Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Zdrowie psychiczne: Pytania do specjalistów

Czy moje problemy z psychiką są wynikem mojego trybu życia?

Witam. Mam 27 lat, obecnie już od trzech lat jestem za granicą kraju i od tamtej pory mam dziwne jazdy na bani - schizuję, myślę często o samobójstwie, ponieważ nie wiem jak mam na to odreagować. Wydaje mi się,...

Witam. Mam 27 lat, obecnie już od trzech lat jestem za granicą kraju i od tamtej pory mam dziwne jazdy na bani - schizuję, myślę często o samobójstwie, ponieważ nie wiem jak mam na to odreagować.

Wydaje mi się, że wszyscy w koło w towarzystwie na mnie patrzą i obgadują mnie, a ja tym się strasznie denerwuję, zaczynam się robić czerwony na twarzy, mam duszności, poty i takie tam - zazwyczaj opuszczam grupę po paru minutach, uciekam wręcz, opuszczam pomieszczenie coś wymyślając… Ogółem mam dużo na głowie - problemy finansowe i brak pracy, która by mi dawała jakąkolwiek satysfakcję.

Będąc teraz w kraju na urlopie nie miałem żadnych jazd, miałem zajęcie, byłem tu i tam - nawet nie było czasu się dobijać chorymi jazdam, ale jak wróciłem z powrotem za granicę, to po 2 tygodniach schizy znowu wróciły, a aktualnie to mi się te myśli nasilają i nie daję sobie z tym rady,  coraz bardziej się pogrążam w tym dole psychicznym i robi się z każdym dniem jeszcze gorzej.

Może te wszystkie jazdy są wynikem mojego trybu życia? Przez 11 lat paliłem trawę bardzo często, nawet teraz popalam, bo gdy zapalę czuję się trochę lepiej. Teraz ćpałem spida ostro, 2 lata extazy, trochę koki i hery - aktualnie twardych nie biorę od 2 lat. Proszę, poradźcie coś.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Chyba się zabiję, bo już nie mam na to siły. Co z tym zrobić?

Mam na imię Patrycja, piszę z chłopakiem 17 miesięcy przez telefon. Kocham go, chociaż nigdy się z nim nie spotkałam. On mieszka 502 km ode mnie. Za dwa dni pierwszy raz do mnie przyjeżdza na noc. Uwielbiam i kocham go,...

Mam na imię Patrycja, piszę z chłopakiem 17 miesięcy przez telefon. Kocham go, chociaż nigdy się z nim nie spotkałam. On mieszka 502 km ode mnie. Za dwa dni pierwszy raz do mnie przyjeżdza na noc.

Uwielbiam i kocham go, bardzo dobrze się rozumiemy, cieszę się bardzo, że się w końcu spotkamy. Moja rodzina też się cieszy, ale jednak czegoś się boję. Odczuwam taki wstyd samej siebie, chociaż nie wiem dlaczego, przecież on też mnie bardzo kocha. Boję się, że jak będę z nim szła to ludzie będą dziwnie patrzyli, coś gadali i w ogóle boję się, że nie będę miała o czym z nim rozmawaić. Dlaczego tak mam? Próbuję przestać tak myśleć, ale nie mogę. To jest mój pierwszy chłopak, ogólnie mam wstyd do chłopaków. Zawsze jak z nimi rozmawiam czerwienię się bardzo.

Mój chłopak ma na imię Marek i nie chcę by się dziwnie poczuł jak będę się tak wstydziła. Co mam zrobić? Nocami płaczę, bo przecież to już za dwa dni. Pomocy, bo zwariuję.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Przeraża mnie wszystko co robię. Czy to może być nerwica albo depresja?

Jestem samotną mamą. Od roku przeraża mnie wszystko to, co robię. Wydaje mi się, że świat wali mi się na głowę, ciągle mam ochotę płakać i są momenty kiedy, np. idę na miasto i nagle zaczynam płakać - nie...

Jestem samotną mamą. Od roku przeraża mnie wszystko to, co robię. Wydaje mi się, że świat wali mi się na głowę, ciągle mam ochotę płakać i są momenty kiedy, np. idę na miasto i nagle zaczynam płakać - nie potrafię tego powstrzymać, a najlepsze jest to, że nie mam powodu. Z dnia na dzień zaczęłam olewać wiele spraw, zadłużyłam się na wysokie kwoty i nie przejmuję sie tym, że kierują sprawy do sądu… Przeraża mnie to.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy da się coś zrobić z niepokojem u dziecka?

Witam mój problem polega na tym, że mam prawie 8-miesięczne dziecko, zajmuję się nim sama, męża nie ma cały dniami, a mam zaledwie dwadzieścia lat. Nie wiem czy to normalne u dzieci, ale mało śpi a jak położy się...

Witam mój problem polega na tym, że mam prawie 8-miesięczne dziecko, zajmuję się nim sama, męża nie ma cały dniami, a mam zaledwie dwadzieścia lat. Nie wiem czy to normalne u dzieci, ale mało śpi a jak położy się spać to strasznie jest niespokojna, jakby wystraszona, czegoś jakby się bala, budzi się w nocy z krzykiem - nie raz już sobie poradzić nie mogę, bo na męża nie mam nawet co liczyć. Chodzę niewyspana, zmęczona, bo córka nocami mało co śpi, bardzo często się budzi, dnia też mało. Pomóżcie mi, czy to u dziecka normalne? Czy da się coś zrobić z tym dziecka niepokojem?

odpowiada 1 ekspert:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska

Już dwa razy przedawkowałam tabletki… Czy jestem chora?

Witam, mam dopiero 14 lat, ale już od prawie dwóch lat przeżywam dziwne uczucia. Dopiero w tym roku objawy znacznie się pogorszyły. Po kłótni z moimi najlepszymi przyjaciółkami rozpadło mi się życie, lecz po zastanowieniu byłam szczęśliwa, że nie będę...

Witam, mam dopiero 14 lat, ale już od prawie dwóch lat przeżywam dziwne uczucia. Dopiero w tym roku objawy znacznie się pogorszyły. Po kłótni z moimi najlepszymi przyjaciółkami rozpadło mi się życie, lecz po zastanowieniu byłam szczęśliwa, że nie będę musiała już się z nimi męczyć, bo tylko każde ich złe zachowanie doprowadzało mnie do szału, ale po pewnym czasie poczułam okropną pustkę. Chodziłam załamana, każdego dnia wylewałam z siebie litry łez. Ze wszystkich sił chciałam, aby było tak jak dawniej... bałam się, że zostanę sama.

