Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 6 , 5 5 4

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Niska samoocena: Pytania do specjalistów

Wczesne siwienie, napady lękowe, maniakalne obrywanie paznokci i myśli samobójcze a wybór specjalisty

Czy bardzo wczesne siwienie (22 lata), maniakalne "obdzieranie" paznokci (zdarzyło się mi zedrzeć paznokcie kompletnie), napady lękowe, myśli samobójcze, niska samoocena, oraz kilka innych przypadłości można przypisać jednej dolegliwości? Do jakich lekarzy powinienem się zgłosić? Oraz jak zrobić to... Czy bardzo wczesne siwienie (22 lata), maniakalne "obdzieranie" paznokci (zdarzyło się mi zedrzeć paznokcie kompletnie), napady lękowe, myśli samobójcze, niska samoocena, oraz kilka innych przypadłości można przypisać jednej dolegliwości? Do jakich lekarzy powinienem się zgłosić? Oraz jak zrobić to dyskretnie. Nie chciałbym martwić najbliższych czy narazić się na niepotrzebne nieprzyjemności z tego powodu.
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Irena Mielnik - Madej
Mgr Irena Mielnik - Madej
mgr Magdalena Rachubińska
mgr Magdalena Rachubińska

Kompleksy, niska samoocena i problemy z wysłowieniem a wizyta u specjalisty

Witam, Mam kompleksy. Jestem mniej inteligentna i bystra od innych oraz nie potrafię się wysłowić. Tak się dzieje, wtedy gdy czuje, że rozmawiam z osobą mądrzejszą od siebie. W takiej sytuacji czy powinnam isc do specjalisty? Jeśli tak to jakiego, psychologa? Pozdrawiam, Kamila.
odpowiada 4 ekspertów:
Mgr Agnieszka Borowska
Mgr Agnieszka Borowska
Mgr Krystyna Zelek
Mgr Krystyna Zelek
Mgr Izabela Makowska-Trzeciak
Mgr Izabela Makowska-Trzeciak
Mgr Teresa Ziętak-Kajka Ziętak-Kajka
Mgr Teresa Ziętak-Kajka Ziętak-Kajka

Po czym poznać, że partner się mnie wstydzi?

Witam mój związek trwa już prawie 4 lat mój partner jest starszy o 6 lat.Ciągle dręczy mnie fakt że nie znam jego rodziców?znajomych?Czy on się mnie wstydzi? rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat bez skutku:(Jego rodzice mieszkają w innym... Witam mój związek trwa już prawie 4 lat mój partner jest starszy o 6 lat.Ciągle dręczy mnie fakt że nie znam jego rodziców?znajomych?Czy on się mnie wstydzi? rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat bez skutku:(Jego rodzice mieszkają w innym mieście może to jest przyczyną?Odwiedza ich 2 razy w miesiącu kontakt maja chyba dobry. Może nie jest pewien czy to ja jestem tą jedyną? jak mam z nim rozmawiać? Ostatnimi czasy nasz związek przestał się rozwijać wkrada się rutyna Chce żeby było dobrze
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Dorota Gromnicka
Mgr Dorota Gromnicka
Mgr Elżbieta Schabowska
Mgr Elżbieta Schabowska
Mgr Lidia Polsakiewicz-Grzesiczek
Mgr Lidia Polsakiewicz-Grzesiczek

Niska samoocena, poczucie bezsensu życia i problemy w związkach u 31-latki

Mam 31lat, niską samoocenę, problem ze związaniem się z kimś, bo wydaje mi się, że on naprawdę mnie nie kocha, itd. Czasami nie wychodziłabym z domu, nie mam ochoty na kontakt z ludźmi, wydaje mi się, że nie umiem życ,... Mam 31lat, niską samoocenę, problem ze związaniem się z kimś, bo wydaje mi się, że on naprawdę mnie nie kocha, itd. Czasami nie wychodziłabym z domu, nie mam ochoty na kontakt z ludźmi, wydaje mi się, że nie umiem życ, wszystko co zrobię jest bezsensowne, czasami mam dobry nastrój i niby wszystko jest ok, ale głównie wyrzucam sobie, że jestem zła, do niczego. Ciągle wydaje mi się, że zachowałm się niewłaściwie :(
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Iwona Hildebrandt
Mgr Iwona Hildebrandt
Mgr Jakub Bieniecki
Mgr Jakub Bieniecki
Mgr Marta Kołacka
Mgr Marta Kołacka

W jakim celu wywołuje się poczucie winy?

W jakim celu wywołuje się poczucie winy?mam koleżankę, która mnie na każdym kroku krytykuje i wywołuje u mnie poczucie winy. Głupie rzeczy potrafią wpędzić mnie w poczucie winy np. umówiłam się z nią "na sklepy" nic ważnego, sklep zaraz koło... W jakim celu wywołuje się poczucie winy?mam koleżankę, która mnie na każdym kroku krytykuje i wywołuje u mnie poczucie winy. Głupie rzeczy potrafią wpędzić mnie w poczucie winy np. umówiłam się z nią "na sklepy" nic ważnego, sklep zaraz koło jej domu. Zadzwoniłam jej przed spotkaniem, że nie dam rady. W pracy powiedziala mi ze juz sie nigdy ze mna nie umówi bo kupila mi kawe ktora musiała potem wyrzucić. Wiem,ze to klamstwo!takich przykladów jest wiele, ktore analizuje i popadam w poczucie winy.
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Katarzyna Fiszer
Mgr Katarzyna Fiszer
Mgr Magdalena Golicz
Mgr Magdalena Golicz

Jak nie dać się depresji?

