Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 3 , 6 6 9

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Relacje: Pytania do specjalistów

Nie mogę porozumieć się z ojcem

Mam 15 lat. Bardzo często kłócę się z ojcem, nie mam ani matki, ani rodzeństwa. Tata spotyka się z moją ciocią. Nie mogę się z nim dogadać od bardzo dawna, gdy byłam mała, nie miałam takich problemów, niestety...

Mam 15 lat. Bardzo często kłócę się z ojcem, nie mam ani matki, ani rodzeństwa. Tata spotyka się z moją ciocią. Nie mogę się z nim dogadać od bardzo dawna, gdy byłam mała, nie miałam takich problemów, niestety teraz jest coraz gorzej... Tata dziwi się, dlaczego go okłamuję, robię to tylko dlatego, by móc wyjść i spotkać się z chłopakiem. Nie chcę go okłamywać, ale to jedyne rozwiązanie, bo jestem pewna, że nie pozwoliłby mi, gdybym go spytała... Strasznie mi ciężko, nie mam z kim pogadać... Zawsze muszę stawiać mu czoła sama, bo nikt inny się za mną nie wstawi... Myślimy zupełnie odmiennie i nie potrafimy się zrozumieć... Nie wiem, co mam robić... Jedyne wyjście jakie widzę, to po prostu wyjść i nie pytać go o zdanie...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Czemu mnie krzywdzą?

Mam na imię Marcin, mam 22 lata, mam pracę. Od kilku miesięcy myślę o śmierci, a w tym miesiącu mi się to nasiliło. W domu jestem źle traktowany, gorzej niż siostra. Matka ciągle mi mówi, że wszyscy się cieszą jak...

Mam na imię Marcin, mam 22 lata, mam pracę. Od kilku miesięcy myślę o śmierci, a w tym miesiącu mi się to nasiliło. W domu jestem źle traktowany, gorzej niż siostra. Matka ciągle mi mówi, że wszyscy się cieszą jak mnie w domu nie ma, wszyscy mnie obgadują. Z nikim się nie zadaję, a mam przesrane na osiedlu, bo ktoś nagadał coś na mój temat. W domu ciągle mają do mnie pretensje o wszystko, a do siostry o nic, mimo że postępuje jeszcze gorzej niż ja. Ja pracuję, ona nie, a ma więcej praw w domu i nic jej nie mówią, a ja pracuję, daję na dom i mam same zakazy; niedługo nawet kąpać się nie będę mógł, bo woda leci. Ciągle słyszę, że jestem chory psychicznie itp. Nie wiem, czemu oni tak mnie traktują :( czemu tak mnie krzywdzą, jestem już po jednej próbie, a teraz widzę, że chcę znowu, bo nie mam po co, dla kogo żyć :( A w głębi serca nie chcę tego robić, tyle że nie widzę innego wyjścia.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Nie potrafię żyć w zgodzie z rodzicami

Mam 16 lat, jestem kobietą. Rok temu w maju trafiłam do domu dziecka, ponieważ oszukiwałam rodziców i byłam z chłopakiem o 5 lat od siebie starszym. Tato nie zaakceptował tego. Paliłam, piłam i dużo wagarowałam, mimo iż wcześniej miałam bardzo...

Mam 16 lat, jestem kobietą. Rok temu w maju trafiłam do domu dziecka, ponieważ oszukiwałam rodziców i byłam z chłopakiem o 5 lat od siebie starszym. Tato nie zaakceptował tego. Paliłam, piłam i dużo wagarowałam, mimo iż wcześniej miałam bardzo dobrą średnią i zachowanie w szkole, nigdy nie było ze mną problemów w szkole. Jednego dnia tato strasznie mnie pobił za to i sprawa poszła do sądu. Potem wycofałam zeznania i powiedziałam, że kłamałam, więc od wakacji byłam w domu... Jeden, dwa miesiące było wszystko dobrze, później znów zaczęło mnie ciągnąć do związków ze starszymi facetami (mam opinię kur**). Po tym wszystkim dostałam nadzór kuratora... Mimo wszystko dalej oszukuję rodziców i nie mogę przestać. Parę dni temu ktoś przyszedł do ojca i powiedział, że ma zdjęcie moje ze starszym chłopakiem... To bardzo możliwe... Doszło do rozmowy między mną a ojcem. Stwierdził, że nie mam honoru, ambicji i że jestem dnem, i zapytał, czy chcę wrócić do domu dziecka... Odpowiedziałam, że tak... Boję się, że przeze mnie on zrobi sobie krzywdę, bo wiem, że go ranię, ale nie potrafię się zmienić... Czasem sama mam myśli samobójcze... mój tata jest nerwową osobą i nie potrafię z nim rozmawiać... źle mi w domu... Mój dzień wygląda tak, że po szkole mam wracać do domu, uczyć się, sprzątać i zajmować rodzeństwem... więc zawsze wymyślałam dodatkowe zajęcia, żeby móc się spotkać z chłopakiem czy koleżankami... Gdy brakowało mi kasy, zawsze znalazłam tzw. frajera, żeby mi np. zasilił konto... Nie potrafię być z jednym facetem, bo czuję do nich nienawiść, ale nie potrafię nie mieć żadnego, bo gdy mnie wszystko dobija, to wolę mieć kogoś, z kim mogę pogadać (przytulić się). Z rodzicami jest to czasem niemożliwe... Teraz jak to piszę i o tym myślę, czuję żal do siebie, ale i po części siebie rozumiem. W domu czuję się jak w klatce. Kocham rodziców, ale nie potrafię tak dłużej. Czasem lubię poszaleć, a oni chcą, abym była grzeczną dziewczynką. Rozumiem ich, martwią się i mają rację, ale ja tego nie potrafię zaakceptować... Kiedyś dojdzie do tragedii, bo albo ja nie wytrzymam, albo tato... Pomóżcie mi...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Co mi jest? Co ja mam robić?

Witam, mam 19 lat, piszę maturę w tym roku... Od dłuższego czasu nie radzę sobie z niczym. Nie potrafię ogarnąć najprostszych spraw. Od początku roku szkolnego miałam spięcia z mamą, dotyczące mojego chłopaka. Byłam u psychologa szkolnego z tym, ale...