Po dłuższym czasie pogodziłyśmy się i jesteśmy już tylko koleżankami, ale na miejsce starych przyszła nowa. Byłam znów szczęśliwa, myślałam, że tak zostanie. Do czasu. Denerwowała mnie jeszcze bardziej, obrażałam ją i byłam bardzo agresywna. Przez kontakty ze znajomymi i rodziną, zaczęłam się samookaleczać... Potem każdy mały problem kończył się tym samym. Również myśli samobójcze nie dawały mi spokoju. Z tego powodu leżałam już dwa razy w szpitalu po przedawkowania tabletek...

Niedawno przeczytałam książkę, w której było napisane o zaburzeniach osobowości typu borderline. Okropnie przestraszyłam się, gdy objawy tej choroby należą również do moich. Miewam ciągle wahania nastroju. Gdy jestem w towarzystwie staram się być uśmiechnięta, roześmiana, lecz gdy wracam do domu czuję pustkę, smutek i okropne przygnębienie. Często miewam również napady złości, której nie potrafię opanować. Uważam się za osobę okropną, pod względem wyglądu jak i charakteru, gdy ktoś prawi mi komplement o razu wrzeszczę, że to nie prawa i po prostu chce się podlizać. Przez to wszystko nie mogę ułożyć sobie również związku z jakimkolwiek chłopakiem.

Większość moich koleżanek jest już zakochanych, szczęśliwie… Niestety ja gdy poznam kogoś ciekawego, nie układa się tak dobrze. Jest on dla mnie idealny, staram się go mieć ze wszystkich sił, gdy wreszcie się udaje, on automatycznie mnie nudzi... Robię wszystko żeby tylko uniknąć spotkania, rozmowy. Poznaję kogoś nowego, myślę że to na prawdę ta osoba, a jednak wszystko się powtarza. Ranię w ten sposób na prawdę dużo osób, jak i siebie.

Miałam kiedyś podejrzenia o nerwicę i nie tylko ja. Teraz zastanawiam się czy to może jednak jest borderline? Nie rozmawiam z rodzicami na temat moich problemów, po prostu okropnie się boję. Chciałabym porozmawiać z kimś doświadczonym na ten temat, mogłabym udać się nawet do psychologa czy psychiatry, ale wiem, że sama tam nie pójdę, a nie potrafię powiedzieć rodzicom…

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy moje objawy mogą świadczyć o chorobie psychicznej?

Witam! Nie mam pojęcia od czego zacząć, dlatego z góry przepraszam za ewentualny chaos. ;-) Jestem 22-latkiem. Studiuję... psychologię. I chyba głównie dzięki temu zaczynam w ogóle mówić o swoich, że tak to nazwę, "gorszych okresach". Moje problemy (jeśli...

Witam! Nie mam pojęcia od czego zacząć, dlatego z góry przepraszam za ewentualny chaos. ;-) Jestem 22-latkiem. Studiuję... psychologię. I chyba głównie dzięki temu zaczynam w ogóle mówić o swoich, że tak to nazwę, "gorszych okresach". Moje problemy (jeśli tak to mogę nazwać) są odkąd pamiętam. W większości przypadków związane są z jakimiś większymi stresami w moim życiu.

Ogólnie rzecz biorąc objawy są zawsze podobne, bez względu na naturę stresujących wydarzeń: 1) zaczyna się od napięcia, potem jest rozstrój żołądka, zimne dłonie i stopy przez większość dnia, mniejszy apetyt, poszukiwanie ewentualnych przyczyn fizycznych, bywa, że mam również kłopoty ze snem; czasem zdarzają się ataki paniki (ale to tylko jak się nakręcę); 2) kolejnym etapem jest obniżenie nastroju (chociaż bywało, że obniżenie nastroju towarzyszyło od początku objawom niepokoju), katastroficzne myślenie dotyczące przyszłości, czasem dochodzi poczucie winy ("powinienem się czuć dobrze", "nie mam powodu czuć się źle", "Boże, co jest ze mną nie tak?", "ja już nie mam siły się tak czuć"); czuję się ogólnie niepewnie, bywa, ze chce mi się płakać (choć nie jestem typem faceta, który lubi płakać); 3) mimo wszystko nigdy nie rezygnuję z aktywności, choć wtedy nie zawsze mam ochotę - wychodzę do znajomych, staram się nie koncentrować na swoim stanie; jak zaczynam "zapominać" wszystko powoli wraca do normy. Do następnego razu wszystko jest OK. Zdarza się, że te okresy normalnego samopoczucia trwają kilka lat (2-3), bywa, że parę miesięcy.

Od zawsze interesowały mnie zaburzenia psychiczne. Już w gimnazjum zacząłem czytać masę książek (nie wiem, czy nie po to, by pomóc sobie). W końcu stwierdziłem, że chcę pomagać osobom przeżywającym coś podobnego, osobom z nerwicami i depresją. Dlatego wybrałem psychologię. Ostatnio miałem praktyki w szpitalu psychiatrycznym - nie powiem, mocno je przeżyłem. Przez pierwsze dni chodziłem ogromnie spięty, w domu nie mogłem przestać myśleć o pacjentach, śniły mi się rozmowy, które odbywałem z pacjentami, to jak się zachowywali, ich mimika. Najgorsze jest to, że porównywałem ich objawy (mimo że byli głównie schizofrenikami) z tym co mam ja - dochodziło do tego, że przychodziłem do domu i wsłuchiwałem się, czy niczego nie słyszę. Każdy dźwięk dochodzący zza ściany (mieszkam w bloku) mnie niepokoił. Poza tym mam chyba za dużą empatię, bo (niepotrzebnie) rozmyślając czułem niemal to samo co pacjent - wyobrażałem sobie to, co schizofrenik opowiadał, że widzi - niemal czułem jego emocje! Strasznie mnie to przybijało, bo wcale tak nie chciałem. Jednak było to silniejsze ode mnie. :-/