Od kilku miesięcy są noce, którym nie przesypiam. czasem nie mogę zasnąć, a czasem budzę się w nocy i nie śpię do rana. To oczywiście rzutuje na mój stan samopoczucia w pracy. Jestem rozproszona, nie mogę zebrać myśli. Ostatnio czuję... Od kilku miesięcy są noce, którym nie przesypiam. czasem nie mogę zasnąć, a czasem budzę się w nocy i nie śpię do rana. To oczywiście rzutuje na mój stan samopoczucia w pracy. Jestem rozproszona, nie mogę zebrać myśli. Ostatnio czuję kłucie w klatce piersiowej. Czuję, jakby czas biegł, a ja stoję w miejscu. Nie jestem zadowolona ze związku, ani z pracy. Czasem czuję się bardzo samotna. Mam 26 lat. Podejrzewam, że to może być nerwica, ale mam nadzieję, że to nie depresja.
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Mgr Natalia Kunas
Mgr Natalia Kunas
Mgr Violetta Ruksza
Mgr Violetta Ruksza

Czy można się wyleczyć z depresji, która trwa wiele lat?

Witam, jestem Marta. Moje dzieciństwo nie było wesołe, tata często chorował (ma schizofrenię), mama wiecznie rozpaczała nie mogąc dojść z nim do porozumienia. Jeszcze wtedy obydwie nie rozumiałyśmy tej choroby. Całymi dniami potrafił nas psychicznie męczyć swoimi problemami, do... Witam, jestem Marta. Moje dzieciństwo nie było wesołe, tata często chorował (ma schizofrenię), mama wiecznie rozpaczała nie mogąc dojść z nim do porozumienia. Jeszcze wtedy obydwie nie rozumiałyśmy tej choroby. Całymi dniami potrafił nas psychicznie męczyć swoimi problemami, do czego dochodziły wieczne kłótnie rodziców. Ja jestem dzieckiem adoptowanym, także nie mam predyspozycji do odziedziczenia po nim choroby. Ale wracając do tematu: mimo tego, że od kiedy pamiętam byłam najlepszą uczennicą w szkole, miałam wiele sukcesów to płaciłam za to zdrowiem psychicznym. Nie ze względu na wysiłek, gdyż z nauką nie miałam problemów, a ze względu na chorą ambicję. W wieku około 14 lat pojawiły się u mnie zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, które w przeciągu roku znacznie doleczyłam. Potem przyszedł okres dojrzewania ok. 17 roku życia, kolejne choroby taty i przestawałam sobie dawać ze sobą radę. Szukałam pomocy u specjalistów, odrzucałam leki, po czym z powrotem do nich wracałam. Tragiczność mojej natury objawiała się tym, że wiecznie utrudniałam sobie życie, gdyż, np. ze względu na kompleksy i problemy ze samą sobą nie mogłam się nauczyć na klasówkę w terminie takim jak pisali inni, bo w dany dzień nie byłam w stanie się skoncentrować na niczym innym niż moje problemy. Teraz studiuję na dobrej uczelni, pracuję, żeby na nie zarobić, ale nadal mam problemy ze sobą, ludzie po części je zauważają, ale potrafię dobrze się ukrywać. Gdy przychodzą jakieś cięższe chwile w życiu lub mam natłok egzaminów powracają w nieznacznym stopniu zaburzenia kompulsyjno-obsesyjne, przesadne przejmowanie się opinią, otaczającą rzeczywistością, Mając w danym momencie jakiś problem z wielkim trudem skupiam się nawet na czymś co muszę wykonać na za 5 minut. W natłoku studenckich obowiązków zdecydowałam się powrócić do terapii farmakologicznej, ale w tym czasie po wzięciu leków antydepresyjnych zaczęły pojawiać się u mnie wysypki, dosłownie po wzięciu każdego leku przez okres ostatniego roku. Czy jest to spowodowane tym, że kiedyś nadużywałam leków, dziś brałam jedne, a jutro drugie? Może to dowód na to, że mój organizm jest już nimi na tyle zatruty, dlatego reaguje wysypką? Gdzie mam szukać pomocy? Czy istnieją jakieś dobre psychoterapie, bo w pomoc psychologa nie wierzę? Chciałam jeszcze dodać, że od jakiś kilku miesięcy zrobiłam się strasznie płaczliwa. Łatwo się wzruszam. Codziennie rano wstając nie mam ochoty wstać, nie mam motywacji i tak już od kilku lat. Nie czuję radości życia. Szybko się złoszczę, zrobiłam się strasznie impulsywna, mimo że kiedyś byłam dobra i bardziej ułożona. Pozdrawiam i liczę na podpowiedź jakąś, ponieważ z wiekiem jest mi co raz ciężej… :)
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Magdalena Boniuk
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Czy powinien brać leki antydepresyjne?