Witam, mam 19 lat, piszę maturę w tym roku... Od dłuższego czasu nie radzę sobie z niczym. Nie potrafię ogarnąć najprostszych spraw. Od początku roku szkolnego miałam spięcia z mamą, dotyczące mojego chłopaka. Byłam u psychologa szkolnego z tym, ale na wizycie i moim płaczu się skończyło, gdyż moja mama jest zapracowana, utrzymuje całą rodzinę i nie mogła przyjść do pani psycholog. Bardzo często mama z moim bratem naśmiewali się ze mnie, z moich znajomych, chłopaka, ja często tego nie wytrzymuję i plączę. Ostatnio plączę codziennie, od kiedy tata codziennie wydziera się całe dnie na każdego. Ja nie wytrzymuję tego już, moja mama sama zauważyła, że nie mogę już tego wytrzymać, że wszystko jest jak w zegarku, wszyscy chodzą na zawołanie taty ;/ (czasami jak w wojsku). Kiedyś płakałam po głośniejszej awanturze i mi przechodziło, nawet później już się "uodporniłam" na to, a jednak znów mam załamanie. Przestałam spotykać się ze znajomymi, z rodziną, w sumie zamknęłam się w sobie, jak już wychodzę, to za namową przyjaciółki. Nie umiem powiedzieć, gdzie tkwi mój problem, wiecznie jestem przemęczona, plączę albo śpię, żeby nie myśleć, biorę ziołowe tabletki na uspokojenie, jednak nie bardzo działają, ale są niezbędne, żebym mogła się skupić na nauce w tym ciągłym hałasie. Jest mi źle, nie wiem, co mam robić, czasami mam głupie myśli, bo tak naprawdę nikt mnie nie rozumie i nie jestem w stanie nikomu powiedzieć, co tak naprawdę czuję :(

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Trudna sytuacja w domu, a chcę, by życie znów nabrało kolorów

Od ok. pół roku czuję się fatalnie. Gdy zerwałam z chłopakiem, ten nie dawał mi spokoju, ciągle mnie męczył, nachodził, robił awantury. Nie wytrzymywałam tego psychicznie, próbowałam się od niego uwolnić, ale bez skutku. W końcu on się zmienił...

Od ok. pół roku czuję się fatalnie. Gdy zerwałam z chłopakiem, ten nie dawał mi spokoju, ciągle mnie męczył, nachodził, robił awantury. Nie wytrzymywałam tego psychicznie, próbowałam się od niego uwolnić, ale bez skutku. W końcu on się zmienił i od jakiegoś miesiąca dałam mu szansę. W domu jest gorzej niż źle. Mama z ojcem są po rozwodzie, ale mieszkamy razem. Ojciec pije, robi awantury, najwięcej mi. Mama przez to jest rozdrażniona i nie traktuje mnie poważnie. Niedługo będę mieć 18 lat, a praktycznie nie mogę nic. Nie mogę pojechać pod namiot ze znajomymi, o 22 muszę być w domu. Dla niej liczy się nauka i praca w domu. Choć sama nie pracuje, każe mi wykonywać dużo obowiązków domowych. Od pewnego czasu czuję się ciągle zdołowana, czuję się beznadziejnie, nie mam na nic ochoty, przez to, że nie ruszam się z domu, przytyłam. Praktycznie codziennie płaczę. Łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi. Często wpadam w szał. Krzyczę na wszystkich i nie mogę się powstrzymać. Lepiej mi jest wtedy, kiedy sobie ulżę i popłaczę. Czasami mam myśli, żeby się zabić, bo jak jestem beznadziejna, to po co mam żyć? Nie wiem, co mam zrobić. Chcę to zmienić, żeby moje życie nabrało kolorów i energii.

Czy warto czekać na sygnał od niego?

Od bardzo długiego czasu bardzo mocno związałam się z pewnym chłopakiem, mam na myśli przywiązanie koleżeńskie, przyjacielskie. Wszystko było super, im dłużej go znałam, tym bardziej mu się zwierzałam, ufałam, chciałam z nim spędzać czas, bo zawsze było ciekawie, miło...

Od bardzo długiego czasu bardzo mocno związałam się z pewnym chłopakiem, mam na myśli przywiązanie koleżeńskie, przyjacielskie. Wszystko było super, im dłużej go znałam, tym bardziej mu się zwierzałam, ufałam, chciałam z nim spędzać czas, bo zawsze było ciekawie, miło i śmiesznie, tak jak powinno być :) Oczywiście nie było zawsze tak idealnie, dużo kłótni, o byle co, no i kiedyś mieliśmy też problem z takimi kłótniami, bo nie umieliśmy ich normalnie załatwiać, niepotrzebnie mówiliśmy sobie niemiłe słowa itd... Było parę razy tak, że jak już się pokłóciliśmy albo po prostu on miał jakiś powód, żeby się nie odzywać, to zdawało mi się, że to już koniec. Nie odzywał się, był uparty i trwał w swojej olewce. Nic nie działało. Ale moja przyjaciółka się z nim pogodziła i wyszło (chociaż niby od niechcenia), że pogodziliśmy się. I oczywiście było jak dawniej, dopóki nie zaczęłam tematu, który okazał się tym całym problemem, przez który on się nie odzywał... Znów się zaczął taki napięty czas między nami. On chciał, bym go przeprosiła za to wszystko, ja nie widziałam takiej potrzeby, wręcz powiedziałam sobie i mu, że nie przeproszę, bo nie mam za co. W końcu, bo mi zależało, gdy się widzieliśmy, przeprosiłam go, bo chciałam, żeby było dobrze. Wszystko było dobrze, bardzo długo, rozmawialiśmy ciągle, ale w jakiś sposób przestaliśmy się spotykać... Czułam niepokój, więc postanowiłam, że chcę się z nim spotkać i spytać co się dzieje... Spotkałam się i już mniejsza z tym, o czym gadaliśmy, ale pod koniec spotkania powiedział, że ma mnie już "gdzieś" , że to się robi męczące i w ogóle, że ma dość... Jak to usłyszałam od razu poszłam, nie mogłam tego znieść, jak mógł to powiedzieć, odbierałam go jako bardzo dobrego kolegę, przyjaciela, a on takie coś mi powiedział, a nie miał powodów... Napisałam mu jedynie, że nie rozumiem jego decyzji. Nie gadaliśmy jakoś konkretnie ze sobą przez dłuższy czas, tylko takie urywkowe zdania, pisał do mnie, pomimo tego, że powiedział, że ma mnie gdzieś. Ja postanowiłam w rozmowie z nim, że się otworzę przed nim, nie będę pokazywać żadnej dumy, tylko napiszę po prostu, że mi zależy i nie rozumiem, dlaczego tak powiedział. Napisałam mu wszystko, co czułam, ale on dalej pisał, że już go nie interesuję (jakbym mu coś zrobiła). Parę dni temu napisałam mu, żeby się ze mną spotkał itd... Spokojnie... On napisał, że wiele razy próbował i to nie ma sensu... Ja pisałam dalej, tak jak czułam, aż napisał, że to przemyśli i myślę, że "zmiękł", bo przecież gdyby nie chciał, to by po prostu napisał "nie, odwal się" itd., w końcu już był do tego zdolny. I niedawno napisał mi, że przemyślał to, ale da mi jeszcze znać, jak postanowi. Więc nie wiem, warto czekać na jego decyzję? Ja już się oczywiście przyzwyczajam, że go nie ma i jest "dobrze", ale jak on był, to też było dobrze. Boję się, że jak się zgodzi na spotkanie i znów wszystko będzie dobrze, to potem znów się to powtórzy. Albo że jak już dostanę to co chcę, to nagle do mnie dojdzie, że nie zasługiwał na to.