Raz zasypiając miałem sytuację, że powiał wiatr i jakoś zamykało się okno i skrzypnęło. W moim półśnie zabrzmiało to jak "głosy". Wyskoczyłem z łóżka przekonany, że wariuję - oczywiście doszły katastroficzne myśli, że zawiodę siebie (swoją misję pomagania innym) i innych. Skończyło się na panice. W trakcie paniki mam okropne myśli w postaci "Boże, a jak nie przejdzie i trzeba będzie wezwać karetkę?", "a jak mnie zawiozą do tego szpitala, w którym mam praktyki?", "a co na to rodzina powie?", "jak ja spojrzę potem na siebie w lustrze?" - mimo że wiem, że do szpitala psychiatrycznego biorą bez zgody tylko naprawdę ciężkie przypadki psychoz. Boję się zwariowania. :-/ Potem przez parę dni mam lęk wyczekiwania, a miejsce, w którym taka panika nastąpiła strasznie źle mi się kojarzy. Trudno to określić, ale takie miejsce wydaje mi się ponure, szare, zimne. Jeśli nie będzie potem obniżonego nastroju albo mam z kim o tym pogadać lub zająć się czymś absorbującym, po tygodniu jakoś zapominam i żyję dalej. Jeśli jednak następuje obniżenie nastroju, zaczynam uruchamiać wyobraźnię katastroficzną - i wiedzę, np. są myśli natrętne dot. skrzywdzenia osób najbliższych, tak więc przez kilka dni miałem myśli, czy oby nie zrobię niczego złego mamie (mieszkam z nią sam) - ba, wiem że nie zrobię (bardzo ją kocham i mam łagodny charakter), ale tworzę takie wizualizacje, że hej. Aż wstyd mówić. :-/ Myśli takich mogę nie mieć z dnia na dzień. Wtedy też martwię się życiem - ale mam z reguły mocne powody.

Ogólnie to moja mama jest emerytką. Kompletnie nie potrafi mówić o emocjach (jak zresztą większość mojej rodziny). Troszczy się o mnie, zawsze miałem to co chciałem, ale nigdy tak szczerze nie rozmawialiśmy. Moja mama słabo mnie zna, tak myślę. Nasze "interakcje" ograniczają się do siedzenia w osobnych pokojach (tak jest przez większość czasu jak jestem w domu - studiuję w innym mieście). Mama coraz częściej zaczyna mówić rzeczy typu "na wszelki wypadek zapisałam na ciebie to i to", "wiesz, takie jest życie, że człowiek w końcu zostaje sam", "ja nie muszę mieć tego i tego, ważne żebyś ty miał"... To mnie strasznie boli, bo chcę, żeby ona też miała coś dla siebie (tu konkretnie chodzi o kupno nowego telewizora). Mówię jej o tym. Czasem dochodzi u niej do "pęknięcia". Wyłapuję wtedy, że ona czuje się niepotrzebna i że chciałaby, abym nadal był jej małym synkiem. Poza tym psychologia otwiera mi oczy na wiele rzeczy - zacząłem widzieć w rodzinie problemy, np. siostrzeniec się chowa raz przy rodzicach, potem 3 miesiące u innej kuzynki; zero rozmowy o emocjach; narzucanie zdania i brak otwartości (czyli to samo co dot. i mnie).

Jest też sprawa mojej orientacji - jestem biseksualny. Obecnie mam dziewczynę. Mimo że ogólnie jest OK (jesteśmy z sobą już ponad rok i mieszkamy razem), miewam momenty, kiedy myślę jak to kiedyś będzie. Tzn. ona powiedziała, że mnie kocha, ma bardzo otwartych i dobrych rodziców (jej tata wie o moim biseksualizmie - śmieszne, że moja rodzina nie), wiem, że byłoby mi z nią dobrze, ale... Nie mogę się tak do końca otworzyć, miewam okresy, kiedy w ogóle nie zwracam uwagi na kobiety. To jest tak: mam z jednej strony coś bardzo pewnego, co mi daje rodzaj szczęścia, ale z drugiej strony nie wiem czy to jest to. Przy okazji boję się, że będę w końcu na starość sam. Wiem, że to irracjonalne, bo nie przewidzę przyszłości, no ale... :-/ W dodatku moja dziewczyna też mnie uczy rozmawiania o emocjach, ona tylko wie o tych moich stanach. Mówi, że mnie rozumie (a w takich "kryzysowych" momentach bardzo jest mi potrzebny ktoś, kto mnie wspiera).

Dzieciństwo miałem OK, z ojcem nie mieszkam od urodzenia, praktycznie go nie znam. Ze strony mamy, wydaje mi się, że byłem chowany pod kloszem. Wymagano ode mnie tylko dobrych ocen. Przynosiłem świadectwa z czerwonym paskiem od podstawówki aż do gimnazjum, wśród znajomych mamy uchodziłem za idealne dziecko - posłuszne, miłe itp. W gimnazjum zachowywałem się ulegle, strasznie chciałem mieć znajomych, jednak w efekcie zostałem kozłem ofiarnym. Mimo że mama byłą nauczycielką w tej szkole, nic o tym nie wiedziała. Nie powiedziałem też nauczycielom, bo nie cierpiałem (i nadal nie cierpię!) uchodzić za słabeusza. Jadąc do szkoły modliłem się, żeby "tym razem nikt mi nic nie zrobił". Idąc do liceum zrobiłem listę zmian, jakie mam w sobie dokonać - i się w większości udało. Obecnie mam swoje zdanie i sporą nawet garść dobrych znajomych.

Mówiąc o dzieciństwie, miałem kilka przykrych sytuacji - raz mama znalazła u mnie w plecaku cudzą zabawkę. Założyła, że ją ukradłem (a nie zrobiłem tego! Do dziś nie wiem skąd ona się w nim znalazła...) i tak długo mnie (tak to nazwę) męczyła, aż się "przyznałem". Wyzywała mnie od złodziei, że mnie wystawi za drzwi albo odda do poprawczaka, podczas gdy ja wymyślałem "wersję zdarzenia" tak, by jej pasowało. To było okropne, bałem się, że wyrzuci mnie z domu, płakałem... A miało to miejsce, gdy byłem w trzeciej klasie podstawówki. :-( Potem była podobna sytuacja, gdy mama zapomniała o dziecinnych nożyczkach, które kupiła mi parę lat wcześniej. :-( Po tych zdarzeniach miałem tak, że ukradkiem wyrzucałem rzeczy, które mama mogłaby uznać za nie moje. Czasami miałem natrętne myśli, żeby powiedzieć o jakiejś rzeczy, że ją ukradłem, mimo że oczywiście tego nie zrobiłem. Koszmar. :-/