Witam! Mój problem zaczął się już w okresie wakacyjnym. Mam 16 lat i tego roku rozpocząłem naukę w 1 klasie LO w moim mieście. Jestem, a przynajmniej byłem, bardzo dobrym uczniem, zawsze przesadnie ambitnym, moja postawa perfekcjonizmu była zawsze ogromnie... Witam! Mój problem zaczął się już w okresie wakacyjnym. Mam 16 lat i tego roku rozpocząłem naukę w 1 klasie LO w moim mieście. Jestem, a przynajmniej byłem, bardzo dobrym uczniem, zawsze przesadnie ambitnym, moja postawa perfekcjonizmu była zawsze ogromnie silna. Przez całe lata miałem świadectwa z czerwonym paskiem. Jednak tego roku coś we mnie pękło. Po pierwsze bardzo przeżyłem rozstanie ze swoją starą klasą, którą bardzo lubiłem. Całe wakacje przeżywałem mocno tę sytuację. W drugiej połowie sierpnia mój stan bardzo się pogorszył. Popadłem w głęboki "dołek". Zaczęły nachodzić mnie czarne myśli, wciąż wydawało mi, że jestem śmiertelnie chory. Od tamtej pory w ogóle nie cieszyłem się wakacjami. Chodziłem spać o godzinie 18.00, wstawałem o 10.00 następnego dnia. Mój dzień wyglądał tragicznie. Wciąż miałem napady lęku, które objawiały się płaczem, paniką oraz ogólną dezorientacją. Gdy zaczęła się szkoła, mój stan delikatnie się poprawił. Jednak nie na długo. Po około 3 tygodniach zaczęły się naprawdę strome schodki. Bałem się szkoły, nauczycieli, kontaktu z kolegami. Zacząłem chodzić na wagary. Dlaczego? Obawiałem się złych ocen, uwag ze strony nauczycieli oraz kolegów, którzy zauważyli, że coś ze mną nie tak. Opuściłem bardzo wiele godzin. Na szczęście rodzice się dowiedzieli i po rozmowie podjęliśmy wspólną decyzję o wizycie u psychologa. On stwierdził u mnie depresję oraz nerwicę lekową. Mam bardzo wiele przeróżnych objawów. Są to np. naprzemienne stany euforii i totalnego zdołowania, brak determinacji, nie mogę skupić się na nauce, bo wciąż myślę o coraz to nowych chorobach, problemach, bardzo niska samoocena, problemy ze snem oraz szereg objawów fizycznych: bóle nóg, głowy, kłucie w klatce piersiowej. Chodzę na psychoterapię, ale sam już nie wiem, czy ona mi wystarczy. Boję się kolejnych ataków. W tym półroczu nie wyszedłem najlepiej z ocenami. I chociaż rodzice mnie wspierają, i tłumaczą, że mój stan psychiczny nie pozwolił mi na zdobycie wyższych wyników, ja wciąż się obwiniam. Boję się, że kolejny semestr będzie wyglądał tak samo. Właśnie dlatego myślę nad wizytą u psychiatry. Myślicie, że powinienem brać leki? Bardzo proszę o pomoc i pozdrawiam wszystkich.
odpowiada 2 ekspertów:
 Paulina Witek
Paulina Witek
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Poprawa stanu bez konsultacji z psychiatrą lub psychologiem - czy jest możliwa?

Witam. Mam 17 lat i od kilku tygodni zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy idę dobrą drogą w życiu. W nowej szkole zaczęłam zaniedbywać naukę i obowiązki domowe. Moja mama często skarżyła się, że po powrocie do domu zaszywam się... Witam. Mam 17 lat i od kilku tygodni zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy idę dobrą drogą w życiu. W nowej szkole zaczęłam zaniedbywać naukę i obowiązki domowe. Moja mama często skarżyła się, że po powrocie do domu zaszywam się w swoim pokoju i nie ma ze mną kontaktu. Na co dzień jestem osobą towarzyską i nie mam problemów z kontaktem z innymi ludźmi. Nigdy też nie miałam problemów z samooceną. Uważam, że dojrzewam już i warto byłoby zastanowić się nad przyszłością, ale wszystkie moje plany sprowadzają się do niczego. Nie jestem w stanie niczego zacząć. Od kilku dni zaczęłam zauważać swoją zmianę nastroju. Nie doceniam się już tak jak kiedyś, wątpię w swoje możliwości (w zasadzie to nie jestem pewna, czy jestem w czymś dobra), nie mam ochoty na spotkania z przyjaciółmi. Jedyne, co robię w wolnym czasie, to chodzę na różne imprezy, których później żałuję. Zeszłej nocy doszedł mnie chyba moment kulminacyjny i stwierdziłam, iż potrzebuję wyjechać gdzieś sama i zostać sam na sam z własnymi problemami, przemyśleniami. Po prostu odciąć się od świata. Nie wiem, czy to najlepszy pomysł na poprawę. Nie wiem, czy wystarczy tylko rozmowa z rodzicami czy przyjaciółmi, czy da radę tylko to załatwić z psychologiem. Sama nie potrafię zdefiniować, co wprowadziło mnie w taki stan, i nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
odpowiada 2 ekspertów:
Lek. Marta Hat
Lek. Marta Hat
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Rozstanie z chłopakiem a powrót do normalnego życia

Witam! Rozstałam się z chłopakiem z którym spotykałam sie przez 4 miesiące... Ja się zaangażowałam a dla niego to nic nie znaczyło,nie traktował tego poważnie,teraz nie potrafię się poskładać,czuje że w środku rozpadam się jak domek z kart. Był takim... Witam! Rozstałam się z chłopakiem z którym spotykałam sie przez 4 miesiące... Ja się zaangażowałam a dla niego to nic nie znaczyło,nie traktował tego poważnie,teraz nie potrafię się poskładać,czuje że w środku rozpadam się jak domek z kart. Był takim facetem o jakim marzyłam.Nie potrafię bez niego funkcjonować,nie wyobrażam sobie z nim nie rozmawiać.Czuje że jestem beznadziejna.Nie wiem co mam ze sobą zrobić, mam wrażenie że nie poradzę sobie w życiu bez niego:( Jak wrócić do normalnego życia?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska

Czy wizyta u psychologa ma sens?