Jak sobie z tym poradzić? Rozwód rodziców, kompleksy itd.

Mam 25 lat. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam 6 lat. Wszystkie problemy zawsze chowałam do środka, pokazując ludziom, że wszystko jest OK, ale chyba dłużej już się tak nie da. Mam problem z tatą. Przez szkołę podstawową i liceum...

Mam 25 lat. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam 6 lat. Wszystkie problemy zawsze chowałam do środka, pokazując ludziom, że wszystko jest OK, ale chyba dłużej już się tak nie da. Mam problem z tatą. Przez szkołę podstawową i liceum widywałam go raz na 2-3 miesiące. Przyjeżdżał, posiedział godzinę i uciekał. Raz na jakiś czas zabierał mnie na wakacje na kilka dni. Ja natomiast pamiętam zawsze to czekanie. Czekanie na telefon, na przyjazd... Czekałam czasem po kilka godzin, bo jednak zawsze coś mu po drodze wypadło. Miałam go za kochanego tatusia, który czasem da kieszonkowe i jest fajny, bo gra na gitarze i śpiewa, taki z niego luzak. Byłam dumna, bo nikt ze znajomych takiego ojca nie miał. Oczywiście, gdy byłam starsza, kłóciłam się z mamą, bo nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ona jest na niego zła, wygadywałam głupoty w stylu "on jest od ciebie lepszy". Sytuacja zmieniła się na pierwszym roku studiów (zaocznych), kiedy postanowił, że zatrudni mnie w swojej firmie. Wyrwał mnie z małego miasteczka do Warszawy. Byłam zadowolona, że będę go miała w końcu przy sobie, jednak rzeczywistość mocno mnie zaskoczyła. Ojciec kazał mi do siebie mówić po imieniu, żeby nie wszyscy wiedzieli, że jestem jego córką. Zaczęło się wyśmiewanie moich zainteresowań (np. czytanie Harrego Pottera), wytykanie błędów w sposób szyderczy ("posprzątałabyś tu, nie tak jak u siebie w domu mama to robi za ciebie"). W pracy było jeszcze gorzej. Chciałam mu zaimponować, pokazać, że coś potrafię, ale natychmiast zostałam sprowadzona do parteru. On jest szefem, mogę wyrazić swoje zdanie, ale i tak on ma zawsze rację - tak mi kiedyś powiedział. Wszystko to sprawiło, że wykonywałam swoje obowiązki z przymusu, robiąc rzeczy, które były średnio komukolwiek przydatne, bo wszystkie moje próby zaproponowania czegoś były gaszone i kończyło się to awanturą i płaczem. Dodam, że od małego miałam skłonność do tycia. Gdy byłam malutka, byłam ślicznym bobaskiem, ojciec jeździł ze mną po kolegach i chwalił się jak lalką. Później jednak lekarze nafaszerowali mnie lekami, czego skutkiem było mocne przybranie na wadze. W tym okresie również ojciec zaczął zdradzać mamę (ona nie mogła schudnąć po ciąży). Wszystko to doprowadziło do rozwodu, ale dla mnie to oznaczało, że ja utyłam i że to przeze mnie tata już mnie nie chce. Dlatego właśnie z każdego jego przyjazdu próbowałam wyrwać jak najwięcej. Pamiętam naukę śpiewu, kiedy starałam się jak najbardziej, a on mi powiedział, że nie umiem śpiewać, bo nie używam przepony. Zabolało, ale byłam dzieckiem i nie pojmowałam tego. Tak samo sprawa miała się w pracy. Robiłam coś, chcąc mu zaimponować, a on albo nie miał czasu, albo mówił, że to na nic. Po 1,5 roku postanowiłam wrócić do domu, zasłaniając się wymówką, że chcę zająć się nauką oraz sobą i schudnąć, bo w warszawskim tempie nie mam czasu, żeby o siebie zadbać. Po rocznej przerwie znów zaproponował mi pracę i tak wylądowałam w domu przy komputerze, pracując dla niego. Już na początku potraktował mnie jak zło konieczne, mimo że sam mi tę pracę zaoferował. Miałam znaleźć sobie zajęcie, a ja nie potrafiłam mu powiedzieć nie... Dlatego dawałam się poniżać, wciąż mając w głowie, że to mój ojciec. Praktycznie stałam się dla niego pracownikiem. Każda rozmowa telefoniczna dotyczyła pracy, na prywatne rozmowy poświęcał kilka minut. Nawet w święta rozmawiał ze mną o firmie, jednocześnie podkreślając między wierszami, że tak bardzo pragnie dobrych stosunków rodzinnych. Dziś po raz pierwszy od jakiegoś czasu zadzwonił do mnie, ochrzaniając za sprawy firmowe. Oczywiście jak za każdym razem, gdy z nim rozmawiam, popłakałam się. Miałam aż spazmy, co zdarza mi się tylko w kontaktach z nim. Powiedział, że nie dzwoni do mnie i nie porusza ciężkich tematów dlatego, że tak się zawsze nasze rozmowy kończą. Awanturą i płaczem. Nie potrafię z nim normalnie rozmawiać. Ma mnie za lenia, grubaskę, choć nie mówi tego wprost. A ja tak wiele chciałabym zmienić, ale nie mogę, dopóki nie ułożę sobie tego, co mnie z nim łączy. Nie ma dla mnie czasu, jestem nie dość dobra. Dodam, że po pracy dla niego zajmuję się innym projektem, związanym z moimi studiami i jestem tam spełniona, czuję się świetnie, kiedy ktoś mnie docenia, jednak na razie tamten projekt nie może stać się moją pełnowymiarową pracą. Jestem więc uwiązana, a nie poszukam nowej pracy, dopóki nie schudnę (stąd idzie moje niskie poczucie wartości) i gdy nie ułożę sobie wszystkiego. Co mam zrobić? Nie wiem, czy mam siłę dalej uśmiechać się, gdy w gardle mnie ściska, i chcę wykrzyczeć, że tak bardzo go kocham i tak bym chciała mieć normalnego tatę, a nie szefa. On natomiast mówi, że mam nie mieszać pracy i spraw prywatnych. Tylko jak to zrobić? Mam kochanego męża, resztę rodziny - jest mi z nimi dobrze, ale nie potrafię cieszyć się życiem, kiedy mam takie niepoukładane sprawy. Nie mam motywacji do schudnięcia, boję się relacji z ludźmi, zawsze chcę wszystkich zadowolić. Proszę o pomoc...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Co się ze mną dzieje? Czy coś mi dolega?