Między czasem gimnazjum i studiami były "gorsze okresy" w postaci agorafobii, nerwicy lękowej - generalnie tego, o czym wówczas czytałem. Mam wrażenie, że całość zaczęła się od momentu, gdy jako małe dziecko (nie pamiętam jednak ile miałem lat, coś może koło 6-7) sam oglądałem w nocy horror. Była jakaś scena z mózgami (pamiętam jej fragment do dziś!). Wtedy poczułem jakieś nieprzyjemne uczucie, jakiś rodzaj lęku, niepewności. A było wtedy zgaszone światło i nie było komu mi wytłumaczyć co się dzieje, że boję się horroru (ale to już moja interpretacja :-P ). Poszedłem się napić i spać. Rano już o tym myślałem i tego lęku wyczekiwałem ponownie. :-/ Potem pamiętam w życiu okres, w którym płakałem chyba 3 dni z rzędu - a nie wiedziałem dlaczego - co mnie przerażało. Mówiłem mamie, że "mam myśli" (dziś bym powiedział, że mam katastroficzne myśli i że odczuwam lęk - zapewne), a mama że to bzdura. I kupiła mi walerianę. Co do chorób fizycznych, to raz zrobiłem badanie krwi pod kątem zmian w układzie trawiennym. Wyniki wyszły niemal wzorowe.

W wieku 15 lat byłem w szpitalu, w celu diagnozy częstoskurczu. Wyniki również wyszły OK (poza może lekkim nadciśnieniem), ale lekarka zaleciła brać magnez i potas. Potem miałem jeszcze robione echo serca (w wieku 22 lat) i coś tam lekarz powiedział, ale nie do końca zrozumiałem co. Była jakaś drobna zmiana w porównaniu z badaniem, które miałem robione w wieku 15 lat. Kontroluję też (nieregularnie co prawda) cukier (czasem bywa, że jest trochę za wysoki), ciśnienie (zwykle mam ponad 140/75). Badam też okresowo tarczycę (TSH jest też w normie). Ogólnie to lekarz rodzinny polecił mi kontrolowanie tych czynników, jako że rodzice i bliscy krewni mają nadczynność tarczycy, wieńcówkę, zalążki cukrzycy... i zaburzenia lękowe. Mama (tylko i wyłącznie) w kościele odczuwa "parcie na stolec" jak to określa, boi się czasem, że zrobi jej się słabo i że ludzie będą się wtedy dziwnie patrzeć. Oprócz tego ma klaustrofobię i lęk wysokości. Klaustrofobię i lęk wysokości mają też inni w mojej rodzinie. Ojciec jest alkoholikiem i z tego, co wiem, ma nerwicę lękową - to raczej efekt poalkoholowy.

Podsumowując, bardzo proszę o ustosunkowanie się do tego, co napisałem: 1. Bardzo proszę i jakąś wstępną diagnozę - czy iść z tym problemem do kogoś "żywego" – psychiatry, psychologa, może zacząć jakąś terapię? Czasem mam taką potrzebę, ale boję się etykietki osoby chorej psychicznie, także we własnym odczuciu; mam wrażenie, że przyznając się przed sobą do ewentualnego zaburzenia, założyłbym, że skoro to choroba, to nie mam na nią wpływu - no a przecież w dużej części mam. 2. Czy jeśli mam takie zaburzenia (i taką empatię, czy jak to nazwać) mogę zaryzykować i iść dalej w psychologię kliniczną? Decyzja należy do mnie, wiem, ale chciałbym poznać sugestię specjalisty z branży psychiatrycznej ;-) 3. Czy takie objawy mogą doprowadzić w przyszłości do schizofrenii lub - bardziej ogólnie - psychozy? Dodam, że nie miałem myśli samobójczych, urojeń, halucynacji, nie czuję się spowolniony, rozproszony, czasem tylko tracę koncentrację jak tonę w tych swoich katastroficznych myślach; dziewczyna mówi, że jestem taki sam jak zawsze. Z góry dziękuję za odpowiedź. :-)

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

To nerwica czy depresja. A może jedno i drugie?

Witam. Mam 26 lat. Niedawno lekarz neurolog zdiagnozował u mnie nerwicę. Poczułam się bardzo źle w pracy i od tego momentu zaczęły się u mnie lęki, szczególnie lęki o przyszłość i lęk przed śmiercią. Boję się, że coś...

Witam. Mam 26 lat. Niedawno lekarz neurolog zdiagnozował u mnie nerwicę. Poczułam się bardzo źle w pracy i od tego momentu zaczęły się u mnie lęki, szczególnie lęki o przyszłość i lęk przed śmiercią.

Boję się, że coś mi się stanie i nikt nie bedzie mi umiał pomóc. Ciągle jestem spięta i o tym myślę. Cały czas czuję jakby ucisk w głowie i mam poczucie "nierealności" (badania mam dobre). Od jakiegoś czasu czuję się też okropnie zmęczona, a przede wszystkim bardzo nieszczęśliwa. Nie mam celu w życiu. Jedyne o czym myślę, to czy kiedykolwiek będę zdrowa. Mam z czego się cieszyć, ale nie potrafię. Rodzice i mąż nie rozumieją mojego problemu. Wolą o tym nie rozmawiać ze mną. Ogólnie to zawsze miałam problemy z krytyką. Za bardzo się wszystkim przejmowałam i stresowałam każdym złym zdaniem na mój temat. Byłam i jestem bardzo wrażliwa na wszystko.

Jeszcze na dodatek moja siostra zmarła gdy ja miałam 5 lat (ona 2,5 roku). Chyba bardzo to przeżyłam, bo zawsze mi kogoś brakowało. Kogoś bardzo bliskiego, z kim mogłabym się podzielić moimi emocjami. Z rodzicami ciężko było się porozumiec. Też przeżyli tragedię, więc ten temat nigdy nie był do końca przedyskutowany. Może właśnie tego nam było trzeba. Czesto czułam się przez nich odrzucona, gdyż nie dawali mi tyle uczucia, ile naprawdę potrzebowałam. Dodatkowo czułam, że nigdy nie byli ze mnie dumni. Tak naprawdę to wiem teraz o tym, że mnie kochają, tylko nie umieją tego wyrazić, bo sami nigdy tego nie doświadczyli.

Chciałabym być po prostu szczęśliwa. Urodzić dziecko i cieszyć się rolą matki i żony, ale w tym momencie strach i smutek mnie przerosły. Co robić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak dojść do równowagi między dwiema naturami mojego chłopaka?