Witam, się zastanawiam się właśnie czy faktycznie taka wizyta ma sens, jeśli chodzi o psychologa bądź psychoterapeutę, bo przecież zazwyczaj polega to na rozmowie i wgłębianiu się w problemy i analizowaniu, a ja robię to setki razy sama ze... Witam, się zastanawiam się właśnie czy faktycznie taka wizyta ma sens, jeśli chodzi o psychologa bądź psychoterapeutę, bo przecież zazwyczaj polega to na rozmowie i wgłębianiu się w problemy i analizowaniu, a ja robię to setki razy sama ze sobą - czasem wiem, albo tak mi się wydaje, po przeanalizowaniu faktów i sytuacji swojego stanu i zachowań co jest dobre, co powinnam zmienić, ale nie wychodzi, chociaż bardzo się chce - czy nakłoni mnie ktoś obcy do tego? Oczywiście wiem, że zmusić się nie da, ale jeśli pomimo chęci nie idzie tak jak się chce i w zasadzie zawsze jeśli ktoś ma problemy stara się o nich rozmawiać, czasem za pomocą internetu, czasem ze znajomymi - to też są rozmowy, porady, analiza - czym to się rożni od takiej wizyty? Tym, że specjalista poświecą tylko nam całą uwagę? Bo znajomi, jak każdy, maja rożne troski i obowiązki na głowie, więc może czasem nie są w stanie doradzić, pomoc realnie oprócz wysłuchania albo też najczęściej, jak każdy, boją się mówić o konkretnych rozwiązaniach problemu, żeby wina nie spadła na nich, ale przecież lekarz też nie może powiedzieć dokładnie co trzeba zrobić… Trochę się obawiam takich wizyt i oceny (prywatnej) przez takiego lekarza, bo to są takie problemy „niby nic”, ale strasznie ciąży - czy przesadna nadwrażliwość, przeżywanie boleśnie każdej krytyki, która czasem mnie mobilizuje, chociaż w głębi duszy bardzo boli i rodzi urazy, a częściej demotywuje i przygnębia, coraz większa "gruba skóra" na wszystko co się dzieje dookoła ze względu na pewne życiowe doświadczenia, porażki, klęski, co powoduje u mnie nieufność i chłodną obojętność w wielu sytuacjach, chociaż w środku bardzo dużo rzeczy mnie boli gdy coś się dzieje złego w moim otoczeniu, albo usłyszę jakaś tragiczną historię, ale już nie potrafię publicznie okazywać takich emocji - plączę tylko gdy jestem sama i nikt nie widzi - ciągły smutek, który jest od bardzo dawna jest po prostu, a na dodatek już się do niego przyzwyczaiłam… Gdy stanie się coś złego zazwyczaj się nie złoszczę, tylko zachowuję totalne opanowanie, gdyż wiem, że i tak problem trzeba rozmawiać i zawsze są jakieś, a gdy stanie się coś dobrego nie uśmiecham się, ciężko mi komuś gratulować - traktuję to jak coś oczywistego, pewną normę, którą ktoś musiał spełnić albo musiała się stać. To dziwne trochę, bo jestem malarką, mam wrażliwe wnętrze, ale to jest gdzieś strasznie głęboko, z reszta boję się przyznawać do niektórych swoich myśli, stwierdzeń, opinii, gdyż ludzie są rożni, źli i dobrzy. Ja zazwyczaj natrafiałam na tych złych, ale nie chcę żeby moja postawa została taka, jaka jest. Czuję się jak samolubna, gruboskórna, denna, zupełnie pozbawiona wrażliwości kobieta z zupełnie pustym wnętrzem i pustą głową. To są powody, z którymi można iść do specjalisty? Jak on możne mi pomóc, gdy ja do siebie już nie mam siły i cierpliwości? W sumie nie wiem czy do siebie, czy do całej reszty okropnych ludzi. Z takami problemami kieruje się do psychologa czy do psychoterapeuty? Proszę napisać jakimi sposobami może pomóc, czy są jakieś inne metody oprócz leków, rozmowy - coś jeszcze? I jeśli można to chciałabym numer telefonu zaufania. Raczej nie odważę się zadzwonić, bo głupio wyżalać się obcej osobie, chociaż z drugiej strony łatwiej, bo nie ma wstydu, ale obcej osobie musiałabym opowiedzieć chyba połowę swego życia, żeby poznała moją osobę i zrozumiała problemy. Czy osoby siedzące po tej drugiej stronie, odbierające telefony mogą doradzać, czy tylko słuchają? Dziękuję z góry za odpowiedź.
odpowiada 2 ekspertów:
 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Uczucie odrzucenia przez męża i dzieci oraz niska samoocena

Czuje się niepotrzebna nikomu, mąż na każdym kroku mi dokucza, dzieci nauczyły się od niego traktować mnie podobnie, czuje się śmieciem potrzebnym do prania sprzątania i gotowania, nie chce mi się żyć.
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA
Mgr Elżbieta Grabarczyk Pracownia Pomocy Psychologicznej SALAMANDRA

Niska samoocena i nienawiść do siebie samej

Nienawidzę siebie , nie ma nic we mnie co lubię . Jestem brzydka gruba , moja rodzina mówi że jestem głupia że to nie prawda ale ja nie potrafie na siebie patrzeć bo zaraz płaczę , czuję się jak w... Nienawidzę siebie , nie ma nic we mnie co lubię . Jestem brzydka gruba , moja rodzina mówi że jestem głupia że to nie prawda ale ja nie potrafie na siebie patrzeć bo zaraz płaczę , czuję się jak w wiezieniu bo musze być w tym ciele , Marzę o tym by chociaż raz poczuć się piękna , robie wszystko co moge by tak było by poczuć się ładna ale nic z tego od 12 roku życia tak siebie nienawidze że w padłam w bulimię i się okaleczam karam siebie za to kim jestem nie wiem jak sobie z tym radzić .
odpowiada 4 ekspertów:
Mgr Iwona Hildebrandt
Mgr Iwona Hildebrandt
Mgr Jakub Bieniecki
Mgr Jakub Bieniecki
Mgr Barbara Szalacha
Mgr Barbara Szalacha
dietetyk, zielarz, fitoterapeuta Monika Bigoś
dietetyk, zielarz, fitoterapeuta Monika Bigoś

Czy powinnam spróbować pójść do specjalisty?

