatniej imprezie (na które w ogóle chodzę z przymusu) wyzwaniem było dla mnie przejść przez pokój, a co dopiero zatańczyć. Mój chłopak prosił mnie kilka razy, a ja ze złością odmawiałam. Było mu przykro, mnie też. Ale ja po prostu nie mogłam. Tak samo jak nie chodzę na dyskoteki itp. (nienawidzę obcych ludzi). Boję się rozmawiać z obcymi. Zupełnie nie wiem, jak to wytłumaczyć mojemu partnerowi, który teraz jest na mnie zły: twierdzi, że do siebie nie pasujemy. Bardzo się boję, że mnie zostawi, że nie wytrzyma mojego "tchórzostwa". Czuję się winna i boję się o swój związek. Dodam, że jesteśmy burzliwą parą, ja miewam napady agresji, krzyczę, biję go. Boję się, że on tego nie wytrzyma. Ja bardzo go kocham, ale nie jestem w stanie zmienić się. Czuję się niezrozumiana i opuszczona, czuję, że coś mi jest, nigdzie nie czuję się swobodnie, kontroluję ruchy, rozglądam się ukradkiem, czy ktoś na mnie nie patrzy. Gdy w sklepie przechodzę obok bramek, zawsze boję się, że "zapikają", choć nigdy w życiu niczego nie ukradłam. Gdy pomyślę o tym, że muszę iść na studia, do pracy, to dostaję boleści brzucha. A czy moje wcześniejsze doświadczenia mogą mieć wpływ na moje aktualne zachowanie? Mam już tego dość, chciałabym żyć normalnie. Proszę o pomoc i poradę.

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Nerwica depresyjna - czy jest dla mnie jakaś szansa?

Mam 19 lat i olbrzymie problemy ze sobą, ciągnie się za mną masakrycznie niska samoocena, wszystko. Teraz jestem sam i bardzo ciężko mi jest z tym, chociaż i tak uważam, że jestem do niczego, często zastanawiam się nad sensem...