Chciałabym się dowiedzieć jak można sobie radzić z problemem rozdwojenia jaźni. Mój chłopak ma 20 lat i mówi, że ma taki problem. Ja także zauważyłam, że ma jakby dwie natury - jedna spokojna, miła, nieśmiała, taka "codzienna" i...

Chciałabym się dowiedzieć jak można sobie radzić z problemem rozdwojenia jaźni. Mój chłopak ma 20 lat i mówi, że ma taki problem. Ja także zauważyłam, że ma jakby dwie natury - jedna spokojna, miła, nieśmiała, taka "codzienna" i druga - "diabelska", objawiająca się w przypadku poczucia zagrożenia lub kaprysu, w wyniku przeżyć z dzieciństwa, stosowana jako obrona.

Druga natura dotyczy głównie sfery seksualnej, jednak w takim stopniu, że wpływa to na nasze życie. Mój chłopak czuje nieodpartą ochotę na różne partnerki seksualne, na "zaliczanie", na "bycie panem", na kontrolowanie sytuacji tak, jak tylko on chce, jednak sam nie wie jak ostatecznie będzie się potem czuł, nie potrafi określić czy to zdrada i przede wszystkim nie chce mnie ranić, ale widzę, że nie umie tych dwóch osobowości jakoś pogodzić.

To jest taki dziwny instynkt, ciągle walczy, bo inaczej oszaleje - jak mówi. Chcę mu pomóc, ale jak? Jak dojść do tego czy jest jednym czy drugim, jak dojść do równowagi między tymi naturami?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak pokonać ten strach?

Witam. Mam 20 lat, mieszkam z rodzicami i nawet nie mam pracy. Już było tyle okazji, żeby podjąć pracę - oczywiście ani razu żadnej nie podjęłam. Boję się, że się nie sprawdzę, nie potrafię tego przełamać. Już nie raz...

Witam. Mam 20 lat, mieszkam z rodzicami i nawet nie mam pracy. Już było tyle okazji, żeby podjąć pracę - oczywiście ani razu żadnej nie podjęłam. Boję się, że się nie sprawdzę, nie potrafię tego przełamać. Już nie raz myślałam, że teraz podejmę, spróbuję - jak się nie sprawdzę, to najwyżej mnie zwolnią, ale to nic nie daje, dalej się boję.

To nie wszystko, bo boję się też, np. pójścia do banku w swojej sprawie czy innych takich czynności. To jest okropne, bo chcę, ale coś mnie tam blokuje i po prostu nie mogę. Chcę to zmienić, ale nie wiem jak. Poza tym uważam, że jestem bezwartościowym człowiekiem. Do niczego się nie nadaję. Mam mnóstwo kompleksów. Kojarzą mnie jako taka naiwną, słodką dziewczynę - tłumaczę sobie, że tak nie jest, ale to jednak prawda. Chcę to zmienić. Chcę być silną, inteligentną, walczącą o swoje kobietą. Jak tego dokonać? Niby wiem, ale mój strach mi nie pozala na to.

Nie chcę dłużej być cichą, naiwną dziewczyną, którą rodzice traktują jak dziecko, bo po moim zachowaniu mogą to stwierdzić. Tak naprawdę nie chcę już się tak zachowywać. Chcę na poważnie zająć się swoim życiem. Czuję, że zawodzę rodziców i siebie samą. Zazdroszczę koleżankom, które coś z nim robią i osiągają sukcesy. Proszę mi pomóc.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czuję się jakbym miał w każdej chwili umrzeć z wyczerpania. Co robić?

Otóż mam 14 lat nagłe napady lęków i płaczu w domu gdy zaczynam myśleć o szkole, a najbardziej o wf-ie, bo z tego przedmiotu jestem słaby, a tam tylko rozgrywana jest piłka nożna i siatka, a ja ich po...

Otóż mam 14 lat nagłe napady lęków i płaczu w domu gdy zaczynam myśleć o szkole, a najbardziej o wf-ie, bo z tego przedmiotu jestem słaby, a tam tylko rozgrywana jest piłka nożna i siatka, a ja ich po prostu nienawidzę, bo nic z nich nie umiem i im bardziej próbuje nauczyć się grać, tym gorzej mi to wychodzi, więc czuję się jakbym nie miał po co żyć i jakbym był na skraju wyczerpania, choć szkoła się jeszcze nie zaczęła. Nie wiem co z tym zrobić i czuję się jakbym miał w każdej chwili umrzeć z wyczerpania. Nie mogę spać spokojnie, bo nachodzą mnie nagłe myśli i nic nie mogę zrobić, więc kończę nie śpiąc całą noc. Proszę o pomoc!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Mam problemy psychiczne czy to już choroba?

Mam 21 lat. Od dwóch lat mam problemy ze sobą, odkąd jestem w Polsce. Nie pochodzę z rodziny patologicznej, ale nadużywam różnych środków i piję bez pohamowania. Mam duże zdolności do sportów, które uprawiam, mam też konia od roku, który...

Mam 21 lat. Od dwóch lat mam problemy ze sobą, odkąd jestem w Polsce. Nie pochodzę z rodziny patologicznej, ale nadużywam różnych środków i piję bez pohamowania.

Mam duże zdolności do sportów, które uprawiam, mam też konia od roku, który mnie pociesza, ale nie potrafię radzić sobie z moimi problemami. Już próbowałam się zabić podcinając sobie żyły, nie chcę tego robić, ale w życiu miałam ciężko, dużo rzeczy do utrzymania, brak pomocy itp. Nie wiem jak sobie pomóc.

Kocham to co robię, ale często się z nerwów wyłączam i robię głupie rzeczy, które same nagle przychodzą, tylko ostatnimi czasy jest gorzej. Do psychologa nie pójdę sama, z rodzina też nie, a znajomych nie chcę angażować.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy ja wariuję?

Witam. Jestem 24-letnią kobietą i nie wiem co ostatnio dzieje się ze mną. Miewam napady lękowe, które nawet nie wiem czego dotyczą. Mimo iż zawsze zabezpieczamy się z moim mężczyzną ja wciąż mam wrażenie, że to za mało. Cały czas...

Witam. Jestem 24-letnią kobietą i nie wiem co ostatnio dzieje się ze mną. Miewam napady lękowe, które nawet nie wiem czego dotyczą.