Mam 12 lat i chodzę do 6 kl. Moja mama ma chłopaka i z nim mieszkamy od ok. połowy sierpnia 2009 r. Nienawidze go i się go boję, np. kiedy krzyczy na mnie lub przybliża się. Była taka sytuacja: ja...

Mam 12 lat i chodzę do 6 kl. Moja mama ma chłopaka i z nim mieszkamy od ok. połowy sierpnia 2009 r. Nienawidze go i się go boję, np. kiedy krzyczy na mnie lub przybliża się. Była taka sytuacja: ja się położyłam, bo bolała mnie głowa, a on wszedł do mojego pokoju i zaczął mnie łaskotać i się zbliżać. Powiedziałam kilka razy, żeby przestał (było mi niedobrze) i niechcący uderzyłam go w twarz, i on zaczął się na mnie drzeć, i się obraził. Ja się wystraszyłam i powiedziałam, że to było niechcący, ale on powiedział, że jeśli jeszcze raz go uderzę, to żebym lepiej uciekła z domu. Od tej pory tak się go boję, że mam myśli samobójcze. Próbowałam podciąć sobie żyły, lecz bałam się, jaśli mama to zauważy to, co jej powiem? Wydaje mi się, że mamie na mnie nie zależy, że tylko mówi, że mnie kocha, że to tylko słowa takie fałszywe. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Mam balkon i mieszkam na 3 piętrze. Myślałam o skoczeniu z niego. Moje życie nie ma sensu i nikomu jestem niepotrzebna. Pomóżcie, bo myślę o samobójstwie.

Nie mam właściwie żadnych relacji z rówieśnikami - czy to jest normalne?

Mam prawie 22 lata i właściwie nie jestem w stanie mieć normalnych relacji z rówieśnikami. Właściwie nie mam z nimi żadnych relacji. Nie chodzę na imprezy, nie mam przyjaciół. Nie umiem gadać z ludzmi w moim wieku. Mnie bawią głupoty,... Mam prawie 22 lata i właściwie nie jestem w stanie mieć normalnych relacji z rówieśnikami. Właściwie nie mam z nimi żadnych relacji. Nie chodzę na imprezy, nie mam przyjaciół. Nie umiem gadać z ludzmi w moim wieku. Mnie bawią głupoty, których inni studenci nie rozumieją, pod tym względem dobrze się dogaduje z 10-13 latkami. Brzmi to śmiesznie, ale taka jest prawda. Mam trzy znajome w moim wieku, ale z każdą z nich łączy mnie konkretny wspólny temat i zawsze mówimy tylko o tym, chciałabym niby mieć więcej przyjaciół, ale nie potrafię się tak zachowywać, żeby móc ich pozyskać. Albo jestem sztywna, niedostępna, milcząca i ponura. Albo wariuję jak dziecko, śmieję się z niczego i gadam o jakiś głupotach, aż inni tylko dziwnie się patrzą. Nie prowadzę wtedy normalnej konwersacji, nie umiem zresztą, tylko cały czas gadam na jakiś temat, na którego punkcie mam akurat obsesję. Czy powinnam się leczyć, czy po prostu mam taką osobowość?
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Relacje z przyjacielem. Co mam dalej robić?

Witam! Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie silną depresję. Wiem, że ta choroba jest niewyleczalna, dzisiaj mi trochę przeszło. Nabawiłam się tej choroby przez chłopaka, który mnie zostawił. Rok po tym, poznałam chłopaka. Początkowo myślałam, że zauroczyłam się nim,...

Witam! Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie silną depresję. Wiem, że ta choroba jest niewyleczalna, dzisiaj mi trochę przeszło. Nabawiłam się tej choroby przez chłopaka, który mnie zostawił. Rok po tym, poznałam chłopaka. Początkowo myślałam, że zauroczyłam się nim, więc nie zdawałam sobie z tego sprawy. Później miałam wesele. Poprosiłam go. Był z kimś, więc mi odmówił. Kilka miesięcy później on miał wesele. Zadzwonił, zgodziłam się i poszłam w ekspresowym tempie na wesele, bo zaledwie miałam kilka dni. Było super, na weselu przekonałam się tylko, że to ten. Teraz ja miałam imprezę kameralną w pracy, zaprosiłam go, poszedł ze mną. Wszyscy super się bawiliśmy, on nawet do swoich znajomych i rodziny powiedział, że było zarąbiście. Później spotkaliśmy się w barze, tzn. on mnie zaprosił. Powiedziałam, że ode mnie z pracy jest wyjazd do kina. Prosił, żebym nas zapisała i zapłaciła za bilety, on mi odda. Zrobiłam to. Kiedy przyszedł czas wyjazdu, on napisał mi esemesa, że nie jedzie. Pojechałam sama, było mi bardzo przykro. Teraz jestem z nim umówiona na naprawę samochodu, nie wiem co robić. Nadal bardzo go kocham, ale wiem, że nie mogę pozwolić sobie na takie traktowanie. Jak mu pokazać, że tak się nie postępuje, że wymagam przeprosin. W ogóle co mam dalej robić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Maminsynek i co dalej?