Mam 25 lat i nigdy nie korzystałam z pomocy jakichkolwiek terapeutów, zresztą i nigdy też nie potrafiłam i do dziś nie potrafię rozmawiać o tym co mnie dręczy, o swoich problemach, nawet z najbliższymi. Niestety problemy z którymi się zmagam... Mam 25 lat i nigdy nie korzystałam z pomocy jakichkolwiek terapeutów, zresztą i nigdy też nie potrafiłam i do dziś nie potrafię rozmawiać o tym co mnie dręczy, o swoich problemach, nawet z najbliższymi. Niestety problemy z którymi się zmagam już od bardzo dawna po raz kolejny zaczęły się nasilać, to przychodzi etapami, najgorzej jest kiedy zbyt dużo ważnych spraw kumuluje się w jednym czasie, chociaż ostatnio zastanawiam się czy ja się tak stresuje, bo objawy nasilają się a ja już nawet nie wiem co je powoduje, wcześnie potrafiłam znaleźć przyczynę, a teraz już nie. Teraz jest sesja, mroczne czasy dla mojego ciała i umysłu. Właściwie nie wiem co mnie skłoniło do szukania przyczyn mojego zachowania, może to, że pisząc w tym momencie bolą mnie palce, gdyż mam paznokcie poobgryzane do krwi. Paznokcie obryzgałam zawsze i wszędzie i o każdej godzinie, co jest zabawne wcale na takie nie wyglądają, zawsze starałam się o nie dbać, biorę witaminy kupuję odżywki, regularnie piłuje to co z nich zostaje tak, by w czasie gdy nie obgryzam prezentowały się ładnie, nie skubię skórek i nigdy tego nie robiłam, bo widziałam palce koleżanek, że stanami zapalnymi po skubaniu i złym wycinaniu i ich wspomnienie skutecznie mnie powstrzymuje, a moje palce i dłonie muszą wyglądać na ładne, nie mogę wyjść na fleje. Co do paznokci, bo to nie tylko z tym jest problem. Ostatnio kładąc się spać zazwyczaj około 2 -3 czasami później (ze snem też jest problem i to od dawna), mimo zmęczenia, zaczynam obgryzać paznokcie ciągle analizuję wydarzenia z danego dnia lub innego, moje zachowanie i mimo że wiem iż ludzie nie zwracali na pewne rzeczy uwagi ja nie mogę przestać myśleć o tym, że np. grzywka mi się tego dnia nie układała albo powiedziałam żart i nikt się nie śmiał - pewnie mnie mają za idiotkę, myślę o tym jak bym chciała się zachowywać co powinnam zmienić chociaż tak nigdy nie wprowadzam tego w życie. To myślenie o tym wszystkim sprawia, że nie przestaję obgryzać paznokci mimo że nie ma już czego, że leci krew, że palce bolą i puchną w między czasie jest jeszcze drapanie, przeważnie skóry głowy albo nóg, tam gdzie tego nie będzie widać. Zawsze rozdrapuję wszelakie ranki, krostki itd. nie mogę przestać. Paznokcie, drapanie się, chociaż kiedyś robiłam to do krwi (szkoła średnia), cięłam się (tak do kolekcji), próby samobójcze (lekami, nie raz) nikt nigdy się nie dowiedział, na szczęście skończyło się na wymiotach i bólach głowy - choć z wątrobą mam problemy do tej pory. Co do moich prób samobójczych, mam jeszcze myśli samobójcze, chyba zawsze miałam, mama mówiła mi, że jak byłam malutka to była ze mną u lekarza, bo mówiłam, że się zabije, urządzałam histerie waliłam głową o ścianę, myśli pozostały, a doszło towarzyszące temu poczucie winy, że jak mogłabym tak zranić mamę, siostrę - przecież one na to nie zasłużyły, a jednocześnie ogromna ciekawość jak by to było jak by mi się coś stało, kto by zareagował, czy by kogoś to obeszło albo jak by się wtedy zachowywali ludzie, których znam. Nie wspomniałam jeszcze, leczę się dermatologiczne ponieważ obsesyjnie wyrywałam sobie pęsetą włosy na nogach, jak się jakiś wrastał trzeba było go wydrapać albo wyciąć - nie wiem czemu te wrastające mnie zawsze cieszyły, że usunę to świństwo z mojego ciała i już go nie będzie, ale są inne wiec szukam dalej. Nie tylko nogi, skubałam także okolicę łonową, bo tam nie widać, czasami się boję, że ktoś zauważy np. w przebieralni, będzie się zastanawiał co mi jest, że to takie ohydne, jak to wygląda itd. Teraz muszę smarować się antybiotykiem ze względu na rozległe stany zapalne. O okolicy łonowej nie powiedziałam dermatologowi, bo się wstydziłam tylko nogi pokazałam. Wyrywanie włosów zaczęło się dopiero jakieś 2 lata temu i dalej się z tym ukrywam, ale jak już zacznę potrafię to robić godzinami. W momentach stresu często dostaje pokrzywki na rekach, wygląda to jak by mnie ktoś ''z bicza trzasnął'' to zazwyczaj bardzo nieprzyjemne i piekące czerwone plamy, które wyglądają bardzo nieładnie, oprócz pokrzywki są jeszcze kołatania i palpitacje serca (nie powiedziałam, że ma wadę wrodzoną serca, leczoną, operowaną itd., czekam na kolejna operacje ). Tak więc sezon sesji - czekam na operacje serca i nosa (akurat na tą się