Mimo iż zawsze zabezpieczamy się z moim mężczyzną ja wciąż mam wrażenie, że to za mało. Cały czas myślę o tym, czy już jestem w niechcianej ciąży. Spędza mi to sen z powiek. Poza tym mam rodziców w podeszłym wieku. Co noc, po kilka razy wstaję z łóżka i po cichu nasłuchuję czy oddychają, panicznie boję się ich śmierci. Kiedy tylko w domu usłyszę jakikolwiek dźwięk biegnę aby zobaczyć, czy nic złego im się nie stało. Bardzo boję się, że kiedyś znajdę ich na podłodze i będzie za późno na udzielenie im pomocy. Studiuję dość wymagający poświęcenia kierunek, który powoduje u mnie długotrwały stres.

To wszystko, zbierając się do kupy powoduje, że często rozmyślam o swoim stanie psychicznym, staję się słaba, boję się bardzo, że ja wariuję.Martwią mnie moje natręctwa. Czy powinnam to z kimś skonsultować? Mogę liczyć na jakąś radę? Pozdrawiam, Daria.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co mam robić? Moja córka panicznie boi się pająków

Kasia ma 6 lat. Byliśmy nad morzem i jadaliśmy obiady w różnych restauracjach na dworze i był problem, bo moja córka zaczynała wrzeszczeć na widok pająka i pajęczyny - panikowała do tego stopnia, że musieliśmy opuścić restaurację. I tak jest...

Kasia ma 6 lat. Byliśmy nad morzem i jadaliśmy obiady w różnych restauracjach na dworze i był problem, bo moja córka zaczynała wrzeszczeć na widok pająka i pajęczyny - panikowała do tego stopnia, że musieliśmy opuścić restaurację. I tak jest w każdym miejscu - Kasia nic innego nie robi tylko rozgląda się pełna strachu czy nie ma tu pająka. Te jej lęki trwają już od pół roku.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Jak mam sobie poradzić z problemami? Nie chce się użalać do moich przyjaciół i rodziny

Witam. Mam 20 lat i odkąd wyprowadziłam się z domu na studia przeżywam okropny okres w swoim życiu. Moi rodzice są moimi przyjaciółmi, mam mnóstwo przyjaciół z liceum, kocham z nimi być i czuje się z nimi wspaniale. Kiedy jestem...

Witam. Mam 20 lat i odkąd wyprowadziłam się z domu na studia przeżywam okropny okres w swoim życiu.

Moi rodzice są moimi przyjaciółmi, mam mnóstwo przyjaciół z liceum, kocham z nimi być i czuje się z nimi wspaniale. Kiedy jestem za granicą (studiuję w Anglii) i jestem na uniwersytecie, wszystko jest w porządku. Wszystko jest w porządku dopóki nie jestem sama - nie mam ochoty słuchać wesołej muzyki, nie mam energii, mam w planach zrobienie czegoś, a w rezultacie leżę i nie robie nic. Nie chce się użalać do moich przyjaciół i rodziny - dostatecznie za sobą tęsknimy i przeżywamy rozłąke za każdym razem jak wyjeżdzam. Wieczorami mam łzy w oczach, zauważyłam też, że często nie chce mi się rozmawiać ze znajomymi i denerwuję się za nic. Najgorsze są też noce, ponieważ mam napady jakiejś paniki, drętwieją mi ręce, boli mnie serce, bardzo szybko bije i dodatkowo mnie to stresuje.

Nie wiem co mam robić. Chciałabym robić tyle rzeczy na raz, ale po prostu moje ciało odmawia wyjścia z domu. Proszę o pomoc.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Co to jest derealizacja?

Sama definicja derealizacji o poczuciu bycia w innym świecie, a także o zrozumieniu pewnego dramatyzmu świata jest w moim przypadku bardzo trafna, ale ile razy wchodziłem na fora o derealizacji to ciągle ludzie pisali, że derealizacja to przez silne lęki...

Sama definicja derealizacji o poczuciu bycia w innym świecie, a także o zrozumieniu pewnego dramatyzmu świata jest w moim przypadku bardzo trafna, ale ile razy wchodziłem na fora o derealizacji to ciągle ludzie pisali, że derealizacja to przez silne lęki, nerwice itp., a ja się po prostu nie mogę z tym zgodzić, ponieważ u mnie "ataki" pojawiły się nagle, w okresie, kiedy dużo rzeczy mnie cieszyło i dobrze szło w życiu rodzinnym i na uczelni.

Nie ma żadnych fobii czy też leków, marihuany też nigdy nie paliłem. Poza tym stany derealizacji trwały u tych ludzi długo - u mnie ten dziwny stan to kilkanascie, góra kilkadziesiąt sekund z falami gorąca na całym ciele. Im dłużej trwa taki stan, tym bardziej też chce mi się wymiotować po tym. Najczęściej podczas takich ataków błaha rzeczy czy też wydarzenie w moim życiu stawały się nagle istotnie, wracały pewne wspomnienie z dziecinstwa o naprawdę małym znaczeniu wtedy, a po ataku zapominałem co widziałem, co czułem. Tak jakby wiedzieć, że się śniło, ale nie waidomo o czym. A najdziwniejsza rzecz to taka, że kiedy nie miałem tego ataku to chciałem, żeby nastąpił, ale kiedy już mnie dopadł z nienacka to marzyłem, żeby się skończył.

Gdyby jakiś lekarz przeżył dokładnie to co ja, wiedziałby o co chodzi... Nie mam żadnej fachowej wiedzy na ten temat. Może dowiem się czegoś nowego tutaj? Pozdrawaim serdecznie.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Cierpię na przewlekłe bóle kości i stawów. Co mi dolega?

Witam. Mam 18 lat i prawie każdego dnia cierpię na bóle stawów, a także całych kości. Niekiedy bóle trwają miasiąc lub dłużej, po czym następuje krótka przerwa. Odczuwam głębokie zmęczenie całego ciała, kończyny są ciężkie i, co za tym idzie,...

Witam. Mam 18 lat i prawie każdego dnia cierpię na bóle stawów, a także całych kości. Niekiedy bóle trwają miasiąc lub dłużej, po czym następuje krótka przerwa. Odczuwam głębokie zmęczenie całego ciała, kończyny są ciężkie i, co za tym idzie, tracę siły a także chęci do działania.