Witam, od 4 lat jestem mężatką maminsynka... mam już dość. Ale może od początku. Mąż pochodzi z rodziny, w której ojciec lubi sobie wypić i nic go nie obchodzi, nic nie umie w domu robić i nie robi. A matka... Witam, od 4 lat jestem mężatką maminsynka... mam już dość. Ale może od początku. Mąż pochodzi z rodziny, w której ojciec lubi sobie wypić i nic go nie obchodzi, nic nie umie w domu robić i nie robi. A matka wychowuje swoje dzieci (synowie – mój mąż (l. 26), bracia (l. 23, l. 23) i córka (l. 13)) w przekonaniu, że "przecież nic się nie stało", "on/ona na pewno nie chcieli". Każdy ma ją gdzieś i się z nią nie liczy. Zanim wyszłam za męża mamisynka rozmawiałam z nim o jego rodzinie i panującej tam atmosferze, zapewniał mnie, że mam się nie bać, bo on nie jest mamisynkiem. I przekonałam się... w ciągu czterech lat małżeństwa usłyszałam tyle wyzwisk, że nie byłabym w stanie tego zliczyć. Nie będę podawała przykładów, bo nie wiem, czy takich wulgaryzmów można tutaj używać. Do tego przez rok teściowa latała do nas codziennie i nie ważne, czy to była 8 rano, czy 10 wieczorem. W końcu wywalczyłam, że tak już nie chodzi, ale co z tego, jak wiecznie są telefony i jego odwiedziny tam. Zrobił się z niego jeszcze większy mamisynek niż wcześniej. Nie raz mnie okłamał, zostawił i pojechał z nimi na urodziny babci 300 km, byle ich czasem nie urazić. Ja z tego wszystkiego dorobiłam się nerwicy i powoli odstawiam tabletki na depresję. Jak zachorowałam, to co usłyszałam od męża mamisynka? Że byłam już chora przed małżeństwem!!! Mam już dosyć, kiedyś byłaś uśmiechniętą, lubiącą się bawić osobą, teraz siedzę w domu, bo boję się, że jak pójdę do pracy, to już całymi dniami będą u siebie siedzieć. Mieszkamy z mamisynkiem na jednym osiedlu, teściowa w domu ma jeszcze całą trójkę. A oni nawet dywaników nie potrafią sami pomierzyć. Nie mówiąc już o tym, że jak się pokłócimy, a maż mamisynek do nich pójdzie, to zawsze pocieszą go alkoholem!!! Nie raz już rozmawiałam z teściową i prosiłam, ale nic to nie dało, ona ma swój świat. Dziś znowu były telefon, to w minutę mamisynek się zebrał i do nich poleciał, a od nich do pracy. Mogłabym tu jeszcze dużo więcej pisać, bo mamisynek i jego rodzinka, to jest temat rzeka. Nie mówiąc już o ponad 10 telefonach do męża, jak gdzieś jesteśmy, a oni coś chcą i widza, że nas nie ma w domu. Mąż oczywiście nie widzi w tym problemu i woli się ze mną rozwieść, niż czasem urazić swoich rodziców, a ja jestem nic nie wartą osoba, która mu w domu służy... Sama nie wiem, po co siedzę w tym toksycznym związku, i chociaż bardzo chcę odejść, to nie potrafię :( Czuję, że gdzieś tam w środku mam nadzieję, że ten mamisynek się zmieni, ale jak na tacy mam podane, że tak się nie stanie. Zresztą mąż sam mi o tym powiedział. On nie jest niczemu winny, a każde słowo zaczyna się od "bo Ty...". Proszę o pomoc albo wytłumaczenie tak toksycznego związku...
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Jak spokojnie żyć z toksycznymi rodzicami?

Jestem dorosłym dzieckiem toksycznych rodziców. Mam 27 lat. W domu niczego nie brakowało, wychowałam się w trudnych czasach poprzedniego systemu. Moi rodzice mieli ciężkie życie. Skończyłam studia, pracuję. Nie pamiętam: okazywania sobie uczuć, przytulania, mówienia sobie "kocham", wsparcia psychicznego. Pamiętam:...

Jestem dorosłym dzieckiem toksycznych rodziców. Mam 27 lat. W domu niczego nie brakowało, wychowałam się w trudnych czasach poprzedniego systemu. Moi rodzice mieli ciężkie życie. Skończyłam studia, pracuję. Nie pamiętam: okazywania sobie uczuć, przytulania, mówienia sobie "kocham", wsparcia psychicznego. Pamiętam: krytykę, uwagi, porównywanie do innych, kłótnie. Pewnego dnia zdałam sobie sprawę z tego, że co bym nie zrobiła, to i tak coś zawsze będzie nie tak. Np. że źle wyglądam, źle się ubrałam, mam złe włosy, złego chłopaka, źle się odżywiam. Nie ma możliwości dialogu, moje zdanie się nie liczy. Nie mieszkamy razem, z ich pomocą kupiłam mieszkanie... i ciągle słyszę, że jestem niewdzięczna (bo przytyłam kilka kg). Czuję się zgaszona, nerwowa, smutna. Płaczę prawie codziennie, zastanawiam się, czy nie lepiej by było nie żyć. Uciekam od ludzi. Nie jestem pewna siebie, mam poczucie winy. Bardzo źle się czuję. Prawie codziennie mam koszmary. Nic mi się nie chce, nie mam na nic siły, ochoty. Mam poczucie beznadziejności i że nic dobrego mnie już nie spotka.... Kocham moich rodziców. Jestem zaradna, potrafię na nikogo nie liczyć. Nie umiem prosić o pomoc. Badanie mam OK (morfologia, hormony, cukier). Co mam robić?

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Co zrobić, by przyjaciółka wróciła?

Jestem dziewczyną i mam 15 lat. Zacznę moją historię od początku. W 5 klasie podstawówki, za namową mojej koleżanki Darii, którą znam odkąd się urodziłam, przepisałam się do innej szkoły, do której Daria właśnie chodziła. Ona mieszka obok mnie. W...