ciesze - mam krzywą przegrodę, a za tym idzie i nos, i choć ludzie tego nie dostrzegają, ja widzę na zięciach tylko ten krzywy nos). W zeszły roku rozstałam się z chłopakiem, nie radze sobie z rozstaniami, oczywiście przyłatam, bo jak się denerwuje jem, jem mimo że już nie jestem głodna i jest mi niedobrze, czuję do siebie obrzydzenie, chcę to zwrócić, ale nie mogę się zmusić i czuję się winna - to tak jak bym miała bulimie tylko nie mogę schudnąć i nie wymiotuję, zazwyczaj jem zdrowo, nie jem mięsa, sztucznych produktów - jem ryby, bo są zdrowe, jem warzywa, bo są zdrowe, nie piję mleka tylko sojowe, bo jest zdrowe, chciała bym uprawiać więcej sportu, ale nie mogę ze wzg. na serce, nie daję rady fizycznie więc mam z tego powodu wyrzuty sumienie, że jestem chora i nie mogę ćwiczyć - a ćwiczy się żeby być zdrowym, więc ja nigdy nie będę. Odkąd pamiętam dręczy mnie myśl kiedy gdzieś idę, jestem zdenerwowana lub bardzo zmęczona żeby zacząć biec, ale tak naprawdę super szybko i się nie zatrzymywać. Biec do lasu, gdzieś gdzie nie ma ludzi i biec dalej tak długo jak zechcą, ale nigdy tak się nie stanie, bo wiem, że po 5 metrach intensywnego biegu bym zemdlała, miała palpitacje itd. (serce), no a do tego jakby to wyglądało? Jak jakaś wariatka, która idzie sobie spokojnie i nagle zaczyna biec gdzieś na złamanie karku, bez sensu i nienormalne zachowanie. Poza myślą o ucieczce daleko, daleko jest jeszcze wytyczony szlak - zawsze chodzę tą samą drogą, bo inna mogło by się coś stać albo mam ''przeczucia'', że jak skręcę w lewo to coś mi się stanie, skręcam w prawo, ale zaraz zmieniam zdanie i się wracam albo robię sobie na złość - często tak robię. Chciałabym przestać robić to wszystko - obgryzać paznokcie, wyrywać włosy, drapać się, objadać, o i jeszcze dłubać w nosie - to ohydne jest, ale tego też nie mogę przestać - to było pierwsze jeszcze przed obgryzaniem - ale nigdy, przenigdy przy kimś, poprawiać wszystko żeby było symetryczne, zwłaszcza obrazy nie mogę znieść widoku jak coś wisi lub leży krzywo w stosunku do innych rzeczy, nie umiem wyrzucać starych rzeczy choć wiem, że większość to śmieci, mam myśli samobójcze, o samookaleczaniu, boję się wyjść na dwór jak księżyc ma czerwoną poświatę, bo to wtedy zło się czai, jak widzę bezdomnego psa boję się, że coś mu się stanie, pamiętam każdego psa którego spotkałam przez ostatnie parę lat i ciągle o nich myślę co się z nimi dziej i czy nic im się nie stało, boję się źle wyglądać, że ludzie myślą, że jestem głupia, wyjechać też się boję choć zbieram zdjęcia z gazet z miejscami, które chcę zobaczyć i boję się, że nie zobaczę, ale boję się zostawić wszystko żeby wyjechać… Chciałabym znowu malować - kiedyś malowałam dużo i ładnie, obrazy olejne i szkice ołówkiem, już tego nie robię i tęskne za tym, ale już nie umiem się na tym skupić, malowałam od dziecka, miałam być malarką, a zamiast tego co lubiłam (malowania i fotografia) studiuję kierunki medyczno-inżynieryjne o dziwnych trudnych nazwach, bo dzięki temu ludzie, którzy mnie nie znają myślą, że jestem mądra i lepiej mnie traktują. Chciałabym nie myśleć co ludzie myślą o mnie i moim zachowaniu - ciągle to analizuję, nie wiem po co, ale tak jest, i pewnie jest jeszcze dużo innych zachowań, myśli, które wciąż wracają i małych i dużych natręctw, ale teraz wszystkich nie pamiętam, pamiętam o nich tylko w ich trakcie i jedyne co wiem to to, że nie powinno ich być. Zdaję sobie sprawę z ich negatywnego wpływu na moje życie, no ale co z tego, skoro sobie z tym nie radzę? Boję się iść z tym wszystkim do lekarza, że jestem totalną wariatką, że ludzie się dowiedzą, że chodzę do psychiatry, że mama i siostra się dowiedzą - nie cierpię kiedy się nade mną litują, kiedy wypytują co się dzieje i chcą pomóc. Ja po prostu nie umiem o tym mówić nikomu nawet im mimo, że je kocham a one mnie i mamy se sobą cudowny kontakt to nie potrafię, zawsze udawałam, że wszystko jest ok a jak coś dostrzegają to kłamię, nie wiem czy będę potrafiła porozmawiać o tym kiedyś w cztery oczy, czy kiedykolwiek przyznam się przed kimś innym choćby do połowi tych rzecz - jest mi wstyd o tym mówić, a tak po za tym to mam dysortografię, jak dało się pewnie zauważyć, i choć jak pewnie bym nie znalazła błędów nawet gdybym przeczytało to parę razy to wiem, że są i wstydzę się tego. Czy powinnam spróbować jednak pójść do specjalisty?
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Brak wiary i motywacji - czy z takim nastawieniem warto iść do psychiatry?