Mam 19 lat i olbrzymie problemy ze sobą, ciągnie się za mną masakrycznie niska samoocena, wszystko. Teraz jestem sam i bardzo ciężko mi jest z tym, chociaż i tak uważam, że jestem do niczego, często zastanawiam się nad sensem własnej egzystencji i często myślę o śmierci, jakby to było jedyne rozwiązanie moich problemów. W rzeczywistości wiem, że to nie jest wyjście, chciałbym się cieszyć życiem, bo jestem młody i wiele przede mną. Doskwiera mi zresztą samotność. Co prawda miałem dziewczynę, ale na krótko i czułem się dosłownie z nią jak śmieć, w porę zauważyłem, że byliśmy razem tylko dlatego, że bała się samotności i skończyłem to. I tak wątpię w znalezienie kogoś, jestem zbyt egoistyczny, zatracony we własnym ja i uważam, że nie jestem przystojny, mam odstające uszy i duży nos, w prawdzie nie jest to wielki problem dla mnie, ale jednak największy kompleks mam dotyczący wzrostu. Mam 175 cm, wiem, że nie jest to mało, natomiast kiedyś straszne mi to przeszkadzało, teraz się z tym pogodziłem. Sławny piłkarz David Villa też ma 175 cm wzrostu i w życiu doszedł do czegoś, jest znany, ma dużo pieniędzy, stał się dla mnie przykładem i nie powiem, jest o wiele lepiej. Druga sprawa to nerwica, tak podejrzewam, kiedy się stresuję, mrugam oczami. Kiedyś ruszałem ramionami i machałem szyją ze zdenerwowania, niestety podłoże tego ma początek w domu. Rodzice od zawsze się kłócą, kiedyś się bili i ja, jako małe dziecko, to przeżywałem, teraz może już się nie biją, ale wyzywają. Nienawidzę w domu panującej atmosfery, nienawidzę swojego ojca, ale nie mogę nic zrobić. Oni na mnie pracują, czekam tylko, aż skończę szkołę i podejmę pracę, wtedy wyrzucę wszystko, co mi leży na sercu. Ostatnio nawet, prawie bym pobił ojca, bo chciał pobić matkę. Nienawidzę tej atmosfery, matka jest głupia, zamiast rozwieść się z ojcem, tkwi w tym bez przyszłości małżeństwie, nienawidzę jej, za to i nienawidzę tego, że jestem na ich utrzymaniu. Teraz mrugam oczami, często jak się zdenerwuję, był okres, że prawie w ogóle nie mrugałem, ale potem wracało to ze zdwojoną siłą w podstawówce i gimnazjum, strasznie mrugałem i mi ubliżali z tego powodu, wyzywając mnie, teraz też mrugam, ale zdecydowanie mniej. Teraz nie wiem, jak sobie pomóc, od 2 lat non stop mam jednego wielkiego doła, cicho mówię, czuję się niepewnie. Jak jestem w tłumie ludzi, mam ochotę uciec, stresuję się, drżą mi ręce, wydaje mi się, że wszyscy mnie śledzą i oceniają na podstawie wyglądu i często robię się przez to czerwony na twarzy, czując się, jak śmieć, jak wyrzutek społeczeństwa. I przy czym coraz bardziej odczuwam bezsens swojej egzystencji i brak szans na poprawę swojego losu, wiele razy próbowałem się zmienić, próbowałem, ale nie daję rady, starałem się poznawać ludzi, ale jestem małomówny i sam sobą ludzi odstraszam, więc się nie dziwię, że jestem sam, skoro jestem nudny i odpycham sobą ludzi. Mimo wszystko szukałem sobie zajęcia, jakieś pasji, coś, co będzie sprawiać mi radość i znalazłem, zacząłem jeździć na rowerze w dalekie trasy, kupiłem sobie sprzęt do roweru, zmodernizowałem go i zacząłem interesować się II Wojną Światową, mimo wszystko czuję się fatalnie, nie mam chęci do życia, nie mam znajomych, nie mam z kim wyjść. Mam tylko jednego "kumpla", ale on ma swoje życie, jeździ na imprezy, a ja zostaję sam, chodzę do Technikum, w klasie ludzie są w porządku, ale z nikim się tam nie zaprzyjaźniłem, czasami pogadam, ale czuję się beznadziejnie. Pragnę ludzkiego ciepła, jak każdy człowiek potrzebuję czułości i bliskości drugiej osoby, ale już nawet nie szukam, poddałem się, totalna rezygnacja, po co mam być z jakąś kobietą, skoro jestem brzydki, potem i tak zdradzi mnie z przystojnym i wysokim facetem, jak tylko nadarzy się okazja i wtedy nie ważne jest, czy ma rodzinę, dzieci, czy jest w związku, to jest smutna prawda. Nie wiem, gdzie szukać pomocy, chciałbym zmienić swoje życie, ale wewnętrzny smutek mnie ogranicza, z wiekiem będzie coraz gorzej, aż w końcu popełnię samobójstwo, bo będę aż tak zrozpaczony.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Odczuwam dziwne lęki - czy jestem chora na nerwicę?

Trzy lata temu miałam bardzo stresujący etap w życiu - przez tydzień, po dość traumatycznym wydarzeniu, miałam dziwne uczucie pobudzenia, szybkiego bicia serca - zaczynało się jak tylko otworzyłam oczy rano i trwało cały dzień. Później (po ponad tygodniu bez...