Nie mogę długo trwać nieruchomo, bo wtedy ból się nasila, a także cała jakby sztywnieję, ciężko mi się rozruszać. Byłam u lekarza rodzinnego, zlecił mi badanie krwi. Jedyne co nie było w normie to ASO: 1098. Lekarz podejrzewa u mnie zarażenie paciorkowcem i zalecił antybiotykoterapię, która działa na ASO, które stopniowo się pomniejsza, ale ból nadal nie zniknął. Ponadto moje stawy są bardzo wrażliwe - po noszeniu ciężkich przedmiotow występuje nagły ból, nie mogę się opierać na ręce dłużej, niż kilka minut, ponieważ po tym występuje dość silny, piekący ból w stawie tej ręki, ale nie występuje przy tym żadne zaczerwienienie ani opuchlizna.

Ponieważ ciągle jestem zmęczona, chętnie kładę się spać i mogę spać nawet po 15 godz., po czym nadal jestem niewyspana - nie wiem czy ma to jakiś związek z moimi kośćmi, ale nie wydaje mi się to normalne. Bardzo często mam wysokie tętno, nawet kolo 100 w spoczynku. Szybko się męcze. Co jakiś czas odczuwam kłujący ból uszu, a także, od czasu do czasu, słyszę około minutowy pisk w uszach. Jakieś 3 lata temu został wyleczony u mnie ząb, w którym powstała już zgorzel - może mieć to jakiś wpływ na moje objawy? Na dodatek cierpię na ostre i nagle bóle jelit, które mogą być spowodowane wysokim poziomem stresu w moim życiu, aczkolwiek może wszystko, co mi dolega, w jakiś sposób się ze sobą łączy, dlatego bardzo proszę o pomoc.

Ciągły ból wysysa ze mnie życie, nie wiem co mam robić, a z każdym dniem jestem bliżej depresji. Inną dolegliwościa jaką u siebie zauważyłam są częste zmiany nastrojów - od głębokiego smutku, wręcz cierpienia, do szczęścia. Poza tym mam kłopoty z koncentracją, nie pamiętam niektórych rzeczy, ktore zrobiłam lub usłyszałam. Jeszcze raz prosze o pomoc i z góry bardzo dziekuję.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Wahania nastrojów i próby samobójcze

Witam, jestem 15-letnim chłopakiem z niewielkiej miejscowości. Od pewnego czasu przeżywam silne wahania nastrojów, przez co straciłem już kilku przyjaciół i okresowo obniżałem się w nauce. Wszystko zaczęło się jakoś pod koniec września ubiegłego roku. Byłem już jakiś czas...

Witam, jestem 15-letnim chłopakiem z niewielkiej miejscowości. Od pewnego czasu przeżywam silne wahania nastrojów, przez co straciłem już kilku przyjaciół i okresowo obniżałem się w nauce.

Wszystko zaczęło się jakoś pod koniec września ubiegłego roku. Byłem już jakiś czas po rozpoczęciu nauki w II klasie gimnazjum. Zaczął mi się wtedy obniżać nastrój. Coraz mniej mi się chciało, przestało mi zależeć na kontaktach z ludźmi, umiałem tylko marudzić i przestało mi zależeć na ocenach. Wcześniej miałem średnią w okolicach 5, a w tym okresie obniżenia nastroju spadłem do 4. Cały czas czułem się zmęczony, myślałem że z niczym nie daję sobie rady i że wszyscy są lepsi ode mnie. Ale czułem też, że nie mogę dać po sobie tego poznać. Przy ludziach często usmiechałem się na siłę, szczególnie przy mamie. Jest trochę staroświecka, i takie zachowania traktuje jak oznakę słabości i myśli że to popisy. Cały ten okres trwał jakoś do grudnia, i większość przyjaciół przez ten czas mnie unikała, ja ich z resztą też. Brałem zwykłe syropy uspokajające żeby nie myśleć non stop o śmierci.

W święta to się jakoś unormowało, znowu zacząłem myśleć pozytywniej. Przez jakiś czas było normalnie, tak jak powinno być. Pod koniec stycznia albo na początku lutego (nie widzę wyraźnej granicy) zaczęło być... lepiej niż normalnie, chociaż sam tego nie zauważałem. Mało co chciało mi się spać, szybko myślałem i o wszystkim, dużo gadałem, nie dopuszczałem innych do głosu, znowu zacząłem być ambitny, podniosłem się w nauce znowu do okolic średniej 5, bo myślałem że dam sobie ze wszystkim rade sam. Byłem też strasznie nerwowy. Wystarczyło mi powiedzieć coś co mi się nie spodobało, a od razu krzyczałem i nie mogłem powstrzymać emocji. Miałem wiele planów na przyszłość (w tym większość nie do realizacji) i kilka razy podkradłem babci pieniądze na głupoty typu chipsy.

Gdzieś pod koniec kwietnia lub na początku maja (znów bez wyraźnej granicy) przestawałem być ''aż tak'' szczęśliwy. Szczerze mówiąc brakowało mi tego, ale znowu było jakoś po środku. Jakiś czas temu (ciężko mi powiedzieć od kiedy bez perspektywy czasu) znowu zaczęło być ''źle'', ale nie trwało to długo, bo nastrój zaczął się zmieniać z dnia na dzień. Jednego dnia nie chciałem nikogo widzieć, a drugiego biegałem radośnie po ulicy i rozmawiałem z przypadkowymi ludźmi. Podczas ''złego'' momentu myślałem o samobójstwie, nawet wsadziłem głowę do piekarnika i chciałem ze sobą skończyć, ale na szczęscie akurat nie było gazu, bo inaczej nie wiem jakby to się skończyło. Pociąłem sobie również żyletką całą rękę. Podczas ''dobrego'' momentu napisałem wstęp do książki, bo stwierdziłem, że chcę być pisarzem (już mi przeszło), ale kiedy byłem w dołku podarłem to, bo stwierdziłem, że jest beznadziejny.

Rozmawiałem z mamą o wizycie u psychologa, ale ona podchodzi do tego raczej ''znowu coś głupiego wymyślasz...''. W tej chwili patrzę na to obiektywniej, dlatego zdecydowałem się o tym napisać. Czy to znaczy, że jestem dwubiegunowy? Z góry dziękuję za odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy możliwe, że to objawy depresji? Proszę o pomoc

Witam. Mam 19 lat. Mój problem polega na tym, iż od pewnego czasu (ok. 4 tyg.) zmagam z pewną dolegliwością (przypuszczam, że to depresja). Objawia się to nagłymi atakami leku, któremu towarzyszy kłucie serca i duszności, jakbym nie mógł...