Jestem kobietą - mam prawie 25 lat. Ostatni wypis z oddziału dziennego dostałam z rozpoznaniem "osobowość chwiejna emocjonalnie". Właściwie już w dzieciństwie było coś ze mną nie tak - nieśmiałość, brak pewności siebie, niska samoocena, lęk... Jestem kobietą - mam prawie 25 lat. Ostatni wypis z oddziału dziennego dostałam z rozpoznaniem "osobowość chwiejna emocjonalnie". Właściwie już w dzieciństwie było coś ze mną nie tak - nieśmiałość, brak pewności siebie, niska samoocena, lęk przed wszystkim, co nowe, trudności w relacjach interpersonalnych. Pierwsze myśli samobójcze i autoagresywne pojawiły się w wieku 6 lat i właściwie do dziś pojawiają się co jakiś czas z różnym nasileniem. Od prawie 14 lat się okaleczam - z przerwami maksymalnie 9 miesięcy (po pierwszej terapii na oddziale dziennym). Do tego pojawiają się stany depresyjne i lękowe - głównie związane z aktywnością społeczną, a także sporadycznie epizody przejadania się, po których zdarza mi się prowokować wymioty - mam niedowagę (BMI 17,3). Miałam jedną próbę samobójczą w wieku 17 lat. Leczenie rozpoczęłam w wieku lat 18, ale nie trafiłam najlepiej (w odpowiedzi na moje stwierdzenie, że mam myśli samobójcze, usłyszałam "nie mów mi takich rzeczy", a gdy powiedziałam, że jestem autoagresywna, zapytano mnie, skąd znam takie mądre słowo). Mimo wszystko przyjmowałam leki (3 różne leki przeciwdepresyjne o różnych mechanizmach działania), ale żaden nie był skuteczny, psychoterapia była kompletną porażką. W wieku 21 lat trafiłam wreszcie na konkretnych ludzi. Odbyłam 12-tygodniową terapię na oddziale dziennym, po której uzyskałam pewną poprawę, ale wiele objawów pozostało, więc powtórzyłam ją rok później. Efekt był gorszy - wypis mnie załamał - diagnoza "osobowość chwiejna emocjonalnie" kojarzy mi się ze stygmatem "zły człowiek". Zaraz po terapii pojawiły się też problemy w moim życiu - śmierć dość bliskiej osoby, pogorszenie relacji z partnerem, sprawa w sądzie z moim ojcem i odmówienie mi w wysoce nieprofesjonalny sposób praktyk, na które bardzo liczyłam i uważałam za istotne dla mojej przyszłości zawodowej. Mimo że starałam się konstruktywnie rozwiązywać wszelkie te problemy, wyrażać własne uczucia, informować najbliższych o moich potrzebach i oczekiwaniach, otwierać się na nowych ludzi i nowe aktywności - żadne z tych działań nie przynosiły oczekiwanych efektów - zero pozytywnych wzmocnień. Przez ostatni rok do grudnia przyjmowałam neuroleptyk i byłam z niego średnio zadowolona, ale sprawdzał się lepiej niż antydepresanty. Niestety w grudniu napadł mnie epizod depresyjny z silnymi myślami samobójczymi - zastanawiałam się nad pójściem do lekarza, ale tak naprawdę tym razem chcę, żeby to już był ostatni taki epizod w moim życiu, i chcę, żeby mnie wreszcie zabił. Nie chcę pomocy, nie wierzę, że może być lepiej - przez rok po terapii naprawdę bardzo się starałam, ale nic nie udało mi się osiągnąć ani zmienić - teraz nie mam już tyle energii do pracy nad sobą ani wiary, że może się cokolwiek udać... Od ponad roku doskwiera mi anhedonia. Wiem, że są ludzie, którzy mogą być szczęśliwi, ale to szczęście najwyraźniej nie jest dla mnie. Wydaje mi się, że nadzieja istnieje tylko po to, by miało nas co boleć, kiedy ją tracimy, a funkcją wiary w sukces jest spotęgowanie bólu po nieuniknionej porażce. Teraz jestem bez leków i zastanawiam się, czy z takim nastawieniem jest w ogóle sens iść do psychiatry - na antydepresanty jestem oporna, do terapii z taką zerową motywacją raczej się nie nadaję, a przede wszystkim naprawdę jestem zmęczona wiecznymi nawrotami stanów depresyjnych, autoagresją, lękami... Chcę, żeby to się skończyło... I co ja bym miała temu psychiatrze powiedzieć? "Nie wierzę, że mnie można wyleczyć i nie mam siły ani ochoty pracować na terapii, chcę umrzeć... tylko po prostu jeszcze nie jestem gotowa" - raczej brzmi jak strata czasu niż początek czegoś konstruktywnego - nie można nikogo wyleczyć wbrew jego woli, a przynajmniej ja mam takie wyobrażenie o leczeniu.
odpowiada 2 ekspertów:
 Magdalena Pikulska
Magdalena Pikulska
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Jak podnieść samoocenę i poczucie własnej wartości?