Jestem dziewczyną i mam 15 lat. Zacznę moją historię od początku. W 5 klasie podstawówki, za namową mojej koleżanki Darii, którą znam odkąd się urodziłam, przepisałam się do innej szkoły, do której Daria właśnie chodziła. Ona mieszka obok mnie. W szkole poznałam jej przyjaciółkę, jeśli można ją tak nazwać, bo to była 5 klasa podstawówki. Miała na imię Sylwia. Zakumplowałyśmy się i zostałyśmy 3 przyjaciółkami. Potem poszłyśmy z Sylwią do innego niż Daria gimnazjum i zdobyłyśmy się na poważną rozmowę i, jak się okazało, Daria do mnie obgadywała Sylwię, a do Sylwii mnie, o czym nie wiedziałam. Nie mówiłyśmy jej o tym, że znamy prawdę. Potem Daria się zmieniła, zaczęła się ubierać w obcisłe ciuchy i miniówy, malować ostry makijaż, kolczykować się, przeklinać, palić, pić i zadawać ze starymi facetami. Urwałyśmy więc z nią kontakt i było super. Byłyśmy tylko my dwie. Nauczyciele mówili, że jesteśmy papużki nierozłączki. Wszystko robiłyśmy razem i o wszystkim mówiłyśmy: ona jest niepowtarzalna, nie ma takiej drugiej. Jakieś 3 miesiące temu ona zaczęła od nowa przyjaźń z Darią. Na lekcji piszą ze sobą SMS-y, co mnie dołuje, po lekcjach są razem - razem jeżdżą do starych facetów i piją. Dla mnie już Sylwia nie ma czasu, nie jest taka miła dla mnie jak kiedyś, chamsko odpisuje i ma gdzieś, czy się za to obrażę, liczy się tylko Daria. Choć czasem spotykamy się tylko we dwie i jest super, dopóki nie zacznie gadać o Darii, jaki to ona ma problem i ona jej pomaga, i jak się cieszy z jej szczęścia, bo poznała nowego chłopaka (26-letniego, a my mamy po 15 lat). Kiedyś mi ją odbierała i teraz znów zaczyna, nie wytrzymuję, płaczę każdego dnia. Szczera rozmowa nic nie daje, ona powiedziała, że nie odpuści Darii. Jestem załamana, a dźwięk SMA-a przyprawia mnie o dreszcze (dosłownie), bo mam wrażenie, że to od niej i że zaraz napisze: "Nienawidzę cię" lub "Jutro nie będzie mnie w szkole, idę na wagary z Darią". Nienawidzę siebie. Mam ochotę przedawkować leki i zapomnieć. Rano budzę się ze łzami po kolejnym koszmarze, że ona jest z Darią, a mnie nienawidzi. Już nie mam sił. Mój tata mieszka za granicą, odwiedzam go jak się da często. Byłam u niego na święta i zamiast się cieszyć, to ja płakałam jak nie widział, no bo po tak długiej przerwie nie wiadomo, co zastanę w domu. Może sie zmówią przeciw mnie, jak nie będzie mnie na co dzień przez te dwa tygodnie? Boję się jej zaufać lub sprzeciwić, obawiam się odmowy, sprzeciwu i rozczarowania. Naprawdę nie daję sobie już rady. Chcę, by było jak dawniej. Tylko my dwie. Na wakacje nie będzie mnie całe dwa miesiące, będę za granicą, a one planują wspólny wypad pod namioty bez zgody rodziców, a Sylwia nawet nie napisze SMS-a, jak tam u mnie? To mnie przerasta, jestem załamana, a na co dzień widzę je razem, jak spacerują, a kiedyś było tak pięknie. Dla mnie tylko ona się liczy, nie ma takiej drugiej. Chcę o nią walczyć, lecz nie mam sił. Nie mam sił na nic, poddaję się. Chcę zapomnieć i odpłynąć. Jak mam ją odzyskać?

Co mam robić, gdy mój chłopak wyprowadził się ode mnie?

Jestesm Monika, mam 18 lat i od 14 roku życia byłam z jednym chłopakiem. Od 2 lat mieszkaliśmy razem do dziś. Wczoraj się pokłóciliśmy o brak czasu dla mnie i braku zainteresowania z jego strony. Każdy dzień wolał spędzać z...

Jestesm Monika, mam 18 lat i od 14 roku życia byłam z jednym chłopakiem. Od 2 lat mieszkaliśmy razem do dziś. Wczoraj się pokłóciliśmy o brak czasu dla mnie i braku zainteresowania z jego strony. Każdy dzień wolał spędzać z moją rodzina i im usługiwać, niż być ze mną. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mu o tym, ale dalej było tak samo - do wczoraj. Gdy wstałam rano, byłam rozpalona i miałam wysoką gorączkę, a on zamiast zająć się mną, zaczął sprzątać i gotować - a mogła to zrobić moja mama. Jak mu o tym powiedziałam, zdenerwował się, ubrał i pojechał do swojego domu. Przez resztę dnia się nie odzywał, tylko wieczorem napisał, że nie wraca. Dzisiaj przyjechał i zabrał rzeczy, nie chciał ze mną porozmawiać. Bardzo go kocham i nie wiem, co mam robić, bo nie odbiera telefonu i nie odpisuje. Pomóżcie, proszę!!!

Czy i jak poradzić sobie z mamą?

Witam, mam 23 lata. Mieszkam od zawsze z mamą. Miałyśmy kiedyś przerwę półroczną, spowodowaną tym, że wyprowadziłam się do swojego faceta. Czemu? Bo nasze relacje są jak huśtawka... Wszystko zaczęło się w okresie, kiedy to moja mama przeszła operację usunięcia...