Witam. Mam 19 lat. Mój problem polega na tym, iż od pewnego czasu (ok. 4 tyg.) zmagam z pewną dolegliwością (przypuszczam, że to depresja).

Objawia się to nagłymi atakami leku, któremu towarzyszy kłucie serca i duszności, jakbym nie mógł wykonać dostatecznego głębokiego oddechu, oraz czuję gniecenie, jakby ktoś usiadł mi na klatce piersiowej, a także jakbym miał zaraz stracić przytomność. Towarzyszy przy tym wysoki puls ( ok. 110 ), wykonałem różne badania ( badania krwi, echo serca, rtg płuc ) - badania nie wykazały nic niepokojącego.

Lekarz stwierdził, że mogą to być objawy nerwicy, przepisał mi magnez + vit. B6 3 x dziennie, oraz tabletki na spanie (gdyż mam problemy z zasypianiem), kuracja tymi tabletkami trwa już 2 tyg., lecz niestety dużo nie pomogło. Boję się wyjść na dwór w obawie, że znowu atak mnie dopadnie, w nocy boję się zasnąć w obawie, że się już nie obudzę, czuję raz jak mi serce szybko bije, a raz jakby się zatrzymało na chwilę. Po zażyciu tabletki nasennej czuję się lepiej, lecz rano to powraca, nie pozwala mi to normalnie funkcjonować w społeczeństwie, dlatego zwracam się o pomoc.

Miałem już podobne objawy w maju, lecz na jakiś czas ustały, teraz powróciły z dużo większą siłą. W tym roku piszę maturę, dlatego też zależy mi jak na najszybszej pomocy.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Co jest ze mną nie tak? Czy te objawy kiedyś ustąpią?

Witam! Mam 19 lat i od pewnego czasu dopatrzyłam się u siebie dziwnych objawów, które mi przeszkadzają, np. gdy mam gdzieś jechać, zwłaszcza dalej, na jakąś wycieczkę, boję się, że przez dany czas muszę być w autobusie i gdyby mi...

Witam! Mam 19 lat i od pewnego czasu dopatrzyłam się u siebie dziwnych objawów, które mi przeszkadzają, np. gdy mam gdzieś jechać, zwłaszcza dalej, na jakąś wycieczkę, boję się, że przez dany czas muszę być w autobusie i gdyby mi coś dolegało nie mogę wyjść, zwłaszcza gdybym np. miała mdłości czy biegunkę, co mi się nie powinno zdarzyć, ponieważ nie mam choroby lokomocyjnej.

Czasami mam wrażenie, że gdy myślę, że tak może się zdarzyć - po prostu robi mi się przez chwilę niedobrze, przez takie myślenie zapewne;(, a wtedy to już strasznie się denerwuję i to jest bardzo uciążliwe;(. Gdy ktoś bliski jedzie ze mną czuję się bezpieczniej, ale gdybym jechała sama to pewnie bym złapała "doła", potocznie mówiąc… Martwi mnie to, ponieważ niedługo zaczynam zaoczne studia i sama będę musiała jeździć - nikt bliski nie będzie mi towarzyszył i już na samą myśl się denerwuję, że to już niedługo:(.

Czasem czuję się jak nieporadne dziecko, taka niesamodzielna…:( Opisałam tutaj problem wyjazdów, bo o to głównie chodzi, ale nie tylko o to, np. jak wiem, że w danym momencie w pewnym miejscu muszę być na określony czas mam wtedy te same myśli:( Jak z tym walczyć? Jak mogę pomóc sobie sama, bez wizyty u psychologa, której chciałabym uniknąć? Czy są na to jakieś sposoby? Bardzo proszę o radę:(.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Lenistwo, smutek czy może depresja?

Ogólny stan znużenia, zmęczenia a przede wszystkim niezadowolenia - tak w jednym zdaniu mogę opisac "siebie". Nieświadomie zamieniłam optymizm, którym wszystkich dookoła zarażałam, na bezgraniczny pesymizm. Mam 27 lat, a mentalmie czuję się na 70. Brak mi energii, radości, motywacji...

Ogólny stan znużenia, zmęczenia a przede wszystkim niezadowolenia - tak w jednym zdaniu mogę opisac "siebie". Nieświadomie zamieniłam optymizm, którym wszystkich dookoła zarażałam, na bezgraniczny pesymizm. Mam 27 lat, a mentalmie czuję się na 70. Brak mi energii, radości, motywacji, wiary w siebie, jestem strasznie zakompleksiona pod względem fizycznym jak i psychicznym.

Skończylam studia 1,5 roku temu, miałam zmienić pracę, a nie wysłałam od tamtej pory ani jednego CV. Uważam, że nigdzie się nie nadaję. Wszystko za co się zabiorę, przy moim słomianym zapale, odkładam z powrotem. Nic mi się nie chce. Czuję ogromne znudzenie, ale żeby zabrać sie za coś - wypalam się szybciej niż świeczka. Nie rozumiem skąd to się bierze.

Mam cudowną rodzinę, chociaż póki co staram się unikać konfrontacji, bo na nich najszybciej się wyżywam za swój podły nastrój, mam cudownego narzeczonego, ale i tak nie jestem zadowolona, a w związku chyba poniekąd jestem kobietą-bluszczem - wszystko dla niego i pod niego, a gdzie jestem ja i moje potrzeby?

Przepraszam, że piszę bardzo chaotycznie - o, i tu też zauważylam, że za wszystko przepraszam, niedlugo chyba zacznę za to, że żyję. Rzekomo stwarzam problemy tam, gdzie ich nie ma, tak jakbym szukała "adrenaliny" w moim monotonnym życiu. Nie lubię być sama, a niestety godziny pracy uniemożliwiaja mi życie towarzyskie, zresztą przy moim narzeczonym także czuję się samotna.

Chciałabym to wszystko zmienić, naprawić, wynagrodzić im (narzeczonemu, rodzinie) swoje zachowanie, chciałabym odzyskać siebie sprzed 4 lat - uśmiechnietą, pełna wiary, przebojową, asertywną... Teraz czuję się jak cień swojego życia i bardzo z tym mi cieżko, chcę się przełamać, ale nie wiem od czego zaczać, a przede wszystkim - jak. Dziekuję za poświęcenie chwili czasu. Pozdrawiam.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Patronaty