Mam straszne kompleksy przez swój wygląd (brzydka cera, rozdwajające się i wypadające włosy, mały biust, nadwaga). Nie czuję się atrakcyjna... Nie wiem, jak mogę to zmienić. Proszę o jakąś radę. jak podnieść swoje samopoczucie i wartość?
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Katarzyna Garbacz
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Anita Rawa-Kochanowska
Dr Daniel Melerowicz
Dr Daniel Melerowicz

W jaki sposób poprowadzić terapię, żeby wyleczyć się z depresji i podnieść niską samoocenę?

Szanowni Państwo! Powodem mojego maila jest depresja, która towarzyszy mi już od kilkunastu lat życia. Zmieniałam lekarzy już kilkukrotnie i cały czas przebywam pod stałą opieką. Niestety mam nawroty, pomimo iż biorę lekisystematycznie. Mam odpowiedzialną pracę i w... Szanowni Państwo! Powodem mojego maila jest depresja, która towarzyszy mi już od kilkunastu lat życia. Zmieniałam lekarzy już kilkukrotnie i cały czas przebywam pod stałą opieką. Niestety mam nawroty, pomimo iż biorę lekisystematycznie. Mam odpowiedzialną pracę i w obecnym stanie trudno mi jej sprostać. Moja praca wymaga częstych kontaktów z klientem. Pracy tej nie chciałabym stracić. Jestem obecnie na skraju wyczerpania, ponieważ coraz gorzej się czuję. Coraz gorzej się wysławiam, zapominam się, nie mogę skoncentrować się na przeprowadzanych rozmowach telefonicznych z klientem, często jąkam się i nie potrafię klientowi pomóc jasno, jak ma jakiś problem. Ponieważ nawroty depresji zawsze utrzymują około 2 - 3 miesięcy w moim przypadku, tym razem postanowiłam podjąć walkę nie tylko poprzez środki farmakologiczne, tym bardziej, że biorąc je okazuje się, depresja wraca jak bumerang. Wiem na pewno jedno, że od dzieciństwa mam problemy z poczuciem własnej wartości, z odnajdywaniem się w grupie. Zawsze kiedy jestem w nowym środowisku pełnię rolę cichego słuchacza i nie umiem odważyć się cokolwiek powiedzieć. Powinnam nad tym popracować, szczególnie, ze moja praca również wymaga kontaktów z ludźmi. Nie wiem, jakich technik mogłabym zastosować, żeby sobie pomóc. Proszę o wskazanie godnych polecenia warsztatów, terapii w tym zakresie.   Za odpowiedź na mojego maila będę bardzo wdzięczna. Serdecznie pozdrawiam, Irena.
odpowiada 3 ekspertów:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Hanna Markiewicz
Mgr Hanna Markiewicz

Jak pomóc osobie, która nie wierzy w siebie?

jak można pomuc młodemu chłopakowi zeby uwierzył w siebie i że jest meszczyzną i zakceptował siebie jaki jest proszę o pomoc
odpowiada 2 ekspertów:
Mgr Monika Prus
Mgr Monika Prus
Mgr Magdalena Golicz
Mgr Magdalena Golicz

Czy powinnam wybaczyć upokorzenie?

Dzień dobry. Od 10 lat jestem mężatką, mamy dwoje dzieci, można powiedzieć, że nasze małżeństwo było udane, dopóki zgadzałam się na wszystko i prawie za każdym razem ulegałam mężowi.   Rok temu mieliśmy i nadal mamy poważny kryzys małżeński. Zostałam... Dzień dobry. Od 10 lat jestem mężatką, mamy dwoje dzieci, można powiedzieć, że nasze małżeństwo było udane, dopóki zgadzałam się na wszystko i prawie za każdym razem ulegałam mężowi.   Rok temu mieliśmy i nadal mamy poważny kryzys małżeński. Zostałam osądzona przez męża, że mam kochanka i zostałam bardzo brzydko wyzwana. Po tej przykrej awanturze powiedziałam mężowi, że nie chcę być z takim człowiekiem - bardzo to on przeżył, tak jak ja, lecz on po pięciu tygodniach umawiał się z inna kobietą i zabiera ją w różne miejsca, a mnie, jako swojej żony, tam nigdy nie zabierał. Bardzo mnie to zabolało, bo nadal mieszkaliśmy razem. Postanowiłam jeszcze raz spróbować mając nadzieję, że wiele rzeczy zrozumiał i się na uczył, tak jak ja, lecz do tej pory nadal mam wytykane błędy jakie popełniłam i wmawia mi, że jestem egoistką. Największy problem mam z tym, że jak idę z mężem do łóżka jest przez chwile dobrze, lecz później nie mogę się patrzeć na siebie, bardzo źle się czuje, jak nic nie warta kobieta. Zaczęło się od tego, że bardzo ufałam mężowi, że nie chcemy na razie trzeciego dziecka i to nie jest odpowiedni moment, lecz on zrobił inaczej. Musiałam wziąć na drugi dzień tabletkę 72 godziną - bardzo mnie to zabolało, że nie mogę nawet w tych sprawach mu ufać. Gdy później znowu się kochaliśmy pojawiło się we mnie to uczucie niskiej samooceny. Nie mogę sobie dać z tym rady, a mąż wie jak ja się czuję, ale on tego nie może z rozumieć i cały czas mnie naciska, żebym się z nim kochała. Gdzie mam szukać porady? Proszę o pomoc.
odpowiada 2 ekspertów:
 Redakcja abcZdrowie
Redakcja abcZdrowie
Mgr Dawid Karol Kołodziej
Mgr Dawid Karol Kołodziej

Niskie poczucie własnej wartości i brak zaufania do ludzi po toksycznym związku

4 lata temu się rozwiodłam. Mój były mąż był toksycznym człowiekiem, poniżał mnie i znęcał się psychicznie. Byłam wrakiem człowieka, o bardzo niskim poczuciu własnej wartości, praktycznie przepraszałam wszystkich za to, że żyję. Aktualnie się pozbierałam, pracuję i mam swoje... 4 lata temu się rozwiodłam. Mój były mąż był toksycznym człowiekiem, poniżał mnie i znęcał się psychicznie. Byłam wrakiem człowieka, o bardzo niskim poczuciu własnej wartości, praktycznie przepraszałam wszystkich za to, że żyję. Aktualnie się pozbierałam, pracuję i mam swoje pasje, ale do teraz nie potrafię nikomu zaufać, choć spotkałam wielu wartościowych ludzi. W jaki sposób wygłuszyć tamte przeżycia i emocje i znowu nauczyć się kochać i ufać?
odpowiada 4 ekspertów:
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Katarzyna Garbacz
Mgr Agata Dusza
Mgr Agata Dusza
Mgr Edyta Kołodziej-Szmid
Mgr Edyta Kołodziej-Szmid
Mgr Katarzyna Kapral
Mgr Katarzyna Kapral
Patronaty