Witam, mam 23 lata. Mieszkam od zawsze z mamą. Miałyśmy kiedyś przerwę półroczną, spowodowaną tym, że wyprowadziłam się do swojego faceta. Czemu? Bo nasze relacje są jak huśtawka... Wszystko zaczęło się w okresie, kiedy to moja mama przeszła operację usunięcia jajników i macicy. Łatwo by było zgonić wszystko na hormony. Ale to zbyt proste. Mama jest po rozwodzie, od zawsze miała we mnie oparcie i od zawsze, odkąd się kłóciłyśmy, zawsze to ja pierwsza wyciągałam rękę, bo nie potrafię żyć z nią w konflikcie. Jednak ostatnio staje się do nie do zniesienia. Jestem od 2 miesięcy bez pracy. Nie jest tak, że się nie staram jej znaleźć, mam nawet zapewnioną od kwietnia, więc jest to tylko kwestia czasu. To także mnie dołuję, ale jest to inna kwestia. Chodzi mi głównie o stosunki z mamą. O wszystko się czepia. Przykład? Ostatni weekend, jak zawsze, spędziłam u mojego faceta. Aby uniknąć wyrzutów, pisałam jednego SMS-a dziennie z zapytaniem o plany i samopoczucie. Wczoraj wróciłam wieczorem do domu, usiadłam, opowiedziałam, jak spędziłam te dni. A mama z łaską mi odpowiadała na pytania, by później zarzucić mi, że nie pożałowałam jej, kiedy napisała, że źle się czuje i że wczoraj wieczorem nie napisałam jej SMS-a. Były Walentynki myślałam, że podobnie jak ja, spędza miło czas ze swoim partnerem. Kiedy ja jestem ze swoim, staram się wyłączyć, nie myśleć o tym, że moja matka stara się na każdym kroku wywoływać u mnie falę współczucia, że przy każdej kłótni wypomina mi to, że nie mam pracy i powinnam się wyprowadzić skoro tak jej nienawidzę. Nie jest to przyjemne, po każdej takiej akcji mam okropnie silne bóle głowy z tyłu, które wręcz wyciskają mi łzy z oczu. Tracę ochotę na cokolwiek i mam wrażenie, że rozsypuję się na milion kawałków. Gdybym miała pracę i środki finansowe, wyprowadziłabym się choćby na pokój do obcych. Byleby tylko nie przeżywać tego z taką częstotliwością. Kocham ją, zawsze tak było i będzie, jednakże nie mogę zrozumieć, czemu wyżywa się na mnie za każdą swoją porażkę/ból czy nie udany dzień. Ja też miewam gorsze i wolę to zapisać w pamiętniku lub wypłakać się w poduszkę. Nie mogę sobie z tym poradzić. I nie wiem już jak się zachowywać, postanowiłam, że zignoruję to, że wczorajszy konflikt był przełomem, bo nie zrobiłam nic, za co musiałabym przeprosić, więc zdaje się, że czekają nas długie ciche dni... Obawiam się o swoje zdrowie, wcześniej miałam depresję przez ojca, jestem bardzo wrażliwa, szybko płaczę i wszystko mocno przeżywam... Boję się czy znów nie mam jakiejś nerwicy.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Co zrobić? Dlaczego on się do mnie teraz nie odzywa?

Może zacznę od tego, że mam 18 lat i mam na imię Ewelina. Mam pewnego bardzo dobrego kolegę, najlepszego, i czasem nie chcę mówić, że to tylko kolega, bo kolega to dla mnie ktoś taki fajny, ale nie bardzo ważny,...

Może zacznę od tego, że mam 18 lat i mam na imię Ewelina. Mam pewnego bardzo dobrego kolegę, najlepszego, i czasem nie chcę mówić, że to tylko kolega, bo kolega to dla mnie ktoś taki fajny, ale nie bardzo ważny, a on jest dla mnie ważny. A więc chodzi o to, że szliśmy kiedyś w paczce, a ja się do niego nie odzywałam (nie odzywałam się, ponieważ był on wobec mnie nie w porządku, dla innych moich koleżanek, które pierwszy raz na oczy widział był milutki i nawet dla tych, których rzekomo nie lubił, również był bardzo miły, na wszystko pozwalał, a ja gdy coś robię, to zawsze źle, gdy czegoś nie zrobię, są pretensje, no ale tak bardzo mnie to nie wkurzało, gdy nie zobaczyłam, że inni mogą tak robić), no i zaczął się tak wypytywać. Ja nie chciałam mówić, bo po pierwsze nie chciałam jeszcze tak wcześnie o tym mu mówić, a po drugie chciałam dokładnie przemyśleć, czy w ogóle ma to sens, żebym mu to mówiła, bo zazwyczaj nic nie bierze się samo z siebie i tego strasznie nie rozumiem... W końcu mu powiedziałam dokładnie, o co mi chodzi. Zaśmiał się, jakbym sobie żartowała i stwierdził, że jestem zazdrosna, a mi w ogóle nie było do śmiechu. Byłam przygotowana na to, że powie, że jestem zazdrosna i może tak to odebrał, ale tu chodzi o to, że jest bardzo wielka różnica miedzy mną a innymi dziewczynami. Widzę się z nim praktycznie codziennie i mówimy sobie wszystko. Nie wiem, czy wziął sobie to do siebie, ale potem był tak dziwny, z nikim nie gadał, jedynie do mnie mówił czasem coś. Nie wiem, czy to przeze mnie, ale tak to wyglądało, i nawet żałowałam potem, że miałam do niego takie pretensje, ale on jakby był na mnie zły. Piszę do niego, a on mi w ogóle nie odpisuje i już nie wiem, co myśleć o tej sytuacji, bo przecież nie zrobiłam nic złego! Ale staram się jakoś racjonalnie myśleć i nie dołować za bardzo, mimo tego, że ta sytuacja przytłacza mnie trochę. No, jedynie chciałabym wiedzieć, co powinnam zrobić, a czego nie? Starać się z nim pogadać czy nie? A jak on dalej nie da żadnej odpowiedzi?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Jak powiedzieć mamie, by nie wtrącała się w moje życie?

Mam nieustający problem w kontaktach z własną matką. Mocno się różnimy, drażnimy, nie zgadzamy. Babcia pilnuje mojej córci, musiałam wrócić do pracy. Początkowo wynajęłam nianię, ze względu na finanse zgodziłam się na propozycję mamy, że pomoże. Po 3 miesiącach...

Mam nieustający problem w kontaktach z własną matką. Mocno się różnimy, drażnimy, nie zgadzamy. Babcia pilnuje mojej córci, musiałam wrócić do pracy. Początkowo wynajęłam nianię, ze względu na finanse zgodziłam się na propozycję mamy, że pomoże. Po 3 miesiącach każdego dnia była zła, więc najęłam znów nianię, na część mego dnia pracy, bo mi znajoma zwróciła uwagę, że wykorzystuję matkę. Ale nie jest lepiej. Dziś na przykład bez mej wiedzy i komentarza przemeblowała moją kuchnię, kuchnię w moim mieszkaniu - nie mieszka ze mną. Mama miewa wiele pomysłów, których nie lubię, nie lubię bardzo! Czuję się z tym bardzo źle, bo jest nieustannie aktywna, a jej pomysły dotyczą mojego życia. Mój brak akceptacji, zachwytu jej pomysłami, poglądami sprawia jej przykrość. Usiłowanie omijania problemu nie zmniejsza jej nieustannych zabiegów o tronowanie w moim życiu. Chce być autorytetem, a dla mnie nie jest! Co z tym robić?