Trzy lata temu miałam bardzo stresujący etap w życiu - przez tydzień, po dość traumatycznym wydarzeniu, miałam dziwne uczucie pobudzenia, szybkiego bicia serca - zaczynało się jak tylko otworzyłam oczy rano i trwało cały dzień. Później (po ponad tygodniu bez przerwy) sytuacja się uspokoiła i objawy ustąpiły - miałam nadzieję, że nigdy nie powrócą, bo to chyba najgorsze uczucie, jakie miałam w życiu. Obecnie mam dość dużo stresu w pracy i prywatnie. Zawsze byłam impulsywna i nerwowa - łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Nawet nie próbowałam tego zmienić, więc bywały sytuacje, że mocno wybuchałam. Ostatnio jest trochę gorzej - wściekam się z coraz mniejszych powodów. W ostatnich dniach napada mnie paraliżujące uczucie gorąca, pocą mi się dłonie i stopy (pomimo tego że są zimne), nie mogę jeść, uciska mnie coś w karku i z tyłu głowy. Budzę się nad ranem, jak nigdy jestem wyjątkowo obudzona. Najgorsze jest wrażenie, że wali mi serce - dużo za szybko i mam ciężar w klatce piersiowej. Trwa to czasem kilka godzin - nie utrzymuje się cały dzień, jak wcześniej. Jestem wtedy zdezorientowana i ciężko mi zebrać myśli i się wysłowić. Czasem w połowie zdania nie wiem po prostu co powiedzieć i muszę złapać głęboki oddech, bo mnie „zatyka”. Mrowią mnie dłonie i twarz. Mam też trochę gorszą koordynację ruchową i np. ciężej mi jest trzymać kubek lub długopis - strasznie mnie to niecierpliwi. Nie mam na nic siły, nic mi się nie chce, najchętniej zostaję w domu. Mam dość odpowiedzialną pracę, a nawet ważne obowiązki ciągle odkładam na później. Jak mam się z kimś spotkać - dążę do spotkania w moim mieszkaniu. Jeden raz musiałam przysiąść na podłodze - wszystko w twarzy mi pulsowało, miałam bardzo bolesny skurcz w brzuchu i czułam ogromny strach. Nie byłam w stanie się ruszyć. Chciałabym wiedzieć, na ile to poważne objawy - wiem, że moje zachowanie nie jest normalne, ale może np. po prostu przejdzie, jak sytuacja się trochę uspokoi? Czy to już duży problem, czy po prostu skutki stresu? Bardzo proszę o konkretną ocenę sytuacji - wiem, że standardową odpowiedzią jest „proszę udać się do lekarza”, ale chciałabym najpierw wiedzieć, jaka jest skala mojego problemu. Pozdrawiam

odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Bożena Waluś
Mgr Bożena Waluś

Co powoduje stan przewlekle złego samopoczucia?

Mam 38 lat. Ostatnio nie najlepiej się czuję. Już od dłuższego czasu miewam jakieś zachwiania, tzn. jakby mnie lekko kołysało. Nie są to mocne zawroty głowy (takowe miałam ze dwa razy, tak raz na rok, że w ogóle przez cały...

Mam 38 lat. Ostatnio nie najlepiej się czuję. Już od dłuższego czasu miewam jakieś zachwiania, tzn. jakby mnie lekko kołysało. Nie są to mocne zawroty głowy (takowe miałam ze dwa razy, tak raz na rok, że w ogóle przez cały dzień nie mogłam wstać z łóżka) lecz czuję jakbym "chodziła po gąbce". Oprócz tego czasami jakoś dziwnie mi się oddycha. Jak zasypiam to chwilowo bardzo silnie wzdrygam (mówił mi o tym mąż) i budzę się na chwilkę z braku tchu. Potem już dobrze i nawet całą noc bez problemu przesypiam. Pytałam lekarza rodzinnego, zlecił i miałam jakieś badania: ogólne krwi i moczu, u laryngologa, u okulisty, również RTG kręgosłupa, EKG i wszystko niby dobrze i w granicach normy. Lekarze stawiają to na objawy niskiego ciśnienia, bo faktycznie takowe posiadam (90/60). Oprócz tego dosłownie mega - dokuczają mi wzdęcia, już nie wiem co mam jeść, aby ich nie odczuwać. I tak na przemian wzdęcia plus "bujawka" aż czasami odechciewa się żyć. Tak naprawdę to chyba nie było ani jednego dnia w moim życiu, abym się wyśmienicie czuła od samego rana do samego wieczora. Ja jednak sama, może mylnie, ale dopatruję się także symptomów jakiejś nerwicy. Otóż zauważyłam, ze w chwili kiedy jestem czymś bardzo mocno zajęta, mam "zaprzątniętą głowę", czy też np. prowadzę auto - nie czuję żadnych objawów. A na koniec dodam, ze kiedy mi coś dolega (mam tak od dzieciństwa) mocno uszczypnę się (dosłownie), lub uderzę (albo np. oparzę) objawy mijają. Występujące wówczas np. objawy wzdęć (mdłości itp.) mijają na skutek odczuwalnego "innego" bólu. Co to jest? Nie miałam robionych badań głowy, a może tam zaczyna coś się dziać? Na skutek życia w ciągłym stresie? Co powinnam zrobić? Czy to co opisałam powyżej wygląda poważnie? Pozdrawiam!

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Anna Syrkiewicz
Lek. Anna Syrkiewicz
Patronaty