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak

Co zrobić, by się w nim nie zakochać?

Kiedyś byłam na wycieczce, poznałam fajnego chłopaka... to trwało jeden dzień, później napisałam do niego na GG i się pokłóciliśmy... więcej od tego czasu nie pisaliśmy. Potem zaczął się rok szkolny. Przyszłam do jego szkoły, z początku byliśmy dla siebie...

Kiedyś byłam na wycieczce, poznałam fajnego chłopaka... to trwało jeden dzień, później napisałam do niego na GG i się pokłóciliśmy... więcej od tego czasu nie pisaliśmy. Potem zaczął się rok szkolny. Przyszłam do jego szkoły, z początku byliśmy dla siebie obcy, później, nie wiem od kogo, dostałam jego nr i napisałam. Tego dnia ruszyło mnie serce, wiedziałam, że gdzieś go jeszcze masz... Zaczęliśmy gadać na wszystkie tematy, pocieszać się, pomagać, aż w końcu on uświadomił mi, że nic z tego nie będzie... że nie będziemy razem... Potem chwila przerwy. Tym razem to on do mnie napisał, zaczęło się to, co kiedyś, ale nie czułam nic do niego. Tylko kolega, nic więcej. Pewnego dnia pojechaliśmy na basen, spędziliśmy razem dużo czasu i fajnie się bawiliśmy... teraz, gdy o tym myślę, w oku kręci mi się zła. Nie wiem, co mam robić, nie wiem, czy ja znowu coś do niego czuję. Piszemy SMS-y i gadamy, ale ja nie chcę cierpieć, tak jak kiedyś. Co mam zrobić, żeby o tym nie myśleć, żeby się w nim nie zakochać... Nie chcę niszczyć naszej znajomości... ;[

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Żur-Teper
Mgr Joanna Żur-Teper

Jak mam dogadać się z mamą?

Ostatnio ciągle kłócę się z mamą. I to o rzeczy zupełnie nieistotne (np. o to, że nie odłożyłam na miejsce szczotki do włosów). Bardzo dobrze się uczę, nie szlajam się, a ona o wszystko się czepia. Czasami mam...

Ostatnio ciągle kłócę się z mamą. I to o rzeczy zupełnie nieistotne (np. o to, że nie odłożyłam na miejsce szczotki do włosów). Bardzo dobrze się uczę, nie szlajam się, a ona o wszystko się czepia. Czasami mam tego dość i powiem jej kilka niemiłych rzeczy, a wtedy już w ogóle wszystko się psuje. Powiedziała mi, że nie będę dostawała żadnego kieszonkowego i że nie będzie mi dawała na nic. A ja przecież jestem w takim wieku, że potrzebuję trochę pięniędzy. Najgorsze jest to, że jak próbuję się jej nie stawiać, to denerwuje mnie na maksa i wtedy jest jeszcze gorzej... Co mam zrobić?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Joanna Kwiatkowska
Mgr Joanna Kwiatkowska

Jak poradzić sobie z synem?

Witam, nazywam się Katarzyna. Jestem matką 16-letniego syna. Mój syn kocha robić muzykę, tworzy na komputerze, ponieważ nie stać mnie, abym mogła kupić mu sprzęt, który jest bardzo drogi. Widzę, że się w to angażuje, jednak bardzo dobrze wiem, ja...

Witam, nazywam się Katarzyna. Jestem matką 16-letniego syna. Mój syn kocha robić muzykę, tworzy na komputerze, ponieważ nie stać mnie, abym mogła kupić mu sprzęt, który jest bardzo drogi. Widzę, że się w to angażuje, jednak bardzo dobrze wiem, ja i on, że z tego pieniędzy nie będzie i w przyszłości z tego nie wyżyje. Syn przyznaje mi rację, jednak uważa, że człowiek musi robić to, co lubi, bo inaczej życie nie ma sensu. Też tak myślę. Problem tkwi w tym, że mój syn od kilku miesięcy ciągle dręczy mnie rozmowami o sprzęcie. Rozmowa wygląda mniej więcej tak: "Mamo, nudzi mi się. Mamo, porobiłbym sobie muzykę...". Ja najczęściej odpowiadam: "Weź się za książkę". Co tydzień w weekendy syn męczy mnie o kupno sprzętu, ale ma bardzo wysokie aspiracje. Syn pokazywał mi na internetowych sklepach sprzęt, jaki "musi" mieć. Zawraca mi głowę gramofonami (koszt. ok. 3000 zł), jakąś maszyną (koszt. 4000 zł), klawiaturą (6000 zł). Według mnie zwariował. Często przychodzi, siada obok mnie i zaczyna płakać, że mieszkamy w beznadziejnym miejscu i że to nie jest mu pisane, że jak mieszka tu, gdzie mieszka, to jest nikim, że nie ma pieniędzy, że nic nie osiągnie w życiu, że wszystkiego musi sobie odmawiać. Ciągle się użala i płacze. Ma wielu kolegów, którzy nie wymagają tego, co on, ale jemu nie przetłumaczę tego. Próbował zbierać pieniądze, 100 zł na miesiąc, ale nie uzbierał, ponieważ kupuje drogie ciuchy z Ameryki, za które i tak głównie ja płacę. Nie mam już do niego sił. Nie wiem, jak mu pomóc. Syn nie chce, abym brała pożyczki na spełnienie jego potrzeb. Synowi przychodzą już do głowy jakieś mafijne pomysły z napadami. Może to wiek dorastania? Jest w beznadziejnym stanie. Może przyzwyczaił się tymi ubraniami, zaczął je kupować niedawno. Jak kupię mu niemarkowe buty, to ich nie włoży. Człowiek przyzwyczaja się do dobrobytu. Boję się, że syn zrobi coś głupiego, popadnie w jakąś chorobę. On w ogóle poza muzyką nie widzi sensu życia. Syn jest ostatnio bardzo nerwowy, rozwaliłby wszystko dookoła, jak tylko coś mu się nie spodoba. Proszę nie odsyłać mnie do psychologa, bo i tak on nie pójdzie, nawet siłą. Dokładnie opisałam problem, więc proszę o dokładnie opisane wskazówki, jak mu pomóc i jak sobie poradzić z tym problemem? Pozdrawiam i liczę na serdeczne wsparcie, Katarzyna.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Lek. Marta Mauer-Włodarczak
Patronaty